BELGIAN AIR FORCE DAYS – KLEINE BROGEL 2014 (Belgia, EBBL)

Kleine Brogel – Belgian Air Force Days

Kiedy na początku sezonu przygotowujemy sobie listę imprez, które chcielibyśmy odwiedzić, zawsze określamy te imprezy, na które po prostu trzeba pojechać. Kryteria są różne, ale najczęściej decyduje oczywiście to, co ma się na nich pojawić. W tegorocznym kalendarzu na szczególną uwagę na pewno zasługiwały Dni Belgijskiego Lotnictwa Wojskowego. W tym roku gospodarze mieli obchodzić swoją „setkę”, dodatkowo planowano świętowanie czterdziestu lat samolotu F-16. Zapowiadało się więc, że będzie „na bogato”. Z dużą uwagą śledziliśmy doniesienia o kolejnych potwierdzeniach w programie. Kiedy pojawiła się informacja o występie dema F-18 kanadyjskich sił powietrznych, „klamka zapadła”.  Niestety niedługo przed imprezą pozycja ta zniknęła z oficjalnej strony pokazów, ale i tak było z czego wybierać. Dwa dema MiG-29, czterej soliści na F-16, siedem zespołów akrobacyjnych, w tym cała Pierwsza Trójka (Red Arrows, Patrouille de France, Frecce Tricolori). Do tego Apache Demo, Rafale, Ramex Delta i wiele innych atrakcji, w tym zaplanowane na prawie godzinę Joint Power Demo. Zanosiło się na przebój ;). Imprezę, klasycznie już, zaplanowano na trzy dni. Pierwszy był dzień spotterski, w czasie którego miały odbywać się treningi oraz przyloty niektórych uczestników. W dwa pozostałe dni miały odbywać się regularne pokazy.

Do Kleine Brogel przybyliśmy oczywiście już pierwszego dnia, a trzeba jeszcze zaznaczyć, że stawiliśmy się w baaardzo MOCnym składzie. Takiego zgrupowania „błękitno-czarnej mocy” na jednej imprezie nie było już dawno. Dzień spotterski, jak to zwykle bywa, ma dość chaotyczny przebieg i rzadko trzyma się planu. Podobnie było i tym razem. W różnych odstępach czasu nad lotniskiem pojawiały się maszyny przylatujących gości na zmianę z treningami ekip, które miały wystąpić w dniach następnych. Dla nas zawsze jest to dzień „rozpoznawczy”. Możemy wtedy rozeznać się, jak przebiegają pokazy poszczególnych ekip, gdzie warto wybrać miejscówki na poszczególne dni, na co warto zwrócić uwagę. Tego dnia na pewno naszą uwagę zwrócił przylot należącej do USAF pary F-15E z bazy Lakenheath, „próba generalna” Joint Power Demo oraz trening naszego MiG-a-29, za którego sterami zasiadł kpt. Adrian Rojek. Jak zwykle dynamiczny i agresywny pokaz tym razem został wzbogacony (chyba pierwszy raz oficjalnie) o nowa figurę, ale o tym trochę później.

No to jazda…
Pierwszy dzień pokazów przywitał nas pogodą w trybie „szare na szarym”, czyli to, czego nie lubimy najbardziej. Prognozy były jednak optymistyczne, więc nie traciliśmy dobrego humoru. Z drugiej strony duża wilgotność powietrza dawała szansę na występowanie tak lubianych przez nas „oderwań”. Pokazy w locie rozpoczęły maszyny historyczne. Jako pierwszy zaprezentował się T-28 Trojan, a po nim miejsce na niebie zajął srebrzysty Spitfire mk.IX. Niestety, ze względu na aurę, obie te piękne maszyny nie mogły w pełni zaprezentować swoich walorów przed zebraną publicznością. Choć piloci obu maszyn bardzo się starali, szaro-bure tło zachmurzonego nieba mocno psuło efekt. Podobnie było z następną maszyną. Charakterystyczny dźwięk silnika obwieścił nam, że do startu przygotowuje się jeden z najbardziej znanych samolotów świata – Hawker Hunter. Ta klasyczna już maszyna zawsze pięknie prezentuje się w powietrzu. Po Hunterze według planu zaprezentować się miała kolejna kultowa już konstrukcja lotnicza – MiG-29. Pokazy tych maszyn w krajach Europy zachodniej są rzadkością i dużą atrakcją. Dlatego też na szczególne wyróżnienie zasługuje fakt, że organizatorom udało się do KB zaprosić aż dwa dema latające na tym typie samolotu. Przed publicznością miała zaprezentować się ekipa słowacka i nasz miński „Smoker”. Niestety tego dnia słowacki MiG z powodu niesprzyjających warunków pozostał na ziemi. Zamiast tego rozpoczęły się starty należących do Bel AF wielozadaniowych F-16, po nich w powietrze poszły śmigłowce Augusta A-109 i NH-90. Był to znak, że rozpoczyna się Joint Fire Power Demo.

Posterunek pod ogniem
Tuż po pierwszych strzałach rozległa się syrena alarmowa. W zbudowanym na przestrzeni pomiędzy drogą kołowania a pasem startowym, umocnionym posterunku belgijskich wojsk lądowych ogłoszono alarm. Przeciwnik, w sile kilkudziesięciu zamaskowanych napastników, zaatakował od strony wschodniej. Chociaż komentator opisał napastników jako siły terrorystyczne, nam jakoś skojarzyli się z „zielonymi ludzikami”. 😉 Po chwili z pozycji sił belgijskich również odezwała się kanonada z broni ręcznej. Atakujący wycofali się. Nie było jednak wątpliwości, że zaatakują ponownie. Chwilę później na pas startowy wykołowała para samolotów F-16, która po chwili wzniosła się w powietrze. Był to znak, że do akcji ruszył zespół sił szybkiego reagowania (QRA). Zaraz po tym nad obozem pojawiła się bezzałogowa maszyna rozpoznawcza Hunter. Przeciwnik zaatakował ponownie. Do „akcji” weszły maszyny QRA. Najpierw przeprowadziły „prezentacje siły” (przelot z dużą prędkością na niskim pułapie), a następnie ataki (oczywiście symulowane) za pomocą bomb i działek. W tej części prezentacji wzięło udział aż 8 maszyn, więc na niebie działo się całkiem sporo. Przeciwnik na chwilę wycofał się na pozycje wyjściowe, by zaraz potem ponownie zaatakować. Dowództwo sił koalicyjnych postanowiło zlikwidować zagrożenie, wprowadzając do akcji śmigłowce bojowe. Do działania ruszyła uzbrojona Augusta A-109 wspierana przez czeskiego Mi-24. Pod osłoną maszyn bojowych, na niskim pułapie w okolice posterunku nadleciał zespół sił specjalnych: wielozadaniowy NH-90 z bliską osłoną w postaci kolejnej A-109. Z pokładu NH-90 za pomocą technik linowych desantował się zespół Sił Specjalnych mający za zadanie zabezpieczenie lądowania głównych sił wsparcia. I rzeczywiście po chwili na pasie startowym wylądował C-130. Na jego pokładzie przybyła kompania wojsk powietrzno-desantowych. Spadochroniarze szybko się przegrupowali i zaatakowali przeciwnika. Ostatecznie zagrożenie zostało wyeliminowane. Kiedy część lądowa demonstracji zakończyła się, na niebie pojawiła się formacja samolotu E-3 AWACS w eskorcie F-16, a tuż po niej C-130 również eskortowany przez belgijskie Falcony. Dalej w dynamicznym przelocie zaprezentowały się pozostałe F-16 biorące udział w prezentacji. Wreszcie maszyny po efektownym rozejściu po kolei podchodziły do lądowania. Na zakończenie tej widowiskowej części pokazów zgromadzonej publiczności zaprezentowała się formacja siedmiu Alpha Jet-ów.

Show goes on….
Pokazy trwały dalej. Nad KB prezentowały się kolejne zespoły i soliści. Tureckie demo na F-16 jak zwykle zachwyciło agresywnością i dynamiką, podobnie jak francuskie prezentacje Rafale i Ramex Delta. Szczególnie ci ostatni zawsze robią ogromne wrażenie. Ta para Mirage 2000N lata niesamowicie. Ciasno, dynamicznie, tak jak lubimy oglądać bojowe maszyny. Choć nie „kręcą” żadnych akrobacji, a „jedynie” pokazują manewry operacyjne, ich występ zawsze robi duże wrażenie. Dla miłośników zespołów akrobacyjnych też było coś miłego dla oka: Frecce Tricolori, Red Arrows, Breitling Team, Al.-Fursan oraz szwajcarskie PC-7. Szwajcarzy zaprezentowali również wspólny przelot ze śmigłowcem Super Puma, który rozpoczął pokaz tej maszyny. Nie było to jedyne ciekawe zestawienie. Gospodarze zaprezentowali coś bardzo unikalnego: wspólny przelot Bleriota IX z …. F-16! Była to prawdziwa prezentacja blisko stu lat rozwoju techniki lotniczej. Ze względu na bezpieczeństwo przelot ten odbył się w sporej separacji, ale i tak pozwolił na „złapanie” bardzo unikalnych kadrów. Dla amatorów „wiatraków” zaprezentowała się para Mi-17 z Czeskich Sił Powietrznych, belgijska A-109 w nowym, bogatszym we flary pokazie oraz oczywiście „Czerwonoskórzy”, czyli holenderskie demo na AH-64 Apache. W tym roku oba holenderskie zespoły (Apache i F-16) występują już na maszynach w „zwykłym” operacyjnym malowaniu. Dla nas momentem, kiedy żywiej zabiły nam serca, był pokaz polskiego „Smokera”. Za jego sterami zasiadł, jak zwykle, rewelacyjny kpt. pil. Adrian Rojek. Sądząc z poruszenia, jakie można było zauważyć wśród zgromadzonej międzynarodowej foto-społeczności, Pol AF MiG-29 Demo Team ma już wielu fanów w całej Europie :). Jak zwykle agresywny i dynamiczny pokaz tym razem został wzbogacony o nową figurę: znany z pokazów rosyjskich Su-27 ślizg na ogon połączony z wystrzeleniem flar. Niestety ze względu na ograniczenia organizatorów ten niezwykle efektowny element musiał zostać wykonany w dużej odległości od publiczności.

Dzień drugi – słaby start… mocny finisz.
Drugi dzień pokazów rzeczywiście rozpoczął się nieciekawie. Niski pułap chmur, mgła i lekka mżawka tuż przed czasem rozpoczęcia imprezy nie wróżyły dobrze. Od pilotów z naszych MiG-ów dowiedzieliśmy się, że pokazy będą opóźnione o min. 2 godz. Oznaczało to, że w niedzielę polskiego „Smokera” w powietrzu już nie zobaczymy. Nie oznaczało to jednak, że nie mieliśmy z nim bliskiego kontaktu…;) Tego dnia naszą „błękitną strefę” założyliśmy naprzeciw stanowiska właśnie „mińskiego” MiG-a. Jak zwykle sympatyczna atmosfera wynagrodziła nam wszelkie opóźnienia, przerwy i odwołane występy. Przez cały dzień MOC-zabawa „była grana”.
Kiedy tylko pogoda pozwoliła na jako takie latanie, rozpoczęły się pokazy. Jako pierwsza pojawiła się para czeskich Mi-171. Dalej w powietrzu prezentował się Lynx z zespołu Black Cats, T-28 i Hunter. Wreszcie pogoda zaczęła zmieniać się w kierunku takim, jakiego wszyscy oczekiwaliśmy. Między chmurami zaczynał prześwitywać błękit. Jakby na zamówienie w powietrze wzniósł się pierwszy „palnik” i wszyscy oddaliśmy się pod panowanie „Zeusa”;). Dalej poszło już „z rozdzielnika”: Red Arrows, Solo Turk, Joint Fire Power Demo, PC-7 Team, zegarki..eee tzn. Breitlig Jet Team… tchu nie starczy, żeby wszystkich wymieniać. Niestety początkowe perturbacje z pogodą jakby trochę odebrały organizatorom (i pokazom) dynamiki. Pojawiały się dziwne przerwy, przesunięcia w kolejności… niby nic wielkiego, ale trochę psuły efekt. Tego dnia nie zobaczyliśmy również Ramex Delta. Zaprezentował się natomiast słowacki MiG-acz. Pokazy trwały, czas leciał, a słoneczko powoli zaczęło zmierzać ku zachodowi. Kiedy zbliżała się, tak ukochana przez wszystkich, złota godzina, w powietrze wznieśli się Patrouille de France. Od tego momentu pokazy zaczęły się jakby na nowo. Agresywny Rafale, bogate we flary pokazy A-109, Apache i F-16 zrobiły „dobrą robotę”. Na zakończenie, kiedy nad naszymi głowami rozpoczął się barwny spektakl związany z zachodem słońca, w powietrze wystartowali Al-Fursan. Przyznam, że nie jestem jakimś wielki fanem tego zespołu… ale to, co pokazali, uzupełnione niesamowitymi barwami na niebie, zasługuje na najwyższą ocenę. Było to godne zakończenie Belgian Air Force Days.

Ufff …za… zakończenie…
Zanim będę chwalił, trochę pomarudzę….;). Belgijska „setka” była z pewnością bardzo ciekawą imprezą, zorganizowaną z dużym rozmachem i z bardzo atrakcyjnym programem. Przy, co tu kryć, dosyć słabym RIAT-cie naprawdę wybijała się w tegorocznym kalendarzu.
Czy można było zatem wyjechać z niej nie do końca zadowolonym… ano można było. Największe zastrzeżenia mam do… ustawienia ekspozycji statycznej. Podobnie jak na zeszłorocznych pokazach w holenderskim Volkel, w zasadzie całą, „statykę” umiejscowiono pomiędzy linią publiczności a strefą pokazu. W wyniku tego, na pewno wygodnego dla organizatorów zabiegu, stojące maszyny najzwyczajniej w świecie zasłaniały wiele z elementów pokazów. Dla przykładu zbudowany z pieczołowitością (i pewnie niemałymi kosztami) obóz wojsk lądowych, który tak zażarcie atakowali wyimaginowani terroryści, był praktycznie niewidoczny nawet dla widzów stojących w jego bezpośrednim pobliżu! Podobnie jak większość przestrzeni, gdzie rozgrywała się cała pozoracja pirotechniczna. Równie trudno było z fotografowaniem (o filmowaniu nie wspominając) większości startów i lądowań. Owszem były miejsca (dziury), gdzie pomiędzy stojącymi maszynami można było coś upolować… ale chyba nie oto w tym chodzi. Dodatkowo, pomiędzy wystawą statyczną a publicznością, organizatorzy zorganizowali linię komunikacyjną pomiędzy różnymi sektorami „specjalnymi” – VIP-ów, sponsorów, itp. Efekt był taki, że w zasadzie non stop jeździły tam wszelkiego rodzaju pojazdy, od samochodów osobowych poprzez busy, autobusy do ogromnych wozów bojowych straży pożarnej. Konia z rzędem temu, komu taki pojazd chociaż raz nie zasłonił widoku podczas jakiegoś istotnego momentu pokazu … a przyznać trzeba, że kierowcy tych pojazdów mieli niesamowite wyczucie czasu… ;(. OK to teraz czas na pozytywy.
Tak jak już wspomniałem, Belgian Air Force Days były jedną z największych imprez, które można było odwiedzić w Europie. Mogliśmy cieszyć się z obecności w zasadzie wszystkich najciekawszych grup pokazowych, jakie jest w stanie zaoferować nasz kontynent. Palniki, wiatraki, warbirdy, drewutnie, każdy znalazł coś dla siebie. Zapełniliśmy nasze karty gigantycznymi ilościami ciekawych kadrów. Dodatkowo, a w zasadzie przede wszystkim było to wielkie, niezapomniane spotkanie przyjaciół i lotniczych świrów spod znaku Błękitnej Mocy SPFL!  Już choćby za to należą się organizatorom wielkie brawa 😉 Zatem dziękujemy Kleine Brogel! Dziękujemy Belgian Air Component… i polecamy się na przyszłość.

Przemysław „Youzi” Szynkora