Upalny, majowy wyjazd do 22 Bazy Lotnictwa Taktycznego poza opalenizną i widokami samolotów pod powiekami przyniósł nam także mocne postanowienie, by jak najszybciej powrócić na to lotnisko.
Nie mogliśmy się już doczekać – bo gdzieś tam na horyzoncie rysowały się już sylwetki Mirage 2000, które miały w niedługim czasie zastąpić 4 francuskie Rafale, stacjonujące w bazie w ramach kontyngentu NATO.
Tak więc gdy tylko pojawiła się informacja o zorganizowanym wejściu i możliwości obejrzenia Mirage z bliska, decyzja mogła być tylko jedna – jedziemy!
Wszak hasło poprzedniego wyjazdu „Tysiące twarzy dla czterech MIRAŻY” zobowiązuje!
Po mocno deszczowych ostatnich dniach z duszą na ramieniu zmierzaliśmy do Malborka – niby ciepło, niby słonecznie przez całą drogę – ale przez te 400 km wciąż wypatrywaliśmy deszczowych chmur. I niczym samospełniająca się przepowiednia Malbork przywitał nas ciemnymi chmurami, zawieszonymi idealnie nad lotniskiem.
Nie zraziło to nas, podobnie jak nie zraziło setki innych osób, które karnie pojawiły się przed bramą jednostki.
Szybkie sprawdzenie listy obecności i już siedzimy w autokarze zmierzając w kierunku płyty postojowej.
Mirage już wyciągnięte – przygotowane do lotów – to dobry znak.
Krótkie przeszkolenie z zasad FOD i można było cieszyć oczy widokiem Mirage, jak też i sporej liczby naszych Fulcrumów.
Przebijające się od czasu do czasu przez ciemne chmury słońce w połączeniu ze sporą ilością wody na płycie powodowało, że normalnym był widok kilkudziesięciu osób z aparatami, leżących każdy przy swojej kałuży, usiłujących złapać w ich tafli kadr z majestatycznymi samolotami.
Intensywne obfotografowanie statyki przerwał widok grupy pilotów zmierzających ku samolotom – w pamięci mieliśmy słowa jednego z francuskich pilotów, który na pytanie czy będzie szansa na start na dopalaczach odpowiedział – „My zawsze startujemy na dopalaczach”.
Znak, że czas szukać dobrej miejscówki do fotografowania startów!
Jako pierwszy na początek pasa zaczął kołować nasz MiG-29, zaraz za nim dwa Mirage – start…
Jak obiecali – przepiękne dopalacze, długie na parę metrów zakrzywiające się na mokrym pasie startowym – to widok, dla którego warto było przyjechać w ten dzień do bazy.
Niewielka odległość od pasa potęgowała jeszcze te doznania – kto nigdy tego nie czuł, niech żałuje – syciliśmy nasze oczy i uszy tymi widokami i dźwiękami.
Dzień ten w 22 BLT był zwykłym wojskowym dniem, tak więc po starcie mieliśmy chwilę dla siebie – trochę się ogarnąć, dać odpocząć nogom, zjeść i naszykować karty dla kolejnych kadrów.
Ćwiczenia dobiegły końca – na horyzoncie pojawiły się już punkciki powracających samolotów.
Odprawa po lotach, krótki briefing przed kolejnym startem i zarówno my, jak i piloci mogliśmy szykować się do kolejnych startów tego dnia.
Pogoda w miarę jak zmierzchało poprawiała się, a coraz dłużej wyglądające zza chmur słońce obiecywało piękne światło podczas kolejnych startów.
Siłą woli odpędzaliśmy każdą chmurę w pobliżu zachodzącego słońca, nerwowo zerkając raz na słońce, raz na koniec pasa gdzie ustawiały się kolejne maszyny do startu.
Tym razem start w parach, na pierwszy ogień MiG-i, a zaraz po niech jeden za drugim startowały Mirage.
Zbliżała się godzina 21 – coraz ciemniej, ostatnie promienie oświetlały powierzchnię lotniska, gdy nad nami pojawił się MiG-29 z numerem bocznym 4116. A za moment byliśmy świadkami przepięknego pokazu w wykonaniu pilota Fulcruma. To był niesamowity, kilkunastominutowy pokaz – z kilkoma niskimi przelotami nad pasem, z przepięknymi odejściami i nawrotami.
Chapeau bas – czapki z głów w podziękowaniu za ten spektakl!
Zmęczeni, choć powoli i niechętnie zaczęliśmy zmierzać w kierunku domku pilota gdzie czekał już autobus, mający odwieźć nas pod bramy bazy.
Czy było warto? Odpowiedź może być tylko jedna – było.
Możliwość obejrzenia z bliska Mirage 2000, starty na dopalaczach, przepiękny zachód słońca podczas startów i pokaz na koniec dnia powodował, że do domu wracaliśmy radośni w myślach oczekując kolejnej wizyty w malborskiej bazie.
Paweł „Mr. Reset” Popowicz