W dniu 10 czerwca b.r. odwiedziliśmy pewną, dosyć mało znaną w Europie imprezę lotniczą w miejscowości o nazwie Oostwold. Choć odbywa się ona przez 2 dni, my z powodu awarii naszego kampera na niemieckiej autostradzie, dotarliśmy na miejsce z jednodniowym opóźnieniem.
Nie przypadkiem piknik ten nazywany jest holenderskim Duxford, bowiem motywem głównym imprezy są oldtimery, takie jak słynny Spitfire i inne maszyny z okresu II Wojny Światowej. Jednak, jak to zawsze bywa, temperaturę należy podwyższać powoli – pierwszy wzbił się w powietrze P51D Mustang „Damn Yankee”, latający niestety dosyć zachowawczo, co jest ostatnio dość mocno odczuwalną tendencją na pokazach lotniczych w Europie.
Ponieważ przed wyjazdem nie sprawdziłem programu, bardzo pozytywnie zaskoczył mnie fakt obecności Johanna Gustafsona, który w zestawieniu ze wspaniałymi, kolorowymi dymami tworzy niepowtarzalny show. Wystąpił jako drugi w kolejce i jak zwykle nie zawiodłem się, choć jego pokaz mógłby być nieco dłuższy. Kolejnym mocnym punktem był Aero Superbatics Wingwalkers, a więc duet niezwykle odważnych kobiet chodzących po skrzydłach pomarańczowych dwupłatowców. Po chwili namysłu człowiek uświadamia sobie, jak wiele ryzykują…
W godzinach popołudniowych rozpoczął się blok tzw. Warbirdów, a więc wspólne przeloty samolotów Spitfire, Mustang, Warhawk oraz Sea Fury, następnie zaś bardzo dynamiczne i niskie przeloty duetu Thinderbolt oraz Mustang. Przysłowiową kropkę nad i postawił odrzutowy samolot DHHF Hunter, wykonując szereg szybkich przelotów nad pasem oraz kilka szybkich zwrotów. Ten jeden dzień w lokalnym holenderskim aeroklubie możemy uznać za udany, wszyscy z zapowiadanych uczestników pojawili się w powietrzu, pogoda dopisała, no i nie musieliśmy jechać aż do Duxford, by usłyszeć dźwięki starych 12 cylindrowych silników tłokowych Rolls Royca.
Przemek „Frogi” Więcławski