Szukaj

ŚWIĘTO 31. BAZY LOTNICTWA TAKTYCZNEGO (Polska, EPKS)

Wrzesień to miesiąc wyjątkowy dla miłośników lotnictwa wojskowego w Polsce. To właśnie w tym miesiącu bazy lotnicze, z okazji obchodów swoich świąt, chętniej otwierają swoje podwoje, pozwalając gościom spotkać i podziwiać świat niedostępny na co dzień. W sobotę, 5 września 2015 roku, członkowie naszego Stowarzyszenia znaleźli się w gronie fotografów i przyjaciół 31. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Krzesinach zaproszonych na imprezę zorganizowaną z okazji Dnia Bazy. Jako ekipa fotograficzna udaliśmy się od razu do wyznaczonej strefy, która w tym roku była wydzielona w znacznej odległości od wystawy statycznej i pozostałych atrakcji, jednak bliżej pokazów dynamicznych. Po rozłożeniu i przygotowaniu sprzętu nie pozostało nic innego jak tylko oczekiwać na pierwsze trofea. Jako pierwsza wystartowała czwórka krzesińskich Jastrzębi, która po dynamicznym starcie przeleciała w formacji nad lotniskiem na niskim pułapie i odeszła do swoich zadań, by po godzinie powrócić i zaprezentować się w formacji „romb”. Po myśliwcach przyszła kolej na obserwowanie jednej z dwóch grup akrobacyjnych Polskich Sił Powietrznych - Orlik, latających (jak nazwa wskazuje) samolotami PZL-130 Orlik. Pokazy formacji zawsze dostarczają silnych wrażeń i nie inaczej było tym razem. Piękne akrobacje grupy ośmiu samolotów, wykonane w perfekcyjnej synchronizacji i utrzymaniu ledwie kilkumetrowej separacji między maszynami, wzbogacone o efektowne dymy wywołały podziw publiczności, a nam sporo ciekawych kadrów. Kolejną atrakcją pokazów dynamicznych miał być MIG-29 lecz w związku z defektem technicznym samolotu pokaz dynamiczny został odwołany. Pozostało nam tylko czekać na chyba najbardziej oczekiwaną atrakcję, czyli długo zapowiadany debiut F-16 Tiger Demo Team Poland. Pierwszym pilotem demo został kpt. Robert Gałązka callsign „Bluto” z 6. Eskadry Lotnictwa Taktycznego w Krzesinach. Program był ważny również dlatego, że odbywał się przed własną publicznością i był to również lot certyfikujący naszego pilota. Na fotelu instruktora doświadczony i lubiany grecki „Zeus” miał zatwierdzić czy nasz pilot będzie mógł wykonywać program samodzielnie. Można powiedzieć, że na tym lotnisku tak głośno dawno nie było. Niskie przeloty na dopalaniu, ostre wiraże generujące oderwania oraz flary wywołały uśmiech na twarzach bywalców pokazów oraz podziw publiczności. Niestety strefa pokazu była troszkę za wysoko i zbyt daleko aby w pełni fotograficznie cieszyć się dobrymi kadrami. Wszyscy na strefie foto uznali że „jest dobrze” i w przyszłym sezonie będzie się działo. Po zakończeniu lotów opuściliśmy strefę foto i udaliśmy się na wystawę statyczną, gdzie oprócz samolotów (już) historycznych takich jak MIG-21, czy kilka odmian LIM'a, stały również maszyny obecnie wykorzystywane w Wojsku Polskim - MIG-29, SU-22, F-16 oraz transportowe C-130 Herkules, CASA oraz Bryza. Miłą niespodzianką były zaprezentowane również samoloty niemieckiej Luftwaffe - Eurofighter Typhoon oraz Panavia Tornado. Święto Bazy 2015 należy zaliczyć do zdecydowanie udanych i tylko... MIG-a żal…. Jacek „perloz” Perlikiewicz

CZECH INTERNATIONAL AIR FEST (Czechy, LKHK)

W pierwszy weekend września miała miejsce 22. odsłona imprezy lotniczej pod nazwą Czech International Air Fest (CIAF). Mimo, że lista zaproszonych gości nie wyglądała imponująco, postanowiliśmy się wybrać do Hradec Kralove również w tym roku. Niewątpliwym rarytasem tej edycji miał być niemiecki samolot odrzutowy z końca II wojny światowej Me-262 Schwalbe (Jaskółka). Prognozy pogody na weekend pokazowy nie były najlepsze, więc w Hradec Kralove pojawiliśmy się już w piątek, aby zwiększyć szanse na złapanie „Jaskółki” na zdjęciach. Po przyjeździe zajęliśmy miejsce w osi pasa i czekaliśmy na przyloty i treningi uczestników pokazów. Pogoda dopisała, przyjemne ciepło i sympatyczne chmurki na niebie miały zapewnić ciekawe ujęcia. Sprawdziło się to w 100% w przypadku treningu zespołu Baltic Bees: warunki pogodowe i oświetleniowe świetnie podkreślały charakterystyczne malowanie samolotów. Niestety nieprecyzyjny plan przylotów spowodował, że wyjechaliśmy przed treningiem Me-262, nieświadomi, że trening odbędzie się późnym popołudniem. W sobotę rano po przybyciu na lotnisko zajęliśmy miejsca przy barierkach i na zmianę udaliśmy się na obchód wystawy statycznej. Przed tradycyjną defiladą, otwierającą oficjalnie imprezę, do krótkiego pokazu walki powietrznej wystartowały repliki samolotów z okresu I Wojny Światowej: Fokker Dr.I i Sopwith Camel. Pokazy jak co roku rozpoczęły się o godzinie 11 krótką defiladą Czeskich Sił Powietrznych. Zaraz po defiladzie mieliśmy okazję podziwiać pokazy śmigłowców: Mi-35, Mi-171, Cobra oraz grupowy pokaz helikopterów z firmy Heli Czech (Bell-206, R-44, TAH-1P). Po śmigłowcach zaprezentował się solista zespołu Baltic Bees. W ciekawym pokazie obserwowaliśmy następnie akrobacje na szybowcu Swift, po którym mieliśmy sposobność podziwiać sprawność śmigłowców bojowych w podejmowaniu „zestrzelonego” pilota. Kolejnym punktem programu był występ grupy Očovskí Bačovia na 4 szybowcach, używających kolorowych smugaczy. Pokaz, znany w gronie osób regularnie odwiedzających czeskie pokazy, niezmiennie buzi zachwyt dostojnością i precyzją wykonania. Po raz pierwszy na hradeckim niebie zaprezentowała się w tym roku szwajcarska grupa P3 Flyers, która pokazała niezliczoną liczbę mijanek w różnych konfiguracjach. W końcu przyszedł czas na wyczekiwaną gwiazdę a właściwie gwiazdy pokazów. Do pokazu wystartował Jak-3, a po kilku jego przelotach dołączył do niego Me-262. Samoloty używane w tym samym okresie a zupełnie inne, jeżeli chodzi o konstrukcję: Jak jest napędzany tradycyjnym rzędowym silnikiem tłokowym, a Schwalbe to pierwszy użyty bojowo odrzutowiec. Para zaprezentowała się w przelotach przed publicznością, Jak wylądował, a do Me-262 dołączył odrestaurowany MiG-15 UTI. Kolejny duet i kolejna świetna okazja do robienia niepowtarzalnych zdjęć, tym bardziej że pogoda dopisywała, a słońce przemieściło się za nasze plecy, pięknie oświetlając scenę przed nami. Po wylądowaniu Me-262, MiG, który miał kontynuować pokaz solo odleciał za horyzont a nad lotniskiem pojawiła się charakterystyczna sylwetka F-16. To belgijski Demo Team, choć tym razem niestety w standardowym malowaniu. Belg swój główny pokaz miał zaplanowany na niedzielę, ale z rozmowy z ekipą Demo Teamu, która od rana sprzedawała gadżety na lotnisku, wynikało że może pokaże jakąś figurę podczas przylotu. Tym większa była nasza radość, gdy pilot w manewrze „touch and go” z włączonymi smugaczami i z piękną „marchewą” wzbił się w powietrze do pełnego, jak się okazało, pokazu. Nie zabrakło nawet flar wystrzelonych na wznoszeniu. Warto jeszcze wspomnieć o pokazie samolotu An-2, a właściwie pięciu maszyn tego typu. Po raz pierwszy miałem okazję oglądać wspólne przeloty całej formacji, duety, pojedyncze odejścia i przeloty pojedynczych samolotów, z których każdy pomalowany był w inny sposób. Pomiędzy wspomnianymi pokazami wystąpiły jeszcze: Mi-24/Mi-35, Delfin, ALCA, Moravy i obowiązkowy punkt każdych pokazów, czyli desant skoczków spadochronowych. W niedzielę spełniły się prognozy pogody i już od rana było widać, że warunki będą dużo gorsze niż dzień wcześniej. Temperatura gwałtownie spadła i zerwał się wiatr. Tym razem zaparkowaliśmy w osi pasa i na zaplanowany pokaz śmigłowców udaliśmy się na górkę naprzeciw publiczności, wiedząc z lat ubiegłych, że miejsce to zapewnia niezapomniane wrażenia. Śmigłowce krążą bezpośrednio nad głową. Wzrok przyciągał charakterystycznie pomalowany Mi-35, który nie latał w sobotę. Szaro-białe malowanie jest wzorowane na morskich wersjach Liberatorów służących w RAF-ie. Z każdą minutą pogoda pogarszała się, zaczął padać coraz gwałtowniejszy deszcz. Spowodowało to, że część pokazów, np. Baltic Bees, oglądaliśmy zza szyb samochodu. Brak nadziei na poprawienie pogody sprawił, że tuż po pokazie belgijskiego F-16 wyjechaliśmy do domu. Podsumowując – mimo ubogiego zestawu statków powietrznych organizator zadbał o urozmaicenie i taki układ pokazów, żeby każdy miłośnik lotnictwa znalazł coś ciekawego dla siebie. Niewątpliwą atrakcją jest łączenie samolotów w „formacje” (Me -262 i MiG 15 UTI czy 5xAn-2); daje to możliwość zrobienia niepowtarzalnych zdjęć. Jakub "kwinto" Kochanowski

ATLANTIC CITY AIRSHOW (USA, KACY)

2 września 2015 r. odbył się "Thunder Over the Boardwalk" czyli Atlantic City Airshow. To cykliczna, coroczna impreza, odbywająca się od 2003 r. Atlantic City Airshow jest obecnie jednym z największych pokazów lotniczych w Ameryce Północnej. Odbywa się wzdłuż plaży w Atlantic City, naprzeciwko słynnej promenady, z kasynami w tle. Przeloty odbywają się na wysokości 15000 stóp (4600 m) jak również 50 stóp (15 m) nad wodą. Ze względów bezpieczeństwa piloci zmuszeni są latać prawie pół mili od linii brzegowej. W tym roku mogliśmy podziwiać m.in. słynny zespół akrobacyjny USN Blue Angels, GEICO Skytypers Air Show Team prezentujący swoje umiejętności na North American T-6 Texan, F-22 Raptor w solowym pokazie, Mustanga i wiele innych wspaniałych maszyn. Pogoda dopisała zwykłym widzom, natomiast nie fotografom... Duża termika spowodowana upałem oraz wilgotność prawie 100% - to nie są zbyt dobre warunki do fotografowania, ale cóż, pogoda nie wybiera. Marek "mark" Michalski

F-22 “RAPTOR” NA POLSKIM NIEBIE (Polska, EPLK)

W dniu 31.08 w 32 Bazie Lotnictwa Taktycznego rozpoczęła się kolejna zmiana kontyngentu USAF. Wraz z myśliwcami F – 16 do bazy w Łasku przyleciały z jednodniowa wizyta myśliwce V generacji F – 22 Raptor z 95 eskadry myśliwskiej z bazy w Tyndall na Florydzie. Była to pierwsza w historii wizyta najbardziej zaawansowanego technologicznie myśliwca na terenie polskiej Bazy. Takiej okazji nie mogli przepuścić członkowie SPFL, licznie stawiając się na terenie Bazy jak i w jej okolicach. Myśliwce pięknie zaprezentowały się w trakcie przylotów oraz w czasie dynamicznego startu, pokazując pełną moc silników wspomaganą dopalaczami. Mamy nadzieję iż wkrótce myśliwce te ponownie pojawia się w Łasku lub Krzesinach. Maciej "Szamal" Szamałek

SLOVAK INTERNATIONAL AIR FEST (Słowacja, LZSL)

W ostatni weekend sierpnia na lotnisko w Sliać przybyło wiele atrakcyjnych statków powietrznych, zarówno grup akrobacyjnych, jak i solistów, których uchwycenie w kadrze zawsze sprawia fotografom dużo radości. Jednak są sytuacje, że nie tylko to, co dzieje się nad naszymi głowami, wywołuje emocje. Tak dzieje się szczególnie przy okazji pokazu włoskiej grupy akrobacyjnej Frecce Tricolori. Ich komentator na każdej imprezie przyprawia publiczność oglądającą podniebne przedstawienie o duży uśmiech na twarzy. Frecce swój kunszt prezentują nie tylko w powietrzu ale również przy mikrofonie, dzięki czemu radość z oglądania pokazu jest jeszcze większa. Mieliśmy zresztą okazję poznać konferansjera Trójkolorowych Strzał – Pana Andrea Soro i pogratulować udanego występu. Poza grupą Frecce Tricolori prezentowali się również Patrouille de France, PC7 Team, radomski Orlik, a także szybowcowa grupa Očovskí Bačovia, która wzbudziła spore zainteresowanie. Wśród solistów najbardziej spektakularny był pokaz kpt. pil. Adriana Rojka na myśliwcu MiG-29 z Mińska Mazowieckiego. Za swoje umiejętności pilotażu otrzymał od organizatorów imprezy trofeum za najlepsze demo. Godnym uwagi był także belgijski F-16, który wprawiał publiczność w podziw swoją akrobacją. Nie mniejszy zachwyt wzbudził szwajcarski F-18, szwedzki Gripen, czy wielokrotny pokaz gospodarzy imprezy na samolotach MiG-29. W powietrzu pojawił się także SAAB 105 w tygrysim malowaniu sił powietrznych Austrii, jak również długo oczekiwany Zoltan Veres na swoim samolocie Extra 300, który swoimi powietrznymi ewolucji za każdym razem sprawiał, że widzowie wstrzymywali oddech. Nie mogło też zabraknąć czeskiej ALCA, która bardzo często prezentuje się na pokazach w Europie. W wspólnym przelocie z ALCĄ i Albatrosem wystąpił także brytyjski Hawk. Innymi perełkami, które pojawiły się na płycie malowniczo położonego lotniska w Śliać były amerykańskie F-15, niemieckie Tornada ECR, P-51 Mustang „Excalibur”, transportowce – C-130 Hercules, CASA 295M, C27J Spartan, a także L-29 Delfin i śmigłowiec Mi-17. Cała impreza kojarzyć się będzie nie tylko z bardzo udanymi pokazami pod względem liczby samolotów i pokazów, jakie prezentowały, lecz także z miłą atmosferą i upalną pogodą. Łukasz "lukasz.tur" Kulik

MAKS – MIĘDZYNARODOWY SALON LOTNICZO – KOSMICZNY (Rosja, UUBW)

Sześć dni na lotnisku i ciągle nam mało. To w końcu MAKS – Międzynarodowy Salon Lotniczo-Kosmiczny. Impreza wyczekiwana, egzotyczna, prawdziwe okno na świat rosyjskich technologii. Pomimo ograniczeń związanych z niepewną sytuacją międzynarodową, embargiem i co tam jeszcze, Rosjanie i tak przygotowują atrakcyjny pokaz. Dla mnie nawet bardzo atrakcyjny, chociaż stali bywalcy komentują, że izolację Rosji jednak się wyczuwa. I tu można by zacząć wyliczać, kogo nie było. Tylko po co, skoro codziennie w powietrzu mamy skład, który wyrywa z butów: Su-34, PAK-FA, MiG-35, Striżi na MiG-29 i Witjazi na Su-27. Ale zacznijmy od początku. Moskwa wita nas letnią pogodą i po pobraniu akredytacji i ulokowaniu się u naszego gospodarza Rusłana rozpoczynamy program nieoficjalny. Rusłan zaprasza nas na grilla, czyli własnoręcznie przyrządzone szaszłyki. Przy czym te szaszłyki to nie nasze okrawki na drewnianym patyczku, ale kawały mięsa nadziane na szpadę. Imponujące i smaczne. Biesiadujemy z naszym gospodarzem do późna, barier językowych zasadniczo brak, rosyjski brzmi swojsko, a języki rozwiązuje piwo Boczka. Głęboką nocą zapoznajemy Pusję i Timofieja, odpowiednio: kotkę rasy rosyjskiej i królika syna gospodarza. Bez dalszego komentarza… Dzień pierwszy to zawsze jakaś niewiadoma, trzeba rozpoznać bojem wszelkie dostępne warianty i sprawdzić, jak poruszać się na terenie lotniska, wyruszamy więc taksówką wcześnie rano. Rosjanie przewidzieli wejście w sposób zorganizowany, tzn. skanalizowali ruch z okolicznych stacji kolejki, dowożąc uczestników Salonu na lotnisko w Żukowskim autobusami. Działało to, trzeba przyznać, sprawnie i nie było kłopotu z przemieszczaniem się, tym bardziej, że wtorek, nasz pierwszy dzień na Salonie, to przecież dzień targowy bez publiczności. Kontrola przy wejściu była dosyć dokładna, z rozkładaniem sprzętu, włączaniem puszek, zdejmowaniem dekli z obiektywów włącznie, czemu trudno się dziwić. W końcu wnosiło się kilkanaście kilogramów sprzętu na teren Instytutu Badawczego Lotnictwa im. M.M. Gromowa. Wchodzimy i rzucamy się na statykę. Do lotów mamy teoretycznie jeszcze sporo czasu, bo codziennie zaczynały się przed 11-tą. Fotografowanie przebiegało sprawnie, światło było jeszcze korzystne, bo poranne, ludzi mało, ale jak dla mnie biegliśmy za szybko. Przyszło mi jednak słono zapłacić za przydługie marudzenie przy wystawie Wiertoljetów Rossiji (Ka-52, Mi-28, Mi-35, itd.). Chłopaki pognali do przodu i dosłownie rozpłynęli się. Maszeruję dalej, przystaję przy odgrodzonym barierkami Tu-144, przy którym wdzięczą się modelki i mam przeczucie, że nasi są w środku. Jak się okazało nie myliłem się. Strata okazała się niestety nie do odrobienia i nie było mi dane zobaczyć Tu z bliska. Loty tego dnia fotografowaliśmy bardziej zapoznawczo, bo z terenu publiki warunków za bardzo nie było – płot wysoki, światło nieciekawe i przede wszystkim odległość spora. Dzień drugi po naradzie postanawiamy spędzić poza Salonem, pod płotem po drugiej stronie pasa od strony rzeki Moskwa. Taksówka podwozi nas w pobliże ogródków działkowych, próbujemy przejść wzdłuż ogrodzenia do punktu już wcześniej rozpoznanego, ale tu spotyka nas niemiła niespodzianka. Droga wzdłuż płotu jest całkowicie zablokowana i kilku smutnych panów w mundurach nie podejmuje negocjacji. Idziemy więc naokoło, przez ogródki działkowe do miejsca zwanego „cerkiew” ze względu na ruiny tejże. Idziemy na przełaj i na wyczucie. Otwieramy jakieś furtki, grzecznie je zamykamy i brniemy dalej. Ledwo wydeptana ścieżynka prowadzi nas jednak niezawodnie na właściwe miejsce. A tam już są Japończycy, Czesi, Holendrzy, no i miejscowi. Próba podejścia bliżej płotu kończy się niepowodzeniem. Patrole policji regularnie przeczesują drogę wzdłuż płotu i wyganiają towarzystwo. To niestety nowe regulacje, na poprzednich edycjach droga ta była dostępna. Ale nic to, zapoznajemy towarzysza niedoli w postaci sympatycznego Rosjanina z Murmańska i trzymamy z nim sztamę już do końca MAKSa. Fotograficzny urobek z tej miejscówki siłą rzeczy jest dobry. Samoloty są blisko a światło korzystne. Oczywistą wadą jest brak widoczności pasa. Dzień trzeci postanawiamy spędzić w tym samym miejscu przy cerkwi. Zaczyna być naprawdę dobrze. Znamy już doskonale teren, znamy program, który z dnia na dzień podlega tylko niewielkim zmianom. Tak więc poprawiamy wcześniejsze ujęcia i po prostu cieszymy się życiem. Atmosfera przy cerkwi jest iście piknikowa. Wszyscy się znają, przynajmniej z widzenia. Zaczynamy zauważać drobne niuanse, które unikały przy wcześniejszej gonitwie – a to PAK-FA lata jakoś zachowawczo, a to Jak-130 z dnia na dzień dymi jakoś coraz marniej, ale za to lata pięknie. Ciekawie prezentują się autobusy, czyli jedyna duża maszyna z Zachodu – Airbus 350 i rosyjskie „maluchy” Ił-114 i Superjet 100 Suchoja. Codziennie zrzut raz wściekle czerwonej, raz rudej wody prezentuje Be-200, a klasą samą w sobie jest pokaz Su-34. Dziwimy się przeróbce poczciwego An-2 na… jednopłat. Proste ucięcie dolnego skrzydła, dodanie jakichś zastrzałów stworzyło nową odmianę Antka. Tylko… po co? Wieczorem udajemy się do centrum Moskwy i kończymy dzień, fotografując Kreml nocą. I to okazała się być niestety jedyna wizyta w pięknej Moskwie. Ale przecież nie po to przylecieliśmy do Rosji. Czwartego dnia idziemy w płodozmian i uderzamy na teren Salonu, na platformę foto. To specjalna platforma ustawiona po drugiej stronie pasa pomiędzy starym a świeżo postawionym ogrodzeniem, ale i wyraźnie bliżej akcji niż nasze dotychczasowe miejsce o kryptonimie „cerkiew”. O mały włos tego dnia obeszlibyśmy się smakiem, bo sympatyczne panie z managementu Salonu stwierdziły, że platforma już pełna i miejsc brak. Ale od czego nasze możliwości negocjacyjne i słowiańska elastyczność gospodarzy. Już za pół godziny otrzymujemy bilety (drogie! …dlatego, że drogie, a nie dlatego, że elastyczność gospodarzy coś nas kosztowała!) i jedziemy mikrobusem wokół lotniska. Platformę postawiono wysoką, więc wewnętrzne ogrodzenie praktycznie nie psuje widoczności startów i lądowań i trzeba przyznać, że fotografowanie z platformy to możliwość fotografowania figur pionowych praktycznie nad naszymi głowami. Obie miejscówki, czyli „cerkiew” i platforma dają chyba najpełniejsze możliwości i z obu skorzystaliśmy. Jedynym mankamentem obu wariantów był daleki przelot grupy śmigłowców i relatywnie dalekie indywidualne pokazy Ka-52. Nawet Mi-26 pomimo swoich gabarytów jakoś nie był dobrze widoczny. Co innego mały śmigłowiec Ansat, ten żwawo zawracał w bezpośredniej bliskości platformy. Dzień kończymy, wracając na teren Salonu, kręcąc się wśród publiki i fotografując drobne salonowe smaczki. Zachęceni możliwościami platformy decydujemy się również spędzić na niej piąty dzień. Okazało się to być strzałem w dziesiątkę, bo tej pamiętnej soboty 29 sierpnia 2015 r. pogoda stworzyła wręcz wymarzone warunki do fotografii lotniczej. Od rana było deszczowo, ale pogoda zmieniała się dynamicznie, dając szansę zarówno na słońce, jak i na klimatyczne chmurzaste tło. W powietrzu było wilgotno po nocnym deszczu, a statyka tego poranka wyglądała wyjątkowo. Po zainstalowaniu na platformie cieszyliśmy oczy oderwaniami, ale najlepsze miało jeszcze nadejść. Wczesnym popołudniem zmyła nas z platformy krótka, ale intensywna ulewa. Ochłodziło się, powietrze szybko się oczyściło, a za kilkadziesiąt minut wyjrzało słońce. To, co się potem działo można zobaczyć na zdjęciach. Klasą samą w sobie okazał się pokaz Su-34, który w agresywnym pilotażu w wilgotnym, ale już nasłonecznionym powietrzu, ciągnął za sobą własną prywatną chmurę. Czegoś podobnego niżej podpisany jeszcze nie widział. Ostatni dzień MAKSa to także dzień naszego wylotu do kraju. Spędziliśmy go przy „cerkwi”, fotolotniczo spełnieni, fotografując dla czystej przyjemności. Ktoś powie, że „na pół gwizdka”, ale można by ten stan bardziej elegancko nazwać foceniem bez napinki. Udzielamy się towarzysko, cieszy nas, że SPFL to już rozpoznawalna marka wśród fotografów na świecie, a szczególnie cieszą te drobne gesty, które świadczą o tym, że idea SPFL jest dla niektórych za granicą punktem odniesienia. Podsumowując, nasz tegoroczny wyjazd na tę imprezę był pełen obaw, jak i wielkich nadziei – żaden z tych punktów jednak się nie spełnił. Nadzieje na to, że w obecnej sytuacji politycznej rosyjskie lotnictwo pokaże muskuły i zobaczymy cały przekrój BBC, okazały się płonne, gdyż program tegorocznego MAKSa, dla tych którzy oglądali poprzednie edycje, nie był zbyt nachalny. Na szczęście obawy o to, jak będziemy tam postrzegani jako ci źli z NATO, również okazały się bezpodstawne, z większą serdecznością i otwartością, jakiej doświadczyliśmy ze strony zwykłych Rosjan, trudno się spotkać w jakimkolwiek innym kraju. Niestety jedynym polskim akcentem na Salonie były Wilgi holujące szybowce. Inni z naszej części Europy, pomimo embarga, jakoś się prezentowali, choćby Czesi z nową odmianą Turboleta, nie wspominając o Niemcach czy Francuzach. Wszyscy oni, oprócz Airbusa, co prawda ograniczyli się do statyki, ale jednak byli obecni. Oby się to zmieniło już za dwa lata w… Kubince. Tak, tak, wg organizatorów MAKS przenosi się w nowe miejsce, a żukowskie lotnisko ma się przekształcić w zupełnie cywilny port lotniczy. Sylwester „eSKa” Kalisz

THE OLD RHINEBECK AERODROME (USA, Rhinebeck Aerodrome)

30 sierpnia 2015 r., gościliśmy w OLD RHINEBECK AERODROME, w mieście Rhinebeck, niedaleko Nowego Jorku, na piknikowym air show. Old Rhinebeck Aerodrome jest prawdziwym “żywym” muzeum zabytkowego lotnictwa i jednym z największych zbiorów zabytkowych samolotów na świecie, a także samochodów, motocykli, silników, obejmujących okres od 1900-1939. Pokazy odbywają się w każdą sobotę i niedzielę od czerwca do października. Sobota jest poświęcona pionierom lotnictwa, zaś niedziela to latające maszyny z okresu I wojny światowej. Na niebie pojawiły się takie perełki jak: Hanriot z 1910r, Bleriot XI z 1909r, Caudron G.III z 1914r, Curtiss JN-4H z 1917r, Fokker D.VII z 1918r, Nieuport 10 z 1915r, SPAD VII 1917r, Taylor J-2 Cub z 1936r i wiele innych. Pogoda i humory dopisywały, zapach oleju rycynowego roznosił się po okolicy, jednym słowem sielska atmosfera i zarazem lotnicza uczta. Marek "mark" Michalski

NEW YORK AIR SHOW (USA, KSWF)

W dniu 29 sierpnia 2015 r. mieliśmy okazję okazję przebywać niedaleko Nowego Jorku w Stewart Air National Guard Base, gdzie przez dwa dni odbywały się pokazy lotnicze "NEW YORK AIR SHOW". Z niecierpliwością wszyscy czekali na rozpoczęcie pokazów, a szczególnie na występ F-22 Raptor Demo. Inne, bardzo ciekawe jednostki latające, które pojawiły się na niebie to USMC Harrier Demo, B-25J Mitchell ‘ Panchito’, Geico Skytypers, Andrew Wright G-202, Lucas Oil Pitts, P-51 Mustang, solo i we wspólnym przelocie z Raptorem, L-39 Jet Demo, Zespół Spadochronowy West Point. Marek "mark" Michalski

AIR SHOW RADOM (Polska, EPRA)

Radomski Air Show to punkt obowiązkowy w lotniczym kalendarzu każdego fana lotnictwa. Tradycją lat poprzednich w Radomiu pojawiła się potężna grupa spod błękitnego znaku, by kolejny raz wziąć udział w tym wielkim lotniczym święcie. Jak to bywa przed dużymi imprezami lotniczymi dni poprzedzające ich oficjalne rozpoczęcie stanowią czas treningu dla solistów i grup akrobacyjnych. Dzięki temu można powiedzieć, że w „bonusie” otrzymujemy dodatkowe pokazy. Jak to czasem na treningach bywa, niektórym zdarza się zapomnieć o limitach wysokości – i tak piątkowym „zwycięzcą” został włoski Eurofighter, który bardzo niskim przelotem lekko przycisnął nas do ziemi. Uwerturą sobotnich pokazów był tzw. blok aeroklubowy, złożony w większości ze stałych uczestników polskich pikników lotniczych – czyli grupa Żelazny, Firebirds, RWD-5 i Maciek Pospieszyński. Zasadniczą część radomskiej imprezy rozpoczął przelot praktycznie wszystkich typów maszyn latających Polskich Sił Powietrznych w formacji „grot”. Zaraz później rozpoczęło się to co tygryski lubią najbardziej czyli, huk, dym i flary! Rozpoczął nasz MiG ze słynnym ostatnimi czasy kpt. Adrianem Rojkiem i jego nie mniej a może nawet bardziej słynnym pionowym startem. Kolejne punkty programu to Zeus na swoim F-16 i nieczęsto spotykany zespół akrobacyjny latający na… śmigłowcach Eurocopter Colibri czyli hiszpańska Patrulla ASPA. Skoro zaś jesteśmy już przy zespołach, to oczywiście nie mogło zabraknąć jednego z najlepszych zespołów akrobacyjnych – Frecce Tricolori ze swoim niezwykle ekspresyjnym komentatorem oraz drugiej hiszpańskiej grupy – Patrulla Aguilla. Nowością w Radomiu z pewnością był duński zespół Baby Blue latający na samolotach Saab T17 Supporter, choć ich pokaz akurat nie należał do szczególnie widowiskowych, w przeciwieństwie do dobrze wszystkim znanych Patrouille Suisse latających w nowej wersji pokazu z większą ilością flar. W składzie zagranicznych zespołów akrobacyjnych znaleźli się jeszcze Royal Jordanian Falcons oraz Baltic Bees, których pokaz odbył się w pięknym wieczornym świetle. W Radomiu nie mogło zabraknąć reprezentantów Polski czyli znanych i lubianych Biało-Czerwonych Iskier i oczywiście Orlików. Pokazy solistów poza wspomnianym MiGiem i greckim F-16 wzbogacili Włosi ze swoich Eurofighterem, niestety nie wiedzieć czemu w wersji bezdymej… Na całe szczęście już z dymem szalał francuski Dassault Rafale, którego lądowanie z pętli zrobiło spore wrażenie! Standardowo na najwyższym poziome zaprezentował się belgijski F-16. Nie gorzej a może nawet lepiej pokazał się słowacki MiG-29, który miał po swojej stronie sprzymierzeńca w postaci pogody. Na chwilę przed jego pokazem przeszła krótka ulewa, która wyczyściła lekką mgiełkę i dała piękne zdjęciowe tło w postaci rozbudowanych chmur. Lepiej być nie mogło! Pewnym przeniesieniem w czasie był niewątpliwie występ rumuńskiego „ołówka” czyli MiGa-21 w bardzo dynamicznym, choć niestety mało fotogenicznym pokazie. Jedną z najbardziej wybuchowych (dosłownie!) atrakcji była symulacja CAS (z ang. Close Air Support – bliskie wsparcie powietrzne) w wykonaniu pary polskich Su-22 oraz F-16. Niedzielne pokazy odbyły się w tym samym składzie, co poprzedniego dnia, choć w zmienionej kolejności. Dzięki temu występ naszego MiG-a odbył się w promieniach zachodzącego słońca, podobnie zresztą jak Iskier, które przy pięknym światełku zakończyły tegoroczną edycję radomskiego Air Show. Kolejne już za 2… a może za 3 lata, w połączeniu ze 100-leciem Polskich Sił Powietrznych? Piotr „Rzepka” Kostur

TRENINGOWE EPMM (Polska, EPMM)

19 sierpnia 2015 roku był kolejnym dniem, kiedy w 23. Bazie Lotnictwa Taktycznego odbywały się treningi do Międzynarodowych Pokazów Lotniczych AIR SHOW Radom. Oprócz zaplanowanych na ten dzień wylotów do tzw. tafli, na żywo mogliśmy również sfotografować popisowy start w wykonaniu kpt. pil. Adriana Rojka, który tym manewrem w ostatnim czasie zachwycił cały świat. Dodatkowymi smaczkami był przelot na naszymi głowami dwóch amerykańskich śmigłowców szturmowych AH-64 Apache Longbow oraz pokaz Su-22 Demo Team. Mińska baza jak zawsze przywitała nas bardzo ciepło (akurat w tym przypadku doszła jeszcze temperatura ok. 30 st. C i bezchmurne niebo), co – jeśli chodzi o fotografowanie kołowań, startów czy lądowań – powodowało silną termikę nad pasem. Dziewięcioosobowa delegacja SPFL kilka minut po godzinie 8 stawiła się pod bramą bazy, by uwiecznić na kartach jak najlepsze kadry. I jak to w Air-Action, czas do startów uprzyjemniały rozmowy z pilotami, znajomymi – czas do godz.10:00 minął szybko. Starty rozpoczęły Su-22… cóż za wspaniały widok …. sześć Fitterów na pasie w jednym momencie…startujące parami…. Ehhh…. szkoda, że wspomniana termika dała o sobie znać i zdjęcia są raczej tylko poglądowe. Następne w kolejce już stały malborskie i mińskie samoloty MiG-29. I tuż przed godziną 11 w samolocie o numerze 67 startował nie kto inny, jak kpt. pil. Adrian Rojek w swoim, znanym już chyba na całym świecie stylu. Wszystkie maszyny były już w powietrzu, by po kilku minutach przelecieć w formacji „tafla” tuż nad lotniskiem. Tu należy się pochwała za wykonanie i zgranie wszystkich maszyn. W równych odstępach czasu (około 40 sekund) pojawiały się nad nami Su-22 i MiGi-29. Pierwsze do lądowania podchodziły „smokery”, chwilę po nich już na pasie były „suczki”…. A do startu przygotowywały się 2 amerykańskie śmigłowce Apache, które pięknie zaraz po starcie przeleciały parą tuż nad naszymi głowami. Druga tura startów rozpoczęła się około godziny 12:30, a tuż przed godziną 13 nad mińskim lotniskiem pojawiły się samoloty F-16 z Bazy w Łasku, by przećwiczyć symulację CAS (Close Air Support). W stosunku do porannego treningu za wiele się nie zmieniło, więc również mieliśmy okazje obejrzeć wiele startów, lądowań, przeloty tafli, a także pięknie paradujące Su-22 na drodze kołowania, z podniesionymi owiewkami. Miłym przerywnikiem był pokaz śmigłowca W-3A Sokół, należącego do 2 Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej w Mińsku Mazowieckim. Zwieńczeniem dnia okazał się trening solo Su-22, którego dźwięk i widok na mińskim niebie był tym, za co świry lotnicze kochają to, co robią. Jak zawsze na koniec pozostaje podziękować za możliwość bycia na lotnisku DSP, dowództwu bazy w Mińsku, pilotom, oraz obsłudze naziemnej. A jak piloci i ich maszyny wypadły w dniach pokazów w Radomiu… o tym w kolejnej relacji, do której już Was zapraszam…. Tomasz „Deoc” Szczech
Back to Top