AIR-TO-AIR OSTRAVA (Czechy, LKMT)

Podczas, gdy ja myślałem, że sezon sesji air-to-air 2018 jest już zamknięty, dostałem mega atrakcyjną propozycję, by uczestniczyć w sesji organizowanej przez Ironbird Photography jako fotograf zespołu Biało-Czerwone Iskry! Szybko skontaktowałem się z Evertem (Ironbird Photography), by dowiedzieć się jak to ma wyglądać i by dogadać szczegóły. Sesje, które on organizuje są oczywiście płatne. Ja jednak, jako fotograf BCI miałem lecieć za darmo. Jedyną moją robotą, poza samym fotografowaniem, było napisać scenariusz sesji i zrobić briefing z pilotami. Jednocześnie Evert zapytał mnie, czy jestem w stanie sprawić, by na sesji pojawił się polski F-16 z Tiger Demo Team. Chwilę później rozmawiałem już z Dominikiem Dudą. Początkowo nie był zainteresowany udziałem w sesji, ale gdy się dowiedział, że ja będę na pokładzie to stwierdził, że w sumie może podlecieć na te kilka minut. Meeega fajnie! Od razu zaproponowałem Zippity’emu parę figur, oczywiście dla samolotu solo, a na to on powiedział, że pewnie przylecą parą! Jeszcze bardziej mi się morda ucieszyła na taką wiadomość! Oczywiście z wiadomością uderzyłem od razu do Everta, by wiedział, że nie do końca takim pasożytem będę na pokładzie. Tak więc wszystko udało się pięknie załatwić i z nadzieją na fotografowanie naszych Iskier oraz F-16 pojechałem do Ostrawy. Dokładniej rzecz ujmując na położone niedaleko małe lotnisko Zábřeh. Przyjechałem i od razu spotkałem znajomych, którzy czekali na kolejny lot Skyvanem. Loty z Ironbird wyglądają tak, że wszyscy oczekują w pełnej gotowości przy samolocie i albo wg planu przylotów albo po otrzymaniu wiadomości podawanych przez radio wsiadają do samolotu, startują, robią zdjęcia i lądują. Tak przez całe 2 dni. Loty zatem nie trwają zbyt długo i są wykonywane tylko pod kątem poszczególnych z reguły pojedynczych formacji przylatujących na pokazy. Nie była to dla mnie zbyt dobra informacja, gdyż oczywiście skoro już tu jestem i skoro będę latać, chciałoby się narobić jak najwięcej różnych zdjęć. No ale i tak cieszyłem się z tego co mam, a w zasadzie co miałem za chwilę mieć.
Po chwili siedziałem już w Skyvanie w bardzo dobrym miejscu – na samej krawędzi rampy. Ponownie ten fantastyczny widok z uciekającym spod nóg pasem startowym, który tym razem okazał się być trawiastym! Była to dla mnie nowość, bo nigdy nie startowałem Skyvanem z trawy. No ale nic dziwnego, skoro główny, betonowy pas był cały rozkopany. Po kilku minutach już rozglądaliśmy się za naszymi F-16. Niestety światełko nie było najlepsze jak to z reguły bywa w okolicach południa. Kolejnym problemem dla mnie było to, że niestety ja nie będę brał udziału w kierowaniu podczas samej sesji. Piloci będą wykonywać to na co się umówiliśmy podczas briefingu, kontaktując się z osobą wyznaczoną z Ironbird Photography. Koniec przemyśleń, bo przyleciały nasze Tygrysy. Robiłem ile się dało zdjęć i niestety bardzo żałowałem, że nie miałem żadnego kontaktu z pilotami. Lecieli według mnie o wiele za nisko i chętnie bym to jakoś skorygował. No ale nie miałem już na to żadnego wpływu. Nasi dodali coś od siebie. Skeet miał w kabinie polską flagę. Było śmiesznie, bo poczuła się chyba też bardzo lotniczo i była „inverted” z czerwonym na górze. No w każdym razie – polskie barwy były grane. Polacy skończyli sesję, ładnie się pożegnali a my…? Ku mojemu zdziwieniu i uciesze nie wróciliśmy od razu na lotnisko! Okazało się, że po naszych F-16 na fotograficzną scenę miały za chwilę przylecieć amerykańskie F-16 rodem z Arizony! Wiadomo było, że nikt mnie z samolotu nie wysadzi, więc zupełnym przypadkiem otrzymałem dodatkową opcję. Amerykanie przylecieli w iście amerykańskim stylu. Z dużym rozmachem i widać było, że z dużą praktyką w temacie takich sesji. Pięknie nam pozowali, ładnie się ustawiali do zdjęć, no i najważniejsze dla mnie – przylecieli w mojej ulubionej konfiguracji, czyli ze zbiornikami podskrzydłowymi. Fajnie też, że mieli popodwieszane dodatkowo zasobniki transportowe MXU-648, co sprawiło że ich samoloty wyglądały jeszcze bardziej groźnie, w sensie jeszcze bardziej fotogenicznie 🙂
Po wylądowaniu w Zábřeh miałem kilka godzin przerwy, gdyż sesję z BCI mieliśmy zaplanowaną dopiero przed ich wieczornym treningiem, co bardzo mi pasowało z uwagi na wieczorne, ciepłe światełko. Czas spędziłem na rozmowie z kolegami i na oglądaniu ich startów do kolejnych sesji. Niestety nastroje nie były najlepsze. Kilka pozycji wypadło im z fotografowania, a dodatkowo na piątek prognozowana była beznadziejna pogoda (która jak się później okazało, nie pozwoliła na żaden lot w piątek).
Czas przerwy minął bardzo szybko i już ponownie siedziałem w Skyvanie. Wystartowaliśmy. Tym razem przy pięknym światełku. Zawsze podczas dolotu na sesję bacznie obserwuję ziemię i próbuję wyszukać jakieś ciekawe motywy. Tym razem pod nami zaczęły pojawiać się elementy jakiegoś dużego lotniska. Po chwili pojawiły się samoloty na stojankach i szybko zrozumiałem, że lecimy nad lotniskiem w Ostrawie! Sekundę później zobaczyłem nasze słynne „buraki”, na których oczywiście nawet dzisiaj (czwartek) była spora grupa fotografów. Po chwili kątem oka nad pasem startowym dostrzegłem startującą formację Biało-Czerwone Iskry. Piękny i bardzo wyjątkowy widok, biorąc pod uwagę naszą perspektywę. Problem z fotografowaniem Iskier z pokładu Skyvana polega na tym, że niestety minimalna prędkość lotu TS-11w formacji jest trochę wyższa niż maksymalna prędkość lotu Skyvana. Tak więc wszystkie manewry zaplanowałem bardziej pod kątem przelotów BCI pod nami czy obok nas, jako że formacja nie mogła utrzymać się za rampą. Mimo to udało nam się zrobić sporo bardzo fajnych ujęć. Kapitalne wrażenie było, gdy cała formacja przelatywała pod nami. Tym bardziej w takiej sytuacji świetnie dało się odczuć ten niebywały, charakterystyczny dla sesji air-to-air trójwymiar.
Lądowanie zakończyło lotnicze atrakcje tego dnia. Za to inne dopiero miały się zacząć, gdy okazało się, że całodniowe słuchanie muzyki w stojącym na parkingu Charliem, nie było zbyt dobre dla jego akumulatora. Ale to już opowieść na inną okazję.

Sławek „hesja” Krajniewski