VII RODZINNY PIKNIK LOTNICZY GRYŹLINY 2014 (Polska, EPGR)

Środek czerwca – wybieramy się do Gryźlin. To już VII edycja Pikniku Lotniczego w tym miejscu. Zapowiadane atrakcje i wspaniali goście rozbudziły w nas wielkie oczekiwania i nadzieje na wspaniałe zdjęcia. Postanowiliśmy nawet wybrać się tam dzień wcześniej, aby obserwować treningi i przygotowania zapowiadanych gwiazd do tych właściwych, niedzielnych pokazów.

W sobotnie popołudnie zjawiliśmy się na miejscu i zastaliśmy dosyć nieprzyjemną pogodę. Przenikliwe zimno i niska podstawa chmur nie wróżyły niczego dobrego. W hangarze krzątał się już Jurgis Kairys i pomimo iż skupiony był na przygotowaniu swojego samolotu do pokazów, to przywitał nas ciepło. Spory deszcz nie pozwalał jednak na jakikolwiek trening mistrza. Tego popołudnia spodziewany był jeszcze przylot gości ze Szwecji. Postanowiliśmy poczekać.
Około godziny 17:00 zjawił się pierwszy ze Scandinavian Airshow – Jacob Holländer. Przyleciał swoim dwupłatowym Pitts 12S Python. To mały dwupłatowiec w barwach Szwecji nazwany Viking, ale o potężnym sercu, bo aż 430 KM. Po nim dolecieli również dzielni goście z Łososiny Dolnej repliką RWD-5. Niestety pogodowe perypetie nie pozwoliły w sobotę dotrzeć do Gryźlin pozostałej części szwedzkiej ekipy. Skycats i samolot Catwalk musieli zatrzymać się w Malborku.
Tego dnia wieczorem mieliśmy okazję jeszcze raz zobaczyć się z Jurgisem i Jacobem, którzy żartowali sobie do woli i przymierzali koszulkowe prezenty od SPFL.
Organizatorzy zaplanowali, co prawda pierwsze pokazy w powietrzu na niedzielne popołudnie, ale my żądni emocji okupowaliśmy gryźlińskie lądowisko już od niedzielnego ranka. Było dosyć zimno, a pogoda nie przypominała czerwcowej, lecz bardziej jesienną aurę. Gęsta mżawka i zimny wiatr skutecznie namawiały do siedzenia w samochodach. Co jakiś czas jednak zaglądaliśmy do kierownika lotów z nadzieją na kolejne przyloty gości.

Już przed południem pojawili się Robinson 44, Dromader w towarzystwie dwóch Zlinów, formacja 3AT3 oraz inni goście.
Około godziny 14:00 nareszcie rozpoczęła się impreza, bo na niebie pojawił się Jurgis Kairys. Jego pokaz, jak zwykle dynamiczny, tym razem zdawał się mieć na celu rozprawienie z chmurami na niebie. Jurgis nie żałuje podczas pokazu parafiny, która dodaje dynamiki do wykonywanych figur, kreśląc dymny ślad za samolotem. Popisowa „Kobra” wykonywana tuż po starcie zapiera dech. Mistrz prezentuje nam niesamowite korkociągi, lot odwrócony, nożycowy i wspaniałą wielką spiralę. Jest dobrze, zapomnieliśmy o chłodzie. Po swoim pokazie Jurgis pojawia się tuż przed publicznością i chętnie fotografuje się z fanami.
W końcu pojawiają się długo wyczekiwane wingwalker’ki, czyli dwie kobiety chodzące po skrzydłach samolotu. Przyleciały wraz ze swoim pilotem pięknym, dużym, żółtym dwupłatowcem.

W międzyczasie pogoda nie daje za wygraną i opóźnia kolejne atrakcje. Niestety przylot myśliwca MIG-29 z Mińska Mazowieckiego i SH-2G Kaman – śmigłowca Marynarki Wojennej RP zostały odwołane.
W końcu dziewczyny-koty rozpoczęły przygotowania do pokazu, a w tym czasie Dromader, jak by było mało, zrzuca sporą porcję wody.
Chmury zdają się rozpraszać powoli, a i deszcz ustał na dobre. Catwalk pojawiają się przed nami w strojach kotów, po czym ruszają w niebo. Wielki płatowiec leci dostojnie, ciągnąc za sobą smugi biało-czerwonego dymu. To miły gest ze strony Szwedów. Kocice rzeczywiście spacerują po skrzydłach, zwinnie przemieszczając się po nich. Catwalk to pierwsza część pokazu Scandinavian Airshow. Drugą stanowi pokaz Vikinga, mniejszego dwupłatowca. Jacob prezentuje niesamowite możliwości akrobacyjne swojego samolotu. Ta maszyna ma aż 430 KM!
Podczas pikniku nie zabrakło też symulacji walki na dwóch Zlinach 42, z których jeden jest w historycznym malowaniu Messerschmitta Bf 109. Oglądaliśmy też m.in. pokaz małego Robinsona 44, oraz formację 3AT3.
Na niebie pojawił się ponownie Su-26M z Jurgisem za sterami. Zupełnie już zapomnieliśmy o złej aurze. Wisienką na torcie jest występ Litwina wraz ze szwedzkim teamem. Kiedy większość zmarzniętej już publiczności udaje się w stronę wyjścia, wychodzi piękne słoneczko i pojawiają się oni: Jurgis Kairys i Scandinavian Airshow. 3 samoloty ze smugaczami, a na skrzydłach jednego z nich kobiety-koty wykonują niesamowite ewolucje. Warto było czekać i moknąć. Obrazy, jakie kreślą na niebie są niesamowite. Trudno opisać to słowami. Jurgis Kairys, Jacob Holländer i Sus J. Hedén wraz z kotami przelatują tuż nad ziemią i wzbijają sie znów wysoko. Tworzą coś na kształt komina i odlatują, by namalować wielką pętlę. Na koniec Jurgis i Jacob, oświetleni popołudniowym słoneczkiem, malują jeszcze swoje wzory na granatowym niebie. Pięknie było.
Chociaż nie wszyscy goście dotarli, to organizatorzy zrobili, co mogli. Końcówka pikniku wynagrodziła nam wszystko.

Sylwia „sila” Zieja