Szukaj

YEOVILTON INTERNATIONAL AIR DAY (Wielka Brytania, EGDY)

Planując wyjazdy na pokazy lotnicze najpierw bierzemy pod uwagę te najbardziej popularne i wielodniowe wydarzenia. Jednak czasem trzeba zaryzykować i wybrać się gdzieś bardzo daleko i tylko na kilka godzin. Właśnie dlatego wybraliśmy się do uroczego zakątka Somerset na południu Anglii, gdzie w bazie Królewskiej Marynarki Wojennej RNAS Yeovilton odbyły się coroczne, już siedemdziesiąte, pokazy Yeovilton International Air Day. W sobotę, 8 lipca 2017, prawie 40 000 entuzjastów lotnictwa udało się na popularne "Fly Navy" airshow z nadzieją na piękną pogodę oraz dużo wrażeń. Trzeba przyznać, że organizatorom dopisało szczęście i mogli zapewnić widowni moc atrakcji. Bo właśnie to przyciąga ludzi w ten odległy zakątek - dużo akcji na niebie. Wybuchy, flary i szybkie myśliwce z włączonymi dopalaczami to właśnie wyróżnia Yeovilton wśród innych pokazów w Wielkiej Brytanii. Tegoroczna lista zaproszonych gości też przedstawiała się bardzo ciekawie. Z tych najciekawszych możemy wymienić: duńskie F-16 Solo Display, belgijskie F-16 Solo Display, RAF Typhoon Display, czeski Gripen, z francuskiej marynarki Rafale, Patrouille Suisse, Red Arrows i kilka innych ciekawych pokazów. Skromne, kilkugodzinne pokazy z bogato upchanym programem- to musiało się udać! Jesteśmy przekonani, że każdy zgromadzony był zadowolony. Tegoroczna, siedemdziesiąta, edycja Yeovilton International Air Day była dużym sukcesem. Będziemy bardzo miło wspominać ten dzień i już myślimy o ponownym udziale w 2018 roku. Mamy nadzieję, że okaże się jeszcze bardziej ekscytujący od tegorocznej. Jest szansa, że wchodzące w 2018 roku do służby brytyjskiej Royal Navy, Lockheed Martin F-35B Lightning II zadebiutuje na tych pokazach. Tymczasem zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć z Yeovilton International Air Day 2017. Marek "Maras" Gembka

FLYING LEGENDS 2017 (Wielka Brytania, EGSU)

W tym roku miałem nie jechać…
Byłem już 5 razy, zawsze mi się podobało, ale mój plan pokazowy na ten rok przewidywał tylko jeden lipcowy weekend w Anglii. Termin RIATu, który u mnie konkurował z Flying Legends przypadał na następny weekend a tam zapowiedzieli się Thunderbirds. Wybór padł więc na RIAT. Początkowo wszystko potwierdzało słuszność wyboru. Lista uczestników Flying Legends – prawie to samo, co w poprzednich latach. Pewien niepokój wprowadziła informacja o udziale w pokazach amerykańskiej grupy The Horsemen Flight Team – trzech pilotów wykonujących akrobację zespołową na warbirdach. W 2013 roku latali w Duxford na Spitfire’ach, w tym roku mieli to robić na Mustangach. Na pokazach w Stanach można też było podziwiać ich m. in. na Bearcat’ach, Corsair’ach, Lightning’ach i odrzutowych Sabre’ach.
Wytrzymałem. Za rok na pewno też będzie coś ciekawego…
Jednak im bliżej było imprezy, tym chęć ponownego oglądania stada Spitów, Mustangów, Hurricanów i innych takich przybierała na sile. Nie wytrzymałem, kiedy pojawiła się informacja o udziale w pokazach Mustanga „Berlin Express”. Jest to jeden z nielicznych latających tego typu samolotów w wersji P-51B z osłoną kabiny typu „Malcolm Hood”. Dokładnie na takich samolotach latali w czasie II wojny światowej piloci w 4 polskich dywizjonach. Kiedy jeszcze okazało się, że samolot ten przeleci z Texasu do Duxford na własnych skrzydłach, to wątpliwości już nie miałem. Trzeba lecieć. Mój zapał mogła ostudzić tylko wysoka cena biletów lotniczych, ale na szczęście okazało się, że koszt przelotu jest „do pokonania”.
Plan zakładał jednodniową wyprawę, 8 lipca – wylot z Katowic o 6:15 i powrót z Luton tego samego dnia o 20:35 (ichniejszego czasu, czyli o 21:35 patrząc na nasze zegarki). Z Luton do Duxford jest ok 55 km, więc „rzut beretem”. Misterny plan mogła oczywiście popsuć pogoda albo opóźniony samolot,  ale „jest ryzyko, jest zabawa”.
Nadszedł 8 lipca. Około 10 lokalnego czasu jesteśmy z żoną w Duxford. Oczywiście wszystkie co lepsze miejscówki dawno już są zajęte. Generalnie należało się z tym liczyć, więc nawet nie próbujemy rezerwować jakichś drugorzędnych miejsc, tylko idziemy odwiedzić „starych znajomych”. Wstępujemy oczywiście do American Air Museum. W tym roku mam „do pogadania” z Liberatorem, ale Blackbirda też tradycyjnie trzeba pozdrowić. Potem szybki rekonesans wśród pokazowych straganów. W jednym z nich promują „Squadron 303 vodka”. Pan w mundurze lotnika z 1940 roku, nie mówiący (chyba) po polsku pyta czy znamy historię „tych chłopców”. Pokazuje przy tym reprodukcję słynnego zdjęcia pilotów 303 dywizjonu na tle Hurricane’a. Odpowiadam: „We are from Poland”. Pan pokiwał ze zrozumieniem głową i zaprosił na degustację. Inny pan w mundurze lotnika z 1940 roku o wyraźnie ciemniejszym kolorze skóry częstuje trunkiem. Trudno ocenić wyrób po wypiciu śladowej ilości, ale wydaje się, że nie jest to złe.
A teraz szybko na Flight Line Walk. Około 40 maszyn stoi w szeregu, który ciągnie się przez większą długość lotniska – 5 Hurricane’ów, 12 Spitfire’ów, 5 Mustangów (no dobra, 3 ale o jeszcze o dwóch będzie dalej), 4 Hawki (P-36 i P-40), Blenheim, Buchon, Wildcat, Bearcat, Corsair, Sea Fury, Jungmann, 2 Dakoty, 2 C-45, Catalina i B-17 „Sally B”. Samoloty jak zwykle oddziela od zwiedzających jedynie granica miedzy betonem drogi kołowania a nawierzchnią trawiastą lotniska. No może nie do końca. Przed samolotami stoi kilka osób w strojach z lat czterdziestych XX wieku. Są amerykańscy i brytyjscy piloci, mechanicy, panie ze służb pomocniczych. Generalnie pozują do zdjęć na tle samolotów, ale gdy tylko jakiś zauroczony pięknem maszyn spacerowicz za długo przebywa na trawie, proszą grzecznie o nie przekraczanie granicy. Oczywiście, jeżeli chcemy sobie z nimi robić zdjęcie na tle samolotów nie ma najmniejszego problemu. Większość zwiedzających jednak jest zdyscyplinowana i ogólnie jest wesoło i przyjaźnie. Dwa Mustangi stoją po przeciwnej stronie. Są to wspomniany „Berlin Express” i „Frenesi”. Ten drugi również jest gościem zza wielkiej wody, ale ocean pokonał w kontenerze. Kilka dni wcześniej został w Duxford zmontowany i oblatany. Frenesi to Mustang w najbardziej popularnej wersji P-51D. Obydwa samoloty noszą malowanie 357 Fighter Group. Razem z dobrze znanym z europejskich pokazów Mustangiem „The Shark” mają dzisiaj być pilotowane przez panów z Horsemen Flight. Również po drugiej stronie drogi kołowania ustawiono wyścigówki z lat 30 XX wieku. Słynny de Havilland Comet stoi razem z samolotami Percival Mew Gull i Travel Air Type R “Mystery Ship”. Towarzyszy im również nieco młodsza konstrukcja – niewielki LeVier Cosmic Wind z 1947 roku.
Czas wśród latających legend szybko mija. O 12:30 zamykają Flight Line Walk, bo samoloty trzeba przygotować do pokazów. Idziemy poszukać jakiegoś miejsca do założenia „bazy”. Niestety od dwóch lat najbardziej atrakcyjna miejscówka na terenie Imperial War Museum, tzw. „Tank Bank” w zachodniej części lotniska nie jest dostępna dla publiczności w czasie pokazów. Jest za blisko pasa i osi pokazów. Wielka szkoda.
W miejscach, gdzie do osi pokazów jest najbliżej jest już dosyć tłoczno. Jakoś nie chce nam się tam kisić, więc wybieramy trawnik niedaleko muzeum „Land Warfare”. Trochę dalej, nie bardzo widać startujące samoloty, ale nie nastawiamy się już na „zdjęcia roku” (jak się później okazało nie była to miejscówka nawet  na „zdjęcia miesiąca”).
Pokazy o 14 tradycyjnie rozpoczyna parada 9 Spitfire’ów, która wkrótce przeradza się w powietrzną gonitwę. Potem latają kolejno pozostałe samoloty, w grupach kilkusamolotowych lub solo. I tak nieprzerwanie do godziny 18. Pokazy kończy Balbo - grupowy przelot maszyn biorących wcześniej udział w pokazach. W tym roku było ich 19. Szczegółowo nie będę opisywał przebiegu pokazów, ale o jednym trzeba napisać. Jako jeden z pierwszych w powietrze wzbił się Mustang „Berlin Express”. Myślę sobie „O! Super!”. Nie tylko będzie go można zobaczyć w trójce Horsemen Flight ale również solo. Za jakiś czas widzimy, jak od wschodniej strony lotniska (my jesteśmy po zachodniej), w płytkim nurkowaniu zbliża się nasz gwiazda. Przemyka nad lotniskiem na takiej wysokości, że znika nam z oczu za stojącymi w pewnej odległości kamperami, nabiera wysokości, na pozycji „z wiatrem” wypuszcza podwozie i podchodzi do lądowania. Nawet jednego zdjęcia nie zrobiłem. Pomyślałem „pewnie to tylko oblot techniczny przed grupowym pokazem” i nie za bardzo słuchałem, co mówił komentator. Przez całe pokazy czekałem na występ „horsmenów” i dopiero kiedy samoloty zaczęły kołować do Balbo dotarło do mnie, że nic z tego nie będzie. Trudno. W trakcie Balbo, po pierwszym grupowym przelocie wychodzimy z terenu pokazów i jeszcze z drogi strzelamy klika zdjęć podczas kolejnego przelotu. Spieszymy się na samolot. Na lotnisku okazuje się, że samolot ma oczywiście 1,5 godziny opóźnienia.
Następnego dnia przeglądając w domu forum UKAR dowiaduję się, że w czasie pokazu Mustanga „Berlin Express” o mało nie doszło do tragedii. W czasie owego szybkiego przelotu nad lotniskiem zerwana została osłona kabiny. Odłamki pleksi oraz rama osłony uderzyły w usterzenie samolotu. Szczęśliwie uszkodzenia nie miały wpływu na sterowanie i pilot bezpiecznie wylądował.
Gdy niedzielny dzień zbliżał się ku końcowi gruchnęła kolejna smutna wiadomość. W czasie Balbo, podczas podchodzenia do lądowania, na pola przed lotniskiem spadł Mustang „Miss Velma”. Na szczęście pilot wyszedł z wypadku bez szwanku, a uszkodzenia samolotu wydają się możliwe do naprawienia. Ta, to przynajmniej wygląda na zdjęciach w internecie.
Jeżeli chodzi o zdjęcia, które przywieźliśmy to w zasadzie nie ma się czym chwalić. Odległość i gorące powietrze zrobiły swoje. Jest za to, jak dla mnie, fajna pamiątka miło spędzonego dnia. Może komuś też się spodoba?
Aha, za rok też jadę. Taki mam plan.
Lucjan „Acroluc” Fizia

AIR-TO-AIR MEETING PO RAZ DRUGI (Polska, EPPT)

Mawiają, że czas jest pojęciem względnym, ale jedno jest pewne: upływa szybciej niż nam się wydaje. Jeszcze pamiętam, jak opuszczaliśmy gościnne progi Aeroklubu Ziemi Piotrkowskiej po pierwszej sesji a2a, a już pędzę samochodem w kierunku Piotrkowa, aby znów wznieść się w powietrze na rampie Skyvana do kolejnej przygody z Air-To- Air Meeting. Tym razem szykuje się trochę inny skład, ale jakże interesujący. Niestety pogoda rujnuje troszkę nasze plany i to niekoniecznie u nas. Silne fronty atmosferyczne gdzieś nad terytorium północnych Niemiec uniemożliwiają podróż do Polski Jacoba Hollandera, który przez dwa dni próbuje przebić się do Polski, by ostatecznie poinformować nas o konieczności powrotu do Szwecji. No cóż fotografia lotnicza niestety mocno zależna jest od pogody, która niejednokrotnie pokrzyżowała już najbardziej misternie utkane plany. Ale prawdziwe Świry Lotnicze nigdy nie kapitulują, wszak do powietrznego pozowania już szykują się wspaniali piloci, Artur Kielak, Mateusz Strama i zespół akrobacyjny Cellfast Flying Team. Przygotowania zakończone, sprzęt sprawdzony więc czas do samolotu. Jednakże pogoda znów nas zatrzymuje, tuz przed wylotem pojawiają się czarne ołowiane chmury nad lotniskiem i znowu zwątpienie, uda się, zdążymy przed zachodem wznieść się w powietrze? Po 15 min niepewności jest decyzja, lecimy. I znów to wspaniałe uczucie, kiedy odrywamy się od pasa i za chwilę widać już wody Zalewu Sulejowskiego by po kilku minutach ujrzeć w dole piękną sylwetkę Boeinga Stearmana, a po nim „zakręconego” Artura Kielaka i Cellfast Flying Team… Eh, już nie mogę doczekać się kolejnej sesji a2a. Maciej "szamal" Szamałek

FLY FEST 2017 (Polska, EPPT)

Już po raz piąty miłośnicy lotnictwa zjechali się do Piotrkowa Trybunalskiego na kolejna edycję Fly Fest, który odbywa się w tym roku w dniach 1-2 lipca. Imprezie towarzyszy Międzynarodowa Wystawa Sprzętu Lotniczego i  kongres naukowy nt. bezpieczeństwa w lotnictwie. Część dynamiczną pokazów otworzył samolot Dromader, prezentując efektowny pokaz gaszenia pożaru z powietrza. Po Dromaderze w powietrze wzbił się wiatrakowiec AutoGyro Cavalon, który też przedstawił świetny dynamiczny program. Następnie w powietrze wzbiła się jedna z gwiazd pikniku Artur Kielak w swoim XtremeAir XA-41. Pokaz jaki zaprezentował, jeszcze długo pozostanie w naszej pamięci. Grupa Celfast na samolotach Socata Morane również zaprezentowała sprawny i dynamiczny program. Była okazja obejrzeć w powietrzu takie klasyki jak: Boeing Stearman, Taylorcraft Auster, DHC-1 Chipmunk, Tiger Moth i Piper.  Niestey nie mogły uczestniczyć w imprezie śmigłowce  W-3 Sokół. Mig -29, który w sobotę nie mógł wystąpić, w niedziele dał popis kunsztu pilotażu.W drugim dniu imprezy dołączył też do solistów Maciej Pospieszyński – Aerobatics. Niestety jednej z gwiazd imprezy, Jacobowi Hollanderowi pogoda pokrzyżowała plany i nie mógł przylecieć ze Szwecji. Jednak mimo zróżnicowanych warunków pogodowych, impreza się odbyła i należą się, duże podziękowania organizatorowi za sprawny przebieg imprezy. Ryszard "Grasshopper" Dwojak

ŚWIĘTO 21. BAZY LOTNICTWA TAKTYCZNEGO W ŚWIDWINIE (Polska, EPSN)

1 lipca 2017 r. wyruszyliśmy na wyprawę, przez pół Polski, aby przeżyć następną fotolotniczą przygodę. Mimo niesprzyjających prognoz meteorologicznych jechaliśmy pełni optymizmu, spragnieni zapachu lotniczej nafty i podniebnych akrobacji. Nasz „wesoły autobus” dzielnie połykał kilometr za kilometrem, a uszy pieściła stara żołnierska nuta, pamiętająca jeszcze festiwale w Kołobrzegu – „Chabry z poligonu”. Będąc już na miejscu, udaliśmy się na płytę lotniska, gdzie rozpoczęła się uroczysta zbiórka i apel z okazji Święta 21. Bazy Lotnictwa Taktycznego. Po części oficjalnej wszyscy czekaliśmy na start pierwszych pokazowych maszyn. Niestety… wcześniejsze prognozy się sprawdziły i w prezencie dostaliśmy deszcz… Chwila niepewności – będą latać, czy nie? Będą! Deszcz pilotom niestraszny. Jako pierwszy wzbił się w powietrze Uwe Zimmerman dając pokaz akrobacji samolotem Extra S-300. Deszcz się nasilał, dlatego też organizatorzy postanowili przyspieszyć trochę program i następni w kolejce popisywali się piloci dwóch tutejszych SU-22, a za nimi zaraz malborski MiG-29 i F-16 z podpoznańskich Krzesin. Zwieńczeniem podniebnych występów był piękny pokaz wykonany przez pilotów samolotów nie co starszej generacji, a mianowicie szkolno – treningowego PZL TS-8 “Bies” i wielozadaniowego CSS-13. Mimo już bardzo fatalnej pogody piloci pokazali bardzo wysoki poziom pilotażu, za co otrzymali zasłużone brawa od najbardziej wytrwałej, zgromadzonej na płycie lotniska publiczności. Piotr "brovarsky" Łykowski

SŁONECZNA ŚRODA W MALBORKU (Polska, EPMB)

Wydawałoby się, że to tylko zwykła, słoneczna środa jakich wiele... Jednak nie dla delegacji SPFL, która miała przyjemność gościć w 22. Bazie Lotnictwa Taktycznego. Na zaproszenie do bazy, w dniu 28 czerwca zawitała kilkuosobowa grupa fotografów spod błękitnego sztandaru. Nie była to wizyta jak każda inna, ponieważ w Malborku stacjonują aktualnie przebazowani goście z 23. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim. W związku z tym od pasa startowego tego dnia oderwało się sporo wszystkim znanych "smokerów". Świadomi nadchodzącej walki z termiką na zdjęciach, ustawiliśmy się wzdłuż pasa startowego i oczekiwaliśmy rozpoczęcia kołowania pierwszej maszyny. I w końcu START, a zaraz za nim kolejny. Pozostali piloci też nie kazali nam czekać na siebie zbyt długo. Wszystko przebiegało planowo - przyszedł czas na lądowania, w trakcie których dostajemy informację o nieoczekiwanym treningu demo na MiG-29 - jednak przywieziemy bardziej zróżnicowane kadry, niż się spodziewaliśmy. Pilot nie zawiódł naszych oczekiwań. Najpierw start na dopalaczu a następnie prezentacja możliwości tej kochanej przez nas maszyny. Ryk dwóch silników wywoływał szerokie uśmiechy na naszych twarzach a pokaz, który odbywał się w ścisłym otoczeniu lotniska, dostarczył nam okazji do poczynienia nieoczekiwanych tego dnia ujęć. Emocje jeszcze nie opadły, a na pasie już zaczęły ustawiać się kolejne Fulcrumy gotowe do startu. Jak się okazało, nie był to jeszcze koniec atrakcji, ponieważ byliśmy świadkami kolejnego tego dnia treningu demo. Na koniec wizyty udaliśmy się w okolice drogi kołowania, by tam frontalnie uwiecznić maszyny które właśnie zaczynały lądować. Wizyta ta była pełna lotniczych emocji, za którą pragniemy serdecznie podziękować! Z niecierpliwością będziemy czekać na możliwość odbycia kolejnej wizyty. Damian "Czarny" Czarnecki

XIII MAŁOPOLSKI PIKNIK LOTNICZY (Polska, EPKC)

Małopolski Piknik Lotniczy odbył się już po raz trzynasty na lotnisku Rakowice – Czyżyny. Środek miasta to rzadkie miejsce na organizację tego typu imprezy. Zabudowa w pobliżu lotniska z roku na rok się rozprzestrzenia, utrudniając zadanie organizatorom i pilotom. Oferta krakowskiego pikniku w tym roku była dość bogata. Mieliśmy okazje oglądać Łukasza Czepielę na jego nowym Edge 540, zarówno w pokazach indywidualnych, jak i w parze ze śmigłowcem Bo 105, pilotowanym przez Marię Muś. Wspólne przeloty samolotu ze śmigłowcem były nowością małopolskiego pikniku. Kolejną atrakcją były pokazy wykonane przez Macieja Pospieszyńskiego na Extrze 330. Mistrz Świata w akrobacji szybowcowej, choć dopiero rozpoczął przygodę z akrobacją samolotową, zachwycił publiczność. Każdy, kto chociaż kilka razy pojawił się na tym pikniku, wie że jest to ulubione miejsce Jurgisa Kairysa. Nie mogło go zabraknąć podczas i tej edycji. Manewry, takie jak kobra i korkociąg, są wizytówką Litwina. Od wielu lat możemy również oglądać w Krakowie Artura Kielaka. Mistrz precyzji i kontroli nad swoją maszyną po raz kolejny pokazał kto rządzi na niebie. Jego samolot akrobacyjny XA-41 w bojowych barwach, nawiązujących do 303 Dywizjonu, mogliśmy oglądać również podczas akrobacji zespołowej wraz z grupą akrobacyjną Firebirds ze Śląska. Bardzo ciasna formacja prowadzona przez Adama Labusa, ze świetnym zamykającym – to musiało się podobać! W tym miejscu należałoby wspomnieć, że to właśnie Adam Labus był pierwszym nauczycielem akrobacji Artura. Bronco i Skytruck to duże samoloty w porównaniu ze zwinnymi akrobatami, ale piloci tych maszyn pokazali na co ich stać. Mieliśmy sposobność obserwować niskie, szybkie przeloty, ciasne nawroty i bardzo dużą dynamikę pokazu. Można śmiało powiedzieć, że świetnie wykorzystali wyznaczoną strefę pokazów, aby jak najlepiej się zaprezentować. Imprezę zaszczycili swoją obecnością również przyjaciele ze Słowacji, czyli Retro Sky Team. Symulowane walki powietrzne i bombardowania to stały punkt programu tego zespołu. Na krakowskim niebie mogliśmy również podziwiać dwupłatowiec Boeing Stearman, Jaka-18, Mi-8, RWD-5, Pipera Cuba, czy amatorską grupę 3AT3. W niedzielę dotarła również na pokazy Grupa Akrobacyjna Żelazny. Niestety tego samego dnia doszło do incydentu z udziałem szybowca. Krótko po starcie Jak-12 z teamu Jerzego Makuli podczas holowania szybowca zgłosił problemy z silnikiem. W efekcie szybowiec MDM-1 musiał się wyczepić i lądować awaryjnie. Niestety nie obyło się bez uszkodzeń szybowca, który nie zdołał wyhamować bezpiecznie na pasie startowym i uderzył na jego końcu w drzewa. Najważniejszą informacją jest to, że pilotowi nic się nie stało, a i szybowiec nadaje się do naprawy. Podsumowując – atrakcji nie brakowało. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie, począwszy od dzieci, aż po starszych. Oprócz pokazów lotniczych, na terenie pikniku można było obejrzeć historyczne inscenizacje, albo skorzystać z okazji i zwiedzić muzeum. Minusem pokazów były długie przerwy, podczas których nie działo się zbyt wiele. Zauważalna jest niestety coroczna ingerencja Urzędu Lotnictwa Cywilnego w wydarzenie. Nakłada ona coraz bardziej rygorystyczne wymagania na organizatorów dotyczące m.in. zwiększenia dozwolonej minimalnej wysokości pilotażu, co bezpośrednio powoduje zmniejszenie atrakcyjności pokazów. Piknik w Krakowie to już tradycja, impreza z klimatem i bardzo pozytywną energią. Miejmy nadzieję, że za rok również odbędzie się piknik lotniczy w tym samym miejscu. Nawet, jeśli miałby tam latać tylko muzealny Yak-18 to i tak przyjedziemy, aby pooglądać tą maszynę na krakowskim niebie. Adrian ,,Adi” Łach & Kamil ,,Kamio” Łach

52. MIĘDZYNARODOWY SALON LOTNICZY W LE BOURGET (Francja, LFPB)

W dniach od 19 do 25 czerwca 2017 roku, pod Paryżem w Le Bourget odbył się 52. Międzynarodowy Salon Lotniczy. Czy może być coś bardziej romantycznego niż "L'amour a Paris"? Może! "L'amour do samolotów". A jak w Paryżu, to już na zabój. Nie ma co się dziwić, skoro jedne z największych targów lotniczych mają początek w roku 1908 i skupiają wokół siebie dostawców i nabywców z całego świata. Salon International de l'Aéronautique et de l'Espace du Bourge, to również pokazy lotnicze. Może nie imponujące ilością maszyn w powietrzu, ale na pewno imponujące perełkami, które wywołują dreszczyk emocji. Przykład to choćby Airbus A380, który dawał cień wielkości chmury, a manewry wykonywał z gracją, jaka przystoi nadkilogramowej baletnicy. Dumnie prezentował się Douglas DC-3, z muzyką z lat 40-tych w tle, oraz Hawker Hurricane. Szaleństwo pokazowe rozkręciły natomiast dwa śmigłowce: Airbus - EC665 Tigre HAD oraz NHI NH90 prezentując przykładowe akcje desantowo - szturmowe z uzbrojonymi po zęby komandosami, oczywiście francuskimi. A żeby było patriotycznie, nie zabrakło trójkolorowych akrobacji zespołu Patrouille de France, na Alpha Jet'ach. Szaleństwo wywołał Rafale C, od którego koziołków mogło zakręcić się w głowie. Trochę mniej, ale równie dynamicznie odbyły się pokazy francuskiej Fougi, z charakterystycznym statecznikiem V. Rodzynkiem w całym tym towarzystwie był pokaz F-35, który w tajny sposób przed i po, chował się w hangarze. Wystawa statyczna i same targi, to już oddzielna historia. Statystyki donoszą, że wystawiających się firm było ponad 2000, a prezentujących się maszyn na ziemi i w powietrzu ok. 140. Samych odwiedzających targi osób przybyło ponad 300 tys. osób. Mimo zaostrzonych kontroli bezpieczeństwa, przechodzenie do sektorów, albo autobusów po pokazach odbywało się bardzo sprawnie. Tylko pozazdrościć i wrócić tu za 2 lata. Jarek "Plusz" Sokalski

DNI AEROKLUBU – RYBNIK 2017 (Polska, EPRG)

Piknik w Rybniku na stałe zapisał się już w kalendarzu imprez lotniczych. Chociaż jest to raczej impreza dla lokalnej społeczności, to co roku organizatorzy starają się zaprosić kilka lotniczych gwiazd, które sprawiają, że nasze Stowarzyszenie jest tam za każdym razem obecne. Nie inaczej było i w tym roku. W dniach 17-18 czerwca odbyła się czwarta edycja tego pikniku. Nie zabrakło stałych bywalców – czeskiej grupy Pterodactyl Flight, Artura Kielaka i zespołu Firebirds. Kolejny raz wystąpili mistrzowie świata w akrobacji szybowcowej – Jerzy Makula i Maciej Pospieszyński. Ten drugi zakończył już karierę akrobaty szybowcowego i tym razem zaprezentował się na samolocie Extra 330. Miejscowe Dromadery wykonały pokaz akcji gaśniczej, a pilot wiatrakowca, Andrzej Wybraniec, po raz kolejny zaprezentował w powietrzu ten coraz bardzie popularny w kraju typ statku powietrznego. Oprócz tego po raz pierwszy pojawiła się w Rybniku formacja 3 AT3 Team, natomiast zapowiadany na sobotę czeski zespół Follow Me nie dotarł z powodu niekorzystnych warunków atmosferycznych. Zresztą za sprawą pogody pierwszy dzień pokazów został całkowicie odwołany. Na szczęście w niedzielę pogoda była już łaskawa i w powietrzu pojawiły się nie tylko samoloty i szybowce biorące udział w pokazach. Lucjan "Acroluc" Fizia

LOTNICZE DEPUŁTYCZE (Polska, EPCD)

W drugi weekend czerwca, w dniach 10-11.06 w Depułtyczach Królewskich koło Chełma zorganizowano drugą edycję pikniku Lotnicze Depułtycze.  Gospodarzem imprezy było Centrum Lotnicze PWSZ w pobliskim  Chełmie. Pogoda dopisała i przez dwa dni miłośnicy awiacji mieli idealne warunki do podziwiania podniebnych ewolucji. A działo się nie mało... Z największych atrakcji należy wymienić bohatera bitwy o Anglię - Supermarine Spitfire. Mieliśmy również okazję podziwiać  lekki samolot szturmowy OV-10 Bronco, jego zwrotność i umiejętności pilotów wzbudziły zachwyt widowni. Duże emocje wywołały również występy czeskiej grupy rekonstrukcyjnej Pterodactyl Flight. Walki powietrzne replik samolotów z I Wojny Światowej połączone z symulacją ataku na lotnisko zrobiły na nas wrażenie. Oczekiwanymi gośćmi byli na pewno: zespół akrobacyjny Biało Czerwone Iskry z Dęblina (występ w sobotę) oraz MiG-29 z 23 Bazy Lotrnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim (występ w niedzielę). Karol "Carlito" Kakietek
Back to Top