DEN VE VZDUCHU (Czechy, LKPS)

W ramach wiosennej rozgrzewki odwiedziliśmy miasteczko Plasy w zachodnich Czechach, gdzie w weekend, 25-26 kwietnia, odbyły się sympatyczne pokazy pod nazwą „Den ve vzduchu”. Początkowo nasze obawy rodziły nie najlepsze recenzje poprzednich edycji tej imprezy, jednak intensywny, trzygodzinny program, który obejmował solidną mieszankę nowoczesności i tradycji, pozwalał mieć nadzieję na ciekawą imprezę. Jeszcze raz sprawdziła się reguła, że tam gdzie mało oczekujemy, często dużo dostajemy. Organizatorzy zadbali o różnorodność i, jak na niewielkie aeroklubowe lotnisko, zebrali sporo sprzętu do obejrzenia i sfotografowania. Obok dwóch wejść Gripena i Alki mogliśmy podziwiać całą gamę „drewnianego” śmigłowego lotnictwa i dużo akrobacji na najwyższym poziomie – z Martinem Sonka na czele. Gripen i Alca, ze względu na dosyć zachowawcze manewry w powietrzu i rachityczne wyrzucanie flar, tradycyjnie nie są ulubieńcami fotografów lotniczych. Plasy nie okazały się wyjątkiem, a oba samoloty nie wyrzuciły tym razem żadnych flar. Dodatkowo niebo zaciągnęło się na szaro i na tle jednolitej ołowianej scenerii oba szare samoloty zwyczajnie nie wydawały się fotograficznie atrakcyjne. Ale jednak… po obróbce okazało się, że słońce jakoś zdołało się przebić i można było wydobyć ciekawe światło na ich poszyciu, a ołowiane niebo miało kapitalne, pozytywne znaczenie dla fotografowania wszystkiego, co ma śmigła. W Plasach fotografuje się pod słońce, a właściwe pokazy rozpoczęły się wczesnym popołudniem. W takich warunkach można było spodziewać się głębokich kontrastów i cieni, praktycznie nie do zniwelowania na etapie obróbki. Gdyby nie naturalny szary dyfuzor rozpraszający i tłumiący światło, byłoby bardzo ciężko fotografować z długimi czasami otwarcia migawki i przy rozsądnie przymkniętej przysłonie. Jednak można było zapomnieć o białych, fotogenicznych chmurach w tle. A w kwestii lotnictwa śmigłowego działo się sporo. Przez cały poranek można było skalibrować sprzęt i rękę na bardzo intensywnych startach i lądowaniach maszyn do lotów widokowych oraz podczas przylotów uczestników pokazów. Wspaniały pokaz z efektami pirotechnicznymi dała grupa rekonstrukcyjna Pterodactyl Flight. Na niebie pokazał się zrekonstruowany Bleriot XI wywołując podziw dla odwagi pierwszych pilotów i wyjątkowo krótkiego startu. Nie zawiodła grupa Bavarian Bucker Formation latająca na pięknie zachowanych maszynach tego typu. Dla mnie szczególnie atrakcyjny okazał się pokaz… wiatrakowca, a to ze względu na wyjątkowo dynamiczny pilotaż maszyny o nazwie Calidus. Widać było postęp w osiągach tych malutkich wiropłatów na przestrzeni ostatnich lat. Atrakcyjny wizualnie pokaz dały dwie maszyny rolnicze Cmelak z grupy Dusty Display Team. Nie zabrakło The Flying Bulls Aerobatic Team w zupełnie nowym programie, na nowych samolotach XA42. Trochę na wyrost przedstawiono program jako światową premierę, widać było, że zespół ma jeszcze trochę elementów akrobacji do poprawy. Wisienką na torcie okazał się przelot Twin Beech C-45H, a prawdziwą niespodzianką odloty wszystkich maszyn tuż po zakończeniu pokazów. Wszystko co lata, od motolotni, po samoloty turystyczne, ustawiło się w imponującej kolejce do startu żegnając zwiedzających rykiem grzanych silników. Reasumując, pomimo obaw impreza wypadła ciekawie. Warunki foto można również uznać za poprawne, chociaż fotografowało się pod słońce. Nawet aura pomogła lekko ołowianym niebem. Dzięki temu udało nam się przywieźć sporo fotograficznego urobku, do obejrzenia którego zapraszamy.

Sylwester „eSKa” Kalisz