ROYAL INTERNATIONAL AIR TATTOO 2012 (Wielka Brytania, EGVA)

W dniach 7-8 lipca 2012 roku odbyła się kolejna edycja pokazów lotniczych Royal International Air Tattoo. Niniejsza relacja obejmuje piątek 6 lipca (przyloty) oraz pierwszy dzień pokazów czyli sobotę.

Wylecieliśmy z Warszawy 5 lipca, zostawiając za sobą upalna pogodę. Po przylocie na Heathrow okazało się, że na miejscu jest również bardzo ciepło. Wypożyczony samochód sprawnie powiózł nas autostradą M4 w kierunku Swindon gdzie założyliśmy bazę. Na miejscu pogoda również była wyśmienita, tylko gdzieś wysoko na niebie pojawiły się cirrusy, co lekko nas zaniepokoiło, ponieważ jak mówi stare przysłowie szybowników: „Gdy cirrus na niebie, pogoda się zj…e”.

Następnego poranka, pogoda pokazała nam, że czasem przysłowia spełniają się, padał deszcz, było dosyć chłodno a podstawa chmur tez nie wyglądała obiecująco. Pojechaliśmy na tzw. Park&View East. Posadowiliśmy się niedaleko progu RWY27. Przez większość czasu nic się niestety nie działo tzn. nie latało, padał przelotny deszcz. Na ciekawe chwile tego dnia składało się między innymi lądowanie niemieckiego F-4 Phantom-a II (jedna z ostatnich okazji by zobaczyć tę maszynę w powietrzu). Wspaniale zaprezentował się amerykański F/A-18F Super Hornet, który tuż przed przyziemieniem włączył dopalacze i chowając podwozie odszedł na drugi krąg. Z chmur wyłaniały się kolejne samoloty, m.in. Boeing 757 w barwach DHL, brytyjski Eurofighter, Airbus A330 Voyager KC1 również w barwach RAF. Duże brawa należą się koreańskim Black Eagles, którzy jako jedni z nielicznych zdecydowali się na symboliczny trening, startowali w rzęsistym deszczu po czym wykonali kilka przelotów w formacji tylko momentami wyłaniając się z chmur. Cierpliwość czekających i moknących widzów została nagrodzona wczesnym wieczorem. Wtedy bowiem, wylądował w Fairford bombowiec B-2A Spirit. Maszyna pojawiła się na niebie w doskonałym momencie, akurat przestał padać deszcz i odrobinę się rozpogodziło. Opady w tygodniach poprzedzających pokazy były dosyć znaczne, organizatorzy jednak poszli po rozum do głowy (w 2008 RIAT został odwołany z powodu opadów i rozmiękniętych parkingów) i zabezpieczyli odpowiednio teren, a zwłaszcza miejsca dla samochodów.

Następnego dnia w sobotę pogoda poprawiła się, tzn. wciąż były momenty kiedy padał deszcz i niebo zasłaniały stalowo-szare chmury ale były również chwile gdy wiatr rozwiewał obłoki i pokazywały się błękity. Kolejno na niebie prezentowały się: rosyjski Jak-130 (z pełnym zestawem uzbrojenia pod skrzydłami), belgijski F-16, szwedzki Jas-39 Gripen. Po tak mocnym i głośnym wstępie pojawiła się pierwsza grupa akrobacyjna, Patroulle Suisse. Szwajcarzy latali jak zwykle, ciasno i precyzyjnie, ich pokaz mógł się podobać, jednak najlepsze miało dopiero nadejść. Po Szwajcarach na pasie startowym pojawił się samolot, dla którego wiele osób pojawiło się na tegorocznym RIAT – MiG-29 z 23BLT w Mińsku Mazowieckim. Zachwycił piękny pokaz jak również malowanie naszego Mig-a. Na stateczniku pionowym widniała twarz Mirosława Ferića – pilota Dywizjonu 303, który walczył w Bitwie o Anglię. Komentator pokazów dokładnie opisał kim był Ferić, spotkało się to z gromkimi oklaskami publiki.

Drugim, znaczącym punktem pokazów był przylot i prezentacja w powietrzu zabytkowego bombowca Avro Vulcan. Samolot ten jest oczkiem w głowie Brytyjczyków, jedyny latający egzemplarz, utrzymywany z darowizn przez fundację Vulcan To The Sky. Pokaz Vulcan-a wisiał na włosku ponieważ kilka tygodni wcześniej maszyna miała bardzo poważną awarię (zniszczone dwa silniki).

Pierwszy raz na angielskim niebie zaprezentowała się grupa Al Fursan, pochodząca ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, latająca na Aermacchi MB-339. Ten początkujący zespół nie dał jednak zbyt porywającego występu, widać było, że jeszcze długa droga przed nimi zanim osiągną poziom n.p. Frecce Tricolori. Ich samoloty miały jednak moim zdaniem najlepsze dymy spośród wszystkich zespołów (bardzo intensywne kolory). Niezapomnianą chwilą był pokaz maszyny US Marine Corps MV-22B Osprey. Chociaż sam pokaz nie był zbyt długi i wyszukany, to widok tej dziwnej i skomplikowanej konstrukcji, jak również dźwięk wirujących śmigieł był niesamowity. Nie zabrakło takich evergreen-ów jak przeloty Avro Lancastera i dwóch Spitfire czy symulowanego ataku RAF Tornado na cele naziemne. Ciekawostką był przelot samolotów transportowych używanych przez RAF: VC-10, Lockheed Tristar KC1, C-130J Hercules, Airbus A330-200MRTT Voyager KC1 oraz Airbus A400, który zaprezentował się w solowym pokazie.

Na ekspozycji statycznej brylował oczywiście B-2A Spirit, obstawiony czujnymi policjantami uzbrojonymi w pistolety maszynowe. Uwagę przykuwał polski śmigłowiec Mi-14 z 29 Eskadry Marynarki Wojennej w Darłowie z wymalowaną na boku ogromną orką (za to malowanie Polacy otrzymali od organizatorów nagrodę).

Jednak największe wrażenie na mnie i myślę na większości widzów, wywarł koreański zespół akrobacyjny Black Eagles, latający na egzotycznych KAI T-50B. Perfekcyjny pokaz ósemki tych maszyn zdobył im gromkie brawa jak również dwie nagrody w tym główną za najlepszy pokaz. Tu warto dodać, że oprócz naszej „Orki”, piloci MiG-ów kpt. Adrian Rojek i kpt. Artur Kalko otrzymali nagrody za najlepszy pokaz samolotów spoza Wielkiej Brytanii.

RIAT 2012 był niewątpliwie najlepszą edycją tych pokazów od kilku lat. Duże brawa należą się organizatorom za doskonałe przygotowanie imprezy i pokonanie przeciwności jaką niewątpliwie była pogoda. Dla wszystkich, którzy wybierają się w przyszłym roku do Fairford, dobra rada: zabierzcie kalosze, typowa angielska pogoda nie może nas przecież zawieść :-).

Do zobaczenia na RIAT 2013.

Piotrek „Menios” Kowieski.