LATAJĄCE ZABYTKI NAD PARDUBICAMI (Czechy, LKPD)

Pokazy w Pardubicach („Aviation Fair”), to dla miłośników historycznych maszyn jedno z ciekawszych wydarzeń w kalendarzu imprez lotniczych. Specyfiką pardubickiego airshow jest połączenie pokazów lotniczych z występami grup rekonstrukcyjnych – gdy w powietrzu prezentują się historyczne maszyny, na ziemi odtwarzane są sceny batalistyczne.

Tegoroczną, 22 już edycję „Aviation Fair”, organizatorzy zatytułowali „A Century of Air Combats” („Stulecie walk powietrznych”) i przygotowali bardzo ciekawy program prezentując zmagania w powietrzu i na lądzie od czasów I wojny światowej aż do współczesności. Dodatkowo, impreza ma zawsze swego patrona – osobę zasłużoną w lotniczej historii Czech (i Czechosłowacji). W tym roku upamiętniano setną rocznicę urodzin dwóch czeskich pilotów myśliwskich, uczestników Bitwy o Anglię – Františka Fajtla i Josefa Koukala. Na takiej imprezie nie mogło oczywiście zabraknąć naszego Stowarzyszenia.

W dniach 2 i 3 czerwca 2012 roku po raz kolejny odwiedziliśmy pardubickie lotnisko. Z uwagi na to, że usytuowanie strefy pokazów i miejsc dla publiczności jest mało przyjazne fotografowaniu samolotów w locie – oś pokazów: wschód-zachód, miejsca dla publiczności po stronie północnej – pokazy od 12:00 do 16:30, czyli idealnie pod słońce – część z nas od razu zajęła miejscówki na polach za płotem po południowej stronie, rezygnując tym samym „z bliższego kontaktu z historią”. Ci, którzy chcieli zobaczyć z bliska Spitfire’a, czy Mustanga albo na przykład popatrzeć na upadek Wehrmachtu osaczonego z jednej strony przez Czerwonoarmistów, a z drugiej przez oddziały amerykańskie, poszli „na publikę”.
Pokazy rozpoczynają się punktualnie o godzinie 12:00, jednak bramy lotniska zostają otwarte już od godz. 8:00. Można ten czas wykorzystać na podziwianie części statycznej. Wszystkie warbirdy biorące udział w pokazach zaparkowane są blisko barierek, co pozwala dokładnie się im przyjrzeć, no i oczywiście obfotografować. Przed i w trakcie pokazów można podziwiać przygotowania samolotów do lotu, tankowanie, zdejmowanie dodatkowych zbiorników, uruchamianie silnika, itd.

W tym roku atrakcją dla miłośników samolotów z okresu „zimnej wojny” byli dwaj dawni przeciwnicy – stojący skrzydło w skrzydło bułgarski Su-25 i niemiecki Phantom. Szkoda, że tylko na statyce. Kogo interesują historyczne pojazdy, ma okazję podziwiać pięknie odrestaurowane samochody, wozy bojowe a nawet czołgi. Między zwykłymi widzami można spotkać ludzi przebranych w mundury różnych wojsk i to od czasów I wojny światowej aż do współczesności. Z „żołnierzami” paradują panie w strojach „z epoki”. Nie brakuje oczywiście służb medycznych, w przeważającej części reprezentowanych przez personel żeński. Nieraz trzeba zejść z drogi przejeżdżającemu Willysowi, albo niemieckim motocyklistom.
Wróćmy jednak do tego co nas najbardziej przyciągnęło na pardubickie lotnisko – pokazów w locie.

Punktualnie o 12:00 nad lotniskiem przelatuje formacja złożona z Alki i dwóch Gripenów. Po rozejściu myśliwce wykonują przelot na małej prędkości i odlatują. Na niebie pozostaje samotna Alca, przez kilka chwil prezentując swe możliwości, jednak my czekamy na jedną z gwiazd tych pokazów – Spitfire Mk XVI. W końcu jest,… stoi na końcu pasa… i rusza. Kilka sekund i jest w powietrzu. Co za sylwetka!… i ten odgłos Merlina! Przeloty na dużej prędkości, ciasne wiraże, beczki. W zasadzie nie wiadomo co robić – podziwiać, czy fotografować! My, którzy zostaliśmy „na publice”, zazdrościmy koleżankom i kolegom zza płotu. Nie dość, że mają słońce w plecy, to jeszcze Spit śmiga im nad głowami i prawie wszystkie zakręty wykonuje w ich stroną nam pokazując brzuch :/ Ale co tam, nie samymi zdjęciami człowiek żyje. Co dobre szybko się kończy. Raptus (czy jak tam tłumaczy się „Spitfire”) ląduje, po czym kołuje przed trybunę honorową. Wkrótce widzimy kołującego Jaka-11, który jednak nie kieruje się na start ale zajmuje miejsce obok Spitfire’a. Następuje uroczystość upamiętnienia pilotów Františka Fajtla i Josefa Koukala. Właśnie pokaz Spita symbolizuje udział tych pilotów w walkach w czasie II wojny światowej na froncie zachodnim. Jak-11, który po modyfikacji do wersji jednomiejscowej „gra” tutaj Ławoczkina La-5 symbolizuje udział Františka Fajtla w walkach czechosłowackich sił lotniczych na froncie wschodnim.
Ceremonia upamiętnienia stulecia urodzin czeskich myśliwców jest jednocześnie oficjalnym otwarciem 22 Aviation Fair.

Głównymi elementami pokazów jest 6 „przedstawień”. Pierwsze, to I wojna światowa – na ziemi trwa bitwa między oddziałami niemieckimi i alianckimi, a w powietrzu walczą ze sobą repliki samolotów Sopwith 1½ Strutter i Fokker Dr I. Wszystko oczywiście z wybuchami i strzałami karabinów. Kolejne – japoński atak na Perl Harbour – sceny jak z filmu Tora, Tora, Tora. W sielski poranek lata sobie nad lotniskiem szkolny Stearman, gdy nagle pojawia się Zero (w tej roli „ucharakteryzowany” na potrzeby wspomnianego filmu AT-6 ) i atakuje lotnisko. Wybuchy, zabici, ranni. Na szczęście udaje się wystartować ocalałemu P-40, który przegania napastnika. Po wszystkim pojawia się Avenger, który poszukuje japońskiej floty.

Następne – rozbicie oddziałów Wehrmachtu przez oddziały Armii Czerwonej i aliantów zachodnich. Tu dopiero jest jatka – strzelanina, wybuchy, palące się czołgi… Na niebie króluje P-51, po nim zjawia się La-5 (w tej roli wspomniany Jak-11) i na koniec Spitfire. A między wizytami alianckich myśliwców na niebie pojawia się bezczelnie niemiecki Bücker Bü 181 Bestmann.

Czwarte przedstawienie, to teraźniejszość, czy może bardziej przyszłość. Alca zestrzeliwuje UFO, z którego wydostają się kosmitki. Na miejscu zjawiają się wszelkie możliwe służby (oczywiście na sygnale) łącznie z agentami z „Archiwum X” i Men in Black”. Jak widać organizatorzy mają fantazję. Kolejne przedstawienie, to wojna w Korei. Na niebie króluje MiG-15 (w tej roli nasz Lim), a do szpitala polowego śmigłowiec Bell-47 dowozi kolejnych rannych. I mamy film „M.A.S.H.” na żywo. Ostatni epizod, to Wietnam. Żołnierzy amerykańskich odwiedza Miss Ameryki. Wszystko jest fajnie dopóki baza nie zostaje zaatakowana przez partyzantów Wietkongu. Na niebie podziwiamy dwa samoloty T-28 Trojan.

Każde przedstawienie wymaga przygotowania i posprzątania po poprzednikach, więc między inscenizacjami publiczność „zabawiają” czołowi czescy akrobaci. Można podziwiać zapierające dech w piersiach wyczyny na Extrach 330 i samolocie SBACH 300, pokaz samolotu L-29 Delfin oraz akrobacyjnego dwupłata Bücker Bü 131. Swój pokaz prezentuje także znany nam wszystkim zespół The Flying Bulls.

Niemałą atrakcją pardubickich pokazów jest grupowy przelot ponad dwudziestu samolotów z rodziny ZLIN 26. Rodzina ta obejmuje typy od ZLINa 26 poprzez 126, 226, 326, 526 a na 726 kończąc, przy czym każdy z tych typów posiada jeszcze kilka odmian. W Pardubicach jednocześnie w powietrze wzbiło się 26 ZLINów, przy czym cztery tworzące grupę „Follow Me” odłączyły się i prezentowały pokaz wspólnego pilotażu w zwartej formacji, pojedynczy 526F wykonywał pokaz akrobacji a pozostałe 21 przelatywało „chmarą” nad miejscem pokazów. Widok dwudziestu kilku maszyn w jednej formacji, to prawdziwy rarytas. Pokazy zamyka prezentacja ratowniczego Sokoła.

Cztery i pół godziny mija błyskawicznie. Teraz pozostaje wrócić do domu, zasiąść do komputera i spróbować wydobyć z zapisanych zdjęć atmosferę tych pokazów. Air Show w Pardubicach na pewno jest ciekawą imprezą i będziemy tu zaglądać pewnie jeszcze nie raz.

Lucjan „Acroluc” Fizia