Z WIZYTĄ U WIKINGÓW (Dania, EKYT )

Pokazy Danish Airshow 2018 już kilka tygodni przed rozpoczęciem zapowiadały się dobrze, dużą rolę odegrali w tym organizatorzy. Udało nam się zdobyć wejścia na spotter day w sobotę i już można było odczuć profesjonalne podeście – e-mail z garścią wstępnych informacji i data kiedy spodziewać się kolejnych.  Wszystko dobrze i jasno opisane, bez dziwnych restrykcji. Mapki dojazdu, program, wszystko podane tak że nie było w zasadzie żadnych pytań, pozostawało odliczać dni do wydarzenia…
Kwestię wyjazdu zorganizowaliśmy na spokojnie, wyjazd w piątek rano, cały dzień w drodze – w tym roku pokazy odbywały się w mieście Aalborg, północna część Danii, mieliśmy ok 1200km do przejechania. Cała trasę jechaliśmy autostradą, nie licząc krótkich odcinków drogami lokalnymi. Po wjechaniu do Danii nie wiedzieć czemu pozdrowiono nas środkowym palcem. Nikt nie był w stanie stwierdzić co takiego zrobiliśmy, więc doszliśmy do wniosku że tutaj tak się witają. Na miejscu kolacja, piwko i odpoczynek przed jutrzejszymi zdjęciami.
Spotter Day (sobota):
Na miejsce mieliśmy dojechać ok 8:30 aby nie blokować lokalnego ruchu na lotnisko. Dotarliśmy zgodnie z przykazem, ale oczywiście wiele osób już było wcześniej.. Samochód zostawiliśmy niedaleko za bramą i poszliśmy odebrać identyfikatory. Organizatorzy sprawnie przeprowadzili rejestrację osób. Każdy z nas miał swój numer, a punkty pobierające opłatę i wydające identyfikator obsługiwały zakresy tych numerów (1-40,itd.). Zamiast jednej kolejki na około 250 osób było kilka mniejszych i wszystko sprawnie poszło. Po uiszczeniu opłaty i pozostawieniu dokumentów, otrzymaliśmy identyfikatory, plan pokazów i naszywkę. Autobus zabrał nas najpierw do strefy gdzie stały samoloty, kto chciał mógł wyskoczyć na zdjęcia statyki, reszta jechała na miejsce po przeciwnej stronie pasa. Autobusy kursowały miedzy tymi dwoma punktami więc można było spokojnie być w jednym lub drugim miejscu.
Pogoda bardzo słoneczna od samego rana, było gorąco. Tutaj również ukłon dla organizatorów bowiem postawili dla nas namiot dający trochę cienia dla potrzebujących. W namiocie czekała również na nas woda w butelkach.
Zaczęło się… Na początek L-29 Delfin, kilka przelotów dla rozruszania migawek. Na całe szczęście Słońce mamy za plecami, ale w takich warunkach fotografowanie startów raczej odpadało chyba że ktoś lubi termikę i pofalowane powietrze skutecznie zniekształcające obraz na zdjęciach. Kolejny był F-18 Hornet ze Szwajcarii, który praktycznie od razu odbił w naszą stronę i wykonał kilka okrążeń nad naszą strefą foto, ku uciesze wielu zrobił to całkiem nisko. Dopalacz, oderwania to się musiało podobać. Pogoda trochę się pogorszyła, dalej było gorąco ale niebieskiego nieba już prawie nie było. Czas na szarości..
Kolejni w kolejności byli  RVators Formation Team, duńska grupa akrobacyjna, klimat podobny do krajowego 3AT3, z tym że Duńczycy latają formacją 5 samolotów. Nic porywającego ale pięć samolotów z dymami prezentuje się w powietrzu nie najgorzej.
Ukraiński samolot SU-27 ładnie wystartował na dopalaczu, kilka niskich przelotów pod publikę (spotterów). Jedno jest pewne, dopalacz i kolory tej maszyny musiały się podobać. Flar niestety nie było, ale to dlatego że lot był treningowy.
Duńczyk na F-16 bardzo miło nas zaskoczył. Dopalacz, dopalacz, dopalacz. Również nisko, ciasno i też polatał wokół miejsca gdzie staliśmy.
Air power demo z naszej perspektywy nie wyglądało zbyt ekscytująco. Cztery helikoptery: 2 x Eurocopter Fennec,  SH-60 Seahawk oraz  AgustaWestland AW101 wykonały pokaz, ale za daleko od nas co przez termikę było ciężkie do zarejestrowania.
O greckim F-16 można wspomnieć, ale na tle innych maszyn nic szczególnego nie zaprezentował w powietrzu. Podobne odczucia mieliśmy po treningu samolotów Vampire i Mig-15, chociaż w ich przypadku w ich przypadku miło było oglądać te „wiekowe’ już konstrukcje na niebie.
Są również spadochroniarze, jest ich bardzo, dużo cała grupa jeszcze przed otwarciem spadochronów łączy się razem tworząc pewnego rodzaju gwiazdę. Pierwszy raz widzę takie coś i wygląda to bardzo efektownie.
Gdy pojawił się Duński C-130 liczyliśmy na flary, dużo flar i nie zawiedliśmy się, aczkolwiek staliśmy trochę za blisko aby to ładnie wyszło na zdjęciach. Niemniej jednak podobało się to bardzo!
F-18 Hornet z Finlandii, również bardzo ładnie zaprezentował się na niebie, które do tego czasu zaczęło się rozpogadzać i słońce zaczęło przygrzewać ponownie.
Godzina 16 w Danii… zdaje się tam być ulubioną godziną kończenia pracy. Wiele sklepów do tej godziny było otwartych, muzeum do którego niektórzy planowali zajrzeć również, no i nasze sobotnie wejście na spotter day też miało się zakończyć o tej godzinie. Tyle tylko, że nie o 16:00 zaczynamy opuszczać naszą strefę a jesteśmy już przy bramie wyjazdowej. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale właśnie trwa pokaz hiszpańskiego Eurofightera a my jesteśmy proszeni przez personel aby się udać do autobusów. Część osób odpuściła ten pokaz, część oglądała i fotografowała go w drodze do autobusu.
Wspomnę tylko że w cenie wejścia na spotter day mieliśmy zapewniony lunch, ale by go odebrać konieczna była wyprawa autobusem do strefy po drugiej stronie pasa lotniska a na domiar złego odbiór posiłków odbywał się w godzinach najciekawszych treningów, więc raczej mało kto skorzystał.
Po wyjeździe z lotniska pojechaliśmy jeszcze znaleźć miejsce przy wschodnim progu pasa aby sfotografować przylot F-104 Starfighter. Dwie godziny czekania… Pojawiają się jakieś informacje że wyleciał z Norwegii, potem że właśnie robią sesje A2A nad wybrzeżem, czekamy… nagle daje sie usłyszeć specyficzny dźwięk silnika i oglądamy przez chwilę F-104. Było to na tyle szybkie i niespodziewane że zdjęć nie udało zrobić chyba nikomu. Jesteśmy zawiedzeni, ale czekamy dalej może jeszcze przyleci. Wiemy, że już na pewno nie podejdzie do lądowania od naszej strony, ale nie rezygnujemy, czekamy dalej. Drugim razem już nie dajemy się zaskoczyć, mamy go na zdjęciach! Pierwszy raz mamy Starfightera na fotach. Możemy wracać na kwaterę opić ten sukces.
Danish Airshow 2018 (niedziela):
Jedziemy rano na lotnisko. Na wejściu otrzymujemy program pokazów. Pierwsi nie jesteśmy ale bez trudu znajdujemy jeszcze dużo wolnych miejsc przy barierkach. Mamy jakieś 2 godziny do rozpoczęcia. W międzyczasie kawa i zwiedzanie statyki. Czekamy zarówno na pierwsze loty jak i na opady deszczu.
Barierki podobnie jak w Radomiu znajdują się blisko drogi kołowania co gwarantuje nam dodatkowe kadry maszyn kołujących do pokazów.
Zaczyna się, początkowo nie pada, pierwszy leci duński F-16, jest dopalacz, są i flary dla rozjaśnienia szarości na niebie. F-18 z Finlandii lata jeszcze przy braku opadów.
Nie należy oceniać pokazów po samym treningu. Air Power Demo, które dzień wcześniej oglądaliśmy z daleka teraz zdaje się być czymś zupełnie innym. Zestaw helikopterów ten sam co wczoraj ale znikąd pojawiają się 4 samoloty F-16 wykonujące symulowany atak na cele naziemne, flary, dużo flar… działo się. Kto w tym czasie poszedł zwiedzać statykę może sobie pluć w brodę że to ominął.
Zaczyna padać i nie zanosi się żeby miało przestać. Ludzi jest coraz więcej, przestrzeń wokół nas kurczy się, dzieci wciskają się gdzie się da, parasole trochę przeszkadzają… trzeba wytrwać. Na uspokojenie kołują właśnie Vampire i Mig-15. Z tej strony ich występ wygląda lepiej. poza walorami historycznymi pokaz wygląda na walkę powietrzną z Migiem siedzącym im na ogonie.
Su-27 zdaje się nie poleci, chmury może za nisko… no trudno mówimy sobie, najważniejsze żeby Starfighter poleciał.
Wystartował duński Hercules, i znowu było dużo flar. Robi to wrażenie.
Patrouille Swisse wystartowali,
W końcu przyszedł czas na gwóźdź programu, F-104, przekołował przed publicznością zgromadzoną przy barierkach, ekologom ciśnienie skacze patrząc jak kopci. Start w deszczu z dopalaczem. Szaro, ciemno i pada, ale w końcu nie ma możliwości oglądać go na co drugich pokazach, cieszymy się tym że się udało.Nie ma szans na wolny przelot nad pasem, ta maszyna nie była do tego stworzona.
Buty przemoczone i mamy trochę dość tej pogody, podejmujemy decyzje o  powrocie. W drodze do samochodu lata nam nad głową Eurofighter.. dźwięk dopalacza robi swoje, trochę żałujemy ale już za daleko by wracać Gdy docieramy do samochodu, okazuje się, że nie wyjedziemy za szybko, jest korek. No to jeszcze trochę zdjęć zrobimy, tym bardziej że właśnie przed nami kołował Hiszpan wracający na swoje miejsce postojowe. Za chwilę pojawia Ukraiński Su-27 kołuje do startu przejeżdżając przed nami. Deszcz już przestał nam przeszkadzać. Startuje, błękitne malowanie dopalacz doskonale prezentowały się na szarym niebie. Chwile potem okazuje się że miejsce w którym się znaleźliśmy doskonale nadaje sie do fotografowania, bo akurat w tych okolicach samoloty zawracały, Flanker momentami ginął w chmurach które wytworzyły się na krawędziach jego skrzydeł przy ciasnych skrętach. Na deser jeszcze solidnie sypnął flarami. Coś pięknego!
Potem złapaliśmy jeszcze na zdjęciach Catalinę, greckiego F-16 i start duńskiego C-130 Hercules.
Wyjazd z lotniska z niewiadomych powodów trochę zajął, ruchem na rondzie sterował policjant który w kasku przypominał ludzika z klocków LEGO. Ale najlepsze miało nastąpić.. przejechaliśmy ok 140km i coś huknęło w aucie, powrót był trochę głośny, ale się udało.

Po pokazach pojawił się kolejny pozytywny aspekt ze strony organizatora – pierwszy raz spotkałem się z tym, że pytano się nas o to co nam się podobało a co mogliby poprawić. Mimo i tak wysokiego poziomu chcą, zdaje się, zrobić to jeszcze lepiej.. Gdyby tylko organizatorzy na innych imprezach mieli podobne podejście…

Dziękuję za uwagę. To były jedne z lepszych pokazów lotniczych, na których byłem.

Łukasz „Rajmund” Jarkowski