Jedenasta edycja Athens Flying Week odbyła się w dniach 02-03.09.2023. Tradycyjnie gospodarzem wydarzenia była baza lotnicza 114 Skrzydła Greckich Sił Powietrznych w Tanagrze. Długo biliśmy się z myślami, czy ponownie odwiedzić piękne rejony Beocji. Susza jaka panuje zazwyczaj w tym rejonie na początku września, skutecznie utrudnia zrobienie dobrych zdjęć. Na flary czy też jakiekolwiek oderwania i tym podobne zjawiska nie ma co liczyć. Ba! Nawet o pojawienie się małych chmurek na niebie trzeba mocno ściskać kciuki. Równoważy to zwykle bogaty program, oraz udział egzotycznych gości, zwykle nie występujących na innych europejskich pokazach. Nie można też zapominać o ostatnich szansach na zobaczenie w locie Mirage’y 2000 i F-4 Phantomów, zastępowanych sukcesywnie przez nowo zakupione Rafale. Główną gwiazdą tegorocznej edycji był U.S. Air Force F-35 Lightning II Demo Team i mimo, że niemal do samego końca miał status „To Be Confirmed”, to ich obecność zaważyła na podjęciu decyzji o naszej wizycie. Stawiliśmy się bladym świtem na bramie głównej bazy już w czwartek, by dzięki „spotter packom” mieć możliwość fotografowania przylotów i pierwszych treningów. To był morderczy dzień. Od 8-mej rano do późnych godzin popołudniowych tkwiliśmy, bez grama cienia, w okolicy progu pasa 28. Trzydzieści cztery stopnie i palące słońce skutecznie wysysało z nas siły i nawet przylot trzech F-35 z bazy w Lakenheath nie wywołał wśród zgromadzonych fotografów większych emocji. Dodatkowo po południu wybuchła „afera”, że nie wolno nam fotografować drogi kołowania i znajdującej się za nią infrastruktury bazy, po południu….
Piątek był z założenia dniem czysto treningowym. W całej bazie trwały intensywne przygotowania do imprezy a nas posadzono już na docelowych miejscach, na trybunie dla spotterów tuż obok namiotu prasowego. Fotograficznie właściwie dzień stracony bo…. aura spłatała figla i niebo zasnuło się całkowitą, gęstą powłoką chmur. Ciemno i jednolita, szara masa odbierała ochotę na podnoszenie aparatów. Jedyną korzyścią była możliwość zapoznania się z choreografią poszczególnych bloków pokazowych. Sobota i niedziela to oficjalne dni pokazowe z bliźniaczym programem i kosmetycznymi zmianami kolejności. Rano niestety spotkała nas niemiła niespodzianka gdyż okazało się, że organizatorzy wpadli na pomysł sprzedaży biletów spotterskich wszystkim chętnym. Zaowocowało to rodzinnymi wycieczkami i stadem biegających i wrzeszczących dzieci, znudzonych po pierwszej godzinie tym co dzieje się w powietrzu. To absolutnie niedopuszczalne i stawia pod poważnym znakiem zapytania przyszłe udziały fotografów w AFW. Podobnie niezrozumiała sytuacja miała miejsce w strefie prasowej, gdzie również była masa dzieci pozbawionych jakiegokolwiek nadzoru.
Program dynamiczny, podobnie jak na poprzednich edycjach rozpoczynały pokazy lotnictwa cywilnego. Nas najbardziej zachwycił występ Luca Bertossio, wielokrotnie nagradzanego akrobacyjnego pilota szybowcowego. Następna część imprezy skupiała się na możliwościach Greckich Sił Powietrznych. Mogliśmy podziwiać pozorowane akcje SAR, odbicia zakładników czy też nalotu na lotnisko. Nasze nadzieje na zobaczenie „Zjaw” nie okazały się płonne i to właśnie para Phantomów z Andravidy przeprowadziła wspomniany atak. Całość została zwieńczona paradą lotnictwa greckiego z efektownymi rozejściami. Tu pojawiły się też wyczekiwane Mirage w towarzystwie F-16 i Rafale’i. Następnie niebo nad Tanagrą objęły we władanie odrzutowce. Zobaczyliśmy RDAF F-16 Demo Team, belgijskiego Dream Vipera prowadzonego doświadczoną reką „Vrieskie’go”, saudyjskiego Tajfuna, francuskiego Rafale oraz oczywiście Zeus Demo Team. Zespoły akrobacyjne dopełniły całości i oklaskiwaliśmy popisy Saudi Hawks, kolorowy show Fursan Al Emarat oraz dawno nie widzianych Patrulla Aguila. Ciepłe popołudniowe światełko i słodki głos major „Beo” :”It’s a show tiiiiiiime…” oznaczać mógł dla nas tylko jedno, zaczyna się poważna robota. Kristin nie zawiodła i pokazała na co stać Lightninga. Mimo absolutnej suszy w powietrzu dynamika pokazu powalała a grzmot dopalacza F-35 to najpiękniejsza muzyka dla uszu. Koszmarnie zmęczeni ale zadowoleni wracamy licząc na to, że tydzień później w Kleine-Brogel a potem w Ostrawie będzie o wiele bardziej wilgotno i na F-35 będzie po prostu magia. Oczywiście czekał nas jeszcze niemal dwugodzinny korek na wyjeździe ale to właściwie już standard na tej imprezie. Podsumowując, warto było! Mimo wpadki organizacyjnej, koszmarnej termiki i upału imprezę możemy zaliczyć do bardzo udanych a kilka klatek z tego co udało się zobaczyć prezentujemy poniżej.
Michał „Misza” Górecki