Szukaj

YEOVILTON INTERNATIONAL AIR DAY (Wielka Brytania, EGDY)

Planując wyjazdy na pokazy lotnicze najpierw bierzemy pod uwagę te najbardziej popularne i wielodniowe wydarzenia. Jednak czasem trzeba zaryzykować i wybrać się gdzieś bardzo daleko i tylko na kilka godzin. Właśnie dlatego wybraliśmy się do uroczego zakątka Somerset na południu Anglii, gdzie w bazie Królewskiej Marynarki Wojennej RNAS Yeovilton odbyły się coroczne, już siedemdziesiąte, pokazy Yeovilton International Air Day. W sobotę, 8 lipca 2017, prawie 40 000 entuzjastów lotnictwa udało się na popularne "Fly Navy" airshow z nadzieją na piękną pogodę oraz dużo wrażeń. Trzeba przyznać, że organizatorom dopisało szczęście i mogli zapewnić widowni moc atrakcji. Bo właśnie to przyciąga ludzi w ten odległy zakątek - dużo akcji na niebie. Wybuchy, flary i szybkie myśliwce z włączonymi dopalaczami to właśnie wyróżnia Yeovilton wśród innych pokazów w Wielkiej Brytanii. Tegoroczna lista zaproszonych gości też przedstawiała się bardzo ciekawie. Z tych najciekawszych możemy wymienić: duńskie F-16 Solo Display, belgijskie F-16 Solo Display, RAF Typhoon Display, czeski Gripen, z francuskiej marynarki Rafale, Patrouille Suisse, Red Arrows i kilka innych ciekawych pokazów. Skromne, kilkugodzinne pokazy z bogato upchanym programem- to musiało się udać! Jesteśmy przekonani, że każdy zgromadzony był zadowolony. Tegoroczna, siedemdziesiąta, edycja Yeovilton International Air Day była dużym sukcesem. Będziemy bardzo miło wspominać ten dzień i już myślimy o ponownym udziale w 2018 roku. Mamy nadzieję, że okaże się jeszcze bardziej ekscytujący od tegorocznej. Jest szansa, że wchodzące w 2018 roku do służby brytyjskiej Royal Navy, Lockheed Martin F-35B Lightning II zadebiutuje na tych pokazach. Tymczasem zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć z Yeovilton International Air Day 2017. Marek "Maras" Gembka

FLYING LEGENDS 2017 (Wielka Brytania, EGSU)

W tym roku miałem nie jechać…
Byłem już 5 razy, zawsze mi się podobało, ale mój plan pokazowy na ten rok przewidywał tylko jeden lipcowy weekend w Anglii. Termin RIATu, który u mnie konkurował z Flying Legends przypadał na następny weekend a tam zapowiedzieli się Thunderbirds. Wybór padł więc na RIAT. Początkowo wszystko potwierdzało słuszność wyboru. Lista uczestników Flying Legends – prawie to samo, co w poprzednich latach. Pewien niepokój wprowadziła informacja o udziale w pokazach amerykańskiej grupy The Horsemen Flight Team – trzech pilotów wykonujących akrobację zespołową na warbirdach. W 2013 roku latali w Duxford na Spitfire’ach, w tym roku mieli to robić na Mustangach. Na pokazach w Stanach można też było podziwiać ich m. in. na Bearcat’ach, Corsair’ach, Lightning’ach i odrzutowych Sabre’ach.
Wytrzymałem. Za rok na pewno też będzie coś ciekawego…
Jednak im bliżej było imprezy, tym chęć ponownego oglądania stada Spitów, Mustangów, Hurricanów i innych takich przybierała na sile. Nie wytrzymałem, kiedy pojawiła się informacja o udziale w pokazach Mustanga „Berlin Express”. Jest to jeden z nielicznych latających tego typu samolotów w wersji P-51B z osłoną kabiny typu „Malcolm Hood”. Dokładnie na takich samolotach latali w czasie II wojny światowej piloci w 4 polskich dywizjonach. Kiedy jeszcze okazało się, że samolot ten przeleci z Texasu do Duxford na własnych skrzydłach, to wątpliwości już nie miałem. Trzeba lecieć. Mój zapał mogła ostudzić tylko wysoka cena biletów lotniczych, ale na szczęście okazało się, że koszt przelotu jest „do pokonania”.
Plan zakładał jednodniową wyprawę, 8 lipca – wylot z Katowic o 6:15 i powrót z Luton tego samego dnia o 20:35 (ichniejszego czasu, czyli o 21:35 patrząc na nasze zegarki). Z Luton do Duxford jest ok 55 km, więc „rzut beretem”. Misterny plan mogła oczywiście popsuć pogoda albo opóźniony samolot,  ale „jest ryzyko, jest zabawa”.
Nadszedł 8 lipca. Około 10 lokalnego czasu jesteśmy z żoną w Duxford. Oczywiście wszystkie co lepsze miejscówki dawno już są zajęte. Generalnie należało się z tym liczyć, więc nawet nie próbujemy rezerwować jakichś drugorzędnych miejsc, tylko idziemy odwiedzić „starych znajomych”. Wstępujemy oczywiście do American Air Museum. W tym roku mam „do pogadania” z Liberatorem, ale Blackbirda też tradycyjnie trzeba pozdrowić. Potem szybki rekonesans wśród pokazowych straganów. W jednym z nich promują „Squadron 303 vodka”. Pan w mundurze lotnika z 1940 roku, nie mówiący (chyba) po polsku pyta czy znamy historię „tych chłopców”. Pokazuje przy tym reprodukcję słynnego zdjęcia pilotów 303 dywizjonu na tle Hurricane’a. Odpowiadam: „We are from Poland”. Pan pokiwał ze zrozumieniem głową i zaprosił na degustację. Inny pan w mundurze lotnika z 1940 roku o wyraźnie ciemniejszym kolorze skóry częstuje trunkiem. Trudno ocenić wyrób po wypiciu śladowej ilości, ale wydaje się, że nie jest to złe.
A teraz szybko na Flight Line Walk. Około 40 maszyn stoi w szeregu, który ciągnie się przez większą długość lotniska – 5 Hurricane’ów, 12 Spitfire’ów, 5 Mustangów (no dobra, 3 ale o jeszcze o dwóch będzie dalej), 4 Hawki (P-36 i P-40), Blenheim, Buchon, Wildcat, Bearcat, Corsair, Sea Fury, Jungmann, 2 Dakoty, 2 C-45, Catalina i B-17 „Sally B”. Samoloty jak zwykle oddziela od zwiedzających jedynie granica miedzy betonem drogi kołowania a nawierzchnią trawiastą lotniska. No może nie do końca. Przed samolotami stoi kilka osób w strojach z lat czterdziestych XX wieku. Są amerykańscy i brytyjscy piloci, mechanicy, panie ze służb pomocniczych. Generalnie pozują do zdjęć na tle samolotów, ale gdy tylko jakiś zauroczony pięknem maszyn spacerowicz za długo przebywa na trawie, proszą grzecznie o nie przekraczanie granicy. Oczywiście, jeżeli chcemy sobie z nimi robić zdjęcie na tle samolotów nie ma najmniejszego problemu. Większość zwiedzających jednak jest zdyscyplinowana i ogólnie jest wesoło i przyjaźnie. Dwa Mustangi stoją po przeciwnej stronie. Są to wspomniany „Berlin Express” i „Frenesi”. Ten drugi również jest gościem zza wielkiej wody, ale ocean pokonał w kontenerze. Kilka dni wcześniej został w Duxford zmontowany i oblatany. Frenesi to Mustang w najbardziej popularnej wersji P-51D. Obydwa samoloty noszą malowanie 357 Fighter Group. Razem z dobrze znanym z europejskich pokazów Mustangiem „The Shark” mają dzisiaj być pilotowane przez panów z Horsemen Flight. Również po drugiej stronie drogi kołowania ustawiono wyścigówki z lat 30 XX wieku. Słynny de Havilland Comet stoi razem z samolotami Percival Mew Gull i Travel Air Type R “Mystery Ship”. Towarzyszy im również nieco młodsza konstrukcja – niewielki LeVier Cosmic Wind z 1947 roku.
Czas wśród latających legend szybko mija. O 12:30 zamykają Flight Line Walk, bo samoloty trzeba przygotować do pokazów. Idziemy poszukać jakiegoś miejsca do założenia „bazy”. Niestety od dwóch lat najbardziej atrakcyjna miejscówka na terenie Imperial War Museum, tzw. „Tank Bank” w zachodniej części lotniska nie jest dostępna dla publiczności w czasie pokazów. Jest za blisko pasa i osi pokazów. Wielka szkoda.
W miejscach, gdzie do osi pokazów jest najbliżej jest już dosyć tłoczno. Jakoś nie chce nam się tam kisić, więc wybieramy trawnik niedaleko muzeum „Land Warfare”. Trochę dalej, nie bardzo widać startujące samoloty, ale nie nastawiamy się już na „zdjęcia roku” (jak się później okazało nie była to miejscówka nawet  na „zdjęcia miesiąca”).
Pokazy o 14 tradycyjnie rozpoczyna parada 9 Spitfire’ów, która wkrótce przeradza się w powietrzną gonitwę. Potem latają kolejno pozostałe samoloty, w grupach kilkusamolotowych lub solo. I tak nieprzerwanie do godziny 18. Pokazy kończy Balbo - grupowy przelot maszyn biorących wcześniej udział w pokazach. W tym roku było ich 19. Szczegółowo nie będę opisywał przebiegu pokazów, ale o jednym trzeba napisać. Jako jeden z pierwszych w powietrze wzbił się Mustang „Berlin Express”. Myślę sobie „O! Super!”. Nie tylko będzie go można zobaczyć w trójce Horsemen Flight ale również solo. Za jakiś czas widzimy, jak od wschodniej strony lotniska (my jesteśmy po zachodniej), w płytkim nurkowaniu zbliża się nasz gwiazda. Przemyka nad lotniskiem na takiej wysokości, że znika nam z oczu za stojącymi w pewnej odległości kamperami, nabiera wysokości, na pozycji „z wiatrem” wypuszcza podwozie i podchodzi do lądowania. Nawet jednego zdjęcia nie zrobiłem. Pomyślałem „pewnie to tylko oblot techniczny przed grupowym pokazem” i nie za bardzo słuchałem, co mówił komentator. Przez całe pokazy czekałem na występ „horsmenów” i dopiero kiedy samoloty zaczęły kołować do Balbo dotarło do mnie, że nic z tego nie będzie. Trudno. W trakcie Balbo, po pierwszym grupowym przelocie wychodzimy z terenu pokazów i jeszcze z drogi strzelamy klika zdjęć podczas kolejnego przelotu. Spieszymy się na samolot. Na lotnisku okazuje się, że samolot ma oczywiście 1,5 godziny opóźnienia.
Następnego dnia przeglądając w domu forum UKAR dowiaduję się, że w czasie pokazu Mustanga „Berlin Express” o mało nie doszło do tragedii. W czasie owego szybkiego przelotu nad lotniskiem zerwana została osłona kabiny. Odłamki pleksi oraz rama osłony uderzyły w usterzenie samolotu. Szczęśliwie uszkodzenia nie miały wpływu na sterowanie i pilot bezpiecznie wylądował.
Gdy niedzielny dzień zbliżał się ku końcowi gruchnęła kolejna smutna wiadomość. W czasie Balbo, podczas podchodzenia do lądowania, na pola przed lotniskiem spadł Mustang „Miss Velma”. Na szczęście pilot wyszedł z wypadku bez szwanku, a uszkodzenia samolotu wydają się możliwe do naprawienia. Ta, to przynajmniej wygląda na zdjęciach w internecie.
Jeżeli chodzi o zdjęcia, które przywieźliśmy to w zasadzie nie ma się czym chwalić. Odległość i gorące powietrze zrobiły swoje. Jest za to, jak dla mnie, fajna pamiątka miło spędzonego dnia. Może komuś też się spodoba?
Aha, za rok też jadę. Taki mam plan.
Lucjan „Acroluc” Fizia

AIR-2-AIR MEETING (2)

Mawiają, że czas jest pojęciem względnym, ale jedno jest pewne: upływa szybciej niż nam się wydaje. Jeszcze pamiętam, jak opuszczaliśmy gościnne progi Aeroklubu Ziemi Piotrkowskiej po pierwszej sesji a2a, a już pędzę samochodem w kierunku Piotrkowa, aby znów wznieść się w powietrze na rampie Skyvana do kolejnej przygody z Air-To- Air Meeting. Tym razem szykuje się trochę inny skład, ale jakże interesujący. Niestety pogoda rujnuje troszkę nasze plany i to niekoniecznie u nas. Silne fronty atmosferyczne gdzieś nad terytorium północnych Niemiec uniemożliwiają podróż do Polski Jacoba Hollandera, który przez dwa dni próbuje przebić się do Polski, by ostatecznie poinformować nas o konieczności powrotu do Szwecji. No cóż fotografia lotnicza niestety mocno zależna jest od pogody, która niejednokrotnie pokrzyżowała już najbardziej misternie utkane plany. Ale prawdziwe Świry Lotnicze nigdy nie kapitulują, wszak do powietrznego pozowania już szykują się wspaniali piloci, Artur Kielak, Mateusz Strama i zespół akrobacyjny Cellfast Flying Team. Przygotowania zakończone, sprzęt sprawdzony więc czas do samolotu. Jednakże pogoda znów nas zatrzymuje, tuz przed wylotem pojawiają się czarne ołowiane chmury nad lotniskiem i znowu zwątpienie, uda się, zdążymy przed zachodem wznieść się w powietrze? Po 15 min niepewności jest decyzja, lecimy. I znów to wspaniałe uczucie, kiedy odrywamy się od pasa i za chwilę widać już wody Zalewu Sulejowskiego by po kilku minutach ujrzeć w dole piękną sylwetkę Boeinga Stearmana, a po nim „zakręconego” Artura Kielaka i Cellfast Flying Team… Eh, już nie mogę doczekać się kolejnej sesji a2a.

MEETING DE L’AIR BA-113 SAINT DIZIER

Zespoły akrobacyjne, widowiskowe pokazy maszyn wojskowych, samoloty historyczne, ciekawa wystawa statyczna… i bardzo zmienne warunki pogodowe. Tak w skrócie można opisać to, czego mogli zaznać widzowie pokazów lotniczych w 113. Bazie Lotniczej Francuskich Sił Powietrznych w Saint Dizier. Była to nasza kolejna wyprawa na pokazy do Francji. Tym razem zawitaliśmy w gościnne progi BA113 – dużej bazy lotniczej, w której stacjonują trzy eskadry wyposażone w samoloty wielozadaniowe Rafale. Korzystając z pakietu spotterskiego, oprócz dwudniowych pokazów mogliśmy obserwować również przyloty i treningi w dzień poprzedzający imprezę. Dla nas „gwoździem programu” były pokazy nowego demo na Rafale oraz Couteau Delta (Mirage 2000D), czyli następców znanego wszystkim Ramex Delta. Ponadto w powietrzu podziwiać można było m.in. Patrouille de France, F-18 (ze Szwajcarii), Eurofightera (z Hiszpanii), F-16 (z Danii), Mirage 2000, Alphajet-a oraz sporą liczbę maszyn historycznych. Bardzo ciekawa była również wystawa statyczna, na której można było m.in. oglądać kilka egzemplarzy Rafale w różnych konfiguracjach uzbrojenia: od myśliwskiej aż do przeznaczonej do uderzeń nuklearnych(!). Na kilku maszynach prezentowano również procedury obsługi i wymiany silnika. Było co oglądać. Jak zawsze na pokazach lotniczych kluczowym elementem była pogoda, a ta zaprezentowała nam kilka bardzo różnych odsłon – od pogodnego letniego nieba z pięknymi chmurkami po całkowite zachmurzenie z bardzo niskim pułapem i siąpiącym deszczem. Wszystko to dało wiele okazji do złapania ciekawych kadrów, które niebawem zaprezentujemy w szerszej relacji.

AIR-TO-AIR MEETING PO RAZ DRUGI (Polska, EPPT)

Mawiają, że czas jest pojęciem względnym, ale jedno jest pewne: upływa szybciej niż nam się wydaje. Jeszcze pamiętam, jak opuszczaliśmy gościnne progi Aeroklubu Ziemi Piotrkowskiej po pierwszej sesji a2a, a już pędzę samochodem w kierunku Piotrkowa, aby znów wznieść się w powietrze na rampie Skyvana do kolejnej przygody z Air-To- Air Meeting. Tym razem szykuje się trochę inny skład, ale jakże interesujący. Niestety pogoda rujnuje troszkę nasze plany i to niekoniecznie u nas. Silne fronty atmosferyczne gdzieś nad terytorium północnych Niemiec uniemożliwiają podróż do Polski Jacoba Hollandera, który przez dwa dni próbuje przebić się do Polski, by ostatecznie poinformować nas o konieczności powrotu do Szwecji. No cóż fotografia lotnicza niestety mocno zależna jest od pogody, która niejednokrotnie pokrzyżowała już najbardziej misternie utkane plany. Ale prawdziwe Świry Lotnicze nigdy nie kapitulują, wszak do powietrznego pozowania już szykują się wspaniali piloci, Artur Kielak, Mateusz Strama i zespół akrobacyjny Cellfast Flying Team. Przygotowania zakończone, sprzęt sprawdzony więc czas do samolotu. Jednakże pogoda znów nas zatrzymuje, tuz przed wylotem pojawiają się czarne ołowiane chmury nad lotniskiem i znowu zwątpienie, uda się, zdążymy przed zachodem wznieść się w powietrze? Po 15 min niepewności jest decyzja, lecimy. I znów to wspaniałe uczucie, kiedy odrywamy się od pasa i za chwilę widać już wody Zalewu Sulejowskiego by po kilku minutach ujrzeć w dole piękną sylwetkę Boeinga Stearmana, a po nim „zakręconego” Artura Kielaka i Cellfast Flying Team… Eh, już nie mogę doczekać się kolejnej sesji a2a. Maciej "szamal" Szamałek

FLY FEST 2017 (Polska, EPPT)

Już po raz piąty miłośnicy lotnictwa zjechali się do Piotrkowa Trybunalskiego na kolejna edycję Fly Fest, który odbywa się w tym roku w dniach 1-2 lipca. Imprezie towarzyszy Międzynarodowa Wystawa Sprzętu Lotniczego i  kongres naukowy nt. bezpieczeństwa w lotnictwie. Część dynamiczną pokazów otworzył samolot Dromader, prezentując efektowny pokaz gaszenia pożaru z powietrza. Po Dromaderze w powietrze wzbił się wiatrakowiec AutoGyro Cavalon, który też przedstawił świetny dynamiczny program. Następnie w powietrze wzbiła się jedna z gwiazd pikniku Artur Kielak w swoim XtremeAir XA-41. Pokaz jaki zaprezentował, jeszcze długo pozostanie w naszej pamięci. Grupa Celfast na samolotach Socata Morane również zaprezentowała sprawny i dynamiczny program. Była okazja obejrzeć w powietrzu takie klasyki jak: Boeing Stearman, Taylorcraft Auster, DHC-1 Chipmunk, Tiger Moth i Piper.  Niestey nie mogły uczestniczyć w imprezie śmigłowce  W-3 Sokół. Mig -29, który w sobotę nie mógł wystąpić, w niedziele dał popis kunsztu pilotażu.W drugim dniu imprezy dołączył też do solistów Maciej Pospieszyński – Aerobatics. Niestety jednej z gwiazd imprezy, Jacobowi Hollanderowi pogoda pokrzyżowała plany i nie mógł przylecieć ze Szwecji. Jednak mimo zróżnicowanych warunków pogodowych, impreza się odbyła i należą się, duże podziękowania organizatorowi za sprawny przebieg imprezy. Ryszard "Grasshopper" Dwojak

35-LECIE KOMPONENTU E-3A AWACS

Po pięciu latach przerwy ponownie otwarto bramy natowskiej bazy lotniczej w Geilenkirchen w Niemczech, tuż przy granicy holenderskiej. W tym roku powodem do świętowania był jubileusz 35-lecia największej bazy samolotów wczesnego ostrzegania i dozoru przestrzeni powietrznej w tej części świata. Charakterystycznym znakiem rozpoznawczym samolotów Boeing E-3 Sentry popularnie nazywanych Awacs'ami, jest ogromny owalny radar zamontowany nad tylną częścią kadłuba. Pierwszego dnia wystawy w dniu 1 lipca, deszcz nie powstrzymał 17 000 gości na obchodach 35 rocznicy tego komponentu NATO. I nie ma w tym nic dziwnego, gdyż można było spotkać na wystawie statycznej takie perełki jak greckie RF-4 Phantom czy Su-22 w tygrysim kamuflażu z naszych SP. Nasze Siły powietrzne były także reprezentowane przez Miga-29 UB z 23 bazy z Mińska Mazowieckiego, oraz dwie Bryzy. Ciekawostką, którą przyciągała uwagę widzów było także zgromadzenie kilku samolotów biorących udział w tegorocznych ćwiczeniach NATO Tiger Meet. Ich niepodważalnym atutem jest charakterystyczny, tygrysi kamuflaż. Pomimo, iż była to jedynie wystawa statyczna, to mnogość typów statków powietrznych zgromadzonych na płycie lotniska, ich niecodzienne malowanie a także imprezy towarzyszące temu wydarzeniu powodują, że można uznać wizytę w Geilenkirchen za udaną. Tym bardziej, że niezapomnianym widokiem jest zobaczyć 9 potężnych samolotów Awacs jednocześnie na jednym lotnisku.

ŚWIĘTO 21. BAZY LOTNICTWA TAKTYCZNEGO W ŚWIDWINIE

1 lipca 2017 r. wyruszyliśmy na wyprawę, przez pół Polski, aby przeżyć następną fotolotniczą przygodę. Mimo niesprzyjających prognoz meteorologicznych jechaliśmy pełni optymizmu, spragnieni zapachu lotniczej nafty i podniebnych akrobacji. Nasz „wesoły autobus” dzielnie połykał kilometr za kilometrem, a uszy pieściła stara żołnierska nuta, pamiętająca jeszcze festiwale w Kołobrzegu – „Chabry z poligonu” ;)Będąc już na miejscu, udaliśmy się na płytę lotniska, gdzie rozpoczęła się uroczysta zbiórka i apel z okazji Święta 21. Bazy Lotnictwa Taktycznego. Po części oficjalnej wszyscy czekaliśmy na start pierwszych pokazowych maszyn. Niestety… wcześniejsze prognozy się sprawdziły i w prezencie dostaliśmy deszcz… Chwila niepewności – będą latać, czy nie? Będą! Deszcz pilotom niestraszny. Jako pierwszy wzbił się w powietrze Uwe Zimmerman dając pokaz akrobacji samolotem Extra S-300. Deszcz się nasilał, dlatego też organizatorzy postanowili przyspieszyć trochę program i następni w kolejce popisywali się piloci dwóch tutejszych SU-22, a za nimi zaraz malborski MiG-29 i F-16 z podpoznańskich Krzesin. Zwieńczeniem podniebnych występów był piękny pokaz wykonany przez pilotów samolotów nie co starszej generacji, a mianowicie szkolno - treningowego PZL TS-8 "Bies" i wielozadaniowego CSS-13. Piloci za swój kunszt otrzymali zasłużone brawa od zgromadzonej publiczności. Paradoksalnie zła pogoda pozwoliła na zrobienie bardzo ciekawych zdjęć. Ale o tym potem. Już niedługo na naszej stronie.

FLY FEST 2017

Już po raz piąty miłośnicy lotnictwa zjechali się do Piotrkowa Trybunalskiego na kolejna edycję Fly Fest, który odbywa się w tym roku w dniach 1-2 lipca. Imprezie towarzyszy Międzynarodowa Wystawa Sprzętu Lotniczego i  kongres naukowy nt. bezpieczeństwa w lotnictwie. Część dynamiczną pokazów otworzył samolot Dromader, prezentując efektowny pokaz gaszenia pożaru z powietrza. Po Dromaderze w powietrze wzbił się wiatrakowiec AutoGyro Cavalon, który też przedstawił świetny dynamiczny program. Następnie w powietrze wzbiła się jedna z gwiazd pikniku Artur Kielak w swoim XtremeAir XA-41. Pokaz jaki zaprezentował, jeszcze długo pozostanie w naszej pamięci. Grupa Celfast na samolotach Socata Morane również zaprezentowała sprawny i dynamiczny program. Była okazja obejrzeć w powietrzu takie klasyki jak: Boeing Stearman, Taylorcraft Auster, DHC-1 Chipmunk, Tiger Moth i Piper. Niestey nie mogły uczestniczyć w imprezie śmigłowce  W-3 Sokół. Mig -29 który w sobotę nie mógł wystąpić, w niedziele dał popis kunsztu pilotażu.W drugim dniu imprezy dołączył też do solistów Maciej Pospieszyński - Aerobatics. Niestety jednej z gwiazd imprezy, Jacobowi Hollanderowi pogoda pokrzyżowała plany i nie mógł przylecieć ze Szwecji. Jednak mimo zróżnicowanych warunków pogodowych, impreza się odbyła i należą się, duże podziękowania organizatorowi za sprawny przebieg imprezy.

ŚWIĘTO 21. BAZY LOTNICTWA TAKTYCZNEGO W ŚWIDWINIE (Polska, EPSN)

1 lipca 2017 r. wyruszyliśmy na wyprawę, przez pół Polski, aby przeżyć następną fotolotniczą przygodę. Mimo niesprzyjających prognoz meteorologicznych jechaliśmy pełni optymizmu, spragnieni zapachu lotniczej nafty i podniebnych akrobacji. Nasz „wesoły autobus” dzielnie połykał kilometr za kilometrem, a uszy pieściła stara żołnierska nuta, pamiętająca jeszcze festiwale w Kołobrzegu – „Chabry z poligonu”. Będąc już na miejscu, udaliśmy się na płytę lotniska, gdzie rozpoczęła się uroczysta zbiórka i apel z okazji Święta 21. Bazy Lotnictwa Taktycznego. Po części oficjalnej wszyscy czekaliśmy na start pierwszych pokazowych maszyn. Niestety… wcześniejsze prognozy się sprawdziły i w prezencie dostaliśmy deszcz… Chwila niepewności – będą latać, czy nie? Będą! Deszcz pilotom niestraszny. Jako pierwszy wzbił się w powietrze Uwe Zimmerman dając pokaz akrobacji samolotem Extra S-300. Deszcz się nasilał, dlatego też organizatorzy postanowili przyspieszyć trochę program i następni w kolejce popisywali się piloci dwóch tutejszych SU-22, a za nimi zaraz malborski MiG-29 i F-16 z podpoznańskich Krzesin. Zwieńczeniem podniebnych występów był piękny pokaz wykonany przez pilotów samolotów nie co starszej generacji, a mianowicie szkolno – treningowego PZL TS-8 “Bies” i wielozadaniowego CSS-13. Mimo już bardzo fatalnej pogody piloci pokazali bardzo wysoki poziom pilotażu, za co otrzymali zasłużone brawa od najbardziej wytrwałej, zgromadzonej na płycie lotniska publiczności. Piotr "brovarsky" Łykowski
Back to Top