Jest wiele wydarzeń w foto-lotniczym kalendarzu, które weszły już do kanonu takich, na których powinno się być, chciałoby się być lub naszym marzeniem jest tam kiedyś się pojawić (niepotrzebne skreślić). ;). Każdy miłośnik lotnictwa na pewno ma taką listę. Powód może być różny: wielkość imprezy, rodzaj statków powietrznych, jakie można tam zobaczyć, „kultowość” lub jakikolwiek inny, jaki sobie wymyślimy, np. najlepsze amerykańskie hamburgery serwowane na Wyspach Brytyjskich. ;). Na naszej liście obok RIATu, Axalp, TLP i kilku jeszcze innych pozycji zawsze zapisany był NATO Tiger Meet. Do tej pory z różnych względów nie udało nam się jeszcze „zaliczyć tygrysiego zlotu”. W tym roku miało się to wreszcie zmienić.
„Tygrysi Zlot”
NATO Tiger Meet to nie pokazy. Są to regularne ćwiczenia lotnicze, w których biorą udział elitarne eskadry z państw NATO, Szwajcarii i Austrii, kultywujące „Tygrysi Etos”. Dla lotniczego fotografa jest to impreza bardzo atrakcyjna, ponieważ personel każdej z eskadr stara się jak najbardziej widowiskowo manifestować swoją przynależność do tej elitarnej grupy. Poczynając od naszywek, elementów umundurowania po okolicznościowe malowanie całych samolotów. Naprawdę jest co oglądać.
Tegoroczna edycja NTM gościła w bazie Schleswig-Jagel – „domu” uzbrojonego w samoloty Tornado 51. Skrzydła Taktycznego Luftwaffe. Tradycyjnie podczas każdego Zlotu organizowany jest dzień spotterski. Wyjątkowo, podczas tej edycji, ze względu na duże zainteresowanie, zdecydowano o organizacji aż dwóch takich dni: 19 oraz 23 czerwca. Na swoje spotkanie z „Tygrysami” wybraliśmy pierwszy termin. Frekwencja rzeczywiście dopisała. Na krótko przed otwarciem imprezy przed wejściem ustawiła się spora kolejka. Nie był to jednak żaden problem dla organizatorów. Logistyka całego dnia została zorganizowana po mistrzowsku. Od rejestracji, poprzez transport na lotnisko, jak i późniejszy cały tam pobyt. Dla spotterów wydzielono kilkusetmetrową przestrzeń tuż przy drodze kołowania w odległości ok. 200 metrów od pasa startowego. Na terenie strefy zabezpieczono całe zaplecze socjalne oraz przygotowano także osobny namiot, w który każda z eskadr „wystawiła się” ze swoimi pamiątkami. W tym miejscu trzeba zaznaczyć, że eskadry tygrysie były naprawdę dobrze przygotowane.
W tym roku do Jagel zawitali Francuzi na Rafale i Mirage 2000, Węgrzy i Czesi na Gripenach, Szwajcarzy na Hornetach, Belgowie, Holendrzy, Turcy i Polacy na F-16. Gospodarzy reprezentowały Eurofightery oraz Tornada. Dodatkowo działała także międzynarodowa grupa śmigłowcowa mająca na wyposażeniu: Mi-24 i Mi-171 z Czech, brytyjskiego Merlina oraz „lokalnego” Tigera. Razem całe zgrupowanie liczyło blisko pięćdziesiąt maszyn.
Na „nasz” dzień zaplanowano dwie serie lotów. Mogliśmy zatem spodziewać się sporego ruchu w powietrzu. Niestety nie najlepsza pogoda w strefie działań opóźniła operacje powietrzne i część wylotów odwołano. Przedłużające się oczekiwanie stało się jednak dobrym pretekstem do gruntownego zapoznania się z ofertą tygrysich eskadr w namiocie handlowym. Trzeba przyznać, że było w czym wybierać. Wielu miłośników lotniczych pamiątek zostawiło w tym miejscu sporo Euro ;).
„Clear to take off”
Charakterystyczny szum uruchamianych silników obwieścił, że wreszcie rozpoczęły się długo oczekiwane loty. Pierwsze na drodze kołowania pojawiły się F-16 belgijskiego komponentu lotniczego… a potem już „poszło z górki”. Co chwilę w kierunku początku pasa kołowały kolejne maszyny. Eurofightery, Hornety, Rafale, Tornada, F-16 i Mirage 2000… istny festiwal lotniczych piękności. Niektóre z samolotów nosiły specjalne malowania. Szczególnie wyróżniały się francuski Rafale i Mirage, niemiecki Eurofighter i Tornado oraz nasze F-16. Tegoroczne malowanie przetrwało do dnia spotterskiego i prezentowało się bardzo efektownie ;). Naszym faworytem został – czarny Tornado „lokalnego” TFG-51.
W tym miejscu warto wspomnieć o ułożeniu bazy w Jagel. Jak już wspomniałem strefa spotterska została rozlokowana ok. 200 metrów od pasa w pobliżu styku drogi kołowania z pasem. W efekcie nasza miejscówka umieszczona została nie równolegle do pasa, jak to zawsze bywa, lecz pod kątem. Dzięki temu, zajmując odpowiednie miejsce, mogliśmy fotografować startujące maszyny „klasycznie”, czyli z boku lub lekko od czoła po kątem ok. 30 stopni. Dawało to znacznie większe możliwości na znalezienie ciekawych kadrów. Inną specyfiką tego miejsca jest to, że część pasa startowego jest zasłonięta przez nierówności terenowe oraz bujne trawy. W wyniku czego startujące samoloty nagle wyłaniały się zza wzniesień i roślinności.
Jeżeli chodzi o samo latanie, to niestety nie można było liczyć na żadne „fajerwerki”. Trzeba pamiętać, że były to regularne loty treningowe ze wszystkimi ich ograniczeniami. Pomimo to niektórzy piloci starali się chociaż trochę uatrakcyjnić swoje starty… przecież „tygrysia natura” zobowiązuje . I tak, niemieckie Eurofightery często zaraz po stracie wznosiły się pionowo w górę, a czeskie Gripeny „kładły” się na lewe skrzydło, prezentując wymalowane na górnych powierzchniach przedniego usterzenia „tygrysie oczyska”.
„Tygrysia defilada”
Na zakończenie pierwszej części lotów, tuż po pierwszych lądowaniach uruchomiono silniki naszych F-16. W kierunku początku pasa ruszyły dwa „tygrysie” Jastrzębie, budząc spore poruszenie wśród otaczających nas fotografów z innych krajów. Tuż za nimi w kolejce zaczęły ustawiać się inne maszyny. Wszyscy oczekiwaliśmy, że wreszcie zobaczymy nasze maszyny w powietrzu. Jakież było nasze zdumienie, kiedy cała ta kawalkada minęła próg pasa i skierowała się na drogę kołowania, biegnącą wzdłuż strefy spotterskiej. Zbliżające się maszyny ustawiły się tak, aby parami zajmować całą szerokość drogi kołowania i powoli ruszyły do „tygrysiej defilady”. Całość otwierała para Jastrzębi z krzesińskiej 6 ELT, która po raz pierwszy występowała w tych ćwiczeniach jako pełnoprawny członek „tygrysiej rodziny”. Za naszymi, dostojnie prezentowały się kolejne samoloty. Podczas swojego przejazdu piloci kilkakrotnie zatrzymywali maszyny, ustawiali je frontem do linii publiczności, tak aby cała zgromadzona foto-lotnicza społeczność mogła się nimi nacieszyć. Prezentowali również „tygrysie szpony” – charakterystyczny gest zarezerwowany dla pilotów NTM. Wielu nosiło na hełmofonach okolicznościowe malowanie. Tutaj furorę zrobili Czesi z hełmami przyozdobionymi „tygrysimi irokezami”. We francuskich Rafale dostrzec można było za to pluszowe tygryski. Polacy prezentowali emblemat swojej eskadry oraz flagę narodową… jednym słowem każda ekipa chciała zaprezentować się w sposób szczególny. W czasie „parady” cały czas trwały lądowania samolotów powracających z porannego wylotu. Część z nich, chwilę później, również można było podziwiać na drodze kołowania. Tak zakończyła się pierwsza lotna część dnia spotterskiego.
Przerwa w lotach posłużyła większości z nas na zmianę miejsca, drzemkę, uzupełnienie kolekcji tygrysich pamiątek… oraz kalorii. Drugą serię startów rozpoczął bardzo widowiskowy „kosiak” w wykonaniu czeskiego Mi-24. Po nim ponownie wznosiły się w powietrze wszystkie maszyny. Dzięki zmianie miejsca bliżej styku drogi kołowania z pasem starawym mogliśmy cieszyć się tymi startami na nowo. Niestety i tym razem nie zobaczyliśmy polskich Jastrzębi w powietrzu. Powoli zaczęła zmieniać się pogoda… i to niestety w tę bardziej deszczową. Finalnie, pod koniec drugiej serii lądowań rozpadało się już na dobre. Gdy do formalnego zamknięcia imprezy zostały już tylko minuty, a my wsiadaliśmy do odwożącego nas na parking autobusu, ponownie zrobiło się słonecznie i pogodnie. Gdy dotarliśmy na parking, nad lotnisko nadleciała, jakby na pożegnanie, formacja złożona z Rafale i dwóch Eurofighterów. Po rozejściu maszyny weszły na drogę podejścia do lądowania. Na szczęście dla nas parking został usytuowany w pobliżu krawędzi pasa, tak więc mieliśmy jeszcze okazje do złapania ostatnich kadrów lądujących samolotów.
Do zobaczenia za rok
Podsumowując, NATO Tigert Meet oceniamy bardzo pozytywnie. Choć nie są to pokazy lotnicze i można powiedzieć, że z tej perspektywy „niewiele się dzieje”. Jest to jednak impreza o wyjątkowej atmosferze, gdzie można zobaczyć maszyny w niecodziennych malowaniach oraz spotkać pilotów, którzy wiedzą, w jakim celu organizuje się dni spotterskie ;). Tak więc, jeżeli ktoś nie był, a mógł, to nie ma się czym chwalić ;), a jeżeli ktoś nie wie, czy warto… to zapewniamy, że warto spróbować… W przyszłym roku Tygrysy zapraszają do Turcji. Zatem do zobaczenia.
Przemek”Youzi”Szynkora