Szukaj

SLOVAK INTERNATIONAL AIR FEST (Słowacja, LZSL)

W ostatni weekend sierpnia na lotnisko w Sliać przybyło wiele atrakcyjnych statków powietrznych, zarówno grup akrobacyjnych, jak i solistów, których uchwycenie w kadrze zawsze sprawia fotografom dużo radości. Jednak są sytuacje, że nie tylko to, co dzieje się nad naszymi głowami, wywołuje emocje. Tak dzieje się szczególnie przy okazji pokazu włoskiej grupy akrobacyjnej Frecce Tricolori. Ich komentator na każdej imprezie przyprawia publiczność oglądającą podniebne przedstawienie o duży uśmiech na twarzy. Frecce swój kunszt prezentują nie tylko w powietrzu ale również przy mikrofonie, dzięki czemu radość z oglądania pokazu jest jeszcze większa. Mieliśmy zresztą okazję poznać konferansjera Trójkolorowych Strzał – Pana Andrea Soro i pogratulować udanego występu. Poza grupą Frecce Tricolori prezentowali się również Patrouille de France, PC7 Team, radomski Orlik, a także szybowcowa grupa Očovskí Bačovia, która wzbudziła spore zainteresowanie. Wśród solistów najbardziej spektakularny był pokaz kpt. pil. Adriana Rojka na myśliwcu MiG-29 z Mińska Mazowieckiego. Za swoje umiejętności pilotażu otrzymał od organizatorów imprezy trofeum za najlepsze demo. Godnym uwagi był także belgijski F-16, który wprawiał publiczność w podziw swoją akrobacją. Nie mniejszy zachwyt wzbudził szwajcarski F-18, szwedzki Gripen, czy wielokrotny pokaz gospodarzy imprezy na samolotach MiG-29. W powietrzu pojawił się także SAAB 105 w tygrysim malowaniu sił powietrznych Austrii, jak również długo oczekiwany Zoltan Veres na swoim samolocie Extra 300, który swoimi powietrznymi ewolucji za każdym razem sprawiał, że widzowie wstrzymywali oddech. Nie mogło też zabraknąć czeskiej ALCA, która bardzo często prezentuje się na pokazach w Europie. W wspólnym przelocie z ALCĄ i Albatrosem wystąpił także brytyjski Hawk. Innymi perełkami, które pojawiły się na płycie malowniczo położonego lotniska w Śliać były amerykańskie F-15, niemieckie Tornada ECR, P-51 Mustang „Excalibur”, transportowce – C-130 Hercules, CASA 295M, C27J Spartan, a także L-29 Delfin i śmigłowiec Mi-17. Cała impreza kojarzyć się będzie nie tylko z bardzo udanymi pokazami pod względem liczby samolotów i pokazów, jakie prezentowały, lecz także z miłą atmosferą i upalną pogodą. Łukasz "lukasz.tur" Kulik

MAKS – MIĘDZYNARODOWY SALON LOTNICZO – KOSMICZNY (Rosja, UUBW)

Sześć dni na lotnisku i ciągle nam mało. To w końcu MAKS – Międzynarodowy Salon Lotniczo-Kosmiczny. Impreza wyczekiwana, egzotyczna, prawdziwe okno na świat rosyjskich technologii. Pomimo ograniczeń związanych z niepewną sytuacją międzynarodową, embargiem i co tam jeszcze, Rosjanie i tak przygotowują atrakcyjny pokaz. Dla mnie nawet bardzo atrakcyjny, chociaż stali bywalcy komentują, że izolację Rosji jednak się wyczuwa. I tu można by zacząć wyliczać, kogo nie było. Tylko po co, skoro codziennie w powietrzu mamy skład, który wyrywa z butów: Su-34, PAK-FA, MiG-35, Striżi na MiG-29 i Witjazi na Su-27. Ale zacznijmy od początku. Moskwa wita nas letnią pogodą i po pobraniu akredytacji i ulokowaniu się u naszego gospodarza Rusłana rozpoczynamy program nieoficjalny. Rusłan zaprasza nas na grilla, czyli własnoręcznie przyrządzone szaszłyki. Przy czym te szaszłyki to nie nasze okrawki na drewnianym patyczku, ale kawały mięsa nadziane na szpadę. Imponujące i smaczne. Biesiadujemy z naszym gospodarzem do późna, barier językowych zasadniczo brak, rosyjski brzmi swojsko, a języki rozwiązuje piwo Boczka. Głęboką nocą zapoznajemy Pusję i Timofieja, odpowiednio: kotkę rasy rosyjskiej i królika syna gospodarza. Bez dalszego komentarza… Dzień pierwszy to zawsze jakaś niewiadoma, trzeba rozpoznać bojem wszelkie dostępne warianty i sprawdzić, jak poruszać się na terenie lotniska, wyruszamy więc taksówką wcześnie rano. Rosjanie przewidzieli wejście w sposób zorganizowany, tzn. skanalizowali ruch z okolicznych stacji kolejki, dowożąc uczestników Salonu na lotnisko w Żukowskim autobusami. Działało to, trzeba przyznać, sprawnie i nie było kłopotu z przemieszczaniem się, tym bardziej, że wtorek, nasz pierwszy dzień na Salonie, to przecież dzień targowy bez publiczności. Kontrola przy wejściu była dosyć dokładna, z rozkładaniem sprzętu, włączaniem puszek, zdejmowaniem dekli z obiektywów włącznie, czemu trudno się dziwić. W końcu wnosiło się kilkanaście kilogramów sprzętu na teren Instytutu Badawczego Lotnictwa im. M.M. Gromowa. Wchodzimy i rzucamy się na statykę. Do lotów mamy teoretycznie jeszcze sporo czasu, bo codziennie zaczynały się przed 11-tą. Fotografowanie przebiegało sprawnie, światło było jeszcze korzystne, bo poranne, ludzi mało, ale jak dla mnie biegliśmy za szybko. Przyszło mi jednak słono zapłacić za przydługie marudzenie przy wystawie Wiertoljetów Rossiji (Ka-52, Mi-28, Mi-35, itd.). Chłopaki pognali do przodu i dosłownie rozpłynęli się. Maszeruję dalej, przystaję przy odgrodzonym barierkami Tu-144, przy którym wdzięczą się modelki i mam przeczucie, że nasi są w środku. Jak się okazało nie myliłem się. Strata okazała się niestety nie do odrobienia i nie było mi dane zobaczyć Tu z bliska. Loty tego dnia fotografowaliśmy bardziej zapoznawczo, bo z terenu publiki warunków za bardzo nie było – płot wysoki, światło nieciekawe i przede wszystkim odległość spora. Dzień drugi po naradzie postanawiamy spędzić poza Salonem, pod płotem po drugiej stronie pasa od strony rzeki Moskwa. Taksówka podwozi nas w pobliże ogródków działkowych, próbujemy przejść wzdłuż ogrodzenia do punktu już wcześniej rozpoznanego, ale tu spotyka nas niemiła niespodzianka. Droga wzdłuż płotu jest całkowicie zablokowana i kilku smutnych panów w mundurach nie podejmuje negocjacji. Idziemy więc naokoło, przez ogródki działkowe do miejsca zwanego „cerkiew” ze względu na ruiny tejże. Idziemy na przełaj i na wyczucie. Otwieramy jakieś furtki, grzecznie je zamykamy i brniemy dalej. Ledwo wydeptana ścieżynka prowadzi nas jednak niezawodnie na właściwe miejsce. A tam już są Japończycy, Czesi, Holendrzy, no i miejscowi. Próba podejścia bliżej płotu kończy się niepowodzeniem. Patrole policji regularnie przeczesują drogę wzdłuż płotu i wyganiają towarzystwo. To niestety nowe regulacje, na poprzednich edycjach droga ta była dostępna. Ale nic to, zapoznajemy towarzysza niedoli w postaci sympatycznego Rosjanina z Murmańska i trzymamy z nim sztamę już do końca MAKSa. Fotograficzny urobek z tej miejscówki siłą rzeczy jest dobry. Samoloty są blisko a światło korzystne. Oczywistą wadą jest brak widoczności pasa. Dzień trzeci postanawiamy spędzić w tym samym miejscu przy cerkwi. Zaczyna być naprawdę dobrze. Znamy już doskonale teren, znamy program, który z dnia na dzień podlega tylko niewielkim zmianom. Tak więc poprawiamy wcześniejsze ujęcia i po prostu cieszymy się życiem. Atmosfera przy cerkwi jest iście piknikowa. Wszyscy się znają, przynajmniej z widzenia. Zaczynamy zauważać drobne niuanse, które unikały przy wcześniejszej gonitwie – a to PAK-FA lata jakoś zachowawczo, a to Jak-130 z dnia na dzień dymi jakoś coraz marniej, ale za to lata pięknie. Ciekawie prezentują się autobusy, czyli jedyna duża maszyna z Zachodu – Airbus 350 i rosyjskie „maluchy” Ił-114 i Superjet 100 Suchoja. Codziennie zrzut raz wściekle czerwonej, raz rudej wody prezentuje Be-200, a klasą samą w sobie jest pokaz Su-34. Dziwimy się przeróbce poczciwego An-2 na… jednopłat. Proste ucięcie dolnego skrzydła, dodanie jakichś zastrzałów stworzyło nową odmianę Antka. Tylko… po co? Wieczorem udajemy się do centrum Moskwy i kończymy dzień, fotografując Kreml nocą. I to okazała się być niestety jedyna wizyta w pięknej Moskwie. Ale przecież nie po to przylecieliśmy do Rosji. Czwartego dnia idziemy w płodozmian i uderzamy na teren Salonu, na platformę foto. To specjalna platforma ustawiona po drugiej stronie pasa pomiędzy starym a świeżo postawionym ogrodzeniem, ale i wyraźnie bliżej akcji niż nasze dotychczasowe miejsce o kryptonimie „cerkiew”. O mały włos tego dnia obeszlibyśmy się smakiem, bo sympatyczne panie z managementu Salonu stwierdziły, że platforma już pełna i miejsc brak. Ale od czego nasze możliwości negocjacyjne i słowiańska elastyczność gospodarzy. Już za pół godziny otrzymujemy bilety (drogie! …dlatego, że drogie, a nie dlatego, że elastyczność gospodarzy coś nas kosztowała!) i jedziemy mikrobusem wokół lotniska. Platformę postawiono wysoką, więc wewnętrzne ogrodzenie praktycznie nie psuje widoczności startów i lądowań i trzeba przyznać, że fotografowanie z platformy to możliwość fotografowania figur pionowych praktycznie nad naszymi głowami. Obie miejscówki, czyli „cerkiew” i platforma dają chyba najpełniejsze możliwości i z obu skorzystaliśmy. Jedynym mankamentem obu wariantów był daleki przelot grupy śmigłowców i relatywnie dalekie indywidualne pokazy Ka-52. Nawet Mi-26 pomimo swoich gabarytów jakoś nie był dobrze widoczny. Co innego mały śmigłowiec Ansat, ten żwawo zawracał w bezpośredniej bliskości platformy. Dzień kończymy, wracając na teren Salonu, kręcąc się wśród publiki i fotografując drobne salonowe smaczki. Zachęceni możliwościami platformy decydujemy się również spędzić na niej piąty dzień. Okazało się to być strzałem w dziesiątkę, bo tej pamiętnej soboty 29 sierpnia 2015 r. pogoda stworzyła wręcz wymarzone warunki do fotografii lotniczej. Od rana było deszczowo, ale pogoda zmieniała się dynamicznie, dając szansę zarówno na słońce, jak i na klimatyczne chmurzaste tło. W powietrzu było wilgotno po nocnym deszczu, a statyka tego poranka wyglądała wyjątkowo. Po zainstalowaniu na platformie cieszyliśmy oczy oderwaniami, ale najlepsze miało jeszcze nadejść. Wczesnym popołudniem zmyła nas z platformy krótka, ale intensywna ulewa. Ochłodziło się, powietrze szybko się oczyściło, a za kilkadziesiąt minut wyjrzało słońce. To, co się potem działo można zobaczyć na zdjęciach. Klasą samą w sobie okazał się pokaz Su-34, który w agresywnym pilotażu w wilgotnym, ale już nasłonecznionym powietrzu, ciągnął za sobą własną prywatną chmurę. Czegoś podobnego niżej podpisany jeszcze nie widział. Ostatni dzień MAKSa to także dzień naszego wylotu do kraju. Spędziliśmy go przy „cerkwi”, fotolotniczo spełnieni, fotografując dla czystej przyjemności. Ktoś powie, że „na pół gwizdka”, ale można by ten stan bardziej elegancko nazwać foceniem bez napinki. Udzielamy się towarzysko, cieszy nas, że SPFL to już rozpoznawalna marka wśród fotografów na świecie, a szczególnie cieszą te drobne gesty, które świadczą o tym, że idea SPFL jest dla niektórych za granicą punktem odniesienia. Podsumowując, nasz tegoroczny wyjazd na tę imprezę był pełen obaw, jak i wielkich nadziei – żaden z tych punktów jednak się nie spełnił. Nadzieje na to, że w obecnej sytuacji politycznej rosyjskie lotnictwo pokaże muskuły i zobaczymy cały przekrój BBC, okazały się płonne, gdyż program tegorocznego MAKSa, dla tych którzy oglądali poprzednie edycje, nie był zbyt nachalny. Na szczęście obawy o to, jak będziemy tam postrzegani jako ci źli z NATO, również okazały się bezpodstawne, z większą serdecznością i otwartością, jakiej doświadczyliśmy ze strony zwykłych Rosjan, trudno się spotkać w jakimkolwiek innym kraju. Niestety jedynym polskim akcentem na Salonie były Wilgi holujące szybowce. Inni z naszej części Europy, pomimo embarga, jakoś się prezentowali, choćby Czesi z nową odmianą Turboleta, nie wspominając o Niemcach czy Francuzach. Wszyscy oni, oprócz Airbusa, co prawda ograniczyli się do statyki, ale jednak byli obecni. Oby się to zmieniło już za dwa lata w… Kubince. Tak, tak, wg organizatorów MAKS przenosi się w nowe miejsce, a żukowskie lotnisko ma się przekształcić w zupełnie cywilny port lotniczy. Sylwester „eSKa” Kalisz

OLD RHINEBECK AERODROME

30 sierpnia b.r., jeden z naszych członków miał możliwość gościć w OLD RHINEBECK AERODROME, w mieście Rhinebeck, niedaleko Nowego Jorku na piknikowym air show. Old Rhinebeck Aerodrome jest prawdziwym "żywym" muzeum zabytkowego lotnictwa i jednym z największych zbiorów zabytkowych samolotów na świecie, a także samochodów, motocykli, silników, obejmujących okres od 1900-1939. Pokazy odbywają się w każdą sobotę i niedzielę od czerwca do października. Sobota jest poświęcona pionierom lotnictwa, zaś niedziela to latające maszyny z okresu I wojny światowej. Na niebie pojawiły się takie perełki jak: Hanriot z 1910r, Bleriot XI z 1909r, Caudron G.III z 1914r, Curtiss JN-4H z 1917r, Fokker D.VII z 1918r, Nieuport 10 z 1915r, SPAD VII 1917r, Taylor J-2 Cub z 1936r i wiele innych. Pogoda i humory dopisywały, zapach oleju rycynowego roznosił się po okolicy, jednym słowem sielska atmosfera i zarazem lotnicza uczta. Więcej dowiecie się z szerszej fotorelacji, która za chwil kilka będzie opublikowana na naszej stronie.

THE OLD RHINEBECK AERODROME (USA, Rhinebeck Aerodrome)

30 sierpnia 2015 r., gościliśmy w OLD RHINEBECK AERODROME, w mieście Rhinebeck, niedaleko Nowego Jorku, na piknikowym air show. Old Rhinebeck Aerodrome jest prawdziwym “żywym” muzeum zabytkowego lotnictwa i jednym z największych zbiorów zabytkowych samolotów na świecie, a także samochodów, motocykli, silników, obejmujących okres od 1900-1939. Pokazy odbywają się w każdą sobotę i niedzielę od czerwca do października. Sobota jest poświęcona pionierom lotnictwa, zaś niedziela to latające maszyny z okresu I wojny światowej. Na niebie pojawiły się takie perełki jak: Hanriot z 1910r, Bleriot XI z 1909r, Caudron G.III z 1914r, Curtiss JN-4H z 1917r, Fokker D.VII z 1918r, Nieuport 10 z 1915r, SPAD VII 1917r, Taylor J-2 Cub z 1936r i wiele innych. Pogoda i humory dopisywały, zapach oleju rycynowego roznosił się po okolicy, jednym słowem sielska atmosfera i zarazem lotnicza uczta. Marek "mark" Michalski

MAKS 2015

Nasz tegoroczny wyjazd na tą imprezę był pełen obaw, jak i wielkich nadziei – żaden z tych punktów jednak się nie spełnił. Nadzieje na to, że w obecnej sytuacji politycznej rosyjskie lotnictwo pokaże muskuły i zobaczymy cały przekrój BBC okazały się płonne, gdyż program tegorocznego MAKSa nie był zbyt nachalny. Na szczęście obawy o to jak będziemy tam postrzegani jako ci źli z NATO również okazały się bezpodstawne, z większą serdecznością i otwartością jakiej doświadczyliśmy ze strony zwykłych Rosjan trudno się spotkać w jakimkolwiek innym kraju. Oczywiście pomimo słabszego programu, dalej jest to jedna z najciekawszych imprez lotniczych na świecie. Pokazy solistów na Su-30, Su-35, Su-34, T-50, Mig-35 – czyli taki MAKSowy „Russkij Standart” [również do nabycia w każdym monopolowym] w połączeniu z niesamowicie zmienna pogodą sprawiły że nasze karty pamięci w aparatach zapełniały się szybko, a wspomnienia pozostaną na bardzo długo. Więcej zdjęć jak i obszerniejsza relacja już niedługo.

SLOVAK INTERNATIONAL AIR FEST 2015

Jak co roku, w słowackiej miejscowości Sliac, zostały zorganizowane pokazy lotnicze SIAF 2015. Stałymi bywalcami tego bardzo klimatycznego wydarzenia są członkowie naszego Stowarzyszenia, nie inaczej było w tym roku. Lotniczymi gwiazdami słowackiego święta były, bez wątpienia, obydwa MiG-29, polski i słowacki. Bardzo energetyczny występ odnotował jak zawsze Tom “GIZMO” De Moorte w belgiskim F-16, ogień dopalacza tylko momentami przygasał w dyszy F-16. Niewątpliwą atrakcją tej edycji był wspólny przelot szwajcarskiego F-18 Hornet wraz z grupą PC-7 Team. Na słowackim niebie zaprezentowały się również dwa czołowe zespoły akrobacyjne w Europie - Frecce Tricolori oraz Patrouille de France. Na osobną uwagę zasługuje występ węgierskiego pilota Zoltana Veresa - niesamowite lowpassy i bardzo agresywne akrobacje wywołały fale oklasków publiczności. Więcej o innych uczestnikach i ich występach już niebawem.

NEW YORK AIR SHOW (USA, KSWF)

W dniu 29 sierpnia 2015 r. mieliśmy okazję okazję przebywać niedaleko Nowego Jorku w Stewart Air National Guard Base, gdzie przez dwa dni odbywały się pokazy lotnicze "NEW YORK AIR SHOW". Z niecierpliwością wszyscy czekali na rozpoczęcie pokazów, a szczególnie na występ F-22 Raptor Demo. Inne, bardzo ciekawe jednostki latające, które pojawiły się na niebie to USMC Harrier Demo, B-25J Mitchell ‘ Panchito’, Geico Skytypers, Andrew Wright G-202, Lucas Oil Pitts, P-51 Mustang, solo i we wspólnym przelocie z Raptorem, L-39 Jet Demo, Zespół Spadochronowy West Point. Marek "mark" Michalski

STEWART AIR NATIONAL GUARD BASE

W dniu 29 sierpnia br. członek SPFL miał okazję przebywać niedaleko Nowego Jorku w Stewart Air National Guard Base, gdzie przez dwa dni odbywały się pokazy lotnicze. Z niecierpliwością wszyscy czekali na rozpoczęcie pokazów, a szczególnie na występ F-22 Raptor Demo. Inne, bardzo ciekawe jednostki latające, które pojawiły się na niebie to USMC Harrier Demo, B-25J Mitchell ‘ Panchito’, Geico Skytypers, Andrew Wright G-202, Lucas Oil Pitts, P-51 Mustang, solo i we wspólnym przelocie z Raptorem, L-39 Jet Demo, Zespół Spadochronowy West Point. Obszerniejsza fotorelacja niebawem.

WEEKEND POD LOTNICZYM NIEBEM

Już po raz kolejny w Mirosławcu odbył się festyn lotniczy z okazji Święta 12. Komendy Lotniska – „Weekend pod Lotniczym Niebem”. Na pięknie rozświetlonym niebie 29 sierpnia 2015 r. mogliśmy podziwiać w locie Su-22 Demo oraz pokaz akrobacji Tadeusza Kołaszewskiego z Grupy Akrobacyjnej „Żelazny” wykonany na samolocie Zlin 50LS. Obejrzeliśmy również symulację gaszenia pożaru z użyciem śmigłowca PZL Mi-2 oraz samolotu PZL M18B Dromader. Zwiedzającym do oglądania na płycie lotniska udostępniono Su-22 z 21. Bazy Lotnictwa Taktycznego, Mi-24 z 56. Bazy Lotniczej z Inowrocławia, samolot CASA C-295M z 8. Bazy Lotnictwa Transportowego z Krakowa, nielatające już samoloty MiG-21 i TS-11 Iskra, sprzęt 8. Pułku Przeciwlotniczego z Koszalina oraz sprzęt gaśniczy. Czas umilał występ Orkiestry Reprezentacyjnej Sił Powietrznych z Poznania oraz inne występny artystyczne.

AIR SHOW RADOM 2015

Niezliczone rzesze widzów, na których to organizatorzy mogą liczyć jak zawsze, mnogość maszyn w pokazach dynamicznych i statycznych, wspaniałe ewolucje wykonywane przez pilotów - to wszystko składa się na to, że radomski Air Show może śmiało pretendować do miana jednych z najlepszych pokazów lotniczych w Europie. W sumie mogliśmy zaobserwować ok. 260 statków powietrznych z 20 krajów. Lotnicza uczta jak zwykle były podzielona na dwa bloki: blok cywilny, czyli prezentacja Aeroklubu Polskiego oraz blok wojskowy z pokazami grup akrobacyjnych i pokazami indywidualnymi. Biało - Czerwone Iskry, Zespół Akrobacyjny "Orlik", Patrouille Suisse, Patrulla Aspa, Frecce Tricolori, Baltic Bees to tylko niektóre nazwy teamów prezentujących swoje umiejętności na radomskim niebie, działające jak magnes i przyciągające do siebie fanów awiacji nie tylko z Polski ale i z zagranicy. Dla nas, członków SPFL, to były dwa wyjątkowe dni, nie tylko na lotnisku ale też poza nim. Dłuższą relację oraz serwis fotograficzny zaprezentujemy już niebawem na naszej stronie.
Back to Top