Szukaj

50-LECIE AEROKLUBU ROW

Liczba imprez lotniczych odbywających się na Śląsku jest znikoma, trzeba więc cieszyć się z każdej inicjatywy. W miniony weekend w Aeroklubie Rybnickiego Okręgu Węglowego odbył się dwudniowy piknik lotniczy. Główną okazją do zrealizowania tej imprezy było przypadające w tym roku 50-lecie istnienia Aeroklubu ROW. Organizatorzy stanęli na wysokości zadania i zapewnili widzom wspaniałą rozrywkę. Pokazy uświetnili nasi najlepsi akrobaci lotniczy min. Artur Kielak, Łukasz Świderski, Sebastian Nowicki, Adam Labus oraz Grupa Akrobacyjna „Żelazny”. Już wkrótce na naszej stronie pokażemy obszerniejszą relację z tego wydarzenia.

DŁUGI WEEKEND NA POMARAŃCZOWO

Luchtmachtdagen to główne pokazy lotnicze w Holandii. Tegoroczne miały miejsce w dniach 20-21 czerwca w dawnej bazie NATO w Gilze-Rijen. Hasłem przewodnim tej edycji była Operatie Luchtsteun z punktem kulminacyjnym pod postacią Air Power Demo (symulacja ataku powietrznego z desantem na bazę). Mocnym punktem imprezy był na pewno wspólny występ demo AH-64 i F-16. Nie zawiodły Vipery z Belgii i z Grecji, szwajcarski Hornet zachwycił swoją elegancją, a wisienką na torcie był efektowny pokaz słowackiego Smokera. Na obszerniejszą relację zapraszamy wkrótce.

DŁUGI WEEKEND NA POMARAŃCZOWO (Holandia, EHGR)

Otwarte Dni Lotnictwa Holandii w tym roku odbyły się w dniach 20-21 czerwca w dawnej bazie NATO w Gilze-Rijen. Dla wielu entuzjastów lotnictwa impreza zaczęła się już 19 czerwca. Tego dnia lokalna grupa spotterska GRAS razem z holenderskim wojskiem zorganizowała Spottersdag, czyli dzień otwarty dla spotterów i innych fanatyków lotnictwa. Tym razem nie wprowadzono ograniczenia liczby zgłoszeń, w związku z czym w czwartkowy poranek na płycie lotniska w Gilze-Rijen pojawiło się kilkaset osób, spragnionych widoku samolotów. Niestety pogoda od samego rana nie sprzyjała podziwianiu, a tym bardziej fotografowaniu przylatujących i trenujących przed pokazami maszyn. Na niebie unosiły się gęste chmury, a co jakiś czas przechodziła mżawka. Niewątpliwie najbardziej oczekiwanymi czwartkowymi gośćmi był francuski Mirage 2000 oraz para tureckich F-4 Phantom. Widok legendarnych „Zjaw” w powietrzu należy w Europie do rzadkości – z większości sił powietrznych F-4 są bądź niebawem będą wycofane. Uwagę naszą przykuł również przylot MiGa-29 z 22 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Malborku. Niestety tym razem nasz „Fulcrum” prezentowany był na tzw. statyce, bez pokazu dynamicznego. Oprócz przylotów gości niewątpliwą atrakcją Spottersdag były treningi przed właściwymi pokazami. W naszej opinii gwiazdą czwartkowych treningów był słowacki MiG-29 pilotowany przez Martina „MAT-a” Kuterkę. Mimo niskiej podstawy chmur i niesprzyjających warunków atmosferycznych Słowak nie żałował nafty na dopalacze, a cały pokaz był bardzo dynamiczny, ciasny i wykonywany w stosunkowo niedużej odległości od publiczności. Pierwszy oficjalny dzień pokazów, piątek 20 czerwca, przywitał nas podobną do czwartku kapryśną aurą. Wejście na teren pokazów to efektowne Sky Gate – tunel z wyświetlanym na ścianach bardzo dynamicznym demem, wzbogaconym spektakularnymi efektami dźwiękowymi. Duży plus dla organizatorów za pomysł, który skutecznie podgrzał atmosferę już na wejściu. Zaraz na początku piątkowych pokazów nastąpił przylot gwiazdy, czy raczej gwiazd Luchtmachtdagen – Red Arrows! Przylecieli w iście królewskim stylu – dziesięć samolotów Hawk wykonało pętlę ze smugaczami i przeleciało nad płytą lotniska, by efektownie rozejść się do lądowania. Pokaz właściwy zaplanowano po południu, ale już sam przylot zaostrzył apetyty zebranym w bazie Gilze-Rijen. Mocnym punktem pokazów był tradycyjnie wspólny pokaz holenderskiego AH-64 Apache wraz z F-16, za sterami którego od tego sezonu zasiada kapitan Jeroen „Slick” Dickens. Niestety ku naszemu ubolewaniu od tego sezonu słynna pomarańczowa szesnastka przybrała kolor szary. Występ holenderskiej pary wzbogacony był jak zawsze dużą ilością flar w wykonaniu Indianina. Duże wrażenie zrobił też efektowny manewr touch & go holenderskiego Vipera. W dalszej części imprezy pokazał się belgijski i grecki F-16. Pośród trzech pokazów na F-16 to właśnie Belg pokazał najciekawszy i najbardziej płynny występ - bez dłużyzn, cały czas blisko publiki, a ogień dopalacza nie gasł ani na chwilę. Były też, rzecz jasna, flary, low speed i touch & go… Taki belgijski standard. Kolejny punkt programu po holenderskim teamie to „Air Power Demo”. Można się było spodziewać wszystkiego, ale to co zobaczyliśmy było według mnie najmocniejszym akcentem pokazów. Start czterech F-16 z dopalaczami, do tego cztery CH-47 Chinook, AH-64 Apache, a na deser Hercules, no i cysterna KDC-10, a wszystko to w dynamicznym pokazie z efektami pirotechnicznymi, flarami, mijankami, pozorowanymi atakami i walkami powietrznymi. Na koniec desant piechoty z kultowych już śmigłowców Chinook. Niejako na deser podano demo szwajcarskiego Horneta, a później właściwy pokaz Red Arrows (już w dziewiątkę). W tym roku Strzały występują w specjalnym, jubileuszowym malowaniu – to już bowiem ich 50. sezon występów na pokazach. Na temat występów Redsów napisano i powiedziano już wszystko – to pierwsza klasa na poziomie światowym. Podobny do Brytyjczyków jubileusz obchodzą w tym roku śmigłowce Alouette III – 50 lat w służbie. Z tej okazji zaprezentowały się trzy Aluetki ze stacjonującego w Gilze-Rijen dywizjonu tych maszyn, wszystkie w okolicznościowym malowaniu. Uzupełnieniem był występ gościa – Alouette z Austrii. Jeśli jesteśmy przy śmigłowcach, to nie wypada nie wspomnieć o dynamicznym pokazie hiszpańskiej Patrulla Aspa w składzie pięciu EC-120 Kolibri. Dużo dymu, efektowne mijanki i bardzo ciasno jak na śmigłowce. W międzyczasie niebo się lekko przetarło i warunki do fotografowania polepszyły się. Swój czwartkowy, agresywny i pełen dynamiki pokaz powtórzył słowacki MiG-29. Na tle wszechobecnych F-16 stanowił duże urozmaicenie i atrakcję, zwłaszcza dla publiczności z tej części Europy. Wielbiciele klasyki na pewno mieli nie lada gratkę – występ brytyjskiego zespołu RAF BoBMF (Battle of Britain Memorial Flight) w postaci dostojnego Lancastera w doborowym towarzystwie pary Spitfire’ów, wszystko w malowaniu z epoki. Gospodarzy w tej samej kategorii godnie reprezentował duet B-25 Mitchell z miejscowym Spitem. Z kronikarskiego obowiązku należy wspomnieć o pokazie słynnego Mustanga w amerykańskich barwach, łodzi latającej Catalina czy Antka (An-2) w niemieckim malowaniu. Na uwagę zasługuje występ jednego z pierwszych produkowanych seryjnie odrzutowych myśliwców Hawker Hunter. W sobotę pogoda zmieniła się na plus. Były lekkie zmiany w programie, ale zarys i główne punkty ciężkości pozostały bez zmian. Dodatkową atrakcją był przelot Dreamlinera w barwach linii ArkeFly. Na pokazach miało miejsce jeszcze jedno sentymentalne wydarzenie – ostatni lot MD-11 w barwach KLM. Po wykonaniu kilku kręgów nad lotniskiem maszyna wylądowała na pasie bazy Gilze-Rijen. Na zakończenie należy wspomnieć o świetnym przygotowaniu logistycznym organizatorów. Parkingi wzorowo rozplanowane wokół bazy, ruch zorganizowany tak, aby zminimalizować korki zarówno wjazdowe, jak i wyjazdowe. Bezproblemowy był też dojazd komunikacją publiczną – specjalne pociągi i autobusy dowoziły widzów pod samą bramę bazy. Ale to u Holendrów standard. Następne Luchtmachtdagen dopiero za dwa lata, do zobaczenia w 2016 w Leeuwarden! Karol „Carlito” Kakietek

50-LECIE AEROKLUBU ROW (Polska, EPRG)

W dniach 21 i 22 czerwca 2014 roku na lotnisku Aeroklubu ROW w Gotartowicach odbył się piknik lotniczy. Impreza pod nazwą „Dni Aeroklubu” nie była, poza lokalnymi mediami, jakoś szerzej reklamowana, a sam program części lotniczej wydawał się dość skromny. Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że było nudno. Mimo, że w każdym dniu przewidziano jedynie czterogodzinny blok pokazów lotniczych, to tak naprawdę warkot silników nie cichł w okolicy już na długo przed i jeszcze długo po oficjalnej części programu. Już w piątek na lotnisko przyleciały trzy samoloty akrobacyjne. Zespół, zapowiadany jako całkowicie nowa grupa akrobacyjna, składa się pilotowanego przez Adama Labusa Zlina 50 i dwóch Extr „dosiadanych” przez Łukasza Świderskiego i Sebastiana Nowickiego. Na kilka tygodni przed imprezą na stronie internetowej pikniku ogłoszony był konkurs na nazwę nowej grupy. Podobno pilotom najbardziej podobała się nazwa „Firebirds”. Zobaczymy, czy na kolejnych pokazach będą już występować jako „Ogniste ptaki”. Panowie nie próżnowali i od razu przeprowadzili kilka treningów. Również w sobotę przed oficjalnym rozpoczęciem pokazów zespół przeprowadził dodatkowy trening. Zrobiło to na pewno sporą reklamę w okolicy, bo wkrótce strefa publiczności zaczęła się wypełniać. Grupa dopiero się dociera i ich pokaz na razie składa się głównie z różnych kombinacji pętli i baryłkowatych beczek, jednak miło było zobaczyć na rybnickim niebie trzy biało-czerwone samoloty wykonujące całkiem równo wspólne akrobacje. Największą jednak atrakcją sobotnich pokazów miały być popisy Artura Kielaka. Jak miało być, tak też się stało. Już sam przylot Artura można było zaliczyć do najbardziej atrakcyjnych występów tego dnia. Kolejne dwa pokazy, już tym razem oficjalne, to jak zwykle „siwy dym i dzikie węże”. Dla stałych bywalców pokazów lotniczych, popisy naszego aktualnie najlepszego akrobaty samolotowego to już może norma, ale dla sporej części publiczności były to niezapomniane przeżycia. Tym bardziej, że ostatnie akrobacje samolotowe na rybnickim niebie oglądaliśmy 5 lat temu. Oprócz wspomnianych gwiazd pikniku w programie pokazów były „przeloty samolotów zabytkowych”. Na samoloty patrzyło się pod słońce, można więc z przymrużeniem oka potraktować to, co latało, jako może nie zabytkowe, ale przynajmniej nawiązujące do historii. Popisujący się akrobacjami, piękny dwupłatowy Jungmann z pewnością w tej kategorii znalazł się nieprzypadkowo. Prawdziwy warbird z 1944 roku, czyli samolot Piper Cub chyba jako jedyny znalazł się w tym gronie „legalnie”. Ultralekki Zlin Savage – samolot nawiązujący wyglądem i właściwościami lotnymi do wspomnianego Cuba – no właśnie, jego protoplastą był Piper, więc niech będzie, że też jest zabytkowy. Natomiast niewielki Tulak znalazł się tu chyba jedynie ze względu na klasyczny wygląd (chociaż komentator widział w nim najpierw replikę Austera a potem Cuba). Nieważne, polatali pobrzęczeli, coś się działo. Nie tylko samoloty zaprezentowały się na rybnickim niebie. Również śmigłowce miały swoje „pięć minut”. Robinson 44 może nie jest jakąś wielką atrakcją, ale jego pilot doskonale zaprezentował, co potrafi mały śmigłowiec. Kiedy zakończył się ostatni pokaz „z plakatu”, okazało się, że to jeszcze nie koniec atrakcji. W pewnym momencie nad lotniskiem przemknęły dwa wysokowyczynowe szybowce demonstrując „powrót z przelotu” i ledwie zdążyły wylądować, a z zasłaniających niebo chmur „wysypali” się spadochroniarze. Chwila ciszy, która towarzyszyła skokom spadochronowym wkrótce odeszła w niepamięć, bo w powietrze wzbiły się stacjonujące na co dzień w Gotartowicach Dromadery i z rykiem ponad tysiąckonnych silników zaatakowały lotnisko bombami wodnymi. Po nich na niebie pojawił się wiatrakowiec. Dla sporej części zebranych była to całkowita nowość, a niektórzy nie mogli wprost uwierzyć, że to lata mimo że „to duże śmigło” kręci się tylko „od wiatru”. W zasadzie było po pokazach, ale na niebie ciągle coś się działo. Loty wycieczkowe Antka i Wilgi, miejscowe ultralighty i efektowne, pożegnalne przeloty akrobatów. Powoli sobotni dzień dobiegał końca, już wszystko wylądowało i ludzie się rozchodzili, gdy nagle w radiu usłyszeliśmy: - Rybnik radio, uniform Charlie. - Uniform Charlie, Rybnik radio, witamy - Uniform Charlie + 1, również witamy, z Poznania do Rybnika, prosimy warunki lądowania. - Uniform Charlie + 1, Rybnik radio, lądowanie na trzy zero, zgłoście z widzialnością - Lądowanie na 30, zgłosimy, ale przelecimy jeszcze nad miastem, Charlie. Żelaźni lecą! Przylecieli i jak przystało na Żelaznych, zadymili lotnisko wykonując efektowne kosiaki. Niedziela zapowiadała się ciekawie. I tak też było, a panowie Wojciech Krupa i Tadeusz Kołaszewski stali się prawdziwymi gwiazdami imprezy. Po każdym z trzech pokazów, byli wprost rozchwytywani przez publiczność i lokalne media. Atrakcją niedzielnych pokazów miał być jeszcze występ Jerzego Makuli. Niestety, nasz mistrz nie doleciał, ale liczymy, że w przyszłości zobaczymy jeszcze na rybnickim niebie Foxa ze smugaczami. Poza akrobatami, niedzielne pokazy, to w zasadzie powtórka tego, co można było zobaczyć w sobotę. Imprezę ogólnie można uznać za udaną i miejmy nadzieję, że na następne pokazy w Rybniku nie będziemy musieli czekać kolejnych 5 lat. Lucjan „Acroluc” Fizia

WIECZORNE BALICE

Dzięki zaproszeniu od 3 Grupy Poszukiwawczo Ratowniczej przygotowania do długiego weekendu zaczęliśmy od bardzo spontanicznej wizyty w dniu 18 czerwca na lotnisku w podkrakowskich Balicach. Popołudniowo-nocny scenariusz lotów i sprzyjająca pogoda pozwoliły nam utrwalić śmigłowce w bardzo ciekawych warunkach oświetleniowych. Zapach nafty lotniczej jak zwykle gratis. Więcej już wkrótce.

POLOWANIE NA TYGRYSA – NATO TIGER MEET 2014 (Niemcy, ETNS)

Jest wiele wydarzeń w foto-lotniczym kalendarzu, które weszły już do kanonu takich, na których powinno się być, chciałoby się być lub naszym marzeniem jest tam kiedyś się pojawić (niepotrzebne skreślić). ;). Każdy miłośnik lotnictwa na pewno ma taką listę. Powód może być różny: wielkość imprezy, rodzaj statków powietrznych, jakie można tam zobaczyć, „kultowość” lub jakikolwiek inny, jaki sobie wymyślimy, np. najlepsze amerykańskie hamburgery serwowane na Wyspach Brytyjskich. ;). Na naszej liście obok RIATu, Axalp, TLP i kilku jeszcze innych pozycji zawsze zapisany był NATO Tiger Meet. Do tej pory z różnych względów nie udało nam się jeszcze „zaliczyć tygrysiego zlotu”. W tym roku miało się to wreszcie zmienić. „Tygrysi Zlot” NATO Tiger Meet to nie pokazy. Są to regularne ćwiczenia lotnicze, w których biorą udział elitarne eskadry z państw NATO, Szwajcarii i Austrii, kultywujące „Tygrysi Etos”. Dla lotniczego fotografa jest to impreza bardzo atrakcyjna, ponieważ personel każdej z eskadr stara się jak najbardziej widowiskowo manifestować swoją przynależność do tej elitarnej grupy. Poczynając od naszywek, elementów umundurowania po okolicznościowe malowanie całych samolotów. Naprawdę jest co oglądać. Tegoroczna edycja NTM gościła w bazie Schleswig-Jagel – „domu” uzbrojonego w samoloty Tornado 51. Skrzydła Taktycznego Luftwaffe. Tradycyjnie podczas każdego Zlotu organizowany jest dzień spotterski. Wyjątkowo, podczas tej edycji, ze względu na duże zainteresowanie, zdecydowano o organizacji aż dwóch takich dni: 19 oraz 23 czerwca. Na swoje spotkanie z „Tygrysami” wybraliśmy pierwszy termin. Frekwencja rzeczywiście dopisała. Na krótko przed otwarciem imprezy przed wejściem ustawiła się spora kolejka. Nie był to jednak żaden problem dla organizatorów. Logistyka całego dnia została zorganizowana po mistrzowsku. Od rejestracji, poprzez transport na lotnisko, jak i późniejszy cały tam pobyt. Dla spotterów wydzielono kilkusetmetrową przestrzeń tuż przy drodze kołowania w odległości ok. 200 metrów od pasa startowego. Na terenie strefy zabezpieczono całe zaplecze socjalne oraz przygotowano także osobny namiot, w który każda z eskadr „wystawiła się” ze swoimi pamiątkami. W tym miejscu trzeba zaznaczyć, że eskadry tygrysie były naprawdę dobrze przygotowane. W tym roku do Jagel zawitali Francuzi na Rafale i Mirage 2000, Węgrzy i Czesi na Gripenach, Szwajcarzy na Hornetach, Belgowie, Holendrzy, Turcy i Polacy na F-16. Gospodarzy reprezentowały Eurofightery oraz Tornada. Dodatkowo działała także międzynarodowa grupa śmigłowcowa mająca na wyposażeniu: Mi-24 i Mi-171 z Czech, brytyjskiego Merlina oraz „lokalnego” Tigera. Razem całe zgrupowanie liczyło blisko pięćdziesiąt maszyn. Na „nasz” dzień zaplanowano dwie serie lotów. Mogliśmy zatem spodziewać się sporego ruchu w powietrzu. Niestety nie najlepsza pogoda w strefie działań opóźniła operacje powietrzne i część wylotów odwołano. Przedłużające się oczekiwanie stało się jednak dobrym pretekstem do gruntownego zapoznania się z ofertą tygrysich eskadr w namiocie handlowym. Trzeba przyznać, że było w czym wybierać. Wielu miłośników lotniczych pamiątek zostawiło w tym miejscu sporo Euro ;). „Clear to take off” Charakterystyczny szum uruchamianych silników obwieścił, że wreszcie rozpoczęły się długo oczekiwane loty. Pierwsze na drodze kołowania pojawiły się F-16 belgijskiego komponentu lotniczego… a potem już „poszło z górki”. Co chwilę w kierunku początku pasa kołowały kolejne maszyny. Eurofightery, Hornety, Rafale, Tornada, F-16 i Mirage 2000… istny festiwal lotniczych piękności. Niektóre z samolotów nosiły specjalne malowania. Szczególnie wyróżniały się francuski Rafale i Mirage, niemiecki Eurofighter i Tornado oraz nasze F-16. Tegoroczne malowanie przetrwało do dnia spotterskiego i prezentowało się bardzo efektownie ;). Naszym faworytem został - czarny Tornado „lokalnego” TFG-51. W tym miejscu warto wspomnieć o ułożeniu bazy w Jagel. Jak już wspomniałem strefa spotterska została rozlokowana ok. 200 metrów od pasa w pobliżu styku drogi kołowania z pasem. W efekcie nasza miejscówka umieszczona została nie równolegle do pasa, jak to zawsze bywa, lecz pod kątem. Dzięki temu, zajmując odpowiednie miejsce, mogliśmy fotografować startujące maszyny „klasycznie”, czyli z boku lub lekko od czoła po kątem ok. 30 stopni. Dawało to znacznie większe możliwości na znalezienie ciekawych kadrów. Inną specyfiką tego miejsca jest to, że część pasa startowego jest zasłonięta przez nierówności terenowe oraz bujne trawy. W wyniku czego startujące samoloty nagle wyłaniały się zza wzniesień i roślinności. Jeżeli chodzi o samo latanie, to niestety nie można było liczyć na żadne "fajerwerki". Trzeba pamiętać, że były to regularne loty treningowe ze wszystkimi ich ograniczeniami. Pomimo to niektórzy piloci starali się chociaż trochę uatrakcyjnić swoje starty… przecież „tygrysia natura” zobowiązuje . I tak, niemieckie Eurofightery często zaraz po stracie wznosiły się pionowo w górę, a czeskie Gripeny „kładły” się na lewe skrzydło, prezentując wymalowane na górnych powierzchniach przedniego usterzenia „tygrysie oczyska”. „Tygrysia defilada” Na zakończenie pierwszej części lotów, tuż po pierwszych lądowaniach uruchomiono silniki naszych F-16. W kierunku początku pasa ruszyły dwa „tygrysie” Jastrzębie, budząc spore poruszenie wśród otaczających nas fotografów z innych krajów. Tuż za nimi w kolejce zaczęły ustawiać się inne maszyny. Wszyscy oczekiwaliśmy, że wreszcie zobaczymy nasze maszyny w powietrzu. Jakież było nasze zdumienie, kiedy cała ta kawalkada minęła próg pasa i skierowała się na drogę kołowania, biegnącą wzdłuż strefy spotterskiej. Zbliżające się maszyny ustawiły się tak, aby parami zajmować całą szerokość drogi kołowania i powoli ruszyły do „tygrysiej defilady”. Całość otwierała para Jastrzębi z krzesińskiej 6 ELT, która po raz pierwszy występowała w tych ćwiczeniach jako pełnoprawny członek „tygrysiej rodziny”. Za naszymi, dostojnie prezentowały się kolejne samoloty. Podczas swojego przejazdu piloci kilkakrotnie zatrzymywali maszyny, ustawiali je frontem do linii publiczności, tak aby cała zgromadzona foto-lotnicza społeczność mogła się nimi nacieszyć. Prezentowali również „tygrysie szpony” - charakterystyczny gest zarezerwowany dla pilotów NTM. Wielu nosiło na hełmofonach okolicznościowe malowanie. Tutaj furorę zrobili Czesi z hełmami przyozdobionymi „tygrysimi irokezami”. We francuskich Rafale dostrzec można było za to pluszowe tygryski. Polacy prezentowali emblemat swojej eskadry oraz flagę narodową… jednym słowem każda ekipa chciała zaprezentować się w sposób szczególny. W czasie „parady” cały czas trwały lądowania samolotów powracających z porannego wylotu. Część z nich, chwilę później, również można było podziwiać na drodze kołowania. Tak zakończyła się pierwsza lotna część dnia spotterskiego. Przerwa w lotach posłużyła większości z nas na zmianę miejsca, drzemkę, uzupełnienie kolekcji tygrysich pamiątek… oraz kalorii. Drugą serię startów rozpoczął bardzo widowiskowy „kosiak” w wykonaniu czeskiego Mi-24. Po nim ponownie wznosiły się w powietrze wszystkie maszyny. Dzięki zmianie miejsca bliżej styku drogi kołowania z pasem starawym mogliśmy cieszyć się tymi startami na nowo. Niestety i tym razem nie zobaczyliśmy polskich Jastrzębi w powietrzu. Powoli zaczęła zmieniać się pogoda… i to niestety w tę bardziej deszczową. Finalnie, pod koniec drugiej serii lądowań rozpadało się już na dobre. Gdy do formalnego zamknięcia imprezy zostały już tylko minuty, a my wsiadaliśmy do odwożącego nas na parking autobusu, ponownie zrobiło się słonecznie i pogodnie. Gdy dotarliśmy na parking, nad lotnisko nadleciała, jakby na pożegnanie, formacja złożona z Rafale i dwóch Eurofighterów. Po rozejściu maszyny weszły na drogę podejścia do lądowania. Na szczęście dla nas parking został usytuowany w pobliżu krawędzi pasa, tak więc mieliśmy jeszcze okazje do złapania ostatnich kadrów lądujących samolotów. Do zobaczenia za rok Podsumowując, NATO Tigert Meet oceniamy bardzo pozytywnie. Choć nie są to pokazy lotnicze i można powiedzieć, że z tej perspektywy „niewiele się dzieje”. Jest to jednak impreza o wyjątkowej atmosferze, gdzie można zobaczyć maszyny w niecodziennych malowaniach oraz spotkać pilotów, którzy wiedzą, w jakim celu organizuje się dni spotterskie ;). Tak więc, jeżeli ktoś nie był, a mógł, to nie ma się czym chwalić ;), a jeżeli ktoś nie wie, czy warto… to zapewniamy, że warto spróbować… W przyszłym roku Tygrysy zapraszają do Turcji. Zatem do zobaczenia. Przemek”Youzi”Szynkora

VII RODZINNY PIKNIK LOTNICZY GRYŹLINY 2014

W dniu 15 czerwca 2014 roku odbył się VII Rodzinny Piknik Lotniczy w Gryźlinach. Ta znana i bardzo lubiana impreza w tym roku zapowiadała się wyjątkowo atrakcyjnie. Swoją obecność na niej zapowiedzieli między innymi Jurgis Kairys, zespół akrobacyjny Scandinavian Airshow oraz… MiG-29 z Mińska Mazowieckiego w pokazie dynamicznym! Takie były zapowiedzi lecz niestety warunki pogodowe sprawiły, że pokaz MiGa został odwołany a GRUMMAN G-164A Ag-Cat z wingwalker’kami ledwo doleciał do Gryźlin po wielu przygodach. Mimo złej pogody gwiazdy, które doleciały skutecznie robiły co tylko mogły by publiczność była więcej niż zadowolona. Latanie było na tyle intensywne, że rozgoniło potężne masy chmur znad Gryźlin i podczas kulminacyjnego momentu imprezy, czyli wspólnego niebywale spektakularnego pokazu wszystkich trzech największych atrakcji imprezy, pojawiło się piękne słoneczko w otoczeniu błękitu nieba!

VII RODZINNY PIKNIK LOTNICZY GRYŹLINY 2014 (Polska, EPGR)

Środek czerwca - wybieramy się do Gryźlin. To już VII edycja Pikniku Lotniczego w tym miejscu. Zapowiadane atrakcje i wspaniali goście rozbudziły w nas wielkie oczekiwania i nadzieje na wspaniałe zdjęcia. Postanowiliśmy nawet wybrać się tam dzień wcześniej, aby obserwować treningi i przygotowania zapowiadanych gwiazd do tych właściwych, niedzielnych pokazów. W sobotnie popołudnie zjawiliśmy się na miejscu i zastaliśmy dosyć nieprzyjemną pogodę. Przenikliwe zimno i niska podstawa chmur nie wróżyły niczego dobrego. W hangarze krzątał się już Jurgis Kairys i pomimo iż skupiony był na przygotowaniu swojego samolotu do pokazów, to przywitał nas ciepło. Spory deszcz nie pozwalał jednak na jakikolwiek trening mistrza. Tego popołudnia spodziewany był jeszcze przylot gości ze Szwecji. Postanowiliśmy poczekać. Około godziny 17:00 zjawił się pierwszy ze Scandinavian Airshow - Jacob Holländer. Przyleciał swoim dwupłatowym Pitts 12S Python. To mały dwupłatowiec w barwach Szwecji nazwany Viking, ale o potężnym sercu, bo aż 430 KM. Po nim dolecieli również dzielni goście z Łososiny Dolnej repliką RWD-5. Niestety pogodowe perypetie nie pozwoliły w sobotę dotrzeć do Gryźlin pozostałej części szwedzkiej ekipy. Skycats i samolot Catwalk musieli zatrzymać się w Malborku. Tego dnia wieczorem mieliśmy okazję jeszcze raz zobaczyć się z Jurgisem i Jacobem, którzy żartowali sobie do woli i przymierzali koszulkowe prezenty od SPFL. Organizatorzy zaplanowali, co prawda pierwsze pokazy w powietrzu na niedzielne popołudnie, ale my żądni emocji okupowaliśmy gryźlińskie lądowisko już od niedzielnego ranka. Było dosyć zimno, a pogoda nie przypominała czerwcowej, lecz bardziej jesienną aurę. Gęsta mżawka i zimny wiatr skutecznie namawiały do siedzenia w samochodach. Co jakiś czas jednak zaglądaliśmy do kierownika lotów z nadzieją na kolejne przyloty gości. Już przed południem pojawili się Robinson 44, Dromader w towarzystwie dwóch Zlinów, formacja 3AT3 oraz inni goście. Około godziny 14:00 nareszcie rozpoczęła się impreza, bo na niebie pojawił się Jurgis Kairys. Jego pokaz, jak zwykle dynamiczny, tym razem zdawał się mieć na celu rozprawienie z chmurami na niebie. Jurgis nie żałuje podczas pokazu parafiny, która dodaje dynamiki do wykonywanych figur, kreśląc dymny ślad za samolotem. Popisowa "Kobra" wykonywana tuż po starcie zapiera dech. Mistrz prezentuje nam niesamowite korkociągi, lot odwrócony, nożycowy i wspaniałą wielką spiralę. Jest dobrze, zapomnieliśmy o chłodzie. Po swoim pokazie Jurgis pojawia się tuż przed publicznością i chętnie fotografuje się z fanami. W końcu pojawiają się długo wyczekiwane wingwalker'ki, czyli dwie kobiety chodzące po skrzydłach samolotu. Przyleciały wraz ze swoim pilotem pięknym, dużym, żółtym dwupłatowcem. W międzyczasie pogoda nie daje za wygraną i opóźnia kolejne atrakcje. Niestety przylot myśliwca MIG-29 z Mińska Mazowieckiego i SH-2G Kaman - śmigłowca Marynarki Wojennej RP zostały odwołane. W końcu dziewczyny-koty rozpoczęły przygotowania do pokazu, a w tym czasie Dromader, jak by było mało, zrzuca sporą porcję wody. Chmury zdają się rozpraszać powoli, a i deszcz ustał na dobre. Catwalk pojawiają się przed nami w strojach kotów, po czym ruszają w niebo. Wielki płatowiec leci dostojnie, ciągnąc za sobą smugi biało-czerwonego dymu. To miły gest ze strony Szwedów. Kocice rzeczywiście spacerują po skrzydłach, zwinnie przemieszczając się po nich. Catwalk to pierwsza część pokazu Scandinavian Airshow. Drugą stanowi pokaz Vikinga, mniejszego dwupłatowca. Jacob prezentuje niesamowite możliwości akrobacyjne swojego samolotu. Ta maszyna ma aż 430 KM! Podczas pikniku nie zabrakło też symulacji walki na dwóch Zlinach 42, z których jeden jest w historycznym malowaniu Messerschmitta Bf 109. Oglądaliśmy też m.in. pokaz małego Robinsona 44, oraz formację 3AT3. Na niebie pojawił się ponownie Su-26M z Jurgisem za sterami. Zupełnie już zapomnieliśmy o złej aurze. Wisienką na torcie jest występ Litwina wraz ze szwedzkim teamem. Kiedy większość zmarzniętej już publiczności udaje się w stronę wyjścia, wychodzi piękne słoneczko i pojawiają się oni: Jurgis Kairys i Scandinavian Airshow. 3 samoloty ze smugaczami, a na skrzydłach jednego z nich kobiety-koty wykonują niesamowite ewolucje. Warto było czekać i moknąć. Obrazy, jakie kreślą na niebie są niesamowite. Trudno opisać to słowami. Jurgis Kairys, Jacob Holländer i Sus J. Hedén wraz z kotami przelatują tuż nad ziemią i wzbijają sie znów wysoko. Tworzą coś na kształt komina i odlatują, by namalować wielką pętlę. Na koniec Jurgis i Jacob, oświetleni popołudniowym słoneczkiem, malują jeszcze swoje wzory na granatowym niebie. Pięknie było. Chociaż nie wszyscy goście dotarli, to organizatorzy zrobili, co mogli. Końcówka pikniku wynagrodziła nam wszystko. Sylwia "sila" Zieja

PRUSZCZ NA MOKRO

Sobota, 14 czerwca 2014 roku. Tego dnia odbyło się Święto 49 Bazy Lotniczej połączone z obchodami 85-lecia Aeroklubu Gdańskiego. Baza przywitała publiczność wietrzną i deszczową pogodą. Niestety, w miarę upływu czasu było już tylko gorzej. Pomimo niesprzyjających warunków odbył się dynamiczny pokaz miejscowego Mi-24D, gościnnie występującej pary Hindów z Inowrocławia oraz śmigłowca SW-4 z Dęblina. Odbiór bardzo dynamicznych pokazów zakłócał padający deszcz. Po zakończeniu części dynamicznej uwaga nielicznej widowni przeniosła się na wystawę statyczną sprzętu użytkowanego przez 49 Bazę oraz miejscowy aeroklub. Zdecydowanie negatywnym bohaterem Święta była aura - pogarszające się warunki atmosferyczne zmusiły publiczność do odwrotu, a organizatorów do skrócenia obchodów.

KAMERA… AKCJA!!!

... czyli Hollywood w Świdwinie, bo SPFL nie tylko fotografią stoi. W ostatnim czasie odwiedziliśmy 21 BLT dwukrotnie - 27.05 oraz 11.06.2014. Tym razem cel naszych wizyt był inny niż zwykle, bo mało fotograficzny, za to bardzo filmowy. Z okazji rocznicy 30-lecia Su-22 na polskim niebie, mała ale prężna grupa filmowa z SPFL postanowiła nakręcić film promujący i upamiętniający to wydarzenie. Idąc „za ciosem” postanowiliśmy stworzyć również materiał o Su-22 Sukhoi Display Team. Oczywiście będąc na lotnisku podczas lotów nie dało się nie fotografować, tak więc i skromny materiał fotograficzny też powstał. Efekty naszych fotograficznych działań pojawią się wkrótce na naszej stronie www oraz profilu FB. Premiery filmów będą miały zapewne miejsce podczas Święta Bazy w Świdwinie, które odbędzie się w dniu 28.06.2014.
Back to Top