PRZEBAZOWANIE 21 BLT DO MIROSŁAWCA (Polska, EPMI)

O przebazowaniach…

Od czasu do czasu zdarza się, że jednostki lotnicze zmuszone są opuścić swoje miejsca stałej dyslokacji. Najczęściej dzieje się tak z powodu przeprowadzania prac remontowych i rozbudowy infrastruktury baz lotniczych. By móc wykonywać postawione zadania i podtrzymać ciągłość procesu szkolenia lotnicy zmuszeni są do korzystania z gościnności innych lotnisk. Jeżeli zachodzi konieczność czasowej przeprowadzki, najczęściej wykorzystuje się, ze względów ekonomicznych, inną bazę użytkującą podobny sprzęt. Odpada wówczas kosztowny transport specjalistycznego wyposażenia.
W czasach Układu Warszawskiego każdy pułk lotniczy w przypadku niemożności wykorzystania własnego obiektu stałej dyslokacji zazwyczaj przebazowywał się (nierzadko całością posiadanych sił) na przyporządkowane mu lotnisko zapasowe lub DOL (drogowy odcinek lotniskowy).
Lotniskiem zapasowym był niewykorzystywany operacyjnie na co dzień obiekt ze zredukowaną do minimum infrastrukturą (ograniczoną zazwyczaj do drogi startowej, dróg kołowania oraz płaszczyzn postoju i niezbędnych budynków), rozwijaną doraźnie w miarę potrzeb siłami KLZ (Komendy Lotniska Zapasowego) oraz rzutu kołowego z macierzystej bazy. Na takim lotnisku zmagazynowane było podstawowe wyposażenie oraz zapasy pozwalające przyjąć samodzielnie rzut powietrzny w ograniczonym zakresie.

W czasach minionej świetności WLiOP dysponowały około dziesięcioma lotniskami zapasowymi, zlokalizowanymi w północno-zachodniej Polsce. Na lotniska Wdzydze, Borsk czy choćby Pieniężnica wielokrotnie przebazowywano całe pułki, traktując takie operacje jako element szkolenia oraz test sprawności na wypadek „W”.
Po zmianach ustrojowych oraz związanymi z nimi redukcjami w siłach zbrojnych zmniejszyło się skokowo zapotrzebowanie na wykorzystanie lotnisk wojskowych.
Mając dostateczną ilość dobrze wyposażonych lotnisk stałych po likwidowanych jednostkach zaprzestano użytkowania wszystkich lotnisk zapasowych w pierwotnej funkcji. Zdecydowana większość straciła swój lotniczy charakter stając się polami uprawnymi i farmami wiatraków. Obecnie w bardzo ograniczonym zakresie wykorzystywane są przez wojsko dla innych celów dwa tego typu obiekty (Nadarzyce oraz Ziemsko).
Jedną z „ofiar” kurczącego się potencjału ilościowego Sił Powietrznych stała się 12 BL w Mirosławcu. Wraz ze zmniejszającą się ilością samolotów Su-22 podjęto decyzję o jej rozformowaniu. Samoloty przekazano do nieodległej Bazy w Świdwinie. Nie chcąc likwidować dobrze wyposażonego obiektu znajdującego się nieopodal największego poligonu w Polsce przekształcono go w 12 KL (Komendę Lotniska). Myliłby się jednak ktoś myśląc, że z chwilą zaprzestania użytkowania Su-22 przez większą część roku wyłącznymi użytkownikami mirosławieckiego nieba stały się ptaki oraz wiatr. Z racji bliskości poligonu w Drawsku lotnisko jest intensywnie wykorzystywane przez Lotnictwo Wojsk Lądowych oraz lotnictwo ćwiczących na poligonie sojuszników z NATO.
Oprócz normalnej aktywności tegoroczne lato upłynęło w Mirosławcu pod znakiem przebazowania 21. Bazy Lotnictwa Taktycznego ze Świdwina. Korzystając z dobrej pogody świdwińscy piloci intensywnie wzbogacali swoje naloty trenując i szkoląc się.

Wykorzystując uprzejmość włodarzy obiektu oraz przychylność dla fotografów udało mi się zagościć w bazie podczas jednego z ostatnich lotnych dni przed powrotem do domu. Oprócz atrakcyjności popołudniowo-wieczornych lotów przy doskonałej pogodzie, przysłowiową wisienką na torcie okazały się być zaplanowane na ten dzień loty treningowe z wykorzystaniem rakiet powietrze-powietrze R-60 na tzw. „bombę”, gdzie jeden z samolotów zrzuca bombę świetlną, będącą celem dla rakiety wystrzeliwanej z drugiej maszyny. Personel znany ze swego przychylnego nastawienia do fotografów dosłownie przychylał nieba i służył pomocą przy realizowaniu fotograficznych pomysłów. Kilka godzin spędzonych wśród zapachu samolotów, nafty i lotniskowej bryzy przekuło się na sporą dawkę atrakcyjnego materiału i zaowocowało atrakcyjnymi zdjęciami, z których wiele znajdzie się z pewnością w moim portfolio.

Michał „nurek” Wajnchold