Szukaj

W GNIEŹDZIE ORLIKÓW

Miło nam poinformować, że SPFL po raz kolejny rozgościło się pod gościnnym radomskim niebem. Korzystając z pięknej pogody oraz zaproszenia grupy akrobacyjnej "Orliki" z 42 Bazy Lotnictwa Szkolnego mieliśmy możliwość zawarcia znajomości z pilotami oraz obserwowania intensywnego treningu. Obszerna relacja poparta bogatym portfolio już w "Gdzie i kiedy byliśmy".

ŚWIDWIŃSKIE STANDARDY (Polska, EPSN)

Inauguracja sezonu fotograficznego na lotnisku wojskowym w Świdwinie, gdzie stacjonuje 21. Baza Lotnictwa Taktycznego, wypadła w tym roku późno. Pomimo że widzieliśmy się ostatnio zimą zeszłego roku, przywitanie było jak zwykle ciepłe i serdeczne. Po oficjalnej części spotkania przeszliśmy do zadań, a dokładniej do zapoznania się z harmonogramem lotów. Miał to być dzień pełen wrażeń z taktycznego punktu widzenia – dużo lotów na poligon. Jednak po zapoznaniu się z faktycznym planem lotów, który nam przedstawiono, nasz entuzjazm nieznacznie stopniał. Lista lotów została okrojona o jakieś 50%. Z takimi informacjami, obwieszeni sprzętem zajęliśmy dogodne miejsca w oczekiwaniu na pierwsze starty. Kolejne SU-22 wzbijały się w powietrze. Z uzbrojeniem i podwieszonymi zbiornikami pomknęły wykonać zadanie. Pogoda sprzyjała pilotom, ale nie nam fotografom – termika robiła swoje. Kolejne starty i lądowania zmuszały nas do ciągłego przemieszczania się wzdłuż pasa w poszukiwaniu najlepszych kadrów i uchwyceniu ciekawych momentów. Sławomir „slapek” Pękalski

ŚWIDWIŃSKIE STANDARDY

W dniu 15 czerwca 2012 roku odwiedziliśmy 21 Bazę Lotniczą w Świdwinie. Samoloty Su-22 stacjonujące w bazie, choć może nie najnowocześniejsze, mają swój niepowtarzalny urok i są dużą „gratką” dla miłośników lotnictwa oraz fotografii. Ponieważ była to nasza pierwsza wizyta w Świdwinie w tym roku, wszyscy jechaliśmy spragnieni fotograficznych doznań. Niestety nie doszły do skutku planowane wyloty na poligon, więc do fotografowania pozostały nam standardowe loty szkoleniowo-ćwiczebne. Efekty tych zmagań można obejrzeć w "Gdzie i kiedy byliśmy".

Z WIZYTĄ U WIKINGÓW

Ekipa SPFL rusza do Skandynawii. W miniony weekend odwiedziliśmy Sola Airshow w Norwegii - kameralne pokazy z ciekawymi statkami powietrznymi i zespołami akrobacyjnymi. Catalina, DC-6, Dakota, Spitfire, Viggen, Turkish Stars, Patrouille de France, a nawet polski MiG-29. Już za tydzień ciąg dalszy odwiedzin w kraju Wikingów... wizytujemy Bodø Air Show – największe norweskie pokazy lotnicze w tym roku!

SLAVNICA AIRSHOW 2012 (Słowacja, LZDB)

Piknik lotniczy w słowackiej Slavnicy, jaki odbył się w dniu 9 czerwca 2012 roku nie należy może do imprez o europejskiej randze jak RIAT czy MAKS, niemniej jednak dla nas „lotniczych świrów” każda okazja do fotografowania i pokazywania piękna lotnictwa jest dobra. Nie może więc dziwić, że pomimo niekorzystnych prognoz meteorologów, grupa naszych członków odwiedziła imprezę organizowaną przez naszych południowych sąsiadów. Na miejscu okazało się, że prognozy w pełni się potwierdziły. Przywitało nas szare, szczelnie zasłonięte chmurami niebo, okoliczne góry zaś były przesłonięte mgłą i opadami deszczu. Nasza determinacja i optymizm były jednak większe niż okalające nas szczyty. Nie wszyscy jednak podzielali naszą wiarę, jako że na samym lotnisku nie zobaczyliśmy zbyt wielu widzów. Lotnicza część pikniku rozpoczęła się o godzinie 11.00, choć przyznać trzeba, że początek nie należał do szczególnie dynamicznych. Zostaliśmy uraczeni widokiem niestrudzenie startującego i lądującego An-2 wożącego chętnych na loty widokowe. W powietrzu działo się niewiele, sytuację zmieniło dopiero pojawienie się polskiego Lim-2, który obudził lotnisko wykonując serię niskich i szybkich przelotów, urozmaiconą akrobacją w powietrzu. Bez wątpienia polska maszyna była jedną z gwiazd tego pikniku. Następnie zaprezentowała się czeska grupa akrobacyjna Follow Me, na trzech maszynach typu Zlin Z-226 i jednej Zlin Z-326. Jak zawsze tak i tym razem, czescy piloci dali popis swoich umiejętności wykonując lot w bardzo ciasnym i widowiskowym szyku. Tuż po nich do startu poderwał się czeski L-29 Delfin, który wykonał kilka przelotów, jednak latał dosyć wysoko i w sporej odległości od publiczności. Na szczęście zaraz po odlocie Delfina zgromadzeni widzowie mogli podziwiać najwyższy kunszt lotniczy. Nad lotniskiem pojawił się znany na całym świecie pilot akrobacyjny Zoltan Veres w swoim MXS. Niesamowicie dynamiczny pokaz połączony z przelotami na maksymalnej prędkości tuż nad pasem, oraz specjalnością Zoltana czyli trawersem ze skrzydłem muskającym trawę, wywarł ogromne wrażenie na wszystkich zgromadzonych. Były chwile kiedy nawet my wstrzymywaliśmy oddech. Następnie rozpoczęła się „amerykańska” część pikniku, poświęcona walkom na Pacyfiku. Mogliśmy podziwiać w locie parę T-6 Texan, dwupłatowego A-75N1 Stearman, kulminacją zaś tej części była pozorowana walka lotnicza pomiędzy amerykańskim TBM 3R Avenger, a japońskim myśliwcem Zero. W zasadzie to amerykańskim T-6 ucharakteryzowanym na japońskie Zero. Potem przyszedł czas na największą gwiazdę pikniku – Dan Griffith i pilotowany przez niego Spitfire mk. XVI e. Warto zapamiętać to nazwisko. Opanowanie maszyny przez pilota było naprawdę na mistrzowskim poziomie. Nawet na nas, mimo że widzieliśmy już wiele, pokaz robił ogromne wrażenie. Szybki i dynamiczny jakby pilot siedział za sterami F-16 a nie Spitfire’a. Ciasne skręty, niskie przeloty, beczki i szybkie zwroty – to wszystko powoduje że krew w żyłach zaczyna krążyć szybciej. Część z nas przestała nawet fotografować i po prostu podziwiała lotniczy kunszt Dana. Imprezę kończyła inscenizacja w wykonaniu grupy Retro Sky Team, na maszynach typu Zlin 226, Zlin 526 i Jak – 52 ucharakteryzowanych na maszyny Luftwaffe i Wojenno Wozdusznych Sił. Inscenizacja połączona była z desantem grupy radzieckich skoczków na niemieckie lotnisko. Odbywała się niestety w strugach deszczu co odstraszyło część widzów. Szkoda, bo naprawdę było na co popatrzeć. Podsumowując, pomimo że piknik w Slavnicy ma raczej charakter lokalny, warto wpisać tą imprezę do kalendarza. Zwłaszcza dla osób pasjonujących się historią jest to łakomy kąsek. Tomasz „Tomaszek” Kępski

SLAVNICA AIRSHOW 2012

Dnia 9 czerwca 2012 roku na lotnisku Dubnica na Słowacji odbył się Air Show Slavnica. Zgromadzonej publiczności dane było podziwiać w locie przepiękne warbirdy oraz wiele innych wspaniałych maszyn, a także pokazy akrobacji m.in. Zoltana Veresa. Pogoda nie zapowiadała się pięknie i taka również była, jednak nie zniechęciła ona członków SPFL do zjawienia się na tej imprezie. Relacja i zdjęcia w dziale "Gdzie i kiedy byliśmy".

LATAJĄCE ZABYTKI NAD PARDUBICAMI

Tegoroczna, już 22-ga edycja pokazów lotniczych w Pardubicach poświęcona została setnej rocznicy urodzin dwóch  czeskich pilotów myśliwskich, uczestników Bitwy o Anglię – Františka Fajtla i Josefa Koukala. Nic więc dziwnego, że niebo nad pardubickim lotniskiem w ten pierwszy weekend czerwca zdominowała historia lotnictwa od czasów walk myśliwskich I Wojny Światowej do współczesności. Prawdziwym gwoździem programu był niezwykle dynamiczny pokaz lotniczy w wykonaniu Dana Griffitha, pilotującego myśliwiec Supermarine Spitfire Mk.XVI. Oczywiście przy takiej okazji nie mogło zabraknąć ekipy SPFL. Dokładna relacja z wydarzenia, a przede wszystkim zdjęcia z pardubickich pokazów w "Gdzie i kiedy byliśmy".

LATAJĄCE ZABYTKI NAD PARDUBICAMI (Czechy, LKPD)

Pokazy w Pardubicach („Aviation Fair”), to dla miłośników historycznych maszyn jedno z ciekawszych wydarzeń w kalendarzu imprez lotniczych. Specyfiką pardubickiego airshow jest połączenie pokazów lotniczych z występami grup rekonstrukcyjnych – gdy w powietrzu prezentują się historyczne maszyny, na ziemi odtwarzane są sceny batalistyczne. Tegoroczną, 22 już edycję „Aviation Fair”, organizatorzy zatytułowali „A Century of Air Combats” („Stulecie walk powietrznych”) i przygotowali bardzo ciekawy program prezentując zmagania w powietrzu i na lądzie od czasów I wojny światowej aż do współczesności. Dodatkowo, impreza ma zawsze swego patrona – osobę zasłużoną w lotniczej historii Czech (i Czechosłowacji). W tym roku upamiętniano setną rocznicę urodzin dwóch czeskich pilotów myśliwskich, uczestników Bitwy o Anglię – Františka Fajtla i Josefa Koukala. Na takiej imprezie nie mogło oczywiście zabraknąć naszego Stowarzyszenia. W dniach 2 i 3 czerwca 2012 roku po raz kolejny odwiedziliśmy pardubickie lotnisko. Z uwagi na to, że usytuowanie strefy pokazów i miejsc dla publiczności jest mało przyjazne fotografowaniu samolotów w locie - oś pokazów: wschód-zachód, miejsca dla publiczności po stronie północnej – pokazy od 12:00 do 16:30, czyli idealnie pod słońce - część z nas od razu zajęła miejscówki na polach za płotem po południowej stronie, rezygnując tym samym „z bliższego kontaktu z historią”. Ci, którzy chcieli zobaczyć z bliska Spitfire’a, czy Mustanga albo na przykład popatrzeć na upadek Wehrmachtu osaczonego z jednej strony przez Czerwonoarmistów, a z drugiej przez oddziały amerykańskie, poszli „na publikę”. Pokazy rozpoczynają się punktualnie o godzinie 12:00, jednak bramy lotniska zostają otwarte już od godz. 8:00. Można ten czas wykorzystać na podziwianie części statycznej. Wszystkie warbirdy biorące udział w pokazach zaparkowane są blisko barierek, co pozwala dokładnie się im przyjrzeć, no i oczywiście obfotografować. Przed i w trakcie pokazów można podziwiać przygotowania samolotów do lotu, tankowanie, zdejmowanie dodatkowych zbiorników, uruchamianie silnika, itd. W tym roku atrakcją dla miłośników samolotów z okresu „zimnej wojny” byli dwaj dawni przeciwnicy – stojący skrzydło w skrzydło bułgarski Su-25 i niemiecki Phantom. Szkoda, że tylko na statyce. Kogo interesują historyczne pojazdy, ma okazję podziwiać pięknie odrestaurowane samochody, wozy bojowe a nawet czołgi. Między zwykłymi widzami można spotkać ludzi przebranych w mundury różnych wojsk i to od czasów I wojny światowej aż do współczesności. Z „żołnierzami” paradują panie w strojach „z epoki”. Nie brakuje oczywiście służb medycznych, w przeważającej części reprezentowanych przez personel żeński. Nieraz trzeba zejść z drogi przejeżdżającemu Willysowi, albo niemieckim motocyklistom. Wróćmy jednak do tego co nas najbardziej przyciągnęło na pardubickie lotnisko – pokazów w locie. Punktualnie o 12:00 nad lotniskiem przelatuje formacja złożona z Alki i dwóch Gripenów. Po rozejściu myśliwce wykonują przelot na małej prędkości i odlatują. Na niebie pozostaje samotna Alca, przez kilka chwil prezentując swe możliwości, jednak my czekamy na jedną z gwiazd tych pokazów – Spitfire Mk XVI. W końcu jest,... stoi na końcu pasa... i rusza. Kilka sekund i jest w powietrzu. Co za sylwetka!... i ten odgłos Merlina! Przeloty na dużej prędkości, ciasne wiraże, beczki. W zasadzie nie wiadomo co robić – podziwiać, czy fotografować! My, którzy zostaliśmy „na publice”, zazdrościmy koleżankom i kolegom zza płotu. Nie dość, że mają słońce w plecy, to jeszcze Spit śmiga im nad głowami i prawie wszystkie zakręty wykonuje w ich stroną nam pokazując brzuch :/ Ale co tam, nie samymi zdjęciami człowiek żyje. Co dobre szybko się kończy. Raptus (czy jak tam tłumaczy się „Spitfire”) ląduje, po czym kołuje przed trybunę honorową. Wkrótce widzimy kołującego Jaka-11, który jednak nie kieruje się na start ale zajmuje miejsce obok Spitfire’a. Następuje uroczystość upamiętnienia pilotów Františka Fajtla i Josefa Koukala. Właśnie pokaz Spita symbolizuje udział tych pilotów w walkach w czasie II wojny światowej na froncie zachodnim. Jak-11, który po modyfikacji do wersji jednomiejscowej „gra” tutaj Ławoczkina La-5 symbolizuje udział Františka Fajtla w walkach czechosłowackich sił lotniczych na froncie wschodnim. Ceremonia upamiętnienia stulecia urodzin czeskich myśliwców jest jednocześnie oficjalnym otwarciem 22 Aviation Fair. Głównymi elementami pokazów jest 6 „przedstawień”. Pierwsze, to I wojna światowa – na ziemi trwa bitwa między oddziałami niemieckimi i alianckimi, a w powietrzu walczą ze sobą repliki samolotów Sopwith 1½ Strutter i Fokker Dr I. Wszystko oczywiście z wybuchami i strzałami karabinów. Kolejne – japoński atak na Perl Harbour – sceny jak z filmu Tora, Tora, Tora. W sielski poranek lata sobie nad lotniskiem szkolny Stearman, gdy nagle pojawia się Zero (w tej roli „ucharakteryzowany” na potrzeby wspomnianego filmu AT-6 ) i atakuje lotnisko. Wybuchy, zabici, ranni. Na szczęście udaje się wystartować ocalałemu P-40, który przegania napastnika. Po wszystkim pojawia się Avenger, który poszukuje japońskiej floty. Następne – rozbicie oddziałów Wehrmachtu przez oddziały Armii Czerwonej i aliantów zachodnich. Tu dopiero jest jatka – strzelanina, wybuchy, palące się czołgi... Na niebie króluje P-51, po nim zjawia się La-5 (w tej roli wspomniany Jak-11) i na koniec Spitfire. A między wizytami alianckich myśliwców na niebie pojawia się bezczelnie niemiecki Bücker Bü 181 Bestmann. Czwarte przedstawienie, to teraźniejszość, czy może bardziej przyszłość. Alca zestrzeliwuje UFO, z którego wydostają się kosmitki. Na miejscu zjawiają się wszelkie możliwe służby (oczywiście na sygnale) łącznie z agentami z „Archiwum X” i Men in Black”. Jak widać organizatorzy mają fantazję. Kolejne przedstawienie, to wojna w Korei. Na niebie króluje MiG-15 (w tej roli nasz Lim), a do szpitala polowego śmigłowiec Bell-47 dowozi kolejnych rannych. I mamy film „M.A.S.H.” na żywo. Ostatni epizod, to Wietnam. Żołnierzy amerykańskich odwiedza Miss Ameryki. Wszystko jest fajnie dopóki baza nie zostaje zaatakowana przez partyzantów Wietkongu. Na niebie podziwiamy dwa samoloty T-28 Trojan. Każde przedstawienie wymaga przygotowania i posprzątania po poprzednikach, więc między inscenizacjami publiczność „zabawiają” czołowi czescy akrobaci. Można podziwiać zapierające dech w piersiach wyczyny na Extrach 330 i samolocie SBACH 300, pokaz samolotu L-29 Delfin oraz akrobacyjnego dwupłata Bücker Bü 131. Swój pokaz prezentuje także znany nam wszystkim zespół The Flying Bulls. Niemałą atrakcją pardubickich pokazów jest grupowy przelot ponad dwudziestu samolotów z rodziny ZLIN 26. Rodzina ta obejmuje typy od ZLINa 26 poprzez 126, 226, 326, 526 a na 726 kończąc, przy czym każdy z tych typów posiada jeszcze kilka odmian. W Pardubicach jednocześnie w powietrze wzbiło się 26 ZLINów, przy czym cztery tworzące grupę „Follow Me” odłączyły się i prezentowały pokaz wspólnego pilotażu w zwartej formacji, pojedynczy 526F wykonywał pokaz akrobacji a pozostałe 21 przelatywało „chmarą” nad miejscem pokazów. Widok dwudziestu kilku maszyn w jednej formacji, to prawdziwy rarytas. Pokazy zamyka prezentacja ratowniczego Sokoła. Cztery i pół godziny mija błyskawicznie. Teraz pozostaje wrócić do domu, zasiąść do komputera i spróbować wydobyć z zapisanych zdjęć atmosferę tych pokazów. Air Show w Pardubicach na pewno jest ciekawą imprezą i będziemy tu zaglądać pewnie jeszcze nie raz. Lucjan „Acroluc” Fizia

ROMA INTERNATIONAL AIR SHOW 2012 (Włochy, Lido di Ostia)

Czy życie zapalonego, rozkochanego w swojej pasji, niestrudzonego zdobywcy silnych wrażeń – jakim na pewno jest fotograf lotniczy – jest trudne? Zapewne wiele osób tak uważa – wyposażony w tony profesjonalnego sprzętu przemierza setki kilometrów w poszukiwaniu ciekawych imprez, niejednokrotnie pracuje w trudnych warunkach spędzając godziny pod płotem lotniska, marznąc lub rozpływając się z gorąca na płycie lotniska,  wspinając się na szczyty gór gdzie w pocie czoła wśród setek lub nawet tysięcy innych pasjonatów walczy o wyjątkowe ujęcia. Tak, to prawda – wysiłek to nieodłączny element życia fotografa lotniczego. Ale czy zawsze? U brzegu Morza Tyreńskiego, w malowniczej nadmorskiej dzielnicy Rzymu – Lido di Ostia, grupa fotografów SPFL miała okazje podziwiać, głównie z pozycji leżaków plażowych, największe pokazy lotnicze organizowane we Włoszech – Roma International Air Show, odbywające się w pierwszych trzech dniach czerwca. Impreza ta jest wyjątkowa – pokazy można oglądać z brzegu morza, fotografować zażywając kąpieli morskich czy słonecznych, sącząc drinka z parasolką, paradując w stroju kąpielowym. Czy nie brzmi to fantastycznie? Jadąc na pokazy nie wiedzieliśmy do końca czego się spodziewać – rozbudowany na początku roku program kurczył się z każdym wejściem na stronę internetową organizatora pokazów. W związku z taką niepewnością, którą tłumaczyliśmy sobie niefrasobliwą naturą Włochów, postanowiliśmy połączyć pokazy z dłuższym odpoczynkiem w kraju pasty, gellato i pizzy. Część z nas wyruszyła już na początku tygodnia zwiedzając północną i środkową część Włoch, natomiast ci, którzy zjawili się tuż przed pokazami, chętnie zwiedzali położony nieopodal Rzym czy Monte Casino. Głównym dniem pokazów była niedziela 3 czerwca, jednak treningi odbywały się już w piątek i sobotę. Dzięki przybyłej już w czwartek części ekipy mogliśmy zająć na plaży świetne miejsce bardzo blisko linii pokazów. Oczywiście najbardziej nastawialiśmy się na perełki takie jak Tornado czy latający z dymami Eurofighter. Byliśmy też ciekawi nowego malowania belgijskiego F-16 oraz liczyliśmy na wspaniały pokaz jednego z najciekawszych zespołów akrobacyjnych – Frecce Tricolori, który w swojej ojczyźnie mógł wypaść jeszcze bardziej spektakularnie niż na gościnnych występach. Piątkowo-sobotnie treningi dały nam przedsmak, a przede wszystkim świadomość tego co może się wydarzyć na głównych pokazach, chociaż i zasiały dużo niepewności. W piątek Frecce Tricolori wystąpili w bardzo okrojonym składzie, a w sobotę pojawiła się plotka, że w ogóle nie wystąpią na pokazach. Wiedzieliśmy również już wcześniej, że nie zobaczymy Eurofightera, jednak z jakże miłego dla ucha, ale kompletnie niezrozumiałego włoskiego monologu spikera prowadzącego pokaz nie mogliśmy się zorientować, co będzie z pokazem Tornada. Pełni obaw obserwowaliśmy częste występy paralotniarzy, które dla fotografów z SPFL stanowiły lekki niedosyt, natomiast publiczność z okolicznych leżaków wydawała się być szalenie rozentuzjazmowana warkotem silników i widokiem kolorowych skrzydeł. Apetyty SPFL zaspokoił świetny dynamiczny sobotni pokaz Belga na F-16, a rozczarował na tej samej maszynie Holender, który latał daleko, a wystrzeliwane pod słońce flary nie mogły stanowić łakomego kąska dla naszych obiektywów. Dość utyskiwania, czas przejść do tego co działo się w niedzielę. Niedzielę, która miała rozwiać nasze obawy i sprawić, iż mimo pewnych rozczarowań impreza była naprawdę warta zobaczenia. A więc – mile zaskoczyła nas pogoda, która pozwalała nie tylko na opalanie, ale i na robienie ciekawych zdjęć – ładne niebieskie niebo, wiaterek i trochę chmurek – BRAWO Italia. Pokazy rozpoczęły się o godz. 13.00 i mimo że w poprzednie dni trochę narzekaliśmy na brak dynamiki i długie przerwy między poszczególnymi występami, to tego dnia wszystko działo się jakby szybciej. Pokazy rozpoczął w trzyosobowym składzie zespół akrobacyjny ORUS TEAM na samolotach SF-260. Mieliśmy okazję zobaczyć kilka ciekawych mijanek i niezły pokaz grupowej akrobacji jako przedsmak tego popołudnia. Świetnie zaprezentował się solista Francesco Fornabaio na Extra 300, który zrobił kawał świetnej roboty skomplikowanymi figurami akrobacyjnymi, a owację wywołał niskimi przelotami nad samą wodą. Nieco więcej emocji wniósł w pokazy występ szturmowego samolotu włoskich sił powietrznych AMX, który swoim niskim przelotem narobił trochę hałasu i apetytu na emocje nieco większego kalibru. Na razie jednak musieliśmy się zadowolić śmiglakami. Belgijska A-109 latała całkiem nisko, ale jakoś jej pokaz specjalnie nie urzekał, natomiast bardzo efektownie dzięki malowaniu, niskim przelotom i „ukłonom” w stronę publiczności zgromadzonej na plaży prezentował się w promieniach słońca helikopter włoskich Carabinieri. Prawdziwe emocje zaczęły się koło godziny 15.00. Świetny pokaz dał 7 osobowy zespół akrobacyjny firmowany marką Breitlinga na L-39C Albatros – no ale skoro jest to największy cywilny zespół akrobacyjny w Europie to nie mogło być inaczej. Już na treningach widzieliśmy, że jest to grupa z dużym potencjałem, ale dopiero na pokazach dali świetne widowisko – białe dymy ciągnące się szerokim łukiem po horyzoncie były wynikiem efektownych mijanek, skomplikowanych akrobacji, ale zaskoczyć nas miało dopiero prawdziwe Grande Finale – niesamowicie efektowne rozejście całego zespołu uwieńczone wypuszczeniem flar, które na zadymionym niebie wyglądały niczym fajerwerki. Tego tu jeszcze nie widzieliśmy – było pięknie! Następnie soliści na F-16 – Belg i Holender. Dobrze nam znany pomarańczowy Holender nieco rozczarował na treningach, za to na pokazach głównych zaskoczył – pozytywnie – świetnymi niskimi przelotami, negatywnie – brakiem flar, które w takiej odległości prezentowałyby się fantastycznie, ale pewnie i byłyby niebezpieczne. Apetyt rósł, bo zaraz miał wystąpić Belg, który dał poprzedniego dnia wspaniały dynamiczny pokaz. W dzień pokazów jednak było trochę słabiej – z flarami, ale dosyć daleko i układ, nieco odmienny niż dnia poprzedniego, troszeczkę nas rozczarował. Tym niemniej niebo zakurzone od dymu, który pozostawiły flary, zamyka nam usta na dalszą krytykę. No i jeszcze jedna z atrakcji tego popołudnia. Fantastyczny i oryginalny pomysł organizatorów okazał się strzałem w dziesiątkę – każdy z nas widział samolot pasażerski, nieprawdaż?! Ba, nawet odrzutowy! Ale czy mieliśmy okazję w tak pięknych plażowych okolicznościach zobaczyć przelot A320 Alitalii w towarzystwie Belga i Holendra na swoich F-16? Ja jeszcze nie i byłam tym zachwycona! Potężna, pasażerska maszyna eskortowana przez dwa myśliwce – rewelacyjny, niespotykany nad żadną europejską plażą widok. No i to co lubimy zawsze i wszędzie – Frecce Tricolori na wielki finał doskonałej zabawy. Jak było? Standardowo. I to trochę zawód – bo oni są po prostu świetni, latają szalenie blisko, ich mijanki przyprawiają o szybsze bicie serca, kolorowe dymy zawsze powodują „ochy” i „achy”, ale w ojczyźnie trójkolorowych oczekiwaliśmy czegoś więcej. Tak jak Szwajcarzy u siebie są najdoskonalsi na świecie, tak trójkolorowi są… tacy jak gdzie indziej – a my chyba oczekiwaliśmy jakiejś eksplozji wrażeń. Nie było rozczarowania, ale i nie zostaliśmy wbici w ziemie – dali solidny, ciekawy i piękny pokaz lotniczej precyzji i kunsztu. Tak więc było ciekawe i wesoło – jak zawsze. Z atrakcji lotniczych z pewnością zabrakło Tornada, może odrobiny dynamiki w całych pokazach – lepszego dawkowania emocji, krótszych przerw między ekscytującymi momentami. Ale trzeba powiedzieć, że był to kolejny dobry pretekst do spędzenia czasu w przepięknych wakacyjnych okolicznościach ze świetnymi ludźmi. Na takich właśnie imprezach można dowiedzieć się o co chodzi w SPFL – o doskonałe zdjęcia, miłość do lotnictwa, ale też o wspólnie wypitego drinka pod parasolem na plaży, o pożyczony krem z wysokim filtrem, o zajęcie leżaków przyjaciołom i o dobrą zabawę. Chodzi też o wspaniałą organizację ludzi, którzy pracują w różny sposób na to, żeby można było robić coraz lepsze zdjęcia w wesołej, przyjacielskiej atmosferze. Joanna "hermina" Węgrzyn

ROMA INTERNATIONAL AIR SHOW 2012

Drugie Międzynarodowe Pokazy Lotnicze w Rzymie miały miejsce dnia 3 czerwca 2012 roku w okolicach plaży Lido di Ostia. Brak kilku wcześniej zapowiadanych gwiazd skutecznie zrekompensowała słoneczna pogoda, wakacyjny klimat Lido i jak zwykle doborowe grono fotografów SPFL. Na dłuższą relację i zdjęcia zapraszamy do zakładki „Nasz dorobek”.
Back to Top