Szukaj

FESTYN LOTNICZY W 12. BAZIE BEZZAŁOGOWYCH STATKÓW POWIETRZNYCH (Polska, EPMI)

Początek września przyniósł nam zaproszenie na festyn lotniczy do 12. Bazy Bezzałogowych Statków Powietrznych w Mirosławcu. W planie, oprócz atrakcji naziemnych takich jak stoiska baz lotniczych, przewidziano oczywiście również pokazy w powietrzu. Na samym początku mogliśmy obserwować start śmigłowca Mi-8 ze skoczkami na pokładzie. Po ich szczęśliwym wylądowaniu, w powietrzu prezentowały się SH-2G Kaman z 43. Bazy Lotnictwa Morskiego, BSP ORBITER, następnie Mi-17 wraz z W-3 Sokół. Niewątpliwą atrakcją był pokaz dwóch Su-22 z bazy w Świdwinie. Ich lot naprawdę mógł się podobać. I na pewno podobał się wszystkim obserwującym. Czekaliśmy z niecierpliwością na pokaz MiG-29, za sterami którego zasiadał niezastąpiony por. pil. Rafał “Pinek” Pinkowski. I nie zawiedliśmy się – to była prawdziwa uczta dla oczu spragnionych widoku tego dla wielu najpiękniejszego samolotu. Następnie ponownie podziwialiśmy W-3 Sokół w pokazie ratowniczym, krótko po nim na niebie zagościł PZL M18 Dromader w symulacji gaszenia pożaru. Lotniczo festyn oficjalnie zakończył Mi-8 ze skoczkami. Czekaliśmy już tylko na odloty, chcieliśmy zobaczyć przelot w jednej formacji samolotów Su-22 i MiG-29. Festyn na pewno można uznać za udany. Dziękujemy 12. BBSP w Mirosławcu za jego organizację! Agata "keren" Olech - Świadek

CZECH INTERNATIONAL AIR FEST 2017 (Czechy, LKHK)

Już po raz kolejny, w dniach 2-3 .9.2017 roku, u naszych Czeskich sąsiadów, w stolicy kraju Hradeckiego, na pobliskim lotnisku odbyła się impreza znana w skrócie pod nazwą CIAF (Czech International Air Fest). Tegoroczne pokazy, jak zwykle utrzymane były na wysokim poziomie, a największe emocje i zainteresowanie wzbudzali goście z Ukrainy, latający na rzadko u nas widywanym samolocie SU-27. Imprezę osobiście uważam za bardzo udaną i niewątpliwie ja i nasze stowarzyszenie zagościmy tam jeszcze nie raz. Ryszard "Rychu" Dwojak

OREBRO FLYGDAG I NYKOPINGS FLYG & MOTORDAG (Szwecja, ESOE ESKN)

W obfitujący w lotnicze wydarzenia weekend 2-3 września br. udało się obsłużyć dwie szwedzkie imprezy w dwóch miastach, które ze względu na niewielką odległość od siebie można było wygodnie ogarnąć dzień po dniu. Pierwsza ulokowana w rozsądnej odległości od, a druga wprost na lotnisku Skavsta, co ewidentnie ułatwiło podróż z kraju i całą logistykę na miejscu. W sobotę 2 września jako pierwszy wystartował Örebro flygdag, a w niedzielę można było się przenieść do Nyköping, gdzie na lotnisku Skavsta muzeum lotnicze F11 zorganizowało Nyköpings Flyg & Motordag. Całość wyszła dosyć atrakcyjnie ze względu podobny, ciekawy zestaw maszyn w locie, które można było fotografować pierwszego dnia na tle rozbudowujących się chmur, a drugiego w pełnym deszczu.
Sobota, 2 września to Örebro Flygdag, na którym Swedish Air Force Historic Flight prezentował wszystkich pięciu odrzutowych weteranów szwedzkiej produkcji. Pogoda była piękna tego dnia, ostre światło, ale zza chmur, krystaliczne powietrze, rześko, bo po deszczu, generalnie warunki nordyckie sprzyjające fotografii. Cała piątka weteranów (Tunnan, Lansen, Draken, Viggen i Saab 105) pokazywana była w locie, przy czym Saab 105 w końcu odmówił posłuszeństwa i został przepchnięty na stojankę. Taka niespodziewana zmiana programu to oczywiście dodatkowa możliwość złapania ciekawych ujęć co w tym konkretnym przypadku sprawdziło się znakomicie. Umiarkowane tłumy, skandynawska powściągliwość i zrozumienie dla napalonych fotografów pozwoliły na komfortowe fotografowanie zmagań pilotów i obsługi z awarią. Najpierw odbyła się burza mózgów, potem kilka prób uruchomienia staruszka, w końcu wspólne, ręczne przepchanie Saaba w bezpieczne miejsce – wszystko na żywo i z doskonałą widocznością. Oprócz odrzutowców pokazano muzealne, ale latające śmigłowce HKP5 (Hughes 269C) i HKP6 (Bell 206), Spitfire’a Mk.XVI, pojedynek pomiędzy Fokkerem DR1, a szwedzkim dwupłatem Tummelisa (Calineczka) oraz SK 50 (Saab Safir) i akrobacyjny Extra 300.
W niedzielę, po przenosinach z Örebro do Nyköping czyli na Skavstę, sytuacja diametralnie się zmieniła. Zaczęło lać, ale tak po szwedzku, na bogato, co nie miało absolutnie żadnego wpływu na loty weteranów. Sobotnie maszyny uzupełniono o Vampire’a, Mustanga i DC3. Tego dnia również nie obyło się bez nieprzewidzianych wydarzeń. Za to wszelkie przeciwności losu – tym razem nagle otwarty przy starcie na dopalaczu luk Lansena i awaryjne hamowanie - przyjmowano ze stoickim spokojem i po szybkiej naprawie kontynuowano starty. Intensywny deszcz nie był nikomu straszny do końca dnia. Fotografujący też nie odpuszczali. Nie zauważyłem żadnego, który by opuścił dwie wygodne, spotterskie górki umiejscowione od strony muzeum F11 i bardzo dogodnie w stosunku do pasa Skavsty. Końcowy akcent to start wszystkich weteranów. Na płycie naprawdę się zaroiło, a kolejka do startu pozwoliła na uchwycenie ciekawych konfiguracji maszyn i tła bo powietrze dosłownie się gotowało - od deszczu i od spalin. Za to proza życia dopadła wszystkich na parkingu, czyli okolicznym polu. Zalany sprzęt, a w szczególności błotnisty parking dla wielu okazały się pułapką nie do pokonania.
Sylwester „eSKa” Kalisz

BOURNEMOUTH AIR FESTIVAL 2017 (Wielka Brytania, EGHH)

Ostatnie dwa dni sierpnia i początek września, to czas na cykliczną imprezę lotniczą w Zjednoczonym Królestwie. W tym roku była to już dziesiąta edycja Bournemouth Air Festival, zlokalizowana w przepięknej scenerii południowego brytyjskiego wybrzeża. Impreza jak co roku rozpoczyna się w czwartek, a kończy w niedzielę i na dobrą sprawę każdego dnia można spotkać inne statki powietrzne. W tym roku największą (dosłownie) atrakcją lotniczą był bez wątpienia B-17 Flying Fortress „Sally B” z Duxford. Piękny, odrestaurowany amerykański ciężki bombowiec z okresu II wojny światowej majestatycznie unosił się nad taflą wody wzbudzając entuzjazm zgromadzonych widzów... I jakby tego było mało, po chwili dołączył do niego Bristol Blenheim Mk I ! Uwierzcie, widok tych dwóch oldschoolowych maszyn robił piorunujące wrażenie. Sobotnie pokazy rozpoczęły się punktualnie o 12:00 przylotem niebywale popularnej wśród Brytyjczyków grupy akrobacyjnej Red Arrows... Dlaczego aż tak popularnej? Bo to jedna z najlepszych grup akrobacyjnych na świecie. I jak na tę grupę przystało nie zawiedli publiczności swoim występem. Piękne, kolorowe dymy, zapierające dech w piersiach figury, zadymienie całego nadmorskiego nieba i dynamiczny pokaz musiały się podobać nie tylko fanom awiacji, ale wszystkim zgromadzonym tam obserwatorom. W trakcie pokazów można było podziwiać takie niecodzienne maszyny jak Strikemastery czy de Havilland Sea Vampire, ale także Yaki- 50, Hawker Hurricane, grupę akrobacyjną Breitling Wingwalkers, czy też samoloty okresu I wojny zadysponowane z The Great War Display Team. I żeby się nie zachłysnąć tak do końca tą imprezą dodam, że całe pokazy odbywały się w sporej odległości od widzów zgromadzonych na plaży. Anglicy podwyższyli standardy bezpieczeństwa, a w związku z tym piloci latali na znacznym pułapie i w sporej odległości od linii brzegowej. To chyba jeden z największych mankamentów tej imprezy. Sobotnie show zakończył nocny pokaz świateł i fajerwerków, po którym na zakończenie nastąpił kilkuminutowy pokaz sztucznych ogni. Impreza moim zdaniem na tyle udana, że nie mogłem doczekać się powtórki w niedzielę. Ale niestety, moje plany zweryfikowała dość okrutnie typowa angielska pogoda. Ze względu na szalejący wiatr oraz bardzo intensywne opady deszczu, niedzielna powtórka tego emocjonującego widowiska została odwołana przez organizatorów. Bezpieczeństwo pilotów i publiczności, co zrozumiałe, jest najważniejsze. Tadeusz "Hornet" Popardowski

ŚWIĘTO 2. SKRZYDŁA LOTNICTWA TAKTYCZNEGO ORAZ 31. BAZY LOTNICTWA TAKTYCZNEGO (Polska, EPKS)

W sobotę, 2. września 2017 roku, na lotnisku w Krzesinach odbyły się uroczystości z okazji święta 2. Skrzydła Lotnictwa Taktycznego oraz 31. Bazy Lotnictwa Taktycznego. Na ten dzień synoptycy zapowiadali powtarzające się przelotne opady deszczu, jak miało to miejsce dzień wcześniej. Jednak szczęśliwie, mimo sporego zachmurzenia, jedyną wodą z nieba była ta z samolotu An-2 podczas pokazu gaszenia symulowanego pożaru. Przy malowniczej grze chmur i słońca swój kunszt lotniczy prezentowali piloci samolotów F-16 w przelocie formacji czterech maszyn, skoczkowie spadochronowi, kapitan Dominik "Zippity" Duda z Tiger Demo Team Poland, porucznik Jacek Stolarek z Fulcrum Solo Display Team, kapitan Robert Jankowski i kapitan Radosław Leszczyk z Su-22 Demo Team, wspomniany An-2 oraz operatorzy z 12. Bazy Bezzałogowych Statków Powietrznych z bezzałogowym Mini-BSR Orbiterem. Na wystawie statycznej można było podziwiać wiele maszyn odrestaurowanych przez „Grupę Archeo” z bazy gospodarzy oraz maszyny z goszczących baz. Mariusz „Maximus” Jóźwiak

AIRSHOW RADOM 2017 (Polska, EPRA)

Radom. To słowo wśród miłośników lotnictwa od dawna budzi pozytywne emocje. Przekonałem się o tym w tym roku na pokazach w Paryżu, gdzie jeden z francuskich spotterów, na hasło, że jesteśmy z  Polski napisał na kartce R A D O M i pokazał kciuk w górę! A wydawać by się mogło, że nasz kraj ma wielu innych ambasadorów, a tu proszę.
Tegoroczne AirShow w Radomiu stało pod znakiem wielkiej niewiadomej. Jak w ruletce obstawiano, czy będą pokazy, czy nie będą. Jeszcze na początku czerwca padały deklaracje, że nic z tego. Na całe szczęście kilka dni później zapaliło się zielone światło i zaczęło się oczekiwanie na atrakcje i spekulacje na temat wejściówek, które okazały się darmowe. Opcja owa sama w sobie rozpalała internetowe fora, a nastroje niektórych przekraczały rubikon. Dodatkowo, w tym samym czasie, odbywać się miały pokazy na Słowacji, co dało miłośnikom fotografii kolejny dylemat.
Nasza ekipa ze stowarzyszenia w Radomiu nie zawiodła. Pierwsi członkowie pojawili się dzień wcześniej podczas treningów i przylotów, tradycyjnie rozbijając obozowisko w okolicach ulicy Skaryszewskiej. W samych dniach pokazów „obstawione” były chyba każde części lotniska i okolic, co zapowiadało niesamowite ujęcia przy tradycyjnym radomskim „pod słońce”.
Tradycją stało się, że początek pokazów otwierali skoczkowie rozwiewający flagi wszystkich państw uczestniczących. Tuż po nich miał miejsce blok poświęcony lekkiemu sprzętowi latającemu, jak samoloty historyczne, ultralekkie, czy też wiatrakowce. Pierwsze głośne emocje pojawiły się wraz z defiladą Sił Zbrojnych RP, który otwierały biało-czerwone Iskry, a po nich ustawione w kolejności osiągów śmigłowce różnej wielkości SW-4, Mi 2, 8, 17, 24, samoloty transportowe M-28, C-295M, C-130, a później PZL-130 i te, na które wszyscy czekali, czyli Su-22, MIG-29 i F-16.
Po tym już było wiadomo, że kolejny blok pokazów będzie wspomagany dopalaczami. Pierwszy z nich pokazał MIG-29 z por. Rafałem Pinkowskim z 22. BLT w Malborku. Po nim na uspokojenie nastąpiło relaksacyjne delektowanie się Baltic Bees, które swoimi kolorowymi Albatrosami łagodziły skołatane serca publiczności. Nie na długo. Po paru minutach na niebie wykwitły cudowne flary wyrzucane przez nasze F-16C z mjr. Dominikiem Dudą z 31. BLT z Krzesin na tle wyłaniającego się księżyca. Do pieca gorących wydechów dorzucił Su-27 z Ukrainy, który niczym majestatyczna baletnica pokazywał, kto w tym towarzystwie jest wielki. Kto natomiast zwinny i szybki jak jaszczurka, pokazał włoski Alenia Aermacchi M-346, zwany u nas Bielikiem (na razie jeszcze w stanie nielotnym). Kiedy wszystkim zakręciło się już w głowach po jego akrobacjach, na ratunek przyleciał PZL SW-4 Puszczyk, pokazując jak można parkować na płycie nie mając kół. Nie zabrakło też wspomnień historycznych podczas lotów dziadka Saab J105. Cieniem nad tym wszystkim położyły się skrzydła B-52 (w sobotę) i B-1 (w niedzielę). Tu już było wiadomo, kto w tym roku w Radomiu jest największy. Kunsztem jak zawsze pochwaliły się  Biało-Czerwone Iskry, Zespoły Akrobacyjne Żelazny i Orlik. Pilotarze indywidualne i mieszane Łukasza Czepieli na EDGE-540, Marysi Muś w BO-105, Artura Kielaka XA-41 samemu i w parze z MIG-29, czy Macieja Pospieszyńskiego EXTRA 300, to już klasa sama w sobie. Powrotem do przeszłości zajął się zespół Red Bull – The Flying Bulls z Austrii, pokazując trzy różne samoloty: B-25J Mitchell, F4 U-4 Crosair i T-28B Trojan. Natomiast powrót do teraźniejszości nastąpił wraz z gorącym pokazem naszych 2 F-16 i 2 Su-22, a później MIG-21 Lancer z  Rumunii. Kolejne uspokojenie emocji przyniósł pokaz ratownictwa medycznego Sokołem W-3AE, choć ciut później odgłos łopat dwóch Mi-24 trochę nimi zachwiał, ale jak to mówił prowadzący, dobrze że mamy je po naszej stronie.
Jak widać atrakcji na AirShow w Radomiu  było naprawdę sporo. Trudno było odejść na wystawę statyczną w przerwach pomiędzy lotami. Były one bardzo krótkie, a ilość sprzętu do obejrzenia robiła wrażenie. Kolejną atrakcją była niedzielna burza i wichura, która wznosiła w górę wiele rzeczy. Jedną z nich był przelatujący nisko balon wystawowy, który taranował co się da. Chciał też i moją nogę, ale udało się ją w porę wycofać z toru lotu. Niestety jedna osoba wymagała po nim pomocy medycznej. Nie mniej, widać było zaangażowanie organizatorów i profesjonalne działania w takich kryzysowych momentach. Mimo zapowiedzi, były to fantastyczne pokazy, co widać również w naszych zdjęciach.
Jarosław „Plusz” Sokalski

SLOVAK INTERNATIONAL AIR FEST 2017 (Słowacja, LZSL)

W końcu udało mi się  pierwszy raz wybrać do naszych południowych sąsiadów, Słowaków, na imprezę lotniczą, którą organizują corocznie czyli Slovak International Air Fest (SIAF). W tym roku jej termin pokrywał się z Airshow w Radomiu. Patrząc jednak na liczbę zagranicznych uczestników, największe pokazy w naszym kraju w tym roku nie były tym, co widywaliśmy w latach poprzednich i to przesądziło o moim pierwszym wyjeździe na SIAF. Podróż z centralnej Polski to 7-8 godzin jazdy samochodem, w tym przejazd krętymi górskimi drogami przecinającymi Tatry. Wyjazd w piątek w nocy po pracy więc można się spodziewać, że będzie to męcząca wyprawa. Była.. dla naszego kierowcy, który sam pokonał całą trasę. Dotarliśmy przed 9 w okolice lotniska i wpadliśmy w nieduży korek, bo jak się potem okazało, w sobotę pokazy odwiedziło ok. 100 tysięcy osób. Sprawnie odebraliśmy akredytacje spotterskie i osobnym wejściem udaliśmy się na teren pokazów omijając długą kolejkę osób z biletami. Sobota zaczęła się z wielkim przytupem, bowiem pierwszy na niebie (nie licząc paralotniarzy) pokazał się hiszpański EF-18M. Chłodne i wilgotne powietrze rano sprzyjało oderwaniom przy ciasnych nawrotach, które to bardzo ładnie prezentują się na tej maszynie. Wisienką na torcie był szybki przelot nad pasem, który spowodował utworzenie się obłoku mgły w kształcie stożka wokół samolotu (obłok Prandtla-Glauerta). Było to dość niespodziewane, nie mniej jednak niektórym udało się zarejestrować to jakże efektowne zdarzenie. Nie zabrakło podobnej  defilady powietrznej, tu jednak skromnie złożonej z 3 samolotów Mig-29 i 2 L-39, a także spadochroniarzy prezentujących w powietrzu flagi krajów uczestniczących w pokazach. Pterodactyl Flight, zespół nie tylko latający w powietrzu ale również prezentujący się na ziemi. Naszym oczom ukazały się samoloty dwu i trzy płatowe (repliki) symulujące ataki celów naziemnych, ludzie na ziemi ostrzeliwujący samoloty jak również same walki powietrzne. Zdumiewające, że te samoloty potrafią zawracać na bardzo małej przestrzeni. Strzały karabinów, wybuchy na ziemi i w powietrzu były niesamowite. Potem oglądaliśmy występ belgijskiego śmigłowca Agusta A-109 wykonującego przeloty nad lotniskiem jak i wyrzucającego po kilka flar podczas wznoszenia. Chorwacki zespół akrobacyjny Krila Oluje na samolotach Pilatus PC-9 wykonywał w powietrzu różne figury akrobacyjne jednak w ich przypadku występ zdecydowanie uatrakcyjniłby dym, którego nie da się ukryć brakowało. Z wartych wymienienia uczestników był jeszcze gościnny występ największego samolotu pasażerskiego Airbus A-380 jak i przelot amerykańskiego bombowca B-52. Ten pierwszy chyba zwrócił największą uwagę publiczności, zdawać się mogło, że najwięcej aparatów (również tych w telefonach) rejestrowało ten przelot. Zaskakująco przyjemnie oglądało się również występ słowackiego pilota w samolocie Zlin 526, niskie przeloty kilka metrów nad pasem w normalnej i odwróconej pozycji były naprawdę emocjonujące. Podobne odczucia wywołali również Słowak i jego Extra 330 oraz Węgier w samolocie MXS, którzy zaprezentowali ciekawy program i również jak Zlin, latały nisko. Nie spodziewałem się takich emocji. Reprezentanci czasów 2 wojny światowej – Jak-3 i Spitfire nie wykonywały specjalnie wyszukanych manewrów, nie musiały, te maszyny nawet jak lecą prosto wyglądają niesamowicie. Al. Fursan zdawać się mogło latali trochę oszczędniej z dymami, przy starcie ich nie było, a i w powietrzu też jakoś nie za dużo. Szczęśliwy był ten kto miał szerszy obiektyw i mógł ładnie sfotografować ich słynne DNA w całości. Słowacki Mig-29 też pokazał się z dobrej strony, przeloty z dopalaczem i rekord pokazów w ilości wypuszczonych flar zachwycały publiczność.  Poza wyżej wymienionymi oglądaliśmy jeszcze w powietrzu między innymi: austriackiego Eurofightera, czeskiego Grippena, Mi-35, L-139, tureckiego F-16, jednak w ich występach nie dało się odczuć nic wyjątkowego o czym warto byłoby szerzej napisać. W niedzielę kolejność występów i program (delikatnie) uległy zmianie, dało się również odczuć mniejszą liczbę osób na terenie pokazów. Jedyne co nie uległo zmianie to upał, który przez cały weekend nie odpuszczał. Najbardziej chyba żałowaliśmy, że niedzielny program wyrzucił hiszpańskiego F-18 na koniec bloku pokazowego minimalizując tym samym efekty które podziwialiśmy dzień wcześniej – gorące, suche powietrze nie sprzyja ich powstawaniu. Wiedzieliśmy, że B-52 już się nie pojawi ale czekaliśmy na innego amerykańskiego uczestnika B-1B, który to w przeciwieństwie do tego pierwszego wykonał dwa przeloty nad słowackim lotniskiem w konfiguracji z rozłożonymi i złożonymi skrzydłami. Szkoda, że dłużej nie latał, ale nie mając możliwości oglądania go częściej dobre i tyle. Ciekawie też wyglądało jednoczesne podeście do lądowania pary pasażerskich samolotów Tu-154 i A-319. Pierwszy z nich lądował drugi po zwiększeniu ciągu poderwał się do góry.  Ogólnie wrażenia z niedzieli mieliśmy bardzo podobne do soboty, ale ciągle bardziej pozytywne niż negatywne. Najważniejsze jednak, że udało się spotkać znajomych z różnych stron Polski, porozmawiać, pośmiać się i piwko wypić. Przy okazji warto nadmienić, że owo piwko piło się z kubków specjalnie przygotowanych na tą imprezę – grubszy i solidniejszy plastik, nadruk z samolotami Mig-29 oraz logiem imprezy. Można je było zwrócić odzyskując kaucję lub zabrać na pamiątkę. Ciekawy sposób żeby zmniejszyć ilość śmieci jak i pewnie zarobić, bo zapewne nie wszystkie kubki wróciły. Podsumowując, to nie była impreza wielkich gwiazd. A może inaczej była i nie była. Nie można powiedzieć, że zawiódł Solo Turk czy zespół Al Fursan, ale nie cieszyli oczu tak bardzo jak niepozorny pokaz Pterodactyl Flight, czy latający tuż nad pasem Zlin Z-526 z Retro Sky Team. Pokazy na pewno warte uwagi z racji na bliską odległość od naszego kraju, górskie otoczenie i dość bogaty pokaz. Aż się dziwię, że wcześniej tam nie trafiłem..  Do zobaczenia w przyszłym roku! Łukasz "Rajmund" Jarkowski

MAKS – MOSKIEWSKI SALON LOTNICZO – KOSMICZNY 2017 (Rosja, UUBW)

Relację z poprzedniego MAKSa zakończyłem informacją, że wg organizatorów impreza przenosi się w nowe miejsce, do podmoskiewskiej Kubinki, a żukowskie lotnisko ma się przekształcić w zupełnie cywilny port lotniczy. Tymczasem wyszło jak zwykle i tegoroczny MAKS odbył się w tradycyjnym miejscu, ale nie na podobnych warunkach. Po pierwsze salon przeniesiono z sierpnia na lipiec ze względu na kolizję z targami Army, które rokrocznie odbywają się w nowo wybudowanym centrum kongresowo - wystawowym Patriot, w Kubince właśnie. Po drugie, w stosunku do 2015 roku jeszcze bardziej ograniczono dostępność strefy na południe od lotniska znanej w branży fotolotniczej pod kryptonimem „cerkiew”. Ta dogodna dla fotografów zona pomiędzy rzeką Moskwą aż po ogrodzenie lotniska została wyłączona z użytkowania. Ale o tym mieliśmy się dopiero przekonać…

Międzynarodowy Salon Lotniczo - Kosmiczny MAKS 2017 zorganizowano od wtorku 18 lipca do niedzieli 23 lipca i, podobnie jak poprzednio, wtorek – czwartek zarezerwowano ściśle na dni targowe, a w weekend wpuszczano publikę. Akurat dla nas, ze względu na posiadane akredytacje, salon dostępny był cały czas, ale tak się złożyło, że fociliśmy dokładnie trzy dni na terenie salonu i trzy poza. To taka fotolotnicza logistyka. Pierwszego dnia trzeba pobrać akredytacje, rozejrzeć się po salonie, rozpoznać nowości i… sfotografować prezydenta Putina otwierającego salon. Potem należało rozpoznać miejscówkę za płotem, a że w tym roku wymagało to nie lada zachodu, jak się ją już znalazło, to należało odpowiednio wykorzystać i kolejne trzy dni spędziliśmy poza salonem. W końcu weekend to kulminacja MAKSa i tę warto spróbować sfotografować z platformy foto. Tak nam to w tym roku wyszło i chyba był to całkiem poprawny podział czasu i miejscówek.

Oczywiście planowanie musi być elastyczne – swoje trzy grosze dołożyła pogoda i wspomniana blokada cerkwi bo trzeba dodać, że pomimo mnóstwa policji determinacja zaprowadziła nas w jej pobliże. Już samo dotarcie do miejscówki samo w sobie było atrakcyjne. W trakcie przeprawy w nieznane narodziła się legenda Froda prowadzącego niestrudzenie Drużynę Pierścienia (Братство кольца) do celu. Samo przejście przypominało grę terenową z różnymi światami – a to sawanna, a to las, a to klimat Mad Maxa. No, było wesoło. Ale kiedy w sobotę wróciliśmy na salon pozostałe towarzystwo oznajmiło nam, że z drugiej strony rzeki ludzie podjeżdżali do swoich miejscówek marszrutkami. Trudno nie pukać się w czoło – fotograficznie wszystkie miejscówki były podobne, ale za to nasze przygody przednie.

Na fotoplatformę udało się wejść tylko w ostatni dzień salonu, w niedzielę. Na sobotę zabrakło już miejsc, ale łut szczęścia w nieszczęściu sprawił, że pogoda tej soboty nie była najlepsza, a chmury ołowiane. Zamiast przedzierać się do miejscówki poza lotniskiem postanowiliśmy więc pozostać na terenie salonu żeby poczuć atmosferę rozentuzjazmowanego tłumu. W efekcie dzień udało się nieźle spożytkować, chociaż w porównaniu z poprzednią edycją entuzjazm widzów okazał się jakoś mniej zdecydowany.

Pokazy w locie odbywały się mniej więcej w podobnym rytmie, teoretycznie od godziny 11 do 17. To zasadniczo jedyna możliwość zobaczenia większości starych i nowych samolotów Rosji, których na co dzień nie zobaczymy na europejskich pokazach lotniczych. Rosyjskie Siły Powietrzno-Kosmiczne reprezentowane były przez m. in.: Mig-29, Su-30, Su-34, Su-35, T-50. Z kolei grupa śmigłowców rozpoczynająca pokazy składała się z : Mi-26, Mi-17, Mi-171, Mi-28, Mi-35, Mi-38, Ka-52, Ka-226, Ka-32 oraz Ansata. Obecne były grupy akrobacyjne – Striżi na MiG-29 i Witjazi na Su-30SM. Targi to także dobra okazja do promocji najnowszego samolotu pasażerskiego Suchoj Superjet 100, który popisywał się na niebie prawie akrobacyjnymi możliwościami. Niestety ze względu na nadal trwającą złą sytuację polityczną na salonie pokazało się niewielu producentów z zagranicy, ale Airbus A350 i nowa wersja Turboleta, a jakże, podobnie jak dwa lata temu, były obecne i to w dynamice. Absolutną nowością na MAKS 2017 był pokazywany codziennie w locie eksperymentalny szkolno-bojowy SR-10, podobny wielkością i kształtem przodu kadłuba do Jaka-130, samolot ze skrzydłem o ujemnym skosie. Specyficzną nowością także pokazywaną w locie okazał się odrestaurowany Ił-2 nagradzany przez widownię brawami i gromkimi okrzykami ,,urrrra”.

Na koniec tekst ku przestrodze – MAKS oszałamia! Dla jednego z nas salon okazał się na tyle emocjonujący, że zapomniał o której dokładnie wylatuje z Moskwy i w spokoju doczekał do ostatniego lotu do Warszawy zamiast lecieć wcześniejszym, swoim rejsem. Taka pomyłka jest kosztowna, za dodatkowy bilet dla dwóch osób (+żona) kupowany w trybie awaryjnym kolega zapłacił naszemu narodowemu przewoźnikowi ok. 1000 Euro. W zamian za to mamy gwarancję, że MAKS 2017 także tym incydentem głęboko wrył się w pamięć.

Podsumowując, MAKS 2017 zakończył się sporym urobkiem foto, jedną znaczącą zmianą ksywy z… nieważne jakiej na Frodo oraz prywatnym sponsoringiem PLL LOT w wysokości 1000 Euro – nieźle jak na kilkuosobową Drużynę Pierścienia.

Sylwester „eSKa” Kalisz

AIRBOURNE: EASTBOURNE INTERNATIONAL AIRSHOW (Wielka Brytania, EGKA)

Plaża, słońce, morskie powietrze, zapach ryby z frytkami i zimne piwo -kto z nas nie lubi wakacji nad morzem? Jeśli dołączyć do tego kilkudniowe pokazy lotnicze, musieliśmy tam być! W dniach od 17 do 20 sierpnia w nadmorskim miasteczku Eastbourne odbyła się jubileuszowa 25 edycja pokazów Airbourne. Dwie godziny drogi od centrum Londynu, przepięknie położone wśród białych klifów miasteczko Eastbourne od 25 lat gości jedną z najbardziej popularnych i rozpoznawalnych wśród nadmorskich imprez – Airbourne. W swojej 25- letniej historii te pokazy miały naprawdę niesamowite momenty i przeloty (nad słynnym klifem Beachy Haad) takich maszyn jak Harrier GR7, bombowiec B1, koreański Boeing 747 Jumbo Jet i pożegnalny lot Vulcana. W tym roku zdecydowaną gwiazdą był belgijski F-16 z Tomem ‘Gizmo’ De Moortel, dla którego jest to trzeci i ostatni rok jako demo pilot. Przez cztery dni trwania pokazów można również oglądać występy na przykład: Typhoon FGR4, Breitling Wingwalkers, Rich Goodwin, Red Arrows i wiele, wiele innych. Jedno jest pewne – program był bardzo ciekawy i każdy znalazł coś dla siebie. Jednak nie tylko to przyciąga tysiące miłośników lotnictwa do Eastbourne. Tam można poczuć prawdziwy wakacyjny klimat - dziesiątki kawiarenek, smażalnie ryb, ludzi odpoczywający na plaży podziwiające akrobacje w powietrzu. Połączenie najodowanego morskiego powietrza i zapach ropy lotniczej – dla nas to brzmi jak idealny urlop! Airbourne 2017 będziemy bardzo miło wspominać. Już powoli myślimy nad powrotem w następnym roku. Szczególnie, że Królewskie Siły Powietrzne bardzo hucznie mają obchodzić swoje 100 urodziny. Na pewno będzie się działo i my tam będziemy! Marek ‘Maras’ Gembka

DZIEŃ OTWARTY W 41. BAZIE LOTNICTWA SZKOLNEGO (Polska, EPDE)

18 sierpnia br. dowództwo 41. Bazy Lotnictwa Szkolnego  zaprosiło wszystkich miłośników lotnictwa  do swojej siedziby w Dęblinie.
Z okazji święta bazy lotniczej w ten gorący piątkowy dzień wszyscy fani lotnictwa mogli bez przeszkód wejść na teren dęblińskiego lotniska i zobaczyć jak wygląda z bliska, tym bardziej,  że jest po gruntownym remoncie i przebudowie oraz zapoznać się z wystawą statyczną statków powietrznych i maszyn, które odpowiedzialne są za utrzymanie lotniska w gotowości i czystości.
Oczywiście był tez smaczek w postaci małego Air Show na dęblińskim niebie. W powietrzu można było oglądać radomski ZA Orliki, gospodarzy czyli BC Iskry, a także popisy solowe w wykonaniu MiG'a 29 z bazy w Mińsku Mazowieckim, solisty Artura Kielaka na samolocie XA-41 Sbach  oraz demo na śmigłowcu Puszczyk, który dostał okolicznościowe malowanie z okazji dziesięciolecia służby na dęblińskim lotnisku.
Dodatkową atrakcją był wspólny pokaz dynamiczny samolotów XA-41 i MiG 29 pod nazwą Xtream Sky Force. Moc i siła dużego samolotu bojowego, połączona z szybkością, zwrotnością i dynamiką małego samolotu akrobacyjnego – to trzeba zobaczyć na żywo !
Z malutkich minusików można by doliczyć fakt, iż nie udało się ściągnąć do Dęblina wszystkich latających maszyn w polskim lotnictwie. Najbardziej zabrakło polskiego Demo team na samolocie F-16 oraz pokazowego dema na samolotach Su-22. Minusem też był brak choćby na wystawie statycznej naszego nowego latającego (chwilowo uziemionego) nabytku Mastera. Na pewno wiele osób chciałoby zobaczyć jak wygląda ten samolot z polską szachownicą na skrzydłach.
Podsumowując, było to udane, upalne i nietypowe piątkowe popołudnie w dęblińskiej bazie. Dla nas fanów lotnictwa samolotów nigdy dość!
Krzysztof ”krispol” Polak
Back to Top