Szukaj

HEADCORN – BATTLE OF BRITAIN AIR SHOW (Wielka Brytania, EGKH)

Headcorn, mała wioska na południu Anglii, jest nie bez powodu miejscem, w którym co roku odbywają się pokazy o tematyce Bitwy o Anglię. Leży ona w samym sercu Kent, hrabstwa, nad którym rozgrywały się największe walki powietrzne pomiędzy RAF i Luftwaffe. Piękna pogoda i możliwość zobaczenia największych powietrznych legend z Drugiej Wojny Światowej, skłoniły mnie do wzięcia udziału w tym wydarzeniu. Już na samym początku byłem pozytywnie zaskoczony zarówno szybkim dojazdem jak i łatwym zaparkowaniem pojazdu. Gorąca i słoneczna sobota zaczęła się w wymarzony sposób. Po krótkim przygotowaniu sprzętu i szybkim śniadaniu na niebie zobaczyłem 4 samoloty Stampe SV4. Te zwinne dwupłatowce dały bardzo dynamiczny, jak na swoje możliwości, pokaz. Były mijanki, pętle i piękne rozejście na koniec. Muszę przyznać, że byłem pod wrażeniem tego pokazu. Zaraz po Stampe mogliśmy zobaczyć trzy ciekawe samoloty. Dwa amerykańskie Harvard’y i legendarny C-47A "Drag 'em Oot”. Maszyna ta podczas lądowania w Normandii zrzuciła 18 spadochroniarzy z 82 Brygady Powietrzno Desantowej na francuskie wybrzeże. Po kilku przelotach nad publicznością, Harvard’y i Dakota wylądowały, a ich miejsce zajęły DH104 Devon i dwa Spitfire, a w nich Flt Lt Charlie Brown i Flt Lt Antony ‘Parky’ Parkinson. Obydwaj są doskonałymi pilotami, z ogromnym doświadczeniem zdobytym podczas wieloletniej służby w RAF. Parky jako pierwszy na świecie, osiągnął 1000 godzin lotu na samolocie Eurofighter Typhoon. Kiedy DH104 wylądował, do Parkiego i Charliego dołączyły dwa Hurricane’y i Spitfire. Jeden z Hurricane’ów miał na sobie malowanie Dywizjonu 303 natomiast Spitfire Dywizjonu 317. Niespodzianką było pojawienie się czwartego Spitfire należącego do Battle Of Britain Memorial Flight, za którego sterami zasiadł nikt inny jak Sqn Ldr Andy ‘Milli’ Millikin. Kilka przelotów w formacjach, kilka szybkich solowych pokazów i cała szóstka ląduje. Chwila przerwy w pokazach więc czas się schłodzić. Kufel piwa smakuje wyśmienicie w to gorące popołudnie, jednak nie jestem w stanie wypić go w spokoju gdyż odgłosy działek przeciwlotniczych i karabinów maszynowych stawiają wszystkich na nogi! Nad nami ukazuje się sylwetka Messerschmitta BF-109G. Jest to HA-1112-M4L Buchon znany również jako ‘Yellow 7’. Zaczyna się nalot i Buchon nurkuje w naszą stronę. Po kilku minutach do lotu podrywa się Spitfire i zaczyna się podniebny pojedynek. Spitfire wygrywa, a Buchon odlatuje do swojej bazy w Sywell. Lądującego Spitfire witają gromkie brawa publiczności, co kończy dzień pokazów. Rozgrzany tak letnim słońcem jak i atmosferą, wsiadam do samochodu i jadę do domu, zobaczyć co ustrzeliłem. Jeżeli lubicie spędzić czas z legendami Drugiej Wojny Światowej, a za razem chcecie uniknąć tłumów to pokochacie pokazy w Headcorn. Zapraszam za rok! Piotr "Piotrek" Szydło

AIR TO AIR MEETING 2018 vol. 1 (Polska, EPPT)

„Home sweet home”, któż z nas nie raz to pomyślał wracając do miejsc, które uwielbiamy, gdzie otaczają nas ludzie i przedmioty za którymi tęsknimy? Po kilku długich miesiącach oczekiwania po raz kolejny przekraczam bramę Aeroklubu Ziemi Piotrkowskiej, który powoli staje się moim „sweet home”, a skoro jestem w Piotrkowie to wiedz, że dużo się dzieje. Czas wyczekiwania i niepewności właśnie dobiegł końca, pogoda wymarzona, transport powietrzny gotowy i przede wszystkim modele niecierpliwie przebierają nogami, aby już wzbić się w powietrze, a pozować nam będzie sama extraklasa, Marek Choim, Mateusz Strama, Jurgis Kairys, niezmordowana ekipa z Cellfast Flying Team i wisienka na torcie, pan Waldek Wegner z bomba wodną czekająca na uwolnienie ze zbiorników Dromadera. I znów uciekający pas startowy pod rampą Skyvana, kilka chwil oczekiwania i na horyzoncie pojawia się pierwszy aktor wspaniałego spektaklu, lekki dreszcz emocji, pierwsze promienie Słońca załamujące się na wirującym śmigle…ach, kocham tę robotę. Maciej "szamal" Szamałek

ODWIEDZINY U KRZYŻAKÓW (Polska, EPMB)

W dniu 27.06.2018 mieliśmy zaszczyt po raz kolejny odwiedzić 22. Bazę Lotnictwa Taktycznego w Królewie Malborskim w której stacjonują samoloty MiG-29. Po „zameldowaniu” się na miejscu i zebraniu informacji na temat lotów oraz pogody, która jak się później okazało była prawie idealna tego dnia, postanowiliśmy udać się od razu w kierunku naszej ulubionej miejscówki z której to wychodzą najlepsze fotki. Na dzień ten zaplanowano loty szkolno-treningowe. I tak też właśnie było ponieważ mogliśmy podziwiać starty oraz lądowania zarówno w wykonaniu młodych pilotów jak i tych doświadczonych. Podsumowując dzień zaliczamy do udanych i już nie możemy doczekać się kolejnej wizyty w tej właśnie bazie. Grzegorz "helmut" Kiełczykowski

XIV MAŁOPOLSKI PIKNIK LOTNICZY 2018 (Polska, EPKC)

XIV Małopolski piknik lotniczy już za nami! Zmienna pogoda, niska podstawa chmur, a przez to mniejsze zainteresowanie publiczności w połączeniu z powtarzalnym repertuarem z kolejnych pikników implikuje pytanie, czy ta impreza lotnicza umiera, czy może już umarła…? W tym roku zrezygnowano ze startów i lądowań na przymuzealnym lotnisku. Pas, pełen dziur, co prawda odmalowano, ale skrócono radykalnie odległość między progami pasa przez co pełnił on raczej rolę drogowskazu dla pilotów. Oś pokazów była wyznaczona skośnie do pasa z minimalną wysokością pokazów rzędu KILKASET METRÓW! Spotterzy którzy zajęli  sławną górkę przy pasie , niestety samolotów nie widzieli! Więcej szczęścia mieli na Czyżynach mieszkańcy okolicznych wieżowców, nad którymi w ciasnych zwrotach wiły się pokazowe maszyny. Z pozytywów należy wymienić loty w parze Dawida z Goliatem, czyli 800 kilogramowego Sbach-a XA-41 Artura Kielaka z wielkim ponad dwutonowym C-11 Mateusza Stramy, które na pewno podobały się wszystkim. Jak zwykle Extry pod przewodnictwem Adama Labusa nie zawiodły, a krośnieńskie Cellfasty w tej zmiennej pogodzie pokazały pełny profesjonalizm. A wojsko, jak to wojsko, „odwaliło robotę” robiąc przeloty swych samolotów z Balic plus rodzynek w postaci dwóch „rydwanów ognia” Mi-24 w powietrzu i jednego na stojance w dość ciekawym malowaniu. Brak kontaktu wzrokowego publiczności z pilotami, czy to podczas kołowania, czy startu, a także po wylądowaniu negatywnie wpływała na budowanie nastroju podczas pokazów. Duża wysokość lotu maleńkich Piperów powodowała, że publiczność oglądała jakby modele latające. Nawet Jurgis Kairys latał na swym Su-31 za wysoko! Za to niewielu obejrzało piknik od strony kuchni czyli na lotnisku Aeroklubu Krakowskiego w Pobiedniku Wielkim, a warto było. Tam to się działo, starty lądowania, piloci, maszyn , tankowania i ciągła niepewność co do startu, bowiem w ten weekend w Krakowie padał deszcz z każdej chmury. Gośćmi MPL byli: AUSTER MKIV, Hatz Classic, Jak-3M, Chimpruk,Stearman Kaydet, Su-31, Sbach 300(XA-41), Piper Cub, RWD-5R, AN—2, Jak-18, Extra 330, CH-7 Kompress, Bucker-131, AT6Texton/Harvard, Jak3U R2000, MBB Bo-105, M28 Bryza, CASA C-295M, Mi24, Mi2, SW-4 Puszczyk. Marek "Marco" Rynowski

„WARHAWKS” W KRZESINACH (Polska, EPKS)

Głównym powodem, dla którego pojawiłem się rano w 31. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Krzesinach była wizyta 18 samolotów F-16 z amerykańskiej 480. Eskadry Myśliwskiej „Warhawks” należącej do 52. Skrzydła Myśliwskiego na co dzień stacjonującej w niemieckiej bazie Spangdahlem. Amerykańskie maszyny brały udział w manewrach „Saber Strike” i „Baltops”, które były organizowane w Polsce i republikach bałtyckich. Pięknie i równo ustawione samoloty na płaszczyźnie lśniły w słońcu. Zrobiło to na mnie duże wrażenie, niektóre z przybyłych F-16 przykuły moja szczególną uwagę. Wymalowane emblematy wykonanych misji bojowych przyprawiły mnie o lekki „opad szczęki”, te maszyny mają naprawdę duży „bagaż” doświadczeń na współczesnym teatrze działań wojennych. Niestety tego dnia samoloty nie wykonywały żadnych lotów, o czym dowiedziałem się w bazie tuż po przybyciu. Dodatkowym mankamentem okazała się aura, która nie pozwoliła na dłuższe przebywanie na otwartej przestrzeni jak i wykonanie dobrych zdjęć. Zapraszam do obejrzenia dosłownie kilku zdjęć, które udało się zrobić podczas tej krótkiej, ale dla mnie ważnej i udanej pomimo braku lotów wizycie w 31. BLT. Łukasz „Słowik” Słowiński

SKY AVENGER 2018 (Czechy, LKCV)

„Podniebny mściciel” tak brzmi przetłumaczona nazwa ćwiczeń, które odbywają się między 18 a 29 czerwca 2018 roku w Bazie Czeskich Sił Powietrznych w miejscowości Čáslav. W trakcie trwania ćwiczeń gospodarze postanowili zorganizować Spotter Day dla fanów fotografii lotniczej, na który wybrała się skromna grupa naszych członków. Czynnikiem wpływającym na decyzję był fakt, że będziemy mogli zobaczyć w akcji amerykańskie F-16 z Teksasu, a dokładnie samoloty ze 149 Skrzydła Myśliwskiego stacjonującego w San Antonio oraz „latającą cysternę” KC-135 stacjonującą na co dzień w stanie Nebraska. Z racji tego, że są to ćwiczenia czesko-amerykańskie, nie mogło zabraknąć również całego przekroju lotnictwa Republiki Czeskiej, zatem mogliśmy spodziewać się lekkich samolotów szkolno-bojowych L-159 ALCA oraz myśliwców wielozadaniowych JAS-39 Gripen. Wyposażeni w wiedzę co nas czeka oraz w dobre humory udaliśmy się w kierunku bramy, pod którą jak poinformował nas organizator powinniśmy się stawić o godzinie 08:00. Tam zostaliśmy wylegitymowani i wpuszczeni na teren 21 bazy lotnictwa wojskowego. Gospodarze już na wejściu sprawili nam dwie niespodzianki, pierwszą była sprawna weryfikacja naszych akredytacji, drugą był pakiet powitalny w skład, którego wchodziła naszywka z logiem odbywających się ćwiczeń „Sky Avenger 2018”, przypinka z wizerunkiem samolotu Jas-39 Grippen, książeczka przedstawiająca historię bazy w Čáslav oraz bon na lunch. O godzinie 10:00 rozpoczęły się ćwiczenia a wraz z nimi dynamiczne starty maszyn. Na przemian przed naszymi obiektywami pojawiały się amerykańskie i czeskie samoloty. Łącznie w powietrze wzbiło się kilkanaście myśliwców i samolotów bojowych, które po wykonaniu swoich misji w powietrzu wracały racząc nas niskimi przelotami nad pasem lub przelotem w formacji nad lotniskiem. Po wylądowaniu samoloty były szybko tankowane i ku naszej uciesze wzbijały się w powietrze ponownie. W okolicach południa nadszedł czas na lądowanie wszystkich maszyn oraz przerwę dla pilotów i w tym momencie organizatorzy uraczyli nas trzecią niespodzianką, jaką był przygotowany przez wojskową kuchnię gulasz z chlebem dla wszystkich uczestników Spotter Day. Trzeba przyznać, że poczęstunek był wyjątkowo smaczny, przez co wywołał na naszych zmęczonych i opalonych twarzach szeroki uśmiech. Po przerwie rozpoczęła się druga fala wylotów, która miała identyczny schemat jak pierwsza, czyli start, lądowanie na dotankowanie i powrót w powietrze. W przerwach między operacjami na pasie nie mogliśmy narzekać na nudę, ponieważ większość manewrów związanych z ćwiczeniami odbywała się w przestrzeni powietrznej nad lotniskiem. Niestety na tyle wysoko, że ciężko było dostrzec gołym okiem samoloty, ale dźwięk prowadzących w powietrzu walkę F-16 z Gripenami był słyszalny w promieniu kilkunastu kilometrów. Podczas gdy myśliwce prowadziły walki i misje w powietrzu, nad lotnisko nadleciał wyczekiwany przez wszystkich KC-135, latająca cysterna Amerykańskich Sił Powietrznych zbudowana na bazie samolotu Boeing 367-80 która służy w USAF od 1957 roku. Podczas gdy samolot prezentował się nad lotniskiem robiąc symulacje podejścia do lotniska i niski przelot nad pasem oraz ćwicząc manewry Touch & Go. Organizatorzy za naszymi plecami przygotowali nam kolejną już tego dnia niespodziankę, przynosząc baniaki z zimną wodą dla wszystkich. Nie ukrywaliśmy naszego zaskoczenia, ale nie zastanawiając się długo spragnieni ruszyliśmy w ich stronę, gdyż trzeba przyznać, że cały dzień na lotnisku w słońcu, które tylko, co jakiś czas chowało się w nielicznych w tym dniu chmurach i w ponad 30 stopniowym upale, dało nam się we znaki. Po chwili ochłody nie pozostało nam nic innego jak tylko znów wziąć aparaty w dłonie i uwiecznić na fotografiach ostatnią turę lądujących po ćwiczeniach maszyn. Gdy te kończyły swoje dobiegi na pasie startowym my rozpoczęliśmy pakowanie sprzętu i pora było ruszać w drogę do domu. Muszę przyznać, że to był jeden z tych dni, w którym daleki wyjazd na spotkanie z myśliwcami jest tak naprawdę genialną formą wypoczynku. Organizatorzy zadbali o to, abyśmy oprócz robienia zdjęć nie musieli się niczym martwić zapewnili napoje oraz posiłki, byli bardzo pomocni w kwestii tego, co będzie się działo na lotnisku, przygotowali również stoisko z pamiątkami. Pogoda dopisała, było ciepło i słonecznie, a na niebie było dużo rozproszonych obłoków, które idealnie kontrastowały z samolotami. Pilotom również należy się podziękowanie i pochwała, za wytrwałość i siłę, jaką pokazali podczas ćwiczeń. Zdecydowanie warto było odwiedzić Čáslav! S leteckými pozdravy Michał "ponuryy" Sroka

SKY SHOW SOBIENIE KRÓLEWSKIE (Polska, EPSJ)

W dniach 16-17 czerwca niedaleko Warszawy odbyły się pokazy lotnicze SKY SHOW Sobienie Królewskie 2018. W pewnym sensie to reaktywacja pokazów lotniczych z Góraszki. Kiedy kilka lat temu "Góraszka" zniknęła z kalendarza pokazów lotniczych, zabrakło w okolicach Stolicy alternatywnej imprezy. Dlatego z dużym entuzjazmem przyjęliśmy zaproszenie na nowe lotnicze wydarzenie. SKY SHOW miał miejsce na terenie aeroklubu Silvair w sąsiedztwie pola golfowego Golf & Country Club. Imprezę zaplanowano na dwa dni. Plan pokazów różnił się w oba dni znacznie. Ja niestety mogłam tam dojechać dopiero w niedzielę. Przywitał mnie tam świetnie zorganizowany parking i duży teren dla publiczności. Było mnóstwo atrakcji dla dzieci, lot balonem na uwięzi, w przerwach loty widokowe samolotami, karuzele, liczne stoiska z pamiątkami i gastronomiczne. Piknikowy klimat i upalny dzień. Przygotowano bardzo dużo ławek pod parasolami, dlatego przy barierkach było dosyć luźno i można było bez problemu zająć dogodne miejsce do fotografowania. Dzień pokazowy podzielono na 3 części, które za każdym razem otwierali skoczkowie spadochronowi. Z przymocowanymi dużymi flagami i szarfami nie było im łatwo walczyć z oporami powietrza, ale prezentowali się pięknie. Kolejność podniebnych atrakcji nie zgadzała się z podanym grafikiem, ale to pomijalny problem, bo i tak działo się bardzo dużo. Chyba największą aprobatą wśród publiczności cieszyła się grupa Retro Sky Team, która przedstawiła rekonstrukcję bitwy powietrznej. Piloci Retro Sky Team są członkami Aeroklubu Košice. Ich całkiem współczesne samoloty przemalowano na wzór myśliwskich niemieckich, słowackich i radzieckich maszyn z okresu II wojny światowej. Wraz z efektami pirotechnicznymi stworzyli niemal realną walkę powietrzną. Miłośnicy dwupłatowców mogli też zobaczyć czerwonego Hatz „Classic” Wojciecha Hajdukiewicza. Śmigło i skrzydła tego samolotu zbudowane są z drewna, a stalowa konstrukcja pokryta jest płótnem. Został zbudowany na bazie amerykańskich planów z lat sześćdziesiątych. Na teren pokazów przylecieli białym An-2 aktorzy teatru Roma, którzy odegrali fragment przedstawienia „Piloci”. Bardzo podobał mi się pokaz na Extra 330 SC. Marek Choim wykonywał na nim akrobacje z kolorowymi dymami. W trakcie lotu kilka wytwornic dymu umieszczonych na końcówkach skrzydeł zmieniało kolory podkreślając tor lotu skomplikowanych ewolucji. Z podobnymi dymami, ale na zupełnie odmiennym typie statku powietrznego – na szybowcu – podziwialiśmy Jerzego Makulę, wielokrotnego mistrza świata w akrobacjach szybowcowych. 3AT3 Formation Flying Team natomiast ciągle udowadniają, że małe nieakrobacyjne samoloty dużo mogą. Tym razem pokazali się nie tylko z Anem-2, ale także wspólnie z formacją Cellfast Flying Team, latającą na samolotach Morane Rallye. Dzięki pasji i kolekcji samolotów zabytkowych kapitana Jacka Mainki oglądaliśmy m. in. Tiger Motha, Austera i Chipmunka. Duże wrażenie wywarły na mnie historyczne Harvardy we wspólnym locie z Orlikami. Nad Sobieniami latały także Jak-18, RWD-5, Tulak i inne maszyny. Było też troszkę „odrzutowo”. W Sobieniach pojawiła się PZL TS-11 Iskra. Część „śmigłowcowa” natomiast należała do Marcina Szamborskiego, który przyleciał Robinsonem 44 prosto z zawodów śmigłowcowych, odbywających się pod Londynem. Z kolei Mateusz Strama zaprezentował cudownie brzmiący samolot Jak -3U. Towarzyszył mu Artur Kielak na swoim XA41. Artur wykonywał także solowe akrobacje, skutecznie podnosząc ciśnienie publiczności. Wcale nie gorzej wypadł Łukasz Czepiela na Zivko Edge 540. Pokazy w Sobieniach zdecydowanie mogę polecić początkującym fotografom. Oś pokazów jest bardzo blisko publiczności, dzięki czemu nie trzeba dysponować drogimi obiektywami o długiej ogniskowej. Do tego słońce świeci za plecami, a tło do niskich przelotów stanowi niewielki lasek. Do dyspozycji jest jeszcze fototrybuna, ale w mojej ocenie to zbędny wydatek dla nowicjuszy. Całość podniebnego show dopełniali świetni fachowcy-komentatorzy: kpt. pil. Witold Sokół i Jakub Kulecki, którzy wiedzą techniczną i różnymi historiami ubarwiali to, co działo się na niebie. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić atmosfery i emocji z tych pokazów bez konferansjerki obu panów. Obydwaj mają przeogromną wiedzę i w przystępny sposób przekazują ją publiczności. Nie mogę nie wspomnieć jeszcze o muzyce, jaka towarzyszyła pokazom. Starsze samoloty latały z podkładem muzycznym z czasów wojny, Jerzy Makula ze słynnym "Ameno" w tle, Artur Kielak z Metallicą w głośnikach. Z kolei pilot Tulaka zażyczył sobie, jako podkład utworu "Jožin z bažin". Inne dźwięki, jakie zapamiętałam z tego dnia to cudowny warkot silników gwiazdowych.

Liczę na kolejną edycję SKY SHOW w Sobieniach i serdecznie polecam tę imprezę wszystkim miłośnikom lotnictwa.

Sylwia „Sila” Zieja

DNI AEROKLUBU – RYBNIK 2018 (Polska, EPRG)

9 i 10 czerwca 2018 roku na lotnisku rybnickiego aeroklubu odbył się piknik lotniczy. Była to piąta edycja tej imprezy i jak co roku nie obyło się bez „zabawy w kotka i myszkę” z pogodą. W sobotę z powodu padającego deszczu udało się zrealizować tylko część zapowiadanego programu pokazów. W niedzielę udało się wystąpić wszystkim zapowiadanym uczestnikom pokazów, ale groźne chmury burzowe stały kilka kilometrów od lotniska i w każdej chwili istniała groźba powtórki z dnia poprzedniego. Program pokazów, podobnie jak w poprzednich latach był typowy dla lokalnego pikniku lotniczego. Gwiazdą imprezy był czeski zespół Pterodactyl Flight latający na replikach samolotów z I wojny światowej. Z samolotów historycznych można było podziwiać Austera i Chipmunka z kolekcji Jacka Mainki, a na wystawie statycznej również Pipera Cub Antoniego Nowaka i kolejnego Austera sympatycznych Anglików. Loty w formacji czterech Zlinów zaprezentował czeski zespół Follow Me, a akrobacje zespołowe stały gość pikniku – zespół Fire Birds. Indywidualny pokaz akrobacji samolotowej dał Marek Choim na Extrze 330, natomiast pokaz możliwości szybowca akrobacyjnego przedstawił najmłodszy syn Jerzego Makuli – Jan. Był też pokaz śmigłowca i wiatrakowca, zrzut wody z Dromaderów, skoki spadochronowe i występy paralotniarzy. Generalnie – piknikowo.
Lucjan "Acroluc" Fizia

RAF COSFORD AIR SHOW 2018 (Wielka Brytania, EGWC)

Rok 2018 przyniósł nam 100 lecie Królewskich Sił Powietrznych i organizatorzy tegorocznego Cosford Air Show postarali się, aby nadać tej imprezie wyjątkowy charakter. Co roku do Cosford zapraszani są międzynarodowi uczestnicy jednak tym razem Brytyjczycy mieli okazję zobaczyć coś naprawdę jedynego w swoim rodzaju. Udział w pokazach potwierdziła bowiem załoga z Fulcrum Solo Display Team z 23 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim otwierając swój dynamiczny pokaz jak nigdy wcześniej. Zanim jednak do tego przejdziemy warto przyjrzeć się innym uczestnikom tych pokazów. Teren lotniska i muzeum RAF Cosford wypełniało wiele atrakcji dla osób w każdym wieku. Od prezentacji i zabaw o charakterze lotniczym dla dzieci przez parady i koncerty grup wojskowych, po statyczne wystawy eksponatów z muzeum w Cosford jak i tych, które przyleciały lub przyjechały z całej Wielkiej Brytanii i z zagranicy. My jednak skupimy się na tym co działo się na słonecznym niebie nad hrabstwem Shropshire. Pokazy, jak co roku rozpoczęła grupa skoczków spadochronowych RAF Falcons. Sprzyjająca pogoda pozwoliła im na zademonstrowanie całego swojego pokazu. Sokoły wyskoczyły z wysokości około 3.000m n.p.m. ze świecami dymnymi i flagą symbolizującą 100 lecie RAF’u. Po bezbłędnym wylądowaniu, grupa uroczyście przekazała specjalną pałeczkę, która w ramach obchodów RAF100 wędruje po kraju od 01.04.2018, a po zakończeniu tej uroczystości w niebo wzbiły się samoloty z grupy Great War Display Team. Avro 504K, RAF SE5a i RAF BE2c reprezentowały epokę w której zostały utworzone Królewskie Siły Powietrzne czyli 1918 rok i czasy Pierwszej Wojny Światowej. Następnie na niebie pokazała się pierwsza z gwiazd tegorocznego Cosford Air Show, czyli reprezentant Beligijskich Sił Powietrznych, Senior Captain Stephan “Vador” Darte, który w tym roku debiutuje jako F-16 Solo Display Pilot. Vador zastąpił za sterami Toma “Gizmo” De Moortel, który cieszył nasze oczy od 2015 do 2017 roku. Malowanie samolotu również się zmieniło od czego maszyna dostała swoją nową, mroczną nazwę - Dark Falcon… Naszym zdaniem Vador wyśmienicie poradził sobie z wysoko postawioną poprzeczką jaką było zaprezentowanie swoich umiejętności przed 60.000 publicznością. Kiedy głośny i bardzo dynamiczny pokaz Belga dobiegł końca w powietrzu pokazała się grupa Tiger9 Display Team na maszynach de Havilland DH82a Tiger Moth. Spokojny i powolny pokaz  tych dwupłatowców pozwolił publiczności na chwilowy odpoczynek przed czymś naprawdę wyjątkowym. Po chwili wystartował Hawker Hurricane mkI, który po kilku  minutach solowego pokazu zniknął z pola widzenia. Chwila ciszy i w oddali już widzimy charakterystyczne smugi dymu wydobywające się z dyszy polskiego MiG’a 29 pilotowanego przez Porucznika Jacka Stolarka z Fulcrum Solo Display Team. Para Hawker Hurricane i MiG 29 przelatująca w formacji nad lotniskiem wzbudziła niebywały zachwyt publiczności. Przelot ten upamiętnił poświęcenie polskich lotników, którzy w ogromnym stopniu przyczynili się do zwycięskiej obrony Wielkiej Brytanii przed Luftwaffe podczas Bitwy o Anglię. Po przelocie, Hurricane odleciał i zostawił scenę dla Porucznika Stolarka. Możliwość zobaczenia sowieckich maszyn w pokazach dynamicznych to dla Brytyjczyków nie lada gratka i coś co nie zdarza się co roku. Duża część publiczności podziwiała podniebne manewry MiG’a na stojąco i z ogromnym zachwytem. Gęste kłęby dymu i zapach nafty lotniczej niewątpliwie dodawały charakteru wyjątkowemu pokazowi reprezentanta Polski w Cosford. Po MiG’u przyszła kolej na samoloty z Drugiej Wojny Światowej i na niebie zobaczyliśmy bombowca Bristol Blenheim w kilku niskich przelotach i Spitfire PRXI pilotowanego przez Peter’a Teichmann’a, właściciela kolekcji Hangar 11. Warto przy tej okazji nadmienić, że był to ostatni pokaz w Cosford w wykonaniu Petera, który w raz z zakończeniem tego sezonu, zakończy również swoją karierę pilota pokazowego. Pasjonaci myśliwców z okresu Drugiej Wojny Światowej zapamiętają go także jako pilota Mustanga P-51D “Tall In The Saddle”. Peterowi dziękujemy za wiele lat podniebnych pokazów i życzymy samych sukcesów w przyszłości. Wracając do Cosford Air Show 2018, po akrobacjach w wykonaniu Spitfire’a, byliśmy świadkami pokazu Boeing’a 757-2K2 Nowozelandzkich Królewskich Śił Powietrznych. Maszyna zaprezentowała kilka niskich przelotów z wysuniętym i schowanym podwoziem. Piloci z Nowej Zelandii stanowili drugą, pod względem liczby, grupę obcokrajowców po Polakach, podczas Bitwy o Anglię. Organizatorzy postanowili przywołać tą tematykę prezentując cztery jakże charakterystyczne dla tej epoki maszyny czyli Douglas Dakota III i Avro Lancaster B1 w eskorcie Spitfire’a IX i Hurricane’a IIc w formacji Trenchard. Samoloty te, należące do Battle of Britain Memorial Flight wykonały przeloty w formacji jak i dwójkami. Po pokazie BBMF do akcji znów wkroczyli Belgowie, tym razem z helikopterem A109 Belgijskich Sił Powietrznych. Zademonstrowali manewrowość i moc przeznaczonego głównie do transportu rannych i misji typu “Search and Rescue” helikoptera. Kolejnym helikopterem, który zaprezentował się po raz pierwszy nie tylko w Cosford, ale i na brytyjskich pokazach, był Bristol 171 Sycamore. Egzemplarz ten jest jedynym na świecie zachowanym w stanie latającym, a dostarczony został z Salzburga, gdzie jest trzymany w Hangarze 8 kolekcji The Flying Bulls. Po helikopterach znów przyszła pora na samoloty i nad Cosford mogliśmy zobaczyć takie okazy jak Jet Provost T5, Percival Pembroke C1 czy pilotowany przez Jon’a Higgins’a, de Havilland Canada Chipmunk T10. Kiedy było już po 15:00 i światło słoneczne powoli stawało się delikatniejsze i bardziej przyjazne fotografom, przyszła pora na kolejny dynamiczny pokaz. Tym razem, Francuskie Siły Powietrzne - Armée de l’Air, zaprezentowały nam swój myśliwiec wielozadaniowy Dessault Rafale C, pilotowany przez Kapitana Jean-Guillaume “Marty” Martinez’a. Marty “przelatał” na Rafale ponad 1400 godzin i jest to jego drugi rok jak Rafale Solo Display Pilot. Pokazy w jego wykonaniu charakteryzują się wyjątkową dynamiką, szybkimi i ciasnymi manewrami mającymi na celu pokazanie wyjątkowych możliwości tego nowoczesnego myśliwca. Marty i tym razem nas nie zawiódł, a jego pokaz zaliczamy do najlepszych w tym roku. Kilka przelotów małych helikopterów Gazelle i czas na dumę RAF czyli znaną na całym świecie, grupę akrobacyjną Red Arrows na swoich charakterystycznych Hawk’ach T.1. Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że Redsi o mały włos nie wystąpili w ósemkę jako że jeden z samolotów miał małe problemy techniczne przed pokazem i Red 1 wystąpił bez świecy dymnej. Do grupy powrócił również Squadron Leader Mike Ling, który przejął rolę Red 3, należącą do powracającego do zdrowia po Marcowej katastrofie, Porucznika Davida Stark’a. Pełny pokaz zawdzięczamy poświęceniu i ciężkiej pracy całego zespołu Red Arrows tak w powietrzu jak i na ziemi. Ich występy zawsze dostarczają wielu wrażeń tak publicznosci jak i fotografom. Tym razem nie mogło być inaczej. Perfekcyjnie i płynnie wykonane zmiany formacji, szybkie mijanki i tradycyjne serce przebite strzałą na koniec to jest to do czego przyzwyczaili nas wyśmienici piloci Red Arrows. Kiedy niebiesko-czerwono-biały dym opadł w niebo wzbiły się szkoleniowe maszyny należące do RAF’u. Tucano T1, Grob Tutor T1, Grob G120TP Perfect T1 i BAE Systems Hawk T.2s. Przedostatnią maszyną pokazów w Cosford był należący do 70-tej Eskadry RAF, Airbus A400M Atlas. RAF zaprezentował swój najnowszy samolot transportowy wykonując przelot nad pasem startowym. Cosford Air Show 2018 zakończył dynamiczny pokaz wielozadaniowego myśliwca RAF, Eurofighter Typhoon FGR4 pilotowanego przez Porucznika Jim’a Peterson’a. W ciepłym popołudniowym świetle i na niebieskim niebie, Typhoon zaprezentował się naprawdę nieźle i z ogromnym hukiem zakończył wypełnione wieloma atrakcjami i upamiętniające 100-lecie RAF pokazy RAF Cosford Airshow 2018. Staranne przygotowania przez cały rok, zaproszenie wielu międzynarodowych załóg i słoneczna pogoda przyczyniły się do ogromnego sukcesu tej imprezy. W Cosford każdy mógł znaleźć coś dla siebie i kilka pokazów tego dnia, napewno zapisze się w pamięci niejednego sympatyka lotnictwa. My chcielibyśmy szczególnie podziękować i pogratulować występu naszego Fulcrum Solo Display Team, który w niespotykany dotąd sposób uświetnił tę imprezę. Po zakończeniu pokazów udało nam się porozmawiać z Porucznikiem Jackiem Stolarkiem. Wywiad, który z naszym pilotem przeprowadził Marek Gembka (M.G), zamieszczamy dla państwa poniżej. M.G: Witamy serdecznie, jest z nami por. Jacek Stolarek (J.S), pilot Fulcrum Solo Display Team. Tegoroczne pokazy w Cosford są częścią obchodów 100-lecia Królewskich Sił Lotniczych (RAF). Jakie to uczucie być najbardziej wyczekiwanym punktem tak ważnych pokazów? J.S: Witam Państwa, przede wszystkim najważniejsze dopiero przed nami czyli obchody 100-lecia Polskich Sił Powietrznych, natomiast zależało nam, żeby nasza biało czerwona szachownica z powodzeniem pojawiła się nad Angielskim niebem. Szczerze mówiąc nie zastanawiałem się co jest najbardziej wyczekiwanym punktem dla angielskiej widowni natomiast po wszystkim już ludzie przychodzili do nas dziękując ze mogliśmy przylecieć i zaznaczyć swoją obecność na angielskim niebie. Myśle, że dobrze pamiętają tamten okres, kiedy nieliczni polscy piloci tak wiele wtedy zrobili... M.G: Swój występ zaczął Pan od honorowego przelotu z legendarnym Hawker Hurricane z czasów II Wojny Światowej. Był to hołd złożony polskim pilotom poległym w Bitwie o Anglię oraz jednym z najważniejszych momentów w całym dniu pokazów. Czy taki wspólny lot za tak znacznie wolniejszą maszyną był dla Pana wyzwaniem? J.S: Ten przelot to przede wszystkim hołd dla naszych bohaterskich lotników, którzy walczyli heroicznie o naszą wolność dokonując ogromnej liczby niesamowitych zwycięstw. Sam przelot był więc ważniejszy niż pokaz dynamiczny MiG-a czy Hurricane’a, myślę że utrwalił w pamięci tym, którzy byli bliscy zapomnieć, że nasza biało czerwona szachownica jest nieodłączną częścią ich i naszej historii. Jeśli chodzi kwestie skali trudności dla wspólnego przelotu to Hurricane leciał dosyć szybko bo 200 KIAS więc nie stanowiło to bariery dla samolotu MiG-29 (minimalna to około 110 KIAS). Przed lotem spotkaliśmy się i dokładnie omówiliśmy sposób oraz miejsce zbiórki przed przelotem. Dave, pilot Hurricane'a profesjonalnie i z zaangażowaniem podszedł do sprawy, więc współpraca z nim była przyjemnością. M.G: Podczas dynamicznego pokazu Mig-29 zawisł nieruchomo w powietrzu, co wywołało zdumienie i zachwyt wśród zgromadzonej publiczności. Czy były jakieś elementy, których nie mógł Pan zaprezentować podczas Cosford Air Show? J.S: Ślizg na ogon jest jedną z moich ulubionych elementów pokazu, występuje tam chwilowy stan nieważkości. Niestety nie było możliwości przylecieć z flarami, których użycie w pewnych elementach dodatkowo potęguje efekt. Oblot strefy publiczności dookoła również musiałem przenieść na strefę pokazu ponieważ taka była specyfika tego lotniska i dodatkowo śmigłowiec zajmujący północną strefę obszaru lotniska. Wyczekiwany wspólny przelot z Hurricane'm i potem bezpieczny pokaz wysokiego wariantu to dla mnie pełna satysfakcja. M.G: Występ Mig-29 przyciągnął tłumy Polaków z całej Wielkiej Brytanii. Czy miał Pan okazję porozmawiać z Polonią mieszkającą na Wyspach? J.S: Owszem, miałem przyjemność spotkać i porozmawiać z wieloma rodakami, cieszyli się z naszej obecności a nam było ogromnie milo porozmawiać z nimi i moc podzielić się naszymi wrażeniami z pobytu w Cosford i przebiegu pokazów. M.G: Po zapowiedziach Belgów i Francuzów o planowanym locie w przez system lotów na niskich wysokościach - 'Mach Loop' pojawiły się w mediach społecznościowych pogłoski, że nasz Mig-29 również tam się pojawi. W Pana opinii, czy zobaczymy kiedykolwiek Mig-29 w legendarnym 'Mach Loop' ? J.S: Było blisko do tego miejsca niskich przelotów z lotniska Shawbury gdzie stacjonowaliśmy, natomiast jak się okazało, uzyskanie zgody do udziały w tym przedsięwzięciu jest bardziej złożone niż początkowo zakładaliśmy. Jest to realne, po uzyskaniu specjalnej zgody, której teraz w odpowiednim czasie zabrakło, ale w przyszłości jest nadzieja, że przy odpowiednio wcześniejszych jeszcze przygotowaniach, osiągniemy ten cel. M.G: Bardzo dziękujemy za poświęcony czas. Mamy nadzieję, że na Fulcrum Solo Team zawita ponownie na Wyspy Brytyjskie. J.S: Dziękuje w imieniu całego zespołu Fulcrum Solo Display Team za zaproszenie i mamy nadzieję przylecieć ponownie w przyszłym roku. Z lotniczym pozdrowieniem, por. Jacek Stolarek. Piotr "Piotrek" Szydło

Z WIZYTĄ U WIKINGÓW (Dania, EKYT )

Pokazy Danish Airshow 2018 już kilka tygodni przed rozpoczęciem zapowiadały się dobrze, dużą rolę odegrali w tym organizatorzy. Udało nam się zdobyć wejścia na spotter day w sobotę i już można było odczuć profesjonalne podeście - e-mail z garścią wstępnych informacji i data kiedy spodziewać się kolejnych.  Wszystko dobrze i jasno opisane, bez dziwnych restrykcji. Mapki dojazdu, program, wszystko podane tak że nie było w zasadzie żadnych pytań, pozostawało odliczać dni do wydarzenia... Kwestię wyjazdu zorganizowaliśmy na spokojnie, wyjazd w piątek rano, cały dzień w drodze - w tym roku pokazy odbywały się w mieście Aalborg, północna część Danii, mieliśmy ok 1200km do przejechania. Cała trasę jechaliśmy autostradą, nie licząc krótkich odcinków drogami lokalnymi. Po wjechaniu do Danii nie wiedzieć czemu pozdrowiono nas środkowym palcem. Nikt nie był w stanie stwierdzić co takiego zrobiliśmy, więc doszliśmy do wniosku że tutaj tak się witają. Na miejscu kolacja, piwko i odpoczynek przed jutrzejszymi zdjęciami. Spotter Day (sobota): Na miejsce mieliśmy dojechać ok 8:30 aby nie blokować lokalnego ruchu na lotnisko. Dotarliśmy zgodnie z przykazem, ale oczywiście wiele osób już było wcześniej.. Samochód zostawiliśmy niedaleko za bramą i poszliśmy odebrać identyfikatory. Organizatorzy sprawnie przeprowadzili rejestrację osób. Każdy z nas miał swój numer, a punkty pobierające opłatę i wydające identyfikator obsługiwały zakresy tych numerów (1-40,itd.). Zamiast jednej kolejki na około 250 osób było kilka mniejszych i wszystko sprawnie poszło. Po uiszczeniu opłaty i pozostawieniu dokumentów, otrzymaliśmy identyfikatory, plan pokazów i naszywkę. Autobus zabrał nas najpierw do strefy gdzie stały samoloty, kto chciał mógł wyskoczyć na zdjęcia statyki, reszta jechała na miejsce po przeciwnej stronie pasa. Autobusy kursowały miedzy tymi dwoma punktami więc można było spokojnie być w jednym lub drugim miejscu. Pogoda bardzo słoneczna od samego rana, było gorąco. Tutaj również ukłon dla organizatorów bowiem postawili dla nas namiot dający trochę cienia dla potrzebujących. W namiocie czekała również na nas woda w butelkach. Zaczęło się... Na początek L-29 Delfin, kilka przelotów dla rozruszania migawek. Na całe szczęście Słońce mamy za plecami, ale w takich warunkach fotografowanie startów raczej odpadało chyba że ktoś lubi termikę i pofalowane powietrze skutecznie zniekształcające obraz na zdjęciach. Kolejny był F-18 Hornet ze Szwajcarii, który praktycznie od razu odbił w naszą stronę i wykonał kilka okrążeń nad naszą strefą foto, ku uciesze wielu zrobił to całkiem nisko. Dopalacz, oderwania to się musiało podobać. Pogoda trochę się pogorszyła, dalej było gorąco ale niebieskiego nieba już prawie nie było. Czas na szarości.. Kolejni w kolejności byli  RVators Formation Team, duńska grupa akrobacyjna, klimat podobny do krajowego 3AT3, z tym że Duńczycy latają formacją 5 samolotów. Nic porywającego ale pięć samolotów z dymami prezentuje się w powietrzu nie najgorzej. Ukraiński samolot SU-27 ładnie wystartował na dopalaczu, kilka niskich przelotów pod publikę (spotterów). Jedno jest pewne, dopalacz i kolory tej maszyny musiały się podobać. Flar niestety nie było, ale to dlatego że lot był treningowy. Duńczyk na F-16 bardzo miło nas zaskoczył. Dopalacz, dopalacz, dopalacz. Również nisko, ciasno i też polatał wokół miejsca gdzie staliśmy. Air power demo z naszej perspektywy nie wyglądało zbyt ekscytująco. Cztery helikoptery: 2 x Eurocopter Fennec,  SH-60 Seahawk oraz  AgustaWestland AW101 wykonały pokaz, ale za daleko od nas co przez termikę było ciężkie do zarejestrowania. O greckim F-16 można wspomnieć, ale na tle innych maszyn nic szczególnego nie zaprezentował w powietrzu. Podobne odczucia mieliśmy po treningu samolotów Vampire i Mig-15, chociaż w ich przypadku w ich przypadku miło było oglądać te "wiekowe' już konstrukcje na niebie. Są również spadochroniarze, jest ich bardzo, dużo cała grupa jeszcze przed otwarciem spadochronów łączy się razem tworząc pewnego rodzaju gwiazdę. Pierwszy raz widzę takie coś i wygląda to bardzo efektownie. Gdy pojawił się Duński C-130 liczyliśmy na flary, dużo flar i nie zawiedliśmy się, aczkolwiek staliśmy trochę za blisko aby to ładnie wyszło na zdjęciach. Niemniej jednak podobało się to bardzo! F-18 Hornet z Finlandii, również bardzo ładnie zaprezentował się na niebie, które do tego czasu zaczęło się rozpogadzać i słońce zaczęło przygrzewać ponownie. Godzina 16 w Danii... zdaje się tam być ulubioną godziną kończenia pracy. Wiele sklepów do tej godziny było otwartych, muzeum do którego niektórzy planowali zajrzeć również, no i nasze sobotnie wejście na spotter day też miało się zakończyć o tej godzinie. Tyle tylko, że nie o 16:00 zaczynamy opuszczać naszą strefę a jesteśmy już przy bramie wyjazdowej. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale właśnie trwa pokaz hiszpańskiego Eurofightera a my jesteśmy proszeni przez personel aby się udać do autobusów. Część osób odpuściła ten pokaz, część oglądała i fotografowała go w drodze do autobusu. Wspomnę tylko że w cenie wejścia na spotter day mieliśmy zapewniony lunch, ale by go odebrać konieczna była wyprawa autobusem do strefy po drugiej stronie pasa lotniska a na domiar złego odbiór posiłków odbywał się w godzinach najciekawszych treningów, więc raczej mało kto skorzystał. Po wyjeździe z lotniska pojechaliśmy jeszcze znaleźć miejsce przy wschodnim progu pasa aby sfotografować przylot F-104 Starfighter. Dwie godziny czekania... Pojawiają się jakieś informacje że wyleciał z Norwegii, potem że właśnie robią sesje A2A nad wybrzeżem, czekamy... nagle daje sie usłyszeć specyficzny dźwięk silnika i oglądamy przez chwilę F-104. Było to na tyle szybkie i niespodziewane że zdjęć nie udało zrobić chyba nikomu. Jesteśmy zawiedzeni, ale czekamy dalej może jeszcze przyleci. Wiemy, że już na pewno nie podejdzie do lądowania od naszej strony, ale nie rezygnujemy, czekamy dalej. Drugim razem już nie dajemy się zaskoczyć, mamy go na zdjęciach! Pierwszy raz mamy Starfightera na fotach. Możemy wracać na kwaterę opić ten sukces. Danish Airshow 2018 (niedziela): Jedziemy rano na lotnisko. Na wejściu otrzymujemy program pokazów. Pierwsi nie jesteśmy ale bez trudu znajdujemy jeszcze dużo wolnych miejsc przy barierkach. Mamy jakieś 2 godziny do rozpoczęcia. W międzyczasie kawa i zwiedzanie statyki. Czekamy zarówno na pierwsze loty jak i na opady deszczu. Barierki podobnie jak w Radomiu znajdują się blisko drogi kołowania co gwarantuje nam dodatkowe kadry maszyn kołujących do pokazów. Zaczyna się, początkowo nie pada, pierwszy leci duński F-16, jest dopalacz, są i flary dla rozjaśnienia szarości na niebie. F-18 z Finlandii lata jeszcze przy braku opadów. Nie należy oceniać pokazów po samym treningu. Air Power Demo, które dzień wcześniej oglądaliśmy z daleka teraz zdaje się być czymś zupełnie innym. Zestaw helikopterów ten sam co wczoraj ale znikąd pojawiają się 4 samoloty F-16 wykonujące symulowany atak na cele naziemne, flary, dużo flar... działo się. Kto w tym czasie poszedł zwiedzać statykę może sobie pluć w brodę że to ominął. Zaczyna padać i nie zanosi się żeby miało przestać. Ludzi jest coraz więcej, przestrzeń wokół nas kurczy się, dzieci wciskają się gdzie się da, parasole trochę przeszkadzają... trzeba wytrwać. Na uspokojenie kołują właśnie Vampire i Mig-15. Z tej strony ich występ wygląda lepiej. poza walorami historycznymi pokaz wygląda na walkę powietrzną z Migiem siedzącym im na ogonie. Su-27 zdaje się nie poleci, chmury może za nisko... no trudno mówimy sobie, najważniejsze żeby Starfighter poleciał. Wystartował duński Hercules, i znowu było dużo flar. Robi to wrażenie. Patrouille Swisse wystartowali, W końcu przyszedł czas na gwóźdź programu, F-104, przekołował przed publicznością zgromadzoną przy barierkach, ekologom ciśnienie skacze patrząc jak kopci. Start w deszczu z dopalaczem. Szaro, ciemno i pada, ale w końcu nie ma możliwości oglądać go na co drugich pokazach, cieszymy się tym że się udało.Nie ma szans na wolny przelot nad pasem, ta maszyna nie była do tego stworzona. Buty przemoczone i mamy trochę dość tej pogody, podejmujemy decyzje o  powrocie. W drodze do samochodu lata nam nad głową Eurofighter.. dźwięk dopalacza robi swoje, trochę żałujemy ale już za daleko by wracać Gdy docieramy do samochodu, okazuje się, że nie wyjedziemy za szybko, jest korek. No to jeszcze trochę zdjęć zrobimy, tym bardziej że właśnie przed nami kołował Hiszpan wracający na swoje miejsce postojowe. Za chwilę pojawia Ukraiński Su-27 kołuje do startu przejeżdżając przed nami. Deszcz już przestał nam przeszkadzać. Startuje, błękitne malowanie dopalacz doskonale prezentowały się na szarym niebie. Chwile potem okazuje się że miejsce w którym się znaleźliśmy doskonale nadaje sie do fotografowania, bo akurat w tych okolicach samoloty zawracały, Flanker momentami ginął w chmurach które wytworzyły się na krawędziach jego skrzydeł przy ciasnych skrętach. Na deser jeszcze solidnie sypnął flarami. Coś pięknego! Potem złapaliśmy jeszcze na zdjęciach Catalinę, greckiego F-16 i start duńskiego C-130 Hercules. Wyjazd z lotniska z niewiadomych powodów trochę zajął, ruchem na rondzie sterował policjant który w kasku przypominał ludzika z klocków LEGO. Ale najlepsze miało nastąpić.. przejechaliśmy ok 140km i coś huknęło w aucie, powrót był trochę głośny, ale się udało. Po pokazach pojawił się kolejny pozytywny aspekt ze strony organizatora - pierwszy raz spotkałem się z tym, że pytano się nas o to co nam się podobało a co mogliby poprawić. Mimo i tak wysokiego poziomu chcą, zdaje się, zrobić to jeszcze lepiej.. Gdyby tylko organizatorzy na innych imprezach mieli podobne podejście... Dziękuję za uwagę. To były jedne z lepszych pokazów lotniczych, na których byłem. Łukasz „Rajmund” Jarkowski
Back to Top