W dniach 14-15 czerwca 2013 w bazie wojskowej w Volkel setną rocznicę powstania obchodziły Królewskie Holenderskie Siły Powietrzne. Jak przystało na tak wzniosłą okazję goście z całego świata dopisali, a i ekipy z SPFL nie mogło tam zabraknąć.
Jeśli zapytasz kogoś, kto był choćby na pokazach w Radomiu lub na jakichkolwiek większych pokazach w Europie, czy pamięta pomarańczowego F-16 z Holandii, na pewno odpowie, że tak, gdyż Holenderskie Siły Powietrzne mają chyba najbardziej rozpoznawalne demo na F-16 na świecie… i jednocześnie jedno z najbardziej zapracowanych. W samym 2013 roku zobaczyć je możne w 11 państwach i prawie 20 oficjalnych pokazach. I to tylko F-16, bo przecież mają jeszcze równie „kolorowego” Apache’a 😉
Ekipa SPFL zameldowała się na lotnisku już w czwartek, by podejrzeć przygotowania i treningi, a także zasięgnąć języka u lokalnych fotografów co i jak na lotnisku podczas airshow wygląda. Po raz kolejny okazało się, że było warto, gdyż dzięki temu dowiedzieliśmy się, iż przylatujący w piątek o 9:00 tylko na statykę Phantom z Niemiec nie ma zamiaru ot tak po prostu wylądować na pasie. A że to jego ostatni wylot poza granice kraju (za 2 tygodnie – 28 czerwca 2013 Phantomy mają zostać wycofane z eksploatacji) – da „mini pokaz”.
W Holandii chyba wszyscy kochają lotnictwo, bo już przed godziną 8:00 pod bramami lotniska ustawiały się tłumy. Gdy weszliśmy na teren bazy i zajęliśmy dogodne miejsca przy barierkach w okolicy środka pasa, pozostało tylko czekać na pierwsze przyloty i pokazy…
Jak plotki głosiły, tak się stało – kilka minut po godz. 9:00 na horyzoncie pojawiła się sylwetka F-4F i niestety w konfiguracji do lądowania… ale tylko pozornie, gdyż po przelocie dość wysoko nad pasem w dyszach samolotu pojawiły się pomarańczowe płomienie dające nam naprawdę wiele przyjemności. Pilot wykonał jeszcze dwa przeloty nad lotniskiem zakończone efektownym low-passem na wysokości publiki. Piękne rozpoczęcie pokazów, a w kolejce czekają jeszcze inne wspaniałe maszyny.
I choć piątkowa pogoda z rana nie rozpieszczała nas fotograficznie (niebo pokryte chmurami), to pięknie zaprezentowały się na holenderskim niebie P-51 Mustang i polski Lim-2.
Następnym punktem programu był duński Hercules – cóż, Hercules jaki jest każdy widzi – ładny, duży samolot transportowy. Niestety szary na szarym niebie, więc nic szczególnego do fotografowania… gdyby nie fakt, że podczas ostatniego manewru wystrzelił serię flar, którymi nas kompletnie zaskoczył. Dzięki temu wiedzieliśmy, czego możemy spodziewać się następnego dnia… oby tylko pogoda była lepsza.
Według planu pokazów teraz Viggen – pierwszy raz miałem przyjemność widzieć go w locie i od pierwszego wejrzenia lotniczo się zakochałem… majestatyczny, śliczny ;), ładnie mruczy… i pięknie prezentuje się w kadrze.
Kolejne punkty dnia to Gripen z Czech z charakterystycznym tygrysem i francuski Ramex Delta, czyli demo na dwóch samolotach Mirage M-2000N – piękny, dynamiczny, a co za tym idzie głośny pokaz pokazujący kunszt pilotów i tego już nie najnowszego samolotu. Dla fanów lotnictwa pozycja obowiązkowa. Jak przystało na urodzinową imprezę, przylatujący goście z minuty na minutę coraz bardziej interesujący… Gloster Meteor, belgijskie demo F-16, Patroulle Suisse – jakość i prezentacje, których fanom lotnictwa nie trzeba przedstawiać.
Cóż można jeszcze dodać po takich gościach… Red Arrows! Ci ostatni wpadli do Volkel w iście królewskim stylu – jedenaście samolotów Hawk wykonało pętlę ze smugaczami i przeleciało nad lotniskiem, by efektownie rozejść się do lądowania. Pokaz właściwy mają po południu, ale już sam przylot zaostrzył apetyty zebranym w bazie Volkel.
„Do głosu” doszli i gospodarze – wspólny przelot holenderskiego Apache’a i F-16 to nie lada atrakcja, ale… włączony dopalacz w tym ostatnim i na „polu bitwy” zostaje „Indianin”, który zasypuje nas flarami podczas efektowych manewrów. Oj działo się… jeszcze nie ostygły migawki, gdy nad pasem na dużej prędkości pojawia się F-16 wykonując krótki pokaz, bo do startu szykuje się coś, co w programie kryło się pod nazwą „Air Power Demo”. Można było spodziewać się wszystkiego, ale to co zobaczyliśmy było jak dla mnie najlepszym akcentem pokazów… Start dziesięciu F-16 z dopalaczami, do tego kilka Chinook’ów, AH-64 Apache, a na deser Herkules, no i cysterna DC-10, a wszystko to w dynamicznym pokazie z efektami pirotechnicznymi, flarami, mijankami, pozorowanymi atakami i walkami powietrznymi… Cóż, fotografować taką akcję jest naprawdę ciężko, ale zobaczyć na własne oczy i usłyszeć… pięknie!!
Dla uspokojenia i niejako na deser norweskie demo na F-18, później Frecce Tricolori i właściwy pokaz Red Arrows (już w dziewiątkę). W międzyczasie niebo się lekko przetarło i warunki do fotografowania polepszyły się, a to nie koniec pierwszego dnia w holenderskim Volkel…
Z kronikarskiego obowiązku napiszę o jak zwykle ładnym występie naszych Su-22 i jakże dynamicznym pokazie SOLOTURKA na F-16, który według mnie w tym roku lata lepiej niż Belg i Holender… a na pewno szybciej.
Ostatnim z głównych dań byli jak zwykle pięknie latający piloci z Patrouille de France. Ich mijanki i cały pokaz można oglądać na okrągło, a że godzina robiła się coraz późniejsza, to i nasz pierwszy dzień na urodzinach dobiegał końca… Zaprezentowały nam się jeszcze C-47 Dakota oraz naprawdę ładny wspólny przelot holenderskich „gwiazd” F-16 z Britse Gloster Meteor, Fouga CM.170 Magister i Hawker Hunter… Chyba wystarczy jak na jeden dzień pokazów??
A co w sobotę… pogoda zmieniła się na plus… i miały miejsce lekkie zmiany w programie, ale zarys i główne atrakcje pozostały bez zmian. No i nie przegapiliśmy flar z Herkulesa, a także poprawiliśmy i tak dobre kadry… To były naprawdę jedne z najlepszych pokazów w Europie, jak nie na świecie!!
Dziękujemy i jeszcze raz… wszystkiego najlepszego Koninklijke Luchtmacht 😉
Tomasz „deoc” Szczech