Szukaj

OREBRO FLYGDAG I NYKOPINGS FLYG & MOTORDAG (Szwecja, ESOE ESKN)

W obfitujący w lotnicze wydarzenia weekend 2-3 września br. udało się obsłużyć dwie szwedzkie imprezy w dwóch miastach, które ze względu na niewielką odległość od siebie można było wygodnie ogarnąć dzień po dniu. Pierwsza ulokowana w rozsądnej odległości od, a druga wprost na lotnisku Skavsta, co ewidentnie ułatwiło podróż z kraju i całą logistykę na miejscu. W sobotę 2 września jako pierwszy wystartował Örebro flygdag, a w niedzielę można było się przenieść do Nyköping, gdzie na lotnisku Skavsta muzeum lotnicze F11 zorganizowało Nyköpings Flyg & Motordag. Całość wyszła dosyć atrakcyjnie ze względu podobny, ciekawy zestaw maszyn w locie, które można było fotografować pierwszego dnia na tle rozbudowujących się chmur, a drugiego w pełnym deszczu.
Sobota, 2 września to Örebro Flygdag, na którym Swedish Air Force Historic Flight prezentował wszystkich pięciu odrzutowych weteranów szwedzkiej produkcji. Pogoda była piękna tego dnia, ostre światło, ale zza chmur, krystaliczne powietrze, rześko, bo po deszczu, generalnie warunki nordyckie sprzyjające fotografii. Cała piątka weteranów (Tunnan, Lansen, Draken, Viggen i Saab 105) pokazywana była w locie, przy czym Saab 105 w końcu odmówił posłuszeństwa i został przepchnięty na stojankę. Taka niespodziewana zmiana programu to oczywiście dodatkowa możliwość złapania ciekawych ujęć co w tym konkretnym przypadku sprawdziło się znakomicie. Umiarkowane tłumy, skandynawska powściągliwość i zrozumienie dla napalonych fotografów pozwoliły na komfortowe fotografowanie zmagań pilotów i obsługi z awarią. Najpierw odbyła się burza mózgów, potem kilka prób uruchomienia staruszka, w końcu wspólne, ręczne przepchanie Saaba w bezpieczne miejsce – wszystko na żywo i z doskonałą widocznością. Oprócz odrzutowców pokazano muzealne, ale latające śmigłowce HKP5 (Hughes 269C) i HKP6 (Bell 206), Spitfire’a Mk.XVI, pojedynek pomiędzy Fokkerem DR1, a szwedzkim dwupłatem Tummelisa (Calineczka) oraz SK 50 (Saab Safir) i akrobacyjny Extra 300.
W niedzielę, po przenosinach z Örebro do Nyköping czyli na Skavstę, sytuacja diametralnie się zmieniła. Zaczęło lać, ale tak po szwedzku, na bogato, co nie miało absolutnie żadnego wpływu na loty weteranów. Sobotnie maszyny uzupełniono o Vampire’a, Mustanga i DC3. Tego dnia również nie obyło się bez nieprzewidzianych wydarzeń. Za to wszelkie przeciwności losu – tym razem nagle otwarty przy starcie na dopalaczu luk Lansena i awaryjne hamowanie - przyjmowano ze stoickim spokojem i po szybkiej naprawie kontynuowano starty. Intensywny deszcz nie był nikomu straszny do końca dnia. Fotografujący też nie odpuszczali. Nie zauważyłem żadnego, który by opuścił dwie wygodne, spotterskie górki umiejscowione od strony muzeum F11 i bardzo dogodnie w stosunku do pasa Skavsty. Końcowy akcent to start wszystkich weteranów. Na płycie naprawdę się zaroiło, a kolejka do startu pozwoliła na uchwycenie ciekawych konfiguracji maszyn i tła bo powietrze dosłownie się gotowało - od deszczu i od spalin. Za to proza życia dopadła wszystkich na parkingu, czyli okolicznym polu. Zalany sprzęt, a w szczególności błotnisty parking dla wielu okazały się pułapką nie do pokonania.
Sylwester „eSKa” Kalisz

BOURNEMOUTH AIR FESTIVAL 2017 (Wielka Brytania, EGHH)

Ostatnie dwa dni sierpnia i początek września, to czas na cykliczną imprezę lotniczą w Zjednoczonym Królestwie. W tym roku była to już dziesiąta edycja Bournemouth Air Festival, zlokalizowana w przepięknej scenerii południowego brytyjskiego wybrzeża. Impreza jak co roku rozpoczyna się w czwartek, a kończy w niedzielę i na dobrą sprawę każdego dnia można spotkać inne statki powietrzne. W tym roku największą (dosłownie) atrakcją lotniczą był bez wątpienia B-17 Flying Fortress „Sally B” z Duxford. Piękny, odrestaurowany amerykański ciężki bombowiec z okresu II wojny światowej majestatycznie unosił się nad taflą wody wzbudzając entuzjazm zgromadzonych widzów... I jakby tego było mało, po chwili dołączył do niego Bristol Blenheim Mk I ! Uwierzcie, widok tych dwóch oldschoolowych maszyn robił piorunujące wrażenie. Sobotnie pokazy rozpoczęły się punktualnie o 12:00 przylotem niebywale popularnej wśród Brytyjczyków grupy akrobacyjnej Red Arrows... Dlaczego aż tak popularnej? Bo to jedna z najlepszych grup akrobacyjnych na świecie. I jak na tę grupę przystało nie zawiedli publiczności swoim występem. Piękne, kolorowe dymy, zapierające dech w piersiach figury, zadymienie całego nadmorskiego nieba i dynamiczny pokaz musiały się podobać nie tylko fanom awiacji, ale wszystkim zgromadzonym tam obserwatorom. W trakcie pokazów można było podziwiać takie niecodzienne maszyny jak Strikemastery czy de Havilland Sea Vampire, ale także Yaki- 50, Hawker Hurricane, grupę akrobacyjną Breitling Wingwalkers, czy też samoloty okresu I wojny zadysponowane z The Great War Display Team. I żeby się nie zachłysnąć tak do końca tą imprezą dodam, że całe pokazy odbywały się w sporej odległości od widzów zgromadzonych na plaży. Anglicy podwyższyli standardy bezpieczeństwa, a w związku z tym piloci latali na znacznym pułapie i w sporej odległości od linii brzegowej. To chyba jeden z największych mankamentów tej imprezy. Sobotnie show zakończył nocny pokaz świateł i fajerwerków, po którym na zakończenie nastąpił kilkuminutowy pokaz sztucznych ogni. Impreza moim zdaniem na tyle udana, że nie mogłem doczekać się powtórki w niedzielę. Ale niestety, moje plany zweryfikowała dość okrutnie typowa angielska pogoda. Ze względu na szalejący wiatr oraz bardzo intensywne opady deszczu, niedzielna powtórka tego emocjonującego widowiska została odwołana przez organizatorów. Bezpieczeństwo pilotów i publiczności, co zrozumiałe, jest najważniejsze. Tadeusz "Hornet" Popardowski

CIAF 2017

Już po raz kolejny, w dniach 2-3 .9.2017 roku, u naszych Czeskich sąsiadów, w stolicy kraju Hradeckiego, na pobliskim lotnisku odbyła się impreza znana w skrócie pod nazwą CIAF (Czech International Air Fest). Tegoroczne pokazy, jak zwykle utrzymane były na wysokim poziomie, a największe emocje i zainteresowanie wzbudzali goście z Ukrainy, latający na rzadko u nas widywanym samolocie SU-27. Imprezę osobiście uważam za bardzo udaną i niewątpliwie ja i nasze stowarzyszenie zagościmy tam jeszcze nie raz, a na szerszą relację zapraszam wkrótce.

ŚWIĘTO 2. SKRZYDŁA LOTNICTWA TAKTYCZNEGO ORAZ 31. BAZY LOTNICTWA TAKTYCZNEGO (Polska, EPKS)

W sobotę, 2. września 2017 roku, na lotnisku w Krzesinach odbyły się uroczystości z okazji święta 2. Skrzydła Lotnictwa Taktycznego oraz 31. Bazy Lotnictwa Taktycznego. Na ten dzień synoptycy zapowiadali powtarzające się przelotne opady deszczu, jak miało to miejsce dzień wcześniej. Jednak szczęśliwie, mimo sporego zachmurzenia, jedyną wodą z nieba była ta z samolotu An-2 podczas pokazu gaszenia symulowanego pożaru. Przy malowniczej grze chmur i słońca swój kunszt lotniczy prezentowali piloci samolotów F-16 w przelocie formacji czterech maszyn, skoczkowie spadochronowi, kapitan Dominik "Zippity" Duda z Tiger Demo Team Poland, porucznik Jacek Stolarek z Fulcrum Solo Display Team, kapitan Robert Jankowski i kapitan Radosław Leszczyk z Su-22 Demo Team, wspomniany An-2 oraz operatorzy z 12. Bazy Bezzałogowych Statków Powietrznych z bezzałogowym Mini-BSR Orbiterem. Na wystawie statycznej można było podziwiać wiele maszyn odrestaurowanych przez „Grupę Archeo” z bazy gospodarzy oraz maszyny z goszczących baz. Mariusz „Maximus” Jóźwiak

LOTNICZE ŚWIĘTO W 31. BAZIE LOTNICTWA TAKTYCZNEGO

Nic nie wskazywało na to że będzie to udana pod względem lotniczym impreza. Piątek przywitał organizatorów widocznym od kilku dni na mapach synoptyków załamaniem pogody. Obfite opady deszczu spędziły sen z oczu odpowiedzialnym za należyte przygotowanie imprezy oraz utrudniły przyloty i uniemożliwiły treningi. Na szczęście sobota przywitała wszystkich względnie dobrą pogodą zapowiadając udany dzień. Jak na święto przystało podczas okolicznościowej zbiórki wręczono nagrody i wyróżnienia. Po uroczystościach rozpoczęły się pokazy podczas których miłośnicy lotnictwa mogli oglądać w powietrzu wszystkie typy samolotów bojowych znajdujących się na wyposażeniu naszych Sił Powietrznych na czele ze stacjonującymi na Krzesinach F-16. Dodatkowymi atrakcjami był pokaz akrobacji samolotowej  Żelaznych oraz symulowana akcja gaszenia pożaru przez samolot gaśniczy An-2. Zdjęcia i bogatsza relacja niebawem.

SZWEDOM POTOP NIE STRASZNY

Obfitujący w lotnicze wydarzenia deszczowy weekend 2/3 września br. spędziliśmy także w Szwecji. W dwóch miastach, które szczęśliwie dało się logistycznie dobrze ogarnąć dzień po dniu, odbyły się dwie ciekawe imprezy. W sobotę 2 września jako pierwszy wystartował Örebro flygdag, a w niedzielę można było się przenieść do Nyköping gdzie na lotnisku Skavsta muzeum lotnicze F11 zorganizowało Nyköpings Flyg&Motordag. Całość wyszła dosyć atrakcyjnie ze względu podobny, ciekawy zestaw maszyn w locie, które można było fotografować pierwszego dnia na tle rozbudowujących się chmur, a drugiego w pełnym deszczu. Tak, Szwedom te warunki zupełnie nie przeszkadzały i piątka odrzutowych weteranów (Tunnan, Lansen, Draken, Saab 105, Vampire) wykonała program jak gdyby nigdy nic... No cóż, że ze Szwecji? Większy dramat dało się odczuć na ziemi, zalany sprzęt a w szczególności błotnisty parking dla wielu okazały się pułapką nie do pokonania.

AIRSHOW RADOM 2017 (Polska, EPRA)

Radom. To słowo wśród miłośników lotnictwa od dawna budzi pozytywne emocje. Przekonałem się o tym w tym roku na pokazach w Paryżu, gdzie jeden z francuskich spotterów, na hasło, że jesteśmy z  Polski napisał na kartce R A D O M i pokazał kciuk w górę! A wydawać by się mogło, że nasz kraj ma wielu innych ambasadorów, a tu proszę.
Tegoroczne AirShow w Radomiu stało pod znakiem wielkiej niewiadomej. Jak w ruletce obstawiano, czy będą pokazy, czy nie będą. Jeszcze na początku czerwca padały deklaracje, że nic z tego. Na całe szczęście kilka dni później zapaliło się zielone światło i zaczęło się oczekiwanie na atrakcje i spekulacje na temat wejściówek, które okazały się darmowe. Opcja owa sama w sobie rozpalała internetowe fora, a nastroje niektórych przekraczały rubikon. Dodatkowo, w tym samym czasie, odbywać się miały pokazy na Słowacji, co dało miłośnikom fotografii kolejny dylemat.
Nasza ekipa ze stowarzyszenia w Radomiu nie zawiodła. Pierwsi członkowie pojawili się dzień wcześniej podczas treningów i przylotów, tradycyjnie rozbijając obozowisko w okolicach ulicy Skaryszewskiej. W samych dniach pokazów „obstawione” były chyba każde części lotniska i okolic, co zapowiadało niesamowite ujęcia przy tradycyjnym radomskim „pod słońce”.
Tradycją stało się, że początek pokazów otwierali skoczkowie rozwiewający flagi wszystkich państw uczestniczących. Tuż po nich miał miejsce blok poświęcony lekkiemu sprzętowi latającemu, jak samoloty historyczne, ultralekkie, czy też wiatrakowce. Pierwsze głośne emocje pojawiły się wraz z defiladą Sił Zbrojnych RP, który otwierały biało-czerwone Iskry, a po nich ustawione w kolejności osiągów śmigłowce różnej wielkości SW-4, Mi 2, 8, 17, 24, samoloty transportowe M-28, C-295M, C-130, a później PZL-130 i te, na które wszyscy czekali, czyli Su-22, MIG-29 i F-16.
Po tym już było wiadomo, że kolejny blok pokazów będzie wspomagany dopalaczami. Pierwszy z nich pokazał MIG-29 z por. Rafałem Pinkowskim z 22. BLT w Malborku. Po nim na uspokojenie nastąpiło relaksacyjne delektowanie się Baltic Bees, które swoimi kolorowymi Albatrosami łagodziły skołatane serca publiczności. Nie na długo. Po paru minutach na niebie wykwitły cudowne flary wyrzucane przez nasze F-16C z mjr. Dominikiem Dudą z 31. BLT z Krzesin na tle wyłaniającego się księżyca. Do pieca gorących wydechów dorzucił Su-27 z Ukrainy, który niczym majestatyczna baletnica pokazywał, kto w tym towarzystwie jest wielki. Kto natomiast zwinny i szybki jak jaszczurka, pokazał włoski Alenia Aermacchi M-346, zwany u nas Bielikiem (na razie jeszcze w stanie nielotnym). Kiedy wszystkim zakręciło się już w głowach po jego akrobacjach, na ratunek przyleciał PZL SW-4 Puszczyk, pokazując jak można parkować na płycie nie mając kół. Nie zabrakło też wspomnień historycznych podczas lotów dziadka Saab J105. Cieniem nad tym wszystkim położyły się skrzydła B-52 (w sobotę) i B-1 (w niedzielę). Tu już było wiadomo, kto w tym roku w Radomiu jest największy. Kunsztem jak zawsze pochwaliły się  Biało-Czerwone Iskry, Zespoły Akrobacyjne Żelazny i Orlik. Pilotarze indywidualne i mieszane Łukasza Czepieli na EDGE-540, Marysi Muś w BO-105, Artura Kielaka XA-41 samemu i w parze z MIG-29, czy Macieja Pospieszyńskiego EXTRA 300, to już klasa sama w sobie. Powrotem do przeszłości zajął się zespół Red Bull – The Flying Bulls z Austrii, pokazując trzy różne samoloty: B-25J Mitchell, F4 U-4 Crosair i T-28B Trojan. Natomiast powrót do teraźniejszości nastąpił wraz z gorącym pokazem naszych 2 F-16 i 2 Su-22, a później MIG-21 Lancer z  Rumunii. Kolejne uspokojenie emocji przyniósł pokaz ratownictwa medycznego Sokołem W-3AE, choć ciut później odgłos łopat dwóch Mi-24 trochę nimi zachwiał, ale jak to mówił prowadzący, dobrze że mamy je po naszej stronie.
Jak widać atrakcji na AirShow w Radomiu  było naprawdę sporo. Trudno było odejść na wystawę statyczną w przerwach pomiędzy lotami. Były one bardzo krótkie, a ilość sprzętu do obejrzenia robiła wrażenie. Kolejną atrakcją była niedzielna burza i wichura, która wznosiła w górę wiele rzeczy. Jedną z nich był przelatujący nisko balon wystawowy, który taranował co się da. Chciał też i moją nogę, ale udało się ją w porę wycofać z toru lotu. Niestety jedna osoba wymagała po nim pomocy medycznej. Nie mniej, widać było zaangażowanie organizatorów i profesjonalne działania w takich kryzysowych momentach. Mimo zapowiedzi, były to fantastyczne pokazy, co widać również w naszych zdjęciach.
Jarosław „Plusz” Sokalski

SLOVAK INTERNATIONAL AIR FEST 2017 (Słowacja, LZSL)

W końcu udało mi się  pierwszy raz wybrać do naszych południowych sąsiadów, Słowaków, na imprezę lotniczą, którą organizują corocznie czyli Slovak International Air Fest (SIAF). W tym roku jej termin pokrywał się z Airshow w Radomiu. Patrząc jednak na liczbę zagranicznych uczestników, największe pokazy w naszym kraju w tym roku nie były tym, co widywaliśmy w latach poprzednich i to przesądziło o moim pierwszym wyjeździe na SIAF. Podróż z centralnej Polski to 7-8 godzin jazdy samochodem, w tym przejazd krętymi górskimi drogami przecinającymi Tatry. Wyjazd w piątek w nocy po pracy więc można się spodziewać, że będzie to męcząca wyprawa. Była.. dla naszego kierowcy, który sam pokonał całą trasę. Dotarliśmy przed 9 w okolice lotniska i wpadliśmy w nieduży korek, bo jak się potem okazało, w sobotę pokazy odwiedziło ok. 100 tysięcy osób. Sprawnie odebraliśmy akredytacje spotterskie i osobnym wejściem udaliśmy się na teren pokazów omijając długą kolejkę osób z biletami. Sobota zaczęła się z wielkim przytupem, bowiem pierwszy na niebie (nie licząc paralotniarzy) pokazał się hiszpański EF-18M. Chłodne i wilgotne powietrze rano sprzyjało oderwaniom przy ciasnych nawrotach, które to bardzo ładnie prezentują się na tej maszynie. Wisienką na torcie był szybki przelot nad pasem, który spowodował utworzenie się obłoku mgły w kształcie stożka wokół samolotu (obłok Prandtla-Glauerta). Było to dość niespodziewane, nie mniej jednak niektórym udało się zarejestrować to jakże efektowne zdarzenie. Nie zabrakło podobnej  defilady powietrznej, tu jednak skromnie złożonej z 3 samolotów Mig-29 i 2 L-39, a także spadochroniarzy prezentujących w powietrzu flagi krajów uczestniczących w pokazach. Pterodactyl Flight, zespół nie tylko latający w powietrzu ale również prezentujący się na ziemi. Naszym oczom ukazały się samoloty dwu i trzy płatowe (repliki) symulujące ataki celów naziemnych, ludzie na ziemi ostrzeliwujący samoloty jak również same walki powietrzne. Zdumiewające, że te samoloty potrafią zawracać na bardzo małej przestrzeni. Strzały karabinów, wybuchy na ziemi i w powietrzu były niesamowite. Potem oglądaliśmy występ belgijskiego śmigłowca Agusta A-109 wykonującego przeloty nad lotniskiem jak i wyrzucającego po kilka flar podczas wznoszenia. Chorwacki zespół akrobacyjny Krila Oluje na samolotach Pilatus PC-9 wykonywał w powietrzu różne figury akrobacyjne jednak w ich przypadku występ zdecydowanie uatrakcyjniłby dym, którego nie da się ukryć brakowało. Z wartych wymienienia uczestników był jeszcze gościnny występ największego samolotu pasażerskiego Airbus A-380 jak i przelot amerykańskiego bombowca B-52. Ten pierwszy chyba zwrócił największą uwagę publiczności, zdawać się mogło, że najwięcej aparatów (również tych w telefonach) rejestrowało ten przelot. Zaskakująco przyjemnie oglądało się również występ słowackiego pilota w samolocie Zlin 526, niskie przeloty kilka metrów nad pasem w normalnej i odwróconej pozycji były naprawdę emocjonujące. Podobne odczucia wywołali również Słowak i jego Extra 330 oraz Węgier w samolocie MXS, którzy zaprezentowali ciekawy program i również jak Zlin, latały nisko. Nie spodziewałem się takich emocji. Reprezentanci czasów 2 wojny światowej – Jak-3 i Spitfire nie wykonywały specjalnie wyszukanych manewrów, nie musiały, te maszyny nawet jak lecą prosto wyglądają niesamowicie. Al. Fursan zdawać się mogło latali trochę oszczędniej z dymami, przy starcie ich nie było, a i w powietrzu też jakoś nie za dużo. Szczęśliwy był ten kto miał szerszy obiektyw i mógł ładnie sfotografować ich słynne DNA w całości. Słowacki Mig-29 też pokazał się z dobrej strony, przeloty z dopalaczem i rekord pokazów w ilości wypuszczonych flar zachwycały publiczność.  Poza wyżej wymienionymi oglądaliśmy jeszcze w powietrzu między innymi: austriackiego Eurofightera, czeskiego Grippena, Mi-35, L-139, tureckiego F-16, jednak w ich występach nie dało się odczuć nic wyjątkowego o czym warto byłoby szerzej napisać. W niedzielę kolejność występów i program (delikatnie) uległy zmianie, dało się również odczuć mniejszą liczbę osób na terenie pokazów. Jedyne co nie uległo zmianie to upał, który przez cały weekend nie odpuszczał. Najbardziej chyba żałowaliśmy, że niedzielny program wyrzucił hiszpańskiego F-18 na koniec bloku pokazowego minimalizując tym samym efekty które podziwialiśmy dzień wcześniej – gorące, suche powietrze nie sprzyja ich powstawaniu. Wiedzieliśmy, że B-52 już się nie pojawi ale czekaliśmy na innego amerykańskiego uczestnika B-1B, który to w przeciwieństwie do tego pierwszego wykonał dwa przeloty nad słowackim lotniskiem w konfiguracji z rozłożonymi i złożonymi skrzydłami. Szkoda, że dłużej nie latał, ale nie mając możliwości oglądania go częściej dobre i tyle. Ciekawie też wyglądało jednoczesne podeście do lądowania pary pasażerskich samolotów Tu-154 i A-319. Pierwszy z nich lądował drugi po zwiększeniu ciągu poderwał się do góry.  Ogólnie wrażenia z niedzieli mieliśmy bardzo podobne do soboty, ale ciągle bardziej pozytywne niż negatywne. Najważniejsze jednak, że udało się spotkać znajomych z różnych stron Polski, porozmawiać, pośmiać się i piwko wypić. Przy okazji warto nadmienić, że owo piwko piło się z kubków specjalnie przygotowanych na tą imprezę – grubszy i solidniejszy plastik, nadruk z samolotami Mig-29 oraz logiem imprezy. Można je było zwrócić odzyskując kaucję lub zabrać na pamiątkę. Ciekawy sposób żeby zmniejszyć ilość śmieci jak i pewnie zarobić, bo zapewne nie wszystkie kubki wróciły. Podsumowując, to nie była impreza wielkich gwiazd. A może inaczej była i nie była. Nie można powiedzieć, że zawiódł Solo Turk czy zespół Al Fursan, ale nie cieszyli oczu tak bardzo jak niepozorny pokaz Pterodactyl Flight, czy latający tuż nad pasem Zlin Z-526 z Retro Sky Team. Pokazy na pewno warte uwagi z racji na bliską odległość od naszego kraju, górskie otoczenie i dość bogaty pokaz. Aż się dziwię, że wcześniej tam nie trafiłem..  Do zobaczenia w przyszłym roku! Łukasz "Rajmund" Jarkowski

SIAF 2017

Zgodnie z corocznym lotniczym kalendarzem ostatni weekend sierpnia to największe pokazy lotnicze na Słowacji znane jako SIAF. Od ostatnich trzech lat również tak się składa, że i "kalendarz pogodowy" dokładnie w ten sam weekend funduje nam pogodę, której fotografowie lotniczy nie lubią najbardziej! :) Ponad 30 stopni w cieniu to walka zarówno na ziemi jak i w powietrzu gdzie termika rozdaje swoje karty, skutecznie utrudniając wykonanie ostrych zdjęć. Co jednak nie zmienia faktu, że słowacy przygotowali nam sporą dawkę atrakcji z takimi rodzynkami jak B-1, B-52 czy czarny koń tegorocznej edycji Airbus A380. Szerzej o tym co jeszcze znalazło się w powietrzu już wkrótce, w pełnej relacji.

AIR SHOW RADOM 2017

XV edycja Pokazów Lotniczych w Radomiu stała pod znakiem zapytania. Zbyt późne przygotowania nie rokowały dobrze. Z obawami, ale i nadzieją na podniebne atrakcje w ostatni weekend sierpnia pojawiliśmy się w Radomiu. Organizatorzy deklarowali przylot takich perełek jak Su-27, B-52, B1 oraz wielu innych maszyn. Na pewno jedną z gwiazd radomskiego nieba był niesamowity duet: Artur Kielak - por. Jacek Stolarek. Nie obyło się też bez atrakcji meteorologicznych. Czy organizatorom udało się spełnić obietnice o bogatym programie? Jak ta edycja wypadła na tle poprzednich? Co udało nam się sfotografować? Odpowiedzi na te pytania już niebawem w obszerniejszej relacji.

Back to Top