Szukaj

OPEN AIR DAY W MALBORKU (Polska, EPMB)

Sezon imprez lotniczych w pełni. Praktycznie pod koniec każdego tygodnia można zaliczyć wycieczkę związaną z podziwianiem lotnictwa. Pogoda w większości przypadków dopisuje, co tylko dodatkowo zachęca do wyjazdów. Jednym z takich punktów w kalendarzu jest coroczna, jednodniowa impreza w 22. Bazie Lotnictwa Taktycznego – Open Air Day, w Królewie Malborskim. W tym roku niewielka grupa członków SPFL spotkała się na miejscu, by spędzić ze sobą trochę czasu oraz przy okazji realizować się w pasji, jaką jest fotografia lotnicza. Same pokazy zaliczyć należy do tych skromniejszych, co nie znaczy, że ubogich. Były tradycyjne przeloty pary Su-22 oraz solowy popis z samolotem MiG-29. Na niebie pojawiła się także nasza stara, poczciwa Iskra, na której wyszkolonych zostało wielu pilotów, a plastikowa, sklejana miniatura TS-11 wielokrotnie zdobiła półki modelarskich zapaleńców (w tym także niżej podpisanego). Poza maszynami typowo odrzutowymi, można było podziwiać trójkę znaną na pokazach jako Formacja 3AT3. Oprócz atrakcji na niebie – wiele ciekawych rzeczy działo się także nieco niżej, na ziemi. Była wystawa statyczna, na której wystawiono m. in. Irydę, Su-22 oraz popularny “ołówek”, jak nazywany jest w slangu lotniczym MiG-21. Do miejsc wartych odwiedzenia dodać można wystawę starych samochodów oraz motocykli, sprzętu wojskowego (w tym czołgu), a także możliwość spotkania się z piękną, żywą sową oraz innymi drapieżnymi ptakami, prezentowanymi przez bardzo sympatyczną i całkiem wiarygodnie ubraną “panią wiedźmę”. Nie zabrakło oczywiście stoisk gastronomicznych lub tych z pamiątkami i gadżetami lotniczymi. Co więcej – wśród tych stoisk spotkać można było bardzo ciekawą osobę: Panią Katarzynę Ochabską, autorkę książki pt. “Stanisław Skalski”. Była więc możliwość zakupu tej pozycji, zdobycia autografu i pamiątkowego zdjęcia oraz zamienienia paru słów z autorką. Jeden z naszych samolotów MiG-29 (o numerze 4105) został ozdobiony właśnie wizerunkiem naszego asa przestworzy, a było to zasługą właśnie Pani Katarzyny, pomysłodawczyni całego przedsięwzięcia. Ten właśnie samolot także został zaprezentowany na wystawie statycznej. Jako że 22. BLT jest zlokalizowana blisko naszego polskiego morza oraz Malborka – jest to doskonały sposób na spędzenie kilku dni na urozmaiconej wycieczce: można zwiedzić Zamek Krzyżacki, obejrzeć pokazy lotnicze, a na koniec zrelaksować się nad wodą. W sam raz na wypad z rodziną. Sławomir "Sławol" Borysowski

F-35 W WIELKIEJ BRYTANII (Wielka Brytania, EGYM)

6 czerwca 2018 r., po około 5000 km lotu nad Atlantykiem pierwsze cztery nowe egzemplarze F-35 Lightning II (wariat B) wylądowały w swoim nowym domu RAF Marham. Te naddźwiękowe, najnowszej generacji, niewidzialne dla radarów i kosztujące około 120 milionów dolarów myśliwce, wystartowały o świcie z bazy w Karolinie Południowej, by rozpocząć nową erę w Brytyjskich Siłach Powietrznych. Brytyjczycy zobowiązali się do zakupu 138 tych nowoczesnych maszyn od amerykańskiej firmy Lockheed Martin w ramach międzynarodowego programu zbrojeń Joint Strike Fighter. Mimo ogromnych kosztów zamówienia, Królewskie Siły Powietrzne uważają cały program za wielki sukces i ogromną pomoc w zapewnieniu bezpieczeństwa Wielkiej Brytanii i sojusznikom. Trzeba zaznaczyć, że będzie to miało bardzo pozytywny wpływ na lokalną gospodarkę, zapewniając tysiące miejsc pracy. Same inwestycje przed przylotem do bazy wyniosły 550 milionów funtów. Pierwsze Lightning’y zastąpią zasłużone już samoloty Panavia Tornado. Jako pierwsza otrzymała je słynna z czasów II Wojny Światowej 617. Eskadra „Dambusters” i stanowi wspaniała kontynuację jej historii. My szczególnie jesteśmy zainteresowani zobaczyć je już w to lato na pokazach w Wielkiej Brytanii. Z tego, co się też po cichu dowiedzieliśmy, za jakiś czas również zobaczymy te nowoczesne maszyny w słynnym ‘Mach Loop’. Tak będzie wyglądała przyszłość i właśnie wylądowała w UK. Marek ‘Maras’ Gembka

AVIATICKA POUT 2018 (Czechy, LKPD)

28. Aviatická pouť – Pardubice 2018 Początek czerwca wzbudza dość powszechnie nieuchronne skojarzenia z Dniem Dziecka. Dla niżej podpisanego takim odpowiednikiem Dnia Dziecka – przedłużonego do całego weekendu – od ładnych paru lat są doroczne pokazy lotnicze w Pardubicach. Impreza w bratniej Republice Czeskiej stworzona dla  tych, którzy najbardziej kochają latające maszyny z czasów, kiedy przekroczenie bariery dźwięku należało do sfery fantastyki, niekoniecznie naukowej. W tym roku pokazy – noszące w oryginale nazwę Aviatická pouť – odbyły się już po raz dwudziesty ósmy. Data zobowiązuje – dlatego tegoroczna edycja Aviatické pouti (tak w dopełniaczu) odbywała się pod hasłem 100-lecia powstania Czechosłowacji. Nota bene każdorazowo pardubickie pokazy mają jakieś swoje hasło wiodące, w bardzo różnym stopniu znajdujące odzwierciedlenie w programie.  W tym roku ten związek wydawał się dość luźny – właściwie jedynym specjalnym rocznicowym akcentem był Harvard IIA, który porzucił swoje dotychczasowe srebrzysto-pomarańczowe barwy lotnictwa południowoafrykańskiego na rzecz RAF-owskiej zieleni, brązu i żółci oraz oznakowań 17. Service Flying Training School, w której podczas II wojny światowej trenowali lotnicy czechosłowaccy. Ogólnie dało się zauważyć, że organizatorzy pardubickiej imprezy do ostatniej chwili zmagali się problemami finansowymi, co miało wpływ na listę uczestników pokazów – mniej imponującą, niż w poprzednich latach. Nie oznacza to jednak w żadnym wypadku, że nie było na co popatrzyć nad pardubickim lotniskiem. I tak po raz pierwszy w historii Aviatické pouti mieliśmy sposobność zobaczyć rzadko spotykaną maszynę – australijski myśliwiec z czasów II wojny CAC Boomerang. Ten jeden z zaledwie kilku latających i jedyny poza Australią samolot tego typu prezentował się widzom w duecie z Jakiem-3U (przebudowanym Jakiem-11). Szczerze mówiąc trudno było wyczuć, dlaczego akurat te dwa samoloty występowały wspólnie, demonstrując nawet coś na kształt symulacji walki powietrznej  – ale ponieważ na każdych pokazach latają razem, więc pewnie po prostu tak mają i nie ma co wnikać. Ważne, że mogliśmy zobaczyć – większość z nas pierwszy raz w życiu – i sfotografować rzadkiego australijskiego warbirda. Kolejni „debiutanci” przylecieli do Pardubic ze Szwajcarii. Zespół oficjalnie nazywa się 46 Aviation Wingwalker Danielle i składa się z różowego (no cóż…) Boeinga Stearmana, pilota Emiliano del Buono oraz gwiazdy programu – Danielle del Buono (nota bene małżonki pilota), która podczas kolejnych przelotów opuszcza kabinę i w sposób niezwykle efektowny prezentuje się widzom na skrzydłach dwupłatowca. Tenże od czasu do czasu wykonuje beczkę – z Danielle, stojącą na górnym skrzydle lub leżącą pomiędzy płatami Stearmana. Mocne wrażenia gwarantowane, zwłaszcza dla tych, którzy nigdy wcześniej nie mieli okazji widzieć podobnych pokazów. Emilliano del Buono podczas Aviatické pouti zasiadł za sterami jeszcze jednej maszyny. F+W C-3605 „Schlepp” (czyli po naszemu po prostu „holownik”), mimo że formalnie służył w szwajcarskim lotnictwie wojskowym od 1971 roku, to „prawie warbird”. Ten typ to w zasadzie płatowiec szturmowego C-3603 wyprodukowanego w okresie II wojny światowej, w którym – ćwierć wieku po jej zakończeniu – zmieniono silnik na turbośmigłowy. Różnica mas obu silników spowodowała konieczność wydłużenia przodu maszyny, dzięki czemu C-3605 zyskał swój charakterystyczny wygląd i przydomek „Alpejskiego Mrówkojada”. Po kilku dodatkowych modyfikacjach (dodanie trzeciego statecznika pionowego) leciwy, acz wciąż sprawny samolot wszedł do służby na początku lat 70. i był używany przez Schweizer Luftwaffe aż do 1987 roku. Co prawda jego przeznaczeniem było holowanie celów powietrznych, jednak w Pardubicach wystąpił w roli zbliżonej do tej, jaką pełniła jego pierwsza inkarnacja, broniąca neutralności Szwajcarii podczas wojny – w szeregu efektownych nalotów, którym towarzyszyły malownicze eksplozje na ziemi. Po raz pierwszy od dobrych kilku lat mieliśmy podczas pardubickiej imprezy polskie akcenty. Tym najbardziej widowiskowym był pokaz śmigłowca W-3WA Anakonda z Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej , który zademonstrował widzom akcję podjęcia rozbitka. Drugim „polonicum” był udział – niestety ograniczony tylko do przelotu Balbo – Jaka-3, znanego dobrze z poprzednich edycji Aviatické pouti. Ta maszyna, dawniej należąca do Steve’a Steada, od ubiegłego roku stanowi własność polskiego kolekcjonera. Trzecim polskim elementem była – na wystawie statycznej – obecność rodzimego Mi-2 w specjalnym malowaniu z sylwetką greckiego hoplity na burcie (w końcu Mi-2 w kodzie NATO to Hoplite). Skoro padło nazwisko Steve’a Steada – w Pardubicach nie mogło zabraknąć ani jego samego, ani jego doskonale wszystkim znanego Spitfire’a LF XVIE, od kilku lat prezentującego się w oznakowaniach maszyny, którą podczas wojny latał (czecho)słowacki dowódca 127 Dywizjonu RAF Sqn Ldr Otto Smik. Sam Steve pilotował Spitfire’a, prowadząc formację Balbo. Natomiast pełny pokaz możliwości tej pięknej maszyny zademonstrował publiczności Dan Griffith – co każdemu, kto kiedykolwiek widział go w akcji, wystarcza za cały opis występu. Dan Griffith nie ograniczył się do jednego typu samolotu. Nie latał co prawda, jak w ubiegłym roku, repliką Blériota XI z 1909 (leciał nią jej „właściwy” pilot), dosiadł natomiast znacznie bardziej efektownej maszyny – Bückera Bü 133 Jungmeistra, najpierw w formacji z dwoma Jungmannami – Tatrą T.131 i Casą 1.131, później solo, wykonując pełny zestaw akrobacji. Regułą podczas pardubickich pokazów jest biegunowa zmienność pogody. Podczas tej edycji organizatorzy mieli mnóstwo szczęścia – w piątek nad lotniskiem przeszła ulewa, połączona z wichurą i gradobiciem (generalnie w całym regionie ten weekend był pod tym względem dramatyczny), opóźniająca przyloty i uniemożliwiająca treningi uczestników.  Jednak w sobotę i niedzielę pogoda uległa radykalnej poprawie. Dzięki temu nie powtórzyła się sytuacja z zeszłego roku, kiedy to deszcz nie pozwolił pokazać się w locie ekipie Pterodactyl Flight z jej replikami samolotów z I wojny światowej. Tym razem wszystko poszło dobrze i cztery płócienno-drewniane maszyny – Nieuport XII, Fokker E.V, Fokker Dr.I (oczywiście Rudý Baron) oraz nowy w grupie Morane-Saulnier BB – mogły bez przeszkód stoczyć walkę powietrzną przy wtórze huku eksplozji, dymów zasnuwających niebo i bohaterskiego szturmu połączonych grup rekonstrukcyjnych na ziemi. Żadna Aviatická pouť nie mogłaby się odbyć bez znaczącego udziału maszyn spod znaku Czerwonego Byka. Także 28. edycja nie była pod tym względem wyjątkiem. Tym razem część zabytkową byczej stajni reprezentowały dobrze wszystkim znane B-25J Mitchell, P-38L Lightning i T-28B Trojan (swoją drogą kto wpadł na pomysł, żeby pomalować go w takie koszmarne buro-brązowe kolory???). Współczesność Byków – to znakomity czeski zespół akrobacyjny The Flying Bulls, od niedawna latający na samolotach XtremeAir XA42  oraz akrobacja solo na Extrze 300SR. Ekipa Red Bulls w tym roku nie przywiozła ze sobą żadnego śmigłowca.  Co bynajmniej nie oznacza, że w Pardubicach śmigłowców zabrakło. Poza wspomnianą wcześniej polską Anakondą o ich obecność zadbały siły zbrojne Republiki Czeskiej.  Maszyny bojowe – to Mi-171 i oczywiście Mi-24W/Mi-35 „Alien”, bez którego  żadne pokazy w regionie odbyć się nie mogą. Zademonstrowały się również śmigłowce szkolne, czyli z wolna odchodzący na zasłużoną emeryturę Mi-2 oraz jego następca – Enstrom 480. W roli maszyny, transportującej żołnierzy sił specjalnych podczas dynamicznej ziemno-powietrznej akcji, wystąpił także cywilny Bell-206B. Skoro motywem przewodnim tegorocznej edycji Aviatické pouti była 100. rocznica powstania państwa czechosłowackiego, nie mogło zabraknąć maszyn z początkowej części tych stu lat (niezależnie od tego, że można je podziwiać w Pardubicach niekoniecznie przy okazji okrągłych rocznic). Lotnictwo I Republiki reprezentowały trzy samoloty: latająca replika Avii BH-1 z 1920 roku – pierwszego czechosłowackiego dolnopłata i pierwszej konstrukcji firmy Avia, PB-6 Racek i Beneš-Mráz Be-60 Bestiola z lat 30. Na drugim biegunie usytuowały się maszyny mniej lub bardziej współczesne, produkowane lub używane w powojennej Czechosłowacji i dzisiejszej Republice Czeskiej. Do tych mniej współczesnych zaliczyć można z pewnością MiGa-15UTI, który na pardubickiej imprezie wystąpił w wersji solo i w eskorcie dwóch najnowszych myśliwców Republiki – J39 Gripen z 211 Eskadry Taktycznej w Čáslavi. Oczywiście nie mogło też zabraknąć indywidualnego pokazu Gripena (tak, flary były). Gdzieś pomiędzy MiG-iem, a Gripenem znalazło się miejsce dla Aero L-39 Albatrosa. On także zaprezentował się w towarzystwie, choć nie bojowym – wystąpił w formacji z akrobatami z Flying Bulls. Tradycją i „znakiem firmowym” Aviatické pouti jest wspólny przelot zabytkowych maszyn, tzw. Balbo. Liczebność formacji zależy oczywiście od liczby uczestników danej edycji imprezy. Jak wcześniej wspomniałem, tegoroczne pokazy nie należały pod tym względem do najbogatszych. Tym niemniej kilka samolotów przybyło do Pardubic tylko po to, żeby wziąć udział w Balbo (oraz zaprezentować się na statyce), dzięki czemu mogliśmy jednocześnie podziwiać w powietrzu 9 maszyn. Honor prowadzenia Balbo przypadł Spitfire’owi, w kluczu z B-25 i P-38. Za nimi kolejny klucz – Boomerang, Jak-3 i Jak-3U. Formację zamykała trójka T-28B Trojan, Harvard IIa i T-34 Mentor. Relacjonując ubiegłoroczną edycję pardubickich pokazów pisałem, że jest to impreza, na której obecność jest dla mnie obowiązkowa każdego roku. Sądzę, że podobnie jest z każdym, kogo fascynują zabytkowe samoloty, zwłaszcza te z wojenną przeszłością. Mimo dających się zauważyć trudności budżetowych tegorocznej edycji przedsięwzięcia pierwszy weekend czerwca był co najmniej udany. Mam nadzieję, że kolejne lata będą dla Pardubic nie gorsze, a swój najlepszy czas Aviatická pouť ma jeszcze przed sobą. Marcin „Spad” Parzyński

AIR & SEA SHOW MIAMI 2018 (USA, Miami)

Czytając listę statków powietrznych, które miały zaprezentować się podczas Memorial Weekend na plaży w Miami można dostać zawrotów głowy: B-1, B-2, F-22, F-35 i wszystko inne co lata w Siłach Powietrznych USA … A więc nie mogło i nas tam zabraknąć. Słoneczna Floryda, znana z setek filmów i seriali przywitała nas pierwszym w tym sezonie… huraganem, który otrzymał imię Alberto i skutecznie pokrzyżował nam pokazowe plany. Ale szczęście nie mogło nas opuścić i tym razem. Po piątkowo-sobotnich ulewach w niedziele na stronie organizatorów pojawiło się info, że pokazy rozpoczną się w niedziele 27 maja o 12:00… Tomasz "Deoc" Szczech

DZIEŃ OTWARTYCH KOSZAR W 23. BLT (Polska, EPMM)

Dzień Otwartych Koszar w 23. BLT co roku organizowany jest na przełomie maja i czerwca. W tym roku przypadło to na 26.05.2018. Oczywiście nie mogło nas tam zabraknąć, zwłaszcza że jest to nasza ulubiona jednostka. Dzień ten przywitał nas piękną i słoneczną pogodą, która jak się później okazało zaczęła się dynamicznie zmieniać. Na miejscu byliśmy chwilę przed godziną 10:00, pomimo tego że z informacji jakie posiadaliśmy pierwszy pokaz w powietrzu miał się rozpocząć o godz. 12.20. Był to nasz czas na wspólne rozmowy oraz na podziwianie sprzętu eksponowanego na wystawie statycznej . Powoli zbliżała się godzina 12:00, więc postanowiliśmy udać się do wyznaczonej strefy foto, która w tym roku została nam udostępniona . Gdy już zajęliśmy miejsca i zaczęliśmy przygotowywać swoje aparaty, do naszych uszu doleciał dobrze nam znany dźwięk silnika, a w zasadzie dwóch silników Klimov RD-33 MiGa-29. Uśmiech pojawił się na naszych twarzach, bo wiedzieliśmy, że już za chwilkę zobaczymy ten piękny samolot w solowym pokazie dynamicznym, za sterami którego zasiada por.pil. Jacek „JACA” Stolarek”. Nie myliliśmy się. „Jaca” wycisnął z pilotowanego przez siebie MiGa wszystko co się dało. Był huk, ogień i naprawdę sporo flar. W porównaniu do zeszłorocznego pokazu został on nieco wzbogacony. Następny na pasie startowym pojawił się nikt inny, jak żartobliwie przez nas nazywany „Król Artur” czyli Artur Kielak na swoim XA-41. Ze swej strony mogę tylko powiedzieć, że bardzo trudno się go fotografuje, ponieważ pokaz Artura wygląda tak jakby prawa fizyki nie istniały. Zaraz po zakończeniu pokazu Artura rozpoczął się pokaz Formacji 3AT3 & Fundacja Biało-Czerwone Skrzydła. Samoloty te mogliśmy podziwiać we wspólnym locie razem z An-2, którym to później można było odbyć lot widokowy. Następni w kolejce czekali już z uruchomionymi silnikami piloci z 21. BLT w Świdwinie, którzy na co dzień latają na samolotach Su-22. Dali oni wspólny pokaz w parze, jak i mieli oni swoje solowe akcenty. Zaraz po wylądowaniu drugiego Su-22 nad płytą lotniska pojawiła się para śmigłowców W-3PL „Głuszec”. Zrobili oni kilka przelotów oraz ostrych nawrotów, po czym udali się w kierunku macierzystej jednostki. W końcu nadszedł czas na to na co wszyscy czekali – duet „Xtreme Sky Force”, czyli MiGa-29 i XA-41 pilotowanych przez wcześniej dających pokazy solowe odpowiednio por.pil. Jacka „Jacy” Stolarka oraz Artura Kielaka. Para ta zaprezentowała się bardzo dobrze. W pokazie nie zabrakło dynamiki, sporej ilości dymu i flar. Podsumowując, dzień zaliczamy zdecydowanie do udanych. Pogoda dopisała, pomimo tego że w drugiej części dnia przybrała bardziej dynamiczne oblicze. W powietrzu też się dużo działo, więc za rok na święcie 23. bazy będziemy na pewno. Grezgorz „Helmut” Kiełczykowski

AEROFESTIVAL 2018 (Polska, EPPO)

W dniach 19-20 maja na poznańskim lotnisku Ławica miały miejsce pokazy lotnicze Poznań Air Show 2018. W tym roku zbiegły się trzy rocznice, które organizatorzy postanowili upamiętnić w programie imprezy: 100-lecie Powstania Wielkopolskiego, 100-lecie Odzyskania Niepodległości i 100-lecie Lotnictwa Wojskowego. W tym samym czasie miały miejsce również ćwiczenia NATO Tiger Meet odbywające się po raz pierwszy w Polsce w 31. Bazie Lotnictwa Taktycznego Poznań-Krzesiny. Dzięki temu organizatorzy Poznań Air Show mogli wzbogacić pokazy także o blok NATO Tiger Meet.
Jeszcze w piątek po wizycie na NATO Tiger Meet postanowiłam przemieścić się z Krzesin na Ławicę. Same starty i lądowania „Tygrysów” trochę mnie znużyły, a na Ławicy zapowiadały się jeszcze popołudniowe treningi samolotów przed sobotnią imprezą. To była dobra decyzja. Wraz z kolegami ulokowaliśmy się pod tzw. płotem i dzięki temu mieliśmy samoloty na wyciągnięcie ręki, gdzie robiły ciasne zakręty. W popołudniowym słońcu poszycia samolotów wyglądały przepięknie. Wszyscy jednomyślnie orzekliśmy, że najciekawiej zaprezentował się Eurofighter Typhoon Hiszpańskich Sił Powietrznych. Pilot cudownie zaprezentował swoją maszynę. Oglądaliśmy także przygotowania do pokazów francuskich Rafale (Rafale Solo Display French Navy). Z lotniska wystartował jeszcze AWACS, który w sobotę i niedzielę miał być już tylko na statyce. Boeing E-3 Sentry z wielkim „talerzem” wzbił się tuż przed nami w kierunku zachodzącego słońca. Jego mocno wypolerowany kadłub błyszczał zabójczo. To tylko niektóre z piątkowych atrakcji.
W sobotę udałam się na teren pokazów. Planowałam robić zdjęcia z przygotowanej specjalnie dla fotografów trybuny, ale jej lokalizacja nie przypadła mi do gustu. Dzień zapowiadał się upalnie, a odległość trybuny od centrum pokazów wydała mi się zbyt odległa. Obawiałam się dużego falowania powietrza. W fotografii to bardzo niekorzystne zjawisko. Postanowiłam wmieszać się w tłum i robić zdjęcia spod barierek. Za plecami rozstawiały się stoiska z pamiątkami, gastronomiczne, a także strefy, w których można było spotkać pilotów uczestniczących w pokazach.
Rozpoczęły się przyloty. Jako jedni z pierwszych pojawili się „Żelaźni”, którzy „zaparkowali” tuż przede mną. Pokazy w powietrzu rozpoczęła defilada eskadr wojskowych, które przybyły do Polski w ramach szkolenia NATO Tiger Meet. Część „Tygrysów” udała się na statykę, gdzie pięknie prezentowała swoje kocie malowania. Stanął tam też AWACS, który podobno był najbardziej oblegany. Ciekawscy mogli zwiedzić jego wnętrze.
Nad naszymi głowami pojawili się skoczkowie spadochronowi (grupa SkyMagic S3 WAT) z ogromnymi polskimi flagami.
„Żelaźni” natomiast poza wspaniałym dynamicznym pokazem „wymalowali” na niebie symbol Polski Walczącej.
Z kolei grupa 3AT3 Formation Flying Team wystąpiła z AN-2 z Fundacji Biało-Czerwone Skrzydła. O ile 3AT3 nie dawały nigdy dynamicznych pokazów ze względu na typ maszyn i inne ich przeznaczenie niż akrobacyjne, o tyle w połączeniu z „Antkiem” stworzyli cudowny Team. Wielki dostojny biały dwupłat, a za nim podążające krok w krok białe maluchy. To było dobre połączenie. Brawo dla pomysłodawcy.
Poza solowym występem Artura Kielaka mogliśmy oglądać duet XA-41 oraz YAK-3U.
Pokazy zaszczycił również swoją obecnością ciekawy samolot CAC-13 Boomerang. Myśliwce tej serii były produkowane w Australii w czasach II wojny światowej.
W bloku Nato Tiger Meet mogliśmy zobaczyć m.in.: Saab 105 (Austrian Air Force), JAS39 Gripen (Czech Air Force), Eurofighter Typhoon (Spanish Air Force), Desault Rafale (French Air Force), Mi-24 (Czech Air Force) w malowaniu z „Obcego”. Było głośno i drapieżnie.
W kolejnym bloku widzieliśmy PZL TS-11 Iskra, czeskiego MiG-15UTI, oraz ze swym charakterystycznym dźwiękiem Supermarine Spitfire z Wielkiej Brytanii.
Natomiast na Extra 330LC dała rewelacyjny solowy pokaz Agata Nykaza. To młoda pilotka z Grupy Akrobacyjnej „Żelazny”, która wyraźnie depcze po piętach swoim starszym kolegom akrobatom. Z wielką przyjemnością i zaciekawieniem będę śledziła jej kolejne poczynania.
Bardzo miłym dla oka zaskoczeniem była grupa AUTO-GYRO „57-my” TEAM. To dwaj piloci, którzy pasjonują się wiatrakowcami. Zazwyczaj tego typu maszyny nie są doceniane na pokazach lotniczych, a tu wielkie zaskoczenie. Panowie z wielką gracją demonstrowali urok wiatrakowców. Zamaszyste ewolucje z bogatym „zadymieniem” wyglądały na niebie bardzo malowniczo.
Następny dzień dla urozmaicenia kadrów spędziłam po przeciwnej stronie lotniska, gdzie światełko było bardziej sprzyjające zdjęciom. W większym gronie członków SPFL, w cieniu drzew panowała miła piknikowa atmosfera. Był grill, kiełbaski oraz pyry z gzikiem (jak na poznańskie klimaty przystało). Były także „lekcje” języka polskiego dla obcokrajowców, których w Poznaniu było sporo z racji międzynarodowego charakteru imprezy oraz NATO Tiger Meet. Jednym słowem było wesoło. Lotniczy program imprezy nie był identyczny z sobotnim, ale pod względem zdjęciowym było równie ciekawie. W niedzielę udało się sfotografować czeską grupę Pterodactyl Flight w symulacji bitwy powietrznej. Grupa lata m.in. na takich replikach samolotów jak: Piper Cub L-4H, Fokker E-III, S.E,5a, Sopwith 11 Strutter oraz Fokker D-VII. Za sterami jednego z nich zasiada Radka Máchová.
Podsumowując imprezę nie mogę nie wspomnieć o zapadającym w pamięci pokazie Francuskich Rafale z ich niesamowitą mijanką, wspaniale prezentującym się hiszpańskim Typhoon-ie, Naszym MiG-u 29-tym, czy F-16 (Tiger Demo Team Poland), który wyrzucił flary tuż nad nami.
Zmęczona palącym słońcem cierpliwie dotrwałam do końca imprezy, by na koniec jeszcze zobaczyć odlatujące ze statyki „Tygrysy”. Jeden po drugim startowały z rykiem. Każdy w niepowtarzalnym tygrysim malowaniu. To był niezapomniany widok.
Nie sposób wymienić tu wszystkich podniebnych atrakcji. To były bardzo bogate pokazy.
Sylwia „Sila” Zieja

KLASYCZNY WIECZÓR Z KOLEKCJĄ SHUTTLEWORTH (Wielka Brytania, EGTH)

Kolekcja Shuttleworth znajduje się w Old Warden w Hrabstwie Bedfordshire. Jest to niesamowity zbiór historycznych statków powietrznych, ale i nie tylko, zachowanych w wyjątkowym stanie. Niektóre z nich są ostatnimi latającymi egzemplarzami na świecie. 19 maja 2018 r, miałem okazję wziąć udział w wieczornych pokazach, na których zaprezentowano większość z tych maszyn w locie. Jaka bywa pogoda w Anglii każdy chyba wie, jednak tego wieczora, dopisała jak nigdy! Impreza zaczęła się od przelotu ikony lotnictwa bombowego RAF z czasów Drugiej Wojny Światowej czyli bombowca Avro Lancaster PA474, należącego do BBMF (Battle Of Britain Memorial Flight). Samolot ten jest jednym z dwóch na świecie zachowanych w stanie latającym. Po kilku przelotach nad uczestnikami maszyna odleciała w kierunku swojej bazy, RAF Coningsby, a jej miejsce zajęły myśliwce Hawker Sea Hurricane mk.Ib i Supermarine Spitfire mk.Vc. Warto tutaj nadmienić, że był to debiut Spitfire’a po 12 latach renowacji. Samolot wystąpił w autentycznym malowaniu czeskiego Dywizjonu 312. Po grupowym pokazie obydwa samoloty zaprezentowały się solowo. Po występie tych legendarnych maszyn, mieliśmy okazję zobaczyć pokaz w wykonaniu takich samolotów jak Desoutter I, de Havilland DH60X Moth, Southern Marlet i pary Westland Lysander z Po-2 lub jak kto woli - Kukuruźnik. Jako że słońce chyliło się powoli ku zachodowi, samoloty te pięknie prezentowały się w ciepłym, złocistym świetle. Tradycją podczas pokazów Shuttleworth stało się tak zwane “Barnstorming”. Samoloty takie jak de Havilland Canada Chipmunk, de Havilland Tiger Moth, Piper Super Cub i Miles Magister zaprezentowały coś bardzo ciekawego. Trzy konkurencje podczas których piloci rzucają worki z mąką do celu ustawionego na ziemi, wlatują w napełnione helem balony puszczane z ziemi w celu przebicia jak największej ilości i przelatują jak najniżej przez bramkę trzymaną przez dwie osoby, uważając żeby nie strącić poprzeczki. Bardzo interesujący pokaz, którego nigdzie indziej nie widziałem. Zaraz po zakończeniu “Barnstorming”, tempo przyśpieszyło, bo Chris Waddington zaprezentował pokaz akrobacji w bardzo zwinnym Pitts S-1S Special. Szybkie, niskie przeloty i dużo dymu postawiło na nogi nawet tych w bardziej podeszłym wieku, delektujących się czerwonym winem. Po Pitts’ie akcja znów nieco zwolniła, bo na niebie pokazały się samoloty z czasów Pierwszej Wojny Światowej. Czwórka samolotów takich jak Bristol F2b, Sopwith Triplane, Bristol M1C i legendarny brytyjski wojownik Sopwith Camel F1. Te leciwe maszyny świetnie wyglądały wieczorową porą i zaprezentowały kilka przelotów w formacji jak i dwójkami. Pod koniec pokazów, kiedy słońce chowało się już za horyzont, Percival Mew Gull i de Haviland DH88 Comet wzbiły się w niebo i pokazały do czego zostały stworzone. Obydwa modele zaczęto produkować w latach 30-tych i wykorzystywano w powietrznych wyścigach. Podczas pokazu mogliśmy zobaczyć obydwie maszyny poruszające się z niemal maksymalną prędkością! Pogoda była wręcz idealna, więc wieczór z kolekcją Shuttleworth zamknęły przeloty jednych z najstarszych na świecie samolotów Blackburn Monoplane Type D i Avro Triplane. W tym czasie było około 21:30 i słońce schowało się już za horyzont. Pokazy w Shuttleworth są zawsze czymś wyjątkowym jednak wykonane wieczorową porą, są wręcz jedyne w swoim rodzaju. Jeżeli pogoda dopisze to za rok również odwiedzę to miejsce co fanom Air-Action i lotnictwa również polecam. Piotr "Piotrek" Szydło

NATO TIGER MEET 2018 (Polska, EPKS)

A więc Tiger Tiger Tiger!!! Jedne z największych ćwiczeń natowskiego lotnictwa rozgrywane jest właśnie na polskim niebie. Tradycją tych ćwiczeń jest jeden dzień przeznaczony dla fotografów i pasjonatów lotnictwa, którzy mają możliwość oglądania operacji lotniczych wykonywanych przez natowskie tygrysy. Nie co dzień można bowiem podziwiać maszyny w tak pięknym i atrakcyjnym malowaniu. I chociaż logistycznie było kilka niedociągnięć ze strony organizatorów, to samą imprezę będziemy bardzo mile wspominać. Tylu startów i lądowań odrzutowych maszyn nie ogląda się zbyt często. A na tegorocznych ćwiczeniach mieliśmy okazję oglądać tygrysie eskadry z Czech i Węgier na Gripenach, Szwajcarów z ich Hornetami, Francuzów z Rafale, Niemców z Tornadami i Tajfunami, Hiszpanów i Włochów również z Tajfunami, a także Holendrów, Greków, Belgów i Polaków na “szesnastkach”. Tadeusz „Hornet” Popardowski

TRENING XTREME SKY FORCE (Polska, EPMM)

15 maja odbyliśmy pierwszą w 2018 roku wyprawę do 23. Bazę Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim. Ze wstępnych informacji jakie posiadaliśmy zapowiadało się ciekawie – normalne loty treningowe oraz trening Xtreme Sky Force. Gdy dotarliśmy na miejsce dowiedzieliśmy się jak faktycznie będzie wyglądał plan lotów. Niestety, latania będzie mniej niż się spodziewaliśmy – loty szkoleniowe nie odbędą się w ogóle ale za to Xtreme Sky Force pojawi się na niebie dwa razy. Najwięcej zabawy  mieliśmy chyba jednak podczas fotografowania statyki. Łukasz "Rajmund" Jarkowski

SHOW NAD JEZIORAKIEM (Polska, Iława)

Smoke on the Water, czyli Lotnicza Majówka w Iławie Iława (niem. Deutsch Eylau, prus. Īlawa) – miasto w województwie warmińsko-mazurskim, siedziba powiatu iławskiego. Powierzchnia 21,88 km2, 33 tysiące (z hakiem) mieszkańców. Znany ośrodek sportów wodnych (Jeziorak – najdłuższe jezioro w Polsce). Najważniejsze zabytki stałe: Kościół Przemienienia Pańskiego (1 poł. XIV w.), pozostałości murów miejskich (1 poł. XV w.), ratusz (koniec XIX w.). Najważniejsze zabytki przelotne: Supermarine Spitfire, North American Harvard, De Havilland Canada DHC-1 Chipmunk, De Havilland Tiger Moth, Taylorcraft Auster (1 poł. XX w.). Istotne wydarzenia cykliczne: Lotnicza Majówka (pocz. maja każdego roku). Tegoroczna edycja Majówki była dopiero drugą – tym większy szacunek dla organizatorów za zgromadzenie pod iławskim niebem zestawu samolotów, godnego imprezy znacznie większej i mocniej zakorzenionej w kalendarzu pokazów lotniczych. Cechą, wyróżniającą mazurską imprezę, jest to, że widownią jest brzeg jeziora, a przeloty odbywają się nad wodą. Z braku lotniska na miejscu maszyny startują albo z lądowiska w Starym Kamieniu w Prabutach, albo – w przypadku samolotów wojskowych – z 22 BLT w Malborku. Podczas tegorocznej Lotniczej Majówki oba lotniska ewidentnie miały pracowity dzień. Zaczęło się od znanego bywalcom rodzimych pokazów Nieuporta 11 z 1916 roku. Ten piękny dwupłatowiec, pomalowany w niebiesko-biało-czerwone barwy osobistego samolotu, należącego do francuskiego asa I wojny światowej Armanda de Turenne, pilotowany był przez Krzysztofa Cwynara, który przed kilku laty zbudował tę replikę. Pokazy trwały – z ok. półgodzinną przerwą – do późnego popołudnia i do samego końca praktycznie nie było chwili, kiedy widzowie mogli przestać zadzierać głowy. Nad Jeziorakiem pojawiła się prawdziwa mieszanka maszyn współczesnych i zabytkowych, solo i w zespołach. Wśród tych współzesnych wyróżniał się Hatz Classic – dwumiejscowy dwupłatowiec z gwiazdowym silnikiem i otwartymi kabinami, który swoim wyglądem przywodził na myśl samoloty sprzed kilkudziesięciu lat. Niejako na drugim biegunie nowoczesną sylwetką zwracał na siebie uwagę czeski ultralight Aveko VL-3. Gatunek maszyn, pozbawionych skrzydeł, reprezentowany był przez zespół 57-my Team, czyli dwa polskie wiatrakowce Tercel. Zespół Cellfast Flying Team, latający na Morane Rallye dał piękny pokaz latania zespołowego – perfekcyjna synchronizacja w locie budzi tym większy podziw, że każdy z trzech samolotów reprezentuje inną wersję Morane’a, z różnymi silnikami o różnej mocy. Miłośnicy prawdziwych latających zabytków mieli co oglądać w Iławie – w znacznej mierze za sprawą „stajni” Jacka Mainki, z której pochodziły cztery historyczne maszyny, prezentujące się widzom Majówki: De Havilland Canada DHC-1 Chipmunk, De Havilland Tiger Moth, Taylorcraft Auster IV i T-6 Harvard 4M (trzy ostatnie spośród wymienionych w barwach Polskich Sił Powietrznych). Harvard Jacka Mainki nie był zresztą osamotniony – drugim samolotem tego typu przyleciał inny nasz kolekcjoner warbirdów, Marcin Kubrak. Obie maszyny wykonały szereg przelotów w formacji (może nieco zbyt luźnej, jak na potrzeby fotografów, ale trzeba mieć na względzie, że to jednak nie jest zespół, który lata ze sobą na co dzień). Mówiąc o historycznych samolotach, nie sposób nie wspomnieć o dwóch Piperach – wojskowy L-4H Grashopper (w barwach lotnictwa Izraela) i jego „brat w cywilu” J3C Cub pokazały to, co zawsze potrafiły najlepiej: zwrotność i loty z prędkościami, które większość innych samolotów doprowadziłyby do przeciągnięcia. Nota bene zaraz po Piperach wystąpił ich „duchowy potomek” – Aviat Husky, jeden z ulubionych samolotów „bush pilots”, z wielkimi balonowymi oponami, dostosowanymi do operowania z terenów, w niczym nie przypominających lotniska. Mocne wejście zademonstrował widzom Jak-3U (właściwie Jak-11, jeszcze właściwiej Let C-11) – z głębokim dźwiękiem 1450-konnego silnika (w końcu ten samolot ma za sobą karierę wyścigową), dużą ilością dymu… i w towarzystwie Artura Kielaka. „Wisienką na torcie”, jeśli chodzi o historyczne maszyny, był podczas tegorocznej Majówki dobrze nam znany Spitfire LF Mk XVIE, pilotowany przez Steve’a Steada. Cztery lata temu ten właśnie Spitfire przyleciał do Polski w barwach 308 Dywizjonu. Teraz prezentował się w oznakowaniu samolotu Sqn Ldr Otto Smika, (czecho)słowackiego dowódcy 127 Dywizjonu RAF. W tym roku Spitfire Steve’a Steda wygląda bardziej „LF”, niż uprzednio – a to dzięki skróconym końcówkom skrzydeł. Osobiście wolę „klasycznie” eliptyczne skrzydła Spita, ale coś za coś – jest to jakieś urozmaicenie. A de gustibus… Niewątpliwie do mocnych punktów iławskiej imprezy należą pokazy akrobacji. W tym roku mieliśmy sposobność patrzeć, jak kłam podstawowym prawom fizyki zadaje Marek Choim i Wojciech Krupa na Extrach 300 (w różnych wersjach tej maszyny) oraz Artur Kielak na swoim XA-41. Zwłaszcza ten ostatni, dostawszy od ULC szerszy margines swobody (zwłaszcza jeśli chodzi o minimalny pułap), skutecznie przekonał widzów, że grawitacja to zabobon. Zaś Wojciecha Krupę mogliśmy podziwiać nie tylko w wersji solo, ale także jako leadera Grupy Akrobacyjnej Żelazny, prezentującej się w trzyosobowym składzie. Dwa „gwoździe programu” organizatorzy zachowali na deser. Pierwszym z nich był MiG-29  Fulcrum Drivers Demo Team z 22 BLT w Malborku, pilotowany przez por. pil. Rafała Pinkowskiego. Było głośno, było dynamicznie i z flarami. Drugim – kończącym Lotniczą Majówkę 2018 – występ Biało-Czerwonych Iskier. Piękna, bezchmurna pogoda (w sumie to nawet nieco zbyt bezchmurna z fotograficznego punktu widzenia) umożliwiła pilotom zarówno MiG-a, jak i Iskier zaprezentowanie pełnego, „wysokiego” programu. Lotnicza Majówka jest imprezą, która rozgrywa się w szczególnie pięknych „okolicznościach przyrody” (kto zna Iławę, ten wie). Do tego bogaty program i bardzo dobra organizacja – wszystko to sprawia, że w moim osobistym kalendarzu będzie miała swoje stałe miejsce. Można mieć tylko nadzieję, że w najbliższej przyszłości przekształci się w imprezę dwudniową. Czego sobie i innym jej widzom życzę. Marcin „Spad” Parzyński
Back to Top