IRAN INTERNATIONAL AIR SHOW – KISH 2018 (Iran, OIBK)
Czekamy już pięć, czy może nawet dziesięć minut. Czas strasznie się dłuży. W myślach ostatni raz przebiegam wszystkie ustawienia. Przesłona, migawka, filtr ND, stabilizacja… żeby tylko tego nie spie…. są! Nisko! Tuż nad horyzontem. Wydaje się, że lecą nad dachami pobliskich budynków. Trzy punkty, które bardzo szybko przemieniają się w sylwetki samolotów. Łatwo je zauważyć, bo kopcą prawie jak nasze MiGi. Dolatując do lotniska jeszcze bardziej obniżają pułap. Woow! Będzie „kosa”. Wokół słychać już tylko „kanonadę” migawek setek aparatów. Zaraz jednak zagłusza ją ryk sześciu odrzutowych General Electric J79. Trójka „Phantomów” zbliża się w naszym kierunku. Kiedy są prawie na wysokości miejsca, gdzie stoimy cała formacja rozpoczyna rozejście ze wznoszeniem. Jeden po drugim maszyny przelatują nad naszymi głowami pięknie prezentując swoje malowanie w schemacie „minor-asia”. Nie ma jednak czasu, aby je podziwiać zbyt długo. Ktoś obok wykrzykuje zdanie, które jest spełnieniem marzeń chyba każdego lotniczego świra…”lecą Tomcaty!” Dwie wielkie szaro-niebieskie maszyny lecą równie nisko co poprzedzające je F-4. Skrzydła w konfiguracji maksymalnie rozłożonej. Wokół ponownie słychać „kanonadę” migawek… i okrzyki radości. Dla wielu stojących wokół mnie ludzi właśnie spełniło się pewne marzenie. Oba „Perskie Koty” przelatują nad naszymi głowami odchodząc na dopalaczach w rzadkie chmury… heh, faktycznie z marzeniami trzeba uważać… bo potrafią się spełniać … ale zacznijmy jednak od początku.
Do Iranu wybraliśmy się aby zobaczyć prawdziwą latającą legendę – myśliwiec Grumman F-14 Tomcat. Dlaczego akurat tam? Od czasu wycofania „Kocurów” ze stanu US Navy, Iran jest jedynym miejscem, gdzie można zobaczyć te piękne maszyny w locie. Tomcaty trafiły tam w latach siedemdziesiątych w liczbie 79 sztuk. Iran był jedynym zagranicznym użytkownikiem F-14. Odegrały one znaczącą rolę w konflikcie z Irakiem w latach 1980-88. Przypisuje się im kilkadziesiąt zwycięstw powietrznych. Po wybuchu Rewolucji, upadku rządów Szacha i związanym z tym sankcjom USA, liczba sprawnych maszyn znacznie zmalała. Obecnie szacuje się, że w linii pozostaje ok 40 maszyn z czego 20-24 jest w pełni gotowych do wykonywania misji bojowych (FMC – full mission capable).
Iran nie jest łatwym krajem dla foto-lotniczych świrów. Fotografowanie samolotów oraz instalacji wojskowych jest tam zabronione pod karą więzienia. Jedyną okazją na bezpieczne, szczególnie dla obcokrajowca, sfotografowanie irańskich F-14 w locie jest coroczna Parada Lotnicza organizowana w Teheranie podczas „Tygodnia Świętej Obrony”. Pokazów lotniczych, w naszym rozumieniu, praktycznie tam nie ma. Jedyna znaną mi, otwartą dla szerokiej publiczności tego typu imprezą są organizowane co dwa lata pokazy na wyspie Kish. W tym roku odbyła się już dziewiąta edycja Iran International Air Show. Jest to wydarzenie o charakterze targowym, gdzie pokazy w locie są tylko dodatkiem. Podczas czterech dni trwania imprezy w hali wystawowej mieszczącej się przy lotnisku zaprezentowało się ponad 100 irańskich i zagranicznych firm działających w szeroko rozumianej sferze przemysłu lotniczego.
O ile wystawa dotyczyła głównie sektora cywilnego o tyle pokazy dynamiczne zostały zdominowane przez lotnictwo wojskowe. W powietrzu swoje umiejętności prezentowali lotnicy Irańskich Sił Powietrznych (IRIAF) oraz Korpusu Strażników Rewolucji (IRGC). Ponadto w pokazach wzięli udział goście zagraniczni: zespół akrobacyjny Sił Powietrznych FR Striżi (na MiG-29) i cywilna grupa akrobacyjna Baltic Bees (na L-39). Na wystawie statycznej można było z bliska podziwiać transportowego C-130H, należącego do irańskiej marynarki (IRIN) SH-3D SeaKing w atrakcyjnym morskim malowaniu oraz przynależne do IRGC szkolno-bojowe PC-7 i EMB-312 Tucano. Maszyny odrzutowe reprezentował: (F-5F) Saeqeh/Piorun II oraz niewątpliwa gwiazda całych pokazów, myśliwiec F-14 Tomcat. Na specjalnie wydzielonej strefie można było jeszcze podziwiać niektóre maszyny biorące udział w pokazie w powietrzu. Były to czerwono-niebiesko-białe MiGi-29 zespołu „Striżi”, towarzyszący im IL-76MD, żółto-niebieskie L-39 Albatros zespołu Baltic Bees, lekki transportowiec Harbin Y-12, dwa PC-7, trzy Tucano oraz dwa Saeqeh I. Wprawny obserwator mógł również wypatrzeć na stanowisku dla samolotów pasażerskich transportowego AN-74 w barwach IRGC.
Pokazy w powietrzu odbywały się w każdy z czterech dni imprezy. Rozpoczynały się po południu, a kończyły tuz przed zachodem słońca. Każdego dnia otwierał je desant spadochroniarzy z flagą państwową wykonany z samolotu Y-12. Następnie, na strefę pokazów pozorowany atak na niskiej wysokości wykonywała para samolotów Su-22M4/Su-22UM3 należących do IRGC. Piloci przeprowadzali dwa naloty parą następnie po rozejściu jeszcze dwa przeloty pojedynczych maszyn. Oba Su nosiły nietypowy, jak na te strefę geograficzna „zielony” kamuflaż. Warto tu przypomnieć, że Su-22 trafiły do Iranu z Iraku podczas operacji Desert Storm. Ok 40 samolotów tego typu uciekło do Iranu chroniąc się w ten sposób przed zniszczeniem przez siły Koalicji. Po wojnie maszyny zostały zarekwirowane jako cześć reparacji wojennych. Niedawno władze Iranu poinformowały o przywróceniu do lotu jednej eskadry tych samolotów (10 szt.) Według oficjalnych informacji, irańskie „Fitter-y” oprócz remontu przeszły również modernizację pozwalającą na wykorzystanie nowoczesnego uzbrojenia. Na dostępnych materiałach widać, że niektóre maszyny wyposażono nawet w instalacjeę do tankowania w powietrzu, najprawdopodobniej pozyskaną z ex-Irackich Mirage F1. Szczegółów na ten temat jednak na razie brak. Po Su-22 swoje pokazy rozpoczynało lotnictwo szkolne. Najpierw w powietrzu zaprezentował się pojedynczy PC-7 a następnie trio EMB-312. Piloci prezentowali dosyć typowy zestaw figur akrobacyjnych, samą atrakcją było jednak oglądanie tych maszyn w locie w irańskich barwach. Po nich znowu w powietrzu zapanowały „palniki”. Były to, „najnowsze” samoloty z inwentarza IRIAF wielozadaniowe Saeqeh/Piorun I. Maszyny tego typu to kolejna (po projekcie Azarakhsh/ Błyskawica) odsłona programu budowy samolotu wielozadaniowego na bazie lekkiego myśliwca F- 5E/F. Zewnętrznie od amerykańskiego pierwowzoru irańskie samoloty różnią się jedynie podwójnym usterzeniem. Po efektownym starcie parą, piloci zaprezentowali szereg bardzo widowiskowych niskich przelotów oraz kilka układów powietrznej akrobacji. Po efektownym rozejściu kończącym pokaz Pioruny odleciały do strefy wyczekiwania. Wtedy nad lotniskiem pojawiła się długo wyczekiwana przez wszystkich formacja składająca się z (jednego z dwóch istniejących na świecie) latającego tankowca KC-747 w towarzystwie dwóch F-14 oraz trzech F-4. Po majestatycznym przelocie cała formacja oddaliła się aby powrócić do nas po chwili w osobnych grupach. Zanim jednak to nastąpiło załoga C-130H zaprezentowała jeszcze taktyczny zrzut ładunków z wykorzystaniem spadochronów. Zaraz potem powróciły myśliwce. Najpierw były to trzy F-4 Phantom, które wykonały niski przelot w ciasnej formacji i rozeszły się efektownym break-iem idealnie przed strefą publiczności. W odróżnieniu jednak do wszystkich pokazów, jakie możemy zobaczyć w Europie czy USA, piloci położyli swoje maszyny w kierunku publiczności. Czyli rozchodzące się maszyny przelatywały nad publicznością, a nie odlatywały od niej, jak to jest na innych pokazach. Wnikliwi obserwatorzy mogli też zauważyć, że prezentowane maszyny przeszły już głębszą modernizację w ramach programu „Dowran”. Po Phantom-ach powróciły również F-14, wzbudzając powszechny aplauz wśród publiczności. Na zakończenie jeszcze raz pojawiła się para Saeqeh I w niskim przelocie i efektownym rozejściu. Na tym zakończyła się prezentacja lotnictwa gospodarzy. Przestrzeń na lotniskiem przejęli goście. Najpierw swój kunszt zaprezentowały Bałtyckie Pszczółki, a po nich rosyjskie Striżi. Obie grupy dały świetne lotnicze przedstawienie w pięknym świetle zachodzącego już słońca.
Skoro o świetle mowa, to trzeba wspomnieć, że pora o jakiej odbywały się pokazy była genialnie dobrana. Pięknie rysujące, ciepłe światło, właściwie brak termiki i duża przejrzystość powietrza bardzo pomagały łapać fajne kadry. Pokazy kończyły się o zachodzie słońca potęgując efekt jaki wywierały przelatujące nad głową formacje samolotów. Bardzo pozytywnie zaskoczyła nas pogoda. Spodziewaliśmy się niebieskiej blaszki, upału i totalnej termiki. Zamiast tego w dzień przyjazdu przywitała nas ulewa i gwałtowne burze. W pozostałe dni było wietrznie, ale słonecznie i ciepło, a po niebie wędrowały piękne chmurki.
Jako zakredytowani „Photographers” (w Iranie lepiej nie przedstawiać się jako zagraniczny dziennikarz bez oficjalnej akredytacji) mieliśmy możliwość fotografowania również „z drugiej strony pasa”. Trzeba przyznać, że „strefa photo” została przygotowana (jeśli chodzi o umiejscowienie) perfekcyjnie. Około 100 metrów od pasa, idealnie w osi pokazu. Do tego stopnia, że nawet desantowane z C-130 tary transportowe lądowały tuż za naszym stanowiskiem, przelatując nad naszymi głowami. Gorzej było z infrastrukturą socjalną…, po prostu jej nie było. Większość lotów odbywała się blisko publiczności, niektóre nawet bardzo blisko lub po prostu nad nią. Dla przykładu w ostatni dzień pokazów para Su-22 przeprowadziła pozorowany atak z lotu koszącego centralnie na „publikę”, zamiast na pas startowy jak to było w dni wcześniejsze. Dało to okazję do „strzelenia” naprawdę wyjątkowych kadrów irańskim Fitterom.
Air show na wyspie Kish nie były wielką imprezą lotniczą, jakie znamy np. z Europy. Zamiast ośmiu godzin powietrznych akrobacji były tylko trzy. W powietrzu zobaczyliśmy tylko kilkanaście samolotów zamiast stu-kilkudziesięciu. Wiele osób mogłoby z tego powodu uznać, że wysiłek związany z dotarciem tam jest niewspółmierny do tego, co można było zobaczyć. I jest to oczywiście zrozumiałe. Dla mnie jednak egzotyka i unikalność oglądanych maszyn, w szczególności irańskich Phantomów i Tomcat-ów wynagradzała całkowicie poniesione trudy. Śmiało zaliczam tę imprezę do jednej z najciekawszych na jakich byłem w tym roku. Mam jeszcze nadzieję, że nie było to nasze ostatnie spotkanie z „Perskimi Kocurami”. Trzeba marzyć, bo marzenia czasem lubię się spełniać.
Przemek “Youzi” Szynkora / www.foxtwo.pl