Szukaj

GARDERMOEN FLY IN (Norwegia, ENGM)

CZECH INTERNATIONAL AIR FEST 2013 (Czechy, LKHK)

Przełom sierpnia i września obfitował w wydarzenia obowiązkowe dla fotografów lotniczych. Air Show w Radomiu, tydzień później SIAF, a w dniach 8-9 września największa impreza lotnicza u naszych południowych sąsiadów, czyli Czech International Air Fest w Hradec Kralove. Lotnisko w Hradec Kralove dzięki miejscówkom zarówno na terenie pokazów, jak i "za płotem" daje wyjątkowe możliwości fotografowania. Na lotnisku można ustawić się tuż przy barierkach lub na schrono-hangarach; poza lotniskiem mamy do wykorzystania miejscówkę w osi pasa lub przy ogrodzeniu w kontrze do publiczności. Tegoroczny CIAF to już dwudziesta – jubileuszowa edycja tej imprezy. Mimo niewielkiej liczby statków powietrznych organizatorzy zadbali o dużą ich różnorodność, więc każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Wyjazd zaplanowany był na piątek rano, tak by zdążyć na treningi, ale życie i praca zweryfikowały plany i w Kudowie Zdroju, gdzie mieliśmy zarezerwowany nocleg, byliśmy ok. 21.00. Szybka kolacja, omówienie planów na sobotę i szybko spać bo trzeba wcześnie wstać. W sobotę w kolejce przed bramą jesteśmy jako piąte auto – wszystko po to, aby w miarę spokojnie można było sfotografować statykę. Niestety zwiedzających przybywało w zastraszającym tempie, a i sama statyka była wyjątkowo uboga. Oprócz tradycyjnie już Alki, Gripena i innych maszyn używanych przez Czeskie Siły Powietrzne, z ciekawostek należy wymienić portugalskie Alpha Jety, ukraińskiego An-26, niemieckiego Sea King. Biało-Czerwone Iskry ustawione były daleko za strefą VIP, a Breitling Jet Team na stojance bez możliwości dostępu. Szczególnie liczyłem na Tornado, jednak mimo zapewnień organizatorów nie pojawił się on na statyce. Miłe było to, że większość obsługi przy maszynach po krótkiej rozmowie w "airshow esperanto" pozwalała wejść za barierki. Integralną częścią statyki była wystawa wojskowego sprzętu lądowego i wozów strażackich – tutaj jak co roku było w czym wybierać. W czasie wcześniejszych wizyt w Hradec Kralove wykorzystywaliśmy miejscówki na schrono-hangarach, w tym roku postanowiliśmy zająć miejsce przy barierkach. Tradycyjnie pokazy rozpoczęła defilada Czeskiej Armady. Kilkukrotne przeloty Alek i Gripenów, zarówno solo jak i parami, pozwoliły skalibrować sprzęt i przećwiczyć pewność ręki. W czasie sobotnich pokazów świetnie zaprezentowały się grupy akrobacyjne, których organizatorzy zaprosili aż pięć: Biało-Czerwone Iskry, Breitling Jet Team, Baltic Bees, Royal Jordanian Falcons i Ocovski Bacovia. Równy, ciekawy pokaz dały nasze Biało-Czerwone Iskry –niestety tylko na czterech maszynach. W podobnym stylu polatali piloci z grupy Baltic Bees. Jordańczycy połączyli pokaz z regionalną muzyką co dało ciekawy efekt. Jak zwykle piękny, majestatyczny pokaz dali szybownicy z czeskiej grupy Ocovski Bacovia. Największy aplauz publiczności zyskali piloci z grupy Breitling Jet Team goszczący już kolejny raz na CIAF. Mimo że wcześniej już kilkakrotnie widziałem ich występy, to nadal nie mogę się podczas nich nudzić. Latają na siedmiu maszynach ostro, dynamicznie, ze świetnie dobraną muzyką. Finalne rozejście z jednoczesnym wyrzutem flar naprawdę robi wrażenie. Akrobatów lotniczych godnie reprezentowali Czech Martin Sonka i Peter Beseneyi z Węgier. Minimalna wysokość, na której wykonują ewolucje, zapiera dech w piersiach i trudno wskazać lepszego w tej konkurencji. Dzięki bliskiej odległości pomiędzy publiką a linią pokazów mogliśmy ze szczegółami oglądać pokaz ratownictwa z wykorzystaniem SAR-owskiego Sokoła, trzy sposoby gaszenia pożarów przez Sokoła Bambi Bucket czy podziwiać śmigłowiec Cobra kojarzony głównie z wojną wietnamską. Najciekawszy jednak był pokaz ratownictwa w warunkach bojowych wykonywany przez dwa Mi-171. Głośna i dynamiczna była demonstracja węgierskiego Gripena, który latał naprawdę blisko publiki. Alka tym razem swój występ wzbogaciła o flary. Podobnie jednak jak w Radomiu, główną atrakcję stanowił ukraiński Su-27 w wersji dwuosobowej. Pilot nie zawiódł zebranej publiczności; przedstawił całą gamę figur łącznie z manewrem touch&go i odpalaniem flar. Ostatnim elementem sobotnich pokazów był duński F-16. Niestety, nie zachwycił – manewry wykonywane wysoko, mało dynamicznie, bez "ognia". Niedzielne pokazy to praktycznie kopia sobotnich, z tą różnicą, że organizator pozamieniał godziny poszczególnych występów. Z samego rana mieliśmy dodatkowy minipokaz Su-27 - okazało się, że czeski generał miał ochotę polatać "suczką". Pewnym urozmaiceniem był również wspólny przelot Gripena z grupą Breitling Jet Team na potrzeby sesji fotograficznej A2A. Podsumowując, była to kolejna udana edycja CIAF. Pogoda dopisała, humory również, a jeżeli coś nie wyszło, będzie okazja to poprawić przyjeżdżając za rok. Jakub "kwinto" Kochanowski

MAKS 2013 (Rosja, UUBW)

SLOVAK INTERNATIONAL AIR FEST 2013 (Słowacja, LZSL)

Sliač to uzdrowisko w środkowej Słowacji nieopodal Zwolenia. W tym właśnie mieście znajduje się cywilny port lotniczy, w którym co roku odbywają się pokazy lotnicze Medzinárodné letecké dni. SIAF jest największą imprezą lotniczą na Słowacji. Tegoroczna edycja oferowała bogaty plan pokazów, w skład którego wchodziło około 90 maszyn z 14 krajów, w tym również z Polski (Su-22 i Lim-2). Na rozpoczęcie pokazów obejrzeliśmy skoki spadochroniarzy z flagami państw biorących udział w imprezie. Następnie na pas wykołował L-39 Albatros. Niestety w tym roku do pokazu został wystawiony egzemplarz w szarym malowaniu, co sprawiło, że był mało atrakcyjny fotograficznie. Kolejną atrakcją była rekonstrukcja walki powietrznej Sopwith Strutter z Fokkerem e.III, całość była dobrze przemyślana i sprawiała realistyczne wrażenie. Po rekonstrukcji nastąpił polski akcent w postaci Lim-2, a tuż po nim symulacja akcji ratowniczej z użyciem śmigłowca Mi-17. O godzinie 11.00 rozpoczęła się oczekiwana przez wszystkich część pokazów. Na początek nastąpił przelot Gripena razem ze słowackim MiG-29, który następnie przystąpił do pokazu solowego. Dla większości była to bardzo wyczekiwana chwila, ponieważ w tym roku nie można było go zobaczyć nigdzie indziej poza SIAF-em. Po tym bardzo atrakcyjnym pokazie wystartował F4U Corsair, a tuż po nim czeski Mi-24. Niedługo po godzinie 12.00 przyszedł czas na pierwszą grupę akrobacyjną Očovskí bačovia, latającą na wyprodukowanych przez siebie szybowcach L-23 Super Blanik, które są o dziwo metalowej konstrukcji. Do pokazu zostały wyholowane za Z-137 Turbo Cmelak w czteroholu, co jest rzeczą rzadką do zaobserwowania. Ich pokaz był przykładem niebywałych umiejętności i kunsztu pilotażu. Po pięknej prezentacji Blaników przyszła kolej na pokaz akrobacji w wykonaniu Martina Šonki na samolocie Extra 300. Wszystkie manewry podczas jego występu były wykonane z największą precyzją i dostojeństwem. Następnie do pokazu przystąpił Dušan Šamko w Pitts S2C. Może jego akrobacje nie były na tak wysokim poziomie jak Martina Šonki, ale bardzo spodobał się licznie zgromadzonej publiczności. Tuż po jego lądowaniu w powietrze wzbił się S-70 Blackhawk, który dał krótki, niespełna pięciominutowy pokaz. Później przyszedł czas na jeden z najbardziej wyczekiwanych wardbirdów czyli Spitfire Mk. XVI, jednak jego pokaz odbył się w zbyt dużej odległości od publiczności, co pozostawiło spory niedosyt. Po godzinie 13.00 nadeszła pora na premierę na słowackim niebie czyli na grupę akrobacyjną Patrulla Águila, która dała długi, prawie 30-minutowy pokaz. Następnie w powietrze wzbiły się czeski Gripen, a po nim słowacki L-29 Delfin. Po pokazach w wykonaniu naszych południowych sąsiadów przyszła kolej na polskie Su-22, które są niebywałą atrakcją – nikt inny w Europie nie posiada już tych maszyn w eksploatacji. Z kolei gdy nastał czas na „Holendra”, komentator ogłosił, że ze względu na problemy techniczne wykona on pokaz na zapasowym F-16 – był on jednak nieco skrócony i bez użycia flar. Jako następny wystartował do ładnego i majestatycznego pokazu P-51 Mustang, a po nim przyszedł czas na Pioneer Team, czyli czterech Włochów latających na samolotach Pioneer 330. Grupa ta zaskoczyła wszystkich widzów swoimi umiejętnościami i nikt, kto ich wcześniej nie widział, nie spodziewał się rozejścia z flarami porównywalnego z Patrouille Suisse. Po Włochach swoje umiejętności zaprezentowała słowacka policja z użyciem śmigłowca Mi-171. Po udanej symulacji akcji antyterrorystycznej w niebo wzbił się Zoltán Veres na MXS dając pokaz akrobacji na poziomie zawstydzającym Martina Šonkę. Chociaż mgła po występie Veresa jeszcze nie opadła, do startu ustawił się już ukraiński Su-27, który tak jak w Radomiu dał pokaz na wysokim poziomie, jednak do pełnego zadowolenia zabrakło flar (podobnie jak tydzień wcześniej). Tegoroczna edycja SIAF-u była bardzo udaną imprezą i pozostaje mieć nadzieję, że w następnych latach będziemy mogli liczyć na równie bogaty program i bardzo dobrą organizację. Piotr „kula” Dziendziel

Z MIŃSKA NA RADOM AIR SHOW (Polska, EPMM)

Wokół radomskiego Air Show wielkie zamieszanie: plakaty, billboardy, media, dmuchane miasteczka, kolejki po karkówkę, biwaki z namiotami, ludzie z różnych stron świata, a tymczasem w 23. Bazie Lotnictwa Taktycznego – spokój, cisza i wolne miejsca parkingowe. Mińska baza zgodnie z tradycją pełniła ważną funkcję zaplecza technicznego, jak i parku maszynowego dla radomskiej imprezy. Wiedzieliśmy, że na CPPS’ie będzie ciasno i rzeczywiście tak było. Nie mogło więc nas tam zabraknąć. Przybywając na miejsce i przechodząc obok domku pilota, każdy z nas na twarzy miał uśmiech. Nieczęstym przecież widokiem w 23. BLoT jest kilkanaście Su-22 ustawionych w jednym rzędzie. Do tego rząd Smokerów i maszyny transportowe. Jest godzina 11.00, kiedy już przemaszerowujemy w okolice pasa startowego. Zgodnie z założonym planem radomskiego AS, przed 12.00 obserwujemy wzmożony ruch na lotnisku. Pierwsze przekołowują koło nas Bryzy. Zaraz za nimi ustawiają się Hercules oraz dwie CASY. Pierwsza formacja już gotowa. Po chwili są już w powietrzu, a tymczasem na drodze kołowania już ustawiło się sześć Su-22. Gdy tylko Su-22 przekołowały na ostatnią kontrolę przedstartową, na drogę kołowania wytoczyły się malborskie Fulcrumy. Robi się coraz głośniej i jakby samoloty coraz słabiej widać. To dobry znak. Co prawda nikt z nas nie będzie zaskoczony startami Su-22 na dopalaniu – dla tych maszyn to normalne, ale już starty w parach – miód dla uszu i oczu, a dla aparatów – wytężona praca migawek. Zaraz po nich w powietrze poszły MiGi-29. Nie minęło kilka minut, gdy wszystkie maszyny szybko tworząc oddzielne formacje GROT, oddaliły się w kierunku Radomia. Blisko godziny 13.00 na horyzoncie pojawiają się drobne, gęste, szybko powiększające się punkty. Wracają! Jako pierwsze, przelot nad 23. BLoT robią MiGi. Zaraz po nich GROT Su-22 i rozejście na szeroki krąg celem podejścia kolejno do lądowania. W tym czasie MiGi w większości już są po przyziemieniu i wypuszczeniu spadochronów hamujących. W ślad za nimi lądują pierwsze trzy Su-22. Co do kolejnych dwóch obserwujemy dość ciekawe i dość rzadko spotykane zjawisko. Lądowanie w parze? Wszystko na to wskazuje. Obie maszyny w sposób symetryczny wykonują te same manewry. Dosłownie sekundy dzielą samoloty od wspólnego przyziemienia, gdy jeden z pilotów postanawia wzbić się jeszcze raz w powietrze, by ponownie zaprezentować się solo. W niedługim czasie przyleciały po wykonanej już paradzie Bryzy, CASY oraz "najgrubszy z braci" Lockheed C-130 Hercules. Pewnie można byłoby pomyśleć, że to koniec na ten dzień. Otóż nie. W programie radomskiego Air Show jest przecież symulacja bombardowania przez Su-22 w obstawie F-16. Nie dziwi więc fakt, że nad bazą pojawiają się dwa łaskie Jastrzębie, by po chwili razem z Su-22 utworzyć formację i odlecieć nad miejsce pokazów. Kolejna para Su-22 już oczekuje na pozwolenie na start od kontrolera lotów – maszyny te będą wykonywać demo w powietrzu na radomskim niebie. Wystartowały jak zawsze pięknie – w parze, na dopalaniu. Po około godzinie wróciły na lotnisko, zakołowały na CPPS, a dla nas był to znak, że mińsko-radomska przygoda się zakończyła. To był wspaniały dzień. Pogoda dopisała tak jak chcieliśmy. Słońce ciekawie rzucało promienie poprzez gęsto przesuwające się chmury. Ilość startów i lądowań dawała możliwość kombinowania z kadrami i technikami robienia zdjęć. Wszystko to możecie podziwiać w naszej galerii poniżej. Łukasz „Ostry” Ostrowski

AIR SHOW RADOM 2013 (Polska, EPRA)

Radomskie pokazy są jednymi z najbardziej oczekiwanych wśród braci fotografów lotniczych. To impreza największa w Polsce i jedna z największych w Europie. W tym roku XIII edycja pokazów zbiegła się z 95-leciem Polskiego Lotnictwa Wojskowego. Lotnisko w Radomiu swoją obecnością zaszczyciło około 300 lotników i ponad 200 samolotów z 21 krajów, dlatego też program imprezy był bogaty i dosyć napięty. Do Radomia przyleciało wielu gości chcących zaprezentować z jak najlepszej strony umiejętności swojego pilotażu i możliwości maszyn oraz przypomnieć sylwetki tych ciut starszych, ale jakże imponujących samolotów. Air Show to nie tylko pokazy dynamiczne w powietrzu, ale też statyka, na której prezentują się dumnie maszyny już latające w wielu krajach, ale też producenci z zupełnie nowymi maszynami. Dni poprzedzające Air Show to zarówno przyloty jak i treningi pilotów. Dlatego, by nic nie umknęło naszej uwadze, idąc za przykładem lat poprzednich postanowiliśmy rozbić obóz na znajomej działce tuż przy lotnisku. SPFL Camp stanowi bazę wypadową w różne rejony lotniska, jak i miejsce spotkań, noclegów czy choćby zgrywania zdjęć. Obóz w tym roku rozbiliśmy już w czwartek by móc odpowiednio się przygotować, odpocząć po podróży oraz spotkać się i poplotkować. Obok camperów, namiotów i stolików na trawce stanął basen, który był później przyczyną wielu wesołych sytuacji :). O grillach, ale jeszcze nie tych lotniczych, tylko kiełbasowych nie trzeba chyba wspominać ;). W piątek na treningach bardzo ważnym dla nas zadaniem było przetestowanie platformy nazwanej przez organizatorów Lożą Fotograficzną. Platforma miała za zadanie ułatwić fotografom robienie zdjęć i zapewnić im w tym celu jak najlepszy komfort pracy. Mogli z niej korzystać wszyscy chętni, należało jedynie zarejestrować się u organizatora i dokonać opłaty. Na wzór pokazów lotniczych w innych krajach fototrybuna stanęła więc i w Radomiu. Już od godzin przedpołudniowych w piątek mogliśmy z niej korzystać i robić wspaniałe zdjęcia bez stresu związanego z szukaniem dogodnego miejsca wśród licznej, bo aż 70-tysięcznej widowni. Na platformie byliśmy w zacnym gronie zawodowych fotografów i pasjonatów lotnictwa, a w króciutkich przerwach między lotami słychać było rozmowy w różnych językach. Niektórzy z nas by uniknąć jednakowych ujęć postanowili fotografować z naszej bazy, okolic ulicy Skaryszewskiej i innych zakątków lotniska. Już w czwartek i w piątek w trakcie treningów wiadomo było, że tegoroczny Air Show będzie stanowił dla nas wielką dawkę adrenaliny. Nad Campem przelatywały odrzutowce zrzucające flary niemal na naszą działeczkę. W sobotę większość członków Air-Action udała się na fototrybunę, która zapełniła się czarnymi koszulkami z naszym logo. Razem z innymi fotografami czekaliśmy na dynamiczne pokazy w powietrzu. Zaczęło się łagodnie blokiem Aeroklubu Polskiego. Później pojawiały się m. in. Zlin 526, Piper Cub, akrobacje Roberta Kowalika na Extrze 300, formacja 4 AT3, śmigłowce Mi-24. Następnie zaprezentował się w swoich szalonych akrobacjach Artur Kielak na XA-41 z towarzyszącą mu Iskrą. Tuż po nim Żelazny holujący szybowiec. Dokładnie w południe rozpoczęła się część oficjalna, w której uczestniczył Prezydent Bronisław Komorowski wraz z małżonką. Ciekawym elementem oficjalnego rozpoczęcia pokazów była powietrzna defilada składająca się z 46 maszyn: samolotów i śmigłowców Polskich Sił Powietrznych. Otworzyły ją w ugrupowaniach Grot samoloty TS-11 Iskra, następnie śmigłowce SW-4 Puszczyk z Dęblina, szkolne PZL-130 Orlik, samoloty transportowe M-28 Bryza, C-130 Hercules i Casa C-295M, a następnie szturmowe Su-22 ze Świdwina, myśliwskie MiG-29 z Malborka i wielozadaniowe F-16 z Łasku. Po południu nie było już dla nas chwili wytchnienia. Nasze obiektywy skierowane były w niebo, na którym prezentowały się zespoły akrobacyjne takie jak łotewski Baltic Bees na L-39 Albatros i chorwacki Krila Oluje na turbośmigłowych Pilatusach PC-9M. Ci ostatni znani są z niesamowitej precyzji i bardzo małych separacji między samolotami. Dzielą je często zaledwie 2 metry. Akrobacje kręcili też Szwajcarzy z Patrouille Suisse na samolotach F-5 Tiger z charakterystycznym malowaniem w barwach narodowych, którzy zakończyli swój pokaz efektownym rozejściem z flarami. Wrażeń dostarczyli nam również fiński Midnight Hawks na samolotach Hawk oraz polskie Biało-Czerwone Iskry, Grupa Akrobacyjna Żelazny i Zespół Akrobacyjny Orlik. Na ogromną pochwałę zasłużyły nasze Orliki. Dało się zauważyć, że radomscy piloci zrobili ogromne postępy i ich pokazy są coraz ciekawsze. Synchronizacja, mijanki i wszystkie wykonywane przez nich figury są już na bardzo wysokim poziomie. Szczególnie w pamięć zapadła mi figura „radomskie pazurki” :D. Nasze emocje wzbudziły też wojskowe samoloty takie jak włoski Eurofighter Typhoon, francuski RAFALE, czeski i węgierski JAS-39 Gripen, belgijski, turecki i grecki F-16. Grek pod koniec swojego pokazu okrążył publiczność przesyłając dla niej miłą dedykację. Pojawiły się także myśliwiec MiG-29 i szturmowe Su-22 reprezentujące polskie lotnictwo. Było głośno, a to lubimy najbardziej :). Mocno oczekiwanym przez nas gościem był ukraiński Su-27 w pięknym niebieskim malowaniu. Majestatyczny, ogromny myśliwiec pokazał swoje manewry, wywierając na nas duże wrażenie, również akustyczne. Genialny pokaz dał AH-64D Apache Solo Display Team – holenderski śmigłowiec, który po raz pierwszy pojawił się w Radomiu na Air Show. Apache chyba nie wie, co to prawa fizyki. Jest jednym z niewielu śmigłowców, które wykonują beczki i pętle. Jego wyczyny zapierały dech w piersiach. W trakcie tych akrobacji dołączył do niego holenderski F-16, by razem ramię w ramię zaprezentować się przed nami. Po ich efektownym rozejściu uwieńczonym flarami nie było czasu na odpoczynek. Szykowało się wielkie Bum! A to za sprawą organizatorów, którzy przygotowali nam rekonstrukcję zwalczania celów naziemnych. Polskie Su-22 i F-16 dały pokaz misji bliskiego wsparcia oddziałów na ziemi. Towarzyszyły temu efekty pirotechniczne na ziemi, symulujące wybuchy bomb. Trwało to ułamki sekund, ale jakże emocjonujące! Po błyskawicznym nalocie pary F-16 i Su-22 na ziemi pojawił się szereg ognistych grzybków, a samoloty tak szybko jak się pojawiły, tak szybko zniknęły. Chmury dymu wraz z ogniem uniosły się w górę. Figury w powietrzu prezentował również włoski transportowy C-27J Spartan kręcący, zdawałoby się z wielką lekkością pętle i beczki. Duży, „leniwy” samolot wywołał wśród publiczności głośne „woow”. W powietrzu zaprezentował się też pochodzący z okresu II Wojny Światowej myśliwiec F-4U Corsair, charakteryzujący się składanymi skrzydłami i wydobywającym się z silnika dźwiękiem przypominającym groźne brzęczenie osy. Pokazy zakończył przelot 60-letniego SB Lim-2, czyli polskiej wersji MiG-a-15. W niedzielę podzieliliśmy się na mniejsze grupy by móc jak najciekawiej uzupełnić materiał foto z różnych stron lotniska i z różnych pespektyw oświetleniowych. Jedni chcieli mieć piękne zdjęcia ze słoneczkiem, inni wręcz przeciwnie – szukali pomysłu z wykorzystaniem scen pod słońce. Większość z nas jednak przebazowała się na drugą stronę pasa. Po sobotnich lotach z niecierpliwością oczekiwaliśmy m. in. Holendra, który zrobił nam teraz ogromną niespodziankę. W pewnym momencie swojego pokazu tuż nad pasem wystrzelił flary, które zaczęły się od niego odbijać. Nietrudno było przewidzieć konsekwencje. Zaraz w ruch poszły maszyny do sprzątania pasa i nastąpiła przerwa w pokazach, a Holender za karę musiał wisieć w powietrzu by móc bezpiecznie wylądować na czystym już pasie :). Narobił jednak trochę strachu kolegom, którzy byli po drugiej stronie lotniska za lasem i nie wiedzieli, co się wydarzyło. Belg i Turek jak zwykle dali czadu z dynamicznym startem. Smugacze i piękna „marchewa” na tle lasu to było to. Było głośno. Niski przelot i ponad 1000 km/h robią wrażenie. Nie sposób wymienić tu wszystkich uczestników Air Show. Było ich przecież tak wielu. Organizatorzy stanęli na wysokości zadania i zrobili wszystko by nie dać nam fotografom chwili wytchnienia. Przez cały Air Show pogoda była łaskawa. Chwilami emocje podgrzewało słoneczko, a piękne malownicze chmurki dawały cudowne tło dla naszych zdjęć. Zrobiliśmy ich całe mnóstwo. Sylwia „sila” Zieja

ŚLĄSKI AIR SHOW! (Polska, EPKM)

W gorące sobotnie popołudnie 17 sierpnia na lotnisku aeroklubowym Katowice-Muchowiec odbył się Śląski Air Show. Piknik rozpoczął w samo południe przelot pary myśliwców F-16. Nasze Jastrzębie wykonały dwa kręgi nadlotniskowe i udały się do swojej bazy w Łasku. Wśród publiczności wzbudziły olbrzymi entuzjazm. Huk silników odrzutowych i groźne sylwetki samolotów wojskowych spowodowały szybsze bicie serc. Jedną z wielu atrakcji festynu lotniczego był śmigłowiec marynarki wojennej Kaman SH-2G Seasprite. Przed katowicką publicznością zaprezentował się w okolicznościowym malowaniu przygotowanym na Radom Air Show. Festyn zaszczycili również swoją obecnością znakomici krakowscy goście: dziecko Muzeum Lotnictwa w Krakowie – Jak-18 oraz replika RWD-5, na którym w latach 30-stych Stanisław Skarżyński przeleciał z Senegalu do Brazylii. Swój debiut zaliczyła Śląska Grupa Akrobacyjna latająca na dwóch samolotach Extra 330. Piloci zaprezentowali perfekcyjne latanie w formacji oraz synchroniczne akrobacje. Około godziny 16.00 wzbił się w powietrze Wojciech Krupa. Swoją Extrą 330LC zaprezentował efektowne korkociągi, beczki sterowane, pętle, ślizgi na ogon i wiele innych figur akrobacyjnych. Pilot Grupy Akrobacyjnej Żelazny zademonstrował jak zwykle swoje wielkie umiejętności pilotażu. Kolejną atrakcją jaką zapewnili nam organizatorzy był pokaz gaszenia pożaru przy pomocy samolotu Dromader. Precyzyjny zrzut wody stłumił ogień już po pierwszym nalocie. Wisienką na śląskim torcie był pokaz szybowca MDM-1 FOX, za sterami którego siedział kapitan Jerzy Makula, wielokrotny mistrz świata w akrobacji szybowcowej. Niestety na pikniku zabrakło gospodarza lotniska Muchowiec Artura Kielaka, który w tym czasie występował na Nowotarskim Pikniku Lotniczym. Podsumowując, nazwa Śląski Air Show została użyta nieco na wyrost. Był to tylko zabieg marketingowy, jednak dzięki rozgłosowi w Internecie, prasie, a nawet w telewizji i radiu na piknik przybyły tysiące widzów. W ubiegłych latach organizatorzy nazywali tę imprezę „Śląskim Festynem Lotniczym” lub – jak to było dwa lata temu – „Festynem Służb Mundurowych”. Nazwa ta w pełni opisuje klimat imprezy. Publiczność miała okazję przekonać się jak wygląda m. in. transporter opancerzony Rosomak czy samochód terenowy Hummer. Zaprezentowane zostały także umiejętności bojowe komandosów, służby więziennej, policjantów i Straży Granicznej. Mam nadzieję, że piknik będzie organizowany regularnie, ranga imprezy wzrośnie, a na katowickim niebie będziemy mogli podziwiać wspaniałych pilotów w ich pięknych maszynach. Adrian „Adi” Łach

ŚWIĘTO WOJSKA POLSKIEGO (Polska, EPMM)

15 sierpnia – Święto Wojska Polskiego. Data bliska każdemu wielbicielowi polskich sił zbrojnych. Wszyscy pamiętamy parady z dzieciństwa, uroczyste zmiany warty, czasem przy odrobinie szczęścia – lotnicze popisy. W tym roku postanowiliśmy obserwować obchody od „zaplecza”. Zgodę otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Dowództwa Sił Powietrznych i dowództwa 23. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim, za co serdecznie dziękujemy. Na czas parady w EPMM zgrupowano śmigłowce W-3 Sokół i Mi-24. Start maszyn wyznaczono na godzinę 11.00. Starty w szyku, niskie przeloty nad pasem i odlot w strefę. Po paradzie powrót kluczy w szyku i przelot nad lotniskiem dostarczył nie mniej wrażeń. Kto nie widział Mi-24 wykonujących manewry na niewielkiej wysokości – ma czego żałować! Po południu miały miejsce odloty. Pierwsze odleciały W-3. Klucz wystartował wręcz idealnie. Następne były Mi-24. Lot koszący czterech Mi-24 nie da się z niczym porównać. Zapraszamy do obejrzenia zdjęć. Marcin „bronek” Bronowski

FOTO-LOTNICZA UCZTA W 32 BLT (Polska, EPLK)

We wtorek 6 sierpnia 2013 ekipa SPFL Air-Action wybrała się po raz nie wiadomo już który do zaprzyjaźnionej bazy lotniczej w Łasku. Tego dnia byliśmy wyjątkowo podekscytowani. Ze względu na to, że w bazie lotniczej w Krzesinach trwały prace remontowe, wszystkie krzesińskie Jastrzębie zostały przebazowane i stacjonowały właśnie w Łasku. Wiedzieliśmy więc z góry, że dla większości z nas może być to wyjątkowy dzień – dzień, w którym będziemy mieli okazję zaobserwować tyle startów i lądowań F-16 na raz, ilu część z nas nie widziała na żadnym z naszych dotychczasowych wypadów, a może nawet w całym poprzednim roku ;). Dodatkowo czekały na nas nie tylko popołudniowe ale i wieczorne loty!!! Temperatura naszych emocji sięgała zenitu – podobnie jak temperatura powietrza, która przy wjeździe do bazy wynosiła coś koło 37 stopni Celsjusza, mimo że pojawiliśmy się tam kilka godzin po południu :D. Po przywitaniu się z naszym łaskim dobrym duchem, rzecznikiem Markiem Kwiatkiem udaliśmy się najpierw w okolice płaszczyzny przygotowań czyli tzw. Last Chance. Jednak zanim pojawiły się tam pierwsze myśliwce, musieliśmy się przygotować również i my. Tym razem, oprócz tradycyjnego szybkiego przejrzenia ustawień, przeczyszczenia obiektywów i ubrania się w odblaskowe kamizelki, przygotowania objęły również gruntowne nasmarowanie się wszelkiej maści olejkami i emulsjami przeciwsłonecznymi ;). Upał był niesamowity, jednak to, co za chwilę zobaczyliśmy sprawiło, że przestał on nam doskwierać, gdyż zajęliśmy się tym, co lubimy najbardziej. Przed naszymi oczami pojawiały się co chwilę Jastrzębie, w parach, trójkach, czwórkach… Było ich kilkanaście, część startowała parami, co jeszcze wzmagało emocje. Nie zabrakło też niespodzianek – okazało się, że jeden z pilotów, wiedząc o naszym przybyciu, postanowił ‘osobiście’ przywitać się z naszym prezesem – w kabinie kołującej e-Fki nagle zobaczyliśmy kartkę z napisem ‘HESJA POZDRO!!!” :) Tego jeszcze nie było :). Po startach przenieśliśmy się na drugą stronę lotniska – tam mogliśmy chwilę ochłonąć, wyjąć z samochodów kolejne butelki z wodą i czekać na powroty. Po lądowaniach przenieśliśmy się w okolice wieży, gdzie w świetle zachodzącego słońca czekał na nas rządek kilkunastu samolotów. Cóż za niesamowity widok! Wielbiciele klimatycznych fotek z cyklu ‘aviation romantix’ działali aż do samego zachodu. Na koniec wróciliśmy na drugą stronę pasa, aby przed wyjazdem nacieszyć oczy widokiem kilkunastu nocnych startów, w większości na dopalaniu. Co za dzień! Ewa „FMS” Bartkiewicz

“WĘGRY BIRDS” czyli NEMZETKÖZI REPÜLŐNAP KECSKEMÉT 2013 (Węgry, LHKE)

Air Show w węgierskim miasteczku Kecskemét odbywa się z przerwami już od 1990 roku. Z czasem przekształciło się w dużą imprezę lotniczą, w której udział biorą najlepsze europejskie zespoły akrobacyjne oraz siły powietrzne kilkunastu państw (w tym Polski). O pokazach tych usłyszałem już w 2008 roku, i wreszcie nadarzyła się okazja by tam pojechać. Termin sierpniowy idealnie mi pasował (co prawda kolidował z naszym krajowym Mazury Airshow, lecz po porażce imprezy w 2012 roku nie namyślałem się długo), dawał też duże szanse na świetną pogodę. Moje oczekiwania w tym względzie zostały nawet znacznie przekroczone, gdyż podczas całego weekendu na Węgrzech panowały tropikalne upały z temperaturą 38°C w cieniu. Nasza wyprawa rozpoczęła się już w piątek o świcie. Mieliśmy w planie wprost z „trasy” podjechać na lotnisko by przyjrzeć się treningom oraz przylotom. Niestety droga zajęła nam więcej czasu niż zakładaliśmy, na węgierską ziemię dotarliśmy więc spóźnieni, rozbiliśmy się w lasku naprzeciw lotniska i przez 2-3 godziny oglądaliśmy zmagania pilotów czując przedsmak nadchodzących wydarzeń. W sobotni gorący ranek zajęliśmy tę samą miejscówkę, która miała tę zaletę, że okoliczne drzewa dawały trochę cienia. Pokazy lotnicze już się rozpoczęły, więc wokół nas rozbrzmiewały dźwięki zwalnianych migawek aparatów fotograficznych. Program Air Show był bardzo bogaty i różnorodny, co jednak miało pewien minus – był bardzo rozciągnięty w czasie. Loty pokazowe rozpoczynały się o godzinie 8.00, a kończyły o 19.00. W powietrzu prezentowano szereg samolotów i śmigłowców sił powietrznych z kilkunastu państw, m.in. z Węgier, Rumunii, Polski, Czech, Belgii, Holandii, Austrii, Turcji, Rosji. Wśród zaproszonych gości byli też piloci samolotów historycznych oraz cywilni piloci akrobacyjni z aeroklubów węgierskich. Swoje pięć minut mieli także skoczkowie spadochronowi. Właśnie samoloty historyczne rozpoczęły tegoroczną edycję Air Show w Kecskemét, w powietrzu zobaczyliśmy więc Polikarpowa PO-2, LI-2 (czyli licencyjną DC-3/C-47 Dakotę), serbskiego Galeba G2, polskiego SB Lim-2 (licencyjnego MIGa-15), Saaba 105E w ciekawym pomarańczowo-tygrysim malowaniu. Następnie przyszła kolej na współczesne lotnictwo – zaprezentowały się m.in. Pilatus PC-9, Augusta HH-139A, 5 x Saab JAS-39 Gripen, AN-26, C27J Spartan, Aero L-159 ALCA, MIL Mi-17, MIL MI-35, Suchoj SU-22M4, F-16C Falcon. Wyróżnić tutaj należy pokaz pięciu węgierskich Gripenów, zsynchronizowany z efektami pirotechnicznymi na ziemi. Na kolejne wyróżnienie zasłużyli piloci transportowego C27J Spartan, którego manewry mroziły krew w żyłach. Nie mogę tutaj pominąć także pokazu akrobacji pilotów z belgijskiego i holenderskiego Demo Teamu latających na F-16C Falcon, którzy zaprezentowali bardzo dynamiczne manewry i możliwości tych maszyn. Rzadkim gościem na niebie jest już samolot myśliwski MIG-21 Fishbed – w Kecskemét mieliśmy okazję obejrzeć w dynamicznym pokazie egzemplarz w wersji L (zmodernizowany w Izraelu) używany przez Siły Powietrzne Rumunii. Pomiędzy poszczególnymi prezentacjami indywidualnymi rozplanowano pokazy grup akrobacyjnych. W tym roku na Air Show wystąpiło sześć zespołów: chorwacki Krila Oluje (6 x PC9), turecki Turkish Stars (6 x F-5 Tiger II), hiszpański Patrulla Aguila (7 x CASA C-101), włoski Frecce Tricolori (9 x MB339), łotewski Baltic Bees (5 x L-39 Albatros) oraz gwiazda tegorocznej edycji – rosyjskie Russkie Vityazi (5 x SU-27). Ten powstały w 1991 roku rosyjski zespół akrobacyjny lata w składzie 4-5 maszyn myśliwskich Suchoj Su-27 i jest niezwykle rzadkim gościem na europejskich pokazach lotniczych. Głównie to ich występ na tegorocznej edycji Air Show w Kecskemét zadecydował o mojej wyprawie na Węgry. Nie zawiodłem się, zespół zaprezentował niezwykły pokaz zawierający dynamiczne manewry i mijanki, precyzyjne latanie w szyku, a wszystko to okraszone sporą ilością wystrzeliwanych flar, tworzących na niebie niezwykłe wzory. Występy pozostałych zespołów – zwłaszcza Turkish Stars oraz Frecce Tricolori – były również na niezwykle wysokim poziomie. Sporą niespodzianką zgotowaną przez organizatorów był przylot amerykańskiego ciężkiego samolotu transportowego Boeing C-17 Globemaster III, który stacjonuje w bazie NATO na terenie Węgier. Ten kolos majestatycznie wylądował w Kecskemét, by po chwili odlecieć do swojej bazy macierzystej. Nie wszyscy zaproszeni goście prezentowali się w powietrzu, tradycyjnie część samolotów zaprezentowano na wystawie statycznej. Można było tam zobaczyć m.in. śmigłowce Sea King, MI-17, IAR-330 Puma; transportowce: CASA C-295M, C-130 Hercules, AN-26; samoloty myśliwskie i szkolne: SU-27UB, SU-22M4, SU-25, Panavia Tornado, Hawk, PC-7, JAS 39 Gripen. W oddali na lotnisku „parkowały” także IŁ-76 służb technicznych zespołu Russkie Vityazi oraz samolot dozoru i wczesnego ostrzegania AWACS Boeing E-3 Sentry. Podsumowując, węgierskie Kecskemét okazało się świetną imprezą lotniczą, z bogatym harmonogramem występów i atrakcyjnymi pokazami w powietrzu. Pogoda dopisała aż nadto, upały dały się we znaki, zwłaszcza podczas niedzielnej wizyty na lotnisku oraz kilkukilometrowego marszu na miejscówkę z drugiej strony pasa startowego. Pozostaje mi tylko zaprosić Państwa na kolejną edycję tych pokazów lotniczych... Krzysztof „PC” Łybko
Back to Top