Szukaj

LUCHTMACHTDAGEN 2019 (Holandia, EHVK)

Byłem jednym z większych sceptyków naszego wyjazdu na tegoroczne Luchtmachtdagen - dni holenderskich sił powietrznych. Z jednej strony chęć samego wyjazdu na pokazy, spotkanie znajomych i powtórki Air Power Demo sprzed 3 lat (2xF35 i kilka F16 nadlatujących i symulujących ataki na lotnisko, do tego helikoptery i żołnierze na ziemi a wszystko przy akompaniamencie wybuchów, wystrzałów, ryku dopalaczy i płonących flar na niebie). Z drugiej zaś strony ponad 13 godzin jazdy samochodem, brak potwierdzonego udziału holenderskich F-35, brak informacji o przylotach czy fakt, że w programie pokazów nie było tak naprawdę nic specjalnego... Ciągle miałem nadzieję że sytuacja się wkrótce wyjaśni i będzie wiadomo co robić. I w końcu ten moment nadszedł, kilka dni przed wyjazdem trzeba zdecydować... Jedziemy! Dalej bazujemy tylko na plotkach, że jednak holenderskie F-35 zdąża dolecieć z USA, ale dobre i to.

Docieramy w środę rano w okolice lotniska. Miejsce w osi pasa, w linii podejścia samolotów do lądowania w efekcie czego kilka F-16, dwa F-4, Viggen i Draken, E-3A AWACS i kilka innych przelatywały nam nad głowami i to naprawdę nisko. Wrażenia niesamowite, a sceptycyzm związany z wyjazdem zdążył już zniknąć. W międzyczasie docierają do nas informacje z nieoficjalnych źródeł, że holenderskie F-35 będą przekraczały Atlantyk i ich przylot planowany jest późnym popołudniem. Ta informacja ulega jednak ciągłym aktualizacjom i przylot planowany jest po godzinie 21:00. Pogoda się zaczyna psuć, jedziemy na kwaterę. 36 godzin bez snu daje znać o sobie. Jak się okazuje, na tym kończymy zdjęcia tego dnia, wieczorem już nie bardzo są chęci żeby jechać ponownie na lotnisko. Wieczorem mamy potwierdzenie ze dwa F-35 wylądowały, z jednej strony szkoda trochę, że ich nie widzieliśmy, z drugiej jeszcze będzie pewnie okazja. A najważniejsze, że wezmą udział w Air Power Demo.

Piątkowe pokazy rozpoczynają się spokojnie. Wolniej latających reprezentują m.in. T-6 Texan, Blackshape Prime (Air Combat Europe), Fokker S-11 (Fokker Four), Pilatus PC-7, NH90, Beechcraft D185, SIAI Marchetti SF260 (Red Devils). W miarę upływającego czasu robi się ciekawiej – Draken, Viggen i duński F-16. Patrouille de France zapewnia nam największą ilość tzw. "mijanek" (lecące z przeciwnych stron samoloty, mijają się nad lotniskiem przed zebrana publicznością) a fotografowie intensywnie starają się złapać ten moment. Kolejni występowali Włosi - Aermacchi T-346A i Alenia C-27J Spartan ładnie zaprezentowały się w powietrzu.

W końcu przyszła wyczekiwana godzina 13:00, a to oznacza że zaraz się zacznie Air Power Demo. Obserwujemy start F-35, który następnie wykonuje jeden przelot nad lotniskiem i znika w chmurach. Potem startuje osiem F-16, wszyscy z włączonym dopalaczem. Po chwili spokoju obserwujemy wysoko na niebie komandosów na spadochronach, którzy chwile wcześniej wyskoczyli z C-130 Hercules. Gdy wszyscy spadochroniarze są już na ziemi, Hercules nadlatuje nad lotnisko, zrzuca z niskiej wysokości ładunek po czym wznosząc się wyrzuca ogromną ilość flar, tworząc za sobą przepiękny świetlny pióropusz. Za chwile rozlega się huk - wybucha cos na lotnisku, ludzie podskakują zaskoczeni. Dwa samoloty F-16 udają atak na cel naziemny znajdujący się na lotnisku. Za chwilę powtórka i kolejne dwa robią to samo. Inne dwie pary nadlatują z dwóch przeciwnych stron nad lotnisko symulując spotkanie wrogich maszyn w powietrzu, po chwili te dwie pary przelatują jedna za druga. Przy każdym ich nalocie nad lotnisko staramy się łapać w kadrze jedna z maszyn zgadując, która z nich będzie wyrzucać flary.

Pojawienie się śmigłowców, Chinook i Puma zwiastuje spokojniejsza część Air Power Demo. Pierwszy z nich dostarcza na lotnisko podwieszony ładunek, drugi zaś zapewnia wsparcie z powietrza dla żołnierzy na ziemi. A my walczymy z długimi czasami naświetlania starając się zarejestrować na zdjęciach zarówno ostra sylwetkę śmigłowca jak i obracające się śmigła.

Po Air Power Demo przychodzi czas na wspólny historyczny przelot Spitfire, F-16 oraz F-35, po nich w powietrzu pojawiają się jeszcze P-51D Mustang, Spitfire, Gripen i Eurofighter, C-17 Globemaster i jeszcze dwa zespoły akrobacyjne (znowu polujemy na mijanki) – brytyjski Red Arrows i szwajcarski Patrouille Suisse, a cały dzień występów kończy belgijski F-16 pilotowany przez Dark Vadora.

W drugim dniu pokazów mamy miejsca w pierwszym rzędzie, to jest przy samych barierkach, będzie szansa złapać maszyny na drodze kołowania. W kwestii samych pokazów dzieje się w zasadzie to samo co dzień wcześniej, a właściwie to nawet mniej, ponieważ zarówno Red Arrows jak i Patrouille de France nie będą tego dnia już latać. W trakcie pokazów staramy się naprawić błędy z dnia poprzedniego (nietrafione mijanki i nieustrzelone flary), ale dalej nie zawsze się to udaje.

Pokazy może nie były rewelacyjne, darmowy wstęp pewnie trochę się odbił na budżecie a ten z kolei na liście uczestników, ale i tak było nieźle. Gwóźdź programu – Air Power Demo rozczarowuje. Najbardziej tych, którzy byli na Luchtmachtdagen 3 lata wcześniej, ale przymknijmy na to oko bo i aura pogodowa nie sprzyjała powtórce. Samej organizacji ciężko cokolwiek zarzucić. Holendrzy na pewno dołożyli wielu starań by ta impreza miała miejsce. Program pokazów od momentu udostępnienia, zmieniał się wielokrotnie, natomiast jego ostateczna wersja stopniowo rozkręcała powietrzną imprezę. Trzeba również przyznać że wszystko odbywało się w miarę punktualnie. Nie dało się nie zauważyć, że pokazy lotnicze same w sobie nie były ich głównym celem organizatorów, spora część poświęcona była prezentacji rożnego rodzaju holenderskich jednostek wojskowych i zachęcaniu do rekrutacji.

Podsumowując, była do dobra impreza, sprawnie rozplanowana, dobrze się bawiliśmy, a i zdjęć mało nie mamy. Z tego miejsca dziękuję Towarzyszom za wspólny wyjazd.

Do zobaczenia na kolejnym wyjeździe!

Łukasz "Rajmund" Jarkowski

PŁOCKI PIKNIK LOTNICZY (Polska, EPPL)

Nad płockim niebem, znowu miały królować samoloty… W dniach 15-16 czerwca 2019 r. miała powrócić do Płocka, wyczekiwana przez 8 lat, kolejna edycja Pikniku Lotniczego… Impreza zaplanowana na dwa dni właściwie zakończyła się, zanim na dobre się rozpoczęła… Po niecałej godzinie pokazów doszło do tragicznego wypadku. Jak-52, pilotowany przez doświadczonego pilota z Niemiec – Ralfa Burescha – runął do Wisły podczas wykonywanych akrobacji Piotr "brovarsky" Łykowski

LUCHTMACHTDAGEN 2019

Wczoraj (15.06.2019) zakończył się dzień holenderskich sił powietrznych – Luchtmachtdagen 2019. Tegoroczna impreza odbywała się w Volkel. Dwa dni przed wyjazdem mieliśmy jeszcze wątpliwości czy warto tam jechać – występ holenderskich samolotów F-35 i ich udział w Air Power Demo (symulowany atak na lotnisko przez samoloty z elementami walki powietrznej) był do samego końca nie potwierdzony. Postanowiliśmy jednak zaryzykować. Czy nam się to opłaciło możecie sprawdzić już niebawem na naszej stronie.

OOSTWOLD AIRSHOW 2019 (Holandia, EHOW)

W dniu 10 czerwca b.r. odwiedziliśmy pewną, dosyć mało znaną w Europie imprezę lotniczą w miejscowości o nazwie Oostwold. Choć odbywa się ona przez 2 dni, my z powodu awarii naszego kampera na niemieckiej autostradzie, dotarliśmy na miejsce z jednodniowym opóźnieniem. Nie przypadkiem piknik ten nazywany jest holenderskim Duxford, bowiem motywem głównym imprezy są oldtimery, takie jak słynny Spitfire i inne maszyny z okresu II Wojny Światowej. Jednak, jak to zawsze bywa, temperaturę należy podwyższać powoli – pierwszy wzbił się w powietrze P51D Mustang „Damn Yankee”, latający niestety dosyć zachowawczo, co jest ostatnio dość mocno odczuwalną tendencją na pokazach lotniczych w Europie. Ponieważ przed wyjazdem nie sprawdziłem programu, bardzo pozytywnie zaskoczył mnie fakt obecności Johanna Gustafsona, który w zestawieniu ze wspaniałymi, kolorowymi dymami tworzy niepowtarzalny show. Wystąpił jako drugi w kolejce i jak zwykle nie zawiodłem się, choć jego pokaz mógłby być nieco dłuższy. Kolejnym mocnym punktem był Aero Superbatics Wingwalkers, a więc duet niezwykle odważnych kobiet chodzących po skrzydłach pomarańczowych dwupłatowców. Po chwili namysłu człowiek uświadamia sobie, jak wiele ryzykują… W godzinach popołudniowych rozpoczął się blok tzw. Warbirdów, a więc wspólne przeloty samolotów Spitfire, Mustang, Warhawk oraz Sea Fury, następnie zaś bardzo dynamiczne i niskie przeloty duetu Thinderbolt oraz Mustang. Przysłowiową kropkę nad i postawił odrzutowy samolot DHHF Hunter, wykonując szereg szybkich przelotów nad pasem oraz kilka szybkich zwrotów. Ten jeden dzień w lokalnym holenderskim aeroklubie możemy uznać za udany, wszyscy z zapowiadanych uczestników pojawili się w powietrzu, pogoda dopisała, no i nie musieliśmy jechać aż do Duxford, by usłyszeć dźwięki starych 12 cylindrowych silników tłokowych Rolls Royca. Przemek „Frogi” Więcławski

OOSTWOLD AIRSHOW

W dniach 9 i 10 czerwca 2019 roku odbyła się impreza lotnicza w Holenderskiej miejscowości Oostwold, jest ona cykliczna i odbywa się co dwa lata. Z roku na rok przyciąga coraz więcej uczestników jaki i zwiedzających. Patrząc na jej charakter można zaryzykować stwierdzenie, że jest to taki Holenderski Duxford. Wspólnym mianownikiem są tu bowiem tzw. warbirdy. W tym roku szczególnym gościem był P-47 Thunderbolt, który jest niezwykle rzadkim gościem na tego typu imprezach. Wydarzenie ma klimat pikniku i wyróżnia się sporą dawką kameralności. Wrażenie to podkreśla sielankowość Miejscowości Oostwold. Podsumowując dla pasjonatów maszyn z okresu II wojny światowej impreza jest obowiązkowa.

RAF COSFORD AIR SHOW 2019 (Wielka Brytania, EGWC)

Po wybitnym wydarzeniu obchodów 100-lecia powstania Królewskich Sił Powietrznych w 2018 roku, tegoroczna edycja Cosford Air Show powróciła do bardziej znanego formatu z poprzednich lat. Organizatorzy zapewnili ogrom atrakcji na ziemi i w powietrzu. Ponad 6 godzin dynamicznych występów lotniczych i jak zwykle atrakcyjna wystawa statyczna, jak co roku przyciągnęły tysiące entuzjastów lotnictwa z całej Wielkiej Brytanii. Tegoroczne pokazy w bazie RAF Cosford miały parę motywów przewodnich. Jednym z nich było 65-lecie pierwszego lotu BAC Jet Provost. Ten odrzutowy samolot przez blisko 40 lat stanowił główną platformę treningową dla tysięcy nowych pilotów RAF-u. Ważnym momentem był jeden z ostatnich występów ‘The Red Arrows’ w Wielkiej Brytanii przed ich wielkim tournée po północnej Ameryce. Oczywiście Czerwone Strzały jak zwykle zachwyciły swoim pokazem publiczność. Następną ważną częścią tegorocznego wydarzenia była 70-ta rocznica powstania NATO. W 1949 Stany Zjednoczone i 11 zachodnich państw Europy zawarło sojusz dbający o wolność i bezpieczeństwo w burzliwych czasach Zimnej Wojny. Jak rozumiemy, NATO przewidziało główne obchody tej rocznicy podczas tegorocznych NATO Days w Ostrawie, mimo tego do Cosford zawitały Czeskie Siły Powietrzne. Głośne i szybkie Role Demo L-159 ALCA symulujące atak powietrze – ziemia ze świetnie prezentującymi się wybuchami pirotechnicznymi na ziemi oraz oczywiście jedne z ulubionych występów na pokazach SAAB JAS-39C Gripen w swoim solowym i bardzo dobrym występie. Poza Gripenem i brytyjskim Typhoonem (który co roku jest jedną z głównych atrakcji tych pokazów) można było podziwiać inna europejską gwiazdę imprez lotniczych: F/A- 18C Hornet Szwajcarskich Sił Powietrznych. Naszym zdaniem występ ten był główną atrakcją tegorocznej edycji i najlepszym występem dynamicznym. Kapitana Nicolasa "Vincent'a" Rossier będzie można zobaczyć jedynie dwa razy w Wielkiej Brytanii - w Cosford oraz w Fairford. Po obejrzeniu jego występu podczas Cosford Air Show można śmiało powiedzieć, że jest to pretendent do nagrody za najlepszy występ podczas prestiżowych Royal International Air Tattoo. Cosford Air Show 2019 z udziałem wspaniałych maszyn i pilotów oraz bardzo sprzyjającej pogody można uznać za niezwykle udaną imprezę. Ciągle pojawiają się pomysły na przejście w formę pokazów dwudniowych, co by jeszcze bardziej zwiększyło prestiż tego wydarzenia. Mamy nadzieję, że zobaczymy się i będziemy podziwiać wspaniałe pokazy w 2020 roku. Cosford Air Show to impreza wysoko rekomendowana przez nas. Marek "Maras"  Gembka

COSFORD AIR SHOW 2019

Kolejna edycja pokazów w Cosford za nami. Kto wystąpił podczas tegorocznego show? Jak zaprezentowały się lokalne załogi i jak z angielską pogodą uporali się goście zza granicy? Na te i inne pytania odpowiemy Wam już wkrótce, dzieląc się zdjęciami, które przywieźliśmy z jednych z najsłynniejszych brytyjskich pokazów.

AIR FESTIVAL ŚWIDNIK 2019

Wyjazd na ten piknik lotniczy miałam zapisany w kalendarzu od dawna, choć w grę wchodziła tylko niedziela. Oczywiście życie ma swoje plany - w piątek wyjazd stanął pod znakiem zapytania. Było więcej argumentów „przeciw” niż „za”, ale… jak szaleć to szaleć ;) Dlaczego by nie zrobić w sumie 1000km, żeby popatrzeć przez pół dnia na samoloty? Do tego w upale? Jak dla mnie było warto jechać, stać z zadartą głową i podziwiać Airborne Pyrotechnics, akrobacje Marka Choima, Artura Kielaka, grupy Cellfast Flying Team, patrzeć na takie samoloty jak Taylorcraft Auster, Tiger Moth, Chipmunk i wiele innych. Tak, mimo wszystko było warto pojechać.

D-DAY, 75 LAT PAMIĘCI

Właśnie mija 75 lat od dnia w którym siły alianckie liczące około 350.000 żołnierzy rozpoczęły inwazję w Normandii, lądując na pięciu plażach. Piaski plaż Utah, Juno, Omaha, Gold i Sword przesiąknęły krwią około 5000 aliantów. Głównym celem inwazji było stworzenie frontu na zachodzie Europy, co umożliwiłoby Aliantom szerszą ofensywę przeciwko Niemcom, naciskanym ze wschodu przez Sowietów po przegranej Bitwie pod Stalingradem. Desant z powietrza zapewniły samoloty Douglas C-47 Skytrain i właśnie one, 75 lat póżniej, wystartowały z Wielkiej Brytanii w grupie liczącej 34 maszyny, aby upamiętnić ten jakże ważny w historii dzień.

29. AVIATICKA POUT – PARDUBICE 2019 (Czechy, LKPD)

1 czerwca – dzień, w którym te mniejsze dzieci dostają prezenty, a te większe dzieci o swoje prezenty muszą zatroszczyć się same. W przypadku niżej podpisanego nie było z tym problemu o tyle, że o okolicznościowy prezent dla niego corocznie dbają organizatorzy pokazów lotniczych w Pardubicach. Aviatická pouť – bo taką oficjalną nazwę nosi impreza – odbyła się już po raz dwudziesty dziewiąty, a jej tematem przewodnim była 75. rocznica lądowania Aliantów w Normandii. Zawsze jest jakiś temat przewodni – co jednakże z reguły ma jedynie dość luźny związek z przebiegiem pokazów. Tegoroczna edycja była, jeśli chodzi o liczbę i różnorodność maszyn, skromniejsza od poprzednich. Ewidentnie dają się zauważyć problemy budżetowe organizatorów, które – miejmy nadzieję – w kolejnych latach staną się jedynie wspomnieniem. „Skromniejsza” nie oznacza jednak „nie warta zobaczenia”. Chociaż większość maszyn i pilotów, prezentujących się w ów pierwszy weekend czerwca, to „starzy znajomi”, których nie raz mieliśmy już okazję oglądać w powietrzu, zadbano o to, żeby podczas pokazów zaprezentować także coś oryginalnego, czego wcześniej nie było sposobności zobaczyć (i sfotografować). Ci „starzy znajomi” – to w pierwszym rzędzie silna ekipa spod znaku Czerwonego Byka. Od lat maszyny ze stajni (czy raczej z hangaru) Red Bull stanowią mocny punkt pardubickich pokazów, jednak w tym roku dało się to stwierdzić szczególnie. W „części historycznej” grupę Byków reprezentował srebrny B-25J Mitchell i nieco młodszy T-28B Trojan (wciąż nie mogę wyjść ze zdumienia, że ktoś tę piękną maszynę pomalował w barwy, nadające się na kamuflaż w kompostowniku). Niestety z przyczyn technicznych do Pardubic nie dotarł F4U-4 Corsair i Alpha Jet. B-25 razem z T-28 najpierw wykonywały niezwykle fotogeniczne przeloty w ciasnej formacji, by później zaprezentować się publiczności solowo. Z pewnością do grona „starych znajomych” da się zakwalifikować także Spitfire’a LF Mk XVIE (po kilku latach znów z klasycznymi, eliptycznymi skrzydłami), za którego sterami zasiadł Dan Griffith, oraz Mustanga, dosiadanego przez Miroslava Sazavsky’ego. Bywalcy pardubickich pokazów mogli też znów zobaczyć w locie czwórkę pięknie utrzymanych zabytków: Boeinga Stearmana, Bückera Bü 133 Jungmeistera, Aero C-104 (czyli czechosłowacką wersję Bückera Bü 131 Jungmann) oraz Zlina Z.381 (produkowany w Czechosłowacji wariant Bückera Bü 181 Bestmann). Bliżej współczesności lokował się – od kilku lat nie widziany nad pardubickim lotniskiem – śmigłowiec Bölkow Bo 105, pilotowany przez Sigfrieda Schwarza. A skoro Bo 105 i Red Bull, to znaczy, że było ostre latanie. I rzeczywiście – pokaz akrobacji, wykonany na tym śmigłowcu, zapierał dech w piersiach. Nie mogło też zabraknąć czeskiej grupy akrobacyjnej The Flying Bulls na Sbachach XA-42 – tym bardziej, że w jej składzie lata Jan Rudzinskyj, spiritus movens i od lat główny organizator pardubickich pokazów. W tym roku, oprócz swojego zwykłego programu, zespół zaprezentował się także w niezwykle widowiskowym wspólnym przelocie z Mustangiem. Wspomniany wspólny przelot z czwórką Sbachów nie był jedynym występem Miroslava Sazavsky’ego i jego Mustanga. Jak zawsze w Pardubicach, pokazom powietrznym towarzyszyły pokazy na ziemi w wykonaniu rozlicznych grup rekonstrukcyjnych. W tym roku – i tu można doszukiwać się odniesień do motywu przewodniego 29. Aviaticke pouti – rekonstruktorzy odgrywali scenę walk we Francji z 1944 roku. W akcji brały udział grupy „niemieckie”, „amerykańskie”, a także wojska Wolnej Francji (była nawet grupa rekonstrukcyjna francuskiej Résistance – odruchowo, acz bezskutecznie wypatrywałem w jej szeregach Michelle z Ruchu Oporu), a P-51 zapewniał aliantom „wsparcie z powietrza”. Być może właśnie dzięki niemu nasi wygrali, a tamci zostali pokonani. Chyba. Skoro mowa o rekonstruktorach – w programie była też potyczka z pierwszej wojny światowej, z udziałem wojsk niemieckich, austro-węgierskich i włoskich. W tym przypadku wrażenia dodatkowe – poza hukiem wystrzałów i licznych eksplozji – zapewniła ekipa Pterodactyl Flight na swoich replikach maszyn z Wielkiej Wojny, która najpierw bombardowała pozycje npla, a potem stoczyła serię pojedynków powietrznych. Starcie w przestworzach było wyrównane, pomimo udziału po stronie Państw Centralnych samego Czerwonego Barona. Wynik starcia na ziemi był nie mniej trudny do określenia – w każdym razie obie strony po zakończeniu walk wyglądały na jednakowo zadowolone. Starzy znajomi starymi znajomymi, ale nie można powiedzieć, że tegoroczne Pardubice były prostym powtórzeniem ubiegłorocznych. Niewątpliwie najbardziej widowiskową nowością była demonstracyjna wersja Red Bull Air Race – szalony slalom samolotów pomiędzy rozstawionymi na ziemi pylonami robił naprawdę wielkie wrażenie, o co zadbało dwóch znakomitych czeskich pilotów akrobacyjnych i uczestników „prawdziwych” wyścigów Red Bulla - Martin Šonka i Petr Kopfstein (którzy później zaprezentowali się również w solowych pokazach akrobacji). Dla wielu widzów (w tym niżej podpisanego) była to pierwsza sposobność ujrzenia tej niezwykle spektakularnej dyscypliny sportów lotniczych. Paradoksalnie również prawdopodobnie ostatnia (w każdym razie na jakiś czas) – dosłownie kilka dni wcześniej Red Bull ogłosił, że rok 2019 będzie ostatnim sezonem wyścigów. Nowości nieco mniej widowiskowe, acz niewątpliwie warte uwagi, zwłaszcza miłośników samolotów historycznych – dwa piękne dwupłatowce De Havilland Tiger Moth. Oba prezentowały się w Pardubicach już wcześniej, ale w tym roku wystąpiły razem, w synchronicznym pokazie akrobacji. Rzadkim „okazem” – nieco trudniejszym do „złapania” w locie, gdyż większość czasu spędził jedynie na statyce i w powietrzu można go było zobaczyć jedynie w czasie przylotu i odlotu – był Vultee BT-13B Valiant, amerykański samolot szkolenia podstawowego z okresu II wojny światowej, wyglądający nieco jak Harvard (ze stałym podwoziem) z doczepionym ogonem od Corsaira (tylko mniejszym). Coroczny przegląd lotnictwa wojskowego Czechosłowacji i Republiki Czeskiej zapewniły widzom – w kolejności mniej więcej chronologiczno-historycznej: LET C-11 (czyli czechosłowacka licencyjna wersja Jaka-11), lecący w duecie ze szkolnym Aero L-39 Albatros, MiG-15UTI, W3 Sokół w wersji SAR, który oprócz demonstracji akcji ratunkowej wykonał piękny dynamiczny pokaz w powietrzu, para L-159 ALCA (tak, były flary i to sporo), śmigłowiec szkolny Enstrom oraz Gripeny z 211 Eskadry Taktycznej – najpierw dwie maszyny w okolicznościowych malowaniach w przelocie parą, a potem jedna w pokazie akrobacji. Tu mała dygresja w charakterze ciekawostki – zarówno Albatros, jak i Enstrom, które mogliśmy podziwiać podczas pokazów, należą do Centrum Szkolenia Lotniczego (Centrum leteckého výcviku – CLV), mającego swoją siedzibę właśnie na pardubickim lotnisku. CLV jest instytucją formalnie cywilną, należącą do państwowej firmy lotniczej LOM Praha. W Czechach to ta właśnie instytucja zajmuje się szkoleniem samolotowym i śmigłowcowym lotników wojskowych, które w związku z tym nie odbywa się w ramach jednostek Sił Powietrznych. Nota bene szefem instruktorów treningu lotnictwa taktycznego w CLV jest były pilot Gripenów Robert Stejskal – czyli Czerwony Baron z grupy Pterodactyl Flight. Który zresztą podczas pardubickich pokazów prezentował się nie tylko w czerwonym Fokkerze Dr.1, ale także był pilotem Albatrosa podczas jego wspólnego występu z C-11. Koniec dygresji. Jak wspomniałem na początku – tegoroczna Aviatická pouť była skromniejsza od edycji z poprzednich lat. Absolutnie nie zmienia to postaci rzeczy – wypad na pardubickie pokazy jest najlepszym prezentem na Dzień Dziecka, jaki może sobie sprawić fan lotnictwa (zwłaszcza taki ze skrzywieniem w kierunku starych samolotów) bez względu na wiek swojego dziecięctwa. W którym to przekonaniu niżej podpisany utwierdza się od lat, już teraz czekając na edycję numer 30 za rok. Marcin „Spad” Parzyński
Back to Top