ZIMOWY ZLOT SPFL – TAŃCZĄCY Z ŻUBRAMI

W dniach 26-29 stycznia 2012 roku miał miejsce Zimowy Zlot Stowarzyszenia Polskich Fotografów Lotniczych Air-Action – Białowieża 2012. Jak przystało na zimowy zlot, Białowieża przywitała nas bajecznym zimowym krajobrazem. Śnieg, śnieg i jeszcze raz śnieg! Po prawie bezśnieżnej Warszawie – nie lada odmiana. Niestety w zestawie ze śniegiem otrzymaliśmy syberyjską aurę, chwilami mocno poniżej -18⁰C. Na szczęście nie odebrało nam to chęci do polowań na dziko żyjące żubry.

Żubr, zwany także królem puszczy, jaki jest każdy widzi. Choć nie posiada naturalnych wrogów, jest niezwykle wstydliwy. Główną trudność w fotografowaniu sprawia ich umiłowanie do schodzenia człowiekowi z drogi. Bez odpowiedniego kamuflażu (tu zdania pozostały podzielone, aż do końca zjazdu!), znajomości zachowań, miejsc gdzie się pojawiają – praktycznie nie sposób je spotkać. Główny specjalistą od polowań na żubry został MarS. MarS tropienia rozpoczął kilka dni przed oficjalnym rozpoczęciem zjazdu i jak widać na zdjęciach – owocnie!

Wieczór przyjazdu upłynął na integracji przy lemoniadzie. Od zakończenia sezonu lotniczego 2011 minęło kilka miesięcy, więc tematów nie brakło. Niechętnie, a w niektórych przypadkach wręcz z przymusu, integrację zakończyliśmy grubo po północy.

Oficjalne audiencje u króla puszczy rozpoczęliśmy od piątkowego poranka. Wieczorne obrady zmęczyły nas, więc pobudka o 6.00 okazała się nie lada wyzwaniem. Żądni wrażeń w kilkanaście osób ruszyliśmy na polowanie. Pod kierownictwem MarSa i osób nam przychylnych po przejechaniu 30 km znaleźliśmy dwa stada liczące około 40 osobników. Żubry ku naszemu zaskoczeniu okazały się w miarę chętne do współpracy i pozwoliły podejść na kilkadziesiąt metrów. Z ciekawostek należy odnotować, iż grupa pozostająca na drodze została zaskoczona przez samotnego samca. Żubr najspokojniej w świecie, jak przystało na króla, wyszedł powoli i majestatycznie wprost z przydomowego sadu. Ku uciesze gawiedzi, poświęcił chwilę na pozowanie.

Jeszcze przed południem obowiązkowa wycieczka do Rezerwatu Pokazowego Białowieskiego Parku Narodowego i możliwość zdobycia zdjęć żubrów dla tych wszystkich, którym nadmiar obowiązków towarzyskich nie pozwolił na uczestnictwo w polowaniach.

Popołudnie spędziliśmy na wycieczce do Muzeum Białowieskiego. Dzięki uprzejmości Mateusza (samuraja) – nie była to kolejna wiejąca nudą szkolna wycieczka do muzeum. Mateusz z ogromną pasją, znawstwem i swadą wprowadzał nas w tajniki życia puszczy i historii regionu. Nikt, kto odwiedził muzeum nie mógł narzekać. Wręcz przeciwnie, wycieczka wydała się nam za krótka. Na szczęście Mateusz dał się namówić na spotkanie z nami na kwaterze i kontynuowanie opowieści o białowieskiej przyrodzie.

Wieczorem odbył się kulig. Zimowa aura, trzaskający mróz, wielkie ognisko, pyszne kiełbaski, a nade wszystko towarzystwo – na długo zapadną nam w pamięć. Na szczęście mróz, choć dojmujący, nie wyrządził większych szkód w szeregach SPFL.

Po powrocie z kuligu – wieczorny panel dyskusyjny. Zgodnie ze świecką tradycją przeciągnięty do godzin późno nocnych.

Sobota. Pobudka o 6.00 i wyjazd w puszczę. Polowanie było owocne, a zdjęcia nawet ciekawsze niż z dnia poprzedniego.

Po śniadaniu wycieczka z Mateuszem i Arkiem do Rezerwatu Ścisłego Puszczy Białowieskiej. I tu ponownie mogliśmy przekonać się, z jaką pasją można opowiadać o puszczy. Przez tych klika godzin mogliśmy poczuć się jak ludzie tysiące lat temu przemierzający puszczę pierwotną. Uwagi Mateusza i Arka o tropach, drzewach, odgłosach lasu, uświadomiły nam jak wiele straciliśmy osiadając w miejskiej dżungli. Szczególne podziękowania należą się upadkowi za namierzenie dzięcioła białogrzbietego (upadek, dziękujemy!!!). (Kupa wilka zasługuje na oddzielny wątek)

Wieczór upłynął pod znakiem Nadzwyczajnego Zjazdu SPFL Air-Action i omówieniu bieżących tematów. Po obradach udaliśmy się na dalszą intensywną integrację. Na ten wieczór dotarł do nas kifcio i sqpien. Ku naszemu ogólnemu smutkowi zaraz po spotkaniu musieli wracać do domu.

Niedziela. Od 7.00 toczyliśmy nierówny bój z zimnem, które załatwiło część naszych pojazdów. Dzięki ofiarności Mariorza udało się reanimować co bardziej oporne pojazdy. Szacun dla MarSa, który jako jedyny był gotowy do wyprawy na focenie żubrów.

Podsumowując, Zlot Zimowy okazał się wspaniałą okazją do posezonowej integracji na łonie pięknej białowieskiej przyrody. Pozwolił na podsumowania 2011 roku i snucie planów na 2012. Po raz kolejny udowodnił, że siłą SPFL są ludzie, różnorodność ich charakterów i pasja fotografii.

Na koniec (kolejny raz!) ogromne podziękowania dla Mateusza i Arka Szymurów za pokazanie białowieskiej przyrody z pasją i znawstwem, jakiego trudno szukać gdzie indziej. Chętnych do odbycia podobnej do naszej przygody zapraszamy na stronę biura „Sóweczka” prowadzonego przez Pana Arka.

Marcin „bronek” vel „bronisław” Bronowski