100-LECIE SIŁ POWIETRZNYCH ROSJI (Rosja, UUBW)

Pokazy lotnicze z okazji 100 rocznicy powstania Sił Powietrznych Rosji były jedną z największych imprez lotniczych 2012 roku! Nie wiem czy akurat największą, ale na pewno najbardziej zaskakującą, gdyż jeszcze pół roku wcześniej nikt o niej nie wiedział. Pokazy te, jak się później okazało, miały dla mnie dość duże znaczenie. To właśnie tu, za płotem podmoskiewskiego lotniska Ramenskoye, doszedłem do kilku dość istotnych dla mojego fotografowania przemyśleń. Zanim jednak wzięliśmy na foto-celowniki najpiękniejszy kwiat rosyjskiego lotnictwa wojskowego, przeszliśmy dość długą drogę w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji o tym wydarzeniu.

Ktokolwiek słyszał, ktokolwiek wie?
O sierpniowej imprezie dowiedziałem się już 16 lutego 2012 roku od mojego znajomego z Holandii. Gdy Olav napisał do mnie maila z całą serią pytań dotyczących fotografowania na lotnisku Żukowski podczas „100 Rocznicy Sił Powietrznych Rosji”, w pierwszej chwili pomyślałem, że pomylił imprezy i ma na myśli MAKS 2013. Olav jednak uparł się, że taka impreza odbędzie się w sierpniu 2012 roku! Dopiero przecież wróciliśmy z MAKSA 2011, a już bardzo tęskniliśmy za Rosją. MAKS niestety jest co dwa lata. Informacje Olava wywołały u mnie niezłe podniecenie. Pojawiła się szansa na odwiedzenie Moskwy jeszcze w tym roku! Powiadomiłem naszą „moskiewską ekipę” o podejrzeniu zaistnienia jeszcze w tym roku dodatkowych „świąt” i rozpocząłem poszukiwania jakichś bliższych informacji. Niestety nigdzie o tych pokazach nie było mowy. Ani na polsko ani na angielsko ani też na rosyjskojęzycznych portalach! Co więcej, znajome osoby, pracujące na samym lotnisku Ramenskoye były równie zdziwione jak ja! Najznamienitsi rosyjscy fotografowie lotnictwa też robili duże oczy na moje zapytania. Nikt, nigdzie nie słyszał o imprezie, no poza Olavem oczywiście 🙂 Mijały tygodnie, miesiące i w końcu tu i ówdzie zaczęły pojawiać się jakieś mniejsze czy większe wzmianki o tych pokazach. Nigdzie jednak żadnych konkretów – ani kiedy, ani gdzie. Nadeszło lato i okazało się, że Olav miał od samego początku perfekcyjne dane! Zarówno co do lokalizacji jak i terminu oraz rozmachu imprezy! Rozmachu, gdyż Olav od początku pisał, że na tych pokazach, poza wszystkim co lata w Rosji, będzie też cała plejada zaproszonych gości – w tym kilkanaście najlepszych europejskich zespołów akrobacyjnych! Z czasem pojawiła się strona internetowa z dość konkretnym programem, który potwierdzał wszystko co wiedziałem od mojego holenderskiego informatora! Te konkretne informacje zwaliły z nóg cały lotniczy światek. W angielsko-języcznej wersji planowany zestaw samolotów wyglądał mniej więcej tak:

6x Su-25 Kubinka flypast
1x Su-100, 5x Su-27, 8x MiG-29,8x Su-25 Chkalovsky flypast
De „Legends van de wereldwijde luchtvaart”: Bleriot, Newport, 2x Fokker, W-2, 2x Po-2, I-15bis, CIO-153, Ju-52, I-16, MiG-3, Yak-3, Yak-11, Li-2 (DS- 3), Me-109, F-38, F-40, MC-502, „Moran”, T-6 „Teksan” Yak-18A, Spitfire, Harikeyn, F-4 „Corsair”, B-25 „Mitchell” , P-51 „Mustang”, MiG-15, Uchi, A-26 „Invader”, aviabalet „Lido”
4x L-39 1 DOSAAF APG „Rusland” Kubinka Group
4x Yak-130 Kubinka flypast
Mi-2 Zhukovsky
Yak-52 DOSAAF
Ka-52
3x Tu-22M3, 3x Tu-160, 3x Tu-95MS Engels flypast
Su-31 DOSAAF
10x Red Arrows
3x An 12, AN-26, An-12, An-22, AN-124, AN-70, An-140 Chkalovsky, Tver flypast
4x Baltic Bees
1x L-410, Tu-134UBK, Il-80, 3x Il-76, A-50 Chkalovsky, Tambov, Tver, Ivanovo flypast
4x Su-27 Kubinka air battle!
4x Su-34, 4x Su-24M, 4x MiG-31 Lipetsk flypast
Su-34s Lipetsk Air Force Aerobatics
Sukhoi T-50 PAK-FA
10x F-5 Turkish Stars
6x Mi-28 Golden Eagles team (Berkut)
1x Rafale FAF
Su-30MK Zhukovsky
6x TS-11 Team Iskra Poland
Mi-28
MiG-29 OVT 17 Zhukovsky
5x Hawk Midnight Hawks
F-15/16 USAF
8x MiG-29 Kubinka air battle!
1x Mi-2, 3x Ansat-U,2x Mi-35 flypast
2x F-15 Israel
10x MB339 Frecce Tricolori
5x Su-27/4x MiG-29 Russian Knights
1x Su-100, 5x Su-27, 8x MiG-29, 8x Su-25 flypast Chkalovsky
6x Su-25 flypast Kubinka

Takiego przepychu mogą pozazdrościć bez wyjątku wszystkie imprezy lotnicze na świecie! Byłem napalony na te pokazy jak nie wiem co. To nic, że w większości miały to być tylko przeloty. Zawsze chciałem zrobić zdjęcia w locie takim maszynom jak Tu-160, Tu-22M, Su-24. Strasznie ciekawiły mnie też te wszystkie walki powietrzne. Oczywiście zawsze też jestem wygłodniały widoku T-50, Striżich czy Witjazi. Byłem dumny, że w takiej imprezie nie zabraknie polskiego akcentu! W tym gąszczu atrakcji miały też wystąpić nasze Biało-Czerwone Iskry! Co być może jest znakiem, że za rok w Radomiu pojawi się coś z wymalowaną czerwoną gwiazdą na płatowcu? (Myślę o radomskim Airshow oczywiście! 🙂 ) Zbliżał się czas imprezy, nic więc dziwnego, że na które forum się nie weszło, zewsząd wybierała się do Rosji jakaś mniejsza czy większa ekipa. Pachniało to jakimś totalnym szaleństwem. Pojawiły się też pierwsze informacje dotyczące samej organizacji imprezy. Rosjanie nie byliby sobą, gdyby tego tematu trochę nie skomplikowali. Pokazy w locie miały się odbyć zarówno w sobotę jak i w niedzielę. W sobotę wstęp na lotnisko miał być tylko dla zaproszonych gości, a w niedzielę dla wszystkich chętnych. Każdy kto chciał wejść na lotnisko w niedzielę, musiał posiadać bilet. Z tymi biletami też były niezłe jajca! Żeby je dostać, należało wypełnić specjalny formularz na stronie imprezy. Nie było to proste, gdyż na początku formularz ogarniał tylko rosyjskie dane paszportowe! Ktoś gdzieś znalazł adres mailowy jednego z organizatorów, który podobno wypełniał ankiety dla obcokrajowców 🙂 Później pojawiła się też i na stronie wersja dla obcaków. Po wypełnieniu formularza otrzymywało się specjalny kod uprawniający do otrzymania biletu, który to można było odebrać w konkretnym terminie w… centrum Moskwy! Wraz z ilością wypełnianych ankiet, a co za tym idzie zajmowaniem kolejnych terminów do odbioru biletów w Moskwie, te drugie zaczynały powoli kolidować z sobotnimi pokazami! Masakra 🙂 Świadczyło to tylko o tym, ile luda wybiera się na te pokazy! Byłem trochę przerażony. Plan był taki, żeby w sobotę iść za płot, a w niedzielę na lotnisko. W głowie kłębiło się wiele pytań, na które odpowiedzi mieliśmy dostać dopiero na miejscu. Głównym z nich było pytanie, co będzie jak nas za płot nie wpuszczą w sobotę? A nawet jak wpuszczą, to czy tam będzie w ogóle jak w tym tłumie focić! Na szczęście, jak zwykle bezkolizyjnie, udało mi się naszą tradycyjną metodą ogarnąć zakwaterowanie. Tym razem mieliśmy zamieszkać bezpośrednio przy samej prawie bramie lotniska, a wozić miał nas znajomy z 2011 roku kierowca.

Kierunek Moskwa!
Wygodny i bardzo przeze mnie lubiany Embraer 195. Siedzimy sobie gotowi do startu. Kierunek: Moskwa, Rosja – Sheremetyevo International Airport, Terminal F. Cieszymy się jak dzieci, bo na zewnątrz piękny słoneczny poranek, a w środku wspaniała atmosfera i… cała masa koszulek Air-Action! 🙂 Co więcej, na wieży kontroli lotów na Okęciu siedzi również SPFL w osobie Meniosa. Brakuje tylko Kopeńka za sterami 🙂 Tuż po starcie, osiągnięciu wysokości przelotowej i po standardowych komunikatach, z głośników słyszymy pozdrowienia dla fotografów lotniczych od kapitana, całej załogi i Kontroli Lotów Warszawa. Bardzo miły akcent! Przed lądowaniem w Moskwie lecimy pomiędzy wyjątkowo widowiskowo wypiętrzonymi chmurami! Ja takiego czegoś jeszcze nie widziałem. Jeszcze chwila i… już przedzieramy się „marszrutką” przez korki stolicy Rosji. Co za beznadziejny pomysł z tymi biletami w centrum! Tracimy bezpowrotnie kilka cennych godzin. Po odebraniu biletów w budynku przypominającym wartownię jakiegoś więzienia (?) obieramy kierunek – Żukowski. Gdy dojeżdżamy w okolicę lotniska, sugeruję kierowcy by spróbował dojechać bezpośrednio na nasze miejsce pod płotem. Jedziemy, a ja się rozglądam, czy przypadkiem ktoś nas nie zatrzyma. Nie widać policji – jest dobrze! Bardzo dobrze nawet 🙂 Dojeżdżamy do samego końca! Wytaczamy się z samochodu prosto w wir piątkowych treningów. Spora dość grupa rosyjskich fotografów wita nas cichym pomrukiem „Paljaki”. Znamy się z tego miejsca z lat poprzednich. Zdarzało się nie raz rozmawiać o tym czy owym. Podobnie teraz, ledwie wysiadłem, a już plotkujemy o tym co już latało, o tym co będzie latać i w ogóle o wszystkim. Atmosfera jest super. Zawsze w takich chwilach wkurzam się jak pomyślę, ile nienawiści jest pompowanej w relacje polsko-rosyjskie przez niektóre osoby na wysokich politycznych stołkach. Tu, na dole, pośród zwykłych ludzi – jest wszystko w jak najlepszym porządku.

Nie ma jednak czasu na plotki bo treningi trwają w najlepsze. Od wschodu nadciąga ugrupowanie rosyjskich śmigłowców z Mi-26 na czele. Zaraz po nich napiera nad teren pokazów potężna reprezentacja bazy w Lipecku składająca się z samolotów MiG-29, Su-27 i Su-34! Przelatują całą formacją, by następnie robić prezentacje poszczególnych typów. Na pierwszy rzut idzie para MiG-29. Tuż po nich, bezpośrednio nad naszymi głowami kręci akrobację Su-34, by po chwili zwolnić miejsce na niebie dla czterech Su-27, które prowadzą walkę powietrzną, a na jej koniec zasypują niebo setkami flar! Po Lipecku na niebie tańczą wspólny taniec dwie rosyjskie nowości, czyli T-50 i MiG-29M2. Niestety PAK FA robi tylko dwa przeloty, odchodząc po drugim na dopalaczu pionowo w górę. MiG-29M2 kręci się nad nami trochę dłużej i… ładniej. Już się cieszymy, że jednak postanowiliśmy odwiedzić dzisiejsze treningi. Nie wiedzieliśmy czy one w ogóle będą miały miejsce. Przyjechaliśmy i wpadliśmy w samo gęste!

Wyjątkowy spektakl
Po MiGu i pokazie akrobacji na Jak-130, na deski teatru Ramenskoye wchodzi wyjątkowa na skalę światową formacja. To monstrualny romb utworzony z dziewięciu potężnych dwusilnikowych maszyn MiG-29 oraz Su-27 połączonych formacji Striżich i Witjazi! Jest ciepłe popołudniowe światełko. Błękitne niebo gdzieniegdzie urozmaicają dość nisko wędrujące chmurki. Na tym pięknym tle rozpoczyna się wyjątkowy pokaz, któremu przygrywa odgłos osiemnastu silników pracujących na wysokich obrotach. Najpierw przelot tuż nad nami niczym przedstawienie się publiczności. Później beczka całą formacją. Następnie pętla. Samoloty lecą równiutko i precyzyjnie jak po sznurku. Na górze pętli formacja wpada na chwilę w chmurę, by wyjść z niej prosto na nas, ciągnąc za sobą piękne zawirowania. Wszystko wydaje się być tak zwiewne, tak delikatne! Manewry samolotów przypominają wyjątkowy taniec. Taniec prezentowany tylko dla nas! Wyjątkowy, bo nie tańczą dla nas przecież zwykli tancerze. Tańczą dla nas potężne, ciężkie, bojowe maszyny! Maszyny, za sterami których siedzą najlepsi z najlepszych, a ich pozorna łatwość latania w formacji jest efektem setek godzin treningów indywidualnych i zespołowych, niesamowitego wręcz wysiłku każdego pilota i pełnej koncentracji w czasie lotu. Oni, tam w górze, ocierają się przecież non stop o granicę życia i śmierci! Taniec jest też wyjątkowy z racji ogromnych kosztów. Jedno to cena pojedynczego samolotu, drugie to cena tych ton paliwa zużytych podczas lotu czy to treningowego czy pokazowego, trzecie to cena wyszkolenia pilotów. Gdy teraz pomnożyć to przez liczbę maszyn, można dostać niezłego zawrotu głowy. A jednak to robią! A jednak piloci na wszystkich pokazach lotniczych na świecie tańczą dla nas ten niebywały taniec! Na przekór wszystkim trudnościom! Mając świadomość tego co odbywa się nad moją głową, z każdym dreszczem pojawiającym się na moim ciele dochodzę do wniosku, że to jest właśnie to! To jest tak naprawdę główny cel mojego lotniczego świrowania na tylu imprezach lotniczych Europy czy nawet świata! Ten niebywale piękny acz niebezpieczny, fascynujący, trudny do odegrania i bardzo drogi spektakl! Spektakl niespotykany na taką skalę nigdzie indziej! Uwielbiam ten dreszcz podniecenia, ten huk, to jest to co kocham! Na zakończenie pokazu i niejako na potwierdzenie moich przemyśleń samoloty zasłały niebo setkami odpalanych flar. Takiego grande finale nie zobaczy się nawet w Teatrze Bolszoj! 🙂

Pokazowe szaleństwo
Jednak prawdziwe szaleństwo pokazów rozpętało się pod niebem miasta Żukowski dopiero w sobotę. Wszędzie, zarówno hen pod chmurami jak i na lotnisku czy na miejscówce pod płotem panują potężne tłumy. W górze lata prawie wszystko co było zaplanowane na stronie organizatora. Pokazy rozpoczynają się od zrzutu spadochroniarzy, jak to zwykle na pokazach bywa, z wypuszczonymi flagami. W Rosji jednak nie może być ot tak, normalnie. Tu owszem, spadochroniarze mają flagi ale… każda z nich po 30 metrów długości! Chwilę po spadochroniarzach w powietrzu już huczy od silników odrzutowych. Pojawia się bowiem formacja „100” oczywiście symbolizująca 100 rocznicę utworzenia Sił Powietrznych Rosji. Formacja bardzo wyjątkowa, gdyż poszczególne cyferki w liczbie „100” są utworzone przez różne typy maszyn. „1” tworzy pięć samolotów Su-27, pierwsze „0” – osiem Su-25, a drugie „0” – osiem MiG-29. Wygląda to rewelacyjnie! Co ciekawe, każda cyferka miała dodatkowo po dwa samoloty zapasowe, które kilka kilometrów przed lotniskiem opuściły formację, tak na wszelki wypadek, żeby broń boże nie było jakiejś wyrwy w cyferkach czyli plamy na honorze VVS Rosji! Świadczy to tylko o podejściu organizatorów do imprezy, na której po prostu wszystko musi wyjść monumentalnie i perfekcyjnie! Kolejnym dowodem na tę tezę jest lecąca po „100” formacja składająca się z dziewięciu samolotów Su-25, ciągnących za sobą trójkolorową wstęgę z dymów, które oczywiście odpowiadają kolorom rosyjskiej flagi. Dymy są bardzo intensywne i robią potężne wrażenie. Przy bliższym podejrzeniu samolotów okazuje się, że każdy Su-25 ma zainstalowanych co najmniej po 6 dysz smugaczy! To dopiero zabezpieczenie! Po przelotach „100” i „Flagi” na niebie zaczyna się pokazowy kołowrót, który trwa w obydwa dni pokazów do samego wieczora. A to odbywają się solowe czy grupowe przeloty poszczególnych typów, a to dynamiczne pokazy solistów, a to symulacje walk powietrznych czy w końcu kolejne tańce zespołów akrobacyjnych.

Podczas tej imprezy tak naprawdę wszystko jest interesujące. Nawet zwykłe przeloty! Interesujące, bo udział w nich biorą maszyny nie występujące na żadnych innych pokazach lotniczych na świecie. Znamy już choćby z MAKS formację „Śmigłowce Rosji”. Znamy też z treningowego piątku formację reprezentującą bazę w Lipecku. Po nich przechodzą nad nami prawdziwe smaczki. Najpierw Su-25 czy Su-34, które też już mieliśmy okazję oglądać, lecz nie w takich ilościach w jednym czasie. Następnie przelatują formacje składające się z samolotów, na które czekam z największą niecierpliwością! MiG-31BM – samolot, w którym zawsze będę widzieć MiG-25, czyli maszynę uwielbianą od wczesnego dzieciństwa jako tę, która poleci z prędkością 3,6Ma i dokopie (wg komunistycznej propagandy) słynnemu SR-71 🙂 Su-24 – samoloty, które z niemałym podnieceniem podziwiałem przez lornetkę, zakopany w stogu siana przy radzieckim lotnisku w Szprotawie. Nigdy nie zapomnę jakie było moje zdziwienie, gdy te „MiG-23” na żywo okazały się takie potężne i w dodatku dwusilnikowe 🙂 Tu-22M3 – potężne i majestatyczne – marzę o tym, by wybrać się do Rosji i przyfocić je przy pasie podczas startu. Tu-160 – jeszcze większe i jeszcze groźniejsze. Robią na mnie niesamowite wrażenie lecąc tuż nad głową! Obym nigdy nie musiał ich oglądać nad Warszawą! Tu-95 – znane z setek zdjęć z „przechwyceń” nie tylko nad Bałtykiem. Duże samoloty transportowe interesują mnie już zdecydowanie mniej, chociaż Rusłan nad głową zawsze wzbudza respekt! Ciekawie prezentuje się też klucz składający się z trzech Ił-76. Osobiście podoba mi się sylwetka A-50 lecącego tuż za swoimi „braćmi” – ten radar ładnie dopełnia obrys sylwetki. O wiele ładniej niż garb na Ił-80 🙂 Wszystkich też bardzo interesuje Tu-134 w wersji UBL – podobno super narzędzie do szkolenia pilotów bombowców.

Nie mniej od przelotów zachwycają nas pokazy solistów. Lata sporo starych i bardzo dobrych znajomych. Mnie osobiście najbardziej zachwycają oczywiście Su-35, Su-34 i MiG-29M2. Trochę żałuję, że Rosjanie nie zdecydowali się na solowy pokaz T-50. Jak zwykle wyjątkowo dynamicznie i pięknie prezentuje się francuski Rafale! Ładnie lata MiG-15 oraz Ka-52. Swoją pokazową rolę odgrywają również samoloty historyczne reprezentujące zarówno wschodni jak i zachodni front II Wojny Światowej. Największą ciekawostką pokazów solo jest chyba jednak Myasischev M-55, czyli słynna „Geofizyka”. Samolot niezwykły i podobno wyjątkowo rzadko prezentowany na jakichkolwiek pokazach.

Symulacje walk powietrznych są tak naprawdę dwie. Najpierw w układzie dwa na dwa dzielnie walczą ze sobą samoloty MiG-29 a następnie Su-27. Pięknie to wygląda zwłaszcza z perspektywy drogi pod płotem, gdyż samoloty wychodzą z manewrów tuż nad naszymi głowami!

Bogactwo pokazów podkreślają zespoły akrobacyjne. Szybko licząc jest tu dziesięć formacji! Wszystkie znane i lubiane. Miło jest pobawić się w poszukiwanie ciekawych kadrów, gdy zespoły dosłownie wymiatają nas tu za płotem. Każda z formacji pokazuje dokładnie to co potrafi najlepiej. Wszyscy prezentują wysoki program, jednak warunki fotograficzne nie są niestety najlepsze z racji bardzo płaskiego i niefajnego światełka. Dla nas najważniejszym akcentem jest oczywiście pokaz Biało-Czerwonych Iskier. Mimo że TS-11 nie należy do najnowszych ani najzwrotniejszych samolotów w pokazowej stawce, mimo też, że nasi latają stosunkowo wysoko (jak się później dowiedziałem, dostali bardzo wysokie minima), to pokaz Polaków bardzo się podoba nie tylko nam. Rozmawiam z kilkoma fotografami rosyjskimi. Dla wszystkich BCI są wielką i rzadko spotykaną ciekawostką, co sprawia, że nikt tego pokazu nie odpuszcza. Ciekawe czy za pokazem Polaków pójdzie przylot Rosjan do Radomia w 2013 roku?

Wizyta na lotnisku
Pokazowa niedziela jest dniem, w którym na miasteczko Żukowski najechały naprawdę potężne tłumy. Jest to bowiem jedyny dzień pokazów, w którym zwykli ludzie mogą wejść na lotnisko. Nie mogę sobie odpuścić zobaczenia tego zjawiska z bliska. Postanawiam zatem niedzielny poranek rozpocząć od wizyty na lotnisku, by przyfocić statykę i poczuć tę wyjątkową atmosferę, i jeszcze przed pokazami w locie przetransportować się za płot na naszą miejscówkę. Podobny plan ma jeszcze kilku z nas. Zdecydowana większość woli jednak od razu pojechać za płot. Jedziemy zatem na stację kolejową Otdych, skąd tradycyjnie autobusy wożą naród na lotnisko. Standardowo przechodzimy kilka kontroli by wreszcie wylądować na miejscu! Na lotnisku tego dnia panuje większy tłum niż w jakikolwiek dzień podczas poprzednich edycji MAKS, na których udało nam się być. Mimo to uwielbiam to miejsce za zawsze bogatą wystawę statyczną oraz zawsze wyjątkową atmosferę, jaką roztaczają wokół sami ludzie. Ludzie, którzy na pokazy przychodzą naprawdę jak na wielką, państwową, wspólną zabawę, a krzyczenie czy machanie narodową flagą, choćby wyciągniętą z torebki nie jest dla nikogo obciachem. Wystawa statyczna jest podobna do tych z MAKS, zawsze jednak da się znaleźć na niej jakieś ciekawe kadry. Uwielbiam statykę 🙂 W chwili gdy kończymy ogałacać całą wystawę z kadrów, nadchodzi czas powrotu za płot. Nie podoba mi się to. Proponuję kolegom, byśmy może jednak zostali na lotnisku? No uwielbiam tu być! Koledzy przystają na moją propozycję i wbijamy się w największy tłum pokazowy. Pokazy zaczynają się podobnie jak w dniu wczorajszym. Spadochroniarze, „100”, „Flaga”. Nad naszymi głowami pojawiają się pierwsze występy solo. Niestety to nie jest to 🙁 Wszystko odbywa się bardzo daleko i bardzo brzydko w samym słońcu. Patrzymy na siebie wymownie i bez słowa zaczynamy szukać luki w programie, podczas której dałoby się przetransportować na drugą stronę lotniska z jak najmniejszym uszczerbkiem. Ewakuacja okazuje się być dość skomplikowaną i niestety czasochłonną. Moja zła decyzja kosztuje nas kilka fajnych pokazów. Nie oglądamy między innymi latającego na Mi-28 zespołu Berkut. Na osłodę, podczas jazdy marszrutką i przecinania osi pasa, akurat bezpośrednio nad nami przelatują trzy Tu-160! Wrażenie niesamowite! Dojeżdżamy w końcu na nasze miejsce za płotem, a tam… Totalna masakra!

Masakra pod płotem
Żałuję, że policja nie zrobiła tego czego jeszcze przed imprezą obawiałem się, że zrobi. Bałem się bowiem, że policja zamknie wejście lub przynajmniej wjazd pod płot. Nie zrobiła tego. A mogła! Przynajmniej zakaz wjazdu samochodów. Niestety i wejść i wjechać mogą wszyscy! Skutkuje to tym, że pod płotem, zwłaszcza na naszej ulubionej miejscówce, są tłumy ludzi i niestety tyleż samo samochodów. Samoloty latają nad głowami, ale nie ma za bardzo jak fotografować, gdyż wszystkie lepsze miejsca są wprost obwieszone ludźmi, a na samej drodze panuje spory ruch samochodów, przez co nie da się na niej stać. Próbuję ustawić się jakoś, gdzieś, choć kątem, ale to nie jest to. Nie w mojej też naturze leży branie udziału w przepychankach i walce o miejsca, więc… ostatecznie odkładam aparat i patrzę sobie na wszystko co się dzieje zarówno obok mnie jak i nade mną. Dochodzę przy okazji do kolejnego ważnego dla mnie przemyślenia. Uzmysławiam sobie, że tak naprawdę nie interesuje mnie robienie zdjęć, jeżeli nie towarzyszy temu dobra zabawa. Gdybym tutaj, tego dnia zrobił nawet jakieś dobre zdjęcia, to i tak miałyby one słaby albo wręcz negatywny ładunek emocjonalny. Kojarzyłyby mi się choćby z tymi przepychankami o jak najlepsze miejsce do focenia. Dla mnie największą wartość mają te zdjęcia, przy oglądaniu których przed oczyma stają mi ciekawe, wesołe historie, w efekcie których te zdjęcia powstały. Uzmysławiam sobie, że stąd chyba właśnie bierze się moja niechęć do fotograficznych polowań solo oraz ciągota do jeżdżenia zawsze i wszędzie w gronie przyjaciół, w towarzystwie których dobra zabawa wygrywa z ciśnieniem na zrobienie jak najlepszego zdjęcia. Co ciekawe, zawsze tam gdzie była dobra zabawa – powstawały moje najlepsze zdjęcia! Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło. Nie tylko ja jestem załamany panującą pod płotem atmosferą. Razem z Wilkiem opuszczamy towarzystwo i idziemy sobie na spacer powspominać miejsca, w których fotografowaliśmy podczas MAKS 2009. Zupełnie przy okazji znajdujemy nową, pięknie położoną tuż przy cerkwi miejscówkę, która… coś mi mówi, że będzie naszą ulubioną foto-bazą już… za rok!

Czas na nowy aparat?
Wracając z pokazów i przeglądając jeszcze na aparacie zdjęcia dochodzę do kolejnego przemyślenia, które najprawdopodobniej zrewolucjonizuje moje poglądy na fotografię lotniczą. Specjalnie bowiem na tę imprezę pożyczyłem aparat D800, który w porównaniu z moim starym D300 czy innymi aparatami formatu DX jest wolny jak cholera ale… No właśnie! Ma potężną, 36 mln pikseli matrycę! Zawsze uważałem, że najważniejsza nie jest wielkość matrycy, ale szybkostrzelność sprzętu. Teraz, oglądając zdjęcia zrobione przez D800 i widząc ich jakość oraz wielkość, chyba jednak zmienię zdanie. Każde dobrze zrobione, ostre zdjęcie można powiększać, powiększać i… powiększać aż do przysłowiowych nitów na samolocie, a po wykadrowaniu ma ono nadal sensowne rozmiary! Czyżby czas na zmiany sprzętowe w mojej fotograficznej szafce?

Żegnaj Moskwo. Do zobaczenia za rok! 🙂

Sławek hesja Krajniewski