Szukaj

CIAF CZECH INTERNATIONAL AIR FEST 2010 (Czechy, LKHK)

Czechy zafundowały nam w ten wrześniowy weekend piękną, chociaż już lekko jesienną pogodę. Przelotne deszcze wymieniały się leniwie z gorącym słońcem. Pokazy na lotnisku w Hradec Kralove zaplanowane zostały na dni 4-5 września, stawiliśmy się tam jednak wcześniej spragnieni wrażeń, jakich dostarczają przyloty oraz – nie ukrywajmy – czeskich przysmaków kulinarnych. Przed nami dwa dni, dni obiecujące wiele emocji. Pokazy rozpoczęły się dość łagodnie od przelotu Boeinga 737 w asyście dwóch maszyn JAS-39 Gripen, a następnie pokazu Delfina (L-29). Na przystawkę w sam raz. Nasze apetyty zaczęły się jednak zaspokajać, gdy na niebie ujrzeliśmy Grupę Breitling Jet Team na Albatrosach L-39 (w sobotę w sześcioosobowym składzie, w niedzielę była już pełna siódemka). Rozgrzane emocje zostały… jeszcze bardziej rozgrzane, gdy na zakończenie pokazu na niebie pojawiły się Albatrosy w deszczu flar. Kolejną atrakcją wywołującą dreszczyk był Mig-29 w pikselowym malowaniu; groźnie pohuczał, pięknie rozświetlił niebo dopalaczami, a co najważniejsze – zszedł na wysokości pozwalające swobodnie fotografować. Nie mogliśmy zmarnować tej okazji. W programie imprezy znalazł się również pokaz The Royal Jordanian Falcons. Te cztery maszyny Extra 300L przy dźwiękach muzyki wywodzącej się wprost z Jordanii potrafią oczarować i skupić na sobie uwagę widza do tego stopnia, że momentami zapominaliśmy o fotografowaniu. Nie można nie wspomnieć o niemieckiej grupie Fliegerrevue, której pokaz nie był może wyjątkowo emocjonujący, ale malowania ich Jaków z pewnością zaciekawiły niejednego obserwatora. Na pokazach zabrakło niestety polskiego akcentu na niebie, co pozostawia pewien niedosyt. Podsumowując, imprezę należy uznać za udaną. Jej tempo było dość szybkie, z pewnością nie można było się nudzić.

Marek "Amon" Staciwa

WARSZTATY SPFL PARADIZO

Każdy musi sobie czasem polatać... dlatego w dniach 03-05 września 2010 r.  zorganizowaliśmy iście odlotowe warsztaty. Celem imprezy było  testowanie najnowszych, profesjonalnych obiektywów ze stajni Nikona, nauka poprawnego kadrowania, wykorzystania światła błyskowego oraz zastanego. Podczas całych warsztatów górowały zajęcia praktyczne i - jak to w SPFL bywa - niesamowita wręcz zabawa. Z powodów technicznych [ciężko było sztucznie doświetlić samoloty na wysokościach przelotowych :) ] musieliśmy, nie bez przyjemności, do współpracy zaangażować modelki. W związku z powyższym już niebawem w dziale „Gdzie i kiedy byliśmy” pojawi się obszerniejsza relacja, ale bez nawet jednego zdjęcia samolotu! Mamy nadzieję, że to posunięcie nie zniechęci miłośników naszych zdjęć lotniczych do jej odwiedzenia. Jesteśmy wręcz przekonani, że sprawi, iż jeszcze częściej coraz szersze rzesze amatorów dobrej fotografii będą odwiedzać naszą stronę :) Skąd ta pewność? Przekonacie się już niebawem…

CZECH INTERNATIONAL AIR FEST 2010

W dniach 4-5 września część ekipy SPFL uczestniczyła w pokazach CIAF 2010 w miejscowości Hradec Kralove.  Część naszych przybyła już w piątek koło południa, co dało im niemal nieograniczony dostęp do statyki (w kolejnych dniach było to nieco utrudnione przez barierki i taśmy) oraz przylotów i treningów.  Weekend obfitował w bardzo zmienną pogodę,  jednak nie zniechęcała ona rzeszy sympatyków lotnictwa, których mnóstwo było zarówno na samym lotnisku jak i pod jego płotem. Obszerniejsza relacja już wkrótce w dziale “Gdzie i kiedy byliśmy“:)

KECSKEMET AIRSHOW

W dniach 7-8 sierpnia 2010 r. w miejscowości Kecskemét (Węgry) odbyły się międzynarodowe pokazy lotnicze i wojskowe armii węgierskiej zwane w skrócie Kecskemét Airshow. Jest to jedna z największych imprez lotniczych w Europie. Dla potwierdzenia tegoż statusu oraz upamiętnienia setnej rocznicy lotnictwa węgierskiego organizatorzy pokazów zadbali o rewelacyjny zestaw atrakcji. W Kecskemét Airshow udział wzięły topowe, europejskie zespoły akrobacyjne z włoskim Frecce Tricolori na czele, który to zespół w tym roku obchodzi swoje 50-cio lecie. Jeżeli chodzi o dynamiczne pokazy pojedynczych samolotów, również było na czym „zawiesić” obiektyw. Przegląd był pełny – od najnowocześniejszych maszyn klasy Rafale, Eurofighter czy F/A-18 aż po konstrukcje już wychodzące z użycia jak MiG-21 czy Mirage F-1. Statyka również była przepełniona atrakcjami z Su-27 i F-15 na czele. Na tak zacnej imprezie nie mogło zabraknąć fotografów z Air-Action! Byliśmy tam już od piątkowych przylotów i treningów. Jak to u nas: połączenie wspólnego spotkania z lotniczym fotografowaniem poskutkowało wspaniałą zabawą! Pościg za kadrami przerywany salwami śmiechu i popijaniem kultowej „Coli Light” to coś co lubimy najbardziej. Efekty tej wyrafinowanej mieszanki do obejrzenia już na naszym forum oraz wkrótce na stronie w dziale Gdzie i Kiedy Byliśmy.

KECSKEMET AIRSHOW 2010 (Węgry, LHKE)

Na wyjazd na międzynarodowe pokazy lotnicze i wojskowe armii węgierskiej odbywające się na Węgrzech w miejscowości Kecskemét, zwane także Kecskemét Airshow, ostrzyłem sobie zęby już od 2009 roku. Niestety z powodu kryzysu impreza w 2009 roku została odwołana. Apetyt urósł strasznie, podsycany pojawiającymi się na oficjalnej stronie pokazów kolejnymi potwierdzeniami uczestnictwa w imprezie różnych atrakcji. Nie przez przypadek piszę „potwierdzeniami”, bo strona pokazów jest swojego rodzaju ciekawostką. Na dłuuugo przed imprezą na stronie goszczą same światowe gwiazdy, które podobno są zapraszane przez organizatorów. Zazwyczaj znajdziecie tam choćby Blue Angels czy Thunderbirds :) Z czasem pojawiają się potwierdzenia bądź dane pozycje są kasowane. W tym roku było naprawdę dużo potwierdzeń i to takich atrakcji, jakie nie są zbyt często spotykane na pokazach. Może dlatego, że tegoroczna impreza miała między innymi upamiętniać setną rocznicę powstania lotnictwa węgierskiego. Zapowiedzi były naprawdę interesujące. W Kecskemét Airshow udział miały wziąć topowe, europejskie zespoły akrobacyjne z włoskim Frecce Tricolori na czele, który to zespół w tym roku obchodzi swoje 50-cio lecie. Dynamiczne pokazy pojedynczych samolotów również zapowiadały się ciekawie. Przegląd był pełny – od najnowocześniejszych maszyn klasy Rafale, Eurofighter czy F/A-18 aż po konstrukcje już wychodzące z użycia jak MiG-21 czy Mirage F-1. Także i statyka miała być przepełniona atrakcjami z ukraińskim Su-27 na czele. Przy takim planie pokazów nie sposób było nie podjąć decyzji o wyjeździe na Węgry. Oczywiście nie organizowałem się sam, lecz jak zawsze z ekipą ze Stowarzyszenia Air-Action (spfl.pl). Postanowiliśmy wyjechać wcześniej, by wziąć udział w piątkowych przylotach i treningach. Liczyliśmy na upolowanie przylotu ukraińskiej Su-27 no i zapoznanie się z topografią lotniska, tak by być w jak najlepszym miejscu już podczas samych pokazów. Nie mieliśmy akredytacji prasowych, postanowiliśmy uderzyć tak jak to się kiedyś robiło – pod barierki :) Ma to przecież swój niepodważalny urok. Na piątek zapowiadano bardzo nieciekawą pogodę i niestety prognozy się sprawdziły. Było po prostu szaro ze sporadycznymi przejaśnieniami i przejściowo padającym deszczem. W takie dni fotografuje się bardzo trudno z uwagi na panujące ciemności. „Za to”, gdy już uda się coś ustrzelić w miarę ostro, to zdjęcia są nieciekawe. Skupiliśmy się zatem na poznaniu topografii lotniska i… dobrej zabawie :) Lotnisko do pokazów usytuowane jest idealnie. Całość pokazu w zasadzie odbywa się ze słońcem w plecy. Można podejść blisko obydwu końców pasa startowego oraz objechać lotnisko dookoła. My zatrzymaliśmy się po jego północnej stronie, gdzie generalnie operują trenujące samoloty. Normalnie stalibyśmy pod słońce ale… w piątek słońca prawie nie było, więc to żadna przeszkoda. W powietrzu działo się dość sporo. Najciekawszy był trening francuskiego Rafale i oczywiście… przylot Su-27! Ta wyjątkowa maszyna przyleciała w asyście węgierskich dwóch MiG-29 i dwóch Gripenów. Wszystkie samoloty leciały w bardzo ciasnym szyku jakby takie rozwiązanie od dawna trenowały. Uwielbiam linię Su-27.  Zawsze robi na mnie super wrażenie. Szkoda tylko, że nie zobaczymy jej podczas pokazu dynamicznego. Sobota rano. Co ja piszę – rano… bardzo rano! :) Mieszkamy w hotelu oddalonym o jakieś 30 km od lotniska, trzeba więc trochę wcześniej wyjechać by zająć dobre miejscówki na lotnisku. Podczas pakowania sprzętu następuje jednak zmiana decyzji. Jedziemy nie na, ale za lotnisko, tam gdzie w wczoraj! Zapowiadana jest słoneczna pogoda. Czy to dobry pomysł? Całość pokazów pod słońce? Jak się później okazało – bardzo dobry! Wiąże się to z podejściem do fotografii lotniczej. Nam bardziej zależy na fotografii z zacięciem artystycznym, więc kontra jest jak najbardziej mile widziana. Fotografowanie pod słońce ma bowiem tą zaletę, że na kontrze wszelkie oderwania i inne zjawiska występujące na płatowcu zyskują na widowiskowości. Kosztem szczegółów samego płatowca. Do tego za lotniskiem wszystkie latające maszyny będziemy mieli jak na dłoni. W związku z naszą absurdalną godziną wyjazdu i tym, że pokazy zaczynają się tak naprawdę około godziny 10.30 mamy dużo czasu dla siebie. Oczywiście w dobrym towarzystwie czas płynie bardzo szybko. Dobra zabawa w smak Coli Light (rozjaśniona wersja tego napoju jest już chyba naszym patentem) sprawia, że nawet nie zauważamy jak zaczynają się pokazy. Na miejscówce za lotniskiem niestety omijają nas niektóre atrakcje, ale za to jak już jakaś maszyna wylatuje w naszą strefę, mamy ją pięknie na widelcu. Największe wrażenie lotniczo robi na mnie rumuński MiG-21. Ile wspomnień z dawnych lat wiążę z tą piękną maszyną. Pięknie też lotniczych dziadków reprezentuje Mirage F-1. Rafale – genialny samolot. Uwielbiam jego pokaz. Jest strasznie dynamiczny. Jego manewry, a głównie to co się dzieje na jego płatowcu w połączeniu ze światełkiem na kontrze daje niesamowite efekty. Hiszpański F/A-18 może nie lata rewelacyjnie, ale ta jego figura, w której lata niejako po prostokącie w pionie nad lotniskiem, usłana jest pięknymi zaburzeniami powietrza, szczególnie w narożnikach prostokąta… smaczny kąsek do sfotografowania. Szwajcarski Hornet lata o wiele ciekawiej. Zaskakuje nas totalnie, gdy podczas przelotu z dużą prędkością wylatuje na nas tuż znad lasu! Nikt nie zdążył mu zrobić zdjęcia ale wrażenie kapitalne! Przychodzi też czas na stały fragment wszystkich ostatnich pokazów w Europie czyli holenderskie i belgijskie demo na F-16. Nasze usytuowanie za lotniskiem sprawia, że jesteśmy bardzo blisko niektórych znanych nam na pamięć figur i mamy możliwość ustrzelenia ich z niewielkiej odległości. Holender pięknie wyprowadza z nurkowania ciągnąc za sobą długie wąsy oderwań. Belg natomiast ma najlepszy ze wszystkich przelot z dużą prędkością, po którym wyrywa świecą w górę nie zdejmując „ręki” z gazu. Zawsze zastanawia mnie, jak silne naprężenia panują w tym momencie na konstrukcji samolotu. Ewidentnie widać bowiem spore wygięcie skrzydeł w tym manewrze. Zespoły akrobacyjne z miejscówki za lotniskiem również wyglądają zupełnie inaczej. Możemy zapomnieć o figurach wykonywanych nad samym lotniskiem, ale niskie przeloty tuż nad nami robią niesamowite wrażenie. Końcówka pokazów to prezentacja węgierskiego lotnictwa. Strzelanina z udziałem Mi-24, nalot Gripenów na lotnisko, walka Migów z Gripenami sprawiają, że nie odrywamy aparatów od oczu. Wszystko okraszone tym, o czym do tej pory nie napisałem – dziesiątkami wystrzeliwanych flar prawie z każdej maszyny biorącej udział w pokazach! Wreszcie pokazy, które można nazwać festiwalem flar! Najpiękniej wyglądają wiązki flar odpalone z węgierskiego Mi-24, który prezentuje się hen daleko nad lotniskiem w rewelacyjnym malowaniu! Jutro go ustrzelimy :) Niedziela. Dziś, co by się nie działo, jedziemy na lotnisko. Już o godz. 6.30 stoimy w kolejce przed bramą. To pierwsze chyba pokazy, gdzie program jest tak naszpikowany atrakcjami, że trzeba tak wcześnie atakować teren. Po odstaniu w kolejce i kupieniu biletów wbijamy się jak najbliżej środka pasa pod barierki. Jest 7.30, a my zablokowaliśmy ostatnie wolne miejsca. Jest nas kilkunastu więc trochę tego miejsca potrzebujemy :) Barierki są dość wysokie, ale nie tak jak w Brnie, więc do przeżycia. Pogoda jest o wiele gorsza niż zapowiadano. Poranek był piękny, a teraz nadciągają chmury, które zasłaniają prawie całe niebo. Układ lotniska jest taki, że pomiędzy publicznością a pasem startowym znajduje się płaszczyzna przygotowania samolotów, które biorą udział w pokazach oraz droga kołowania, po której kołują maszyny przed i po pokazie. Z godziny na godzinę na lotnisko napiera coraz więcej narodu. Robi się ciasno ale… sympatycznie. Niestety znowu mamy panującą na niebie szarość i tak piękne maszyny jak MiG-21 czy cudnie pomalowany i strzelający flarami Mi-24 wychodzą nieciekawie. Główną atrakcją staje się fotografowanie kołujących samolotów i pozdrawianie pilotów. Nie zawodzi nas Capt. R. Amstutz z Patrouille Suisse, któremu jak zawsze podczas kołowania towarzyszy Flat Eric ;) Ciekawie wygląda MiG-21, którego elementy płatowca są chyba przez swój wiek tak beznadziejnie spasowane, że można odnieść wrażenie, iż samolot został zrobiony przez dzieci na zajęciach praktyczno-technicznych :) Jeszcze przed południem sporo zamieszania na publiczności robią nasze Biało-Czerwone Iskry, które defilują przed wygłodniałymi wrażeń widzami i podrywają się do pokazu jako pierwszy zespół akrobacyjny. Od południa zaczyna dopiero być słonecznie i zdjęcia nabierają kolorków. W porównaniu do sobotnich lotów nic się nie zmienia, ale… z perspektywy publiczności wszystko wygląda zupełnie inaczej. Oglądamy kapitalny pokaz Zoltana Veresa, choć mam wrażenie, że jest mniej widowiskowy niż ten w Piestanach. Świetnie prezentuje się węgierski C-17 Globemaster. O dziwo, rewelacyjny pokaz za sprawą kapitalnego pilotażu i gęstych smugaczy robi też czeska L-159 ALCA. Wreszcie można podziwiać zespoły akrobacyjne i zapolować na mijanki. Pokibicować obu zespołom latającym na F-5 czyli Patrouille Suisse i Turkish Stars. Po raz kolejny w tej konkurencji wygrywają Turcy. Na największe jednak uznanie z zespołów zasługują Frecce Tricolori. To co pokazują w swoim show, nawet takim starym wygom pokazowym jak my, składa ręce do oklasków! Mają w swoim repertuarze sporo nowych figur. Ich rozmach, stopień trudności i ta wyjątkowa precyzja sprawiają, że chwilami odkładam aparat i… podziwiam! Polecam wszystkim! To co FT wyprawiają w 2010 roku jest po prostu bajką :) Na koniec show węgierskiego lotnictwa. Z bliska wygląda to jeszcze bardziej przekonywująco. Salwa flar z przelatującego jako ostatniego MiGa-29 w swoim pięknym charakterystycznym malowaniu kończy pokazy. Pokazy, po których wszyscy długo jeszcze mieliśmy otwarte buzie. Trzeba przyznać, że Węgrzy spisali się znakomicie! Nie przez przypadek sami na swojej stronie piszą o Kecskemet Airshow jako jednej z pięciu największych imprez lotniczych w Europie. O których czterech pozostałych myślą, nie napisali :) Były to jedne z najlepszych pokazów, na jakich byłem w tym roku. Porównuję je do RIAT w Fairford. Jak się później okazało nie tylko ja. Jeden z moich kolegów z brytyjskiego forum poświęconego tematyce lotniczej określił węgierskie pokazy jako Kecskemet International Air Tattoo i… podoba mi się ten tok rozumowania :) Oby tak solidnie udało się przeprowadzić Air Show w Radomiu A.D. 2011.

Sławek "hesja" Krajniewski

XI MAZURSKI FESTYN LOTNICZY

W dniach 6 - 8 sierpnia po raz jedenasty odbył się mazurski festyn lotniczy. Miejscem tegorocznej imprezy było malownicze Jezioro Niegocin, a same pokazy można było podziwiać z giżyckiej plaży. Nad mazurską wodą zaprezentowały się wspaniałe maszyny, a miejsce pokazów było pięknym dodatkiem do całości imprezy. Nie mogło oczywiście nas tam zabraknąć. Obszerniejsza relacja zamieszczona zostanie wkrótce w "Gdzie i kiedy byliśmy".

XI MAZURSKI FESTYN LOTNICZY 2010 (Polska, Giżycko)

W dniach 6 - 8 sierpnia po raz jedenasty odbył się mazurski festyn lotniczy. Miejscem tegorocznej imprezy było malownicze Jezioro Niegocin, a same pokazy można było podziwiać z giżyckiej plaży. Nad mazurską wodą zaprezentowały się wspaniałe maszyny, a miejsce pokazów było pięknym dodatkiem do całości imprezy. Na niebie nie zabrakło akrobacji indywidualnych i zespołowych, pokazowych przelotów zabytkowych samolotów, na których latali piloci podczas I i II wojny światowej. Na festynie mogliśmy podziwiać m.in.: The Flying Bulls na czterech samolotach Zlin 50LX, Christen Eagle II i Marka Szufę, który również zaprezentował się w symulowanej walce na samolocie Curtiss Jenny, pilotów litewskiego aeroklubu Kauno Aeroklubas na radzieckich maszynach szkolnych Jakowlew Jak-52, Dakotę DC-3 - legendarny amerykański samolot transportowy, 3AT3 Formation Flying Team na ultralekkich samolotach AT-3, a także Cessnę 172 na pływakach z pokazowym lądowaniem na wodzie. Niekwestionowaną atrakcją pokazów był niezawodny Marek Szufa i jego Christen Eagle II, który po raz kolejny udowodnił, iż jest obecnie jednym z najlepszych pokazowych pilotów w Polsce. Jego niskie przeloty na taflą wody, a także slalom pomiędzy masztami jachtów zapierały dech w piersiach i dostarczały niesamowitych wrażeń, które długo zostaną w pamięci. Nie można również nie wspomnieć o pokazach zrzutu wody z samolotu Dromader. Tegoroczne mazurskie pokazy lotnicze uznajemy za wyjątkowo udane i z niecierpliwością czekamy na kolejne.

BIAŁO-CZERWONI W MIROSŁAWCU

Dnia 30 lipca 2010 w 12 Bazie Lotniczej w Mirosławcu miało miejsce niecodzienne wydarzenie - na lotnisku wylądował zespół akrobacyjny Biało-Czerwone Iskry w celu tankowania i przygotowania samolotów do przelotu nad Kostrzynem. Przelot, a właściwie „namalowanie” na niebie biało-czerwonej flagi, było jednym z najważniejszych punktów programu otwarcia Przystanku Woodstock, zorganizowanego już po raz szesnasty przez Jurka Owsiaka. Po pokazie nad Kostrzynem samoloty powróciły do Mirosławca, aby ponownie uzupełnić paliwo. Przed wylądowaniem piloci zaprezentowali próbkę swoich akrobacyjnych umiejętności obsłudze bazy, co skrzętnie fotograficznie wykorzystaliśmy. Obszerniejsza relacja zamieszczona zostanie wkrótce w „Gdzie i kiedy byliśmy”.

BIAŁO-CZERWONI W MIROSŁAWCU (Polska EPMI)

Dnia 30 lipca 2010 w 12 Bazie Lotniczej w Mirosławcu miało miejsce niecodzienne wydarzenie - na lotnisku wylądował zespół akrobacyjny Biało-Czerwone Iskry w celu tankowania i przygotowania samolotów do przelotu nad Kostrzynem. Przelot, a właściwie „namalowanie” na niebie biało-czerwonej flagi, było jednym z najważniejszych punktów programu otwarcia Przystanku Woodstock, zorganizowanego już po raz szesnasty przez Jurka Owsiaka. Jadąc do bazy liczyliśmy na niewiele, traktując wyjazd raczej kronikarsko, i jako okazję do wyrwania się z codziennych obowiązków. Jednak dzięki Biało-Czerwonym Iskrą, jak i wspomagającej technicznie imprezę załodze Casy, spotkało nas bardzo miłe rozczarowanie. Biało-Czerwoni, nadlecieli w szyku i po ładnym rozejściu wylądowali. W trakcie obsługi technicznej maszyn, mogliśmy bliżej się przyjrzeć samolotom. Podczas wylotu nad Kostrzyn podziwialiśmy efektowny start całej formacji. Już w tym momencie byliśmy bardzo zadowoleni, jednak przyszłość pokazała iż największe atrakcje były dopiero przed nami. Po przelocie nad Kostrzynem samoloty powróciły do Mirosławca, aby ponownie uzupełnić paliwo. Przed wylądowaniem piloci zaprezentowali próbkę swoich akrobacyjnych umiejętności obsłudze bazy, co skrzętnie fotograficznie wykorzystaliśmy. Przeloty w szyku, z użyciem dymów, jak i bardzo efektowne rozejście do lądowania, zrobiły na nas niesamowite wrażenie. Ukoronowaniem tego dnia był start Casy, transportującej obsługę techniczną „Iskier”.  Piloci zaprezentowali nam, próbkę własnych umiejętności, jak i możliwości technicznych samolotu. Mała foto-relacja z tego dnia jest poniżej.

Mariusz "MarS" Suwalski

PIKNIK LOTNICZY W NOWYM TARGU

W sobotę 21 lipca 2010 wybraliśmy się na Piknik Lotniczy w Nowym Targu. Prognozy zapowiadały ulewne deszcze, pogoda jednak zaskoczyła nas na plus i zaserwowała słoneczny dzień. Dzięki temu miłośnicy lotnictwa zgromadzeni w Nowym Targu mogli zaliczyć tę imprezę do udanych. Główną gwiazdą pokazów był Marek Szufa na Christen Eagle II. Sporych emocji dostarczyły widzom również akrobacje na samolocie Extra 330 - za sterami Artur Kielak. Więcej wkrótce tam, gdzie zwykle :)
Back to Top