MOKRE… MOKRE (Polska, EPZA)

II Zamojski Festyn Lotniczy – obsada tej niewielkiej imprezy, w której programie widniały Biało-Czerwone Iskry, uwielbiany przez wszystkich fanów lotnictwa w kraju Jurgis Kairys, Marek Szufa, Grupa Akrobacyjna „Żelazny” oraz gwiazda cyklu zawodów Red Bull Air Race – Martin Sonka spowodowała, że nie mogło na niej zabraknąć ekipy SPFL Air-Action.

Mimo że start wesołej gromadki został zaplanowany na chyba zbyt wczesne godziny poranne, wszyscy punktualnie zwlekli się z łóżek i mniej lub bardziej ochoczo ruszyli w podróż do Zamościa. Niestety pogoda nie była tego dnia łaskawa, na miejscu przywitało nas szare niebo oraz niewielkie, ale dość przenikliwe opady deszczu. Szczęśliwcy odebrali akredytacje foto, które pozwalały na fotografowanie z drugiej strony pasa startowego, z jego osi oraz wejście do hangaru. Niestety tylko teoretycznie. Na drodze stanął nam pan Krzysztof, szef kontroli lotów, szef wszystkich szefów, człowiek w gustownym garniturze i słuchawką w uchu. Nie przemawiały do niego żadne argumenty, ani nasze, ani organizatorów. Do hangaru i na drugą stronę pasa dostać się mogli jedynie jego znajomi i basta! Gratulujemy podejścia. Na całe szczęście organizator stanął na wysokości zadania, dzięki czemu mogliśmy bez problemu wejść przed publiczność i fotografować tuż przy pasie startowym. W zasadzie mogliśmy posunąć się nawet dalej, przejść na drugą stronę pasa, pod hangary, jednak uznaliśmy to za bezsens.

Mimo paskudnej aury, punktualnie na starcie do solowego pokazu ustawił się czerwony Zlin grupy „Żelazny”. Po bardzo efektownym i niewiarygodnie krótkim starcie wykonał bardzo precyzyjną sekwencję figur. Pokaz się jeszcze nie skończył, a pod hangarem pojawił się obfity, biały dym co oznaczało, że Marek Szufa szykuje się już do startu. Wszyscy znamy jego zapierające dech akrobacje. Nie zawiedliśmy się, choć brakowało odrobiny słońca. Obfity biały dym na tle jasno szarego nieba dodatkowo dość długo utrzymywał się w wilgotnym powietrzu, co mocno utrudniło nam fotografowanie. Do tego ta mżawka…

Tuż przed pokazem Sonki na niebie pojawił się Jurgis Kairys, a prowadzący imprezę przytomnie poinformował wszystkich że pod samolotem znajduje się dodatkowy zbiornik paliwa, a nie bomba, więc nie trzeba się bać. Martin Sonka pokazał co potrafi wykonać ze swoją maszyną. Pokaz obfitował w ciasne nawroty, pętle, niewiarygodnie szybkie korkociągi oraz całą gamę innych akrobacji. Warto było to obejrzeć! Pozytywne wrażenie tego pokazu popsuł Kairys, który ze swoim tradycyjnym, szelmowskim uśmiechem, zaprzeczał grawitacji i wszelkim innym prawom fizyki potwierdzając po raz kolejny swoją renomę i klasę. Ten blok pokazów zakończyła gruba akrobacyjna Żelazny. Było solidnie, czyli tak, jak być powinno. Równo, szybko, efektownie, chociaż aż prosiło się, żeby akrobacje wykonywać niżej i bliżej publiczności.

Po tym pokazie nastąpiła długa przerwa spowodowana opadami deszczu. Iskry niestety zostały odwołane, podobno już z pasa startowego. Mogliśmy za to podziwiać popisy Stunt, czyli panów uprawiających na swoich motocyklach woltyżerkę. I szczerze mówiąc był to wspaniały pokaz! Jazda na jednym kole, nie koniecznie tylnym, palenie gumy siedząc na kierownicy… Warto coś takiego zobaczyć na żywo. Długie oczekiwania na następne loty umilał nam zespół muzyczny, który jakby specjalnie dla Marka Szufy zaśpiewał swój hit “Nie chcę cię stracić w tej mgle”, przypadł nam także do gustu utwór “Mokre Mokre Go Go GO!”. Niektórzy z nas nawet podrygiwali w rytm muzyki przed tłumem okupującym barierki.

Gdy już straciliśmy nadzieję,, że coś się jeszcze wydarzy na Mokrym niebie, znowu pojawił się biały dym i Marek Szufa wzbił się w powietrze. Tradycyjnie już po kilku sekundach równowaga bieli na niebie i na ziemi została skutecznie wyrównana, a następny w kolejce Jurgis Kairys raczej nic nie widział podczas startu. Oba wieczorne pokazy były można powiedzieć nagrodą dla wytrwałych widzów. Panowie latali długo i wznieśli się na wyżyny swoich umiejętności.

Podsumowując, mimo wielu przeciwieństwom jakie ten dzień nam zgotował, paskudnej aury i wielu odwołanych atrakcji bawiliśmy się świetnie, a imprezę zaliczamy do udanych. Serdecznie dziękujemy organizatorom za chęć pomocy oraz otwartość.

Bartosz “Jamal” Stelmach