Środek września, weekend, warszawskie Bemowo i… najgorsza możliwa pogoda na piknik lotniczy. Chmury na niewielkiej wysokości i kompletny brak słońca. Chłodno, nawet jak na tę porę roku. Taka aura nie sprzyja piknikom, nie ściąga tłumów, stoiska z jedzeniem świecą pustkami a balonikom napełnionym helem ciężko znaleźć nowego, kilkuletniego właściciela. Taka aura nie sprzyja również fotografom. No cóż… urody i pogody się nie wybiera (dobrze, że przynajmniej ta pierwsza trzyma stale wysoki poziom 🙂 ).
Spójrzmy zatem na to wszystko z drugiej strony.
Jesteśmy na lotnisku Babice. Po lewej stronie, w oddali, pną się ku niebu warszawskie drapacze chmur. Po stronie prawej zielone wzgórze lub jeśli ktoś woli mniej poetycko – wysypisko śmieci. Przed nami ulica zapełniona domkami jednorodzinnym. Jest ciekawie, bo jest inaczej. Jest ciekawie, bo nieczęsto organizuje się pokazy w miejscu z tak wyraźnym miejskim klimatem.
Szereg samolotów rozstawionych między publicznością a pasem startowym to po części statyka, po części samoloty biorące udział w pokazach w powietrzu. Możemy zobaczyć między innymi takie maszyny jak Piper Cub, TS8 – Bies, Stinson, Bryza oraz trochę ultralekkich.
Przejdźmy do najważniejszego, czyli pokazów w powietrzu. Ten element pikniku bezwzględnie uratował Artur Kielak, którego pokaz po prostu zachwycił publiczność. Kilka minut zapierających dech w piersiach ewolucji na samolocie Sbach 300 o nietuzinkowej rejestracji SP-EED podniosło temperaturę powietrza o przynajmniej 10 stopni. Na uwagę zasługuje również pokaz SB LIMa. Było nisko, szybko i głośno. W powietrzu mogliśmy także zobaczyć między innymi Iskrę, Extrę 300 czy Zlina. Był oczywiście podstawowy pakiet piknikowy, czyli: szybowce, skoki spadochronowe wykonywane przez żołnierzy jednostki Grom, wiatrakowce oraz pokazy modeli latających (tych ostatnich było trochę za dużo). Deklarowane F-16 niestety nie pojawiły się na niebie.
Podsumowując, program do bogatych nie należał. Szczególnie jeśli gdzieś w tyle głowy mamy pojawiające się tu i ówdzie porównania do Góraszki. Brakuje sporo, ale… jest potencjał. Kończąc tę krótką relację nie można nie wspomnieć o bardzo dobrej organizacji. Zaangażowanie organizatorów było widać na każdym kroku i to należy docenić. Dlatego trzymamy mocno kciuki za to aby kolejne edycje były jeszcze ciekawsze, program pokazów był bogatszy a pogoda nie płatała przysłowiowych figli. W sferze marzeń jest to, aby Bemowo On Air osiągnęło poziom pokazów w Góraszce, czego gorąco życzymy organizatorom i sobie.
Marek „Amon” Staciwa