POD SŁOŃCEM HISZPANII (Hiszpania, LEAB)

Charakterystyczny szum silników obwieścił nam, że wreszcie nadchodzi długo oczekiwana chwila. Patrzymy na zachodnią stronę lotniska, gdzie po chwili widać już sylwetki pierwszych, wyjeżdżających zza wałów ochronnych samolotów. W falującym od ciepła powietrzu maszyny wyglądają jak pustynne miraże. Ale nie ma wątpliwości, pierwsze dwa to z pewnością F-16. Ciekawe, nasze czy Tureckie? – zastanawiamy się. Za nimi kołują Hornety… dwa, cztery, dalej Mirage 2000 – oj będzie się działo! Maszyny zatrzymują się na płaszczyźnie oczekiwania by po chwili ruszyć w kierunku pasa. Najpierw wykołowują F-16. Szum silników narasta i pierwsza maszyna rusza do startu. Ciemnoszary Fighting Falcon mknie po pasie i po chwili z gracją unosi się w powietrze! Jednak pierwsi startują Turcy. Chwilę później w powietrzu jest już następny F-16. Za nimi ruszają Hornety… co ciekawe idą parą. Wow! Takie starty to niecodzienny widok na zachodnich lotniskach! Po chwili już wiadomo – to Szwajcarzy . Prawie jak Meiringen! – żartujemy. Tak, tylko że jest znacznie cieplej, nie pada, a w powietrzu unosi się zapach oregano… Na drogach kołowania pojawiają się kolejne maszyny. Jest pięknie, a to dopiero początek… no właśnie, to zacznijmy może jednak od początku.

„Kuźnia dowódców”
Kiedy na stronie internetowej kursu TLP pojawiła się informacja o organizowanym 2 października dniu spotterskim długo się nie zastanawialiśmy. Już od dawna chcieliśmy tam pojechać, ale do tej pory nie było możliwości. Kiedy dodatkowo organizatorzy poinformowali, że oprócz „szesnastek”, „osiemnastek”, Typhoonów i Mirage będzie można zobaczyć też amerykańskie F-15 „klamka zapadła”. Rejestracja przebiegła gładko i pozostało już tylko czekać na dzień wyjazdu. Zainteresowanie ze strony miłośników lotnictwa przerosło oczekiwania organizatorów. Zamiast planowanych 200, zgłosiło się dwa razy więcej osób! Na szczęście, zamiast połowę chętnych „odprawić z kwitkiem”, organizatorzy zaplanowali jeszcze jeden Dzień Spotterski. Nasze akredytacje przypadły właśnie na dzień numer dwa…
W tym miejscu kilka słów o samym TLP. Tactical Leadership Programme to organizacja powołana w 1978 roku przez USA, Wielką Brytanię , Hiszpanię, Belgię , Danię, Francję, Grecję, Holandię, Niemcy i Włochy w celu doskonalenia zastosowania taktyki oraz procedur NATO w realizacji międzynarodowych operacji lotniczych. W organizowanych kilka razy w roku kursach oprócz pilotów z państw założycielskich mogą brać udział również lotnicy z pozostałych krajów Sojuszu oraz wybranych państw niezrzeszonych. Od 2009 roku na kursach tych szkolą się również piloci Polskich Sił Powietrznych. Należy tu jeszcze podkreślić, że TLP to nie jest szkoła pilotażu. Na tych kursach szkoli sie pilotów w zakresie wykorzystania taktyki, planowania oraz dowodzenia ugrupowaniami bojowymi w warunkach zbliżonych do wojennych. Jest to jeden z najtrudniejszych i najbardziej prestiżowych programów szkoleniowych na świecie i wysyłani są na niego tylko najlepsi. W 2010 roku ze względu na dostępną ilość „dni lotnych” w roku, bazę TLP przeniesiono z Belgijskiego Florennes do Hiszpańskiego Albacete.

Spotters Day
Nadszedł wreszcie „nasz” dzień spotterski. Pogoda trzymała się hiszpańskich standardów, czyli zapowiadało się mocne słońce, błękitne niebo i trochę chmurek. Jednym słowem nieźle, ale obawialiśmy się dużej „termiki” w godzinach popołudniowych, kiedy miały odbywać się loty. Po dotarciu do bazy w pierwszej kolejności czekała nas rejestracja i kontrola bezpieczeństwa. Trzeba przyznać, że miejscowa żandarmeria potraktowała sprawę bardzo serio. Takiej kontroli nie przechodziliśmy nawet w niemieckich bazach ;). Oprócz sprawdzenia naszego sprzętu otrzymaliśmy też pierwsze wytyczne, czego nam nie wolno fotografować. Po zakończeniu formalności „zapakowaliśmy się” do autobusów i ruszyliśmy w głąb bazy. Tuż przed odjazdem powitała nas jeszcze para startujących Eurofighterów. Autobusy dowiozły nas do jednego z hangarów, w którym odbyła się odprawa. Tuż obok rozciągał się widok będący marzeniem każdego lotniczego świra – na płaszczyźnie postojowej stały długie rzędy maszyn biorących udział w szkoleniu. Było na co popatrzeć: Hawki, Falcony, Hornety, Typhoony oraz Mirage. Nigdzie niestety nie było widać zapowiadanych amerykańskich F-15. No cóż, trudno – powiedzieliśmy sobie. I tak już to, co było, gwarantowało ciekawy dzień. Po powitaniu nas w narodowych językach rozpoczął się briefing. Pokrótce zapoznano nas z zadaniami kursu oraz jego historią. Następnie przyszedł czas na zasady bezpieczeństwa i restrykcje dotyczące robienia zdjęć. Trzeba przyznać, że lista ta była całkiem długa. Dla przykładu nie wolno nam było fotografować samolotów podczas prac personelu naziemnego. Biorąc pod uwagę, że sporą część kontyngentu francuskiego i hiszpańskiego stanowiły panie… ograniczenie to było naprawdę uciążliwe ;). Część „roboczą” naszej foto-wizyty w bazie TLP rozpoczęliśmy od platformy postojowej. Podzieleni na grupy pod opieką żandarmów ruszyliśmy szukać ciekawych ujęć. Tego dnia czekały na nas „szesnastki” z Polski i Turcji, lokalne oraz szwajcarskie Hornety , Hawki z RAF, włoskie i hiszpańskie Typhoony, francuskie Mirage 2000 (w dwóch smakach – uderzeniowym i myśliwskim) oraz samotny hiszpański Mirage F-1. Tę ostatnią maszynę można uznać już za rarytas, ponieważ ten typ jest już praktycznie wycofany z linii. Kiedy rozpoczęliśmy nasze „poszukiwania” słońce dopiero rozpoczynało swoją podróż po niebie i część maszyn była jeszcze pokryta poranną rosą. Czasami, w połączeniu z ostrym porannym światełkiem dawało to bardzo ciekawe efekty wizualne. Po sesji na statyce wszystkie grupy spotkały się na mały „refresh” w pobliskiej kantynie. Gdy dotarliśmy na miejsce było tam już bardzo gwaro i tłoczno. Niezbyt duże pomieszczenie wypełniał tłum spotterów, lotników i personel bazy. Dodatkowo przedstawiciele kontyngentów z Turcji i Francji i Hiszpanii zorganizowali mini stoiska, przy których można było porozmawiać, pożartować i oczywiście uzupełnić swoje kolekcje naszywek, koszulek i odznak lotniczych. Atmosfera była wyśmienita. Po tej krótkiej przerwie ponownie załadowaliśmy się do autobusów i przewieziono nas do stołówki na lunch.

Na start!
Po smacznym posiłku i otrzymaniu „giftów” wyruszyliśmy wreszcie na drugą stronę bazy do miejsca gdzie mieliśmy obserwować starty i lądowania. Dni Spoterskie wyznaczono na ostatnie dwa dni lotne całego kursu. Dla większości biorących w nich udział pilotów były to ostatnie loty egzaminacyjne. Do naszej dyspozycji oddano kilkuset metrową przestrzeń w centralnej części pasa. Po krótkim oczekiwaniu powietrze wypełnił charakterystyczny dźwięk uruchamianych silników. Oprócz samolotów do startu przygotowywały się również śmigłowce. Był to zespół trenujący operacje CSAR – ratowania zestrzelonych pilotów z terenu przeciwnika. W jego skład wchodziły cztery maszyny (hiszpańskie Sea King, Super Puma, AB-212 oraz włoski HH-3 Pelican). Jak się po chwili okazało to właśnie one rozpoczęły operacje lotnicze w tej części dnia. Co ciekawe, abyśmy mogli wygodnie fotografować operacje całej formacji organizatorzy ”ad hoc” rozszerzyli naszą strefę o kolejne 200 metrów! Było to bardzo miłe zaskoczenie i kolejny przykład dobrego rozumienia przez organizatorów, w jakim celu organizuje się tego typu imprezy. Zaraz po „wiatrakach” rozpoczęły się starty „palników”. Pierwsze poderwały się tureckie Falkony, a zaraz po nich szwajcarskie i hiszpańskie Hornety. Później na drogach kołowania zaczęły pojawiać się francuskie Mirage 2000D i hiszpańskie Typhoony. W związku z tym, że ich miejsce postojowe było na płaszczyźnie nr 2., aby dotrzeć na początek pasa musiały przedefilować przed nami wzdłuż całej prawie jego długości. Dało nam to dodatkowe możliwości fotograficzne. Niestety jak się później okazało występująca już o tej porze dnia termika bardzo utrudniała wykonanie dobrego zdjęcia. Startowały kolejne maszyny, a cały czas nie było widać naszych „Jastrzębi”. Co ciekawe nie tylko my na nie czekaliśmy.  Dla wielu poznanych przez nas tego dnia fotografów nasze „efki” były główną atrakcją. Kiedy orientowano się, że jesteśmy z Polski zaraz zasypywano nas pytaniami czy coś wiemy o startach polskich maszyn. ;). Wreszcie nasze (i nie tylko) oczekiwania się spełniły i na pasie pojawiły się F-16 z biało-czerwoną szachownicą. Muszę przyznać, że kiedy gdzieś za granicą widzę nasze samoloty to zawsze „serce rośnie”. Kto by pomyślał, jeszcze dziesięć lat temu, że będziemy mogli oglądać naszych pilotów w nowoczesnych maszynach na jednym z najbardziej prestiżowych szkoleń lotniczych na świecie! Ogółem w powietrze poderwało się prawie 40 statków powietrznych. Biorąc pod uwagę miejsce gdzie się znajdowaliśmy i to, że dla większości pilotów były to loty egzaminacyjne, nie oczekiwaliśmy żadnych „fajerwerków”. Trzeba jednak przyznać, że niektórzy próbowali choć trochę uatrakcyjnić swoje starty. Najbardziej „starali się” piloci francuskich Mirage’y 2000, którzy po schowaniu podwozia długo jeszcze „ciągnęli” nisko nad pasem. Dziękujemy Panowie!

Kiedy wszystkie maszyny były już w powietrzu ogłoszono około godzinną przerwę. Większość z nas aby nie stać na coraz mocniej przypiekającym słońcu schroniła się do pobliskiego zagajnika. Warto tu jeszcze podkreślić, że naszą obecność po drugiej stronie pasa zabezpieczała karetka pogotowia oraz samochód z dużą ilością butelkowanej wody. Ponowny ruch w powietrzu rozpoczął się od przylotu VIP-owskiego Couguara z Hiszpańskich Sił Powietrznych. Zapewne przybywali już oficjalni goście na zaplanowane tego dnia uroczyste zamknięcie szkolenia. Słoneczko powoli zaczęło przechodzić w tryb „magic hour”, a na niebie pojawiły się pierwsze powracające samoloty. Wszystkie lądowania odbywały według tego samego schematu: przelot parą nad lotniskiem, rozejście i podejście do lądowania. Niestety prawie wszystkie przeloty odbywały się dosyć wysoko, jedynie polski F-16 zafundował nam niskie przejście nad pasem.  Na zakończenie do lądowania podeszła formacja śmigłowców CSAR dostojnie defilując wzdłuż całej długości pasa. Było to bardzo miłe pożegnanie!

Do zobaczenia!
Podsumowując, wyjazd na TLP Spotters Day uważamy za bardzo udany. Na wysoką ocenę zasługuje tu organizacja całej imprezy, świetna atmosfera, a w szczególności dobre zrozumienie przez organizatorów potrzeb i oczekiwań lotniczych świrów takich, jak my. 😉 Dalej, słowa uznania należą się też naszym opiekunom za dużą elastyczność w egzekwowaniu bardzo restrykcyjnych hiszpańskich przepisów. Wreszcie, „na własne oczy” zobaczyliśmy sławne TLP, gdzie wśród lotniczej elity trenują nasi piloci. Nawiązaliśmy nowe znajomości i oczywiście nasze karty zapełniły się nowymi ujęciami naszych ulubionych „palników”. Dlatego z niecierpliwością czekamy już na informację na temat TLP Spotters Day 2014! TLP Team, muchas gracias y nos vemos – dziękujemy i do zobaczenia!

Przemek Youzi Szynkora