THE FLYING LEGENDS 2012 – PODRÓŻ W CZASIE (Wielka Brytania, EGSU)

Duxford – niewielka miejscowość niedaleko Cambridge, słynna jednak na cały świat za sprawą odbywających się tu co roku pokazów lotniczych, które bezwzględnie zasługują na miano kultowych. „The Flying Legends”, bo oczywiście o tej imprezie jest ten artykuł, to airshow, na którym nie usłyszymy ryku dopalaczy, nie będziemy podziwiać najnowszych konstrukcji lotniczych, ale za to mamy możliwość zobaczenia w locie najwspanialszych dla niejednego z nas maszyn jakie kiedykolwiek wzbiły się w powietrze. Mowa tu oczywiście o klasycznych myśliwcach i bombowcach z okresu II Wojny Światowej.

Zanim jednak opiszemy co działo się w powietrzu, warto wspomnieć o tym co można zobaczyć na ziemi. A naprawdę jest co podziwiać. Na terenie lotniska znajduje się jeden z oddziałów Imperial War Museum, w którego kilku hangarach znajdziemy ogromną ilość ciekawych eksponatów. Żeby zwiedzić wszystkie ekspozycje potrzeba chyba kilku dni. Dla miłośników lotnictwa najciekawszym wydaje się być hangar „The American Air Museum”, w którym z reguły najbardziej obleganym eksponatem jest SR-71 Blackbird. Pod sufitem zawieszony jest jego „kolega po fachu” – U-2, pod nim natomiast stoi szokujący wielkością bombowiec B-52, przy którym B-17, Liberator i superforteca B-29 wyglądają jak łupinki. W jednym hangarze można spędzić kilka godzin, lecz nie będziemy wymieniać tu wszystkich eksponatów muzealnych, bo jednak bardziej interesuje nas „to co lata”. Idziemy więc przyjrzeć się z bliska głównym bohaterom dzisiejszych pokazów.

Jak na prawie każdych pokazach lotniczych strefa dla publiczności oddzielona jest od strefy ruchu lotniskowego barierkami, jednak w Duxford organizatorzy udostępniają w dni pokazów „The Flight Line Walk” – strefę z ustawionymi po obu stronach drogi kołowania samolotami biorącymi udział w pokazach. Po przejściu przez bramkę i uiszczeniu dodatkowej opłaty każdy ma możliwość podziwiania samolotów z bliska. Oczywiście chodzenie pomiędzy samolotami nie jest dozwolone, jednak widzów od eksponatów nie oddzielają już żadne barierki i można swobodnie fotografować.

Wchodzimy na teren Flight Line i jesteśmy w innym świecie. Stajemy przed dylematem – robić zdjęcia, czy podziwiać… i od czego zacząć? Łyk coli uspokaja trzęsące się ręce. Jest decyzja – idziemy najpierw do Amerykanów…

Na zielonej trawie pasą się trzy Mustangi: klasyczny P-51D, żółtonosy „Ferocious Frankie” i dwa dwumiejscowe TF-51. Srebrne kadłuby lśnią w przebijającym się przez skłębione chmury słońcu. Eh… można by tak stać i patrzeć godzinami. Zaraz za rasowymi Mustangami przysiadł potężny Thunderbolt. To dopiero kawał maszyny. Pięknie odrestaurowany, oliwkowy pasiasto-kraciasty „Snafu” będzie miał dzisiaj swój debiut na pokazach. Za nim trzy Hawki (H-75 i dwa P-40), a na końcu „alei gwiazd” lśni srebrny Lightning. Sprawdzamy godzinę. Flight Line zamykają o 12:30, mamy więc jeszcze sporo czasu. Idziemy na drugą stronę. Liczymy… 1, 2, 3,… 9… i dziesiąty trochę z boku… 10 Spitfire’ów w jednym miejscu!!! Niestety ktoś nie zadbał o to, żeby stały wszystkie na jednej linii i nie będzie zdjęcia „w szeregu zbiórka” :(. Trudno. Za to mamy możliwość zobaczenia obok siebie trzech Spitów w najstarszej wersji Mk I, też chyba pierwszy raz od niepamiętnych czasów. Jest jeszcze wersja V, VIII, IX, XVI, XIV i XIX – prawie cała historia Spitfire’a w jednym miejscu :). Obok „strefy Spita” ustawiono legendarną „Sally B” – „Latającą Fortecę” B-17. Patrząc na nią od razu stają przed oczami sceny z filmu „Memphis Belle”. Zostawiamy „Ślicznotkę z Memphis” i idziemy w stronę morskich piratów. Tu wyróżnia się zdecydowanie swoimi podniesionymi do góry mewimi skrzydłami ciemnogranatowy Corsair. Obok, na swoich „szczudłach” stoi Bearcat, a obok jego rówieśnik Sea Fury. Linię wilków morskich zamyka ciemnogranatowy Skyrider. Zaraz za granatową czwórką spotykamy trzech przedstawicieli spod znaku czerwonej gwiazdy: dwa Jaki-3 i Jaka-11. Idziemy dalej. Kilka dwupłatów: legendarny Swordfish i dwa Nimrody. Tuż obok Lysander. I mamy strefę niemiecką a w niej: dwa dwupłatowe Bükery, dwa Buchony – młodsi bracia Messerschmitta 109 „ucharakteryzowane” na swojego starszego brata oraz poczciwa „Ciotka Ju” – Junkers Ju-52. Jest jeszcze norweska Dakota, trzy repliki myśliwców z I Wojny Światowej i kilka innych samolotów, w tym Harvard i dwa dwupłaty Dragon Rapid, które cały czas wykonują loty wycieczkowe. Zwiedzanie Flight Line kończymy przy dwóch łodziach latających: słynnej Catalinie i niesamowitej Sikorsky S-38. Warto również w tym miejscu wspomnieć o ludziach przebranych w mundury i kombinezony lotnicze z epoki, pozujących przy historycznych maszynach. Obserwując pilotów w mundurach RAF z okresu Bitwy o Anglię, dyskutujących obok śmigła Spitfire’a można rzeczywiście przenieść się w czasie.

Czas jednak opuścić magiczną aleję gwiazd. Udajemy się na zachodnią część lotniska, gdzie na niewielkim wzniesieniu rozsiadła się już spora grupa ludzi. Dołączmy do nich i my. Miejsce to wydaje się być najbardziej optymalne do fotografowania pokazów w locie. Samoloty startują w naszym kierunku, słońce mamy już po prawej a nie z przodu, no i ludzie stoją na niewielkim zboczu i prawie nie zasłaniają sobie widoku na lotnisko.

Pokazy powinny rozpocząć się o 14:00, jednak już na około kwadrans przed terminem widzimy, że na drugim końcu lotniska kołują trzy Spitfire’y. Ustawiają się na trawie i po chwili starują. Jest to wspomniana już trójka w najstarszej wersji Mk I. Dla wielbicieli tego typu widok niezapomniany. Kiedy obserwujemy jak Spity formują klucz, z utwardzonego pasa startuje srebrna błyskawica – P-38 Lightning. Ledwo Lockheed zdążył oddalić się od lotniska, gdy od zachodu w łagodnym zakręcie nadlatuje trójka myśliwców. Przelatują kluczem na dużej prędkości, ale widać, że w jednym Spicie nie do końca schowało się prawe podwozie. Wykonują jeszcze wspólny zakręt na tle wypiętrzonego cumulusa i widzimy, że niestety jeden Spitfire opuszcza formację. Dwójka kontynuuje swój pokaz a ich trzeci kolega na północ od lotniska próbuje usunąć problem z podwoziem. W końcu podwozie chowa się całkowicie i po ponownym, prawidłowym otwarciu pechowy Spitfire bezpiecznie ląduje. Tymczasem w powietrze poszła kolejna grupa samolotów – sześć Spitów i dwa Messery. Gdy tylko ostatni startujący samolot przekroczył granice lotniska, na scenę wkracza Lightning dając dynamiczny i efektowny pokaz. Zajmuje uwagę publiczności przez kilka minut po czym ustępuje miejsca formacji siedmiu Spitfire’ów i dwóch Messerschmittów. Samoloty wykonują efektowny wspólny przelot nad lotniskiem i dzielą się na kilka grup. Piątka Spitów rozpoczyna na niebie istną gonitwę. Prowadzący Mk Vb z charakterystycznymi obciętymi końcówkami prowadzi całą watahę a reszta powtarza dokładnie jego manewry. Gdy tylko na chwilę nad lotniskiem zrobi się luźniej, na niebie od razu pojawia się dwójka najsilniejszych z rodziny, czyli Spitfire Mk XIV i XIX napędzanych silnikami Griffon i pięciołopatowymi śmigłami. Po Spitfire’ach na scenę wkraczają Messerschmitty. Po nich popisuje się Corsair i Bearcat i w zasadzie nie ma czasu, żeby się nudzić, bo gdy tylko wydaje się, że po którymś przelocie samoloty odlatują trochę dalej, jak się okazuje robią to tylko po to żeby zrobić miejsce dla kolejnych startujących maszyn. W dodatku część maszyn po pokazie kołuje obok naszych stanowisk, więc jest okazja na złapanie w obiektyw machającego do publiczności pilota. W czasie popisów morskich myśliwców z lotniska startuje pękaty Thunderbolt, a chwilę później B-17. Samoloty prezentują się na zmianę. Gdy majestatyczna Latająca Forteca zawraca aby wykonać kolejny przelot nad naszymi głowami, jej „mały przyjaciel” pojawia się nad lotniskiem prezentując swą muskularną sylwetkę. W końcu oba samoloty lądują i na chwilę nad lotniskiem nastaje cisza. Ale to tylko pozory, bo oto na scenę wkracza Battle of Britain Memorial Flight z Lancasterem i dwoma Spitfire’ami. Z reguły w formacji tej jest jeden Spitfire i jeden Hurricane, ale widocznie tak miało być, że w tegorocznej edycji „Latających Legend” Hurricane’a zabrakło. Samoloty początkowo wykonują wspólne przeloty, a potem podobnie jak w przypadku B-17 i Thunderbolta, pojawiają się nad lotniskiem na przemian, by na koniec wspólnie odlecieć do bazy.

Po pokazie bombowca i towarzyszących mu myśliwców na niebie pojawia się Junkers Ju-52. Zadziwiające jak ciasne zakręty potrafi wykonywać ta trzysilnikowa maszyna. Powoli tracimy rachubę, co już latało, a co jeszcze poleci. Z niepokojem patrzymy na rozładowane akumulatory w aparatach i kurczące się karty pamięci, a czasu na to żeby zrobić jakąś selekcję zdjęć nie ma. A przed nami jeszcze trójka Curtisów, Sea Fury, trójka Jaków, no i Mustangi… Na szczęście zapasów starczyło a wszystko latało tak, że głowa mała.. Zresztą zapasów starczyło jeszcze na Lysandera, Catalinę, S-38 i Swordfisha.

Jednym z końcowych pokazów był występ zespołu Breitling Wingwalkers. Dwa pomarańczowo-białe Stearmany, na skrzydłach których w czasie lotu „stały” panie w czarnych kombinezonach, do tego dymy – wrażenie niesamowite. Po Breitlingach wystąpiła jeszcze srebrna Dakota, która pięknie błyszczała w popołudniowym słońcu, ale na ziemi trwały już przygotowania do finału pokazów, czyli słynnego Balbo.

Większość z myśliwców, które wcześniej prezentowały się w powietrzu ponownie uruchomiła silniki i samoloty jeden po drugim wystartowały do jeszcze jednego lotu. Lecąc po szerokim kręgu wokół lotniska 21 maszyn utworzyło formację i przedefilowało na zakończenie nad duxfordzkim lotniskiem. To dopiero jest radość dla oka i ucha!

Tyle działo się w sobotę 30 czerwca. W niedzielę 1 lipca program był podobny, z tym że nie było Lancastera i jego dwóch towarzyszy, za to w powietrzu można było podziwiać trzy repliki myśliwców z I Wojny Światowej (Fokker Dr I. Nieuport 17 i Sopwith Triplane) oraz wystąpił zespół akrobacyjny Aerostars latający na Jakach 52.

Przez dwa dni mogliśmy cofnąć się w czasów, gdy królami przestworzy były amerykańskie Mustangi, angielskie Spitfire’y, niemieckie Messerschmity i radzieckie Jaki. Wiemy już, że kolejna edycja odbędzie się 13 i 14 lipca 2013 roku i chyba nas tam nie zabraknie.

Lucjan „Acroluc” Fizia