Relację z poprzedniego MAKSa zakończyłem informacją, że wg organizatorów impreza przenosi się w nowe miejsce, do podmoskiewskiej Kubinki, a żukowskie lotnisko ma się przekształcić w zupełnie cywilny port lotniczy. Tymczasem wyszło jak zwykle i tegoroczny MAKS odbył się w tradycyjnym miejscu, ale nie na podobnych warunkach. Po pierwsze salon przeniesiono z sierpnia na lipiec ze względu na kolizję z targami Army, które rokrocznie odbywają się w nowo wybudowanym centrum kongresowo – wystawowym Patriot, w Kubince właśnie. Po drugie, w stosunku do 2015 roku jeszcze bardziej ograniczono dostępność strefy na południe od lotniska znanej w branży fotolotniczej pod kryptonimem „cerkiew”. Ta dogodna dla fotografów zona pomiędzy rzeką Moskwą aż po ogrodzenie lotniska została wyłączona z użytkowania. Ale o tym mieliśmy się dopiero przekonać…
Międzynarodowy Salon Lotniczo – Kosmiczny MAKS 2017 zorganizowano od wtorku 18 lipca do niedzieli 23 lipca i, podobnie jak poprzednio, wtorek – czwartek zarezerwowano ściśle na dni targowe, a w weekend wpuszczano publikę. Akurat dla nas, ze względu na posiadane akredytacje, salon dostępny był cały czas, ale tak się złożyło, że fociliśmy dokładnie trzy dni na terenie salonu i trzy poza. To taka fotolotnicza logistyka. Pierwszego dnia trzeba pobrać akredytacje, rozejrzeć się po salonie, rozpoznać nowości i… sfotografować prezydenta Putina otwierającego salon. Potem należało rozpoznać miejscówkę za płotem, a że w tym roku wymagało to nie lada zachodu, jak się ją już znalazło, to należało odpowiednio wykorzystać i kolejne trzy dni spędziliśmy poza salonem. W końcu weekend to kulminacja MAKSa i tę warto spróbować sfotografować z platformy foto. Tak nam to w tym roku wyszło i chyba był to całkiem poprawny podział czasu i miejscówek.
Oczywiście planowanie musi być elastyczne – swoje trzy grosze dołożyła pogoda i wspomniana blokada cerkwi bo trzeba dodać, że pomimo mnóstwa policji determinacja zaprowadziła nas w jej pobliże. Już samo dotarcie do miejscówki samo w sobie było atrakcyjne. W trakcie przeprawy w nieznane narodziła się legenda Froda prowadzącego niestrudzenie Drużynę Pierścienia (Братство кольца) do celu. Samo przejście przypominało grę terenową z różnymi światami – a to sawanna, a to las, a to klimat Mad Maxa. No, było wesoło. Ale kiedy w sobotę wróciliśmy na salon pozostałe towarzystwo oznajmiło nam, że z drugiej strony rzeki ludzie podjeżdżali do swoich miejscówek marszrutkami. Trudno nie pukać się w czoło – fotograficznie wszystkie miejscówki były podobne, ale za to nasze przygody przednie.
Na fotoplatformę udało się wejść tylko w ostatni dzień salonu, w niedzielę. Na sobotę zabrakło już miejsc, ale łut szczęścia w nieszczęściu sprawił, że pogoda tej soboty nie była najlepsza, a chmury ołowiane. Zamiast przedzierać się do miejscówki poza lotniskiem postanowiliśmy więc pozostać na terenie salonu żeby poczuć atmosferę rozentuzjazmowanego tłumu. W efekcie dzień udało się nieźle spożytkować, chociaż w porównaniu z poprzednią edycją entuzjazm widzów okazał się jakoś mniej zdecydowany.
Pokazy w locie odbywały się mniej więcej w podobnym rytmie, teoretycznie od godziny 11 do 17. To zasadniczo jedyna możliwość zobaczenia większości starych i nowych samolotów Rosji, których na co dzień nie zobaczymy na europejskich pokazach lotniczych. Rosyjskie Siły Powietrzno-Kosmiczne reprezentowane były przez m. in.: Mig-29, Su-30, Su-34, Su-35, T-50. Z kolei grupa śmigłowców rozpoczynająca pokazy składała się z : Mi-26, Mi-17, Mi-171, Mi-28, Mi-35, Mi-38, Ka-52, Ka-226, Ka-32 oraz Ansata. Obecne były grupy akrobacyjne – Striżi na MiG-29 i Witjazi na Su-30SM. Targi to także dobra okazja do promocji najnowszego samolotu pasażerskiego Suchoj Superjet 100, który popisywał się na niebie prawie akrobacyjnymi możliwościami. Niestety ze względu na nadal trwającą złą sytuację polityczną na salonie pokazało się niewielu producentów z zagranicy, ale Airbus A350 i nowa wersja Turboleta, a jakże, podobnie jak dwa lata temu, były obecne i to w dynamice. Absolutną nowością na MAKS 2017 był pokazywany codziennie w locie eksperymentalny szkolno-bojowy SR-10, podobny wielkością i kształtem przodu kadłuba do Jaka-130, samolot ze skrzydłem o ujemnym skosie. Specyficzną nowością także pokazywaną w locie okazał się odrestaurowany Ił-2 nagradzany przez widownię brawami i gromkimi okrzykami ,,urrrra”.
Na koniec tekst ku przestrodze – MAKS oszałamia! Dla jednego z nas salon okazał się na tyle emocjonujący, że zapomniał o której dokładnie wylatuje z Moskwy i w spokoju doczekał do ostatniego lotu do Warszawy zamiast lecieć wcześniejszym, swoim rejsem. Taka pomyłka jest kosztowna, za dodatkowy bilet dla dwóch osób (+żona) kupowany w trybie awaryjnym kolega zapłacił naszemu narodowemu przewoźnikowi ok. 1000 Euro. W zamian za to mamy gwarancję, że MAKS 2017 także tym incydentem głęboko wrył się w pamięć.
Podsumowując, MAKS 2017 zakończył się sporym urobkiem foto, jedną znaczącą zmianą ksywy z… nieważne jakiej na Frodo oraz prywatnym sponsoringiem PLL LOT w wysokości 1000 Euro – nieźle jak na kilkuosobową Drużynę Pierścienia.
Sylwester „eSKa” Kalisz