Szukaj

AEROBALTIC – GDYNIA 2019 (Polska, EPOK)

Zapach morza, ciepły piasek, panie w skąpych strojach… To oznacza jedno – Gdynia Aerobaltic 2019, czyli jedyna impreza lotnicza na całkiem dużą skale organizowana nad samym polskim morzem. Jak w poprzednim roku, pokazy podzielone były na część dzienną, organizowaną na lotnisku w Babich Dołach, oraz wieczorno – nocna na plaży miejskiej w samym sercu Gdyni. Na szczególną uwagę zasługuje blok nocny, bowiem to wtedy w niebie działa się największa magia… Przemysław "Frogi" Więcławski

SIAF 2019 (Słowacja, LZSL)

SIAF 2019 miał być dla mnie wyjątkowy. Postanowiłem reszcie  „przełamać” wielomiesięczną absencję od lotniczych atrakcji – spowodowaną problemami zdrowotnymi. Od początku dręczyło mnie pytanie – dasz radę podnieść swój zestaw fotograficzny do oka...? Tradycyjnie już, o tej porze roku zapowiadała się przysłowiowa ”patelnia” pogodowa – zmora wszystkich fotografujących długą ogniskową na długich dystansach. I tak w istocie było, na szczęście niedzielne popołudnie przyniosło upragniony deszcz, który osłabił nieco niekorzystną termikę. Program zapowiadał się dosyć interesująco – Zoltan, nasze F-16 Tiger Demo Team, F-16 Zeus, Tricolori, YAK R3U wiele innych atrakcji, zapowiadało dobrą zabawę. Pierwszy dzień spędzony na polu okazał się bardzo satysfakcjonujący, głównie towarzysko :-) Wreszcie mogłem spotkać „Ekipę”, przez wielomiesięczną przerwę w kalendarzu fotolotniczym, było o czym pogadać :-) Fotograficznie...no cóż.... ręce omdlewały, obraz w wizjerze trząsł się jak galareta...fotografowałem tylko chwilami, dając sobie czas na odpoczynek i regenerację. Szkoda, że nasz F-16 Demo po awarii HUD-a musiał lądować – dosłownie minutę po starcie. Udało mu się jeszcze wystartować kilka godzin później, jednak zabrakło tego co fotografowie wojskowych samolotów odrzutowych lubią najbardziej – czyli flar. Drugi dzień pokazów upłynął po znakiem lotniska. Na terenie jak zwykle zatrzęsienie ekspozycji różnych maszyn latających i sprzętu wojskowego - wszystkiego można było dotknąć, ba nawet zawitać w kokpicie pod czujnym okiem oficera :-) Fotografów oczywiście bardziej interesowały maszyny, które brały udział w pokazach dynamicznych. Świetnie zaprezentował się Zoltan, YAK R3U, widowiskowy pokaz umiejętności pilotażu dały też L-159 ALCA. Rodzynkiem okazał się finałowy moment demonstracji dwóch słowackich migów 29, które podczas ostatniego rozejścia wystrzeliły pióropusz flar. To nie lada gratka dla fotografów :-) SIAF 2019 przeszedł do historii. Mam nadzieję, że wbrew obiegowym opiniom – nie była to ostatnia edycja tej sympatycznej imprezy lotniczej. Michał „FRODO” Marzec

AIR SHOW – MAZURY 2019 (Polska, EPKE)

W dniach 3-4 sierpień gościłem na Mazurskim Air Show, gdzie zaprezentowało się  wiele zróżnicowanych statków powietrznych. Mogłem fotografować takie gwiazdy jak  Super Petral 100, American Champion  8GCBC Scout, Mi-2 czy AH-64 Apache. Na lotnisku w Kętrzynie miałem możliwość  oglądać mechaników, którzy przygotowywali  statki powietrzne do lotu jak również pilotów, którzy nimi latali. Same pokazy odbyły się nad  jeziorem Niegocin  w Giżycku. Po całym dniu w godzinach wieczornych swój pokaz zaprezentował pilot Johan Gustafsson w samolocie Thorp T-18 naszpikowanym specjalnym oświetleniem oraz  zamontowanymi  flarami. Sam pokaz zapierał dech w piersiach, tzw. malowanie światłem na niebie zostawiło u widzów uśmiech i zachwyt na resztę wieczoru. Szczególne podziękowania za chęć współpracy w  prezentacji swoich ‘’modelek’’ składam  dla pilotów: kpt. pil. Jon Matula (AH-64), kpt. pil. Krzysztof Koczewski oraz dla dowódcy jednostki W-3 Anakonda. Maciej "SOLO" Strzelczyk

ROYAL INTERNATIONAL AIR TATTOO 2019 (Wielka Brytania, EGVA)

The Air Tattoo, odbywające się co roku w bazie RAF Fairford, to największe i najbardziej prestiżowe pokazy wojskowe na świecie. Dziesiątki ekscytujących maszyn w pokazach dynamicznych, setki maszyn w wystawie statycznej i tysiące super obiektywów wycelowanych w niebo sprawiają, że to pozycja obowiązkowa w kalendarzu każdego entuzjasty lotnictwa. RIAT 2019, 19 - 21 lipca 2019. Organizatorzy Royal International Air Tattoo, po wielkim sukcesie w 2018 roku (Królewskie Siły Powietrzne obchodziły 100-lecie powstania), zadbały o to by tegoroczna edycja była równie ciekawa i pełna wspaniałych maszyn z całego świata. Głównymi motywami było: „Air & Space” – inspiracja nowej generacji sił powietrznych, obchody 70-lecia powstania NATO oraz 50-lecie pierwszego lotu Concorda. W sumie pojawiło się 245 maszyn z 25 różnych krajów. RIAT w tym roku powrócił do poprzedniej formy z krótszym piątkowym programem pokazów. Na piątek zaplanowano 4 godziny występów, niestety typowo angielska pogoda sprawiła, że większość z nich została odwołana. Przy naprawdę okropnej pogodzie do latania, można tylko było zobaczyć maszyny takie jak Chinook czy A400- którym nie była straszna niska podstawa chmur. Niestety oprócz krótkiego przelotu brytyjskiego F-35, nie pojawiły się żadne szybkie myśliwce. Zapowiedziane flypast NATO oraz Red Arrowsi z Patrouille de France na 50- lecie pierwszego lotu Concorda zostały przełożone na następny dzień. Na szczęście następne dwa dni przyniosły nam ciepłą lipcową pogodę, co pozwoliło prawie wszystkim pilotom zaprezentować się przed zebraną publicznością. Zapowiedziane jako pierwsze i prawdopodobnie najbardziej oczekiwanym występem był duet hiszpańskich McDonnell Douglas EAV-8B Harrier II. Po raz ostatni pojawiły się na RIAT aż 25 lat temu, więc cieszyły się wielkim zainteresowaniem. Następna gwiazda pokazów to Su-27 P1M „Flanker” z kapitanem Yuriim Bulavka z Ukrainskich Sił Powietrznych. Kapitan Yurii wygrał nagrodę na najlepszy solowy występ. Trzeba przyznać, że bardzo zasłużenie zdobył tę prestiżową nagrodę. Jego solowy występ robi zawsze wrażenie i mamy nadzieję, zobaczyć go czwarty rok z rzędu na kolejnym Air Tattoo. Tegoroczny RIAT obfitował w różne motywy, więc można było zobaczyć kilka ciekawych dedykowanych przelotów. Naszym skromnym zdaniem najciekawsza była formacja Boeinga 747 pomalowanego z barwy retro  The Red Arrows. To był absolutnie fenomenalny widok i jeden z najlepszych momentów od 2015 (gdzie Czerwone Strzały eskortowały ogromnego bombowca Avro Vulcan). Trzeba wspomnieć o kapitanie Arto Ukskoski z Finskich Sił Powietrznych, który za swój pokaz w McDonnell Douglas F/A-18C został wybrany przez publiczność z tzw. Friends of RIAT jako najlepszy występ indywidualny. Zapraszamy do zwrócenia uwagi na zdjęcia tego pilota w naszej galerii – to było naprawdę popisowe latanie. Nie można pominąć, długo oczekiwanego występu Mig-21 „Lancer”. Niestety rok wcześniej tuż przed przylotem na RIAT jeden z Migów rozbił się zabijając pilota. Ta sowiecka maszyna z lat 60-dziesiątych ubiegłego stulecia, ciągle zachwyca w dynamicznym pokazie. Mamy nadzieję, że to nie ostatnie pojawienie się na pokazach RIAT. Obecnie trwają już przygotowania na następnej edycji, która odbędzie się od 17 do 19 lipca 2020 roku. Jak co roku będzie można nas spotkać na RIAT i serdecznie polecamy do wspólnego udziału w prawdopodobnie najlepszych pokazach świata Marek "Maras"  Gembka

YEOVILTON AIR DAY (Wielka Brytania, EGDY)

Royal Navy International Air Day Yeovilton jest jedną z dwu baz Marynarki Wojennej Wielkiej Brytanii. Każdego roku organizowane są tutaj pokazy, które przyciągają tak widzów jak i załogi niemal z całego świata. Oprócz stacjonujących na co dzień w bazie helikopterów typu Merlin i Wildcat, mieliśmy okazję zobaczyć wiele samolotów, tak w statyce jak i na niebie. Niekwestionowanymi gwiazdami były wysłane przez Marynarkę Wojenną Hiszpanii dwa EAV8B+ Harriery. Jeden pozował na płycie lotniska, kiedy drugi zaprezentował się nam w powietrzu. Oprócz Harriera mieliśmy szansę zobaczyć inny samolot z możliwością pionowego startu, a mianowicie brytyjski F-35B Lightning II. Pogoda nie dopisała, więc pokaz Lightninga był krótki. Kolejną niespodzianką było pojawienie się Herkulesa CC-130J Kanadyjskich Sił Powietrznych. Jednak najprawdopodobniej z powodu złych warunków atmosferycznych występ Kanadyjczyków ograniczył się do krótkiego przelotu. Z bardziej dynamicznych samolotów mieliśmy okazję zobaczyć RAF Typhoon Display Team, parę Strikemasterów, Navy Hawk i stałego bywalca europejskich pokazów – Vadora w swoim charakterystycznym Dark Falconie, sypiącego flarami we wszystkie strony. Po pokazie Vadora tempo zwolniło i na niebie pojawiła się formacja trzech samolotów z II wojny Światowej. Lancaster w eskorcie Spitfire i Hurricane, czyli Battle of Britain Memorial Flight. W Yeovilton nie zabrakło zespołów akrobacyjnych. Oprócz Red Arrows zobaczyliśmy Royal Jordanian Falcons. Pokazy zakończyły się charakterystyczną eksplozją za wiszącą nisko nad ziemią formacją helikopterów Royal Navy. Miejmy nadzieję, że za rok pogoda dopisze bo Royal Navy International Air Day to impreza, która ma potencjał by dorównać największym europejskim pokazom.

Piotr “Pimpuś” Szydło

ŚWIĘTO GDYŃSKIEJ BRYGADY LOTNICTWA MORSKIEGO (Polska, EPOK)

Z okazji 25-lecia oraz święta jednostki Gdyńskiej Brygady Lotnictwa Morskiego im. kmdr pil. Karola Trzaski-Durskiego w dniu 13 lipca 2019 na terenie 43 Bazy Lotnictwa Morskiego w Gdyni-Babie Doły został zorganizowany piknik lotniczy. Mieliśmy do dyspozycji naprawdę okazałą wystawę statyczną, na której oprócz całego przekroju maszyn używanych przez jednostkę mogliśmy zobaczyć też gości w postaci AH-64, C-130 czy Su-22. Ciekawostką była też wierna replika Lublina R-XIII będącego na wyposażeniu Morskiego Dywizjonu w latach 30-tych ubiegłego stulecia. Oficjalna cześć pokazów rozpoczęła się uroczystym apelem i wręczeniem sztandaru dla Dowództwa BLMW. Około 13 rozpoczęła się dynamiczna część pokazów a na niebie mogliśmy zobaczyć, po raz pierwszy w Gdyni, możliwości F- 16 naszego niezawodnego F-16 Tiger Demo Team. Następnie przyszedł czas na prezentację możliwości śmigłowców i pokazy ratownictwa morskiego. Mogliśmy też cieszyć swe uszy hukiem silników pary Su- 22 a pokaz zakończyła formacja Biało-Czerwone Iskry. Niestety, pogoda nie chciała współpracować i padający chwilami deszcz mocno utrudniał fotografowanie. Michał "AcidRain" Górecki

FLAYING LEGENDS 2019 (Wielka Brytania, EGSU)

Formacja dwunastu Spitfire’ów przelatuje nad naszymi głowami… To nie fragment wspomnień z okresu drugiej wojny światowej, jesteśmy w angielskim Duxford na Flying Legends i jest 13 lipca 2019 roku. Marcin jest tu pierwszy raz, więc pewnie jeszcze nie do końca wierzy, że to dzieje się naprawdę. Dla  mnie to ósme Flying Legends, a ogólnie dziesiąte pokazy w Duxford, ale nadal się zastanawiam, czy to nie jakiś „matrix”. Oczywiście Spitfire’y nie pojawiły się na niebie niespodziewanie. Wcześniej cała dwunastka przekołowała kilka metrów przed naszymi obiektywami, a zanim zaczęły się pokazy, to mogliśmy je sobie pooglądać spacerując na Flight Line Walk. Spitów stało tam zresztą 15, ale trzy najstarsze polecą nieco później, w innej formacji. Jak już wspomnieliśmy o Flight Line Walk, czyli takiej specjalnej strefie, gdzie można sobie trochę bliżej popatrzeć na mające latać podczas pokazów samoloty, to może wyliczymy je wszystkie? No to spacerujemy zaczynając od wschodniego krańca lotniska i idziemy na zachód: DC-3 i trzy Beechcrafty 18, pięć Buchonów, Blenheim, Lysander, wspomniane piętnaście Spitfire’ów, DH-9, dwa Stearmany, dwa P-36, dwa P-40, dwa Mustangi, Thunderbolt, Widlcat, Corsair, Bearcat, dwa Sea Fury, trzy Dakoty, Catalina i B-17. Jakieś 750 m historii lotnictwa. Aha, bo byłbym zapomniał. Trochę na uboczu stały  jeszcze dwa Piperki (Cub.)W zasadzie należy jeszcze doliczyć dwa Dragon Rapidy, dwa Harvardy i 3 Tiger Mothy, ale tutaj są to maszyny do lotów widokowych i latają tylko przed i po pokazach. W trakcie pokazów za to skutecznie ograniczają nam widok na pas startowy, podobnie zresztą jak wszystkie wcześniej wymienione maszyny. I o ile w przypadku samolotów biorących udział w pokazach można to jeszcze jakoś przeżyć, bo samo przygotowanie maszyny do lotu i uruchamianie silników też może być ciekawe, to to co nie lata mogłoby jednak stać w takim miejscu żeby nie zasłaniało widoku. OK, dosyć narzekania. O imprezie pisałem już wielokrotnie w poprzednich latach (jak poprzeglądacie dział „Gdzie i kiedy byliśmy” na naszej stronie to znajdziecie), więc nie będę już pisał, że jesteśmy na terenie Imperial War Museum i nawet gdyby nie było pokazów, to jest tu naprawdę co zwiedzać. Nie będę też pisał, że na towarzyszącym imprezie „bazarze” można wydać majątek na pamiątki. Oprócz typowych stanowisk handlowych swoje punkty mają tu działające w Anglii organizacje zajmujące się odrestaurowaniem lub utrzymaniem w stanie lotnych historycznych samolotów. I jeszcze wiele innych atrakcji, o których może nie będę pisał, bo nie każdego to interesuje. Jeżeli chodzi o pokazy w powietrzu, to jeżeli ktoś tu przyjedzie i nastawi się na jakieś niesamowite akrobacje lub inne zapierające dech w piersiach wyczyny, to może się trochę rozczarować. To nie takie pokazy. Owszem są akrobacje, ale tu się przyjeżdża żeby zobaczyć w locie formacje historycznych samolotów. Jak kogoś nie rusza widok wspomnianej na początku dwunastki Spitfire’ów albo gonitwy, którą później te samoloty urządzają nad lotniskiem, jak kogoś nudzi majestatycznie wykonana pętla przez czwórkę składającą się z Thunderbolta, Mustanga, Spitfire’a i Buchona, jak… OK, tych których to nudzi już tu nie ma, a Ci którzy jeszcze czytają chcieliby pewnie dowiedzieć czegoś o tym co i jak latało. Generalnie większość prezentacji wygląda podobnie. Startuje kilka (kilkanaście) samolotów, które rozpoczynają pokaz od wspólnego przelotu. Potem formacja dzieli się i są pokazy indywidualne (albo parami, czasem trójkami). Wszystkie samoloty, które zostały wcześniej wymienione pojawiły się w powietrzu. Niektóre dwukrotnie, a samoloty tworzące grupę Ultimate Warbird Flights (Thunderbolt „Nelly”, Mustang „Contrary Mary”, Spitfire EE602 I Buchon „White 9”) nawet trzykrotnie. Nawiasem mówiąc, pokaz tej czwórki  dla mnie osobiście był numerem jeden tegorocznej Flying Legends. Na początku  zespołowa akrobacja w bardzo zwartej formacji , potem podział na dwie pary, z czego Spitfire i „Messer” staczają walkę powietrzną i na koniec ponownie akrobacja całą czwórką. Inny ciekawy zestaw to formacja pięciu Buchonów. Kolejny - trójka Spitfire’ów Mk. I (czyli te, które nie brały udziału w pierwszym pokazie) w roli eskorty Blenheima i Lysandera. Przy okazji, ten ostatni samolot był pewną nowością na Flying Legends. Po latach odbudowy, w powietrze wzbił się w ubiegłym roku i jest obecnie jednym z dwóch latających tego typu samolotów w Europie (drugi oczywiście również bazuje w Angli). Jak zawsze nie do przegapienia jest pokaz B-17 „Sally B” przyprowadzanej nad lotnisko przez dwa Mustangi, czy Cataliny „adorowanej” przez Wildcata. Z „cięższego kalibru” wymienić też trzeba grupę Classic Formation tworzoną przez DC-3 i  trzy Beechcrafty Model 18 oraz formację złożoną z trzech Dakot. Poza tym była czwórka Hawków Curtisa (dwa P-36 i dwa P-40), Thunderbolt śmigał po niebie w towarzystwie dwóch Mustangów (tych, które wcześniej eskortowały B-17), a Corsair, Bearcat i dwumiejscowy Sea Fury zanim zaprezentowały się indywidualnie pojawiły się nad lotniskiem w zwartej formacji. Pokazem, który trochę odbiegał od schematu przelotów w formacji była prezentacja odrestaurowanego w tym roku bombowca z okresu I wojny światowej De Havilland DH-9. Był to pierwszy publiczny (to znaczy taki na airshow) pokaz tego samolotu, więc wielu z zebranych czekało na to aby zobaczyć tę maszynę w powietrzu. Ekipa naziemna przyprowadziła samolot na miejsce startu, pilot zajął miejsce w kabinie i wydawało się że za chwilę poleci. Coś tam zaczęli majstrować przy silniku, a po kilku minutach pilot wysiadł. Coś nie działało. W stuletnim samolocie ma prawo coś nie działać. No i pokazu nie było. W niedzielę już wszystko zadziałało i jak ktoś kiedyś zapyta, czy widziałem kiedyś oryginalnego DH-9 w locie, to odpowiem: „Stary (albo Stara), nie dość że widziałem, to byłem w Duxford jak była pierwsza publiczna prezentacja tego samolotu po odrestaurowaniu”. Jednym z ostatnich punktów programu był taniec dwóch pań. Może taniec to nie najlepsze określenie, bo panie po prostu stały przybierając różne pozy. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie robiły tego to na górnych skrzydłach dwupłatowych  Stearmanów. Balet rozpoczął się już na ziemi, od kołowania. Potem samoloty wystartowały, a żeby było ciekawiej, to w tym czasie nasze tancerki „stały na głowie”. Potem gdy samoloty nurkowały, robiły mijanki oraz inne pętle i beczki nasze panie wielokrotnie zmieniały pozy, oczywiście cały czas z uśmiechem na twarzy (tak to w każdym razie wyglądało z naszej perspektywy). Na zakończenie samoloty, które latały wcześniej jeszcze raz szykują się do startu. Nie wszystkie, „tylko” 24 maszyny, same myśliwce. Przez chwilę grzeją silniki po czym starują pojedynczo lub parami w krótkich odstępach. Ryk silników skutecznie zagłusza wszystko. Po starcie ostatniego na chwilę robi się cicho, ale w tym momencie nad lotnisko na dużej prędkości wpadają z dwóch stron Bearcat i Sea Fury, które niepostrzeżenie wystartowały kilkanaście minut wcześniej. Będą zabawiać publiczność w czasie gdy maszyny, które przed chwilą wzbiły się w powietrze, lecąc szerokim łukiem utworzą dość zwartą kolumnę składającą się z trójek lub czwórek, czyli słynne Balbo. Formacja przelatuje nad lotniskiem w pełnym składzie dwukrotnie, potem zaczyna się dzielić i poszczególne klucze wracają kolejno nad lotnisko aby wykonać efektowne rozejście, po czym samoloty lądują pojedynczo. Mniej więcej tak samo wyglądał drugi dzień, czyli niedziela 14 lipca. Jedna dość istotna różnica, to to, że w tym dniu nie latali „Redsi”. Aha, bo nie napisałem, że w sobotę zanim w powietrzu pojawiły się te wszystkie Spitfire’y, Messery, czy inne Mustangi mieliśmy okazję oglądać pokaz zespołu Red Arrows. Na Redsów zawsze warto popatrzeć . Nie inaczej było i tym razem, tylko że ten pokaz to taka trochę inna historia… I na koniec jeszcze trochę ponarzekam. Tydzień przed Flying Legends w Old Warden były pokazy, w czasie których leciało w jednaj formacji siedem Hurricane’ow. Co najmniej trzy z nich mieliśmy okazję zobaczyć w hangarach podczas naszego pobytu w Duxford. Szkoda, że ani jeden nie pojawił się w powietrzu. A może to tak specjalnie żeby pozostał jakiś niedosyt, żeby za rok znowu tu przyjechać… Lucjan „Acroluc Fizia

FLY FEST 2019 (Polska, EPPT)

W dniach 6 i 7 lipca na lotnisku Aeroklubu Ziemi Piotrkowskiej odbyła się kolejna edycja Fly Fest. Na zaproszonych gości jak i zwykłych odwiedzających lotnisko Aeroklubu czekało mnóstwo atrakcji zarówno w na ziemi jak i w powietrzu. Nie zabrakło takich gwiazd jak Artur Kielak, Łukasz Czapiela, Maria Muś oraz Marek Choim. Dodatkowo przed zgromadzoną publicznością zaprezentowały się takie grupy jak CellFast Flying Team oraz grupa akrobacyjna FireBirds Grzegorz "Helmut" Kiełczykowski

XI NOWOTARSKI PIKNIK LOTNICZY (Polska, EPNT)

Kolejna edycja pikniku lotniczego, który odbył się na jednym na najpiękniej położonych lotnisk w Polsce. Tym razem na tle tatrzańskich szczytów mogliśmy podziwiać czołówkę nie tylko polskiej akrobacji samolotowej jak Maciej Pospieszyński czy Łukasz Czepiela ale również takie legendarne nazwiska jak Zoltan Veres czy Péter Besenyei! Po raz pierwszy w historii Podhalem wstrząsnął huk dopalacza który zagwarantował nasz F-16 Tiger Demo Team. Nie zabrakło także stałych bywalców w postaci pary naszych Mi-24. Piotr "Rzepka" Kostur

AIR TO AIR MEETING PO RAZ SZÓSTY (Polska, EPPT)

ATAM #6 przeszedł do historii i zapisał się w niej cudownymi chwilami! Zapamiętam ilość wspaniałych lotników, którzy wzięli udział w meetingu, Niesamowitą zmianę pogody, która postanowiła się cudownie poprawić podczas sesji. Niebywałe przeloty nad pasem naszych solistów Artura i Łukasza, które sprawiły frajdę nie tylko nam na rampie Skyvana, ale też i fotografom na lotnisku. Mega precyzyjne latanie naszych formacji Firebirds i Cellfast Flying Team mimo sporego wiatru, który nie pomagał. Jednoczesny zrzut wody pary Dromaderów! Lot Marysi Muś, która wygrała piękne światło. Lot Wojtka Hajdukiewicza, który zakończył sesję w cudownym klimacie zachodzącego słońca. Nie można nie wspomnieć o idealnym lataniu Skyvanem Piotra i Edyty ze SKY FORCE Polskie Centrum Spadochronowe, bez których żadne z naszych zdjęć by nie powstało. Rewelacyjna atmosfera wśród fotografów to coś, co daje mi zawsze jeszcze więcej energii! Sławek "hesja" Krajniewski
Back to Top