Szukaj

MARYLAND FLEET WEEK & AIR SHOW BALTIMORE (USA, KBWI)

Baltimore Air Show 2016 to pierwsza edycja pokazów lotniczych podczas odbywającego się rokrocznie Maryland Fleet Week. Do tej pory odbywały się z reguły tylko przeloty nad miastem i nad położonymi przy wejściu do portu Baltimore – historycznymi fortyfikacjami w kształcie pięcioramiennej gwiazdy, czyli Fortem McHenry. W 2016 roku postanowiono jednak zorganizować pełnowymiarowe pokazy lotnicze, których centralnym miejscem miał być właśnie Fort McHenry. Jest to dla Ameryki bardzo ważne miejsce. Jego obrona przed brytyjskim bombardowaniem 13 września 1814 roku zainspirowała Francisa Scotta Key'a do napisania wiersza The Star-Spangled Banner, który w 1931 roku stał się tekstem oficjalnego hymnu państwowego Stanów Zjednoczonych. Głównymi gwiazdami pokazów, które niczym potężny magnes przyciągnęły nas do Baltimore prosto z zachodniego wybrzeża USA były samoloty F-22 Raptor, F-35 Lightning II i oczywiście zespół akrobacyjny Blue Angels! Planując wizytę na pokazach nad oceanem, liczyłem na widowiskowe oderwania. Jednocześnie obawiałem się kapryśnej morskiej pogody. Ta jednak okazała się dla nas wyjątkowo łaskawa. W ogóle wszystko co tylko mogło - idealnie zagrało. Dwa dni pokazów były dla nas jak „wiosenny” piknik połączony z wyjątkową fotolotniczą ucztą. Które elementy pokazów na pewno na długo zapamiętam? Zieloną trawę Fortu, na której tuż przy linii oceanu rozbiliśmy nasze obozowisko. Piękne słoneczko, które współpracując ze sporą wilgotnością powietrza dodawało do pokazów tak pożądanej przez nas magii. Dynamiczne manewry wszystkich latających maszyn. Genialnego komentatora pokazów - Roba Reidera, który zaskoczył nas wybitnym odśpiewaniem amerykańskiego i kanadyjskiego hymnu, by następnie trzymać nas na wysokim poziomie pozytywnych emocji do samego końca imprezy. Ciekawe rozmowy z amerykańskimi miłośnikami lotnictwa, którzy nie mogli się nadziwić, że chciało nam się z tak daleka przyjechać na te ich - jak to sami nazwali – małe pokazy. Spotkanie z Tylerem Daviesem -  komentatorem Blue Angels, który na zmianę rozmawiał, robił sobie z nami zdjęcia i komentował kolejne manewry swoich błękitnych przyjaciół. Powiewającą nad Fortem McHenry historyczną amerykańską flagą, na której znajduje się jedynie 15 gwiazd. No i najważniejsze – naszą w tym wszystkim, niczym nie skrępowaną zabawę. Pokazy idealne? Biorąc pod uwagę cztery najważniejsze dla mnie elementy, którymi są akcje lotnicze, możliwość ich fotografowania, warunki pogodowe oraz panującą atmosferę, raczej tak. Po obejrzeniu fotograficznego łupu – na pewno TAK! :) Sławek hesja Krajniewski

SAN FRANCISCO FLEET WEEK 2016 (USA, KSFO)

Kalifornia… piękne plaże, słońce, ocean i most Golden Gate… czy można wyobrazić sobie lepsze miejsce na wakacje w październiku? A jeśli dołożyć do tego np. Breitling Jet Team, F-22, F-35 oraz Blue Angels?? … otrzymamy San Francisco Fleet Week 2016… tydzień poświęcony głównie marynarce wojennej, ale z pięknymi dwudniowymi pokazami nad zatoką San Francisco. Tomasz "deoc" Szczech

AXALP…, KTÓREGO NIE BYŁO (Szwajcaria, LSAX)

Początek października to miesiąc, który w kalendarzu fotolotniczym zajmuje szczególne miejsce, za sprawą nie mniej szczególnych pokazów lotniczych odbywających się w szwajcarskich Alpach. Niestety rok 2016 okazał się wyjątkowo pechowy dla Szwajcarskich Sił Powietrznych, które w wypadkach straciły ludzi i maszyny. W wyniku tych wydarzeń pokazy lotnicze na poligonie w Axalp zostały odwołane. Jednak pokazy w Axalp to nie tylko poligon ale również wyjątkowa baza lotnicza w Meiringen, którą tym razem odwiedzaliśmy wyjątkowo często. Piotr "Rzepka" Kostur

SAN FRANCISCO FLEET WEEK 2016

Kalifornia… piękne plaże, słońce, ocean i most Golden Gate… czy można wyobrazić sobie lepsze miejsce na wakacje w październiku? A jeśli dołożyć do tego np. Breitling Jet Team, F-22, F-35 oraz Blue Angels?? … otrzymamy San Francisco Fleet Week 2016… tydzień poświęcony głównie marynarce wojennej, ale z pięknymi dwudniowymi pokazami nad zatoką San Francisco.

POŻEGNALNY LOT GENERAŁA

26 września 2016 na terenie 23 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim miała miejsce szczególna, podniosła uroczystość. Zgromadzeni licznie goście oraz żołnierze jednostki byli świadkami ostatniego, pożegnalnego lotu samolotem bojowym odchodzącego na emeryturę gen. bryg. pil. dr Jana Rajchela. Ten wyjątkowy lot, który jest dla pilotów bojowych tradycyjnym już, ostatnim krokiem w ich karierze lotniczej odbył się na MiG-u 29 z mińskiej bazy, pilotowanym przez nikogo innego jak ppłk Piotra "Kumana" Iwaszko. Generał brygady pilot dr Jan Rajchel jest absolwentem Wyższej Oficerskiej Szkoły Lotniczej w Dęblinie (obecnie Wyższa Oficerska Szkoła Sił Powietrznych). W swojej bogatej karierze lotniczej odbył przeszkolenie m.in. na samolotach TS-11 Iskra, MiG-21, MiG-23. W 2003 roku ukończył kurs dowódców baz lotniczych oraz studia podyplomowe w Akademii Obrony Narodowej, po ukończeniu której zajmował m.in. stanowisko dowódcy w 23 Bazie Lotniczej w Mińsku Mazowieckim. Tutaj właśnie odbył przeszkolenie do lotów na samolotach MiG-29. Generał Rajchel, kilka minut po swoim pożegnalnym locie, przemawiając do zgromadzonych gości oraz żołnierzy, nie krył wzruszenia i emocji. Jak sam stwierdził, jego kariera lotnicza i wojskowa zatoczyła pełne koło. Będąc dowódcą tutejszej bazy wyszkolił i wychował podporucznika, który teraz już w stopniu podpułkownika odbył wraz z nim ten ostatni, wieńczący piękną karierę lot.

HYDROZAGADKA CZYLI GIDROAVIASALON 2016 (Rosja, URKG)

Egzotyczny Gelendżik to rosyjski, czarnomorski kurort w pobliżu Krymu, w którym ulokowano bazę testową biura im. Berieva. Hydrosalony organizuje się tu od 1996 r. w rytmie dwuletnim a tegoroczna edycja jest jubileuszowa. Raz, że salon obchodzi 20-lecie, a dwa w Taganrogu, głównej siedzibie Berieva obchodzą 100-lecie aktywności lotniczej. W obecnych czasach wyjazd w okolice Krymu nie wydaje się najszczęśliwszym pomysłem, ale trzeba przyznać, że lot via Moskwa nie sprawia żadnych trudności a jakość usług nie odbiega od powszechnie przyjętych norm. Dopiero sam aeroport Gelendżik cofa nas kilkanaście lat wstecz - wszystko znajduje się w wiatach i barakach, łącznie z karuzelą na bagaże, ale działa piekielnie sprawnie. Dość powiedzieć, że bagaże kręciły się na karuzeli zanim ściągnęli tam pasażerowie. Lotnisko Gelendżik i hydrobaza Berieva tworzą zwarty kompleks  lotniczy nad malowniczą Złotą Zatoką. Podejście Airbusa 320 Aeroflotu do lądowania ukazuje kilka ciekawych maszyn stojących na płycie lotniska, np. Mi-28 i Ka-52.  Salon zorganizowano tak, że w hydrobazie zorganizowano niewielką stojankę dla mniejszych wodnosamolotów, a większe bestie i śmigłowce miały osobną stojankę na lotnisku Gelendżik, dosłownie 3 km od hydrobazy. Pomiędzy obu statykami kursował autobus wahadłowy. To bardzo wygodne rozwiązanie udało mi się wykorzystać tylko raz, za to w fotogenicznej deszczowej aurze kiedy odwołano loty. Rozwiązywanie hydrozagadki rozpoczynam 21 września br.,  na dzień przed oficjalnym terminem otwarcia salonu, od próby zarejestrowania się w biurze prasowym. Okazało się to pewnym wyzwaniem ze względu na trwający wciąż okres przygotowawczy. Taki okres ma swoje prawa. Personel malutkiej bazy testowej musi dopiero oswoić się z tłumem natrętów i na wszelki wypadek usztywnia się „na nie” i w większości przypadków przybiera ton oficjalny, nakazowo-rozdzielczy, mówiąc współczesnym językiem - wyjątkowo asertywny. No, taki jak gospodarza Anioła z Alternatyw 4. Dodatkowo wrażenie chaosu potęgują kotłujący się w pokaźnej liczbie policjanci i stojący w kolejce po przepustki kierowcy i robotnicy budujący stoiska wystawowe. Ale tak jest tylko do momentu skutecznego dotarcia do właściwych osób z biura prasowego. Wtedy w magiczny sposób bariery znikają i „innostraniec” zostaje szybko i skutecznie wyposażony w odpowiedni identyfikator. Od tej chwili zasadniczo barier brak. Wchodzę na teren bazy i rzucam się fotografować przygotowania do salonu. A tu same smaczki – rozwijanie trawy, obsadzanie rabatów, malowanie i kładzenie asfaltu. Organizują się również stoiska wystawców. Zaczyna być interesująco. W międzyczasie zaprzyjaźniam się z Andriejem Salnikovem, szefem służb prasowych Berieva. Nie można inaczej bo teren bazy jest mały i dosłownie co chwila na siebie wpadamy. Od Andrieja dowiaduję się, że częstym bywalcem u Berieva i u Andrieja osobiście bywa Piotr Butowski, znany popularyzator rosyjskiej techniki lotniczej. Te utrwalone wcześniej relacje polsko-rosyjskie bardzo ułatwiają pracę i okażą się regułą także w kontaktach z innymi osobami na salonie. Sam fakt posługiwania się moim ubogim j.rosyjskim zostaje natychmiast doceniony chociaż z perspektywy czasu może warto było poddać się profesjonalnej obsłudze „pieriewodczika” w osobie sympatycznej dziewczyny z biura prasowego. Okazuje się, że pomyślano o takim ułatwieniu dla pojedynczych sztuk gości z zagranicy. Pierwszego dnia salonu o ósmej rano melduję się w press-centrze, pobieram program lotów i od razu podziwiam lot rozpoznawczy jednego z Vitjazi. I tu niespodzianka. To długie, co najmniej 20-minutowe rozpoznanie z treningiem figur pokazu zasadniczego. Tego dnia program w powietrzu jest ubogi, i tylko (albo aż!) o godz. 10 mają pokazać się w grupowym pokazie Vitjazi a o godz. 11 Striżi. Na wygodną fotomiejscówkę wybieram keję po prawej stronie bazy i wkrótce dołączają do mnie lokalni fotografowie. Od razu robi się serdecznie. Spokojnie fotografujemy z kei, ale tylko do czasu. Pierwszy dzień salonu to przede wszystkim uroczystość oficjalnego otwarcia w obecności ministra przemysłu i handlu Federacji Rosyjskiej. Podobnie jak u nas oficjałka jest ważniejsza od wszystkiego innego i trzeba ją po prostu jakoś przetrwać. Przed pokazem Vitjazi pojawił się niestety na kei ustawowo smutny policjant i na czas przylotu helikoptera z VIPami wygonił całe towarzystwo na brzeg. Jakoś udaje się nam ulokować u wlotu na keję w namiocie gastronomicznym. Dopiero teraz zauważam, że cała keja wyłożona jest sztuczną trawą jak na Orlikach, zapewne dla VIPów właśnie. Mi-8 z VIPami rzeczywiście przylatuje, omija keję i siada tuż obok nas demolując przy okazji namiot gastro i nasze kubki z piwem. Ale nic to, przygoda jest przednia bo śmigłowiec siada dosłownie 10 m od nas a nie ma gdzie się wycofać. Keja pozostaje zamknięta, przenosimy się więc pod wieżę kontroli lotów umieszczoną na budynku „press-centra” co szczęśliwie pozwala akredytowanym przemieszczać się swobodnie przez budynek w tę i we w tę od pawilonów wystawienniczych do stojanki Be-200 i Be-103.  I bingo, udaje się przyfocić Be-200 na wprost rampy podczas wyjazdu z wody. Uprzejmy kierujący ruchem na stojance usunął się z osi wjazdu na czas fotografowania – myślę, że to kolejny przejaw serdeczności Rosjan. Fotografuję jak oszalały, ale pamiętam, że ludzie tu pracują i usuwam się kiedy należy.  Popołudniowy program lotów jest luźno dotrzymywany, ale wszystkie punkty programu dokończono z opóźnieniem korzystnym dla fotografii. Be-200 zrzuca wodę przy pięknym zachodzie słońca. I tu ciekawostka, jeszcze tego samego dnia udaje mi się wejść na dach press-centra, tuż obok wieży kontroli. To niby żadne osiągnięcie, jednak Rosja to Rosja, miejsce jest strategiczne i policjant pilnujący wejścia na dach każe się dodatkowo rejestrować w administracji poniżej, wprawiając wskazane służby w niemałą konsternację. Problem rozwiązano poprzez uzyskanie zgody samego dyrektora lotów – przemiłego Kima Nikitenko, dzięki czemu resztę dnia spędzam wygodnie na dachu. Zgoda szefa od razu nastawia do mnie pozytywnie wspomnianego policjanta, który niespodziewanie otwiera się i wspomina, że pracował kiedyś w Polsce dla stoczni Nauta. Od tej chwili jest już tylko łatwiej. Drugiego dnia salonu z rana próbuję wbić się przez bramkę służbową na teren bazy i od razu wzbudzam czujność policjanta. Oschle sprawdza paszport, presskę i wypytuje o zawartość plecaka. Z niejakim pobłażaniem traktuje Polaka, ale… to tylko oficjalna poza. Sprawdził mnie ten jeden raz i do końca salonu już z daleka serdecznie pozdrawia i bez problemu przepuszcza przez bramkę, mimo że ta piszczy jak szalona. Mam w ręku program lotów i będzie on ulegał tylko niewielkim zmianom przez kolejne dni salonu. Każdego dnia można było liczyć na zespoły Striżi i Vitjazi, dodatkowo w godzinach porannych jeden z lotników którejś z grup przeprowadzał zwiad pogodowy nad zatoką dodatkowo wykonując regularny 20-minutowy trening. Każdego dnia, ale nie tego. Jakimś cudem wbijam się na przedlotowy briefing prowadzony przez dyrektora Nikitenko. Na briefingu wszystkie służby lotniskowe, łącznie z lekarzami i meteorologami, meldują swój status na dany dzień. I niestety służba meteo przewiduje załamanie pogody. Postanawiam więc wykorzystać wolny czas na zwiedzenie drugiej części statyki na lotnisku Gelendżik a jak wspomniałem między obu stojankami kursuje autobus wahadłowy. Nie zważam na załamanie pogody - silny wiatr i deszcz i po raz pierwszy w życiu oglądam Be-12, Ił-38, niestety przez barierki, oraz zupełnie z bliska i bez żadnych ograniczeń Mi-28, Ka-52, fabrycznie nowy, jeszcze niepomalowany egzemplarz Be-200 i turbinową wersję An-2. Załamanie pogody sprawiło, że tę statykę fotografowało się wyjątkowo wygodnie, ludzi wywiało a maszyny efektownie ociekały wodą. Wreszcie wracam do hydrobazy, wałęsam się po niej  leniwie i w końcu integruję z pracownikami press-centra. Dość powiedzieć, że kończy się na kanapkach i kawie dla korespondenta z Polszy (serdecznie dziękuję spikerce salonu p. Natalii Klimenchenko).  Jeszcze milej spędzam wieczór na oficjalnym bankiecie Gidroaviasalonu w hotelu Primorie. Impreza jest przednia, Rosjanie potrafią się bawić, nawet w obecności ministra i innych VIPów tym bardziej, że na wody zatoki wypłynęły dwa statki, z których urządzono obłędny pokaz sztucznych ogni. Impreza okazuje się jeszcze o tyle cenna, że dogaduję się z Mariną Lystsevą (http://fotografersha.livejournal.com/) , że kolejny dzień spędzimy razem w górach wokół zatoki próbując focić pokazy z szerszej perspektywy. Uwaga na taksówki w Rosji! Telefoniczne przyjęcie zamówienia nie zawsze oznacza, że zamówienie będzie zrealizowane. Trzeciego dnia jestem umówiony z Mariną na godz.10-tą, zamawiam taxi na 9-tą i… nic. Dopiero interwencja u moich gospodarzy (pozdrawiam serdecznie właścicieli apartamentów Omela Family – zaledwie 100 m od głównego wejścia na salon!) sprawia, że prujemy na złamanie karku przez miasto żeby zdążyć na umówioną godzinę spotkania. A obiecaliśmy sobie, że Marina czekać nie będzie. I jest, udało się, Viktoria, mój szalony kierowca ma nosa mówiąc, że kobieta, szczególnie rosyjska, na pewno o czasie w te góry nie wyjedzie ;-) Przygotowany na wspinaczkę z ulgą przyjmuję pomysł Mariny, że wjedziemy na górę… kolejką linową. Okazuje się, że jest taki przybytek jak gelendżidzki Safari Park, który oprócz zoo oferuje wjazd na okoliczne szczyty ze wspaniałym widokiem na całą zatokę. Hydrobaza majaczy w oddali i za chwilę pojawiają się Vitjazi. Fotografujemy jak szaleni i dopiero po zakończenia jak zwykle długiego pokazu przychodzi refleksja – niestety jesteśmy za daleko. Dopiero stąd widać jak blisko bazy się lata, chociaż w bazie wydaje się, że daleko. Do tego dochodzi mydełko od termiki powietrza, słowem nie jest wesoło. Niestety program lotów tego dnia jest także niekorzystny bo dosyć ubogi. Nie pojawiają się Striżi a Be-200 w formacji z dwoma Be-103 nie robią z tej odległości tak dużego wrażenia. Za to można ująć szerszy plan i zobaczyć jak długo utrzymuje się na wodzie kilwater Be-200. Wniosek – góry otaczające hydrobazę jednak nie są najlepszą miejscówką. Trzeciego dnia, po powrocie z gór, jest też czas na podziękowania i podarki. W biurze prasowym w moje ręce wędruje album „Historia budowy samolotów w Taganrogu. 80 lat biura im.Berieva” autorstwa S.Emelianova, A.Zabłockiego i A. Salnikova. Ja przytomnie rewanżuje się wkładem do coli. Ostatni, czwarty dzień Gidroaviasalonu to jak zwykle podczas kilkudniowych imprez, konsumpcja znajomości i zabawa w już znane klimaty. Wiem kiedy, jak i gdzie polecą. Mam program lotów z biura prasowego, dodatkowo zaktualizowany przez dyrektora lotów, wszyscy się znają i pozdrawiają. Nawet policjant na bramce, i drugi na dachu, ten od stoczni Nauta, z uśmiechem witają "ocień pozitivnowo" Polaka z ogromnym plecakiem. Nikt mnie już w żaden sposób nie sprawdza. Zgodnie z planem zaczynają Striżi dając solidny 25-minutowy pokaz, w końcu to niedziela i tłumy Rosjan ściągnęły na salon. Policja wyjątkowo łagodnie obchodzi się z publiką, nawet keja jest dzisiaj dostępna co należy uznać za ewidentną przychylność władz. Program lotów jest mniej więcej powtarzalny bo oprócz Striżi i Vitjazi latają jak zwykle tylko Be-200, Be-103, P20 Ptieniec, Mi-28, Ka-52 i tym razem po raz pierwszy na Gidroaviasalonie turbinowa modyfikacja An-2 czyli TWS-2TD. Wszystko to focę z wyjątkowo dostępnej kei. Dzień kończą Russkije Vitiazi i na ten czas przenoszę się na wieżę kontroli lotów. Rozumiejąc sytuację („oficer FSB gdzieś w pobliżu” szepce sympatyczna pani z biura), dyrektor Nikitenko wyjątkowo wylewnie wita mnie na dachu. Pewnie tak, żeby oficer FSB widział i uznał mnie za swego. Cóż, wypada serdecznie podziękować. To są te klimaty, których nie uświadczy się na Zachodzie, gdzie wszystko jest jasne i przewidywalne, a już na pewno wiadomo kto, gdzie i kiedy może przebywać. Ale jakie to nudne... Po zakończeniu krótkiego, dwugodzinnego programu lotów, przechodzę do biura prasowego i w końcu mam czas porozmawiać z młodym, wszechobecnym fotografem Aleksandrem Martinovem. Polecam jego portfolio a szczególnie jego zdjęcie roku, na www.russianairplanes.net . Jako pierwszy SPFLowiec na Gidroaviasalonie mogę zapewnić, ze hydrozagadka została rozwiązana, fotograficznie jest godna polecenia, a Gelendżik wart odwiedzin. Kolejna edycja już w 2018 roku, na pewno z naszym udziałem. Sylwester „eSKa” Kalisz

HYDROZAGADKA CZYLI GIDROAVIASALON 2016

Tam nas jeszcze nie było. Tam czyli w hydrobazie biura konstrukcyjnego im. Berieva. Siedziba główna biura to co prawda Taganrog nad Morzem Azowskim, ale baza testowa znajduje się w czarnomorskim kurorcie Gelendżyk,w którym od 20 lat organizuje się targi, konferencję naukową i pokazy techniki wodnosamolotów pod wdzięczną nazwą Gidroaviasalon. Cztery dni imprezy starano się wypełnić dwiema, trzema godzinami lotów. Liczba statków powietrznych nie była może oszałamiająca, ale za to można było liczyć na regularne loty zespołów Striżi i Vitjazi, z wody podrywano wodnosamoloty Be-200, Be-103 i malutkiego Ptieńca, a z pobliskiego lotniska Gelendżyk do pokazów startowały Ił-114, Mi-28 i Ka-52. Impreza mała, zwarta, egzotyczna i godna polecenia. Relacja wkrótce.

NATO DAYS OSTRAVA 2016 (Czechy, LKMT)

17-18 września b.r. odbyły się pokazy NATO DAYS w Ostrawie. Jedna z nielicznych imprez lotniczych gdzie oglądając pokazy można podziwiać samoloty latające tuż nad głową a do tego skosztować bramboraka i napić się wyśmienitego czeskiego piwa. Obawialiśmy się trochę o pogodę – zmoknąć żadna przyjemność a i sprzęt fotograficzny wody nie lubi. Niestety w sobotę spędziliśmy kilka godzin stojąc w deszczu i błocie, jednak to co działo się na niebie w tym czasie pozwoliło zapomnieć o tych „drobnych” niedogodnościach. Masa oderwań, niskie przeloty, huk i ogień dopalaczy skutecznie rozgrzewały sobotnie deszczowe popołudnie. W tym weekendowym lotniczym koncercie przygrywali nam między innymi: F-18 Demo Team (Szwajcaria), 5x Eurofighter (Włochy, Hiszpania, Wielka Brytania, Austria i Niemcy), Rafale Solo Display (Francja), MiG-21 (Rumunia), “ojczyznę Ikei” reprezentowała rodzinka Saabów – Tunnan, Draken, Viggen oraz Gripen. Łukasz "Rajmund" Jarkowski

ATHENS FLYING WEEK 2016

W czasie kiedy większość „foto-lotniczej Polski” podziwiała powietrzne akrobacje w Ostrawie my postanowiliśmy odwiedzić inną ciekawą imprezę. W bazie lotniczej Helleńskich Sił Powietrznych Tanagra AB odbyła się piąta już edycja Athens Flying Week. Choć w skali pokazów europejskich jest to impreza nieduża, ale na pewno warta była odwiedzenia. Jak co roku dla miłośników lotnictwa z zagranicy dużą atrakcją były statki powietrzne wystawiane przez gospodarzy. Podziwiać mogliśmy Mirage 2000-5 w pokazie walki powietrznej; F-4 Phantom II – niestety tylko w bardzo krótkim przelocie; F-16 w pokazie znanego wszystkim „Zeusa”, T-6A w obfitującym w efektowne „kosiaki” pokazie „Teamu Dedalus”, S-70 Aegean Hawk w bardzo dynamicznej prezentacji możliwości pilotażowych oraz desantu sił specjalnych; Super Pumę w akcji Combat SAR oraz Team „Pegasus” czyli demo na AH-64 Apache. Ponadto w powietrzu zaprezentowali się również goście z zagranicy. Zarówno cywilni, jak i wojskowi. Największą delegację zagraniczną wystawiły Polskie Siły Powietrzne. Zapowiadane było F-16 Tiger Demo (które niestety nie dotarło), ale do Tanagry przyleciały „Iskry” oraz Su-22UM3K. Dodatkowo miłośnicy wojskowych skrzydeł mogli zobaczyć hiszpańskie „Patrouilla Aguila” oraz belgijskie demo F-16. Bardzo ciekawie prezentowała się także wystawa statyczna, na której oprócz maszyn uczestniczących w pokazach dynamicznych (oprócz F-4) można było podziwiać taż takie rarytasy jak A-7 Corsair II, F-86, Mirage F1 czy F-104. Działo się dużo, pogoda nie rozpieszczała (choć zupełnie inaczej niż w Ostrawie) ale bawiliśmy się świetnie ;). Na pewno nie była to nasza ostatnia wizyta na Athens Flying Week. Na szerszą relację zapraszamy już wkrótce.

ATHENS FLY WEEK 2016 (Grecja, LGTG)

Nadszedł wrzesień, sezon pokazowy zbliża się ku końcowi. Od lat przyjęło się, (przynajmniej w naszym kraju) że ostatnią dużą imprezą w sezonie są Dni NATO w Ostrawie. Świetne pokazy z wyjątkową miejscówką w buraczanym polu, wiadomo. Od dwóch lat jednak staramy się „promować” jeszcze inną, odbywającą się w podobnym terminie imprezę. W tym roku ponownie jako alternatywę dla Ostrawy wybraliśmy Athens Flying Week. Przez ostatnie lata impreza zawsze odbywała się w Atenach na lotnisku w bazie Tatoi. Tegoroczna edycja pokazów została jednak przeniesiona do bazy Sił Powietrznych w Tanagra, siedemdziesiąt kilometrów na północ od stolicy Grecji. Powodem zmiany lokalizacji było zaostrzenie przepisów bezpieczeństwa dotyczących pokazów  w powietrzu nad terenami zamieszkanym. Nowa lokalizacja, baza Tanagra na co dzień jest „domem” 331. i 332. eskadry lotniczej wyposażonej w samoloty Mirage 2000. W tym roku dla miłośników lotnictwa przygotowany został bardzo atrakcyjny pakiet spotterski. Zakładał on aż pięciodniowy pobyt na terenie pokazów (w dzień przylotów, dzień treningów, dwa dni pokazów oraz dzień wylotów). Dla spotterów wyznaczono dwie strefy do fotografowania: pierwszą usytuowana blisko początku pasa - na dzień przylotów i odlotów oraz drugą, z wybudowana  trybuną, umiejscowioną blisko osi pokazów. Ponadto w dniach poprzedzających pokazy  umożliwiono nam realizację kilku sesji zdjęciowych w „promieniach zachodzącego słońca” maszyn zgromadzonych na wystawie statycznej oraz na płaszczyznach postojowych na terenie bazy. Athens Flying Week nie jest (jeszcze) imprezą duża, ale na pewno bardzo ciekawą. Jak co roku mocną reprezentację wystawili gospodarze. W powietrzu mogliśmy podziwiać „Zeus-a” (demo na F-16), „Dedalus-a” (demo na T-6) i „Pegasus-a” (demo na AH-64). Ponadto swoje umiejętności zaprezentowali piloci z bazy Tanagra (Mirage 2000) wykonując widowiskowy pokaz walki powietrznej oraz realizacji procedury „Renegate” razem z B-737 rumuńskiej linii lotniczej Blue Air. Na krótką chwilę na niebie nad Tanagrą  zagościła również para F-4E ze 114 Skrzydła Taktycznego. Niestety, wyczekiwane przez wszystkich Phantomy pojawiły się na bardzo krótko prezentując mało atrakcyjną fotograficznie „symulację ataku na lotnisko”. Zupełnie niepotrzebnie, wystarczyłoby nam kilka niskich przelotów. ;)  Szkoda była tym większa, że niektórzy z kolegów aby je zobaczyć przylecieli do Grecji aż z Japonii (!). Świetne pokazy dały za to załogi śmigłowców Hellenic Navy. W powietrzu zaprezentowały się:   S-70 Aegan Hawk i AS332C1 Super Puma. Obie załogi oprócz podniebnych ewolucji zaprezentowały elementy współpracy z oddziałami specjalnymi (desant grupy szturmowej i akcje CSAR-u). Warto jeszcze na chwile wrócić do pokazu zespołu „Pegasus” czyli demo prezentującego możliwości śmigłowca AH-64. Co roku w powietrzu prezentują się dwie maszyny Alpha (AH-64A ) i Delta (AH-64D). W tym roku załogą podstawową była Alpha.  Pokazy greckich Apache są bardzo ciekawe i widowiskowe.  Różnię się od tego co prezentują Holendrzy czy Brytyjczycy. W tym roku niestety piloci nie mogli wystrzeliwać flar ale za to pokazy odbywały się w pięknym świetle zachodzącego słońca. Naprawdę było na co popatrzeć.  Jak dotąd pokazy teamu „Pegasus” można oglądać tylko w Grecji. Podobnie, jak w latach poprzednich również i w tym roku silną reprezentacje wystawiły Polskie Siły Powietrzne. W pokazach dynamicznych biało czerwoną szachownice miały zaprezentować: F-16 Tiger Demo, Su-22 Demo Team oraz „Biało- czerwone Iskry”. Niestety tuz przed rozpoczęciem imprezy otrzymaliśmy informację, że nasz F-16 nie przyleci, a zamiast pary Su-22 będzie tylko „szparka” na wystawę statyczną. W komplecie dotarły za to „Iskry”, które dały dwa bardzo dobre pokazy.  Oprócz reprezentacji PSP w pokazach dynamicznych zaprezentowało się belgijskie F-16 Demo, oraz hiszpański zespół Patrulla Aguila na samolotach Casa C-101.  Oba teamy dały bardzo dobre pokazy. Oprócz maszyn wojskowych prezentowały się także cywilne zespoły akrobacyjne, śmigłowce i samoloty historyczne… oraz jeden człowiek-odrzutowiec . Podczas dni spoterskich mieliśmy jeszcze możliwość  „ustrzelenia” paru maszyn, które nie brały udziału w pokazach , jak np. jedynego latającego  greckiego P-3 Orion,  należącego do RAF CH-47, pożarniczego CL-415 oraz kilku lokalnych Mirage 2000 i F-16.  Poza maszynami w locie bardzo ciekawie prezentowała się wystawa statyczna. Zgromadzono na niej m. in. bogatą kolekcję świetnie zachowanych maszyn historycznych eksploatowanych w HAF. Można tam było podziwiać C-47, F-86, F-104, Mirage F-1 i dwa A-7 w malowaniach okolicznościowych. Ponadto na miłośników lotnictwa czekały również Mirage 2000, śmigłowce: S-70, AH-64, CH-47 (RAF) i nasze C-295 i Su-22U3M. Jak pisałem wcześniej AFW to (jak do tej pory) nieduża impreza, ale na pewno warta odwiedzenia. Mocnymi atutami tegorocznej edycji były:  bobrze zorganizowany pakiet spotterski,  świetny, rozumiejący nasze potrzeby personel oraz bardzo ciekawy zestaw „lokalnych przysmaków”. Phantomy, Mirage, Buckeye… już niedługo odejdą na emeryturę, a AFW daje jeszcze szanse aby je zobaczyć w powietrzu. Zmiana lokalizacji otwiera przed Teamem AFW nowe możliwości. Większe lotnisko pozwoli na zapraszanie większej liczby zespołów pokazowych i ogólny rozwój imprezy. Czego im i sobie bardzo życzymy. Przemek „Youzi” Szynkora
Back to Top