AIRE75 – 75 LAT HISZPAŃSKIEGO LOTNICTWA WOJSKOWEGO (Hiszpania, LETO)

Październik z pewnością nie jest ulubionym miesiącem dla entuzjastów lotniczej fotografii. Sezon w zasadzie jest już skończony. Coraz trudniej trafić na odpowiednią pogodę. Generalnie zaczynamy przygotowania do zimy. W tym roku postanowiliśmy jednak nie dać się jesieni i spróbować zapolować na jeszcze trochę ciekawych lotniczych kadrów. W tym celu ruszyliśmy na południe Europy, a dokładniej do mieszczącej się na przedmieściach Madrytu bazy lotniczej Torrejon. Powód był nie byle jaki: 11 października Hiszpańskie Siły Powietrzne miały obchodzić tam swoje 75-lecie. Tak okrągła rocznica zasługiwała na odpowiednią oprawę. Organizatorzy imprezy przygotowali solidny pakiet atrakcji. W powietrzu miało zaprezentować się aż 16 grup akrobacyjnych oraz solistów m.in. z Francji (PdF, Breitling), Szwajcarii (PdS, PC-7), Włoch (FTC), Holandii (F-16) i Wielkiej Brytanii (Tucano Display Team). Gospodarze „wystawili” zespoły: Patrulla Aguilla i Patrulla Aspa. Natomiast Polskie Siły Powietrzne miały byś reprezentowane przez radomskie „Orliki”. Nas jednak najbardziej interesowały lokalne „przysmaki” w postaci Tajfunów, Tigerów, Hornetów, Orionów… i oczywiście Harrierów. Oprócz lotnictwa wojskowego silną reprezentację miało również lotnictwo cywilne, w postaci akrobacyjnych solistów oraz prezentacji samolotów pasażerskich (!). Obok bogatego programu pokazów w powietrzu, zgromadzono także bardzo ciekawą wystawę statyczną. Na ziemi można było zobaczyć w zasadzie wszystko czym dysponuje hiszpańskie lotnictwo plus maszyny zaproszonych gości.

Pokazy w locie rozpoczęła prezentacja kolekcji samolotów historycznych. Reprezentowały one różne okresy hiszpańskiego lotnictwa. Zarówno przedwojennego, jak i powojennego. Chyba jednym z najciekawszych latających eksponatów był myśliwiec I-16 Rata w barwach lotnictwa republikańskiego z okresu wojny domowej. Szkoda, że w tej kolekcji nie znalazł się Ha-1112 Buchon, czyli licencyjna kopia Me-109 wyposażona w silnik Rolls Royce’a. Maszyna ta miłośnikom lotnictwa powinna być znana z filmu „Bitwa o Anglię” oraz pokazów „Flying Legends” w Duxford. Po maszynach historycznych swoje umiejętności przedstawili piloci maszyn pożarniczych: Canadaiar’a CL-415 oraz Couguara. Po pokazach cywilnych akrobatów przyszedł czas na najnowszy nabytek lotnictwa armijnego, czyli szturmowego Tigera. Dynamicznemu pokazowi smaczku nadawał fakt, że być może niedługo maszyna ta zawalczy o polskie niebo. Wreszcie nadszedł długo oczekiwany przez nas moment. Na drodze kołowania pojawiła się charakterystyczna sylwetka Harriera. Poruszenie wśród stojących wokół zagranicznych (tzn. nie hiszpańskich) fotografów dowodziło, że nie tylko dla nas było to jedno z „głównych dań” tej imprezy. Szczególnie dziwnie musieli się czuć w tej chwili koledzy z Wielkiej Brytanii, którzy niegdysiejszą chlubę i swoisty znak rozpoznawczy RAF mogą zobaczyć tylko za granicą. Przypomnijmy, że po przyśpieszonym (i bardzo dyskusyjnym) wycofaniu Harrierów ze stanu Królewskich Sił Powietrznych obecnie jedynymi europejskimi użytkownikami tego typu samolotu jest hiszpańska i włoska marynarka wojenna. Zaprezentowany pokaz był bardzo efektowny, nie zabrakło oczywiście charakterystycznych zawisów, obrotów „w miejscu”, czy wreszcie skróconego i pionowego lądowania, podczas którego z mokrego pasa podniosła się efektowna mgiełka. Niestety czas na „łyżkę dziegciu do tej beczki miodu”. Organizatorzy przyjęli chyba „berliński model” prezentacji pokazów odrzutowców, bo wszystko odbywało sił w dosyć sporej odległości od linii widowni. Po Harrierze miejsce na niebie zajęli Patrulla ASPA, czyli jeden z niewielu zespołów akrobacyjnych na świecie, prezentujących swoje umiejętności na śmigłowcach. Przed publicznością zaprezentowały się też „powietrzne autobusy” ;). Najpierw Airbus A330 linii Iberia, a później maszyna tego samego typu w barwach Air Europa. Chociaż nie jestem fanem tego rodzaju lotnictwa, to z całym szacunkiem muszę przyznać, że były to bardzo widowiskowe prezentacje. Niskie przeloty, ciasne (prawie bojowe) wiraże, naprawdę było na co popatrzeć. Dodatkowo każda z maszyn przeleciała nad lotniskiem w honorowej asyście samolotów z zespołu akrobacyjnego Patrulla Aguila. Dynamiczny start EF-18 zapowiadał, że niedługo rozpocznie się oczekiwany przez nas blok Hiszpańskich Sił Powietrznych. W programie były prezentacje Tajfuna, EF-18, SF-5B, C-130 oraz pokaz ratownictwa bojowego. Po krótkim oczekiwaniu nad lotniskiem pojawiła się trzy samolotowa formacja odrzutowców. Po przelocie na małej (jak na tutejsze warunki) wysokości maszyny po kolei rozeszły się w efektownym break’u i zniknęły z pola widzenia. Przyznam, że po głowie zaczęła mi chodzić nieprzyjemna myśl, że więcej już ich nie zobaczymy. Chwilę później okazało się, że się myliłem… chociaż nie do końca. Na lotnisko zaczęły ponownie nadlatywać „hiszpańskie palniki”. Tym razem pojedynczo. Każda z maszyn wykonała high speed pass, break i… ponownie zniknęła w chmurach lub za horyzontem, tym razem na dobre. Po krótkiej przerwie na przestrzeni między drogą kołowania a pasem startowym, znowu bardzo daleko od centrum gdzie stała większość publiczności, wylądował spadochroniarz „symulujący” zestrzelonego pilota. Rozpoczynała się prezentacja ratownictwa bojowego. Po chwili nad pasem przemknęły (tym razem naprawdę) na niskiej wysokości dwie ratownicze Super Pumy. Dynamiczny zwrot, rozejście i obie maszyny weszły do działania. Naprawdę było na co popatrzeć. Niskie, dynamiczne przeloty, efektowne zwroty, to jest to, co lubimy najbardziej. Niestety, z niezrozumiałych dla autora względów, całość „operacji lądowej” pokazu została wykonana hen daleko po drugiej stronie lotniska, gdzie 600 mm średnio sięgało… ot, co kraj, to obyczaj ;(. Na zakończenie pokazu nad lotniskiem zaprezentował się jeszcze KC-130 w towarzystwie EF-18 oraz Tajfuna. Cóż, jak na obchody 75-lecia, to prezentacja Ejercito del Aire de Espana wypadła dosyć mizernie, żeby nie powiedzieć po prostu żenująco marnie. Przy tej prezentacji mińskie obchody 15-lecia Polski w NATO (skądinąd świetna impreza – prosimy o jeszcze) mogły być niedoścignionym przykładem. Myślę, że organizatorzy wpadli tu w swego rodzaju pułapkę „swoich nikt nie będzie chciał oglądać, lepiej zapełnić program gośćmi z zagranicy”. Sądząc jednak po tym, jak oblegane były wszystkie stoiska i punkty gdzie prezentowały się Hiszpańskie Siły Zbrojne, mocno się pomylili.

Pokazy trwały dalej i przyszedł czas na gości z zagranicy. Da akcji weszły zespoły akrobacyjne. Najpierw FTC, a później PdF. Oba zespoły wykonały swoje pokazy w wariancie poziomym, który dodatkowo został jeszcze skrócony. Następnie miejsce na niebie zajęli gospodarze – Patrulla Aguila. Następne w kolejce czekały nasze „Orliki”. Niestety, kiedy zespół ustawił się na pasie, rozpoczęła się ulewa, która trwała ok. pół godziny. Polacy wypadli z kolejki i już nie dostali drugiej szansy. Wielka szkoda, bo spotkaliśmy naszych rodaków (niemieszkających już w Polsce), którzy specjalnie przyjechali z Portugalii, żeby zobaczyć biało-czerwoną szachownicę. Kiedy wznowiono pokazy, niebem nad Torrejon zawładnęli Szwajcarzy – najpierw PdS, a później PC-7 Team. Muszę przyznać, że ci ostatni zaczynają mi się podobać coraz bardziej… i chyba dobrze, bo już niedługo będą to jedyni latający (zespołowo) Szwajcarzy ;).

Podsumowując, pokazy w Torrejon były ciekawą imprezą z bardzo dużym (choć moim zdaniem, nie do końca wykorzystanym) potencjałem. Oczywiście szukaliśmy na nich zapewne innych atrakcji niż większość przybyłych widzów, ale Hiszpanie też byli trochę zawiedzeni. Nic to, „nie myli się tylko ten, co nic nie robi” ;). Ponadto trzeba przyznać, że od strony logistycznej była to bardzo dobrze zorganizowana impreza. Jeszcze kilka takich imprez i będą wiedzieli „o co chodzi” ;). Zatem „muchas gracias Ejercito del Aire de Espana” i do zobaczenia następnym razem.

Przemek „Youzi” Szynkora