DESZCZE NIESPOKOJNE… MICHAŁKÓW 2014 (Polska, EPOM)

W tym roku to już IV edycja Festynu Lotniczego „Lotnisko Bliżej Miasta”. Michałków przyzwyczaił nas już do siebie i w dniach 17-18 maja nie mogło nas tam zabraknąć. O ile poprzednie edycje odbywały się w palącym słońcu, tak tym razem pogoda nas zaskoczyła. Od samego rana w sobotę lało niemiłosiernie, lecz my z nadzieją na poprawę pogody zjawiliśmy się na miejscu o godzinie 9:00. Zastaliśmy bagnisty teren, na którym krzątali się organizatorzy i garstka pasjonatów lotnictwa. Parasole, ciepłe kurtki, kalosze lub inne solidne buty były w tym momencie ważniejszym wyposażeniem od aparatów fotograficznych. Zrobiliśmy jednak rekonesans po całym terenie. W drodze z parkingu przywitały nas 2 zmoknięte Dromadery. W hangarze natomiast natrafiliśmy na samolot jednego z gości Franka Versteegha – Extra 300L. Niestety nie dane nam było sfotografować innych samolotów na statyce, bo ze względu na deszcz jej po prostu nie było, a do tego co chwilę dowiadywaliśmy się o kolejnych odwołanych przylotach gości. Iskry, które miały zaprezentować się w sobotę, nie doleciały, grupa The Flying Bulls również. Organizatorzy zachęcali nas jednak do pozostania, dając jeszcze nadzieję.

Zapewniano nas, że po przejściu dużego frontu atmosferycznego impreza jednak się odbędzie. Przeczekaliśmy burzę, bo przecież gdzieś na terenie podobno czekał już Jurgis Kairys i Artur Kielak. Nie mogliśmy odpuścić. I faktycznie. Po godzinie 15:00 wypogodziło się, a po locie testowym kierownik pokazów dał zielone światło do lotów. No i doczekaliśmy się. Na pierwszy ogień wystartował Jurgis Kairys. Dał niesamowity pokaz swoich bogatych umiejętności i „rozgonił” resztę szarych chmur na niebie. Za to nie omieszkał przy starcie i po wylądowaniu zachmurzyć nas kłębami dymu wydobywającymi się z jego Su-26. Po nim Artur Kielak na swoim Sbach XA-41. Artur ma chyba paliwo lotnicze zamiast krwi, bo jego akrobacje to czyste szaleństwo. Kolejny pokaz był dla nas wielkim zaskoczeniem-niespodzianką i nagrodą za wytrwałość. Przed nami zjawił się Dromader, który po efektownym zrzuceniu wody wystąpił w duecie. Dołączył do niego Jurgis. Takiego pokazu nigdy wcześniej nie było. Samolot akrobacyjny z rolniczym. 18 metrów rozpiętości kontra 8, 1000 KM kontra 400. A jednak jest to możliwe. Jurgis schował się w cieniu większego kolegi i w bardzo bliskiej odległości leciał tuż pod nim, prawie muskając Dromadera. Później otaczał go, zostawiając dymny ślad. Wszystko to podziwialiśmy w pięknym zachodzącym słoneczku. Na koniec jeszcze raz Litwin poszalał solo w pięknym (fotograficznym) światełku. W drodze na parking pożegnał nas jeszcze pokaz sztucznych ogni.

Prognozy na niedzielę były już lepsze. Błoto nie zdążyło całkiem wyschnąć, ale nam to w niczym nie przeszkadzało. Już o 9:30 zjawili się oczekiwani The Flying Bulls. Goście przybyli sześcioma samolotami: 4x Zlin50 (The Flying Bulls Aerobatic Team) i 2x XA-42 (The Flying Bulls Aerobatic Duo). Piątkę panów przyprowadziła Radka Machova. Czesi ustawili się na statykę, a my mogliśmy już zająć się fotografowaniem. Wkrótce na statykę dołączyli do nich Artur Kielak i Jurgis Kairys. Teraz czas dla siebie miały szybowce. Około południa pierwszy pokaz dał Holender Frank Versteegh na Extra 300L. Jego samolot w srebrno-czerwonym malowaniu w płomienie pięknie prezentował się na niebie. Następnie Artur Kielak i po nim The Flying Bulls. Najpierw czwórka, którą prowadziła Radka, następnie para na nowych samolotach XA-42. Pokaz czwórki to jeden z ostatnich na tym typie samolotów, ponieważ planowana jest ich wymiana na inne. Czesi latają dosyć blisko siebie i z emocjami podziwia się ich precyzję. Ponieważ sobotni pokaz Jurgisa Kairysa z Dromaderem bardzo nam się spodobał, duet ten powtórzył swoje przedstawienie ku naszej uciesze w niedzielę. Kolejną niespodzianką był spontaniczny pokaz drugiego super duetu: 2K czyli Kairys – Kielak. To co ci piloci wyprawiają na niebie to wariactwo, czyli woda na nasz młyn. Panowie najpierw trzymając się blisko siebie śmigali nam koło nosa, a później uzupełniali się, jakby od lat byli drużyną. Kiedy jeden prezentował się tuż przed nami solo, drugi wysoko na niebie kreślił dymne wzory i tak na zmianę. Chyba panowie powinni pomyśleć o częstszych takich spontanach, bo bardzo nam to przypadło do gustu. Nie zawiódł nas też i Robert Kowalik, utytułowany mistrz akrobacji, który w indywidualnym pokazie na Extra 300L kreślił na niebie precyzyjne figury, walcząc z przeciążeniem dochodzącym do 10 g. Mieliśmy też okazję zobaczyć Virusa SW czy Silvaire Phantom 2. Kolejne emocje wśród widowni wzbudziły 2 śmigłowce Mi 24. Ciężkie olbrzymie maszyny paradując przed nami rozdmuchiwały wszystko w około, aż ziemia drżała. Tego dnia jeszcze kilkukrotnie prezentowali się przed nami wszyscy piloci akrobacyjni, a my delektowaliśmy się ich ewolucjami, wymieniając kolejne karty pamięci w naszych aparatach. Ubłoceni, ale szczęśliwi musieliśmy w końcu wracać do domu. Czy warto było moknąć i brodzić w błocie? Warto! A dla organizatorów należą się ogromne podziękowania za to, że nie odwołali pokazów ze względu na pogodę. Arturowi Kielakowi, Jurgisowi Kairysowi i pilotowi Dromadera Markowi Szudlarkowi dziękujemy za te dwa super duety i prosimy o jeszcze na następnych pokazach.

Sylwia „sila” Zieja