Byłem jednym z większych sceptyków naszego wyjazdu na tegoroczne Luchtmachtdagen – dni holenderskich sił powietrznych. Z jednej strony chęć samego wyjazdu na pokazy, spotkanie znajomych i powtórki Air Power Demo sprzed 3 lat (2xF35 i kilka F16 nadlatujących i symulujących ataki na lotnisko, do tego helikoptery i żołnierze na ziemi a wszystko przy akompaniamencie wybuchów, wystrzałów, ryku dopalaczy i płonących flar na niebie). Z drugiej zaś strony ponad 13 godzin jazdy samochodem, brak potwierdzonego udziału holenderskich F-35, brak informacji o przylotach czy fakt, że w programie pokazów nie było tak naprawdę nic specjalnego… Ciągle miałem nadzieję że sytuacja się wkrótce wyjaśni i będzie wiadomo co robić. I w końcu ten moment nadszedł, kilka dni przed wyjazdem trzeba zdecydować… Jedziemy! Dalej bazujemy tylko na plotkach, że jednak holenderskie F-35 zdąża dolecieć z USA, ale dobre i to.
Docieramy w środę rano w okolice lotniska. Miejsce w osi pasa, w linii podejścia samolotów do lądowania w efekcie czego kilka F-16, dwa F-4, Viggen i Draken, E-3A AWACS i kilka innych przelatywały nam nad głowami i to naprawdę nisko. Wrażenia niesamowite, a sceptycyzm związany z wyjazdem zdążył już zniknąć. W międzyczasie docierają do nas informacje z nieoficjalnych źródeł, że holenderskie F-35 będą przekraczały Atlantyk i ich przylot planowany jest późnym popołudniem. Ta informacja ulega jednak ciągłym aktualizacjom i przylot planowany jest po godzinie 21:00. Pogoda się zaczyna psuć, jedziemy na kwaterę. 36 godzin bez snu daje znać o sobie. Jak się okazuje, na tym kończymy zdjęcia tego dnia, wieczorem już nie bardzo są chęci żeby jechać ponownie na lotnisko. Wieczorem mamy potwierdzenie ze dwa F-35 wylądowały, z jednej strony szkoda trochę, że ich nie widzieliśmy, z drugiej jeszcze będzie pewnie okazja. A najważniejsze, że wezmą udział w Air Power Demo.
Piątkowe pokazy rozpoczynają się spokojnie. Wolniej latających reprezentują m.in. T-6 Texan, Blackshape Prime (Air Combat Europe), Fokker S-11 (Fokker Four), Pilatus PC-7, NH90, Beechcraft D185, SIAI Marchetti SF260 (Red Devils). W miarę upływającego czasu robi się ciekawiej – Draken, Viggen i duński F-16. Patrouille de France zapewnia nam największą ilość tzw. „mijanek” (lecące z przeciwnych stron samoloty, mijają się nad lotniskiem przed zebrana publicznością) a fotografowie intensywnie starają się złapać ten moment. Kolejni występowali Włosi – Aermacchi T-346A i Alenia C-27J Spartan ładnie zaprezentowały się w powietrzu.
W końcu przyszła wyczekiwana godzina 13:00, a to oznacza że zaraz się zacznie Air Power Demo. Obserwujemy start F-35, który następnie wykonuje jeden przelot nad lotniskiem i znika w chmurach. Potem startuje osiem F-16, wszyscy z włączonym dopalaczem. Po chwili spokoju obserwujemy wysoko na niebie komandosów na spadochronach, którzy chwile wcześniej wyskoczyli z C-130 Hercules. Gdy wszyscy spadochroniarze są już na ziemi, Hercules nadlatuje nad lotnisko, zrzuca z niskiej wysokości ładunek po czym wznosząc się wyrzuca ogromną ilość flar, tworząc za sobą przepiękny świetlny pióropusz. Za chwile rozlega się huk – wybucha cos na lotnisku, ludzie podskakują zaskoczeni. Dwa samoloty F-16 udają atak na cel naziemny znajdujący się na lotnisku. Za chwilę powtórka i kolejne dwa robią to samo. Inne dwie pary nadlatują z dwóch przeciwnych stron nad lotnisko symulując spotkanie wrogich maszyn w powietrzu, po chwili te dwie pary przelatują jedna za druga. Przy każdym ich nalocie nad lotnisko staramy się łapać w kadrze jedna z maszyn zgadując, która z nich będzie wyrzucać flary.
Pojawienie się śmigłowców, Chinook i Puma zwiastuje spokojniejsza część Air Power Demo. Pierwszy z nich dostarcza na lotnisko podwieszony ładunek, drugi zaś zapewnia wsparcie z powietrza dla żołnierzy na ziemi. A my walczymy z długimi czasami naświetlania starając się zarejestrować na zdjęciach zarówno ostra sylwetkę śmigłowca jak i obracające się śmigła.
Po Air Power Demo przychodzi czas na wspólny historyczny przelot Spitfire, F-16 oraz F-35, po nich w powietrzu pojawiają się jeszcze P-51D Mustang, Spitfire, Gripen i Eurofighter, C-17 Globemaster i jeszcze dwa zespoły akrobacyjne (znowu polujemy na mijanki) – brytyjski Red Arrows i szwajcarski Patrouille Suisse, a cały dzień występów kończy belgijski F-16 pilotowany przez Dark Vadora.
W drugim dniu pokazów mamy miejsca w pierwszym rzędzie, to jest przy samych barierkach, będzie szansa złapać maszyny na drodze kołowania. W kwestii samych pokazów dzieje się w zasadzie to samo co dzień wcześniej, a właściwie to nawet mniej, ponieważ zarówno Red Arrows jak i Patrouille de France nie będą tego dnia już latać. W trakcie pokazów staramy się naprawić błędy z dnia poprzedniego (nietrafione mijanki i nieustrzelone flary), ale dalej nie zawsze się to udaje.
Pokazy może nie były rewelacyjne, darmowy wstęp pewnie trochę się odbił na budżecie a ten z kolei na liście uczestników, ale i tak było nieźle. Gwóźdź programu – Air Power Demo rozczarowuje. Najbardziej tych, którzy byli na Luchtmachtdagen 3 lata wcześniej, ale przymknijmy na to oko bo i aura pogodowa nie sprzyjała powtórce. Samej organizacji ciężko cokolwiek zarzucić. Holendrzy na pewno dołożyli wielu starań by ta impreza miała miejsce. Program pokazów od momentu udostępnienia, zmieniał się wielokrotnie, natomiast jego ostateczna wersja stopniowo rozkręcała powietrzną imprezę. Trzeba również przyznać że wszystko odbywało się w miarę punktualnie. Nie dało się nie zauważyć, że pokazy lotnicze same w sobie nie były ich głównym celem organizatorów, spora część poświęcona była prezentacji rożnego rodzaju holenderskich jednostek wojskowych i zachęcaniu do rekrutacji.
Podsumowując, była do dobra impreza, sprawnie rozplanowana, dobrze się bawiliśmy, a i zdjęć mało nie mamy. Z tego miejsca dziękuję Towarzyszom za wspólny wyjazd.
Do zobaczenia na kolejnym wyjeździe!
Łukasz „Rajmund” Jarkowski