Szukaj

ŚWIĘTO WOJSKA POLSKIEGO OD ZAPLECZA (Polska, EPMM)

15 sierpnia – Święto Wojska Polskiego. Data bliska każdemu wielbicielowi polskich sił zbrojnych. Aby tysiące widzów obejrzało w piątek największą od kilku lat defiladę z okazji tego święta, kilkadziesiąt osób w 23. Bazie Lotnictwa Taktycznego od rana przygotowywało i sprawdzało maszyny, a następnie oczekiwało w pełnej gotowości na rozkaz, aby o czasie wzbiły się one w powietrze i uczestniczyły w podniebnym pokazie sił zbrojnych. Od samego rana prognozy pogody były optymistyczne i takie pozostały do momentu, kiedy na pas startowy wkołowała para Su-22 z 21. Bazy Lotnictwa Taktycznego ze Świdwina oraz para mińskich Fulcrumów. Nagle nastąpiło załamanie pogody, a nad lotniskiem rozpętała się ulewa. Maszyny jednak na pełnym dopalaniu suszyły już pas startowy, co pozwoliło wykonać niecodzienne ujęcia. Kiedy opuściły strefę lotniska, ponownie zza chmur wyszło słońce. Po niespełna 30 minutach nad lotniskiem zaczęły się pojawiać śmigłowce, które po zbudowaniu kręgu, po kolei lądowały i kołowały na stoisko. Kiedy na horyzoncie pojawiły się charakterystyczne kłęby dymu, nad lotniskiem ponownie zebrały się ciemne chmury i znowu zaczął padać deszcz. Pech Fitterów i Fulcrumów. Oby nie odeszły na zapasowe lotnisko. Piloci podjęli decyzję o lądowaniu i jedna po drugiej maszyny lądowały w ulewie, a następnie kołowały na CPPS. Tak wyglądały przygotowania i wyloty do parady w 23. Bazie Lotnictwa Taktycznego. Po zatankowaniu i odtworzeniu gotowości bojowej zarówno śmigłowców, jak i Su-22, około godziny 15:00 zaczęły się wyloty do macierzystych baz. Pożegnaniom nie było końca? Ale o tym innym razem. Tymczasem zapraszam do galerii. Konrad „kifcio” Kifert

ŚWIĘTO WOJSKA POLSKIEGO OD ZAPLECZA

15 sierpnia – Święto Wojska Polskiego. Data bliska każdemu wielbicielowi polskich sił zbrojnych. Aby tysiące widzów obejrzało w piątek największą od kilku lat defiladę z okazji tego święta, kilkadziesiąt osób w 23. Bazie Lotnictwa Taktycznego od rana przygotowywało i sprawdzało maszyny, a następnie oczekiwało w pełnej gotowości na rozkaz, aby o czasie maszyny wzbiły się w powietrze i uczestniczyły w podniebnym pokazie sił zbrojnych.

EASTBOURNE AIRBOURNE 2014 (Wielka Brytania, Eastbourne)

Airbourne – pod taką nazwą co roku na plaży w nadmorskim Eastbourne w południowej Anglii odbywa się impreza, której główną atrakcją są pokazy lotnicze. W tym roku podniebne występy miały miejsce w dniach 14-17 sierpnia – terminie o tyle dla nas korzystnym, że prawie pokrywał się z terminem sierpniowego „przedłużonego” weekendu. Same pokazy odbywają się nad morzem, a strefa publiczności znajduje się na plaży. Wstęp jest bezpłatny. Już te dwie rzeczy sprawiają, że nie są to typowe pokazy. Jednak tym, co najbardziej przyciąga tu lotniczych świrów jest możliwość fotografowania samolotów i śmigłowców z pobliskich wysokich klifów. Pozwala to na uchwycenie przelatujących statków powietrznych na tle morza oraz daje możliwość popatrzenia na pokazy z góry, co też nie jest rzeczą często spotykaną. Brzmi ciekawie, prawda? Jak się jednak przekonaliśmy pokazy to jedno, a zdjęcia samolotów na tle morza to drugie. Środek strefy pokazu znajduje się w odległości około 2 km od najbliższego urwiska, a słynny klif Beachy Head to już ponad 5 km. W czasie pokazu praktycznie żaden samolot (nie dotyczy Red Arrows :)) nie zbliża się do urwisk i nawet z obiektywem 500 mm na „nity na zdjęciach” nie mamy co liczyć. Można oczywiście złapać ciekawe momenty w „szerokim” ujęciu, jednak jak już stoimy na górze, to liczymy na to, że w końcu coś przeleci bliżej i koniecznie poniżej nas. Tak naprawdę największe poruszenie na klifach jest wtedy, gdy coś dolatuje do strefy, albo gdy pokaz się kończy i piloci wracają do bazy. Niestety nie zawsze ich droga prowadzi koło Beachy Head. Kiedy jednak w końcu mamy ten samolot poniżej, na tle morza, pilot pochyli ładnie maszynę w naszą stronę, słońce wyjdzie zza chmur, a wiatr wzburzy fale i kiedy w końcu uda nam się tak poprowadzić obiektyw, aby to wszystko nie wyszło rozmazane, to satysfakcja jest nieziemska :). W każdym razie piszącemu te słowa uda się na pewno następnym razem :) Wróćmy do samych pokazów. Tym, co w tym roku niejednego miłośnika lotnictwa przyciągnęło do Eastbourn nie były jednak klify Beachy Head, ale udział w pokazach pary legendarnych bombowców Lancaster. Na świecie latają obecnie jedynie dwa egzemplarze tego samolotu, z czego jeden stacjonuje w Anglii i jest użytkowany przez Battle of Britain Memorial Flight (BBMF), a drugi lata w Kanadzie jako eksponat Canadian Warplane Heritage Museum. Kanadyjczycy z początkiem sierpnia przylecieli do Anglii i razem z pilotami Lancastera z BBMF przez ponad miesiąc brali udział w licznych pokazach oraz przelotach nad miastami i lotniskami. Na Airbourne mieli się pojawiać codziennie, jednak w niedzielę występ został odwołany z powodu silnego wiatru. My na pokazach byliśmy od piątku, więc udało nam się dwukrotnie nacieszyć oczy widokiem majestatycznej pary w towarzystwie małych przyjaciół – dwóch Spitfire’ów z BBMF. Kto tego nie widział i nie słyszał na żywo, niech żałuje. Lancastery i ich eskorta to nie jedyne samoloty z okresu II wojny światowej, które pojawiły się, nad Eastbourne. Codziennie przylatywał jakiś Spitfire. Jednego dnia Mk.I – najstarsza wersja legendarnego myśliwca, następnego dnia – dwumiejscowa „dziewiątka”. Codziennie „gwizdał” Mustang i przylatywała Dakota, a jej piloci chyba najlepiej rozumieli, po co na klifach stają ci wszyscy ludzie z aparatami. W powietrzu mogliśmy też zobaczyć dwukadłubowego De Havilland Vampire – samolot, który jest jednym z symboli początków ery napędu odrzutowego. W niedzielę prezentowała się jeszcze jedna legenda – zimnowojenna Canberra. Było to jednak w czasie naszego powrotu z Eastbourne. Co prawda widzieliśmy ją z okien pociągu, jednak na zdjęcia nie było już szans. Pokazy w Eastbourne to również prezentacje zespołów akrobacyjnych. Codziennie występowali Red Arrows, zbierając za każdym razem brawa zgromadzonej na plaży publiczności. Nie mniejszy entuzjazm wzbudzała grupa The Blades – czwórka pilotów latających na Extrach 300. Mogłoby się wydawać, że przy Redsach każdy zespół latający na małych sportowych samolotach wypadnie blado, jednak grupa broni się perfekcją pilotażu oraz efektownym i dynamicznym programem pokazu. Duże brawa należą się także zespołowi Breitling Wingwalkers, szczególnie za niedzielny pokaz, który odbył się pomimo silnego wiatru. Nawet z ziemi widać było, że w powietrzu jest turbulencja i piloci Stearmanów muszą nieźle się napocić, aby ich samoloty były stabilną podstawą dla pań-akrobatek. Również para małych RV8 z The RV8tors starała się zapracować na uznanie widzów, prezentując akrobacje w ciasnej formacji. Nad plażą Eastbourne pojawiły się także samoloty, na których kiedyś szkolili się piloci RAF – Jet Provost i Folland Gnat. Zespół Red Arrows zanim przesiadł się na Hawki latał właśnie na Gnatach. Samolot ten zaprojektowano jako jednomiejscowy, „tani” myśliwiec i w tej roli odniósł nawet spore sukcesy w lotnictwie indyjskim, ale w RAF używano głównie dwumiejscowej wersji szkolnej. Gnat zrobił też filmową karierę, występując jako amerykański myśliwiec pokładowy w filmie Hot Shots. Współczesne lotnictwo brytyjskie reprezentowały samoloty: szkolny Tutor, turbośmigłowy Tucano, no i „gwiazda pokazów” myśliwiec Typhoon. Śmigłowce również miały silną reprezentację. Niesamowity Chinook, pozorny, ale jak zwykle zaskakujący ewolucjami Lynx oraz ratowniczy Sea King. W programie były również pokazy skoków spadochronowych, które jednak z powodu pogody odbyły się tylko w sobotę. Impreza kończyła się w niedzielę po zmroku pokazem sztucznych ogni, w tym strzelanych z samolotu Piper Cub. Tego niestety nie zobaczyliśmy, bo w tym czasie czekaliśmy już na samoloty na lotnisku w Luton. Generalnie bardzo fajna impreza i jeżeli ktoś zastanawia się, jak ciekawie spędzić w Anglii klika dni w połowie sierpnia, to polecamy Eastbourne Airbourne. Lucjan „Acroluc” Fizia

ŚWIĘTO WOJSKA POLSKIEGO – PRÓBA GENERALNA WOJSK LOTNICZYCH

Przygotowań do defilady ciąg dalszy. Tym razem wzięliśmy udział w generalnej próbie wojsk lotniczych, która odbyła się 14 sierpnia 2014 roku na terenie 23. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim. Duża część statków powietrznych biorących udział w tym przedsięwzięciu stacjonowała na terenie mińskiej bazy i stąd wznosiła się w powietrze, aby po uformowaniu szyku z pozostałymi samolotami startującymi z innych baz, zaprezentować się nad naszymi głowami.

ŚWIĘTO WOJSKA POLSKIEGO – PRÓBA GENERALNA WOJSK LOTNICZYCH (Polska, EPMM)

Po raz kolejny skorzystaliśmy z gościnności 23. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim i jako jedni z nielicznych uczestniczyliśmy w treningach samolotów i śmigłowców Sił Powietrznych RP przed defiladą z okazji Święta Wojska Polskiego. Główny pokaz miał się odbyć w Warszawie w obecności najważniejszych osób w państwie. Duża część statków powietrznych, biorących udział w tym przedsięwzięciu, stacjonowała na terenie mińskiej bazy i stąd wznosiła się w powietrze, aby po uformowaniu szyku z pozostałymi samolotami startującymi z innych baz, zaprezentować się nad naszymi głowami. Mogliśmy między innymi zobaczyć przelot zespołu „Biało-Czerwone Iskry” w formacji flaga, śmigłowce Mi-17 i Mi-24, oraz UH-60 Black Hawk, szkolne PZL-130 Orlik, a także transportowe M-28 Bryza i C-130 Hercules. Oprócz próby generalnej tego dnia odbywały się również standardowe loty treningowe. Start parami oglądaliśmy już nie raz, ale start naszych MiG-ów w towarzystwie Su-22 to rzadkość. Oj działo się na mińskim niebie! Czujemy lekki niedosyt, bo zawsze wracaliśmy późno z bazy, a tym razem zakończyliśmy naszą wizytę po głównej paradzie. Ale i tak było warto, za co dziękujemy naszym Gospodarzom i prosimy o więcej. Tak więc do następnego razu. Dariusz „darcze” Czerwiński

ŚWIĘTO WOJSKA POLSKIEGO – PRÓBA GENERALNA

Nie samym lotnictwem człowiek żyje. Czasem fotografując lotnictwo odczuwamy potrzebę "zejścia na ziemię". Święto Wojska Polskiego jest znakomitym do tego pretekstem. 15 sierpnia odbędzie się w Warszawie uroczysta parada i festyn z udziałem wszystkich rodzajów wojsk. Osobiście będzie można podziwiać nowoczesne uzbrojenie, którym dysponują nasze siły zbrojne. Mieliśmy przyjemność gościć na próbie generalnej śledząc z uwagą przygotowania do defilady. Możecie być pewni, że będzie imponująca!

TOUR DE SKY 2014

Tour de Sky to największe pokazy w Finlandii, co roku organizowane w innym mieście. Po 17 latach wędrówki po tym pięknym kraju, impreza powróciła na weekend 9-10 sierpnia do Oulu - niewielkiego miasta wysuniętego 500 km na północ od Helsinek. Gospodarzy godnie reprezentował fiński Hornet oraz zespół akrobacyjny Midnight Hawks, w roli gości świetnie z kolei sprawdzili się Frecce Tricolori, holenderski F-16 i polski MiG-29 z bazy w Mińsku Mazowieckim. Co ciekawe, impreza odbywała się na funkcjonującym lotnisku komunikacyjnym, a program wzbogacały starty i lądowania samolotów rejsowych. Nazwa „Oulu” oznacza w języku lapońskim „powódź” - niestety w sobotę mieliśmy okazję przekonać się jej trafności. Na szczęście niedziela wynagrodziła nam to z nawiązką i popołudniowa część pokazów zachwycała oderwaniami i iryzacjami. Na szerszą relację z wyprawy na daleką północ zaprosimy już wkrótce.

TOUR DE SKY 2014 (Finlandia, EFOU)

Tour de Sky to największe pokazy w Finlandii, co roku organizowane w innym mieście. Po 17 latach wędrówki po tym pięknym kraju impreza powróciła na weekend 9-10 sierpnia do Oulu – niewielkiego miasta wysuniętego 500 km na północ od Helsinek. Co ciekawe, impreza odbywała się na funkcjonującym lotnisku komunikacyjnym, a program wzbogacały starty i lądowania samolotów rejsowych. Gospodarzy godnie reprezentował fiński Hornet oraz zespół akrobacyjny Midnight Hawks, w roli gości świetnie z kolei sprawdzili się Frecce Tricolori, holenderski F-16 i polski MiG-29 z bazy w Mińsku Mazowieckim. Dodatkowymi atrakcjami były wspólne przeloty Horneta ze szwedzkim Gripenem i Hurricane’m. Nazwa „Oulu” oznacza w języku lapońskim „powódź” – niestety w sobotę mieliśmy okazję przekonać się jej trafności, gdy ciepły i słoneczny poranek zmienił się dość szybko w pochmurne deszczowe popołudnie z potężną burzą krążącą w okolicy lotniska. Z tego też powodu zespół Midnight Hawks nie zdecydował się wzbić w powietrze i pokazy zakończyły się w strugach deszczu niesamowicie widowiskowym pokazem naszego MiGa-29, „ujarzmianego" przez Adriana Rojka. Długi i bardzo niski start na dopalaczu oraz flary na tle stalowo-ciemnego nieba zrobiły ogromne wrażenie na publiczności. Podobnie wyglądał niedzielny poranek. Na szczęście w miarę upływu dnia niebo rozpogadzało się i wkrótce okazało się, że fakt ustawienia strefy publiczności pod słońce stał się ogromnym atutem. Oderwania, iryzacje i „algida” na chmurach wynagrodziły z nawiązką sobotnie moknięcie. Zachwycał Hornet wyrzucający flary niemal przez cały pokaz, Frecce Tricolori skutecznie zadymiający całe niebo, i ponownie nasz MiG-29, którego dynamiczne manewry przyciągnęły uwagę publiki bardziej niż rodzimy zespół Midnight Hawks. Ogromne brawa należą się organizatorom imprezy za podejście do spotterów i mediów - czekała na nich specjalnie wydzielona potężna strefa pod barierkami, pozwalająca na swobodne fotografowanie zarówno strefy stojanki, drogi kołowania, jak i samych pokazów. Dodatkowo można było skorzystać z „foto-spaceru” i wejść na teren gdzie stały samoloty, aby sfotografować je z bliska. Aleksandra „Alex” Kuczyńska

JUŻ NIE MA DZIKICH PLAŻ…

Ciekawe czy ktoś nie wie czego dotyczy ten news? :) Tak! Byliśmy i tam :) Próbowaliśmy w tym sporcie uchwycić lotniczą nutkę. No może brzmienie, bo przecież nie było tak uwielbianego przez nas huku :) Nie znalazłszy oddaliśmy się odpoczynkowi i integracji na owych, onegdaj dzikich plażach :) OK - jutro więcej treści specjalnie dla tych, którzy wolą dokładniej wiedzieć Co? Gdzie? i Jak? :)

JUŻ NIE MA DZIKICH PLAŻ… (Polska, EPOK)

Red Bull Air Race – runda nr 4 – GDYNIA Wyścigi znane na całym świecie, uwielbiane przez wszystkich sympatyków lotnictwa. Dlaczego? To pytanie w ogóle nie powinno się pojawić. Walka o każdy ułamek sekundy na wąskim torze, ostre i gwałtowne manewry między ciasno osadzonymi pylonami, silnik na pełnych obrotach, jeden cel pilota, jak najszybciej ukończyć okrążenie, a margines błędu, na jaki może sobie pozwolić, jest minimalny. Grożą bowiem kary za takie przewinienia jak za niski lub za wysoki przelot przez bramkę, za duże przeciążenie w nawrocie, czy ścięcie pylona skrzydłem. Zazwyczaj pilot ukarany zostaje kilkoma dodatkowymi sekundami, ale w niektórych przypadkach grozi też dyskwalifikacja. Co do organizacji, w mojej ocenie Gdynia wypadła świetnie. Niczego nie brakowało, wszystko było przygotowane prawidłowo. Precyzyjnie oznakowany dojazd, czujność służb porządkowych, a także dostosowanie funkcjonowania komunikacji miejskiej do jakże dużego wydarzenia pozwoliły uniknąć chaosu i pozwoliły cieszyć się licznie przybyłym widzom wspaniałym show, jakie zapewnili uczestnicy zawodów. Pretensje zachować należy chyba tylko do pogody, która była przez cały weekend bardzo zmienna i nieprzewidywalna. Poza zawodnikami Red Bulla mogliśmy oglądać również zespół akrobacyjny Breitling Jet Team, którego pokaz był bardzo widowiskowy. Spod znaku Breitling latał również DC3. Dodatkowo widzów zachwycił niedzielny pokaz Dreamlinera z floty Polskich Linii Lotniczych Lot. ,,Franek” wykonał kilka bardzo niskich przelotów nad taflą wody i pożegnał się, machając wielkimi skrzydłami. To nie był koniec atrakcji, dla publiczności z całej Polski pokaz solowy na extrze-330 wykonał Łukasz Czepiela. Teraz trochę o samych zawodach. Na początku oglądaliśmy próbne przeloty wszystkich zawodników. W sobotnie popołudnie do głosu doszło zaplecze, czyli Challenger Class. W tej serii wszyscy piloci latali na tych samych maszynach Extra E-330LX. Warto dodać, że wśród zawodników mieliśmy naszego rodaka, Łukasza Czepielę. W gdyńskich zawodach uczestniczyło sześciu pilotów. Zawody wygrał Niemiec Claudius Spiegel, drugie miejsce zajął Szwed Daniel Ryfa, a trzecie Brytyjczyk Tom Bennett. Łukasz Czepiela zajął piąte miejsce. Po dekoracji Challenger Class rozegrane zostały kwalifikacje do głównych zawodów klasy master. Wygrał je Poul Bonhomme przed Nigelem Lambem. Lider klasyfikacji generalnej Hannes Arch był trzeci. Właściwa walka o wygraną w Gdyni miała rozegrać się następnego dnia. Plaża i skwer były oblegane przez tysiące widzów, a pogoda dopisała znacznie bardziej niż w sobotę. Emocje tkwiły w nas od samego rana, a komentator Tomasz Zimoch dodawał wspaniałego smaczku całemu widowisku. W fazie Top 12 nie było sensacji, faworyci przechodzili do kolejnej rundy, jedynym zaskoczeniem było potknięcie Matthias Dolderera, który dzień wcześniej w kwalifikacjach uplasował się wysoko, bo na piątym miejscu. Jednak w niedzielnych rozgrywkach nie udało mu się powtórzyć tego wyczynu. Super 8 to już nie przelewki. Tu zaczęła się walka o finał, a może i o miejsce na podium. To faza zawodów, która zagwarantowała najwięcej emocji, udzielały się one także pilotom. Nie wytrzymał presji Pete McLeod, który przekroczył dopuszczalny wskaźnik przeciążenia G podczas zawrotu i został wykluczony. Wielką niespodzianką było także dopiero piąte miejsce wielokrotnego mistrza Paula Bonhoma, co nie pozwoliło na awans do ścisłego finału. Dzięki porażce Bonhome i błędowi Kanadyjczyka – McLeoda do final 4 awansowali Mat Hall i Kirby Chamblis. Finał zawodów odbywał się w przyjemnym popołudniowym klimacie i przy ładnej pogodzie. Każdy upatrywał faworyta do zwycięstwa. Eksperci jednak przewidywali dwa wyścigi o zwycięstwo między Archem i Lambem oraz o najniższy stopień podium między Hallem i Chamblisem. Wszystko mogło się jednak wydarzyć. Pierwszy na trasę wyruszył Amerykanin Kirby Chamblis, uzyskał bardzo dobry czas. Szybko po nim na torze pojawił się samolot Matta Halla. W początkowej fazie tracił do Amerykanina, ale rozkręcił się na drugim kółku i przebił go. Następnie przyszedł czas na lidera cyklu, Austriaka Hannesa Archa, który zmiażdżył rywali, wykręcając fenomenalny czas. Nigel Lamb miał przed sobą bardzo ciężkie zadanie, przez połowę dystansu utrzymywał niewielką stratę do prowadzącego, ale finalnie skończył z czasem gorszym prawie o półtorej sekundy od Archa. Austriaccy kibice mogli rozpocząć świętowanie. Zawody wygrał ich rodak Hannes Arch przed Nigelem Lambem i Mattem Hallem. Dzięki temu powiększył znacząco swoją przewagę w generalce. Wspaniała impreza dostarczająca niezapomnianych wrażeń. Może w przyszłym roku Gdynia znowu będzie organizatorem zawodów Red Bull Air Race? Kto wie! Jedno jest pewne, polska publiczność na pewno dopisze. Kamil ,,Kamio” Łach
Back to Top