LIGHTNING O ZMIERZCHU (Wielka Brytania, Bruntingthorpe Aerodrome)

Co się stanie, gdy grupka ambitnych ludzi będzie bardzo chciała czegoś dokonać? Powstaną rzeczy wielkie! Aby się o tym przekonać, 7 listopada 2015 r., udaliśmy się do Bruntingthorpe w Anglii. To tam kilku starszych panów założyło „Lightning Preservation Group” i w małym hangarze utrzymuje przy życiu wspaniałe myśliwce z czasów zimnej wojny – English Electric Lightning.
Ten niesamowity samolot myśliwski produkowany był w latach 1959-1969. Jednomiejscowa konstrukcja o owalnym kadłubie ze stożkowym wlotem powietrza z przodu i skrzydłach o skosie natarcia 60 stopni ważyła ponad 14 ton i robiła ogromne wrażenie. Lightningi miały służyć jako samoloty przechwytujące, więc charakteryzowały się bardzo dobrymi osiągami. Dzięki dwóm ogromnym silnikom Rolls–Royce’a, ułożonym pionowo jeden nad drugim z dyszami na końcu kadłuba, potrafił osiągnąć zawrotną prędkość 2415 km/h. 25 listopada 1958 r. jako pierwszy brytyjski samolot osiągnął Mach 2. W kwietniu 1985 r. podczas ćwiczeń miał jako jedyny samolot na świecie prześcignąć samolot Concorde. Nie tylko prędkość w locie poziomym przewyższała osiągi większości myśliwców tamtych czasów (a nawet część późniejszych maszyn). Prędkość wznoszenia dochodziła do 15 km/min. Podobno w 1984 r. na ćwiczeniach NATO, na wysokości ponad 20 kilometrów nad ziemią, miał przechwycić szpiegowski samolot Lockheed U-2. Mimo niesamowitych osiągów Lightning był konstrukcją o niewielkim uzbrojeniu i ograniczonym zasięgu. Duże kłopoty też sprawiało serwisowanie.
Widok tego myśliwca nawet po tylu latach robi ogromne wrażenie. W Bruntingthorpe stoją trzy egzemplarze (z czego XR713 jest jeszcze w renowacji). Niestety w Wielkiej Brytanii nie mają już pozwolenia na latanie. Tego dnia były wystawione dwie maszyny i mieliśmy praktycznie pełen dostęp do nich przez cały dzień. Odbyła się też bardzo dobrze zorganizowana sesja przy pięknym zachodzie słońca, ale gwoździem programu było kołowanie obu maszyn i start silników z pełnymi dopalaczami. Silniki Lightningów robią niesamowity hałas, a płomienie z dysz są ogromne.
Trzeba przyznać, że to był pokaz jedyny w swoim rodzaju. Na pewno odwiedzimy to miejsce ponownie, do czego zachęcamy również Was, drodzy czytelnicy. Zazwyczaj dwa razy do roku organizowane są dni otwarte. Szczegóły można znaleźć na stronie www.lightnings.org.uk. Gorąco popieramy tych miłych starszych panów – wielkich pasjonatów lotnictwa. Cały program działa jedynie dzięki prywatnym dotacjom, a wszystko to przez miłość do tych pięknych maszyn. Niestety troszkę też jesteśmy zazdrośni… no bo kto by nie chciał mieć na emeryturze własnego myśliwca z czasów zimnej wojny?

Marek „Maras” Gembka