Największe w tym roku pokazy lotnicze na Słowacji zostały zorganizowane w dniach 1 i 2 września w bazie Sliač – gnieździe słowackich Fulcrumów. Program pokazów zapowiadał się dość ciekawie, co przyciągnęło wielotysięczne tłumy widzów, między którymi nie mogło zabraknąć również prawdziwych świrów lotniczych spod znaku SPFL. Lotnisko Sliač usytuowane jest w dolinie, dookoła której wznoszą się liczne pagórki i niewysokie góry, co dodatkowo kusiło atrakcyjnością miejsca pokazów.
W pierwszy wrześniowy weekend spora grupa członków naszego Stowarzyszenia spotkała się w tym malowniczym miejscu spędzając wesoło czas, mimo że pogoda nie sprzyjała fotografii lotniczej. W sobotę przelotne deszcze i spore zachmurzenie próbowały wybić nam z głów fotografowanie, w niedzielę zaś zamglenie utrzymujące się w powietrzu mimo słonecznej pogody również nie pomagało w realizowaniu naszej pasji. Nam jednak w niczym to nie przeszkadzało, bo jeżeli jest wesoło to i zdjęcia muszą się udać. A wesoło było :).
Część z nas spędziła na pokazach tylko jeden dzień, inni „zaliczyli” całą imprezę. Przetestowaliśmy również różne miejscówki – większość fotografowała z terenu dla publiczności, ale byli wśród nas również „buszujący w zbożu” czy innej kukurydzy.
Zacznijmy jednak w końcu pisać o tym co działo się na ziemi i w powietrzu.
Największą atrakcją wystawy statycznej był amerykański bombowiec strategiczny B-52, wokół którego ciągle zbierał się liczny tłum. Reszta wystawy była również ciekawa, jednak dość standardowa (F-16, MiG-29, Tornado, Gripen, Albatros itd.). Nas jednak najbardziej interesuje, co działo się w powietrzu. Program był dość różnorodny i realizowany prawie zgodnie z zapowiedzią.
Mieliśmy więc okazję podziwiać wyczyny lotników sportowych, wśród których na wyróżnienie zasługują akrobacyjne popisy Zoltána Veresa na Su-29 i Dušana Šamko na Pitts S-2. Miłośnicy samolotów z okresu II Wojny Światowej cieszyli oczy widokiem przecinającego powietrze srebrnego Lightninga oraz majestatycznej Lidki (Li-2). Niestety zapowiadana w programie trójka myśliwców (Mustang, Spitfire i Jak-3), jak napisali na swojej stronie organizatorzy, została zatrzymana poza granicami Słowacji przez niesprzyjające warunki atmosferyczne i dla wielu z nas była to niezbyt przyjemna wiadomość. Do pokazów maszyn historycznych można by też zaliczyć występ grupy Retro Sky Team. O ile do pomysłu przemalowania Zinów i sportowego Jaka w barwy myśliwców z II Wojny Światowej można mieć mieszane odczucia, to sam pokaz razem z występem grup rekonstrukcyjnych na pewno jest efektowny. Towarzyszące występowi efekty pirotechniczne dodatkowo podnoszą atrakcyjność popisów.
Entuzjaści śmigłowców też nie mieli powodów do narzekań. W powietrzu mogliśmy podziwiać popisy zwinnego H-269 Schweizer, belgijskiej Agusty, Cobry ze stajni Red Bulla, efektownie pomalowanego Mi-24 i wspierającego działania grupy antyterrorystycznej Mi-171.
Najwięcej atrakcji zapewniono jednak miłośnikom „odkurzaczy”. Pokazy skromnie rozpoczynał historyczny już szkolno-treningowy Delfin, po którym trochę szumu narobiła czeska Alca, by w końcu okolicę przepełnił ryk dopalaczy. A „ognistych ptaków” prezentowało się niemało. Mogliśmy więc podziwiać w powietrzu solowe występy belgijskiego F-16, szwajcarskiego Horneta, szwedzkiego Gripena i oczywiście Pixela – słowackiego MiGa-29 w charakterystycznym kamuflażu z wymalowanym tygrysem na statecznikach. Niewątpliwym rarytasem był pokaz rosyjskiego MiGa w jednej z nowszych wersji (MiG-29M2). O ile sama prezentacja jakoś nie rzuciła wszystkich na kolana, to jednak możliwość zobaczenia na żywo rosyjskiego samolotu bojowego poza granicami Rosji była już czymś. Ponadto pokaz odbył się tylko w sobotę, bo w niedzielę MiG prezentował się na pokazach w Serbii. Oprócz prezentacji solowych mieliśmy okazję podziwiać dwa ciekawe występy grupowe. Gospodarze zaprezentowali walkę dwóch myśliwców MiG-29 – pokaz bardzo fajny, z flarami i nad lotniskiem, w zasięgu naszych obiektywów. Z kolei para polskich Su-22 również wzbudziła niemałe zainteresowanie prezentując różne konfiguracje skrzydeł, przelatując z dużą prędkością (i dużym hukiem) i dokonując markowanego ataku na lotnisko. Su-22 jest zresztą wielką atrakcją na zagranicznych pokazach z racji tego, że Polska jest ostatnim europejskim użytkownikiem tych samolotów.
Na żadnym dużym airshow nie może oczywiście zabraknąć zespołów akrobacyjnych. W tej kategorii nasze Orliki konkurowały z włoskim Frecce Tricolori. Orliki latały równo i efektownie dymiły, jednak w programie brakuje jakiegoś „wypełniacza”, który zabawiałby publiczność w czasie gdy główna formacja przygotowuje się do następnego manewru. Pod tym względem program Frecce Tricolori jest ułożony perfekcyjnie, a dodatkowo spiker zespołu potrafi zająć publiczność w chwilach, w których na niebie mało się dzieje.
Pokazy w Sliač należy zaliczyć do jednej z ciekawszych imprez lotniczych w Europie Środkowej i warto w przyszłości wpisać je na stałe do kalendarza wyjazdów.
Lucjan „Acroluc” Fizia