AN-2 – RANDKA NA DO WIDZENIA! (Polska, EPRA)

Epoka An-2 w Siłach Powietrznych zakończyła się 14 grudnia 2012 r. wraz z pożegnalnym lotem wykonanym na lotnisku 42. Bazy Lotnictwa Szkolnego w Radomiu. Tego samego dnia dzięki uprzejmości Dowództwa Sił Powietrznych miała miejsce specjalna podniebna sesja fotograficzna. Jej bohaterem został samolot, któremu przypadł w udziale zaszczyt wykonania ostatniego kręgu w historii.

Punktualnie o 8.00 niedospani i zmarznięci zjawiamy się w jednostce. Na bramie słyszymy charakterystyczny dźwięk, którego nie sposób pomylić z niczym – od strony Dęblina nadlatuje para Mi-2. Jeden z nich będzie naszą latającą platformą fotograficzną. W drodze do domku pilota mijamy podgrzewanego Antka – jakże żałuję, że nie mam aparatu, gdyż widok jest nader przedni… Witamy się z załogami. Z zadowoleniem dowiaduję się, że leci poznany w trakcie poprzedniej wizyty w Radomiu rodzynek wśród pilotów pani ppor. Maja Bischoff. Po krótkiej odprawie przypominającej o wcześniejszych ustaleniach dotyczących wzajemnego ustawienia maszyn, komunikacji oraz innych elementów decydujących o sukcesie misji, a także omówieniu zasad bezpieczeństwa na pokładzie żegnamy się z załogą Antka i udajemy na płytę, gdzie mechanicy już rozbrajają okna i wyciągają wszystko, co nam się nie przyda, a może przeszkadzać oraz stwarzać potencjalne zagrożenie. Zostawiam kolegów, z którymi przyjechałem. Niestety tylko ja będę reprezentował Stowarzyszenie. Przestrzeń pasażerska nie jest zbyt obszerna. Pozostałą garstkę pasażerów stanowią fotografowie z innych mediów.

Ostatnie sprawdzenie sprzętu i upewnienie się, że mamy wszystko co będzie potrzebne i już świszcze rozkręcana turbina. Krótka rozgrzewka i wytaczamy się na pas, by w jednej chwili płynnie wzbić się w powietrze. Podlatujemy do kołującego na start Antka, który połyskuje w pięknym słońcu. Jeszcze chwila i zaczyna toczyć się po pasie rozpoczynając swoją ostatnią tak długą misję.

Ponieważ dysponujemy dość ograniczonym czasem, praktycznie od startu Antka zaczynamy robić zdjęcia. Zadanie obejmuje lot po szeroko pojętej okolicy, tak aby móc uchwycić charakterystyczne i rozpoznawalne obiekty, a także ciekawie komponujące się tła. Tu mała osobista dygresja. Uważam, że właśnie TEN LOT był ostatnim podniebnym spacerem Antka. Jakby samolot chciał pokazać nam swoje podwórko, wszystkie dobrze znane mu kąty, po których się szwendał ucząc latać adeptów lotnictwa. Rozpoczynamy od przelotu na wschód, nad Puszczę Kozienicką w stronę Wisły. Lot nie jest ustabilizowany. Stale zmienia się wysokość i wzajemne położenie obu maszyn. Możemy komunikować się z fotografowanym samolotem, co znakomicie ułatwia nam zadanie. Po drodze kilkaset metrów wyżej przemyka w stronę Dęblina Iskra. Ale nie ona jest dziś ważna. Piloci wykonują serię efektownych górek i odejść w błękit nieba pokazując opasły brzuch samolotu. Podlatują blisko, są niemal na wyciągnięcie ręki, nie mieszczą się w obiektywie. Machają, uśmiechają się. Być może to pierwsza taka pamiątka z An-2 w ich lotniczej karierze i na pewno się nie powtórzy. Korzystają skwapliwie, my też.

Wisła! Pierwszy rozpoznawalny element naszej trasy. Jest szeroka i upstrzona cętkami spływającej kry. Łagodnie zakręcamy na południe i widzimy bloki. Pod nami miasto. To Dęblin, którego nikomu, kto otarł się o lotnictwo przedstawiać nie trzeba. Wlatujemy nad lotnisko, gdzie do niedawna na An-2 szkolili się podchorążowie legendarnej Szkoły Orląt. Przelot nad pomnikiem lotników, symboliczny moment tej podróży…

Esując wzdłuż Wisły na południe mijamy zakłady chemiczne wydzielające niesamowicie fotogeniczne kłęby pary. Niestety nie możemy tam polecieć – jest to rejon zamknięty dla lotów. Pod nami nowa droga szybkiego ruchu i Puławy. Już wiemy, że za chwilę Kazimierz i zamek w Janowie – zagościmy tu chwilę dłużej. Latamy „po” okolicznych wzniesieniach i wąwozach, które monotonią odcieni szarości i bieli stanowią dobry kontrast dla podniebnego, niebiesko-zielono-żółtego kameleona jakim jest 0852. W Kazimierzu nad Wisłą poczciwy Antek na chwilę wciela się w rolę turysty spacerującego dostojnie wzdłuż wiślanych bulwarów, zagląda do studni na rynku oraz sprawdza co słychać na zamku. Jeden rączy skok wystarcza by znaleźć się po drugiej stronie rzeki w nieodległym Janowcu, który stanowi piękne tło dla pokracznej i pękatej maszyny. Niestety zaczyna kończyć się pogoda – słońce schowało się za chmury, które zajęły miejsce porannego błękitu.

Gdzieś po drodze zmienia się skład za sterami – każdy chce jeszcze przez chwilę „poczuć wiatr w podeszwach” i mieć swoje zdjęcie do albumu.

Wraz z upływającym czasem lot staje się bardziej dynamiczny a manewry energiczniejsze, to efekt zmniejszającej się masy samolotu wraz z topniejącym z każdą chwilą zapasem benzyny. Załoga Antka wie, że takiej okazji już nie będzie, więc bryka niczym żółto-czarny tygrys z powieści Alana Aleksandra Milne’a.

Zakręcamy na zachód, lecimy w stronę macierzystego lotniska. Niski przelot nad nim połączony z efektownym wyrwaniem i do zrealizowania został jeszcze jeden punkt lotu. Fotografowanie nad miastem. Kręcimy się dłuższą chwilę nad centrum i blokowiskami, pod nami migają osiedla i przemykają zakłady przemysłowe. „Zaliczamy” także duże centrum handlowe stanowiące zaskakująco fotogeniczne miejsce. Takie hałasowanie nad miastem stanowi doskonałą reklamę i przypomnienie dla mieszkańców o smutnej imprezie pożegnalnej, która już niebawem. „Nasz” An ląduje i z właściwą sobie gracją oraz wdziękiem wolno przemieszcza się w stronę stojanki przed trybuną honorową, skąd przyjdzie mu wylecieć na ostatni krótki lot. Oblatujemy go kilkukrotnie zamiatając tumany śniegu. Niskie słońce rzuca niesamowity cień – samolot wydaje się być istnym Belfegorem. Po wyłączeniu silnika załoga Antka wybiega przed samolot radośnie nam machając. Miło, bardzo miło… Teraz czas na nas. Skołowujemy na stojankę i nareszcie cisza! Milkną hałaśliwe silniki Mi-2. Dziękujemy załodze za bezpieczny lot i wysiłek, który nam poświęciła, robimy pamiątkowe zdjęcia i dzielimy się wrażeniami z naszym opiekunem – zastępcą rzecznika prasowego Sił Powietrznych majorem Jakubem Blockiem. Zadanie wykonane, to już koniec. Zostaję z emocjami , wspomnieniami oraz trawiącą mnie niepewnością co do zawartości kart pamięci. Nadszedł czas na pożegnanie ze skrzydlatą legendą, ale o tym gdzie indziej…

Ta smutna uroczystość miała niezwykle uroczysty charakter. Wśród licznie zaproszonych gości przybyli m in. Dowódca Sił Powietrznych Gen. Broni Lech Majewski, Dowódca 4. Skrzydła Lotnictwa Szkolnego Gen. Brygady Tomasz Drewniak. Gospodarzem imprezy był dowódca 42. Bazy Lotnictwa Szkolnego w Radomiu Płk Adam Ziółkowski. Po powitaniu DSP oraz złożeniu meldunku i dokonaniu przeglądu zgromadzonej kadry oraz kompanii honorowej Wojsk Lotniczych załoga, której przypadło w udziale wykonanie pożegnalnego lotu zameldowała gotowość do jego wykonania i udała się do samolotu.

Po krótkim podgrzaniu An-2 0852 po raz ostatni wytacza się na pas startowy radomskiego lotniska by zatoczyć dwa kręgi nad miastem i zgromadzonymi gośćmi.

Czujemy, że jesteśmy świadkami historycznej chwili, choć fotograficznie pogoda nie całkiem dopisuje – na niebie dominują ołowiane szarości, przez które ciężko dopatrzyć się słońca. Po niespełna kwadransie An-2 dotyka kołami asfaltu drogi startowej. Tym samym na karty historii lotnictwa polskiego, jako ci którzy mieli zaszczyt wykonać ostatni, lot wpisali się: D-ca załogi: mjr pil. Andrzej ZUBIK (D-ca Zespołu Lotnictwa Transportowego), II pilot: kpt. pil. Krzysztof RETMANIAK (D-ca klucza An-2) oraz technik pokładowy: sierż. Andrzej KNORPS. Następują okolicznościowe przemówienia. Dowódca Sił Powietrznych ciepło wspomina swoje osobiste doświadczenia związane z Antkami. Apel kończy się defiladą zgromadzonych pododdziałów. Druga część imprezy ze względu na warunki atmosferyczne odbywa się w hangarze, gdzie ustawiono An-2 oraz jego następcę PZL M-28. Udostępniono dla zwiedzających wnętrza obu samolotów. Goście mogli poznać historię An-2 oraz zobaczyć przygotowaną wystawę zdjęć. Miło nam donieść, że składała się głównie z prac członków naszego stowarzyszenia i spotkała się z dużym zainteresowaniem widzów. Nie mniej atrakcyjnie prezentowały się plansze z archiwalnymi zdjęciami nieistniejącej Wojskowej Agencji Fotograficznej. Przedstawicielka najmłodszej generacji pilotów latających na samolocie An-2 por. Maja Bischoff przybliżyła wszystkim zgromadzonym historię służby samolotu w Siłach Powietrznych. Organizatorzy zadbali również o ducha i ciało swoich gości. Przy dźwiękach wojskowej orkiestry można było zakosztować tradycyjnej grochówki.

Na zakończenie chciałbym podziękować wszystkim, dzięki którym mogłem przeżyć tak fascynującą przygodę fotograficzną oko w oko z moim ulubionym samolotem.

Michał „nurek” Wajnchold