Szukaj

FLAYING LEGENDS 2019 (Wielka Brytania, EGSU)

Formacja dwunastu Spitfire’ów przelatuje nad naszymi głowami… To nie fragment wspomnień z okresu drugiej wojny światowej, jesteśmy w angielskim Duxford na Flying Legends i jest 13 lipca 2019 roku. Marcin jest tu pierwszy raz, więc pewnie jeszcze nie do końca wierzy, że to dzieje się naprawdę. Dla  mnie to ósme Flying Legends, a ogólnie dziesiąte pokazy w Duxford, ale nadal się zastanawiam, czy to nie jakiś „matrix”. Oczywiście Spitfire’y nie pojawiły się na niebie niespodziewanie. Wcześniej cała dwunastka przekołowała kilka metrów przed naszymi obiektywami, a zanim zaczęły się pokazy, to mogliśmy je sobie pooglądać spacerując na Flight Line Walk. Spitów stało tam zresztą 15, ale trzy najstarsze polecą nieco później, w innej formacji. Jak już wspomnieliśmy o Flight Line Walk, czyli takiej specjalnej strefie, gdzie można sobie trochę bliżej popatrzeć na mające latać podczas pokazów samoloty, to może wyliczymy je wszystkie? No to spacerujemy zaczynając od wschodniego krańca lotniska i idziemy na zachód: DC-3 i trzy Beechcrafty 18, pięć Buchonów, Blenheim, Lysander, wspomniane piętnaście Spitfire’ów, DH-9, dwa Stearmany, dwa P-36, dwa P-40, dwa Mustangi, Thunderbolt, Widlcat, Corsair, Bearcat, dwa Sea Fury, trzy Dakoty, Catalina i B-17. Jakieś 750 m historii lotnictwa. Aha, bo byłbym zapomniał. Trochę na uboczu stały  jeszcze dwa Piperki (Cub.)W zasadzie należy jeszcze doliczyć dwa Dragon Rapidy, dwa Harvardy i 3 Tiger Mothy, ale tutaj są to maszyny do lotów widokowych i latają tylko przed i po pokazach. W trakcie pokazów za to skutecznie ograniczają nam widok na pas startowy, podobnie zresztą jak wszystkie wcześniej wymienione maszyny. I o ile w przypadku samolotów biorących udział w pokazach można to jeszcze jakoś przeżyć, bo samo przygotowanie maszyny do lotu i uruchamianie silników też może być ciekawe, to to co nie lata mogłoby jednak stać w takim miejscu żeby nie zasłaniało widoku. OK, dosyć narzekania. O imprezie pisałem już wielokrotnie w poprzednich latach (jak poprzeglądacie dział „Gdzie i kiedy byliśmy” na naszej stronie to znajdziecie), więc nie będę już pisał, że jesteśmy na terenie Imperial War Museum i nawet gdyby nie było pokazów, to jest tu naprawdę co zwiedzać. Nie będę też pisał, że na towarzyszącym imprezie „bazarze” można wydać majątek na pamiątki. Oprócz typowych stanowisk handlowych swoje punkty mają tu działające w Anglii organizacje zajmujące się odrestaurowaniem lub utrzymaniem w stanie lotnych historycznych samolotów. I jeszcze wiele innych atrakcji, o których może nie będę pisał, bo nie każdego to interesuje. Jeżeli chodzi o pokazy w powietrzu, to jeżeli ktoś tu przyjedzie i nastawi się na jakieś niesamowite akrobacje lub inne zapierające dech w piersiach wyczyny, to może się trochę rozczarować. To nie takie pokazy. Owszem są akrobacje, ale tu się przyjeżdża żeby zobaczyć w locie formacje historycznych samolotów. Jak kogoś nie rusza widok wspomnianej na początku dwunastki Spitfire’ów albo gonitwy, którą później te samoloty urządzają nad lotniskiem, jak kogoś nudzi majestatycznie wykonana pętla przez czwórkę składającą się z Thunderbolta, Mustanga, Spitfire’a i Buchona, jak… OK, tych których to nudzi już tu nie ma, a Ci którzy jeszcze czytają chcieliby pewnie dowiedzieć czegoś o tym co i jak latało. Generalnie większość prezentacji wygląda podobnie. Startuje kilka (kilkanaście) samolotów, które rozpoczynają pokaz od wspólnego przelotu. Potem formacja dzieli się i są pokazy indywidualne (albo parami, czasem trójkami). Wszystkie samoloty, które zostały wcześniej wymienione pojawiły się w powietrzu. Niektóre dwukrotnie, a samoloty tworzące grupę Ultimate Warbird Flights (Thunderbolt „Nelly”, Mustang „Contrary Mary”, Spitfire EE602 I Buchon „White 9”) nawet trzykrotnie. Nawiasem mówiąc, pokaz tej czwórki  dla mnie osobiście był numerem jeden tegorocznej Flying Legends. Na początku  zespołowa akrobacja w bardzo zwartej formacji , potem podział na dwie pary, z czego Spitfire i „Messer” staczają walkę powietrzną i na koniec ponownie akrobacja całą czwórką. Inny ciekawy zestaw to formacja pięciu Buchonów. Kolejny - trójka Spitfire’ów Mk. I (czyli te, które nie brały udziału w pierwszym pokazie) w roli eskorty Blenheima i Lysandera. Przy okazji, ten ostatni samolot był pewną nowością na Flying Legends. Po latach odbudowy, w powietrze wzbił się w ubiegłym roku i jest obecnie jednym z dwóch latających tego typu samolotów w Europie (drugi oczywiście również bazuje w Angli). Jak zawsze nie do przegapienia jest pokaz B-17 „Sally B” przyprowadzanej nad lotnisko przez dwa Mustangi, czy Cataliny „adorowanej” przez Wildcata. Z „cięższego kalibru” wymienić też trzeba grupę Classic Formation tworzoną przez DC-3 i  trzy Beechcrafty Model 18 oraz formację złożoną z trzech Dakot. Poza tym była czwórka Hawków Curtisa (dwa P-36 i dwa P-40), Thunderbolt śmigał po niebie w towarzystwie dwóch Mustangów (tych, które wcześniej eskortowały B-17), a Corsair, Bearcat i dwumiejscowy Sea Fury zanim zaprezentowały się indywidualnie pojawiły się nad lotniskiem w zwartej formacji. Pokazem, który trochę odbiegał od schematu przelotów w formacji była prezentacja odrestaurowanego w tym roku bombowca z okresu I wojny światowej De Havilland DH-9. Był to pierwszy publiczny (to znaczy taki na airshow) pokaz tego samolotu, więc wielu z zebranych czekało na to aby zobaczyć tę maszynę w powietrzu. Ekipa naziemna przyprowadziła samolot na miejsce startu, pilot zajął miejsce w kabinie i wydawało się że za chwilę poleci. Coś tam zaczęli majstrować przy silniku, a po kilku minutach pilot wysiadł. Coś nie działało. W stuletnim samolocie ma prawo coś nie działać. No i pokazu nie było. W niedzielę już wszystko zadziałało i jak ktoś kiedyś zapyta, czy widziałem kiedyś oryginalnego DH-9 w locie, to odpowiem: „Stary (albo Stara), nie dość że widziałem, to byłem w Duxford jak była pierwsza publiczna prezentacja tego samolotu po odrestaurowaniu”. Jednym z ostatnich punktów programu był taniec dwóch pań. Może taniec to nie najlepsze określenie, bo panie po prostu stały przybierając różne pozy. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie robiły tego to na górnych skrzydłach dwupłatowych  Stearmanów. Balet rozpoczął się już na ziemi, od kołowania. Potem samoloty wystartowały, a żeby było ciekawiej, to w tym czasie nasze tancerki „stały na głowie”. Potem gdy samoloty nurkowały, robiły mijanki oraz inne pętle i beczki nasze panie wielokrotnie zmieniały pozy, oczywiście cały czas z uśmiechem na twarzy (tak to w każdym razie wyglądało z naszej perspektywy). Na zakończenie samoloty, które latały wcześniej jeszcze raz szykują się do startu. Nie wszystkie, „tylko” 24 maszyny, same myśliwce. Przez chwilę grzeją silniki po czym starują pojedynczo lub parami w krótkich odstępach. Ryk silników skutecznie zagłusza wszystko. Po starcie ostatniego na chwilę robi się cicho, ale w tym momencie nad lotnisko na dużej prędkości wpadają z dwóch stron Bearcat i Sea Fury, które niepostrzeżenie wystartowały kilkanaście minut wcześniej. Będą zabawiać publiczność w czasie gdy maszyny, które przed chwilą wzbiły się w powietrze, lecąc szerokim łukiem utworzą dość zwartą kolumnę składającą się z trójek lub czwórek, czyli słynne Balbo. Formacja przelatuje nad lotniskiem w pełnym składzie dwukrotnie, potem zaczyna się dzielić i poszczególne klucze wracają kolejno nad lotnisko aby wykonać efektowne rozejście, po czym samoloty lądują pojedynczo. Mniej więcej tak samo wyglądał drugi dzień, czyli niedziela 14 lipca. Jedna dość istotna różnica, to to, że w tym dniu nie latali „Redsi”. Aha, bo nie napisałem, że w sobotę zanim w powietrzu pojawiły się te wszystkie Spitfire’y, Messery, czy inne Mustangi mieliśmy okazję oglądać pokaz zespołu Red Arrows. Na Redsów zawsze warto popatrzeć . Nie inaczej było i tym razem, tylko że ten pokaz to taka trochę inna historia… I na koniec jeszcze trochę ponarzekam. Tydzień przed Flying Legends w Old Warden były pokazy, w czasie których leciało w jednaj formacji siedem Hurricane’ow. Co najmniej trzy z nich mieliśmy okazję zobaczyć w hangarach podczas naszego pobytu w Duxford. Szkoda, że ani jeden nie pojawił się w powietrzu. A może to tak specjalnie żeby pozostał jakiś niedosyt, żeby za rok znowu tu przyjechać… Lucjan „Acroluc Fizia

COLUMBUS FESTIWAL WIATRU – USTKA 2019

Od momentu, gdy po raz pierwszy trafiłam na informację o tym wydarzeniu, planowałam tam pojechać. Ale oczywiście życie ma swoje plany, czyli biednemu zawsze wiatr w oczy i kotwica w plecy… Główna impreza w sobotę - a ja mam wolny tylko piątek i nie mogę tego zmienić… Na szczęście był to przynajmniej dzień treningowy. Flying Dragons Team, Pterodactyl Flight, Airborne Pyrotechnics - czyli było warto pojechać. W sobotę było rewelacyjnie - wg relacji przyjaciela… Cóż… zazdroszczę i mam nadzieję, że uda mi się pojechać na całość za rok.

FLY FEST 2019 (Polska, EPPT)

W dniach 6 i 7 lipca na lotnisku Aeroklubu Ziemi Piotrkowskiej odbyła się kolejna edycja Fly Fest. Na zaproszonych gości jak i zwykłych odwiedzających lotnisko Aeroklubu czekało mnóstwo atrakcji zarówno w na ziemi jak i w powietrzu. Nie zabrakło takich gwiazd jak Artur Kielak, Łukasz Czapiela, Maria Muś oraz Marek Choim. Dodatkowo przed zgromadzoną publicznością zaprezentowały się takie grupy jak CellFast Flying Team oraz grupa akrobacyjna FireBirds Grzegorz "Helmut" Kiełczykowski

XI NOWOTARSKI PIKNIK LOTNICZY (Polska, EPNT)

Kolejna edycja pikniku lotniczego, który odbył się na jednym na najpiękniej położonych lotnisk w Polsce. Tym razem na tle tatrzańskich szczytów mogliśmy podziwiać czołówkę nie tylko polskiej akrobacji samolotowej jak Maciej Pospieszyński czy Łukasz Czepiela ale również takie legendarne nazwiska jak Zoltan Veres czy Péter Besenyei! Po raz pierwszy w historii Podhalem wstrząsnął huk dopalacza który zagwarantował nasz F-16 Tiger Demo Team. Nie zabrakło także stałych bywalców w postaci pary naszych Mi-24. Piotr "Rzepka" Kostur

XI NOWOTARSKI PIKNIK LOTNICZY

Kolejna edycja pikniku lotniczego, który odbył się na jednym na najpiękniej położonych lotnisk w Polsce. Tym razem na tle tatrzańskich szczytów mogliśmy podziwiać czołówkę nie tylko polskiej akrobacji samolotowej jak Maciej Pospieszyński czy Łukasz Czepiela ale również takie legendarne nazwiska jak Zoltan Veres czy Péter Besenyei! Po raz pierwszy w historii Podhalem wstrząsnął huk dopalacza który zagwarantował nasz F-16 Tiger Demo Team. Nie zabrakło także stałych bywalców w postaci pary naszych Mi-24. A co jeszcze mogliśmy zobaczyć w Nowym Targu dowiecie się wkrótce z szerszej relacji na naszej stronie.

FLY FEST 2019

W dniach 6 i 7 lipca na lotnisku Aeroklubu Ziemi Piotrkowskiej odbyła się kolejna edycja Fly Fest. Na zaproszonych gości jak i zwykłych odwiedzających lotnisko Aeroklubu czekało mnóstwo atrakcji zarówno w na ziemi jak i w powietrzu. Nie zabrakło takich gwiazd jak Artur Kielak, Łukasz Czapiela, Maria Muś oraz Marek Choim. Dodatkowo przed zgromadzoną publicznością zaprezentowały się takie grupy jak CellFast Flying Team oraz grupa akrobacyjna FireBirds. Z utęsknieniem czekamy już na kolejną edycję tej wspaniałej imprezy a póki co już niebawem zapraszamy do szerszej fotorelacji z tego wydarzenia.

ATAM 6

ATAM 6 przeszedł do historii i zapisał się w niej cudownymi chwilami! Zapamiętam ilość wspaniałych lotników, którzy wzięli udział w meetingu, niesamowitą zmianę pogody, która postanowiła się cudownie poprawić podczas sesji. Niebywałe przeloty nad pasem naszych solistów – Artur Kielak i Łukasz Czepiela - które sprawiły frajdę nie tylko nam na rampie Skyvana ale też i fotografom na lotnisku. Mega precyzyjne latanie naszych formacji Firebirds i Celfast Flying Team, mimo sporego wiatru, który nie pomagał. Jednoczesny zrzut wody pary Dromaderów i Maria Muś, która wygrała piękne światło. Wojciech Hajdukiewicz, który zakończył sesję w cudownym klimacie zachodzącego słońca. Nie można nie wspomnieć o idealnym lataniu Skyvanem, Piotr Jafernik i Edyta Bulowska ze SKY FORCE Polskie Centrum Spadochronow , bez których żadne z naszych zdjęć by nie powstało. Rewelacyjna atmosfera wśród fotografów to coś, co daje mi zawsze jeszcze więcej energii!

AIR TO AIR MEETING PO RAZ SZÓSTY (Polska, EPPT)

ATAM #6 przeszedł do historii i zapisał się w niej cudownymi chwilami! Zapamiętam ilość wspaniałych lotników, którzy wzięli udział w meetingu, Niesamowitą zmianę pogody, która postanowiła się cudownie poprawić podczas sesji. Niebywałe przeloty nad pasem naszych solistów Artura i Łukasza, które sprawiły frajdę nie tylko nam na rampie Skyvana, ale też i fotografom na lotnisku. Mega precyzyjne latanie naszych formacji Firebirds i Cellfast Flying Team mimo sporego wiatru, który nie pomagał. Jednoczesny zrzut wody pary Dromaderów! Lot Marysi Muś, która wygrała piękne światło. Lot Wojtka Hajdukiewicza, który zakończył sesję w cudownym klimacie zachodzącego słońca. Nie można nie wspomnieć o idealnym lataniu Skyvanem Piotra i Edyty ze SKY FORCE Polskie Centrum Spadochronowe, bez których żadne z naszych zdjęć by nie powstało. Rewelacyjna atmosfera wśród fotografów to coś, co daje mi zawsze jeszcze więcej energii! Sławek "hesja" Krajniewski

GOŚCINNIE W MATECZNIKU ISKIER

W dniu 5 lipca 2019 r., na zaproszenie 41. BLSz ekipa Air-Action zawitała na lotnisku w Dęblinie. Tego dnia były przewidziane rutynowe loty szkolne jak również trening BCI oraz starty i powroty do pokazów nad Wisłą z okazji pikniku przyjaźni polsko-amerykańskiej. Na więcej zapraszamy wkrótce.

DNI AEROKLUBU RYBNICKIEGO (Polska, EPRG)

W ostatni weekend czerwca odbyła się szósta edycja Dni Aeroklubu Rybnickiego. W przeciwieństwie do ubiegłego roku pogoda nie miała ochoty straszyć przybyłych na piknik fanów lotnictwa i przywitała ich skwarem. Niewątpliwą gwiazdą programu był należący do światowej czołówki pilotów akrobacyjnych Artur Kielak latający na samolocie Sbach Xtreme Air-41. Na szczęście osób przybyłych na piknik nieco później Artur dał dwa oszałamiające i niezwykle dynamiczne pokazy. W te upalne dwa dni mieliśmy też przyjemność oglądać pokaz pilotażu śmigłowca Bölkow Bo 105, za którego sterami siedziała Maria Muś. W rybnickim aeroklubie zawitała też grupa pokazowa z graniczących z nami Czech. Mowa tu o zespole Follow Me latającym na Zlinach, których to piloci podczas pokazu popisali się utrzymywaniem bardzo ciasnych formacji. Podczas imprezy nie mogło oczywiście zabraknąć grupy akrobacyjnej Firebirds, która zaprezentowała w powietrzu imponującą precyzję pilotażu i wiele figur akrobatycznych. Podczas pikniku mogliśmy też oglądać na niebie wiatrakowiec, dwupłatowiec Hatz Classic, samolot Piper, skoczków spadochronowych i rzecz jasna piknikowy „szlagier” czyli zrzut wody z Dromaderów. Damian "Czarny" Czarnecki
Back to Top