Szukaj

COSFORD AIR SHOW 2017 (Wielka Brytania, EGWC)

W dniu 11 czerwca 2017 roku mieliśmy przyjemność wziąć udział w pokazach Cosford Air Show w Anglii. Te coroczne, jednodniowe i odbywające się pod patronatem Royal Air Force pokazy przyciągają ponad 50 000 entuzjastów lotnictwa i teoretycznie gwarantują ciekawą listę występów. Ostatnie edycje, w których braliśmy udział, niestety rozczarowały nas pogodą. Jednak tym razem miało być inaczej i zapowiadało się, że uda nam się uniknąć typowej angielskiej pogody. No prawie. Tegoroczna edycja zapowiadała się naprawdę ciekawie. Zaproszenie przyjęły takie kraje jak Stany Zjednoczone, Włochy i Szwajcaria. Patrząc na listę uczestników, śmiało można uznać Cosford Air Show za jedne z ważniejszych i ciekawszych wydarzeń w kalendarzu lotniczym w 2017 w Anglii. Z tych najciekawszych miały się pojawić: RAF Typhoon Display, Italian Air Force RSV Tonado, Swiss PC-7 Team, The Red Arrows, Britain Memorial Flight, Breitling Wingwalkers, oraz przeloty B-52H Stratofortress, oraz szczególnie przez nas oczekiwany B-1B Lancer. Niewątpliwą gwiazdą w tym roku było włoskie Tornado A-200 z Reparto Sperimentale Volo (RSV). Włosi w przepięknie pomalowanej maszynie (dla uczenia 60 lat istnienia 311° Gruppo) zdecydowanie zaprezentowali najlepszy pokaz tego dnia. Duże zaciekawienie widowni przyciągnęła formacja warbirdów z Battle of Britain Memorial Flight z trzema Spitfireami i jednym Hurricane. Trzeba przyznać, że są to cudowne maszyny o niesamowitym brzmieniu silników. Zawsze miło je oglądać, szczególnie wspólnie i w tak rzadkiej formacji. Bardzo uważnie też śledziliśmy występ aeroSPARX (który zresztą otworzył całe pokazy). AeroSPARX już niebawem można będzie oglądać na AeroBaltic 2017 w Gdyni i zapewniamy, że warto zobaczyć te niesamowite akrobacje. Oczywiście 'wisienką na torcie' było pojawienie się reprezentantów USAF. B-52H Stratofortress zaprezentował dwa przeloty nad Cosford zostawiając gęsty dym z silników. Kolejnym ciężkim bombowcem z Ellsworth Air Force Base był niesamowity B-1B Lancer, który mimo trwającej ulewy, pojawił się i przeleciał z włączonymi dopalaczami. Z Cosford Air Show 2017 zostają nam miłe wspomnienia. Już teraz wiemy, że w przyszłym roku wrócimy tam i wspólnie będziemy obchodzić 100 lecie Królewskich Sił Powietrznych. A na pewno będzie się dużo działo! Marek 'Maras' Gembka

AVIATICKA POUT – PARDUBICE 2017 (Czechy, LKPD)

Przełom maja i czerwca – formalnie jeszcze wiosna, choć w praktyce już lato. Czas, w którym Słońce opuściwszy znak Byka , wchodzi w znak Bliźniąt, pola pokrywają się makami, a do Pardubic zlatują się zabytkowe samoloty. W tym roku zleciały się już po raz dwudziesty siódmy. Motywem przewodnim tegorocznej edycji Aviatické pouti (bo impreza zawsze odbywa się z jakimś motywem przewodnim – co czasem ma, a czasem nie ma większego wpływu na program) były Ženy v kokpitech – jak można się domyślać, głównie z racji przypadającej w tym roku 120. rocznicy urodzin i 80. rocznicy ostatniego, tragicznego lotu Amelii Earhart. Trzeba przyznać, że ženy reprezentowane były nader licznie v kokpitech samolotów, występujących na pardubickim niebie. W wielu maszynach, które mieliśmy sposobność podziwiać w locie, panie stanowiły część załogi, albo jej całość. I tak żółty dwupłatowy Boeing Stearman N2S-5 Kaydet z 1943 r. pilotowany był w tym roku przez Olgę Benešovą z pilzneńskiego stowarzyszenia Classic Trainers (nota bene oprócz Stearmana stowarzyszenie użytkuje również inne maszyny, uczestniczące w pardubickich pokazach – w tym Harvard IIA, Stinson Reliant, który w Pardubicach miał swój europejski debiut pokazowy, czy CASA 1.131 Jungmann).  W znanym już wszystkim bywalcom pokazów Beechcrafcie C-45H Expeditorze na fotelu pilota zasiadała Monika Bezděková. Tu mała dygresja – podczas całej imprezy nie sposób było nie zwrócić uwagi  na to, jak wiele spośród latających zabytków (lub ich replik) nosi cywilne rejestracje Republiki Czeskiej, bądź jest własnością naszych sąsiadów z południa. Można tu przykładowo wymienić ekipę ze stowarzyszenia Classic Trainers, grupę Pterodactyl Flight z jej pierwszowojennymi aeroplanami, Mustanga „Excalibura”, Tiger Motha, czy wspomnianego wcześniej Expeditora, który w tym roku po raz pierwszy zaprezentował oznaczenie, zaczynające się literami OK. Jeśli do tej listy dodać jednego z „wielkich nieobecnych” w Pardubicach – Lockheeda Electrę, latającego w barwach koncernu Baťa; jeśli wspomnieć, że na lotnisku w Pilznie swoją bazę mają Spitfire LF Mk.XVIe i Jak-3, a Jaromierz jest macierzystą bazą Grupy Akrobacyjnej „The Flying Bulls” – można przestać się dziwić, dlaczego takie pokazy organizowane są w Czechach, a nie w Polsce. I można trochę zazdrościć. Koniec dygresji.
Tradycyjnie już najsilniejszą „drużyną” imprezy była ta spod znaku Czerwonego Byka. Oprócz wspomnianej grupy akrobacyjnej do Pardubic przyleciały zabytki: bombowy B-25J, odrzutowy Alpha Jet i nowy nabytek – North AmericanT-38B Trojan z 1954 r. W ostatniej chwili względy techniczne uniemożliwiły udział w pokazach jedynemu myśliwcowi w ekipie – Corsairowi, którego w Pardubicach zastąpiła kolejna maszyna z lat 50. – piękny czterosilnikowy pasażerski DC-6B. Oczywiście Aviatická pouť to nie same Rude Býky. Z Muzeum Lotnictwa Myśliwskiego w Montélimar we Francji przyleciał (znany również z pokazów w Polsce) Alain Bes na North American Rockwell OV-10 Bronco. Z kolei kraj zegarków, serów, czekolady i banków reprezentowany był przez grupę Breitling Jet Team (przy czym reprezentowany głównie tytularnie: baza grupy mieści się we Francji, a samoloty produkcji czeskiej zarejestrowane są w Estonii). Gwiazdą imprezy miał być – także pochodzący ze stajni Breitlinga – najpiękniejszy, zdaniem niżej podpisanego, samolot pasażerski wszech czasów, Lockheed Super Constellation. Jego charakterystyczna sylwetka była zasadniczym elementem plakatów i billboardów reklamujących pokazy, a organizatorzy już sprzedawali bilety na krótkie loty na jego pokładzie.  Niestety dosłownie „za pięć dwunasta” problemy z silnikiem nieodwołalnie wyłączyły „Connie” z udziału w tegorocznych pardubickich pokazach. Wprawdzie o szczególnym charakterze i klimacie Aviatické pouti (tak brzmi dopełniacz w oryginale) stanowią latające zabytki, nigdy jednak nie brakuje akcentów współczesnych, zapewnianych widzom przez lotnictwo wojskowe Republiki Czeskiej. W tym zakresie o wrażenia wizualne i akustyczne zadbał w solowym pokazie akrobacji Gripen z 211 eskadry taktycznej w Čáslavi, a także dwie Alki, które zademonstrowały atak na cel naziemny – przy czym ilość pirotechniki i liczba wystrzelonych flar miała prawo wyczerpać roczny, przeznaczony na ten cel, budżet resortu obrony. A skoro o wrażeniach wizualnych mowa – nie sposób nie wspomnieć o znanym już z licznych pokazów śmigłowcu bojowym Mi-35, w całości pomalowanym, jak na zlot fanów serii filmowej „Obcy”. Do tego osiem generatorów pomarańczowego dymu i... więcej już w zasadzie nie trzeba. Jak wiele podobnych imprez, Aviatická pouť jest przedsięwzięciem dwudniowym – pokazy odbywają się w sobotę i niedzielę. Tym niemniej, jeśli dysponuje się akredytacją prasową, warto dotrzeć na lotnisko już w piątek. Przyloty uczestników, treningi, praktycznie nieograniczony dostęp do stojanki, hangarów i samolotów, dużo wolnej przestrzeni bez tłumu widzów, atmosfera ogólnego luzu – to wszystko odróżnia ten dzień od dwóch kolejnych. Do tego ma się możliwość porozmawiania z pilotami i członkami poszczególnych ekip (francuski pilot Bronco, usiłujący wymówić nazwę „Depułtycze” – bezcenne). Jeśli istnieje coś stałego w Pardubicach, to z pewnością tym czymś stałym jest zmienność pogody. Kiedyś już pisałem, że zestawem obowiązkowym na pardubickie pokazy jest peleryna i krem z filtrem. Tegoroczna edycja imprezy w pełni potwierdziła tę zasadę: o ile w sobotę lotnisko z przyległościami przypominało wielką patelnię, a samoloty „pływały” w termice, o tyle niedziela zaczęła się sympatycznymi chmurkami, a zakończyła oberwaniem chmury. Na szczęście organizatorzy, spodziewając się rozwoju wydarzeń, zmodyfikowali kolejność niedzielnych prezentacji – tak, by widzowie mieli szansę zobaczenia najciekawszych punktów programu, zanim rozewrą się niebiosa. Co mniej więcej się udało; na dobrą sprawę jedynym ważniejszym elementem pokazów, który nie miał szansy dać się podziwiać publiczności, był grupowy występ replik samolotów z I wojny światowej z ekipy Pterodactyl Flight. Aviatická pouť, to nie tylko pokazy w powietrzu. Ziemię, jak co roku, okupują wszelkiej maści grupy rekonstrukcyjne, które albo po prostu są i dają się podziwiać (podczas tegorocznej edycji szczególnie dali się zauważyć rekonstruktorzy Legionu Czechosłowackiego z czasów wojny domowej w Rosji – z własnym składem improwizowanego pociągu pancernego), albo biorą udział w inscenizowanych walkach z aktywnym współudziałem samolotów. Do tej drugiej kategorii należały grupy, które z dużym zaangażowaniem odegrały scenę szturmu oddziału Armii Czerwonej na bliżej niesprecyzowane pozycje niemieckie (w oficjalnym programie nazywało się to „Scéna z východní fronty”). Krasnoarmiejcy byli wspierani z powietrza przez Jaka-3, Jaka-11 (udającego – chyba – innego Jaka 1, 3, albo 9 z pułku Normandie-Niemen) oraz „kukuruźnika” Po-2, z którego strzelec raził npla przy użyciu pistoletu maszynowego Sudajewa. Ponieważ w tym roku Niemcy nie dysponowali osłoną powietrzną – poprzednio w tej roli sprawdził się Me-262 – miłująca pokój Armia Czerwona wygrała bitwę. Trudno ocenić, czy zwycięstwo było miażdżące – wszyscy uczestnicy starcia sprawiali wrażenie ogólnie zadowolonych z życia, a zegarki Niemców nie zmieniły właścicieli. Gdybym miał pokusić się o ułożenie czegoś w rodzaju listy TOP 5 tegorocznej Aviatické pouti – listy całkowicie nieobiektywnej, dyskusyjnej i niemiarodajnej – na jej czele ze sporą przewagą nad konkurencją znalazłby się pan nazwiskiem Dan Griffith. Inaczej mówiąc – pilot Spitfire’a, który „ukradł show” Miroslavowi Sázavskiemu z jego Mustangiem. Dawno nie widziałem (o ile widziałem kiedykolwiek) takiego pokazu, jak ten w wykonaniu Dana Griffitha. Niezwykle dynamiczne manewry, z których część odbywała się tuż na ziemią, ostre wyjścia do góry tuż przed publicznością (zwłaszcza przed tą jej częścią, która spędzała czas pod płotem za lotniskiem), wszelkie figury akrobacji, które można wykonać Spitfire’m i które każą zapomnieć, że oglądamy w akcji 70-letnią maszynę – już choćby dla tego widoku (plus wrażeń dźwiękowych pracującego na wysokich obrotach Merlina) warto było w tym roku pojechać do Pardubic. Swoją drogą Spitfire nie był jedynym samolotem, pilotowanym w Pardubicach przez Dana Griffitha. Drugim była... replika Blériota XI z 1910 roku, na której Griffith nauczył się latać w czwartek, dwa dni przed pokazami. Miejsce drugie – nagroda zbiorowa za Balbo, czyli grupowy przelot dziesięciu zabytków w formacji:  Mustang, Spitfire i Jak-3, za nimi B-25J w towarzystwie dwóch Trojanów i Jaka-11, a na końcu zamykająca trójka –  Harvard IIA, Expeditor i Bronco. Balbo jest stałym punktem programu Aviatické pouti – i nie bez powodu. Na mocnym trzecim miejscu (prawie ex aequo z drugim) postawiłbym pokaz, który dla mnie osobiście był największym zaskoczeniem imprezy. Kiedy Richard Santus wzbił się w powietrze swoim Tiger Mothem, spodziewałem się „lajtowego” występu – paru przelotów z jednej strony strefy pokazów na drugą i z powrotem, może kilku głębszych przechyłów w skrętach dla zademonstrowania pięknej sylwetki maszyny (i przy sposobności zrobienia kilku zdjęć pod różnymi kątami) – i niewiele więcej. Tymczasem pilot zademonstrował niesamowite możliwości akrobacyjne 79-letniego, drewniano-płóciennego dwupłatowca – a przy okazji mistrzowskie opanowanie samolotu. Momentami miałem wrażenie, że gdyby ktoś taki, jak Jurgis Kairys, latał Tiger Mothem, to jego pokaz tak właśnie mógłby wyglądać. Łącznie z finałowym przelotem przed publicznością – trawersem, na minimalnej prędkości i równie minimalnym pułapie. Na marginesie warto dodać, że jeśli chodzi o pokazy, był to debiut tego Tiger Motha pod czeskim niebem. Richard Santus sprowadził go lotem z Wielkiej Brytanii w listopadzie ubiegłego roku, nota bene przy 12-stopniowym mrozie. Biorąc pod uwagę, że Tiger Moth ma otwartą kabinę, przeżycie musiało należeć do niezapomnianych. Miejsce czwarte i piąte – tu już zdecydowanie ex aequo, bo też wrażenia o podobnym charakterze – przyznałbym dwóm pięknym maszynom z lat 50.: Expeditorowi oraz „redbullowemu” DC-6B. Zarówno dwusilnikowy C-45H, jak i znacznie od niego potężniejszy czterosilnikowy „pasażer” zaprezentowały się w locie niezwykle efektownie – w szczególności drugi z nich udowodnił widzom, że dynamiczne skręty i ostre wznoszenia niekoniecznie muszą pozostawać domeną mniejszych „braci”. Aviatická pouť, to szczególna impreza. Jako jedna z nielicznych w naszym kawałku Europy skierowana jest przede wszystkim do tej części miłośników lotnictwa, którzy stare samoloty kochają najbardziej. Dla niżej podpisanego – miejsce, w którym obecność każdego roku, w weekend na przełomie maja i czerwca, jest absolutnie obowiązkowa. Marcin „Spad” Parzyński

DZIEŃ OTWARTYCH KOSZAR W 23. BLT (Polska, EPMM)

W dniu 03.06.2017 r. na terenie 23. Bazy Lotnictwa Taktycznego odbył się „Dzień Otwartych Koszar”, na którym nie mogło nas zabraknąć. Piękna słoneczna pogoda przyciągnęła w tym dniu tłumy odwiedzających. Były stoiska z pamiątkami i gadżetami, wystawa statyczna statków powietrznych oraz sprzętu obsługi naziemnej. Około godziny 11.40 rozpoczęły się pokazy w powietrzu, a udział w nich brały min. MiG-29, Su-22, Mi-24, PZL-130 „Orlik”, W3-Sokół Oraz Artur Kielak na swoim XA-41. Czy warto było się wybrać tego dnia do Mińska Mazowieckiego? Na pewno tak. Grzegorz "Helmut" Kiełczykowski

MID ATLANTIC AIRSHOW (USA, KRDG)

3 czerwca 2017 r., za oknem jeszcze słońce chociaż prognoza przewiduje przelotne opady, na zewnątrz dzień powoli budzi się do życia, ale hotel już tym życiem zaczyna tętnić. Dlaczego? Zapewne nie tylko ja jestem tutaj entuzjastą lotnictwa. Dzisiejszy dzień jest drugim pokazowym, jesteśmy w miejscowości Reading, Pensylwania i właśnie tutaj muzeum The Mid Atlantic Air Museum ( MAAM ) już po raz 27 organizuje pokazy lotnicze nawiązujące głównie do II Wojny Światowej. Przez te wszystkie lata impreza „World War II Weekend” ciągle ewaluowała i rozwijała się stając się jednym z bardziej rozpoznawalnym event’em tego typu na świecie. Organizatorzy goszczą zarówno przedstawicieli swojego kraju jak i z Europy i Azji, innymi słowy prawie z całego świata. Aby pokazy udało się zorganizować, każdego roku do tego projektu jest angażowanych 35 koordynatorów i 400 wolontariuszy. Warto też podkreślić, że tegoroczna impreza to nie tylko wystawa statyczna czy pokazy powietrzne maszyn wojennych. To także cała oprawa, która sprawia, że wręcz przenosimy się w lata czterdzieste. W tym roku MAAM gościło aż 1800 statystów w strojach „z epoki” i ponad 200 pojazdów militarnych wiernie odzwierciedlające nastroje tamtych lat. Każdego roku są również zapraszani goście specjalni, są to żołnierze, marynarze, piloci … i tutaj ciekawostka - jednym z pilotów służących w 101 Dywizji Lotniczej U.S. był David Wiśnia! - Polak, który przetrwał Holocaust, był więziony i uciekł z obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Misją muzeum jest utrzymanie pamięci o wydarzeniach z tamtych lat, a co za tym idzie - o historii awiacji. Kolekcja jaką dysponuje muzeum jest godna podziwu - to ponad 100 różnych samolotów zaczynając od antycznych przez militarne, komercyjne, po eksperymentalne, które pojawiły się na przestrzeni ostatnich 100 lat. W realizację tej misji jest zaangażowanych ponad 1200 wolontariuszy wpierających projekt. Każdego roku członkowie muzeum organizują ponad 20 pokazów lotniczych dzieląc się tym co ważne w historii lotnictwa. Rocznie liczba 35 000 osób odwiedza to niesamowite miejsce. Swoją dokumentacją zdjęciową chce również Państwa zaprosić na taką krótką wizytę. Miłego zwiedzania . Rafał „rocco” Woliński

MIŃSK MAZOWIECKI PONOWNIE GOŚCI AKADEMIĘ NIKONA (Polska, EPMM)

Kolejna edycja Akademii Nikona nie mogła się odbyć również bez obecności członków naszego Stowarzyszenia. Już po raz kolejny gościliśmy w 23. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim. W tym czasie w bazie odbywały się zaplanowane ćwiczenia, nie przeszkodziło to nam na początku naszej wizyty krótko porozmawiać z pilotami i dowódcą bazy. W ćwiczeniach oprócz stacjonujących tam samolotów MiG-29 udział brały dwa śmigłowce W-3PL Głuszec i dwa Mi-24 jak również samolot PZL M28B TD Bryza. Dwa dni dostarczyły niesamowitych emocji, głównie za sprawą pilotów z "mińskiej" bazy. Efektowne starty (szczególnie te na dopalaniu), przeloty i lądowania uwieczniliśmy na kartach naszych aparatów. Osobiście nie mogę się już doczekać kolejnej Akademii Nikona jak i kolejnej wizyty w 23. BLT, to naprawdę niesamowite miejsce. Łukasz "Słowik" Słowiński

BETHPAGE AIR SHOW (USA, Jones Beach NY)

XIV edycja pokazów Bethpage Air Show w Nowym Yorku  już za nami. W tym roku przypadły na dni 27‐ 28 maja i zbiegły się z amerykańskim świętem państwowym Memorial Day. Dodatkowo to pierwszy weekend, gdzie zostały otwarte plaże dla publiczności, całkiem niezła pogoda i co ważne, oprawa komentatorska pokazów Roba Ridera – to wszystko niewątpliwie wpłynęło na wysoką frekwencję  imprezy, w której na przestrzeni dwóch dni padła rekordowa liczba odwiedzających, bo ponad 300 tysięcy osób . Organizatorzy imprezy zadbali o to, żeby każdy z widzów znalazł coś dla siebie. Począwszy od pokazów możliwości ratunkowych Straży Wybrzeża, poprzez demonstrację samolotów z I i II WŚ , a skończywszy na pokazach grup akrobacyjnych, w tym bardzo oczekiwanym demo team’em Sił  Powietrznych Stanów Zjednoczonych Thunderbirds. Należy tez wspomnieć o występie zespołu spadochroniarzy Golden Knights, bo właśnie od nich zaczęto tegoroczny pokaz.  Grupa STRAC (Strategic Army Command Parachute Team) utworzona w 1959 r. i składała się z dziewiętnastu żołnierzy z różnych jednostek wojskowych. Grupa utworzona w czasach zimnej wojny, gdzie jeszcze wtedy dominowali skoczkowie z dawnych republik Związku Radzieckiego. Pod koniec roku 1959 zespół STRAC zademonstrowano po raz pierwszy w Danville w stanie Wirginia. W październiku 1962 r. zespół otrzymał pseudonim Golden Knights za sprawą osiągnięć na polu walki jak i medali, które wygrywali na zawodach. Bayport Aerodrome Society to pierwsza lotnicza propozycja, a w niej zademonstrowano takie samoloty jak Boeing Stearman PT‐17, Waco czy N3N. Stowarzyszenie, które powstało w 1972 r. zrzesza specjalistów lotnictwa , pilotów akrobacyjnych i wszystkich tych, którzy są zainteresowani wspierać historię lotnictwa. W tym „żywym muzeum” mamy do czynienia z latającymi antykami, w skład którego wchodzą głównie dwupłatowce. American Airpower Museum Warbirds – to kolejna propozycja z jaką wyszli organizatorzy pokazów. Museum w swoich zbiorach posiada co najmniej kilkanaście samolotów z II Wojny Światowej. Na tegorocznych pokazach przedstawiono między innymi samolot transportowy Douglas DC‐47 Skytrain zwany także jako Dakota – powszechnie używany przez aliantów podczas II Wojny Światowej, konstrukcja bazująca na cywilnym samolocie pasażerskim Douglas DC‐3, średni bombowiec horyzontalny North American B‐25 Mitchell – był wykorzystywany do nalotów z lotu koszącego, w szczególności przeciw żegludze, czy samolot myśliwski Curtiss P‐40 Warhawk. Z solistów akrobacyjnych mogliśmy podziwiać w powietrzu między innymi samolot należący do John Klatt Airshow, bardzo ciekawa konstrukcja – samoloty typu Jet Waco zasilany jest dwoma silnikami, w tym odrzutowym General Electric CJ610 z siłą ciągu 3000 kg.  Drugi solista, tym razem na akrobatycznym samolocie dolnopłatowym to Matt Chapman, brązowy medalista w Światowych Mistrzostwach Akrobatycznych z roku 1998. Matt również wygrywał prestiżowe mistrzostwa Aerobatic Club Championships w 1994 r. i The Fond du Lac Cup w 1995 r.. W tym roku pokazał nam swoje ewolucje na samolocie CAP 580. Listę grup akrobacyjnych otworzyła słynna grupa Warrior Flight Team. Samoloty, których używa grupa do swoich występów to Czechosłowackie L‐39 Albatros. Po wielu problemach w projektowaniu maszyny finalnie okazał się wielkim sukcesem wśród sowieckich, czeskich i wschodnio‐niemieckich sił  powietrznych. Samolot szkoleniowy, gdzie oprócz Europy odbył służbę wojskową w Azji, Afryce i Ameryce. Wszystkich wyprodukowano około 2800 szt. Warrior Flight Team to organizacja charytatywna. Składa się głównie z wolontariuszy, prowadzi kampanię na rzecz rannych weteranów wojennych dając im możliwości funkcjonowania w życiu codziennym. Przy okazji dużych publicznych wydarzeń jakimi są między innymi pokazy lotnicze promują swoją działalność. Geico to eskadra lotnicza składająca się z sześciu samolotów treningowych z czasów II Wojny Światowej – North American Aviation T‐6 Texan SNJ‐2. Jako nieliczni w swoim programie wykonują tzw. „skytyping” czyli pisanie na niebie. Długość napisów sięgać może rozmiarów Empire State Building, a widoczne są nawet z odległości 20 km. Ponad to w swoim programie grupa demonstruje przeloty na niskim pułapie oraz  w bardzo „ciasnych” formacjach, co czyni ich program jeszcze bardziej spektakularnym. Ostatnią atrakcją tegorocznych pokazów i jednocześnie gwoździem programu był występ demo teamu Amerykański Sił Powietrznych Thunderbirds. W roku 1947 gdzie koncepcja silników odrzutowych była jeszcze w powijakach, lotnictwo wojsk amerykańskich zostało wzbogacone o jednostkę Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych.  6 lat później, 25 maja 1953 r., utworzono oficjalny demo team o nazwie Thunderbirds. Od tego czasu drużyna użytkowała różne samoloty odrzutowe. Były to F‐84 Thunderstreak, F‐105B Thunderchief, Douglas F‐4 Phantom II i Northrop T‐38A Talon. Pierwszy samolot wielozadaniowy F‐16 Fighting Falcon został  wciągnięty do służby zespołu w połowie 1982 r.  Od tego czasu Thunderbirds odwiedzili Europę (2007 r.), a w sezonie 2009 r. zaprezentowali się również w  takich krajach jak Australia, Tajlandia, Malezja, Japonia i Korea. Rafał "rocco" Woliński

MILLEVILLE WHEELS & WINGS AIRSHOW (USA, KMIV)

Lotnisko w Millville – szczypta historii.
W roku 1941 do użytkowania zostało oddane nowo wybudowane lotnisko w tym mieście. Po przybyciu pierwszego Korpusu Powietrznego i rozbudowaniu infrastruktury w roku 1943 powstała w tym miejscu szkoła strzelecka Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych dla pilotów myśliwców. Szkoła została przydzielona do First Air Force.
First Air Force - Siły Powietrzne, gdzie ich główną rolą była obrona powietrzna kontynentalnych Stanów Zjednoczonych, w tym Wysp Dziewiczych i Portoryko.  Podczas II Wojny Światowej misją Sił stało się organizowanie i szkolenie jednostek bojowych przed ich rozmieszczeniem w zagranicznych siłach powietrznych.
Treningi strzeleckie rozpoczęły się z użyciem jednomiejscowych  myśliwców Curtiss P-40 Warhawks. W późniejszej fazie szkoleń zamieniono ten myśliwiec na inny - Republic P-47 Thunderbolt.
Podczas trzyletniego funkcjonowania szkoły służyły tu tysiące żołnierzy i cywilów, a około 1500 piltów odbyło zaawansowane szkolenie. Przeszkoleni piloci zostali wysłani w lipcu i sierpniu 1943 r. do dziewiątej Armii Lotniczej w Anglii.
W roku 1945 lotnisko zostało zamknięte, większość budynków lotniska została przekształcona w mieszkania dla wielu weteranów powracających z wojny.
Dzisiaj..
W miejscu szkoły powstało muzeum Millville Army Air Field Museum (MAAFM), gdzie znajdują się eksponaty z tamtego okresu, biblioteka i centrum edukacji Henryka E. Wybla zawierające bogatą kolekcję literacką i wideo. Działalność muzeum, obejmująca między innymi organizowanie ciekawych programów dla studentów, weteranów i miłośników lotnictwa, organizuje również pokazy lotnicze i statyczne samolotów z tamtego okresu. Pokazy noszą nazwę Millville Wheels & Wings Airshow.
Millville Wheels & Wings Airshow na pewno nie są pokazami o zasięgu międzynarodowym, ale każdy entuzjasta samolotów z pierwszej i drugiej wojny światowej nie pogardzi takim widowiskiem i z pewnością się nie zawiedzie. Rodzinny nastrój, dużo zabawy i uśmiechu to coś, co tworzy nastrój jeszcze bardziej niesamowitym - ale to przecież normalne. Nie jeden z Was mógłby postawić pytanie „ale jak to normalne?". Ano tak. Całkiem świadomie z perspektywy już kilku pokazów odbywających się w USA mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że tak jest. Opinia może subiektywna, ale na żadnym innym pokazie nie spotkałem się z takim zainteresowaniem, otwartością i miłym przyjęciem jak u Amerykanów. Bez wątpienia jako członkowie Stowarzyszenia trochę prowokujemy takie zainteresowanie, bo przeważnie pada stwierdzenie - „fajna koszulka, widzę że jesteś z Polski, gdzie można obejrzeć Wasze zdjęcia ?" I się zaczyna…
Organizatorzy pokazali widzom ponad 30 samolotów, każdy z nich odtworzony, czy też odrestaurowany z niesamowitą dokładnością, włożone serce i tysiące roboczogodzin ma swój szczęśliwy finał właśnie przy takich okazjach jak ta.
Lista eksponatów pokaźna. Wystawa stateczna pozwala nam na obcowanie z tymi pięknymi samolotami. Można dotknąć, porównać z innym egzemplarzem, zrobić selfie... B-52 Mitchell, Grumman Avenger, North American Texan w różnych wersjach czy Mustang - same perełki, które co ważne mamy także okazje oglądać w powietrzu. Zapewniam - wrażenia niesamowite.
W tym roku po za atrakcjami, które stanowią powyższe, do Millville zawitała eskadra demonstracyjna lotnictwa amerykańskiego marynarki wojennej Blue Angels. Grupa złożona z sześciu myśliwców F/A-18 Hornet... "to ekscytująca wiadomość !"... tak na wieść o potwierdzeniu uczestnictwa grupy w pokazach zareagował dyrektor muzeum David Schultz i niewątpliwie było się z czego cieszyć. W tym roku Blue Angels zaplanowali tylko jeden pokaz w tym regionie , właśnie podczas trwania Millville Wheels & Wings Airshow. Jaki był ten pokaz? Jest udokumentowany, oceńcie sami, zapraszam do obejrzenia zdjęć.
Rafał "rocco" Woliński

ŚMIGŁA NAD INOWROCŁAWIEM (Polska, EPIR)

W sobotę 20 maja na lotnisku 56. Bazy Lotniczej z okazji święta tejże jednostki został zorganizowany V Piknik Śmigłowcowy. Dodatkowo podczas święta zorganizowano obchody 50 lecie służby śmigłowca Mi-2 w Siłach Zbrojnych RP. Zaowocowało to bogatą wystawą statyczną wszystkich typów Mi-2 używanych przez naszą armię. Na imprezie w skromnym składzie stawiła się reprezentacja naszego stowarzyszenia. Warunki atmosferyczne nie sprzyjały powstawaniu epickich fotografii, było dość gorąco, a w powietrzu czuć było wilgoć. Pokazy dynamiczne trwały około dwóch godzin i trzeba przyznać że był to czas dobrze zaplanowany, a program był bardzo intensywny. Na niebie królowały oczywiście śmigłowce. Gospodarze zaprezentowali rzadki na takich imprezach desant skoczków spadochronowych z Mi-24 oraz efektowny taniec dwóch Hindów. Występ solo w wykonaniu Mi-24 z 49 Bazy Lotniczej w Pruszczu Gdańskim mógł się podobać, podobnie jak pełen dynamiki pokaz dęblińskiego Puszczyka. Z kolei W-3RM Anakonda z Marynarki Wojennej dała interesujący pokaz ratownictwa morskiego. W części samolotowej gościnnie pojawił się MiG-29 z debiutującym w roli pilota pokazowego Jackiem Stolarkiem. Byliśmy również świadkami nietypowego solowego występu świdwińskiego Su-22, za sterami szef grupy demo – Dominik Łuczak. Nie mogło zabraknąć niesamowitego Artura Kielaka w jego XA-41, Full Force była grana. Koniec programu uświetnił pierwszy w tym sezonie występ Zespołu Akrobacyjnego Orlik. Karlito "Carlito" Kakietek

DZIEŃ OTWARTY – CASLAV 2017 (Czechy, LKCV)

Dnia 20 maja 2017 roku  po raz kolejny 21. Baza Lotnictwa Wojskowego Czech zorganizowała dzień otwarty. Baza położona jest w pobliżu małego miasteczka Caslav w kraju środkowoczeskim. Jak zwykle licznie zgromadzona publiczność mogła uczestniczyć w pokazach lotniczych, w których brali udział piloci z Czech (Mig-15 Flying Legends, Mi-171 z bazy w Sedlec, JAS -39 Gripen z bazy w Caslav, Mi-24/35 z bazy w Sedlec, 2x Alca L-159 z bazy w Caslav), Szwajcarii (Patruile Suisse), Belgii (F-16 Belgian Demo Team, Augusta A-109). Oprócz maszyn wojskowych zaprezentował się  także zespół Red Bull Flying Bulls, Samoloty Piper 18-150 Super Cub, DH-82 Tiger Moth, Extra 300SR oraz śmigłowiec  DSA EC/SA 135 z Hradec Kralove w bardzo dynamicznym pokazie. Nasze lotnictwo wojskowe reprezentowały  na statyce  F-16 z 31. bazy w Krzesinach  oraz Casa C-295M z bazy w Balicach. Były to bardzo udane pokazy i niewątpliwie nasza ekipa z miła chęcią zagości tam ponownie. Ryszard "Grasshopper" Dwojak

SEZON W 4. SKRZYDLE RUSZA Z KOPYTA (Polska, EPDE)

Na lotniskach 4. Skrzydła Lotnictwa Szkolnego rozpoczął się okres intensywnej krzątaniny. W Radomiu i Dęblinie niebo zapełniło się Iskrami, Orlikami oraz śmigłowcami SW-4. Wykorzystując okres sprzyjającej pogody swoją przygodę w powietrzu rozpoczęli adepci ze Szkoły Orląt. Mój pobyt w Bazie zbiegł się z dużą aktywnością lotniczą 58. Eskadry z 41.BLSz. Wykonywała ona loty szkoleniowe w zwalczaniu środków naziemnych z użyciem uzbrojenia. Z racji dość rzadkiego wykonywania lotów z uzbrojeniem widok obładowanych bombami i wyrzutniami npr samolotów mobilizował do szukania ciekawych ujęć. Piloci wykonali dziewięć wylotów maszyn uzbrojonych w bomby ćwiczebne P-50 i pociski rakietowe S-5 na położony niedaleko poligon Jagodne wykorzystywany przez pilotów z Dęblina i Mińska Mazowieckiego w ramach lotów szkolnych i treningowych oraz na rzecz szkolenia JTAC w realizacji misji CAS. Szkolenie takie prowadzone jest w dęblińskiej bazie trzy razy w roku i służy do podtrzymania nawyków pilotów oraz szkolenia podchorążych w lotach na zastosowanie bojowe AG (air to ground). Michał "nurek" Wajnchold
Back to Top