Szukaj

MIKOŁAJKI Z BIAŁO-CZERWONYMI ISKRAMI (Polska, EPDE)

6 grudnia 2019 r. mieliśmy przyjemność odwiedzić Dęblińską Szkołę Orląt, w której odbyła się 123. Promocja Oficerska. Naszym zadaniem było uwiecznienie młodych pilotów szkolących się na samolotach M-346 Bielik, które są produkowane przez włoskie konsorcjum Alenia Aermacchi. Są to samoloty szkolno - treningowe przystosowane do operacji bojowych. Fotografowanie Młodych Kadetów było czystą przyjemnością. Briefing, przygotowania maszyn, aż w końcu sam lot Masterów był ciekawym doświadczeniem. Pełna koncentracja malująca się na twarzach młodych adeptów lotnictwa udzielała się i nam fotografom. Program lotów zakończyła wspaniała grupa akrobacyjna latająca na samolotach TS-11 Iskra. Serdeczne podziękowania składamy na ręce pani rzecznik Ewy Złotnickiej za organizację i dostęp do pilotów, pil. Marcinowi Kossakowskiemu za kolejne ciekawe lotnicze historie/wspomnienia oraz ostry popcorn ;), pil. Mateuszowi Kubiakowi za omówienie i pomoc w przygotowaniu odpowiednich fotograficznych kadrów, pil. Sylwestrowi Sobutce za wspólne pogawędki, pil.Maciejowi Drozdowi za wprowadzenie w sztukę lotniczą oraz szer. Danielowi Sobiechowi za oprowadzanie po Bazie oraz podzielenie się wiedzą motoryzacyjną. Maciej "SOLO" Strzelczyk

JESIEŃ W ŁASKU (Polska, EPLK)

Po tak długiej, dwuletniej przerwie, nie mogliśmy się wręcz doczekać by znowu przekroczyć bramy bazy lotniczej w Łasku. Pomimo niezbyt ciekawych prognoz, pogoda okazała się jednak dla nas całkiem ŁASK-awa.  I choć w pierwszej turze w górę wzbiły się tylko trzy eFy, oczekiwanie na ich powrót umilała nam CASA, robiąc kilka touch-and-go. Szesnastki również powitały nas serdecznie robiąc dodatkowe przeloty przed lądowaniami, a gdy już wylądowały CASA kontynuowała umilanie nam czasu. Na drugą, późniejszą turę została część ekipy w nadziei na upolowanie dopalaczy na tle wieczornego nieba. Nie możemy się doczekać kolejnej okazji, by wycelować obiektywy w nasze eFy na łaskim niebie. Marta "holka" Holka

AXALP 2019 (Szwajcaria, LSAX)

Rok do roku, wśród alpejskich turni, planowany jest niecodzienny spektakl – Szwajcarskie Siły Powietrzne udostępniają jedyną swego rodzaju możliwość obserwacji treningowych lotów obejmujących m.in. strzelanie ostrą amunicją do celów naziemnych, przechwytywanie obcych maszyn latających. Oprócz tego demonstrowane są akcje zaczepne jednostek desantowych oraz działania ratownicze. W powyższym wstępie warto podkreślić dwa słowa. Pierwsze to „planowany”. Głównym czynnikiem mogącym pokrzyżować plany pokazowe jest pogoda, która w górach zmienia się nierzadko z minuty na minutę. Poza warunkami atmosferycznymi jest wiele innych aspektów mogących zniweczyć loty, decyzja zawsze pozostaje w rękach dowództwa. Drugiem słowem jest „udostępnianie”. Cóż...obserwacja wydarzenia jest możliwa, jednak pod pewnym warunkiem. W zależności od jej miejsca, pokonać należy około 1000-1600 metrów przewyższenia, w tym część w warunkach nocnych. Zawęża to automatycznie grupę obserwatorów - do osób dysponujących odpowiednim potencjałem fizycznym. Tegoroczny Axalp, czyli edycja 2019...nie odbył się.  Z powodu niesprzyjających warunków atmosferycznych, oraz pewnych aspektów technicznych dotyczących płatowców Szerszeni - obydwa oficjalne dni pokazowe zostały anulowane. Jednakże... Loty treningowe poprzedzające pokazy przebiegły zgodnie z planem. Pierwszy dzień ćwiczeń zapowiadał się obiecująco - piękna, słoneczna pogoda, bardzo dobra przejrzystość powietrza, oraz przede wszystkim wszechobecny śnieg, który z pewnością urozmaiciłby fotografie. I rzeczywiście – maszyny prezentowały się świetnie na tle ośnieżonych szczytów. Byłem jednak trochę zawiedziony, pierwszy wlot Hornetów w dolinę to okolice przeciwległego zbocza, czyli płatowce prezentowały się bokiem. Liczyłem na bardziej agresywne podejście od czoła. Ale to zwykłe marudzenie, połyskujące kadłuby wyglądały obłędnie na tle ośnieżonego krajobrazu. Dodatkowo, prostopadle do kursu dwójki Szerszeni otwierających ćwiczenia - z włączonym dopalaczem i plując flarami... wszedł trzeci, na bardzo niskim pułapie. Mimo że to mój nie pierwszy Axalp – moment ten niemalże przygwoździł mnie do ziemi. Nie tylko mnie, tak zareagowali praktycznie wszyscy obserwatorzy! Najlepsze miało jednak nastąpić. Treningi popołudniowe są z reguły mniej widowiskowe niż poranne. Słońce operuje już wówczas bardzo mocno – zwiększając termikę, wilgoci natomiast, która powoduje ciekawe zjawiska na płatowcach też jest zazwyczaj mniej. Nie wtedy... Niewinna chmura... To złe określenie, powinno być raczej chmurka... Nawet nie chmurka, obłoczek... Nieeee, Malutki Obłoczek... ...Pary. Taaaaaak, Malutki Obłoczek Pary, który zawitał gościnnie w dolinie – to dobre określenie. Słońce dopełniło reszty. Zaczęły się...CZARY. Dwójka Hornetów wchodzących w dolinę z prędkością około 700-800 km/h tylko przez moment przypominała lecące samoloty odrzutowe. Zima zobowiązuje - w ciągu ułamków sekundy otrzymała białe „czapki” na kabinach. Ale to nie wszystko, za chwilę pojawiły się również białe „szaliki” w okolicach silników. Wszystko to okraszone aurą tęczowej mgły... To był NIESAMOWITY widok... Lecz to nie koniec. „Ubiór zimowy” trwał tylko mgnienie oka – ustępując nowej kreacji. Kreacji, na którą czekałem 10 lat. Była to wielka, rozkloszowana, śnieżnobiała spódnica...idealnie skrojona na wymiar, zasłaniająca wyloty silników. Na kabinie zaś, nakrycie głowy czarnoksiężnika, z przedziwną batutą na zakończeniu... Po chwili było już po wszystkim, spektakl zakończył się, tak szybko jak rozpoczął. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zniknęły „szaty”, zniknęły też same Hornety wspinając się na wysoki pułap. Powyższy opis dotyczy niespełna 3 sekund czasu rzeczywistego, tego magicznego dnia można było obserwować jeszcze wiele innych zapierających dech momentów. Komentarz jednego ze stałych bywalców pokazów (Qny - przyp. autora) „jestem tutaj jedenasty raz, jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałem”- mówi sam za siebie. Podczas drugiego dnia treningowego, warunki atmosferyczne nie były już tak korzystne, jednak obserwacja kunsztu pilotów jak i jednostek naziemnych była jak zwykle przyjemnością. Od autora: Za sprawą poważnych problemów zdrowotnych Axalp 2019 stał u mnie pod wielkim znakiem zapytania. Jednak dzięki pomocy wielu osób i determinacji – udało mi się stanąć na szczycie. Axalp 2019 długo pozostanie w mojej pamięci. Michał „Frodo” Marzec

HANGAR 10 FLY IN 2019 (Niemcy, EDAH)

Hangar 10. To hasło nie wszystkim miłośnikom lotnictwa cokolwiek mówi. Tymczasem tuż za naszą zachodnią granicą w miejscowości Zirchow znajduje się lotnisko Heringsdorf, przy którym znajduje się to arcyciekawe miejsce. Hangar 10 to prywatna kolekcja samolotów stworzona przez lokalnego biznesmena. W hangarze można podziwiać maszyny ze stajni Messerschmitta, a także samoloty zachodnich aliantów, np.: P-51 Mustang TF, Supermarine Spitfire Mk XVIII. W tym wszystkim najlepsze jest to, że te samoloty są w stanie lotnym i czasami można je ujrzeć nad wyspą Uznam. W roku 2018 właściciel kolekcji postanowił po raz pierwszy urządzić na zakończenie sezonu imprezę z udziałem publiczności, na której zaprezentował swoje perełki. Tegoroczne lato zakończyło się również na lotnisku Heringsdorf takim pokazem, na którym zaprezentowano najnowszy nabytek w kolekcji: replikę samolotu Focke Wulf FW-190. Kilku członków naszego stowarzyszenia postanowiło wybrać się na ten mały, ale jakże emocjonujący air show. Mariusz "Mariusch" Lesiuk

NATO DAYS 2019 (Czechy, LKMT)

Tradycyjnie w drugiej połowie września lotnisko w Mošnovie pod Ostrawą gości międzynarodowe pokazy, odbywające się pod czesko-angielską nazwą Dny NATO/NATO Days. I chociaż impreza organizowana cyklicznie przez naszych południowych sąsiadów ma charakter ogólnowojskowy, nas szczególnie interesuje jej część lotnicza. To szczególne dla nas miejsce, ponieważ w tutaj właśnie spotykamy się rokrocznie w najliczniejszym składzie, kończąc powoli sezon fotolotniczy. Nie inaczej było i w tym roku. Tegoroczna edycja Dni NATO była już dziewiętnastą z kolei. Przyloty zaproszonych gości komponentu lotniczego rozpoczynają się już od poniedziałku poprzedzającego oficjalną weekendową część imprezy, jednak największa liczba przylatujących ekip ściąga do Ostrawy w czwartek i piątek. Wtedy właśnie zjawiamy się w okolicy lotniska, ponieważ oprócz samych przylotów możemy podziwiać treningi poszczególnych zespołów i solistów biorących udział w dynamicznej części pokazów. W tym roku, ku naszemu zaskoczeniu, miejsce naszych corocznych zbiórek czyli pole buraków pod radarem zostało w tym roku obsiane kukurydzą i dość szczelnie odgrodzone taśmami, za którymi stali ochroniarze... Nie było rady, trzeba było rozlokować się przy taśmach w dość znacznej odległości od osi pokazów. Pogoda na szczęście była łaskawa, choć zatęskniliśmy za warunkami, jakie panowały rok temu, a które można zobaczyć w naszej relacji z ubiegłego roku. Impreza należała niestety do najskromniejszych jeśli chodzi o liczbę statków powietrznych, biorących udział w pokazach. Nie zawiedli Amerykanie, którzy nie tylko po raz kolejny przylecieli B-52 i KC-135, ale zadysponowali także nieczęstego gościa pokazów w postaci transportowego C-5 Galaxy, na pokładzie którego przywieźli śmigłowce UH-1 i AH-1 z US Marine Corps. Gospodarze imprezy włączyli do pokazów praktycznie wszystkie swoje typy samolotów oraz śmigłowców, zaczynając od L-159 poprzez Gripeny, na śmigłowcach z rodziny Mi kończąc. Wśród państw, które brały udział w pokazach w powietrzu, wymienić należy Rumunię z Migiem-21, szkolnym IAR-em oraz śmigłowcem Puma, Wielką Brytanię z Typhoonem, Finlandię z zespołem Midnight Hawks, a także Szwajcarię z F/A-18 i zespołem PC-7 Team. Do międzynarodowych ekip należy dodać również Francję, która reprezentowana była przez zespół Patrouille de France na Alpha Jetach – bez wątpienia gwiazdę sobotniej części pokazów. Nasz kraj reprezentowali żołnierze jednostki specjalnej AGAT, desantujący się wraz ze swoimi czeskimi kolegami, a na wystawie statycznej można było zobaczyć naszą Bryzę i Casę (polska CASA posłużyła także do zrzutu spadochroniarzy). Na szczególne jednak uznanie zasługuje moim zdaniem solista szwajcarskich sił powietrznych, dający niezwykle dynamiczny pokaz pilotażu i prezentujący granice możliwości Horneta. W porównaniu do wcześniejszych edycji tej coraz popularniejszej imprezy militarno-lotniczej (w tym roku szacowanych było 220 tysięcy widzów!) zdecydowanie zabrakło kilku „żelaznych” pozycji na liście samolotów występujących w pokazach dynamicznych. Przede wszystkim zabrakło tak popularnych F-16, Migów-29 czy szwedzkich weteranów: Viggena oraz Drakena, które bez wątpienia zdążyły trwale skojarzyć się z Dniami NATO. Pozostaje mieć nadzieję, że przyszłoroczna jubileuszowa bo 20 edycja imprezy będzie przygotowana z rozmachem, który pamiętamy z lat wcześniejszych. Tymczasem zapraszamy do galerii z tegorocznych pokazów. Tadeusz „Hornet” Popardowski

ŚWIĘTO 32. BAZY LOTNICTWA TAKTYCZNEGO (Polska, EPLK)

Po dwóch latach przerwy spowodowanej remontem, 32. Baza Lotnictwa Taktycznego w Łasku, w dniu 21 .09.2019 r. zorganizowała piknik z okazji święta bazy. Na lotnisko wojskowe 32. BLT wybrało się w sobotę tysiące pasjonatów lotnictwa, wybraliśmy się również i my skuszeni chęcią odwiedzenia lotniska po tak długiej przerwie. Piknik rozpoczął się defiladą , w której wzięła udział cała kadra bazy, a po niej rozpoczęła się część dynamiczna - czyli pokazy w powietrzu. W przerwie między pokazami czekało na nas sporo innych atrakcji: wystawa samolotów współczesnych i tych, które nie są już używane oraz wystawa sprzętu militarnego. Można było obejrzeć z bliska takie samoloty jak : F-16, Su-22, Bies, Orlik, TS - 11 Iskra, MiG - 21, Mig - 23, Mig - 29, Iryda oraz śmigłowce: Mi-2, Mi-24, a także makietę F-35. Sporym zainteresowaniem cieszył się placyk z ptakami, na którym można było podziwiać m.in. sowy, jastrzębie, czy orły. W powietrzu zaprezentowały się : Tiger Demo Team z Krzesin, Su-22 Demo Team ze Świdwina, śmigłowiec Mi-24 z bazy w Pruszczu Gdańskim, Artur Kielak. To też była okazja spotkać się ze znajomymi i przyjaciółmi. Ryszard "Rychu" Dwojak

MAKS 2019 (Rosja, UUBW)

Ponad rok temu padła propozycja, by wyruszyć na MAKSa do Rosji. Gdzieś tam w polu, przy okazji innych pokazów, wypłynął temat jednej z największych atrakcji lotniczych. Do tej pory impreza ta kojarzyła mi się z czymś ogromnym, widowiskowym, wartym zaliczenia chociaż ten jeden raz w życiu. Z zaciekawieniem i dużą przyjemnością oglądałem zdjęcia innych fotografów, którzy byli tam już wiele razy. Myślałem sobie: „kiedyś też tam pojadę”. Nie spodziewałem się, że okazja nadarzy się tak szybko. A od kiedy na horyzoncie pojawił się napis „Wyprawa do Rosji”, nie mogłem spokojnie usiedzieć w jednym miejscu. Dodatkowym atrakcją miało być zwiedzanie samej Moskwy i okolic, ale o tym później. Od pomysłu i planu wyjazdowego do realcji długa droga. Bardzo długa, żmudna, wymagająca ciągłego skupienia i pilnowania sytuacji, począwszy od zarezerwowania lotów, hoteli, poprzez zorganizowanie dokumentów i akredytacji fotograficznych, a na samej bezpiecznej podróży skończywszy. Sporo e-maili, telefonów, reagowania na bieżące zmiany i poprawki, odwiedzania urzędów i koorydonowania swoich planów. Bądź co bądź miałem zamiar wyfrunąć na dość dużą odległość od domu, a cała wycieczka trwać miała prawie 2 tygodnie. Nie wspomnę już o odłożeniu jakiegoś grosza na takie wakacje... Ale się udało. Udało się wszystko podopinać, głównie dzięki ogromnej pomocy Przyjaciela. I tak oto we dwóch porwaliśmy się na żywioł. Sama podróż przebiegła bez żadnych problemów. Wycieczka z Gdańska do Moskwy z przesiadką w Warszawie zleciała raz-dwa. Biorąc pod uwagę środek lokomocji, tylko się uśmiechałem pod nosem na myśl, ile czasu zajmowała mi zawsze podróż pociągiem z jednego końca Polski na drugi. Po przestawieniu zegarków i zakwaterowaniu się w hotelu można było się nieco zrelaksować i odetchnąć. Przez pierwsze kilka dni zwiedzaliśmy samą Moskwę i okolice, w tym m. in. muzea, skwery, deptaki i place. W zasadzie zwykły spacer ulicami miasta był już atrakcją samą w sobie. Dość intensywnie spędzony czas, głównie pieszo oraz metrem. Samo metro (które jest przepięknie zdobione) na pewno zasługuje na oddzielny, turystyczny wpis. Wróćmy zatem do lotnictwa. Niejaką „uwerturą” do MAKS-a było zwiedzenie muzeum w Monino, gdzie mogliśmy nacieszyć oczy wystawionymi tam eksponatami. A stoją tam takie perełki, jak Tu-144, czy wielki Mi-12, który swoimi rozmiarami budzi podziw i szacunek dla konstruktorów. Potężna maszyna w dobrym stanie. Niektóre z zachowanych tam statkow powietrznych są już w dość opłakanej kondycji, ale większość trzyma się jeszcze na własnych kołach. Duże wrażenie robi „rodzina” samolotów MiG, ustawionych w długim szeregu. Gdzieś tam w kącie można było dostrzec jednego z nich (MiG-29) w stanie agonalnym. Całość wycieczki, przy w miarę sprawnym poruszaniu się i fotografowaniu, nie powinna zająć więcej, jak 2-2,5 godziny. Warto wybrać się tam wcześnie rano, by mieć możliwość sfotografowania wszystkiego, bez udziału innych zwiedzających. W godzinach okołopołudniowych możliwości zrobienia zdjęcia bez dodatkowych gości spada drastycznie. W każdym razie - warto tam być i zobaczyć to wszystko na własne oczy. Po zrealizowaniu pierwszych planów przyszedł czas na główną imprezę. Przenosiny do drugiego miejsca noclegowego w pobliżu terenu portu lotniczego Żukowskij miały być naszą ostatnią przeprowadzką i już spokojnie mogliśmy zająć się zdjęciami i imprezą. W tym momencie wypadałoby przejść do samej organizacji, a ta była - oceniając moim okiem - bardzo dobra. Wiadomą rzeczą jest, że przy tak ogromnym przedsięwzięciu nie sposób uniknąć potknięć i opóźnień, ale biorąc pod uwagę skalę imprezy - można to przyjąć ze spokojem. Zapewnienie odpowiednich warunków takiej liczbie gości zasługuje mimo wszystko na wyróżnienie. Oznakowanie drogi prowadzącej na teren imprezy zaczynało się już na dworcach kolejowych. Do tego czuwali tam przygotowani wcześniej ludzie, którzy pomagali wszystkim w sprawnym przemieszczaniu się. Podróż do Moskwy na MAKS to także możliwość ujrzenia prezydenta Rosji Władimira Putina, który otwierał uroczyście całą imprezę. Imprezę zorganizowaną z dużym rozmachem. Przygotowano dla nas wszystkich transport na lotnisko i z lotniska, wszelkie udogodnienia w postaci stoisk gastronomicznych, z pamiątkami oraz punktów sanitarnych. Do pomocy włączyli się także wolontariusze, którzy mieli specjalnie oznakowane koszulki i również służyli radą i pomocą. Organizatorzy zadbali też o mobline punkty sprzedaży biletów kolejowych, by ułatwić i usprawnić podróżowanie. Zgubić można się było chyba tylko w tłumie. Na miejscu spotkałem całe rzesze fotografów, w tym oczywiście naszych członków SPFL. Razem tworzyliśmy już naprawdę sporą grupę wycieczkową, a prezentowany materiał fotograficzny może być tego dowodem. Przyjemnie było spotkać swoich tak daleko od ojczyzny i bawić się wspólnie na tej samej imprezie. Widok znanych mi twarzy dostarczył mi energii, której tak potrzebowałem. Cały teren imprezy podzielony został na część targową z pawilonami (wręcz hangarami) firm, prezentujących technologie wykorzystywane w lotnictwie, oraz część wystawową z samolotami odrzutowymi, transportowymi, helikopterami, a także dronami. Można było ujrzeć z bliska najnowocześniejszą maszynę Su-57, zaprezentowaną na bardzo atrakcyjnym stanowisku. Do tego samolot Su-47 Berkut, który miałem nadzieję wreszcie zobaczyć na własne oczy. Wielki jest, no i ocywiście w jedynym słusznym (czarnym) kolorze. Równie okazałymi maszynami były dwa rywalizujące projekty: M-4 z zakładów Miasiczewa, z ogromnym „jajem” na kadłubie oraz Tu-95 - Tupolewa. Rosjanie budują naprawdę ogromne maszyny, przy których można się poczuć nieswojo. Wystawa statyczna rozciągała się aż po horyzont, a przynajmniej takie miałem wrażenie. Zmęczenie nóg po całodniowym zwiedzaniu i fotografowaniu uświadomiło mi, ile kroków mnie to kosztowało. Pogoda dopisała, nie było burz, ani innych nieprzyjemnych zjawisk, które mogłyby zniweczyć plany lotów. Wszystko przebiegało dość sprawnie i nic nie zapowiadało, że miało się to zmienić. Małym zgrzytem okazało się kupowanie i wydawanie wejściówek na specjalną platformę fotograficzną. Natłok ludzi i małe zamieszanie organizacyjnie spowodowały prawie 3-godzinne opóźnienie. Nie złamało to ducha SPFL, którego członkowie wygodnie się rozsiedli na trawniku pod budynkiem, w oczekiwaniu aż sprawy papierkowe ruszą do przodu. Można by rzec, że ci szczęściarze przed drzwiami mieli tam już swojego rodzaju mini-piknik z pogaduchami. Po rozwiązaniu problemu, reszta przebiegała już sprawnie. Sporo było także służb mundurowych pilnujących porządku i bezpieczeństwa. Zwiedzenie całego obszaru na ziemi zajęło mi prawie cały dzień, a i to wątpię, czy wszystko dokładnie obejrzałem. Za to na niebie działo się sporo. Dla mnie, jako zupełnego „świeżaka” na tej imprezie, wszystko miało znaczenie, choć taki zespół jak Baltic Bees widziałem już wcześniej przy okazji innych imprez. Nie zmienia to faktu, że ponownie dali popis umiejęności na niebie. Równie dobrze zaprezentowały się „Jerzyki”, czyli grupa odrzutowców MiG-29, w pięknym, biało czerwonym malowaniu z niebieską sylwetką wspomnianego ptaszka, którego wizerunki odzabiały spód każdego samolotu. Ciemne maszyny z jasnymi oznaczeniami to z kolei wizytówka grupy Russ, choć miejscami przypominali mi Frecce Tricolori oraz wspomniane wyżej Pszczoły; latają też takimi samymi samolotami, jak drugi ze wspomnianych zespołów. Bardzo ładnie zaprezentowała się litewska grupa ANBO, pokazując naprawdę bogaty program i różnorodne układy na niebie. Całości dopełniał bardzo żywy i entuzjastyczny głos komentatora. Ciekawym i niespodziewanym dodatkiem był przelot grupy wykonującej na niebie napis "MAKS 2019" w postaci dymów. Wyszło im to doskonale i bardzo równo. Pokazy solistów oraz duetów były wręcz oszałamiające: największą gwiazdą była dla mnie para samolotów Su-30SM oraz solista w Su-57. Piloci tych maszyn używają ich zupełnie nie uznając praw fizyki; popisy tego ostatniego można obejrzeć na Youtube. Manerwy, które wykonywali na niebie zwyczajnie nie mieściły mi się w głowie. Widziałem, ale nie wierzyłem. Słabo się robiło od samego patrzenia i myślenia, jak duże przeciążenia musiały na nich działać przy takich ewolucjach. Nie mniejszy błysk w oku powodowały loty helikopterów, a zwłaszcza Ka-52 „Aligatora”, z którego wręcz tryskały fontanny flar. Fantastyczny widok i kolejna akcja dla fotografów. Loty takich zasłużonych staruszków, jak chociażby MiG-15 także powodowały szybsze bicie serca. Efektowne, srebrne malowanie z czerwonymi akcentami na pewno może się podobać. W największe zdumienie wprawiły mnie jednak pokazy lotów samolotami pasażerskimi. Nie sądziłem, że można tak gwałtownie manewrować takimi maszynami. Piloci, jak się zdaje, wycisnęli z nich, co tylko się dało. Oddzielną atrakcją, na którą wszyscy czekali z zapartym tchem, był zrzut wody w barwach narodowych Rosji. Przepiękne widowisko z udziałem rosyjskiej łodzi latającej Be-200ES, wzbudzającej zachwyt oglądających. Nie ukrywam, że i na mnie zadziałało to tak, jak należało. Pogoda była słoneczna, toteż kolory były żywe i intensywne. Udało mi się także sfotografować całą sekwencję, więc mogę powiedzieć, że plan wykonałem i jestem usatysfakcjonowany. Każdy dzień minimalnie różnił się od poprzedniego programem, dzięki czemu korzyści były podwójne: można było poprawić nieudane ujęcia podczas ponownych lotów tych samych pilotów oraz obserwować pokazy następnych. Tak zleciał mi prawie cały tydzień od wtorku do niedzieli. W międzyczasie udało się porozmawiać z wieloma osobami i wymienić doświadczenia. Tego punktu każdych pokazów nie sposób przecenieć. Główna część imprezy, weekendowa, obfitowała w największe atrakcje. Huku dopalaczy nie sposób opisać, a to dzięki wykonawcom akrobacji w samolotach takich, jak: Su-35, Su-30, Su-57, MiG-29, czy Su-34. Wspaniałe widoki dla oczu i bezcenna możliwość sfotografowania tego wszystkiego działała na wyobraźnię i na dobre samopoczucie. W sobotę byłem wśród szczęśliwców, którym udało się dotrzeć na specjalną platformę, dość daleko od samej widowni. Tam też samoloty wykonywały wszelkie nawroty nisko nad głowami i dało się odczuć, jak duża moc silników pozwalała im się wbijać w powietrze - platforma dosłownie trzęsła się pod nogami. Małą niedogodnością była pozycja słońca w stosunku do wykonywanych manewrów. Mocno świeciło i zdarzyć się mogło, że oko przyłożone do wizjera aparatu zostało bardzo nieprzyjemnie potraktowane podczas śledzenia lotu samolotu. Ale jeszcze ważniejszym od samych przeżyć, związanych z pokazami, był fakt przebywania w gronie zapaleńców, którzy tak samo czują, reagują i cieszą się wycieczką. Czas spędzony na tej platformie mogę śmiało wpisać do najlepszych chwil w mojej dotychczasowej historii fotograficznej. W niedzielę, ostatni dzień imprezy, byłem już poza jej terenem, powoli szykowałem się do powrotu do domu; po drodze udało się jeszcze zwiedzić kawałek miasta oraz okręt podwodny B-396, ale to już zupełnie inna historia... Na koniec całej wyprawy znów byliśmy niemalże w komplecie: oto na lotnisku Szeremietiewo zebrała się spora grupa znanych mi osób, w tym SPFL rzecz jasna, dzięki czemu czekanie na samolot było o wiele przyjemniejsze. A ten, jak na złość, miał opóźnienie, a niech go... No i jak łatwo się domyśleć - w efekcie do domu dotarłem jeszcze później. Jakby mało było atrakcji, to jeszcze tego brakowało na sam koniec, no ale szczęśliwie wreszcie dotarłem do siebie i wycieczkę mogłem uznać za zamkniętą. Kończąc chciałbym bardzo podziękować Wszystkim, których udało się znów poznać lub spotkać po raz pierwszy. Naszej ekipie SPFL za wsparcie, dodatkowe żarty i dobrą zabawę oraz zwyczajnie za to, że byli i naładowali mi akumulatory pozytywną energią, że mogłem znów z Nimi przebywać w jednym miejscu i cieszyć się wspólną pasją. Szczególne i największe podziękowania składam mojemu Przyjacielowi Moriemu za tytaniczą pracę, jaką włożył w organizację tego wyjazdu. Bez Ciebie nie dałbym sobie rady. Sławomir „Sławol” Borysowski.

AEROBALTIC – GDYNIA 2019 (Polska, EPOK)

Zapach morza, ciepły piasek, panie w skąpych strojach… To oznacza jedno – Gdynia Aerobaltic 2019, czyli jedyna impreza lotnicza na całkiem dużą skale organizowana nad samym polskim morzem. Jak w poprzednim roku, pokazy podzielone były na część dzienną, organizowaną na lotnisku w Babich Dołach, oraz wieczorno – nocna na plaży miejskiej w samym sercu Gdyni. Na szczególną uwagę zasługuje blok nocny, bowiem to wtedy w niebie działa się największa magia… Przemysław "Frogi" Więcławski

SIAF 2019 (Słowacja, LZSL)

SIAF 2019 miał być dla mnie wyjątkowy. Postanowiłem reszcie  „przełamać” wielomiesięczną absencję od lotniczych atrakcji – spowodowaną problemami zdrowotnymi. Od początku dręczyło mnie pytanie – dasz radę podnieść swój zestaw fotograficzny do oka...? Tradycyjnie już, o tej porze roku zapowiadała się przysłowiowa ”patelnia” pogodowa – zmora wszystkich fotografujących długą ogniskową na długich dystansach. I tak w istocie było, na szczęście niedzielne popołudnie przyniosło upragniony deszcz, który osłabił nieco niekorzystną termikę. Program zapowiadał się dosyć interesująco – Zoltan, nasze F-16 Tiger Demo Team, F-16 Zeus, Tricolori, YAK R3U wiele innych atrakcji, zapowiadało dobrą zabawę. Pierwszy dzień spędzony na polu okazał się bardzo satysfakcjonujący, głównie towarzysko :-) Wreszcie mogłem spotkać „Ekipę”, przez wielomiesięczną przerwę w kalendarzu fotolotniczym, było o czym pogadać :-) Fotograficznie...no cóż.... ręce omdlewały, obraz w wizjerze trząsł się jak galareta...fotografowałem tylko chwilami, dając sobie czas na odpoczynek i regenerację. Szkoda, że nasz F-16 Demo po awarii HUD-a musiał lądować – dosłownie minutę po starcie. Udało mu się jeszcze wystartować kilka godzin później, jednak zabrakło tego co fotografowie wojskowych samolotów odrzutowych lubią najbardziej – czyli flar. Drugi dzień pokazów upłynął po znakiem lotniska. Na terenie jak zwykle zatrzęsienie ekspozycji różnych maszyn latających i sprzętu wojskowego - wszystkiego można było dotknąć, ba nawet zawitać w kokpicie pod czujnym okiem oficera :-) Fotografów oczywiście bardziej interesowały maszyny, które brały udział w pokazach dynamicznych. Świetnie zaprezentował się Zoltan, YAK R3U, widowiskowy pokaz umiejętności pilotażu dały też L-159 ALCA. Rodzynkiem okazał się finałowy moment demonstracji dwóch słowackich migów 29, które podczas ostatniego rozejścia wystrzeliły pióropusz flar. To nie lada gratka dla fotografów :-) SIAF 2019 przeszedł do historii. Mam nadzieję, że wbrew obiegowym opiniom – nie była to ostatnia edycja tej sympatycznej imprezy lotniczej. Michał „FRODO” Marzec

AIR SHOW – MAZURY 2019 (Polska, EPKE)

W dniach 3-4 sierpień gościłem na Mazurskim Air Show, gdzie zaprezentowało się  wiele zróżnicowanych statków powietrznych. Mogłem fotografować takie gwiazdy jak  Super Petral 100, American Champion  8GCBC Scout, Mi-2 czy AH-64 Apache. Na lotnisku w Kętrzynie miałem możliwość  oglądać mechaników, którzy przygotowywali  statki powietrzne do lotu jak również pilotów, którzy nimi latali. Same pokazy odbyły się nad  jeziorem Niegocin  w Giżycku. Po całym dniu w godzinach wieczornych swój pokaz zaprezentował pilot Johan Gustafsson w samolocie Thorp T-18 naszpikowanym specjalnym oświetleniem oraz  zamontowanymi  flarami. Sam pokaz zapierał dech w piersiach, tzw. malowanie światłem na niebie zostawiło u widzów uśmiech i zachwyt na resztę wieczoru. Szczególne podziękowania za chęć współpracy w  prezentacji swoich ‘’modelek’’ składam  dla pilotów: kpt. pil. Jon Matula (AH-64), kpt. pil. Krzysztof Koczewski oraz dla dowódcy jednostki W-3 Anakonda. Maciej "SOLO" Strzelczyk
Back to Top