ATHENS FLYING WEEK – TATOI AIR SHOW (Grecja, LGTT)

Polowanie na Korsarza – Athens Flying Week – Tatoi Air Show.

Piękne słońce, zapierające dech widoki, starożytne zabytki i wyśmienita kuchnia… z tym najczęściej kojarzy się Grecja. Dla nas atrakcją jest jeszcze „Zeus”, Apacze, Chinooki , a przede wszystkim… Corsairy. Właśnie dla tych ostatnich w drugi weekend września przyjechaliśmy do Aten. Naszym celem były odbywające się w ramach Athens Air Week (AFW) pokazy Tatoi Air Show. Impreza organizowana od trzech lat odbywa się na terenie lotniska w podateńskim Tatoi. „Polowaliśmy” na te maszyny już od kilku lat. Do tej pory mieliśmy możliwość zobaczenia ich jedynie na wystawie statycznej na kilku edycjach RIAT-u. W związku z tym, że w tym roku podjęto decyzję o ich ostatecznym wycofaniu, była to już prawdopodobnie ostatnia okazja, aby zobaczyć je w powietrzu. Corsair II to bardzo ciekawa i „charakterystyczna” konstrukcja pamiętająca jeszcze wojnę w Wietnamie. Maszyna wyróżnia się swoim wyglądem i jest jednym z ostatnich „wojowników Zimnej Wojny”, którego jeszcze można zobaczyć w powietrzu. Dla greckich miłośników lotnictwa jest tak samo „kultowa”, jak dla nas Su-22.

W programie imprezy przewidziano jeszcze prezentacje innych „lokalnych przysmaków”. Listę otwierał oczywiście Team Zeus, którego przedstawiać nie trzeba. Dalej mieliśmy Team Daedalus, czyli demo akrobacyjne na T-6 Texan II, śmigłowce z Hellenic Navy, oraz reprezentacje z lotnictwa wojsk lądowych: śmigłowce NH-90, CH-47 Chinook i „Pegasus Demo Team” na AH-64 Apache!. Wszyscy doskonale znamy pokazy holenderskich „Czerwonoskórych”, bywalcy RIAT-u widzieli nieraz pokaz brytyjskiego Apacza, ale greckie demo było dla nas zupełną nowością. Ponadto na AFW 14 bardzo silną reprezentację wystawiły Polskie Siły Powietrzne. Pod greckim niebem miały zaprezentować się Orliki oraz MiG-29! Ten ostatni zapowiadany był jako jedna z głównych atrakcji tej imprezy. Z zagranicznych gości należy wymienić „standardowy duet” europejskich pokazów – czyli demo teamy na F-16 z Belgii i Holandii.

Impreza zaplanowana została na trzy dni: dzień spotterski oraz dwa dni pokazów. Baza lotnicza w Tatoi jest niewielkim lotniskiem wykorzystywanym przez Akademię Sił Powietrznych, Straż Wybrzeża i kilka Aeroklubów. Na jego terenie mieści się również Muzeum Greckich Sił Powietrznych. Samo lotnisko usytuowane jest w orientacji północ-wschód – południe- zachód, więc jeśli chodzi o fotografowanie pod słońce, nie jest tu najgorzej. Kiedy się przygotowywaliśmy do tego wyjazdu, pogoda budziła nasze największe obawy. Najbardziej baliśmy się upału i czystego bezchmurnego nieba…. Jak się miało wkrótce okazać, zupełnie niepotrzebnie. Warto jeszcze wspomnieć, że pokazy w Tatoi mają fantastyczne tło w postaci masywu górskiego Mont Parnitha. Dzięki czemu można złapać ujęcia maszyn lecących na tle gór, co jest unikalne samo w sobie.
Dzień spotterski postanowiliśmy spędzić poza bazą, a dokładnie pod płotem w okolicach podejścia do lądowania. Jak już wspomniałem Tatoi nie jest dużym obiektem i tutaj krawędź pasa znajduje się w niedużej odległości od płotu. Niestety niezbyt długi pas powoduje też, że niewiele maszyn startuje do pokazów z tego lotniska. Nie ma co też ukrywać, że duży wpływ na wybór miejsca miało bezpośrednie sąsiedztwo bazy z bardzo sympatyczną tawerną. 🙂 Jej ogródek stykał się z terenem pokazów, a ona sama zabezpieczała wszelkie potrzeby, jakie może mieć miłośnik lotnictwa „w terenie” . W związku z tym, że treningi miały rozpocząć się dopiero o 14:00 zamiast o planowanej 9:00, mieliśmy sporo czasu, aby dobrze przetestować specjały, jakie tam serwowano.  Do tego pięknie przygrzewające greckie słoneczko sprawiło, że szybko zrobiło się bardzo przyjemnie, albo wręcz leniwie.

Kiedy z tej idylli wyrwał nas huk silników przelatującego na dopalaczach MiG-a, był to sygnał, że czas zabrać się „do pracy”. Dzień spotterski to dzień treningów i przylotów, tutaj tych ostatnich było niewiele. Większość ekspozycji statycznej stanowiły śmigłowce wojsk lądowych, które przybyły już wcześniej. Podczas treningów można było za to zapoznać się prawie ze wszystkimi elementami programu. My jednak czekaliśmy na Corsairy! Jak się szybko okazało, nie tylko my. Stojący obok nas inni zagraniczni miłośnicy lotnictwa mieli ten sam cel.
Wreszcie nad horyzontem pojawiły się najpierw dwa punkciki. Potem można już było zobaczyć smugi spalin, a chwilę później nad głowami przemknęła nam para pękatych A-7. Czekając na rozpoczęcie lotów, nasłuchaliśmy się od lokalnych spotterów, jakimi to „kozakami” są chłopaki z Araxos (baza A-7), więc oczekiwania co do ich pokazu mieliśmy spore. Niestety po trzecim przelocie po prostej nasze emocje trochę opadły. Chwilę później maszyny zmieniły kurs i ruszyły w drogę powrotną do domu. 🙁 OK, Korsarze w locie zostały „zaliczone”, ale mówiąc delikatnie, czuliśmy pewien niedosyt. Pocieszaliśmy się, że to jednak był tylko trening i na niedzielnym pokazie (loty A-7 w sobotę zostały odwołane) dadzą czadu. Pomimo wszystko w dobrych humorach udaliśmy się na kwaterę i czekaliśmy na dzień następny.
Nadszedł wreszcie pierwszy dzień pokazów. Oprócz kilku stref specjalnych (dla VIPów i sponsorów), organizatorzy przygotowali również specjalną strefę z wybudowaną trybuną. Konstrukcja wznosiła się na dobre 10 metrów i zapewniała bardzo ciekawy widok na rozgrywające się pokazy. Jedynym mankamentem tej konstrukcji było wrażenie jej… delikatności. Dodatkowo, efekt ten potęgował sztormowy wręcz wiatr, jaki nawiedził teren pokazów od samego rana. Dla stojących prawie 10 metrów nad ziemią był to prawdziwy „test wiary” ;). Pogoda generalnie bardzo mocno różniła się od tej z dnia poprzedniego. Duże zachmurzenie, bardzo silny wiatr i przelotne opady nie wróżyły imprezie zbyt dobrze. Dodatkowo, mocno spadła temperatura, a my przygotowani byliśmy raczej na greckie późne lato niż angielską jesień. Na szczęście, kiedy przyszedł czas rozpoczęcia imprezy, wiatr nieco osłabł i mogło rozpocząć się latanie. Pierwsze do akcji weszły statki powietrzne Straży Wybrzeża. Dla tych pilotów latanie w takich warunkach nie było pewnie niczym szczególnym. W powietrzu zaprezentowała się Cessna Carawan oraz śmigłowiec AS 365 Dauphin. Niskie przeloty nad pasem oraz nawroty na tle wznoszących się za lotniskiem gór, widziane z wysokiej trybuny dawały sporo okazji na ciekawe kadry. Program pokazów był bardzo urozmaicony. Ciekawym akcentem była prezentacja regionalnej linii lotniczej Olimpic. Jej Bombardier wykonał kilka niskich przelotów połączonych z symulowanym lądowaniem. Bardzo efektownie zaprezentowała się grecka marynarka wojenna. W Tatoi reprezentowały ją śmigłowce AB 212 oraz S-70B Aegean Hawk. I znowu miejsce na trybunie sprawdziło się doskonale. Dynamiczne niskie przeloty, desant grupy abordażowej wyglądały z tej perspektywy bardzo widowiskowo. Niestety pogoda cały czas nas nie rozpieszczała. Kiedy w pewnej chwili górujący nad lotniskiem masyw Mont Parnitha po prostu zniknął w deszczowej chmurze, rozpoczęła się prawdziwa ulewa i pokazy przerwano. Kiedy spadł deszcz pogoda trochę się ustabilizowała. Wtedy nad Tatoi w ciasnej formacji pojawiły się dwa F-16. Po dynamicznym przelocie nad lotniskiem obie maszyny rozdzieliły się efektownym rozejściem. Tak reprezentujący gospodarzy „Zeus Demo Team” przedstawił zgromadzonej publiczności pierwszą gwiazdę tegorocznego Airshow. Swój pokaz rozpoczęło demo F-16 Królewskich Holenderski Sił Powietrznych. Niestety już w jego trakcie ponownie nadciągnęły deszczowe chmury. Pomimo to „Orange Lion” dał bardzo dynamiczny i agresywny pokaz. Nie wybrzmiał jeszcze dobrze dźwięk silnika holenderskiego F-16, kiedy rozentuzjazmowany głos greckiego komentatora poderwał większość widzów z miejsc. Zanosiło się na coś szczególnego. I rzeczywiście już po chwili na niebie nad Tatoi zapanował „Zeus”. Niestety w tym czasie również zaczął padać deszcz, co bardzo zepsuło efekt całego pokazu. Pilot maszyny, jakby nie zwracając uwagi na pogodę, wyciskał z poczciwego Vipera „ile fabryka dała”. Było bardzo dynamicznie i agresywnie. Kiedy pokaz się zakończył, jak na zamówienie przestał również padać deszcz… Niestety nie przestało wiać, co wpłynęło na następny punkt pokazów. Tym razem zaprezentować mieli się operatorzy sił specjalnych w połączonym działaniu ze śmigłowcem CH-47. Jednak po kilku niskich przelotach chyba zdecydowano o przerwaniu ich prezentacji, bo maszyna przyziemiła na dłuższy czas, aby wreszcie odlecieć na miejsce bazowania.
Szkoda, bo już te kilka kosiaków w wykonaniu Chinooka wyglądało bardzo „smakowicie”. I znowu nadprogramowy entuzjazm komentatora ostrzegł nas, że zbliża się kolejny ważny punkt programu. Chwilę później „do akcji” wszedł „Pegasus Apache Demo Team”. Grecja jest jednym z trzech europejskich użytkowników tego typu śmigłowca. Na wyposażeniu Lotnictwa Wojsk Lądowych znajdują się dwie wersje tej maszyny: A – alpha i D – delta. Co ciekawe w demo teamie latają obie wersje. W pierwszy dzień pokazów zaprezentować się miała alpha. W odróżnieniu od Holenderskiego czy Brytyjskiego Apacza greckie demo można zobaczyć jedynie „na miejscu”, więc była to dla nas wyjątkowa atrakcja. Ze względu na pogodę pokaz musiał zostać ograniczony, ale i tak piloci pokazali zgromadzonej publiczności, na co stać ich zabójczą maszynę. Było dynamicznie, nisko i blisko, czyli tak jak lubimy najbardziej. Wszystkie ewolucje nagradzane były gromkimi owacjami. Warto w tym miejscu wspomnieć o greckiej publiczności. Bardzo żywo i emocjonalnie reagowała na wszelkie symbole greckiej państwowości. Kiedy np. w niedzielę rumuński team spadochronowy rozwinął grecką flagę, otrzymał gromki aplauz. Podobnie było ze wszystkimi prezentacjami greckich sił zbrojnych. Grecy są chyba naprawdę dumni ze swojej armii. Po pokazie „Pegasusa” jego miejsce na niebie zajął „Daedalus”, czyli Demo Team latający na T-6 Texan II. Podobnie jak poprzedni, pokaz wzbudził żywe reakcje zgromadzonej publiczności. Biorąc pod uwagę, że szybkie przeloty na małej wysokości to swoisty znak rozpoznawczy zespołu, rzeczywiście było na co popatrzeć.  Pokazy zbliżały się już ku końcowi i wreszcie nadszedł moment, kiedy żywiej zabiły nasze serca. Komentator zapowiedział Polish Air Force MiG-29 Demo Team! Po chwili nad Tatoi zapanowała biało-czerwona szachownica i kpt. pil. Adrian Rojek. Było jak zwykle… czyli fenomenalnie! Ciasno, agresywnie i z wielką MOCą, tak jak lubimy. Z reakcji publiczności też było widać, że pokaz naszego „Smokera” zrobił duże wrażenie. Szkoda tylko, że odbył się bez tak wzbogacających prezentację flar. Niestety był to jedyny polski akcent tego dnia, po tym jak pokaz Orlików został odwołany ze względów technicznych. Za to namiot MiG Demo Teamu oblegany był przez cały czas i wyprzedał się z pamiątek już pierwszego dnia. 🙂 Na zakończenie pokazów przed publicznością zaprezentowało się belgijskie demo F-16. Kapitan Reanuad „Grat” Thys jak zwykle wykonał solidny i widowiskowy pokaz. Pierwszy dzień pokazów miał się ku końcowi. Zmarznięci ale zadowoleni czekaliśmy już na następny dzień, ponieważ miały pojawić się, tak wyczekiwane przez nas, Corsairy.

Drugi dzień pokazów wreszcie powitał nas piękną, prawie letnią pogodą. Po sobotnim wietrze nie było już śladu. Na niebie leniwo przemieszczały się efektowne „chmureksy”, więc byliśmy w naprawdę dobrych humorach. Dzięki znacznie lepszym warunkom pogodowym mogły zaprezentować się maszyny i zespoły, które nie dały rady wystartować poprzedniego dnia. Mieliśmy więc prawie zatrzymującego się w powietrzu Storch-a, historycznego Steramana czy liryczny wręcz pokaz akrobacji szybowcowej. Programowo pokazy były bardzo podobne do sobotnich z jedynie drobnymi różnicami. I tak np. zamiast Bombardiera Olimpic-a niskie przeloty nad pasem trenował Airbus A-320 linii Aegean, który finalnie wylądował i ponownie wystartował z tego lotniska. Maszynę tę mogliśmy jeszcze później zobaczyć w efektownych wspólnych przelotach w towarzystwie „Zeusa”. Wreszcie zaprezentowały się nasze Orliki. Bardzo efektowny pokaz na tle gór robił bardzo dobre wrażenie. Warto tu zaznaczyć, że polski zespół był jedynym „dużym” wojskowym zespołem akrobacyjnym na tych pokazach. Został też bardzo dobrze przyjęty przez zgromadzonych widzów. Publiczność podobnie jak w sobotę bardzo entuzjastycznie reagowała na to, co się dzieje w powietrzu. Szczególnie jak prezentowały się maszyny i załogi greckiego lotnictwa. Moment, kiedy przy dźwiękach greckiego hymnu narodowego F-16 „Zeus Demo Team” przedefilował na minimalnej prędkości wzdłuż linii publiczności, będę pamiętał bardzo długo… Podobne wrażenie zrobił pokaz „Pegasus-a”. Tym razem w powietrzu zaprezentowała się Delta, a więc AH-64D(HA). Niedzielna prezentacja była o wiele bardziej dynamiczna i zakończona wystrzeleniem pióropusza flar! Już po pokazach mieliśmy przyjemność osobiście poznać członków zespołu i odbyć ekskluzywną sesję fotograficzną z ich Apaczem w promieniach zachodzącego słońca. Wspomnienia bezcenne! Kolejnym lokalnym smakołykiem była prezentacja najnowszego nabytku Lotnictwa Wojsk Lądowych – wielozadaniowego NH-90. Maszyna zaprezentowała się w symulowanej akcji operatorów greckich sił specjalnych. Na zakończenie, nadszedł wreszcie czas na główne danie dnia, czyli pokaz pary A-7. Wraz z coraz bardziej „gorącymi” zapowiedziami komentatora napięcie rosło. Wreszcie nad Tatoi pojawiła się para Corsair-ów. Obie maszyny nosiły specjalne malowanie i reprezentowały ostatnie dwie eskadry latające na tym typie: Tigers i Olimpic. Niestety pokazały dokładnie to samo co na piątkowym treningu… czyli nic… bo trudno po takich zapowiedziach nazwać pokazem trzy przeloty po prostej . Przykro tylko było patrzeć na zawstydzone miny poznanych na miejscu, przesympatycznych greckich spotterów. Nic to, już wtedy wiedzieliśmy, że nie jest to nasze ostatnie spotkanie z A-7. Za kilka tygodni mieliśmy znowu zobaczyć je na pożegnaniu w Araxos… ale to już inna historia.

Athens Flying Week, a w zasadzie Tatoi Air Show na pierwszy rzut oka nie wyróżniało się specjalnie w pokazowym kalendarzu na 2014 rok. Ale ta impreza to kolejny dowód na to, że naprawdę warto odwiedzać „mniejsze, lokalne” pokazy. Nie zobaczymy tam zapewne najważniejszych grup pokazowych, ale za to mamy szanse być świadkami czegoś naprawdę wyjątkowego. Poznać „lokalne specjały” i doświadczyć czegoś nowego. Tereny bazy w Tatoi opuszczaliśmy naprawdę bardzo zadowoleni. Nasze karty pełne były nowych, ciekawych kadrów, a wewnętrzne baterie naładowane wielką dawka pozytywnej energii. Efharisto poly Tatoi i do zobaczenia w przyszłym roku!

Przemek „Youzi” Szynkora