Szukaj

ZLOT 2013

Choć tegoroczny sezon pokazów lotniczych już się skończył, my nie odkładamy naszych aparatów na półkę, lecz cały czas szukamy dla nich nowego zajęcia ;). 22 października w obiektach 31 BLT Poznań – Krzesiny rozpoczęła się kolejna edycja kursu szkoleniowo-metodycznego kadry kierowniczej polskiego lotnictwa wojskowego – ZLOT 2013. Jak zwykle pierwszy dzień ćwiczeń przeznaczony był na wykonanie zadań na poligonie w Nadarzycach oraz przybycie uczestników na lotnisko 31 Bazy. Dzięki uprzejmości organizatorów uczestniczyć w tym mogli również przedstawiciele grup spotterskich oraz mediów. Piękna pogoda oraz możliwość focenia praktycznie wszystkich typów statków powietrznych naszego lotnictwa ściągnęła “lotniczych świrów” z całej Polski. Nie zabrakło tam również i nas :). Bliskość pasa, ładne światełko i ponad 40 maszyn z Sił Powietrznych, Lotnictwa Wojsk Lądowych oraz Marynarki Wojennej ucieszyły zapewne każdego obecnego tam miłośnika biało–czerwonych skrzydeł. Na naszą relację zapraszamy już wkrótce.

ZLOT 2013 (Polska, EPKS)

Choć sezon pokazowy jest już praktycznie za nami, nie odkładamy naszych aparatów na półkę, ale wciąż staramy się znaleźć dla nich jakieś lotnicze zajęcie...  Dla tego też z wielką przyjemnością odpowiedzieliśmy na zaproszenie 31 Bazy Lotnictwa Taktycznego na organizowany z okazji rozpoczęcia szkolenia ZLOT 2013 - Dzień Otwarty. ZLOT to organizowany corocznie kurs metodyczny wyższej kadry dowódczej jednostek lotniczych wojska polskiego. Dotyczy dowódców jednostek Sił Powietrznych, Lotnictwa Wojsk Lądowych i Marynarki Wojennej. Tegoroczna edycja została zaplanowana w dniach 22-24 października na terenie 31 BLT Krzesiny. Pierwszy dzień tradycyjnie przeznaczony jest na egzaminy praktyczne realizowane na poligonie w Nadarzycach oraz powrót na lotnisko gdzie odbywają się dalsze elementy kursu. Dzięki uprzejmości organizatorów szkolenia mieliśmy możliwość obserwowania przylotów po realizacji zadań na poligonie. Razem z wieloma innymi miłośnikami lotnictwa oraz przedstawicielami mediów stawiliśmy się wcześnie rano 22 października pod bramą 31 Bazy. Po szybkiej rejestracji wyruszyliśmy autokarami do wyznaczonego dla nas rejonu na płycie lotniska. Do naszej dyspozycji oddano większą część przestrzeni pomiędzy pasem, a płaszczyzną postojową. Umożliwiało nam to wygodne fotografowanie zarówno tego co działo się na pasie, drogach kołowania, jak i na płaszczyźnie postojowej. Gdy dotarliśmy na miejsce, nad całym terenem unosiła się jeszcze poranna mgła. Podświetlona przez rozpoczynające dopiero swoją drogę po niebie słoneczko tworzyła trochę bajkową scenerię. Prognoza pogody na cały dzień była obiecująca, więc czekaliśmy cierpliwie i korzystaliśmy z uroków aury starając się złapać trochę ciekawych kadrów. Kiedy zbliżał się już czas pierwszych przylotów w powietrzu rozległ się charakterystyczny dźwięk uruchamianych silników F-16. Po chwili z hangarów wykołowały jasnoszare, zgrabne sylwetki naszych „Jastrzębi”. Wow! Jednak będą starty! - ucieszyliśmy się, bo przez chwilę nie było to do końca pewne. Po ostatnich sprawdzeniach samoloty ruszyły po drodze kołowania w kierunku centralnej płaszczyzny postojowej. Po dotarciu do niej przystanęły na chwilę dając nam dodatkowe możliwości fotografowania i filmowania. W tym samym czasie nad lotniskiem pojawili się pierwsi goście. To z ich powodu Jastrzębie musiały poczekać na swoją kolej. Pierwsza wylądowała krakowska Bryza z wymalowanym na kadłubie „Angry Birdem”. Dalej nad pas schodziły: biało-czerwony VIP-owki Sokół, a po nim transportowa CASA albo „Kaśka” jak ją wszyscy nazywamy. Kiedy ostatnia z przylatujących maszyn opuściła pas na miejsce startu ruszył pierwszy z „Jastrzębi”. Bez zbędnego oczekiwania prosto ze zjazdu maszyna przyspieszyła i z rykiem dopalacza pomknęła w górę. Chwilę później w powietrzu były jeszcze cztery kolejne F-16. Po krótkiej przerwie rozpoczęły się przyloty „na całego”. Śmigłowce lądowały bezpośrednio, a samoloty najczęściej wykonywały przelot z rozejściem do lądowania. Ogółem wylądowało ponad 40 maszyn reprezentujących prawie wszystkie typy eksploatowane w polskich jednostkach lotniczych. Zabrakło tylko Mi-14, Anakondy i SH-2 z Marynarki Wojennej. Formację tą reprezentowały za to dwie Bryzy (w tym jedna Bryza Bis). Lotnictwo szkolne wystawiło cztery dęblińskie Iskry (w tym jedną w ex-morskim kamuflażu) oraz trzy Orliki z Radomia. Najmilsze oku, jednak jak zawsze były „Smokery” z Mińska Mazowieckiego i Malborka oraz poczciwe „Su-czki” ze Świdwina. Te ostatnie przed wylądowaniem wykonały piękny przelot pięcio-samolotowej formacji Grot. Ech… takie rzeczy można oglądać godzinami ;). Podsumowując Dzień Otwarty na ZLOT 2013 należy uznać za bardzo udany. Piękna, jak na jesienne warunki, pogoda, dobra organizacja, świetna atmosfera i ponad 40 statków powietrznych z biało-czerwoną szachownicą. Czyż to nie wyśmienite zamknięcie sezonu? Ogromne podziękowania należą się tu organizatorom. Kolejny już raz pamiętali o nas, lotniczych świrach i dali nam możliwość spędzić piękny jesienny dzień w bliskości tego, co tak mocno kochamy - naszego lotnictwa. Dziękujemy i polecamy się na przyszłość :). Przemek Youzi Szynkora

AXALP 2013

Z początkiem października następuje koniec sezonu fotolotniczego. Oczywiście pozostają wypady do baz, ale na pokazy lotnicze trzeba poczekać do wiosny roku następnego. Na osłodę tej smutnej chwili pozostaje AXALP, czyli wręcz legendarna impreza w Szwajcarskich Alpach i można już napisać że to SPFL-owa tradycja. Tradycja ponieważ po raz siódmy – począwszy od 2007 roku nasza ekipa wspinała się na alpejskie „pagórki” w poszukiwaniu kadrów, emocji i wrażeń. W tym roku i jednych i drugich nie brakowało. Pogoda również tradycyjnie płatała nam figle, dlatego mogliśmy podziwiać tylko poniedziałkowe i wtorkowe treningi, natomiast właściwe pokazy mające się odbyć w dniach 09-10.10.2013 zostały odwołane. Pewien niedosyt pozostał, ale po raz kolejny się okazało że SPFL to nie tylko zdjęcia, ale przede wszystkim wspaniali ludzie połączeni wspólna pasją. Na szerszą relację, okraszona zdjęciami zapraszamy wkrótce.

AXALP 2013 (Szwajcaria, LSMM)

Kolejne zakończenie sezonu pokazów lotniczych jest nierozerwalnie związane z małą alpejską wioską Axalp. To właśnie w tym miejscu na początku października spotykają się miłośnicy lotnictwa z całego świata, żeby w wyjątkowej górskiej scenerii podziwiać wyczyny szwajcarskich pilotów. Dla wielu z nas jest to obowiązkowy punkt w kalendarzu. Nauczeni doświadczeniem poprzednich lat, wiedzieliśmy już jak bardzo zmienna i bezlitosna potrafi być pogoda w górach, dodatkowo wspomagana przez kolegę „Złotego”. Dlatego postanowiliśmy wykorzystać każdy możliwy moment na wspinaczkę i fotografowanie samolotów. Po niedzielnej imprezie urodzinowej „MarS'a”, większość z nas o 5 rano była gotowa do pierwszego wyjścia w góry. A nie było to proste wyzwanie. Gęsta mgła sprawiła, że droga do miejsca startu wspinaczki była bardzo niebezpieczna. Wszyscy kierowcy pokonywali ją z duszą na ramieniu, a pasażerowie milczeli z przerażenia. Chociaż muszę przyznać, że desperacja niektórych była godna podziwu. Z powodu niemocy towarzyszy niedoli, Alex postanowiła wyruszyć samotnie w tę podróż. Na szczęście została przechwycona przez mało zdyscyplinowaną grupę wywrotowców i bezpiecznie dotarła na miejsce. Podczas wspinaczki powołana została komisja do spraw lawinowych pod przewodnictwem kolegi „Upadka”, który mianował mnie ekspertem lawinowym. Chyba tylko dlatego, że kiedyś widziałem lawinę w telewizorze. Jednak coś musiało być na rzeczy, bo kamienne rumowiska w dolinie jakby urosły w tym roku i nic nie było podobne do tego, co zapamiętaliśmy z poprzednich wyjazdów. A może to jednak ta mgła? Cały czas nie dawała nam spokoju myśl, że w takim „mleku” nie będzie latania. A nawet jeśli będzie, to fotograficznie nie powalczymy. Jednak ku naszemu zaskoczeniu, tuż poniżej „ostatniej obory” zobaczyliśmy niebo. Dosłownie, ponieważ zalegająca mgła okazała się być chmurami. Czyli stara prawda się potwierdziła – „Złoty” w domu, pogoda murowana. Po męczącej drodze na szczyt zobaczyliśmy nieprawdopodobny widok – chmury pokrywały całe niebo kilkaset metrów pod nami, a spod tej szczelnej pierzyny wystawały jedynie najwyższe skalne szczyty. Za to ponad nami nie było nawet jednej chmurki! Piękny wschód słońca i oczekiwanie na wiadomość o lotach minęły w tradycyjnych oparach absurdu, w których tonęli wszyscy na KP, łącznie z obsługą wieży kontrolnej i dowódcą Patrouille Suisse. Tego dnia wszystko nam sprzyjało, no może poza obsadą lotów. Bardzo ładnie i dynamicznie latały „tygrysy”, a dzięki dużej wilgotności powietrza na ich skrzydłach aż się gotowało. Strzelały też dwa szwedzkie Gripeny, w tym jeden zmodyfikowany egzemplarz NG, ale w tym przypadku rewelacji nie było – latały zachowawczo, bez werwy, jakby na pół gwizdka. Nosy Gripenom utarł Pilatus, którego pilot zafundował nam piękny pokaz i rozłożył wszystkich na łopatki. O 14 trening rozpoczęły biało-czerwone F5 Patrouille Suisse. I chociaż nie był on pełny, to jak zawsze w tej scenerii niesamowity. Ale wszyscy czekali na Hornety, które w tych warunkach powinny dać niesamowitą dawkę adrenaliny dla wszystkich zebranych na okolicznych szczytach. I dały! Tylko dwie sztuki, ale siła, prędkość i dźwięk tych maszyn była tym, o czym marzyliśmy przez cały rok. Tak zakończył się poniedziałek. Zakończył, bo w momencie startu Złotego chmury się podniosły zakrywając miejsca manewrów maszyn i mogliśmy spokojnie zejść do przytulnych domków, aby oddać się integracji. Wtorek. Ci, którzy wczoraj wybrali fotografowanie w bazie wystartowali dziś w góry. Inni, zmęczeni wczorajszym dniem wybrali wariant pt. „knajpa przy pasie startowym”. A na górze działo się! Od samego rana pełne treningi, Hornety z flarami, śmigłowce i cała chmara bojowych F5 oraz Patrouille Suisse, ponadto Gripeny i Pilatusy. Wszystko jak zawsze w zawrotnym tempie, z pięknymi oderwaniami i iryzacją. Było wszystko, czego dusza zabraknie, ale... Był też Złoty. Zatem sporą część manewrów szczelnie zasłaniały chmury... Także tego dnia gruchnęła informacja, że ze względów pogodowych środowe i czwartkowe pokazy mogą zostać odwołane... Środa. Wystawiłem głowę za okno. Coś kapało na głowę. Nie widziałem pobliskich drzew. Nie było dobrze. Zostaliśmy. Ale nie wszyscy. Mocna ekipa postanowiła zaryzykować wspinaczkę. Część wybrała KP, a inni Wildgarst. To musiała być piękna wycieczka ze względu choćby na samą przyjemność wspinaczki. Tego dnia lotów nie było, a czwartkowe pokazy zostały ostatecznie odwołane. Wolne dni poświęciliśmy na zwiedzanie pięknej Szwajcarii, co polecam każdemu. Udowodniliśmy, że w kilka osób można rozśmieszyć całe miasto, zwiedzaliśmy jaskinie i lodowce, cały czas wspierając lokalną gastronomię i przemysł browarniczy. Tak niestety dobiegł końca tydzień pełen przygód i nieprawdopodobnych sytuacji. Do zobaczenia za 2 lata! Będzie moc!

POD SŁOŃCEM HISZPANII

Na przełomie września i października 2013 roku w hiszpańskim Albacete odbyła się kolejna już edycja kursu Tactical Leadership Programme. Odpowiadając na duże zainteresowanie miłośników lotnictwa, organizatorzy szkolenia zaplanowali na 2 i 3 października Dzień Spotterski. Piękna hiszpańska pogoda oraz obecność kilkudziesięciu statków powietrznych z pięciu krajów ściągnęła ponad 400 spotterów z całej Europy i USA. Nie mogło tam zabraknąć również i nas! Na lotniczych świrów czekał prawdziwie ekscytujący zestaw: francuskie Mirage 2000C i D, polskie i tureckie F-16, F-18 z Hiszpanii i Szwajcarii oraz Typhoony reprezentujące siły powietrzne Włoch i gospodarzy. Kiedy dodamy do tego liczne operacje powietrzne, pięknie rysujące światełko, świetną organizację i bardzo życzliwych gospodarzy otrzymamy prawdziwą lotniczą ucztę. TLP Team, muchas gracias y nos vemos! :) Na foto i video efekty naszej wizyty zapraszamy już niebawem.

WIZYTA W EPKS!

2 października 2013 roku członkowie SPFL mieli okazję odwiedzić najnowocześniejszą i największą bazę lotniczą w Polsce, siedzibę polskich Jastrzębi – Krzesiny. Na miejscu przywitała nas piękna, słoneczna pogoda oraz gospodarze, którzy zapewnili nam fantastyczne warunki do tego, co lubimy najbardziej. Ładne słoneczko, bliskość pasa startowego i gromadka ryczących na dopalaniu Jastrzębi sprawiły, że kilkugodzinny pobyt w 31 BLT upłynął jak w oka mgnieniu. Już niedługo będziecie mogli obejrzeć efekty naszej wizyty w 31 BLT. Zapraszamy!

WIZYTA W EPKS! (Polska, EPKS)

Środa, 2 października 2013 roku. Tego dnia po dłuższej przerwie odwiedziliśmy główną bazę polskich jastrzębi w podpoznańskich Krzesinach. 31. Baza przywitała nas piękną słoneczną pogoda, co o tej porze roku nie jest regułą. Już w bramie bazy przywitał nas nowy oficer prasowy porucznik Krzysztof Nanuś. Po krótkiej pogawędce okazało się, że Pan Porucznik również jest fotografem i dobrze rozumie nasze potrzeby i oczekiwania. Po załatwieniu niezbędnych formalności wjechaliśmy na teren bazy i udaliśmy się w pobliże pasa startowego, aby z dogodnego punktu uchwycić starty naszych F-16. Punkt był nie tylko dogodny, ale też bardzo bliski drogi startowej. W pierwszej turze startowało siedem maszyn, piloci, widząc „publiczność”, nie żałowali nafty – większość startów, ku uciesze naszych oczu i uszu, odbyła się z hukiem dopalaczy. Oczekiwanie na powrót maszyn umililiśmy sobie, fotografując statyczną 16-kę stojącą w pobliskim hangarze. Trzeba tu przyznać, że swobodę poruszania się po lotnisku EPKS, jak na standardy bazy NATO, mieliśmy dużą. Po „obfoceniu” lądowań padło pytanie: co dalej? Nasz opiekun zdradził, że za około dwie godziny planowana jest druga tura startów. Po takiej informacji jednomyślnie podjęliśmy decyzję, że drugiej porcji huku i ognia nie odpuszczamy. Chwilę przerwy wykorzystaliśmy na szybką przekąskę, wszak nie samą fotografią człowiek żyje. Po zaspokojeniu naszych przyziemnych potrzeb wróciliśmy po drugą porcję naszej duchowej strawy. Żeby kadry były ciekawsze, a jastrzębie prezentowały się korzystniej, postanowiliśmy tym razem nieco zmienić nasze miejsce stacjonowania przy pasie. Piloci znowu nie zawiedli naszych oczekiwań – większość startów była z „ marchewkami”. Oczywiście nie pożałowaliśmy migawek aby je uwiecznić, tym bardziej, że pogoda i światełko były naprawdę piękne. Po ostatniej serii startów przyszedł czas na pożegnanie z panem porucznikiem i z 31. BLT. Na zakończenie wizyty nasz opiekun zachęcił nas do kolejnych odwiedzin w bazie w Krzesinach, oczywiście na pewno nie omieszkamy z takiego zaproszenia skorzystać. Karol „Carlito” Kakietek

POD SŁOŃCEM HISZPANII (Hiszpania, LEAB)

Charakterystyczny szum silników obwieścił nam, że wreszcie nadchodzi długo oczekiwana chwila. Patrzymy na zachodnią stronę lotniska, gdzie po chwili widać już sylwetki pierwszych, wyjeżdżających zza wałów ochronnych samolotów. W falującym od ciepła powietrzu maszyny wyglądają jak pustynne miraże. Ale nie ma wątpliwości, pierwsze dwa to z pewnością F-16. Ciekawe, nasze czy Tureckie? - zastanawiamy się. Za nimi kołują Hornety… dwa, cztery, dalej Mirage 2000 - oj będzie się działo! Maszyny zatrzymują się na płaszczyźnie oczekiwania by po chwili ruszyć w kierunku pasa. Najpierw wykołowują F-16. Szum silników narasta i pierwsza maszyna rusza do startu. Ciemnoszary Fighting Falcon mknie po pasie i po chwili z gracją unosi się w powietrze! Jednak pierwsi startują Turcy. Chwilę później w powietrzu jest już następny F-16. Za nimi ruszają Hornety… co ciekawe idą parą. Wow! Takie starty to niecodzienny widok na zachodnich lotniskach! Po chwili już wiadomo - to Szwajcarzy . Prawie jak Meiringen! – żartujemy. Tak, tylko że jest znacznie cieplej, nie pada, a w powietrzu unosi się zapach oregano... Na drogach kołowania pojawiają się kolejne maszyny. Jest pięknie, a to dopiero początek… no właśnie, to zacznijmy może jednak od początku. „Kuźnia dowódców” Kiedy na stronie internetowej kursu TLP pojawiła się informacja o organizowanym 2 października dniu spotterskim długo się nie zastanawialiśmy. Już od dawna chcieliśmy tam pojechać, ale do tej pory nie było możliwości. Kiedy dodatkowo organizatorzy poinformowali, że oprócz „szesnastek”, „osiemnastek”, Typhoonów i Mirage będzie można zobaczyć też amerykańskie F-15 „klamka zapadła”. Rejestracja przebiegła gładko i pozostało już tylko czekać na dzień wyjazdu. Zainteresowanie ze strony miłośników lotnictwa przerosło oczekiwania organizatorów. Zamiast planowanych 200, zgłosiło się dwa razy więcej osób! Na szczęście, zamiast połowę chętnych „odprawić z kwitkiem”, organizatorzy zaplanowali jeszcze jeden Dzień Spotterski. Nasze akredytacje przypadły właśnie na dzień numer dwa... W tym miejscu kilka słów o samym TLP. Tactical Leadership Programme to organizacja powołana w 1978 roku przez USA, Wielką Brytanię , Hiszpanię, Belgię , Danię, Francję, Grecję, Holandię, Niemcy i Włochy w celu doskonalenia zastosowania taktyki oraz procedur NATO w realizacji międzynarodowych operacji lotniczych. W organizowanych kilka razy w roku kursach oprócz pilotów z państw założycielskich mogą brać udział również lotnicy z pozostałych krajów Sojuszu oraz wybranych państw niezrzeszonych. Od 2009 roku na kursach tych szkolą się również piloci Polskich Sił Powietrznych. Należy tu jeszcze podkreślić, że TLP to nie jest szkoła pilotażu. Na tych kursach szkoli sie pilotów w zakresie wykorzystania taktyki, planowania oraz dowodzenia ugrupowaniami bojowymi w warunkach zbliżonych do wojennych. Jest to jeden z najtrudniejszych i najbardziej prestiżowych programów szkoleniowych na świecie i wysyłani są na niego tylko najlepsi. W 2010 roku ze względu na dostępną ilość „dni lotnych” w roku, bazę TLP przeniesiono z Belgijskiego Florennes do Hiszpańskiego Albacete. Spotters Day Nadszedł wreszcie "nasz" dzień spotterski. Pogoda trzymała się hiszpańskich standardów, czyli zapowiadało się mocne słońce, błękitne niebo i trochę chmurek. Jednym słowem nieźle, ale obawialiśmy się dużej "termiki" w godzinach popołudniowych, kiedy miały odbywać się loty. Po dotarciu do bazy w pierwszej kolejności czekała nas rejestracja i kontrola bezpieczeństwa. Trzeba przyznać, że miejscowa żandarmeria potraktowała sprawę bardzo serio. Takiej kontroli nie przechodziliśmy nawet w niemieckich bazach ;). Oprócz sprawdzenia naszego sprzętu otrzymaliśmy też pierwsze wytyczne, czego nam nie wolno fotografować. Po zakończeniu formalności „zapakowaliśmy się” do autobusów i ruszyliśmy w głąb bazy. Tuż przed odjazdem powitała nas jeszcze para startujących Eurofighterów. Autobusy dowiozły nas do jednego z hangarów, w którym odbyła się odprawa. Tuż obok rozciągał się widok będący marzeniem każdego lotniczego świra – na płaszczyźnie postojowej stały długie rzędy maszyn biorących udział w szkoleniu. Było na co popatrzeć: Hawki, Falcony, Hornety, Typhoony oraz Mirage. Nigdzie niestety nie było widać zapowiadanych amerykańskich F-15. No cóż, trudno – powiedzieliśmy sobie. I tak już to, co było, gwarantowało ciekawy dzień. Po powitaniu nas w narodowych językach rozpoczął się briefing. Pokrótce zapoznano nas z zadaniami kursu oraz jego historią. Następnie przyszedł czas na zasady bezpieczeństwa i restrykcje dotyczące robienia zdjęć. Trzeba przyznać, że lista ta była całkiem długa. Dla przykładu nie wolno nam było fotografować samolotów podczas prac personelu naziemnego. Biorąc pod uwagę, że sporą część kontyngentu francuskiego i hiszpańskiego stanowiły panie… ograniczenie to było naprawdę uciążliwe ;). Część „roboczą” naszej foto-wizyty w bazie TLP rozpoczęliśmy od platformy postojowej. Podzieleni na grupy pod opieką żandarmów ruszyliśmy szukać ciekawych ujęć. Tego dnia czekały na nas „szesnastki” z Polski i Turcji, lokalne oraz szwajcarskie Hornety , Hawki z RAF, włoskie i hiszpańskie Typhoony, francuskie Mirage 2000 (w dwóch smakach – uderzeniowym i myśliwskim) oraz samotny hiszpański Mirage F-1. Tę ostatnią maszynę można uznać już za rarytas, ponieważ ten typ jest już praktycznie wycofany z linii. Kiedy rozpoczęliśmy nasze „poszukiwania” słońce dopiero rozpoczynało swoją podróż po niebie i część maszyn była jeszcze pokryta poranną rosą. Czasami, w połączeniu z ostrym porannym światełkiem dawało to bardzo ciekawe efekty wizualne. Po sesji na statyce wszystkie grupy spotkały się na mały „refresh” w pobliskiej kantynie. Gdy dotarliśmy na miejsce było tam już bardzo gwaro i tłoczno. Niezbyt duże pomieszczenie wypełniał tłum spotterów, lotników i personel bazy. Dodatkowo przedstawiciele kontyngentów z Turcji i Francji i Hiszpanii zorganizowali mini stoiska, przy których można było porozmawiać, pożartować i oczywiście uzupełnić swoje kolekcje naszywek, koszulek i odznak lotniczych. Atmosfera była wyśmienita. Po tej krótkiej przerwie ponownie załadowaliśmy się do autobusów i przewieziono nas do stołówki na lunch. Na start! Po smacznym posiłku i otrzymaniu „giftów” wyruszyliśmy wreszcie na drugą stronę bazy do miejsca gdzie mieliśmy obserwować starty i lądowania. Dni Spoterskie wyznaczono na ostatnie dwa dni lotne całego kursu. Dla większości biorących w nich udział pilotów były to ostatnie loty egzaminacyjne. Do naszej dyspozycji oddano kilkuset metrową przestrzeń w centralnej części pasa. Po krótkim oczekiwaniu powietrze wypełnił charakterystyczny dźwięk uruchamianych silników. Oprócz samolotów do startu przygotowywały się również śmigłowce. Był to zespół trenujący operacje CSAR – ratowania zestrzelonych pilotów z terenu przeciwnika. W jego skład wchodziły cztery maszyny (hiszpańskie Sea King, Super Puma, AB-212 oraz włoski HH-3 Pelican). Jak się po chwili okazało to właśnie one rozpoczęły operacje lotnicze w tej części dnia. Co ciekawe, abyśmy mogli wygodnie fotografować operacje całej formacji organizatorzy ”ad hoc” rozszerzyli naszą strefę o kolejne 200 metrów! Było to bardzo miłe zaskoczenie i kolejny przykład dobrego rozumienia przez organizatorów, w jakim celu organizuje się tego typu imprezy. Zaraz po „wiatrakach” rozpoczęły się starty „palników”. Pierwsze poderwały się tureckie Falkony, a zaraz po nich szwajcarskie i hiszpańskie Hornety. Później na drogach kołowania zaczęły pojawiać się francuskie Mirage 2000D i hiszpańskie Typhoony. W związku z tym, że ich miejsce postojowe było na płaszczyźnie nr 2., aby dotrzeć na początek pasa musiały przedefilować przed nami wzdłuż całej prawie jego długości. Dało nam to dodatkowe możliwości fotograficzne. Niestety jak się później okazało występująca już o tej porze dnia termika bardzo utrudniała wykonanie dobrego zdjęcia. Startowały kolejne maszyny, a cały czas nie było widać naszych „Jastrzębi”. Co ciekawe nie tylko my na nie czekaliśmy.  Dla wielu poznanych przez nas tego dnia fotografów nasze „efki” były główną atrakcją. Kiedy orientowano się, że jesteśmy z Polski zaraz zasypywano nas pytaniami czy coś wiemy o startach polskich maszyn. ;). Wreszcie nasze (i nie tylko) oczekiwania się spełniły i na pasie pojawiły się F-16 z biało-czerwoną szachownicą. Muszę przyznać, że kiedy gdzieś za granicą widzę nasze samoloty to zawsze „serce rośnie”. Kto by pomyślał, jeszcze dziesięć lat temu, że będziemy mogli oglądać naszych pilotów w nowoczesnych maszynach na jednym z najbardziej prestiżowych szkoleń lotniczych na świecie! Ogółem w powietrze poderwało się prawie 40 statków powietrznych. Biorąc pod uwagę miejsce gdzie się znajdowaliśmy i to, że dla większości pilotów były to loty egzaminacyjne, nie oczekiwaliśmy żadnych „fajerwerków”. Trzeba jednak przyznać, że niektórzy próbowali choć trochę uatrakcyjnić swoje starty. Najbardziej „starali się” piloci francuskich Mirage’y 2000, którzy po schowaniu podwozia długo jeszcze „ciągnęli” nisko nad pasem. Dziękujemy Panowie! Kiedy wszystkie maszyny były już w powietrzu ogłoszono około godzinną przerwę. Większość z nas aby nie stać na coraz mocniej przypiekającym słońcu schroniła się do pobliskiego zagajnika. Warto tu jeszcze podkreślić, że naszą obecność po drugiej stronie pasa zabezpieczała karetka pogotowia oraz samochód z dużą ilością butelkowanej wody. Ponowny ruch w powietrzu rozpoczął się od przylotu VIP-owskiego Couguara z Hiszpańskich Sił Powietrznych. Zapewne przybywali już oficjalni goście na zaplanowane tego dnia uroczyste zamknięcie szkolenia. Słoneczko powoli zaczęło przechodzić w tryb „magic hour”, a na niebie pojawiły się pierwsze powracające samoloty. Wszystkie lądowania odbywały według tego samego schematu: przelot parą nad lotniskiem, rozejście i podejście do lądowania. Niestety prawie wszystkie przeloty odbywały się dosyć wysoko, jedynie polski F-16 zafundował nam niskie przejście nad pasem.  Na zakończenie do lądowania podeszła formacja śmigłowców CSAR dostojnie defilując wzdłuż całej długości pasa. Było to bardzo miłe pożegnanie! Do zobaczenia! Podsumowując, wyjazd na TLP Spotters Day uważamy za bardzo udany. Na wysoką ocenę zasługuje tu organizacja całej imprezy, świetna atmosfera, a w szczególności dobre zrozumienie przez organizatorów potrzeb i oczekiwań lotniczych świrów takich, jak my. ;) Dalej, słowa uznania należą się też naszym opiekunom za dużą elastyczność w egzekwowaniu bardzo restrykcyjnych hiszpańskich przepisów. Wreszcie, „na własne oczy” zobaczyliśmy sławne TLP, gdzie wśród lotniczej elity trenują nasi piloci. Nawiązaliśmy nowe znajomości i oczywiście nasze karty zapełniły się nowymi ujęciami naszych ulubionych „palników”. Dlatego z niecierpliwością czekamy już na informację na temat TLP Spotters Day 2014! TLP Team, muchas gracias y nos vemos - dziękujemy i do zobaczenia! Przemek Youzi Szynkora

ODLOTY W LOCIE

Wtorkowy wieczór 24 września 2013 roku był wieczorem wyjątkowym. W imponujących wnętrzach głównej siedziby LOT-u miało miejsce uroczyste otwarcie przeglądu filmów Fly Film Festivalu. Jednak to nie możliwość zrobienia zdjęcia z kapitanem Wroną czy posłuchania gry Krzesimira Dębskiego spowodowały liczne przybycie ekipy SPFL. Magnesem stał się wernisaż wystawy „Odloty hesji 2” Sławka Krajniewskiego – pomysłodawcy naszego stowarzyszenia, który od lat zaraża nas miłością i pasją do lotnictwa, i który od wczoraj oprócz tytułu prezesa SPFL nosi równie zaszczytny tytuł ambasadora Fly Film Festivalu. Były przemówienia, dyplomy, bukiety kwiatów – ale przede wszystkim kolejna okazja do spotkania się świrów lotniczych i podziwiania przepięknych zdjęć. Hesja – cieszymy się, że mogliśmy uczestniczyć w Twoim święcie i jeszcze raz wielkie gratulacje od całego SPFL-u!

OSTRAVA NATO DAYS 2013

Ostrava NATO Days… dla nas to już kultowe pokazy… duża różnorodność maszyn w powietrzu, możliwość fotografowania z linii pokazów, dobra organizacja i jedna z ostatnich szans w sezonie aby spotkać się w większym gronie w tych pięknych okolicznościach przyrody. Niestety, w roku 2013 zostało tylko to ostatnie. Program nie należał do bogatych, dostęp do linii pokazów został szczelnie ogrodzony a samo tempo pokazów pozostawiało wiele do życzenia. Do tego pogoda dołożyła swoje trzy grosze – były to chyba najzimniejsze i najmroczniejsze ostrawskie dni NATO jakie pamiętamy. Na całe szczęście my zawsze bawimy się świetnie bez względu na to co dzieje się dokoła. Tak było i tym razem a jak wiadomo... w tak cudownej atmosferze zdjęcia robią się niemal same. Podjęliśmy więc rzucone przez organizatorów i pogodę rękawice i przystąpiliśmy do walki. Drogi Przyjacielu, jeśli zastanawiasz się kto wygrał tę nierówną walkę – zapraszamy do naszych galerii, w których już wkrótce umieścimy odpowiedź na to pytanie.
Back to Top