W dniach 21 – 22 września 2013 odbyła się XIII edycja Dni NATO w Ostrawie – Mosnov połączona po raz czwarty z Dniami Sił Powietrznych Republiki Czeskiej.
Dni NATO w Ostrawie rozpoczęły swoją tradycję w 2001 roku. Obecnie są największym wydarzeniem w Europie Środkowej prezentującym możliwości sił zbrojnych, policji i ratowników, strażaków, celników, służby więziennej, straży miejskiej i innych elitarnych jednostek dbających o bezpieczeństwo w Europie Środkowej.
Główny program odbywa się w Ostrava Leos Janacek Airport. Składa się z prezentacji ciężkiego sprzętu wojskowego, sprzętu policji i ratownictwa. To również dynamiczna prezentacja wyszkolenia sił specjalnych, prezentacja uzbrojenia, sprzętu i narzędzi poszczególnych jednostek. To wszystko na ziemi, ale Dni NATO to również pokazy lotnicze, które są gratką dla pasjonatów lotnictwa, czyli dla nas.
Mając w pamięci poprzednie edycje tego wydarzenia oczekiwaliśmy wielu wspaniałych atrakcji lotniczych. Z uwagą śledziliśmy, na długo przed samą imprezą, strony internetowe zapowiadające, jakie gwiazdy wezmą w niej udział. Niestety im bliżej terminu pokazów tym, wieści były gorsze. Program nie zapowiadał się bogato.
Tej imprezy nie mogliśmy jednak odpuścić i liczną grupą stawiliśmy się w Ostrawie. Gdy wysiedliśmy z samochodów i rozpoczęliśmy marsz w stronę lotniska już z daleka mogliśmy podziwiać ogromną sylwetką An-124-100 Rusłana. Widok tej ogromnej maszyny pomagał nam w nawigowaniu przez błotniste ścieżki.
Niestety, znany nam dotąd dostęp do miejsca w pobliżu linii pokazów, z którego zawsze dotąd fotografowaliśmy, został ogrodzony i musieliśmy szukać nowej miejscówki. Postanowiliśmy ulokować się na sąsiednim buraczanym polu, co później okazało się jednak nie najgorszym wyborem. Również pogoda nie była zbyt ciekawa: szaro, buro, a my stojący w błocie po kostki. Dodajmy do tego leniwe tempo pokazów… Nastroje nie były optymistyczne.
Czeska L-159 Alca, austriacki Eurofighter Typhoon, skromna defilada Sił Powietrznych Republiki Czeskiej, oraz lot demonstracyjny tankowania dwóch Gripenów z Herculesem – oto, co mogliśmy zobaczyć do południa. Dobrze, że późniejszy pokaz Holendra na pomarańczowym F-16 okazał się zdecydowanie bardziej dynamiczny.
Zaprezentował się nam również słoweński PC-9M Hudournik oraz śmigłowce: czeski AH-1S Cobra, Mi-171S oraz Mi-24, a po nich niespodzianka. Znudzeni wszechogarniająca szarością dostrzegliśmy 5 małych sylwetek kolorowych śmigłowców. Nie sądziliśmy jednak, że tak nas zaskoczą. Grupa akrobacyjna Hiszpańskich Sił Powietrznych Patrulla ASPA była chyba największą gwiazdą Dni NATO. Małe Eurocopter Colibri, pomalowane w narodowe barwy Hiszpanii dały niesamowity pokaz synchroniczny. Były też mijanki i smugacze.
Następnie belgijski śmigłowiec A109 dał ładny pokaz z flarami, czeski JAS-39 Gripen z bardzo skromnymi, symbolicznymi flarami, a potem szwedzki Saab 105, bez flar.
Tak bardzo wyczekiwany przez nas Viggen zaprezentował się zachowawczo i krótko. Opóźnienie jego pokazu spowodowała podobno usterka techniczna, która również była przyczyną skrócenia pokazu w sobotę. Ciekawa sylwetka Viggena i niskie przeloty zawsze nas elektryzowały. W niedzielę, na szczęście, zobaczyliśmy już pełny program.
Na koniec świetny pokaz dali Turkish Stars. Zaprezentowali się sześcioma samolotami, z czego cztery to NF-5A Freedom Fighter oraz dwa NF-5B Freedom Fighter. Rozejścia, mijanki, wszystko ze smugaczami na bogato – jak zawsze wysoki poziom. Było pięknie, choć chwilami daleko.
W niedzielę warunki atmosferyczne były wyraźnie lepsze. Szczególnie zyskał na tym pokaz austriackiego Eurofightera, którego dynamiczne manewry wzbogaciły piękne oderwania. Mogliśmy również być świadkami odlotu An-124-100 Rusłana, którego wcześniej podziwialiśmy na statyce.
Przyzwyczajeni do atrakcji z ubiegłych edycji Nato Days, byliśmy trochę zawiedzeni okrojonym programem. Mając w pamięci jak wiele działo się powietrzu w poprzednich latach, tegoroczne pokazy wypadły skromniej i trochę niemrawo. Dodatkowo wolne tempo wydarzeń podkreślały częste pauzy, w których odbywały się prezentacje części lądowej, odbywające się bardzo daleko od naszego „pola buraków”. Jednak czy warto było się tam pojawić, oceńcie to po obejrzeniu naszych fotografii.
Sylwia „sila” Zieja