FLYING LEGENDS 2018 (Wielka Brytania, EGSU)

Co roku w lipcu jesteśmy w Duxford aby delektować się widokiem i posłuchać dźwięku maszyn z lat trzydziestych i czterdziestych poprzedniego wieku. 14 i 15 lipca 2018 roku nie mogło być inaczej. W tych dniach odbyła się kolejna edycja kultowego „Flying Legends”. Oczywiście kolejna udana. Już sama lista maszyn, które wzięły udział w pokazach powoduje szybsze bicie serca u osób zakochanych w warbirdach. Okoł 50 maszyn – 15 Spitfire’ów, 4 Hurricane’y, 4 Mustangi, 4 Buchony, 3 Corsair’y , 3 Hawki, 2 Sea Fury, Thunderbolt, Lightning, Bearcat, Wildcat, B-17, Lancaster, Mitchell, Blenhaim, 2 Dakoty, 3 Baech 18, DC-6 i Jungmann. Był też wspólny przelot najnowszego F-35 Lightning w asyście Mustanga i Spitfire’a. To tak w skrócie. A jakieś szczegóły?

Jak co roku program obydwu dni pokazowych jest prawie taki sam. Od godziny 8 można zwiedzać hangary i budynki Imperial War Museum i jak ktoś jeszcze nie był to szczerze polecam. Na terenie pokazów dla amatorów lotniczych pamiątek jest kilkadziesiąt stoisk z bogatą ofertą. Nie można też nie pójść na Flight Line Walk, gdzie bliżej przyjrzymy się samolotom, które będą brały udział w pokazach. Koło samolotów kręcą się rekonstruktorzy w strojach z epoki, co dodatkowo potęguje efekt przenosin w czasie. W tym roku na Flight Line mogliśmy dodatkowo zobaczyć dwupłatowy włoski myśliwiec z II wojny światowej – Fiata CR 42. Maszyna jest odrestaurowywana do stanu lotnego i miejmy nadzieję, że za rok zobaczymy ją w powietrzu. Wszystkie wymienione wcześniej samoloty ustawiono w jednym szeregu (poza F-35 i Lancasterem, które dolatywały z innych lotnisk), więc spacer od DC-6 do B-17 zajmował trochę czasu. Z ciekawostek warto może jeszcze odnotować fakt ozdobienia samolotów Red Bulla, a konkretnie P-38 i B-25 „nowymi” godłami. Na samolotach tych czerwonego byka dosiadają w tej chwili pin-up girls. Ciekawe, czy to na stałe, czy tylko na czas Flying Legends?

O 14 rozpoczynają się pokazy w locie, ale już na jakiś kwadrans przed tą godziną w powietrze wzbija się 11 Spitfire’ów, aby równo o 14 wykonać wspólny przelot. Potem formacja dzieli się na pół i rozpoczyna się powietrzna gonitwa. Chociaż w poprzednich latach wyglądało to dokładnie tak samo, widok ten na pewno szybko się nie znudzi. Nie będziemy tu może relacjonować dokładnie przebiegu pokazów, skupmy się bardziej na ciekawostkach. Na co warto zwrócić uwagę, to udział aż 3 samolotów Corsair. Kolejna „kumulacja” to 4 Buchony. Samoloty te wzięły udział w „walce powietrznej” z trzema Spitfire’ami, a wszystko działo się przy akompaniamencie muzyki z kultowego filmu „Battle of Britain”, w którym zresztą chyba wszystkie występowały. Również 4 Hurricane’y mogliśmy oglądać w powietrzu razem z Blenhaimem i dwoma Baby Spitfire, jak często określa się te samoloty w pierwszej wersji. Po kilku latach przerwy na europejskie niebo (na razie tylko angielskie) powrócił Thunderbolt i jak przed laty wystąpił w roli eskorty B-17. Mustangi tym razem zajęte były kosiakami nad lotniskiem. Każdy z wymienionych na wstępie samolotów miał swoje „5 minut” i w zasadzie każdemu należałoby poświęcić chociaż jedno zdanie. Może więc zamiast opisu wystarczą zdjęcia? A jeżeli nie to zapraszamy na Flying Legends za rok. Na pewno większość z tegorocznych uczestników tam się pojawi.

Lucjan „Acroluc” Fizia